wtorek, 31 grudnia 2013

Chapter 8

***Ivy***

Od kilku minut zakrywałam sobie głowę poduszką chcą wygłuszyć muzykę dochodzącą z piętra niżej. Nie wiem, który z chłopaków zorganizował sobie małą imprezę ale mógłby ściszyć to coś co potocznie nazywa muzyką. 
- Zaraz zwariuje! - krzyknęłam zdenerwowana i odrzuciwszy poduszkę z głowy usiadłam prosto na łóżku przyjmując bez pogardy cichy śmiech Natashy i Harry'ego. Chłopak od razu po dzisiejszych lekcjach przyszedł do nas do pokoju i siedzi tutaj cały czas. Wczoraj gdy wróciła brunetka była bardzo dokładnie pilnowana przez pana Davida więc nie mieli szansy na tajemne spotkanie. 
- Musisz się przyzwyczaić. Co piątek jest to samo - mruknął brunet całując Natashę w odsłonięty obojczyk. Nie myślcie sobie, że zostaliśmy jakimiś przyjaciółmi. O co to, to nie. Po prostu obydwoje podziękowali mi za to, że wstawiłam się za Natashę i doszliśmy do układu, że żadne z nas nie wchodzi w drogę drugiemu. Mi coś takiego pasuję. 
- Kto jest na tyle głupi? - warknęłam. Byłam serio zdenerwowana. Głowa mnie bolała tak samo jak brzuch i jedyne o czym teraz marzyłam to zaśnięcie. W CISZY. 
- Twój kumpel - odparła Natasha i zachichotała na coś co wyszeptał jej do ucha Harry. Fakt, ładnie razem wyglądali ale mogli się powstrzymać od tych czułości. Chociaż przy mnie.
- Nie mam żadnych 'kumpli' - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek stojący na etażerce. 22:46 No wspaniale. 
- Och oczywiście, że masz. Jego pokój jest na końcu korytarza po lewej - Harry puścił do mnie perskie oczko i znów zaczął 'dobierać' się do mojej współlokatorki.  
Wstałam z westchnieniem i chwyciłam leżącą na brzegu łóżka bluzę, którą na siebie ubrałam nim wyszłam z pokoju. Z racji tego, że dziś przesiaduję u nas Harry ubrałam długie spodnie od piżamy nie chcąc świecić przed nim tyłkiem czy nogami. Teraz właściwie byłam z tego zadowolona bo prawie bez żadnego wstydu mogłam iść korytarzem po to by zejść trochę ze schodów i skręcić w następny korytarz, na którym muzyka była jeszcze głośniejsza. Jest już po 22, masz zakaz przebywani tutaj.  Sama się proszę o kłopoty.
Wywołałam wielką sensację u chłopaków stojących na korytarzu i palących papierosy przy małym okienku.
- Uuu kogo my tu mamy. Przyszłaś nam pomóc rozładować napięcie? - rzucił jeden z nich zaciągając się papierosem, po ty by po chwili wypuścić biały obłoczek prosto w moją stronę. Ogarnęła mnie wielka ochota na zawrócenie, zamknięcie się w pokoju, wpakowanie sobie waty w uszy i udawanie, że wcale mnie tutaj nie było.
- Kto zajmuję pokój na końcu korytarza po lewej? - zapytałam ignorując wcześniejszą wypowiedź chłopaka.
- Chwila, chwila. Ty jesteś ta nowa. Widzę, że szybko się zadomowiłaś skoro już idziesz na schadzkę - tym razem inny bardziej zbudowany chłopak zabrał głos.
- Powiecie mi wreszcie kto jest na tyle głupi, żeby o tej godzinie puszczać tą denną muzykę? - zapytałam nie kontrolując gniewu. Byłam na prawdę wściekła i miałam już dość tych podchodów.
- Malik - odparli razem, spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Wracaj! Odwróciłam się w stronę schodów, ale potem zrezygnowałam i jednak ruszyłam wgłąb korytarza czując na siebie przeszywający wzrok chłopaków spod okna.
Nie wiedziałam czy zapukać, czy od razu wejść. Uważaj bo usłyszy. Fakt. Przy takim hałasie człowiek nawet swoich myśli nie słyszy, a co dopiero pukania.
Któryś raz z rzędu westchnęłam i po prostu nacisnęłam klamkę otwierając tym samym drzwi. To co tam zobaczyłam... Wow.
Brunet był odwrócony do mnie plecami i podciągał się na jakimś drążku przymocowanym do sufitu. Nogi miał skrzyżowane w kostkach, a dłonie mocno zaciśnięte wokoło rury. Bez problemu wykonywał następne podciągnięcia, mimo zmęczenia. Jego rozebrane do połowy ciało błyszczało od potu. Mięśnie na plecach jak i rękach pracowały równo, bez przerwy. 
- Nie ładnie się tak gapić - powiedział i mimo nadal grającej muzyki zrozumiałam jego słowa bez problemu. Zayn puścił się drążka sprawnie zeskakując na ziemię i ściszając wieżę tak, że słowa były ledwo słyszalne.
- Ja... Ja się nie gapiłam. Po prostu czekałam aż skończysz - odparłam i oblizałam spierzchnięte usta. Weszłam odważnie do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Właściwie to pomieszczenie wcale się nie różniło od tego, które zajmuję ja. Tak samo ustawione dwa łóżka, szafa, kraty w oknach. Wszystko tak samo.
- Ktoś pozwolił ci wejść? - Malik odkręcił butelkę wody i cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy zaczął pić.
- Sama sobie pozwoliłam - odparłam. Wiem, że źle robiłam odnosząc się do niego takim tonem ale serio byłam już zmęczona, i skurcze brzucha też wcale mi nie pomagały.
- Nie drocz się ze mną, nie dziś - jego ton głosu stał się poważny, a głos głębszy niż zazwyczaj. Dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Cóż nie droczyłabym się z tobą i by mnie tutaj nie było gdybyś z łaski swojej zastosował się do tego, że po dwudziestej drugiej obowiązuje cisza nocna - Stąpasz po cienkim lodzie, Ivy.
- Cóż twoja historia mnie wzruszyła, a teraz wyjdź. Jestem zajęty - nadal cały czas wpatrywał się w moje oczy mimo tego, że był 'zajęty'.
- Jaki ty jesteś... - nie udało mi się dokończyć przez niespodziewany uścisk w podbrzuszu przez co cicho jęknęłam i od razu położyłam dłoń na brzuchu. Jak ja tego nienawidzę. 
- Co ty robisz? - zapytał jakby sam nie wiedział co ma zrobić.
- A na co ci to wygląda? Obmacuję się - pewnie gdyby nie te cholerne wahania nastoju wcale bym się tak do niego nie odezwała.
- Masz okres - bardziej stwierdził niż zapytał. Wywróciłam oczami zdegustowana i z lekkim trudem wyprostowałam się i wypuściłam głośno i po woli powietrze.
- Brawo. Punkt za spostrzegawczość - zamknęłam na chwilę oczy i policzyłam do trzech. - Przepraszam. Nie panuję dziś nad sobą. Będę wdzięczna jeżeli zachowasz ciszę. Dziękuję.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że lepiej go od razu przeprosić niż potem mieć problemy. Dopiero co jedne się zakończyły, po co mi następne?
- Ivy - odezwał się gdy miałam już zamykać za sobą drzwi. - Połóż się na boku i włóż między nogi poduszkę. Mojej siostrze to pomagało. - Dodał ciszej i spuścił głowę jakby zawstydzony. Halo! To ja powinnam być tutaj zawstydzona, a nie on.
