*** Ivy ***
Szłam powoli
żwirową ścieżką do wejścia, ciągnęłam za sobą walizkę która ciągle podskakiwała
na nierównym podłożu. Przy drzwiach dostrzegłam mężczyznę ciepło uśmiechającego
się do mnie. Zaczęłam się zastanawiać, czy mam go zapytać gdzie powinnam iść,
czy on tu po mnie przyszedł. Na szczęście mój dylemat się rozwiał gdy pierwszy
się do mnie odezwał.
- Dzień
dobry, ty to pewnie Ivy Carter, zgadza się?
- Tak – potaknęłam
nieśmiało
- Ja nazywam
się David Mellark, będę twoim opiekunem tutaj. – wyjaśnił przepuszczając mnie w
drzwiach. Przekroczyłam próg ośrodka, rozglądając się wokół. W przedsionku w
którym się znalazłam znajdowała się puszysta pani za biurkiem, która na wejściu
obdarzyła mnie wrednym spojrzeniem, zupełnie przeciwnym do ciepłego i pomocnego
Davida.
- To jest
Pani Greta, prowadzi księgę gości i zapisuje kto tu wchodzi i wychodzi –
poinformował mnie mężczyzna pogodnie. – Daj mi swój bagaż – spełniłam jego
prośbę pewna, że chce mnie wyręczyć, ale on położył moją walizkę na biurku
kobiety, a ona zaczęła przeszukiwać moją walizkę.
- Co pani
robi? – zapytałam w końcu zbierając się na odwagę odezwać się.
- Spokojnie,
musimy sprawdzić czy nie masz, żadnych niebezpiecznych przedmiotów. Masz
telefon? – zapytał, a ja wyjęłam go z kieszeni płaszcza.
- Tak, tutaj
– mruknęłam z przerażeniem patrząc jak wszystkie moje rzeczy, które lądują na
ziemi. Cała moja prywatność została mi odebrana. Każda najmniejsza kieszonka
została przeszukana.
- Komórki są
zakazane – oznajmił mężczyzna wyjmując mi ją z dłoni zanim zdążyła zareagować.
- Ale… -
zaczęłam, lecz mi przerwano.
- Takie są
zasady, nie możecie mieć kontaktu z światem zewnętrznym.
-To wszystko
– podsumowała kobieta trzymając w dłoniach mój laptop i Ipoda.
- Ale Ipod?
– jęknęłam bojąc się utraty urządzenia, bez którego nie mogłam funkcjonować. To
było moje oderwanie od szarej rzeczywistości, która mnie przytłaczała z każdej
strony. A teraz mi tą jedyną rzecz która mi dawała radość chciano mi odebrać –
Przecież tam są tylko piosenki nie można tak…
- Ivy
spokojnie – przerwał mi David kładąc swoją dłoń na moim ramieniu – wszystko
zostanie ci zwrócone jak stąd wyjdziesz.
- Co? Ale… -
jęknęłam żałośnie się poddałam nie widziałam sensu walczyć. Jakoś wytrzymam, a
przynajmniej spróbuje. Po wrzuceniu moich rzeczy z powrotem do walizki,
przeszliśmy dalej. Szłam ze spuszczoną głową, starając się słuchać instrukcji
mężczyzny.
- Na
parterze znajduje się jadalnia i salon gdzie można spotykać się z innymi.
Śniadanie jest o 7:30, po nim są ćwiczenia oraz lekcje. Na samej górze znajduje
się gabinet pani dyrektor oraz psycholog i pielęgniarka.
Weszliśmy na
szerokie schody prowadzące na górę, wszystkie pomieszczenia były tu szare,
takie bez płodne. Brakowało by jakiegokolwiek ciepła. Nie miała pojęcia jak tu
się odnajdę, jak znajdę przyjaciół wśród ludzi którzy mogli być niebezpieczni,
ale nie mogłam się oszukiwać byłam niemal taka sama. Nikogo nie obchodziło to,
że to co zrobiłam to był wypadek, dla rodziców od razu była winna i nie
zasługiwałam na nic innego jak ten ośrodek.