- Dziękuję - powtórzyłam jeszcze raz i zamknęłam drzwi przechodząc przez korytarz ze spuszczoną głową. Byłam na prawdę zdziwiona tym, że po pierwsze: od razu po moim wyjściu nie pogłośnił muzyki, a po drugie: że był dla mnie w miarę miły i nawet chciał mi pomóc.
Gdy wróciłam do pokoju Harry'ego już nie było, a Natasha szukała czegoś w szafie. A w około? Nadal błoga cisza
- Nie sądziłam, że uda ci się uciszyć Malika. Muszę zapłacić Harry'emu - powiedziała do mnie i znów zaczęła mnie ignorować. Wyśmienicie.
~*~
Co z tego, że Zayn ściszył muzykę, jak i tak nie mogę spać? Kręcę się na niewygodnym łóżku już od godziny, a sen nadal nie przychodzi. Wyciągnęłam poduszkę spomiędzy nóg i usiadłam na łóżku. Sposób jaki polecił mi mulat na zatrzymanie skurczy trochę działał, a trochę nie. 
Nie chcąc obudzić Natashy wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów. Gdy byłam przy zejściu do korytarza chłopaków miałam ogromną ochotę zakraść się do pokoju Zayn'a i po prostu go podziwiać. Zastanawiało mnie to jak on wygląda gdy śpi. Czy jego wyraz twarzy nadal jest taki obojętny, nieodgadniony czy może uśmiecha się lekko. 
- Jesteś idiotką - powiedziałam sama do siebie i znów zaczęłam schodzić po schodach kierując się w stronę kuchni.
Zimne płytki przyjaźnie chłodziły moje stopy odziane w wełniane skarpetki z pomponikami po bokach. Uwielbiałam je. Przeszłam przez stołówkę starając się nie wejść w żaden ze stolików czy ławek i popchnęłam drzwi od kuchni. 
Krzyknęłam przerażona na widok stojącej przy oknie postaci. Światło było zgaszone, dlatego nie widziałam kto odwiedził kuchnię o tak później porze. A co jeżeli to James? Zatrzęsłam się ze strachu na tą myśl. Teraz to już nikt mnie nie uratuję. 
- Możesz się nie drzeć z łaski swojej? - zabrzmiał gruby, męski głos, a ja odetchnęłam z ulgi. Przynajmniej byłam częściowo bezpieczna. 
- Wystraszyłeś mnie, okej? - odpowiedziałam i weszłam do pomieszczenia szukając włącznika od światła.
- Nie włączaj - ostrzegł mnie z cichym warknięciem. Jak oparzona odsunęłam dłoń od ściany i przełknęłam zdenerwowana ślinę. - Grzeczna dziewczynka - pochwalił mnie i usiadł na krześle stojącym pod oknem.
Nic nie odpowiedziałam na jego 'pochwałę' tylko podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej zimną butelkę wody usadawiając się na blacie. Zaczęłam się siłować z butelką starając się ją otworzyć. Nim się spostrzegłam ktoś wyciągnął mi plastik z rąk i bez większego trudu odkręcił zakrętkę podając mi butelkę z powrotem. 
- Dziękuję - burknęłam i pociągnęłam jednego łyka z butelki czując jak moje ciało drży po wpływem mroźnego napoju i spojrzenia Malika. 
- Czemu nie śpisz? - zapytał cały czas stojąc między moimi nogami. Bez trudu widziałam jego błyszczące oczy i odkrytą klatkę piersiową. 
- Nie mogę. Brzuch mnie boli - odparłam lekko speszona jego obecnością. Spuściłam wzrok na trzymaną przeze mnie butelkę. 
- Już nie jesteś taka odważna, co? - pochylił się nade mną i dmuchnął ciepłym powietrzem na moją odsłoniętą szyję. Był z siebie dumny. 
- Przecież cię przeprosiłam - odpowiedziałam lekko drżącym głosem. Chciałam aby się odsunął ale nie mogłam się zdobyć na odwagę aby mu to powiedzieć. 
- Chcesz żebym się odsunął? - zapytał cicho i znów dmuchnął na moją szyję ale tym razem był na tyle blisko, że jego wargi musnęły moją rozgrzaną skórę. 
- Nie - odpowiedziałam od razu dając sobie mentalnego kopniaka. Oczywiście, że chcę abyś się ode mnie odsunął! Czy ty tego nie widzisz?! 
- Hmm ciekawe - mrugnął i spojrzał mi w oczy. Tak bardzo chciałam odwrócić od niego wzrok ale nie mogłam tego zrobić. Za bardzo podobał mi sposób w jaki on na mnie patrzył.
- Co jest takie ciekawe? - zapytał jakiś głos za nami. Światło zapalone przez nieproszonego gościa poraziło moje oczy zmuszając mnie do zasłonięcia je ręką. Zamrugałam kilka krotnie i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na stojącego między moimi nogami Zayn'a. Jego dolna warga była pęknięta, a na prawym policzku widniało zadrapanie. 
- Co ci... - nie zdążyłam zadać pytania do końca ponieważ Malik odsunął się ode mnie zdenerwowany i rzucił wściekłe spojrzenie na Conora, który przeszkodziła nam w... Właśnie w czym on nam przeszkodził?
- Nie powinnaś się z nim zadawać. Tak samo jak z Harrym i Natashą - powiedział do mnie chłopak, gdy zostaliśmy sami, a ja wywróciłam oczami i zeskoczyłam z blatu.
- Dobranoc Conor - pożegnałam chłopaka kierując się na piętro z odkręconą butelką wody w ręce. Gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że może Zayn na mnie czeka schowany w jakimś ciemnym koncie, niestety. Nic takiego się nie wydarzyło.
~*~
Siedziałam sama w kącie rozgrzebując swoje śniadanie. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie. Czułam, że wszyscy się na mnie patrzą nawet jeżeli nie było to prawdą. Podniosłam na chwilę głowę od razu tego żałując. W moją stronę szedł Zayn trzymając swoją tacę ze śniadaniem w jednej ręce. Przełknęłam zdenerwowana ślinę. Jaki on seksowny... Chwila co?! 
Kątem oka dostrzegłam ruch i od razu odwróciłam w tamtą stronę głowę. W stronę mojego stolika zmierzał Conor mocno zaciskając dłonie na tacy. Tylko nie to. Jęknęłam i znów zainteresowałam się swoim śniadaniem, wyglądającym jak wymiociny ogra. 
- Chciałeś coś? - ostry i chłodny ton Zayn'a zmusił mnie do podniesienia głowy znad talerza. Tuż obok mnie stał Conor, a na przeciwko niego Zayn. To nie mogło się dobrze skończyć.
- Przyszedłem się przywitać - odpowiedział mu po czym spojrzał w dół, napotykając mój wzrok. - Cześć Ivy. Chcesz się do nas przysiąść? - tak bardzo chciałam odpowiedzieć 'tak', ale wiedziałam, że rozzłoszczę tym samym bruneta, stojącego niedaleko mnie.
- Cześć Conor. Dziękuję za propozycję ale... Nie mam dziś ochoty na żadne towarzystwo - uśmiechnęłam się lekko do niego, modląc się w duchu aby nie przyszedł mu do głowy pomysł posiedzenia ze mną. 
- Okej. Jak chcesz - odparł lekko obrażony i rzuciwszy ostatnie wściekłe spojrzenie Zayn'owi odszedł do swoich znajomych.
- Nie zajęłam twojego twojego stolika - powiedziałam cicho, gdy Malik się do mnie przysiadł. Specjalnie wybrałam to miejsce, bo znajdowało się jak najdalej od stolika, przy którym zwykł siadać. Było po drugiej stronie sali. W samym koncie. Dalej nie szło usiąść. 
- Wiem - odparł i otworzył swoją puszkę coli wcale nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami rzucanymi w naszą stronę. 