- Następne
piętro jest zarezerwowane na sypialnie chłopców, nie wolno wam tu schodzić po
godzinie 21, a od 22 obowiązuje cisza nocna. – tłumaczyła dalej mężczyzna idąc
dalej po schodach na następne piętro.
- Sypialnie
dziewczyn – poinformował mnie kiedy szliśmy podłużnym korytarzem, wśród drzwi
które każde wyglądały tak samo, różniące się tylko numerem. Stanęliśmy przed
numerem 116 i otworzył mi drzwi, zapraszając do środka. Weszłam powoli
stawiając swoją walizkę w kącie i rozejrzałam się marszcząc nos z powodu smrodu
papierosów. Pokój był ubogi stała tam szafa, dwa łóżka, jedno moje jak się
spodziewałam zaścielone zwykłą szpitalną pościelą. Obok stała mała szafka nocna
i biurko. Niestety pozostała część pokoju była w nie najlepszym stanie,
turlające się butelki, ubrania porozrzucane wszędzie i rozkopane łóżko.
- Pokój
dzielisz z Natashą, jest jedna szafa więc musicie się jakoś dogadać co do jej
podziału. Łazienka jest wspólna na korytarzu. Z powodu, że przyjechałaś później
dołączysz dopiero za – spojrzał na zegarek na swojej dłoni – mniej więcej
godzinę do prac społecznych, poprosiłem Natashę, aby cię wprowadziła we
wszystko. Rozgość się, jeżeli miałabyś jakieś pytania, zawsze możesz do mnie
przyjść, chętnie pomogę. – zapewnił mnie z uśmiechem – Tutaj twój klucz do
pokoju – podał mi zwykły, mały srebrny kluczyk.
- Na
zajęcia, będziesz chodzić ze starszą grupą, ponieważ w twojej szkole był wyższy
poziom nauczania i nie chcemy, żebyś musiała powtarzać to co już miałaś. Lekcje
odbywają się w drugim budynku, niestety nie mogę cię oprowadzić, bo są tam
akurat lekcje. Na pewno sobie poradzisz. Na biurku leży plan budynków oraz twój
plan lekcji. To chyba wszystko. Mam nadzieję, że szybko się zadomowisz u nas. –
mówiąc to posłał mi ciepły uśmiech i zniknął za drzwiami.
Z jęknięciem
rzuciłam się na moje łóżko, ale od razu tego pożałowałam, gdyż nie było tak
miękkie jak się spodziewałam i coś twardego wbiło mi się boleśnie w plecy. Mój
wzrok spoczął na białym suficie, a w oczach zaczęły się gromadzić gorzkie łzy.
Nie z powodu fizycznego bólu, on był niczym w porównaniu do tego co działo się
w mojej głowie. Nie mogłam jednak siedzieć bezczynie i użalać się nad sobą, bo
to tylko pogarszało sprawę.
Podniosłam
się z łóżka i rozmasowałam lekko miejsce w dole placów, które spotkało się z
twardym łóżkiem. Rozejrzałam się i zdecydowałam się trochę tu posprzątać.
Podeszłam do okna i otworzyłam je, żeby trochę wywietrzyć tutaj. Od razu mój
wzrok przyciągnęły szare kraty, które przypomniały mi gdzie jestem. Z głośnym
westchnięciem zaczęłam zbierać porozrzucane butelki i papierki porozrzucane po
podłodze. Gdy w końcu mogłam zobaczyć podłogę rozłożyłam walizkę na łóżku,
chcąc się trochę rozpakować. Otworzyłam szafę, a niej od razu wyleciały ubrania
prosto na mnie. Skrzywiłam się trochę widząc, że moja współlokatorka nie
pomyślała o tym, żeby zostawić dla mnie trochę miejsca, albo przynajmniej jedną
półkę. Zaczęłam wkładać z powrotem ubrania do szafy, kiedy z hukiem otworzyły
się drzwi. Już chciałam się odezwać i przywitać kiedy zobaczyłam namiętnie się
całującą parę. Stałam z rozdziawioną buzią, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
Brunetka tak była zainteresowana swoim chłopakiem z burzą loków na głowie, że
nawet mnie nie zauważyła. Stałam bym tak dalej, gdyby nie ręce bruneta które
usilnie starały się zdjąć bluzkę, jak mi się wydawało mojej współlokatorce.