- To dlaczego tutaj usiadłeś? - nie miałam zamiaru odpuścić, ale również nie chciałam go rozzłościć jeszcze bardziej niż do tej chwili.
- Bo chciałem? - odpowiedział pytaniem na pytanie i zajął się jedzeniem swojego śniadania.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - skarciłam go i pod naciskiem jego oczu spuściłam znów wzrok wpatrując się w moje nieruszone śniadanie. 
- Jakaś ty mądra. Och nie! Czuję się przy tobie taki głupi - parsknął i oblizał swoje wargi doprowadzając mnie do lekkiego szaleństwa. 
- Nabijaj się dalej. Proszę bardzo - odpowiedziałam. - Po co tutaj usiadłeś? - Zadałam pytanie, którego odpowiedź ciekawiła mnie najbardziej.
- Po to by ani Conor, Harry czy Natasha z tobą nie usiedli - odparł najprościej w świecie nie produkując się nawet na tym aby wyjaśnić mi dlaczego akurat ta trójka nie może ze mną siedzieć.
- A nie mogą oni ze mną usiąść ponieważ... - Zayn westchnął cicho i zaszczycił mnie swoim wściekłym spojrzeniem.
- Nie będziesz się z nimi zadawać - odpowiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Tak po prostu. 
- Chyba sobie żartujesz! - podniosłam głos zdenerwowana. - Kim ty niby jesteś aby mówić mi z kim mogę się zadawać, co? - wstałam z krzesła i mierzyłam się wzrokiem z Zayn'em. 
- Po pierwsze: uspokój się. Po drugie: usiądź.
- Nie. Nikt nie będzie mi mówił, z kim mogę się zadawać, a z kim nie. Gówno o mnie wiecie więc z łaski swojej nie wpieprzajcie się tam gdzie was nie chcąc - powiedziałam głośno i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nie zjadłaś śniadania! - krzyknął za mną, a ja zignorowałam go i po prostu wyszłam ze stołówki. 
- Jakby cię to kurwa obchodziło - mruknęłam pod nosem i zaczęłam wbiegać po schodach. 
~*~
Starałam się zignorować spojrzenie Zayn'a jak i innych osób podczas drogi na prace społeczne, które dziś miały odbyć się za ośrodkiem- w starym ogrodzie. 
Sam jego widok nie był zachęcający dlatego wolałam nawet nie myśleć o tym jak on wygląda z bliska.
Wiedziałam, że znów pracujemy w parach, a mi przypadło to nieszczęście być w parze z nim. Nie zrozumcie mnie źle. Chce spędzać z nim czas ponieważ sądzę, że Zayn jest osobą, która może mi wiele pokazać aczkolwiek muszę przyznać, że trochę się go boję.
Nie znam go dobrze i rozmawiałam z nim zaledwie kilka razy ale wiem, że te rozmowy nie były obojętne ani dla mnie ani dla niego. Czy to oznacza, że zaczynam coś do niego czuć? Och oczywiście, że nie. Wydaję mi się, że jestem co najwyżej w stanie go polubić i nic więcej. Przecież w moim sercu zamieszkał już ktoś inny.
- Dobra łapcie za grabie. Jedna osoba grabi, a druga zbiera i wkłada do worka - westchnęłam i stanęłam przy jednym z drzew. 
- Oczekujesz na jakieś specjalne zaproszenie, księżniczko? - Zayn spojrzał na mnie wyzywająco, a ja wciągnęłam głośno powietrze i niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę zagryzając dolną wargę. 
- Co wolisz robić? - zapytałam nie wiedząc czy zacząć zagrabiać liście, czy czekać aż on to łaskawie zacznie robić. 
- To co zamierzałbym teraz robić wykracza daleko poza nasze obowiązki - powiedział bez żadnego skrępowania. 
Poczułam jak po mojej szyi wspina się ciepło aby po kilku sekundach przyozdobić moje zmarznięte policzki dorodnym rumieńcem. 
- Nie wiem o czym myślisz, ale mi chodziło o oglądanie telewizji - uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmieszkiem, który pewnie zwalał z nóg tysiące dziewczyn przez co zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
- Nie to nie - zignorowałam jego cwaniackie wypowiedzi i chwyciłam za grabie po czym zaczęłam zagrabiać wszystkie zeschnięte liście. 
- Robisz, to pierwszy raz prawda? - zapytał i oparł się o drzewo zaplatając ręce na klatce piersiowej. Że mu nie było zimno. Miał na sobie ciemne dżinsy, czarne trampki i tego samego koloru koszulkę z długim rękawem, podczas gdy ja byłam opatulona w sweter oraz bezrękawnik.    
- Nie - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok od jego jakże pięknego ciała nie chcąc znów usłyszeć jakiejś zgryźliwej uwagi. 
- Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? 
- Dlaczego mam wrażenie, że jesteś głupi? - zapytałam zbyt ostro zwracając tym samym uwagę kilku dziewczyn grabiących obok nas. 
- Znów jesteś dla mnie niemiła. Wiesz, że możesz tego pożałować - Zayn zrobił kilka kroków w moją stronę. 
- Możesz dać mi spokój? Chce to skończyć i wrócić do pokoju - wyszeptałam bojąc się podnieść ton głosu. On serio mnie przerażał.
- Malik! - Zayn odsunął się ode mnie i odwrócił w stronę mężczyzny, który wykrzyczał jego nazwisko. - Zaprowadź naszą księżniczkę do jej pokoju. Ma gości - powiedział spokojniej. Zayn zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się półgębkiem. 
Odłożyłam grabie na zimie trzęsącymi się dłońmi i ruszyłam razem z Malikiem w stronę budynku, z którego przed chwilą wyszliśmy. Gdy mijałam Natashę i Harry'ego brunet poruszał brwiami, a brunetka zaczęła się śmiać, zapewne z mojej miny. 
- Sama trafię - powiedziałam gdy Zayn zaczął wspinać się po schodach prowadzących na górę. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
- Wiem - odpowiedział na co wywróciłam oczami i dalej uparcie szłam przed siebie chcąc już dowiedzieć się kto mnie odwiedził. Przecież jestem tutaj tylko kilka dni. 
 - Już możesz wracać - znów się odezwałam gdy tym razem staliśmy pod drzwiami od mojego pokoju.
- Poczekam na ciebie - odparł po czym otworzył mi drzwi. 
- No tego to się po tobie nie spodziewałam! - przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam spanikowana na Zayn'a. No to po mnie. 
---------------------------------------------
Hej. Na samym początku chciałabym życzyć wam szalonego Sylwestra, i szczęśliwego Nowego Roku! Abyście spełniły swoje marzenia i zrobiły wszystko co macie w planach :)
Rozdział dodaję wcześniej ponieważ chciałam zrobić wam małą niespodziankę (chcę się wkupić). Wydaję mi się, że rozdział jest długi więc chyba nie zwaliłam. Zrobiłam zwiastun, który dodałam na stronę.  ZWIASTUN wpadnijcie, obejrzyjcie i zostawcie po saobie jakś znaczek :D Tylko uwaga tam miało być napisane KŁAMSTWO, a ja napisałam bez W. :( Ups? 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i liczę na następne :P
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły. 
Kamila♥