- Eee...
cześć – wyjąkałam z siebie, zanim zobaczyłam bym coś co nie było przeznaczone
dla moich oczu. Oboje nagle zamarli i obrócili się w moją stronę.
- Kto to
jest? – zapytał chłopak, pogardliwie mierząc mnie wzrokiem.
- Nie twoja
sprawa Harry – warknęła brunetka w jego stronę, a następnie zmrużyła oczy
patrząc na coś co mam w ręce. – Kto ci do cholery pozwala grzebać w moich
rzeczach! – krzyknęła wyrywając mi bluzkę którą trzymałam.
- Ja nie…
- Myślisz,
że możesz robić tu co ci się podoba?! Nie chciałam cię tu, to mój pokój, więc
nie masz prawa dotykać niczego co należy do mnie!
- Ja chciałam
tylko… - zaczęłam wskazując na szafę, ale od razu mi przerwała.
- Nie
obchodzi mnie to, co ty sobie chcesz!
- Nie
chciałam cię urazić, nie chcę mieć żadnych problemów już na początku –
tłumaczyłam próbując zwalczyć łzy cisnące mi się do oczu.
- Ty jesteś
problemem! Więc już je masz! – warknęła obdarowując mnie wściekłym spojrzeniem.
- Natasha –
odezwał się Harry.
- To mój
teren – odezwała się ignorując chłopaka – Ty masz się podporządkować, mam
nadzieję, że to zrozumiałaś!
-
Zrozumiałam – mruknęłam cicho i odsunęłam się od szafy. Podeszłam do swojej
walizki udając, że szukam czegoś co byłoby mi natychmiast potrzebne.
- Widzę, że
dzisiaj nic z tego nie będzie – mruknął niezadowolony chłopak – Łap – burknął
rzucając przez pokój małą paczkę, czegoś czego nie zdążyłam zarejestrować i
wyszedł z pokoju.
Przysiadłam
na swoim łóżku opierając się o ścianę, zawiązując swoje ulubione czarne vansy,
które wyjęłam z walizki. Natasha zgarnęła ubrania z jednej półki i przełożyła
je wyżej.
- Masz
miejsce – burknęła nawet nie zważając na to czy jej słucham. Wyjęła z paczki,
której rzucił jej chłopak papierosa, zapalając go zapalniczką z kieszeni.
- Co się tak
gapisz? – zapytała oschle mierząc mnie wzrokiem. Speszona odwróciłam wzrok i
zaczęłam studiować swój plan lekcji, zaraz miały się zacząć prace społeczne, a
ja nawet nie wiedziałam gdzie i co będziemy robić. Zerknęłam na dziewczynę,
która zaczęła się przebierać zebrałam się na odwagę i zapytałam.
- Gdzie są
te prace? – brunetka uniosła brwi do góry i spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Ja nie
zamierzam cię tu niańczyć, sama musisz sobie radzić – odpowiedziała
wypuszczając dym papierosowy z ust. Strasznie nie lubiłam tego śmierdzącego
dymu z papierosów, ale nie miałam odwagi aby jej się sprzeciwiać. Pozostawało
mi tylko poczekać aż skończy palić i otworzyć okno.
- Dobra
chyba sobie poradzę – mruknęłam bez przekonania.
- Jezu, ale
z ciebie sierota – mruknęła przewracając oczami – Przed ośrodkiem stoi zawsze
bus i on nas zawozi.