sobota, 28 grudnia 2013

Chapter 7

 ***Ivy***
Szłam przez cichy korytarz ze spuszczoną głową modląc się aby nie zwymiotować od tego duszącego zapachu.
Gdy w klasie prawie zemdlałam i ozdobiłam tablicę, swoim dzisiejszym pożywieniem, nauczycielka wysłała mnie do pielęgniarki, a ta natomiast odesłała mnie do pokoju i kazała wrócić wieczorem na zmierzenie temperatury. Mówiłam, że nic mi nie jest i zaraz mi przejedzie ale do tej dziwnej kobiety nic nie dociera.
Z jednej strony cieszyłam, się że nie muszę przesiadywać w klasie osamotniona w ławce, wystawiona na kpiny lub dziwne komentarze rzucane w moją stronę aczkolwiek zdawałam sobie sprawę, że teraz będą się śmiać z tego jak wątłego zdrowia jestem. A jeszcze gdyby dowiedzieli się dlaczego jestem zielonkawa na twarzy to dopiero by mnie zniszczyli samymi spojrzeniami.
Nacisnęłam zimną klamkę, która ustąpiła z cichym zgrzytem po czym popchnęłam drewnianą powłokę doznając szoku. Wszystkie moje rzeczy, które znajdowały się w szafie na jednej z półek leżały porozrzucane po całym pokoju. Moja kosmetyczka została pozbawiona całej zawartości, a unoszący się zapach wanilii sygnalizował, że mój szampon właśnie coś przyozdobił o piękną plamę. 
Sam bałagan nie był aż taki zły. Najgorsze w tym wszystkim było to, że na samym środku pokoju w całym tym burdelu klęczała Natasha. Jej głowa zwisała luźno na dół, a włosy skutecznie zasłaniały twarz. Gdybym jej nie poznała choć trochę od razu stwierdziłabym, że płacze ale przecież to Natasha. Ona nigdy nie okazuję słabości.
- Natasha? - zapytałam cicho stojąc cały czas w wejściu. Bałam się wejść do środka ponieważ nie miałam bladego pojęcia czego mogę się spodziewać w tej chwili po brunetce.
Głowa dziewczyny uniosła się do góry. Natasha zmierzyła mnie wzrokiem. Jej oczy były przekrwione co zdradziło ją, że jednak płakała.
- Czego ty tutaj jeszcze chcesz? - ona nigdy nie zwracała się do mnie z szacunkiem ale to jak brzmiał jej głos w tej chwili było jeszcze gorsze niż jej wyzwiska kierowane w moją stronę.
- Ja... Zwolnili mnie dzisiaj z lekcji i kazano...
- Jaka ty jesteś głupia! - krzyknęła po czym zerwała się na równe nogi stając blisko mnie. Mój oddech przyspieszył tak samo jak bicie serca.
- Nie krzycz na mnie - wyszeptałam i spuściłam głowę. Nie chciałam jej się sprzeciwiać co to to nie. Chcę jeszcze trochę pożyć ale wiedziałam, że nie mogę cały czas zgrywać wielkiej ofiary.
- Mam na ciebie nie krzyczeć?! - Natasha zaczęła się śmiać. Odeszła ode mnie na kilka kroków dzięki czemu ja mogłam wejść do pokoju i zamknąć za sobą drzwi. - Taka niewinna, prawda? Kto by pomyślał, że możesz okazać się aż taką suką.
- Co ci zrobiłam tym razem? - zapytałam i obserwowałam jak postawa dziewczyny zmienia się diametralnie. Przed chwilą stała wyprostowana, dumna, a w tej chwili była przygarbiona, pokonana.
- Dzięki tobie mnie wywalili. Dzięki twojej kurwa zjebanej niewinności zostałam wyjebana! - chwila co? Wyrzucili ją? Przeze mnie?
- Ale przecież ja nic...
- Nic nie zrobiłaś?! No oczywiście! Wy kurwa nigdy nic nie robicie! - myślałam, że ona mnie uderzy ale tylko mnie wyminęła wychodząc z pokoju i trzaskając za sobą drzwiami.
Westchnęłam i rozejrzałam się po zdemolowanym pomieszczeniu. Wywalili ją! Będziesz miała spokój! Chyba powinnam się cieszyć z tego powodu, a niestety tak nie jest. Wiem, że jestem niewinna. Wiem, że nic nie zrobiłam ale mimo wszystko czuję się winna co jest całkiem bez sensu. Co ty możesz? Jesteś tylko 'księżniczką'.
~*~
Stałam przed gabinetem pana Mellarka i jeszcze raz rozliczałam wszystkie za i przeciw swojej decyzji. Cóż nadal nie znalazłam żadnych pozytywnych szczegółów mojej decyzji. Skazujesz się na śmierć kretynko. Chciałam zawrócić zamknąć się w pokoju i zapomnieć o tym całym pomyśle ale niestety drzwi od gabinetu otworzyły się, a w nich pojawił się pan David z dziwnym uśmieszkiem na ustach. 
- O Ivy. Miło cię widzieć. Proszę wejdź - otworzył szerzej drzwi robiąc mi miejsce. Weszłam do środka niepewnym krokiem rozglądając się po dość przestronnym pomieszczeniu. 
Ściany były pomalowane na jasny kolor zieleni, a na dole tuż przy podłodze biegł ciemny pasek kontrastując z jasnym kolorem ściany. Podłoga była wykonana z ciemnych paneli, a na środku leżał okrągły, puchaty dywan, na którym stało biurko wraz z dwoma krzesłami.
- Dzień dobry. Nie przeszkadzam panu? - przywitałam się po czym od razu zadałam pytanie, które prawdopodobnie miało mnie uratować z opresji.
- Oczywiście, że nie Ivy. Moje sprawy mogą poczekać. Proszę usiądź - mężczyzna wskazał na jedno  krzeseł, a sam zajął drugie. Usiadłam na przeciwko niego i zaczęłam wyginać swoje palce. - Proszę powiedz mi co cię do mnie sprowadza. 
- Ja chciałam... Znaczy się... Słyszałam, że... Słyszałam, że Natasha została wyrzucona - podniosłam lekko głowę do góry sprawdzając tym samym reakcję mężczyzny. 
- Tak to prawda. Natasha została wydalona i jeszcze dziś ma zostać przewieziona do Hempshire - lekki dreszcz przebiegł przez moje ciało gdy usłyszałam nazwę ośrodka do którego ma trafić dziewczyna. Sama nazwa nie była zachęcająca.
- A czy... No wie pan... Czy nie można by było jeszcze rozważyć tej decyzji? Chodzi mi o to, że Natasha jest jedyną osobą, która mnie tutaj toleruję i jest dla mnie miła i nie chciałabym aby stąd zniknęła - brawo Ivy, na prawdę brawo. Kłam dalej to też cię wywalą. 
- Ivy wiem, że jest ci trudno w nowym miejscu i to jeszcze takim jak to, ale nie możemy tolerować takiego zachowania jakim ukazała nam się Natasha. 
- Ja wiem tylko... Nie można by było jej na razie tylko postraszyć? Wie pan tak żeby wiedziała, że nie będzie traktowana inaczej - mogę sobie tylko wyobrazić jak żałośnie wyglądałam w tej chwili. Błagałam całkiem mi obcego człowieka o to aby dziewczyna, które uwielbia mnie ośmieszać została w ośrodku. Zwariowałaś
- Porozmawiam z dyrekcją ale niczego ci nie obiecuję. A teraz idź do pokoju podobno źle się dziś czujesz - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i pokiwałam głową wstając z krzesła.  
Nim zamknęłam za sobą drzwi spojrzałam w stronę pana Davida.
- Dziękuję panu - powiedziałam nieśmiało i najciszej jak potrafiłam zamknęłam za sobą drzwi. Schodziłam na dół z lekką satysfakcją ale i obawą. Co będzie dalej?
~*~
Nie mam pojęcia gdzie podziała się Natasha. Gdy wróciłam do pokoju w celu posprzątania po niej, nie było jej w pobliżu. Albo poszła na ostatnie swoje lekcje w tym miejscu albo poszła spotkać się z Harry. Tak, to jasne, że druga wersja jest tą prawdziwą. 
Pozbierałam już wszystkie rzeczy i poukładałam je w szafie. Nawet rzeczy Natashy poskładałam i poukładałam, tak, że została jeszcze jedna wolna półka ale nie odważyłam się jej zająć. 
Gdy wszystko było posprzątane, a plamy od moich kosmetyków starte na tyle ile można było to zrobić poczułam, że potrzebuję cukru. Dużo cukru. Nie wiele myśląc wyszłam z pokoju i ruszyłam schodami w dół kierując się do stołówki. Całą drogę modliłam się aby nikogo tam nie było i gdy wreszcie dotarłam do swojego celu szczęście się do mnie uśmiechnęło. Stołówka jak i kuchnia świeciły pustakami co było dla mnie szansą.
Przeszłam przez pomieszczenie zastawione stolikami i krzesłami aby po chwili popchnąć drzwi, które chroniły dojście do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia owiał mnie okropny zapach, zupy, która właśnie się gotowała na słabym ogniu. 
Podeszłam do szafki, w której miałam nadzieję znaleźć choć trochę czekolady lub czegoś podobnego. Niestety mój wzrost nie był mi pomocy przez co musiałam wspiąć się na blat.
Gdy miałam już schodzić usłyszałam za sobą otwieranie drzwi i cichy gwizd. Zeskoczyłam szybko z blatu i odwróciłam się przerażona w stronę chłopaka, który przyłapał mnie na myszkowaniu po szafkach.
- Nie sądziłem, że pomoc w kuchni może być aż tak ekscytująca - mrugnął i zrobił kilka kroków w moją stronę przez co ja chciałam się cofnąć ale brzeg blatu zaczął wżynać mi się w plecy.
- Ja... Ja już sobie pójdę - wyszeptałam przestraszona i gdy już miałam odchodzić nieznajomy popchnął mnie na szafki przez co jęknęłam żałośnie.
- Nie tak szybko kwiatuszku - wyszeptał mi do ucha. - A więc to ty jesteś tą panną, która podskoczyła Natashy i Harry'emu, hmm? - zaczął zaplatać sobie na palec jeden kosmyk moich włosów.
- Ja nikomu nie... - zaczęłam ale jego cichy śmiech przerwał moją wypowiedź. 
- Jesteś taka niewinna... Ach co to się dzieje z tą młodzieżą, że nawet taka mała dziewczynka jak ty wylądowała w takim przerażającym i niebezpiecznym miejscu jak to.
- Odsuń się od niej James - skądś znałam ten głos ale nie mogłam zidentyfikować do kogo on należy. Nie dość, że ten cały James zasłaniał mi widok to jeszcze strach krążący w moich żyłach wcale mi nie pomagał.
- Dlaczego ty zawsze jesteś tam gdzie nikt cię nie chce, co? - chłopak odsunął się ode mnie z westchnieniem i odwrócił się w stronę osoby, która przeszkodziła mu w straszeniu mnie. 
Podniosłam głowę i napotkałam jego obojętny wzrok. O Boże. 
- Wydaję mi się, że ona ma inne zdanie niż ty - Zayn najwyraźniej był znudzony tą całą wymianą zdań. - Chodź tu Ivy. - Mrugnął do mnie cały czas patrząc na Jamesa.
Trochę czasu zajęło mi zmuszenie swoich nóg do ruchu, ale gdy przechodziłam obok chłopaka miałam nieodparte wrażenie, że ma on ochotę chwycić mnie za rękę i wciągnąć do jakiegoś ciemnego i przerażającego miejsca. 
- Jeszcze dokończymy tą rozmowę Ivy - powiedział James gdy stałam już w miarę bezpiecznie obok Zayn'a. Brunet ni z tego ni z owego podskoczył do Jamesa i przycisnął go do mebli tak jak ja byłam przed chwilą.
- Nie. Nie dokończycie tej rozmowy, a jeżeli dowiem się, że byłeś w jej pobliżu to MY dokończymy tą rozmowę - Malik puścił zdezorientowanego chłopaka i gdy wychodził z kuchni chwycił mnie za rękę ciągnąc w swoją stronę. Chcąc nie chcąc musiałam iść za nim.
~*~
Zayn zaprowadził mnie schodami na jakiś strych, który wcale nie wyglądał przyjaźnie. A wręcz przeciwnie. Przerażał mnie ilością pajęczyn oraz ograniczoną ilością światła. 
- Będziesz tam tak stać? - nim się zorientowałam Zayn był już po drugiej stronie pomieszczenia usadawiając się wygodnie w jakimś starym fotelu. Tylko ja tu stałam jak jakaś sierota.
- Nie wiedziałam, że jest tutaj jakiś strych. Można tutaj wchodzić? - nie kontrolowałam swojego bezsensownego słowo-toku. 
- Skoro nie wiedziałaś, że on tutaj jest to jak sądzisz Eisensteinie, można tutaj wchodzi czy nie? - zawstydzona jego rozbawionym tonem spuściłam głowę na dół i podeszłam do niego, siadając na brudnej podłodze.
- Dziękuję - powiedziałam cicho podnosząc głowę i wpatrując się w średniej wielkości okno. Nic oprócz drzew i lekkich przesmyków słońca nie było przez nie widać ale miło było patrzeć na coś na zewnątrz bez krat w oknach. - Za to w kuchni.
- Wiem za co mi dziękujesz - uciął krótko również wpatrując się w okno. - Może chcesz... No wiesz chcesz... Chcesz usiąść w fotelu? Jest o wiele wygodniejszy niż podłoga. - Czy mi się wydaję czy twardy i nieosiągalny Zayn Malik się rumieni? Cuda. 
- Nie dziękuję. Lubię siedzieć na podłodze - odpowiedziałam i mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko nie patrząc na niego.  
- Słyszałem, że pozbyłaś się lokatorki z pokoju - dlaczego nie zdziwiło mnie to, że on wie? Pewnie każda osoba w tym zasranym ośrodku wie, że przenoszą Natashę, i że to podobno moja wina. 
- Nie przypominaj mi. Jak Harry mnie dorwie to nie wiem co mi zrobi - mruknęłam i któryś raz tego dnia zaczęłam wyginać swoje palce.
- Harry? Proszę cię nie masz większych zmartwień niż ten cały Harry?
- Łatwo ci mówić: 'Panie Mam Mięśnie Nie Podchodź Bo Dostaniesz'. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam jak się bronić.
- Dlaczego niby Harry miałby ci coś zrobić? - brunet całkiem zignorował moją lekko zgryźliwą uwagę na temat jego, a mojej postury.
- Jak to dlaczego? Przeze mnie wywalili jego dziewczynę, to oczywiste, że... - nie dane było mi skończyć ponieważ Zayn zaczął się śmiać Tak szczerze. I chyba pierwszy raz nie całkowicie ze mnie.
- Dziewczynę? Ale ty jesteś głupia Ivy. Jeżeli dziewczynę, z którą się sypia nazywa się 'swoją dziewczyną' to ten kretyn chodzi z połową ośrodka.
- Co? - wykrztusiłam zdziwiona. Myślałam, że Harry i Natasha to coś poważnego. Myślałam, że są razem.
- Ogłuchłaś czy coś? Harry pieprzy wszystko co się rusza - brunet tak jakby zdał sobie sprawę z tego, z kim rozmawia dlatego przestał się uśmiechać i znów przybrał ten chłodny ton głosu.
Spojrzał na mnie jakby ze smutkiem po czym wstał i bez słowa wyszedł zostawiając mnie samą w tym przerażającym miejscu.
~*~
Wszyscy patrzyli jak wściekła Natasha wynosi swoje torby z pokoju i podaję je smutnemu Harry'emu. Nikt nie odezwał się ani słowem ale wszyscy byli pewnie, że to moja wina. Szkoda, że prawda jest całkiem inna.
Od zniknięcia Natashy minęła godzina, a ja cały czas siedzę przed otwartą szafą i zastanawiam się czy mogę zająć pozostałe półki czy nie. Czuję jakby ona na mnie patrzyła i to strasznie mnie dekoncentruję. 
Pukanie rozniosło się po pokoju, a ja powiedziałam ciche 'proszę' i wstałam z ziemnej podłogi aby przywitać swojego gościa.
- Dobry wieczór Ivy - do pokoju wszedł pan David uśmiechając się do mnie ciepło. Starałam się odpowiedzieć tym samym ale czułam się zawiedziona. Szczerze myślałam, że jednak dzięki niemu Natasha zostanie tutaj.
- Dobry wieczór - odpowiedziałam cicho i splotłam ręce przed sobą w geście zdenerwowania jak i bezradności.
- Przyprowadziłem ci twoją współlokatorkę - powiedział po czym odsunął się robiąc miejsce dziewczynie. Nowa? Szybko. Gdy tylko dana 'nowa' weszłam do pokoju na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Niemożliwe.
--------------------------------------------------------
Hej. A więc prezentuję wam pierwszy rozdział w moim wykonaniu. Denerwuję się jak cholera bo nie wiem czy wam się spodoba czy nie. Mam nadzieję, że jednak mnie zaakceptujecie i będziesz pisać w komentarzach szczere opinie na temat rozdziałów, które będę wam serwować. Nadal poszukuję dziewczyny, która chciałaby pisać z perspektywy Natashy oraz myślę nad założeniem na Twitterze kont bohaterom. A więc jeżeli jesteście do czegoś chętne to proszę piszcie na: kamila-maciejewska123@wp.pl bądź na @until_breathing. Postaram się również zrobić zwiastun do bloga aczkolwiek nie wiem czy mi się uda.
Liczę na komentarze i przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły! Do zobaczenia! :)
Kamila ♥