- Dzięki.
- Nie myśl
sobie, że robię to bo chcę być miła. Po prostu David będzie się darł na mnie
później, więc siedź cicho, jakby się pytał coś o mnie. – po tych słowach wyszła nie czekając na jakąkolwiek moją
odpowiedź. Zerknęłam na zegarek była już 15:30, czyli czas rozpoczęcia prac.
Chwyciłam w pośpiechu płaszcz i biegiem ruszyłam po schodach w dół. Zrobiło się
tutaj bardziej tłoczno i niepewna zaczęłam się przedzierać przez tłum do
wyjścia.
- Hej, a ty
dokąd?! – zawołała za mną Greta zza biurka.
- Na prace
społeczne – odpowiedziałam zdyszana.
- To trzeba
meldować – mruknęła znudzona – Nazwisko?
- Carter –
odpowiedziałam szybko, a ona machnęła ręką na znak, że mogę iść. Wyszłam za zewnątrz i rzeczywiście czekał na
nas jakiś bus, a właściwie to tylko na mnie. Podbiegłam do niego, a facet z
listą czekający przez drzwiami rzucił mi zniecierpliwione spojrzenie.
- Ivy
Carter? – zapytał, a ja pokiwałam głową – Wsiadaj – warknął nie mile, więc
pospiesznie wpakowałam się do busa. Wszyscy na mnie spojrzeli z wyrzutem, że
akurat na mnie musieli czekać. Speszona zarumieniłam się szukając jakiegoś
wolnego miejsca, czy przyjaznej twarzy, ale takiej nie znalazłam.
- Mogę? –
zapytała cicho chcąc się przysiąc do jakiejś dziewczyny mocno umalowanej z
niebieskimi pasemkami. Zamiast odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramion. Jak
widać nikt tu nie jest przyjaźnie nastawiony dla kogokolwiek.
- Zasady te
same co zwykle pracujecie w parach! – zawołał facet, gdy wszyscy rozbiegli się
po pomieszczeniu znając swoje miejsca. Ja jęknęłam w duchu tylko słysząc to
zdanie. Jak się okazało mamy za zadanie pomalować kilka sal w przedszkolu,
następne jęknięcie, ponieważ nigdy w ręku nie trzymałam pędzla. Teraz dopiero
spostrzegłam, że tylko ja byłam ubrana w ładne czyste ubrania, a inni byli
przygotowani odpowiednio do pracy. Powinnam podziękować mojej kochanej
współlokatorce za wprowadzenie mnie, ona oczywiście kłóciła się właśnie z
Harrym na temat tego kto powinien stać na drabinie.
- Co tak
stoisz? Mam ci przesłać specjalne zaproszenie? – zapytał zirytowany nasz
opiekun.
- Nie, ale
nie wiem z kim pracować… nowa jestem – tłumaczyłam się patrząc na swoje buty.
- Malik! –
krzyknął nagle mężczyzna tak głośno, że aż podskoczyłam przestraszona.
- Co? –
zapytał chłopak otwierający farbę z pędzlem w ręku, nawet nie patrząc w naszą
stronę. Mężczyzna ruszył w jego stronę, a ja potruchtałam za nim.
-
Zaopiekujesz się naszą księżniczką – mruknął, popychając mnie lekko w jego
stronę. Malik wyprostował się nagle mierząc mnie wzrokiem. Był wyższy ode mnie
o ponad głowę, miał piękne, czekoladowe oczy w których można było zatonąć. Jego
koszulka idealnie opinała jego szerokie ramiona, pokazując zarys jego mięśni. Zarumieniłam
się lekko, gdy nasze oczy się spotkały więc od razu spuściłam oczy na swoje dłonie.
- Dlaczego
ja? – mruknął niechętny.
- Bo tylko
ty pary nie masz, przestań marudzić, weźcie się do pracy – ledwo to powiedział
odszedł. Stałam tam dalej nie wiedząc co robić, zawsze byłam strasznie
onieśmielona w stosunku co do nowych chłopaków, chociaż nie do wszystkich.