piątek, 27 grudnia 2013

Ja?

Cześć, cześć i czołem! Zgłaszam się jako nowa autorka tego emejzing bloga. Chciałabym was serdecznie przywitać i mam nadzieję, że nie zjedziecie mnie od razu pod tą notką :) Poczekajcie trochę i dajcie mi się nacieszyć :D Sprawa jest taka, że zaczynam łowy na dziewczynę, która chciałaby pisać rozdziały z perspektywy Natashy. Jeśli jesteś chętna to dawaj pisz na: kamila-maciejewska123@wp.pl lub na @until_breathing
Czekam na was z niecierpliwością i do zobaczenia, za niedługo! :P

środa, 18 grudnia 2013

Zawieszenie

Przepraszamy was bardzo, ale nasz blog zostaje oficjalnie zawieszony do odwołania. Niestety nie mamy czasu pisać, więc porzuciłyśmy razem z Karlajn blogowanie, na rzecz szkoły. Mam nadzieję, że nie będziecie się na was gniewać. Jeśli ktoś byłby chętny to z chęcią oddałybyśmy naszego bloga w dobre ręce, bo nie wiemy czy kiedykolwiek uda nam się tutaj wrócić. Jeśli ktoś byłby chętny dokończyć tą historię możecie napisać do mnie na pocztę katy227@wp.pl albo na moje gg 10678065.
Dziękuję jeszcze wszystkim ty którzy czytali i komentowali <3 
Pozdrawiam 
Katy_BooBear