Zawsze zaczerwieniałam się jak burak i sensownego zdanie nie mogła z siebie
wydusić.
- Malowałaś
kiedyś? – zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie moje
umiejętności plastyczne nie są zbyt dobre – odpowiedziałam, a on uniósł jedną
brew do góry.
- Chodziło
mi raczej o to czy ścianę malowałaś – wyjaśnił, a ja jeszcze bardziej się
zaczerwieniłam, zdając sobie sprawę jaką idiotkę z siebie robię.
- Nie –
mruknęłam chowając się za kurtyną blond włosów. Malik westchnął przeciągle i
wręczył wsadził mi w dłonie puszkę z farbą.
- Trzymać
chyba potrafisz – wyjaśnił widząc moją zdezorientowaną minę. Mulat wszedł na
drabinę i zaczął malować błękitną farbą.
- Wyżej –
mruknął gdy nie mógł dosięgnąć do puszki. Podniosłam jak chciał, nie odzywając
się do niego. Pracowaliśmy już tak kilka minut kiedy puszka zaczęła mi
strasznie ciążyć. Malik nawet nie raczył niczego zauważyć.
- Możemy… -
odezwałam się nie pewnie – Możemy się zamienić?
- Czemu? –
spojrzał na mnie znudzony
- Ręce mnie
bolą – odpowiedziałam kiedy chłopak schodził z drabiny.
- Trudno –
mruknął, nie zawracając na mnie uwagi.
- Mógłbyś
przestać być taki opryskliwy, przecież ci nic nie zrobiłam – próbowałam dalej.
- Posłuchaj
mnie księżniczko – podszedł do mnie bliżej – To nie są wakacje, tu masz
pracować. Nie wiem za co tu trafiłaś, ale widać z góry że jesteś tylko
rozpuszczoną dziewczynką, która w życiu prawdziwej pracy nie widziała na oczy.
Tutaj nikogo nie obchodzi z jakiej rodziny pochodzisz i ile masz kasy, jesteś
po prostu nic nie znaczącą dziewczynką, która nie potrafi radzić sobie z
własnym życiem. Więc z łaski swojej przestań jęczeć, że już ci coś nie pasuje,
bo ja nie mam zamiaru robić czegoś za ciebie, bo ty masz taki kaprys – w jego
oczach gdy to mówił widać było, błyskawice ciskające w moją stronę. Miałam
jednak dość, że każdy dzisiaj z góry osądził według swojej miary ledwo
wymieniając ze mną kilka słów. Podniosłam więc głowę do góry i spojrzałam mu
prosto w oczy.
- Nie
jestem, żadną księżniczką i powiedziałam że chcę się zamienić – mówiłam siląc
się na to, żeby mój głos nie zadrżał i brzmiałam poważnie. Puszkę z farbą którą
trzymałam wyciągnęłam przed siebie chcąc mu ją dać, ale nie przewidziałam że
chłopak ją odepchnie. Cała niebieska farba chlusnęła prosto w moją twarz
cieknąc, po włosach i ubraniach.
- Co dalej
jesteś taka chętna do pracy? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem, a wokół mnie
rozległ się głośny śmiech wszystkich wokół. Po moim policzkach w końcu spłynęły
gorzkie łzy, to było dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Uciekłam więc nie
chcąc słyszeć tego szyderczego śmiechu, który otaczał mnie z każdej strony…
_________________________________________________________
Witam, wszystkich którzy dotarli do końca ;D Rozdział długi i może troszeczkę nudny, ale to wprowadzenie i mam nadzieję, że rozumiecie. Ten rozdział całkowicie z perspektywy Ivy, następny Natashy i należy on do Julie. Mam nadzieję, że spodoba wam się nasz pomysł i będziecie czytać :)
Mile widziane komentarze!!!
Katy
To będzie ciekawe, a właściwie to już jest ;)
OdpowiedzUsuńojapierdzieleee ja już kocham to opowiadanie! :DD bad Malik - to jest to! Rozdział wcale nie jest nudny, spadaj xd długi i fajny ;D czekam na nowy :)xx
OdpowiedzUsuńJuz sie zakochalam *.*
OdpowiedzUsuńZapowiada sie interesujaco ! Czekam nn ;)
Nudny?!! Chyba sobie kpisz!! Jest świetny i do tego bardzo interesujący. Nie spodziewałam się, że chłopcy z 1D też będą w tym ośrodku :O
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie się zapowiada! :D
a i jeszcze mam pytanko, kiedy będzie kolejny rozdział na blogu Jedno serce, jedno bicie ?
UsuńJak dobrze pójdzie to kolejny rozdział na Jedno serce, jedno bicie powinien być dzisiaj wieczorem ;) - Julie
Usuńbiedna Ivy, też nie przeżyłabym bez muzyki. patrząc na jej współlokatorkę zapowiada się naprawdę ciekawie :D do tego pojawił się Harry i Zayn, bo mnie bardzo cieszy. ogólnie zachowanie Malika jest trochę chamskie, ale lubię to xd
OdpowiedzUsuńczekam na nowy :)
Booski ! szkoda tylko Iv ;/ @HUG_MEHORAN
OdpowiedzUsuńWcale nie jest nudny. To dopiero początek, a już jest ciekawie:D Nie mogę się już doczekać następnego rodziału! Szkoda mi Ivy taka z niej sierota:D
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie jest nudny on jest wspaniały :)) Zayn był dla Ivy chamski :) i jak ta współlokatorka wpadła do pokoju z Harrym :d Pozdrawiam i czekam na następny
OdpowiedzUsuńJeśli to jest wprowadzenie to co będzie się działo dalej?! Wcale nie jest nudny, jest cudowny ♥ Tematyka bardzo różni się od innych blogów. :) No bo wiecie, w innych jest tak, że od razu się wszyscy w sobie zakochują i tak dalej... a tutaj jest całkiem inaczej ♥ I TO MI SIĘ BAARDZO PODOBA!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Kocham i pozdrawiam ♥♥♥
OdpowiedzUsuńRozdzial w zadnym razie nie jest nudny, a bardzo wciagajacy i ciekawy. (: Czekam na kolejny i mam nadzieje,ze szybko go dodasz i zaspokoisz moja ciekawosc.
OdpowiedzUsuńMvh Edith
He ja zaczęłam czytać najpierw rozdział później prolog hahaha :) Rozdział bomba :) Ciekawe za co Harry siedzi tam :P Kiedy następny ? :))
OdpowiedzUsuńSuper ;33 Ciekawe opowiadanie :) Przynajmniej tak się zaczyna :D
OdpowiedzUsuńCzekam NN <3
cudne *. piszcie szybko dalej bo już nie mogę się doczekać tego co będzie dalej! :D
OdpowiedzUsuńps. Przepraszam ale nie jestem dobra w pisaniu dłuugich komentarzy więc tylko to XD
Świetne *_*
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOO genialnie się zaczyna, rozdział wcale nie jest nudny! wręcz przeciwnie! Bardzo przypadł mi do gustu . Widać , że piszesz z pasją. Teraz czekam na kolejny rozdział twojej koleżanki. proszę dajcie mi znać kiedy on się pojawi, pozdrawiam :* ( www.selectrightdirection.blogspot.com )
OdpowiedzUsuńfabuła wciągajaca tak samo jak poprzedni blog, rozdział wcale nie był nudny wręcz przeciwnie, czekam na nn
OdpowiedzUsuńhttp://szmaragdowytalizman.blogspot.com/
Kiedy nowy rozdział? Ciekawie się zapowiada i nie moge sie doczekać.
OdpowiedzUsuńZapraszam na rasembool.blogspot.dk