niedziela, 8 września 2013

Chapter 6

*** Natasha ***

      Rozejrzałam się szukając wzrokiem naszej księżniczki, lecz nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Jakoś mnie to nie ruszyło. Weszłam w głąb sali w której za chwilę miały odbyć się lekcje. Stanęłam obok okna, obserwując jak strużki wody spływają po szybie. Na dworze strasznie padał deszcz, lubiłam taką pogodę - jak nie musiałam biegać w tym błocie. Przypomniała mi się sytuacja w łazience. Nie było mi ani trochę szkoda tej małej suki. Zasłużyła sobie na to. Mogła mnie zapytać jak się ma ubrać na te cholerne lekcje, nie wiem czy bym jej powiedziała, no ale mogła chociaż spróbować. A tak ucierpiała cała grupa. Pan Fortman nigdy nie był miły, nigdy nawet nie próbował. Odkąd tu jestem, zawsze nas gnoił jak psy. Jak pierwszy raz się spóźniłam na zajęcia, też inaczej byłam ubrana. Ale ja to co innego. Poradziłam sobie z nim i nie dostałam żadnej głupiej kary. Ja jestem sprytna w porównaniu do tej małej dziwki. Do tego będzie musiała pracować z naszym kolegą Malikiem. Nasze gołąbeczki oni coś kombinują. Nie wiem jeszcze co, ale mam zamiar się dowiedzieć i wykorzystać to przeciw niej.
Podwinęłam rękawy swojego cienkiego sweterka, bo było mi już trochę ciepło. Miałam na sobie czarne legginsy, białą bokserkę i na to narzucony szary, cienki sweterek. Na moich nadgarstkach znajdowały się jeszcze bandaże, po ostatnim razie gdy w ręce trzymałam żyletkę.
Założyłam jeden kosmyk włosów za ucho, gdy nagle poczułam czyjeś silne ręce oplatające moją talię.
- Witaj piękna - powiedział po czym zaczął całować moją szyję, odchyliłam głowę dając mu lepszy dostęp do niej.
- Gdzie byłeś? - zapytałam.
- W twoim pokoju, ale ciebie już tam nie było - zaczął - była za to twoja mała koleżaneczka - powiedział na co odsunęłam się od niego, chłopak zdezorientowany spojrzał na mnie.
- Gadałeś z nią? - zapytałam.
- Tak, a co? - odpowiedział mi, chowając dłonie do kieszeni jeansów.
Jak zwykle wyglądał seksownie. Koszula odpięta do połowy ukazująca jego tatuaże, za którymi tak szaleję, spodnie ciasno opinające jego nogi, a na głowie miał zawiązaną bandanę, co czyniło go jeszcze bardziej seksownym o ile jeszcze to było możliwe.
- O czym gadaliście? - zapytałam, może Ivy powiedziała coś Harremu o naszym małym incydencie w toalecie, naprawdę mam to gdzieś, ale wolę jednak wiedzieć.
- Kurde Nat, o niczym ważnym. Co cie to tak interesuje? - zapytał z politowaniem.
- Tak szczerze to mam to w dupie. – warknęłam wymijając go - Nie chcesz, nie mów. Nie mój popieprzony interes. - podeszłam do drzwi w celu wyjścia z sali lekcyjnej. Chciałam iść do pokoju trochę się rozluźnić i zapomnieć o Ivy i wszystkim dookoła. Miałam trochę towaru, więc byłam szczęśliwa, jednak nie dane było mi wyjść, bo wpadłam na kogoś. Tym „ktosiem” okazała się dziewczyna, której z całego serca nienawidzę i chłopak, którego jak bym mogła to bym zabiła. Ivy i Coner. Coner i Ivy.
- Uważajcie jak chodzicie. - wysyczałam.
- Przepraszam. - powiedziała zmieszana dziewczyna, na co tylko spojrzałam na nią żałośnie.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał Coner.
- A co cię to obchodzi frajerze, chyba nie muszę ci się z wszystkiego tłumaczyć? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Są lekcje - zauważył.
- Jej spostrzegawczy jesteś. - odgryzłam mu się - A teraz odsuńcie się, chce przejść.
Jak powiedziałam tak zrobili, a ja skierowałam się w stronę schodów, lecz znów nie dane mi było dojść do celu gdyż usłyszałam głos swojego opiekuna.
- Natasha - odwróciłam się na pięcie.
- Czego? - warknęłam.
- Hej, hej. Spokojniej. - powiedział.
- Sorry - odpowiedziałam.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał, widząc, że szłam w odwrotnym kierunku do drzwi Sali zajęć.
- Musiałam do toalety. - skłamałam.
- To zaraz pójdziesz - zaczął - a teraz wejdź do klasy. - wskazał na drzwi.
Westchnęłam idąc znów w kierunku z którego przybyłam. Weszłam do sali słysząc śmiech Harry’ego, na co miałam ochotę go uderzyć, a później dźwięk zamykanych drzwi. Skierowałam się do swojego stałego miejsca na końcu sali, ale coś mi nie pasowało bo było zajęte przez NIĄ.
- Wypad. – powiedziałam, dając jedną rękę na biodro, stojąc nad nią i dokładnie obserwując co będzie robić.
- Przepraszam. – pisnęła cicho i szybko zabrała swoją ohydną torbę z mojej ławki.
Żałosne. Wywróciłam oczami, gdy po raz setny na podłogę spadł jej o ołówek, gdy zbierała się z mojego miejsca.
- Natasha, nie mamy całego dnia. – usłyszałam donośny głos naszego nauczyciela od angielskiego.
- No właśnie księżniczko. Nie mamy. – warknęłam, dalej stojąc nad zbierającą się Ivy.
- Natasha, usiądź gdzie indziej. – rzekł spokojnie pan Campbell.
- Nie, to moje miejsce. – podniosłam niekontrolowanie głos.
- Natychmiast siadasz w pierwszym rzędzie! – zarządził, surowo na mnie patrząc. Szarpnęłam moją torbą z ławki, uderzając lekko dziewczynę. Posłałam jej groźne spojrzenie i ruszyłam w kierunku wolego miejsca, znajdującego się zaraz przed biurkiem pana Campbell’a.
Opadłam na krzesło ignorując zduszone śmiechy innych uczniów. Poniżyła mnie przed całą klasą! Na pewno zrobiła to specjalnie. Uśmiechnęłam się szyderczo sama do siebie. Jeszcze tego pożałuje.

Po dziesięciu minutach słuchania wykładu nauczyciela na temat czasów, a raczej nudzenia się, wyszłam do toalety. Gdy szłam właśnie w tym kierunku, przyszedł mi do głowy lepszy pomysł. Potrzebuję się zrelaksować i odstresować. Zadowolona ze swojego pomysłu, bezszelestnie przemykałam korytarze budynku, by po chwili znaleźć się w swoim szaro-burym pokoju. Pieprze to życie. Podeszłam do łóżka Ivy i rozpięłam poszewkę jej poduszki. Wymacałam ręką dwa dobrze mi znane, niezbędne do życia przedmioty. Z plastikowego woreczka wyciągnęłam susz kwiatu konopi i wetknęłam go do szklanej lufki. Rozejrzałam się jeszcze raz czy dla pewności po pokoju i usiadłam na parapecie, uchylając okno. Zapaliłam i zaciągnęłam się. Trzymałam chwilę dym w płucach, by faza mnie szybciej złapała. Zaciągnęłam się raz, drugi, trzeci i po chwili zaczęłam odczuwać skutki.
- Nat! – usłyszałam podniesiony szept mojego chłopaka. – Co ty kurwa wyprawiasz? – wyrwał mi z ręki już zasadzoną lufkę.
- Mam na to papiery. – powiedziałam i zaraz wybuchnęłam śmiechem.
- Papiery-szmery. – zaczął machać dłonią w kierunku szczeliny w oknie.
Lufkę wraz z zwęgloną już marihuaną, spuścił w toalecie. Latał po pokoju jak oparzony co wywoływało u mnie coraz większy śmiech. Zbierał wszystkie dowody mojego przestępstwa, a torebeczkę z suszką schował pod materac Ivy. Wyglądał tak pięknie jak się o mnie martwił.
- Nat? – zaczął zdezorientowany gdy usiadłam mu na kolanach i zaczęłam go całować. Chwilę protestował, ale zaraz się poddał moim zalotom. Włożył mi ręce pod bluzkę i delikatnie jeździł opuszkami palców po plecach. Nasze wargi nie odrywały się od siebie ani na moment. Rządna jego bliskości i ciała, zdjęłam jego koszulę. Harry długo nie pozostawał mi dłużny. Szybkim ruchem zdarł ze mnie górną część ubrania, nie odrywając swoich warg od moich. Uśmiechnęłam się szeroko na jego głodne, pełne pożądania spojrzenie.
- Ale ty jesteś seksowna. - przygryzł moją wargę.
Popchnęłam go na łóżko i zaczęłam jeździć dłońmi i językiem po jego nagim torsie. Gdy moje krwistoczerwone, od podniecenia wargi muskały delikatnie jego dolną część brzucha, usłyszałam głośne chrząknięcie.
- Nie przeszkadzam?
W drzwiach pokoju stał pan Campbell. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. W sumie co mnie to obchodzi. Przeszkodził mi.
- Po pierwsze, puka się. - podniosłam się z kolan chłopaka - Po drugie, tak, przeszkodziłeś nam.
Mężczyzna spiął się na chwilę ze złości ale szybko opanował. Pan Campbell zawsze próbował być dla nas dobry. Cóż, nic mu to nie da, bo i tak nim gardzę.
- Natasha, za to zostaniesz wydalona z tej szkoły i przeniesiona do Hempshire o dwukrotnie podwyższonym rygorze. - jego głos próbował być łagodny, ale i tak dało się wyczuć w nim złość.
- Hempshire?! - zerwał się Harry - Pan nie może!
- Ton chłopcze. - ostrzegł go Campbell. - Sama się o to prosi. A ty Styles, lepiej nie skończysz.
- Ale ona tam nie wytrzyma nawet tygodnia!
Czy mi się zdawało czy Harry Styles się za mną wstawia? Miałam wrażenie, że ma mnie w dupie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Ale panie Campbell, to się już więcej nie powtórzy. Obiecuję. - podeszłam do niego uwodzicielsko i przejechałam palcem po odsłoniętej części jego klatki piersiowej. 
- Nie Natasha. Wylatujesz.

***

PRZEPRASZAM, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, wiem rozdział miał być już dawno, ale nie miałam czasu go napisać. Jak zauważyliście lub nie, mamy nową autorkę bloga, nie pisałam tego rozdziału sama, ale pomagała nam nasza nowa koleżanka :) Następny należy do Katy i Edith :) Mam nadzieję, że wam się ten spodoba i liczę na komentarze i dziękujemy bardzo za komentarze pod poprzednim rozdziałem :) 

środa, 31 lipca 2013

Chapter 5


***Ivy***
Drogi pamiętniku,
Nie jest najlepiej, co ja piszę tu jest okropnie, a jestem tutaj dopiero czwarty dzień. Moje życie zmieniło się diametralnie nie mam tu nikogo kogo mogłabym nazwać chociażby koleżanką.  Brakuje mi muzyki, mojego Ipoda bez którego zwykle się nie rozstaję. Popadam w coraz głębszy dołek i boję się, że jeśli się temu poddam nie wygrzebię się z tego, a co gorsza nie zobaczę żadnej pomocnej dłoni, która pomogłaby mi się podnieść. Wiedziałam, że tu nie będzie lekko, ale nie spodziewałam się, że wszyscy będą tu tak bardzo wrogo nastawiony do nowych…
Myśli zaprząta mi ciągle też jedna osoba, która mnie niesamowicie intryguje. Spotkam go dzisiaj? Zignoruje mnie znowu? Może będzie podążał za mną swoim czekoladowym spojrzeniem, dekoncentrując mnie za każdym razem gdy go na tym przyłapię? Dlaczego zawsze mam więcej pytań niż odpowiedzi?
Zamknęłam swój pamiętnik chowając go pod materac. Westchnęłam głęboko nie mając siły wstać. Nie zaszłam nawet na śniadanie, to żałosne ale ciągłe się boję, że znowu coś spieprzę i zrobię z siebie jeszcze większe pośmiewisko.  Zerknęłam na zegarek i wytrzeszczyłam oczy, byłam spóźniona i to mocno. Zaczynały się właśnie poranne ćwiczenia, a ja wciąż była nie gotowa. Szybko wciągnęłam na siebie jakieś spodenki i czarną koszulkę o wiele za dużą, która zakryła moje krótkie spodenki. Na nogi w biegu założyłam czarne trampki i puściłam się biegiem do sali w której miały się odbywać ćwiczenia. Przepychałam się przez tłum nastolatków, który nie chcieli ustąpić i gnali przed siebie. W końcu gdy znalazłam się na dole pognałam do tylnego wyjścia, aby dostać się do drugiego budynku, gdzie odbywały się wszystkie zajęcia szkolne. Na dworze oczywiście padało, czego można się było spodziewać po deszczowej Anglii? Zimny wiatr owiał moje ramiona, a krople spadały gęsto, szybko mocząc moje ubranie. Chcą jak najszybciej być w pomieszczeniu, puściłam się szybkim biegiem. Do drzwi dotarłam zadyszana, ale szczęśliwa że nie przemokłam za bardzo. Korytarze świeciły pustakami, było już późno a ja nie zdawałam się nawet sprawy gdzie jest sala. Cholera przeklęłam w myślach i ruszyłam przed siebie szybkim krokiem przed siebie. Rozglądałam się wokoło próbując znaleźć jakąś tabliczkę informującą mnie gdzie mój cel się znajduję, ale żadnej takowej w zasięgu mojego wzroku nie zauważyłam. Korytarz skręcał gwałtownie w prawo idąc przy ścianie spróbowałam, więc tamtej drogi. Skręciłam i poczułam jak ktoś uderza we mnie swoim ciałem. Zachwiałam się, próbując złapać równowagę.
- Przepraszam – mruknęłam i spojrzałam w górę na osobę z którą zaliczyłam zbyt bliskie spotkanie. Zayn… W duchu cicho jęknęłam, dlaczego zawsze na niego wpadam?
- Uważaj jak łazisz na przyszłość – burknął pod nosem. Zmierzyłam go wzrokiem, miał na sobie ciemne spodnie z dresu i białą koszulkę. Jego włosy były idealnie ułożone, postawione na górze. Jego czekoladowe spojrzenie patrzyło na mnie z góry z zaciekawieniem.
- Nie wiesz gdzie jest sala – raczej stwierdził niż spytał, ale pokiwałam głową potwierdzając. Malik ruszył nie patrząc za siebie, ja z lekkim opóźnieniem ruszyłam za nim, lekko truchtając przez jego szybkie tempo z jakim jego długie nogi stawiały kroki. Jak się okazało zmierzałam w zupełnie przeciwnym kierunku niż jest sala. Chłopak wkrótce otworzył przede mną zielone drzwi i wszedł zaraz za mną do środka. Gdy tylko przekroczyliśmy próg wszyscy spojrzeli na nas. Zaczerwieniłam się i spuszczając głowę dołączyłam do szeregu którego tworzyli uczniowie.  Spojrzałam niepewnie na mężczyznę, który czerwony stał się ze złości. Był łysy, wysoki i mocno umięśniony. Przypominał mi wojskowego, ale już na emeryturze, ponieważ po jego zmarszczkach można było sądzić że jest już po grubo po czterdziestce.
- Spóźnienie! – ryknął na całe gardło, że aż podskoczyłam ze strachu – Malik przegiąłeś w tym momencie! A ty! – krzyknął głośno choć stał przede mną – Nazwisko?!
- Carter – mruknęłam nie wyraźnie.
- Jak?! – krzyknął nachylając się, zabierając mi moją przestrzeń.
- Ivy Carter – powiedziałam pewniej.
- Więc panno Carter według pani gdzie się teraz znajdujesz? – mówił, a ja się zastanawiałam czy jest to pytanie retoryczne, bo przecież to moja odpowiedź była oczywista.
- Odpowiedz! – ryknął gdy siedziałam cicho.
- No w sali na ćwiczeniach – odezwałam się nie pewnie.
- No właśnie! Na ćwiczeniach, MOICH ćwiczeniach – podkreślił – Gdzie masz strój?! – ryknął, a ja spojrzałam na innych. Wszyscy mieli białe koszulki i spodnie przynajmniej do kolan.
- Nie wiedziałam, że takowy obowiązuje – mruknęłam cicho spuszczając głowę.
- Nikt ci nie powiedział tak? – zapytał, a ja zastanawiałam się co powiedzieć, każdy w tej chwili patrzył na mnie wilkiem, żadnej przyjaznej twarzy.
- Ja nie pytałam – mruknęłam nie pewnie nie chcąc winy zwalać na innych.
- Skoro tak to może, mały wysiłek nauczy was że jesteście grupą! Jedna osoba nawala wszyscy nawalacie! Idziemy na dwór! – krzyczał głośno, patrząc groźnie na każdego z nas.
- Przecież tam pada – jęknęłam cicho, a on zdenerwowany wrócił do mnie stojąc tuż przede mną.
- To jakiś problem, dla ciebie Carter? – wysyczał patrząc mi pewnie w oczy.
- Absolutnie – mruknęłam potulnie.
- A i jeszcze jedno Malik i Carter zostaną po lekcjach, aby posprzątać sale, może oduczy to ich romansów i spóźniania się – mówił głośno aby każdy słyszał.
- Ale my… - odezwałam się, chcąc wyprostować sprawę.
- Milcz kiedy ja mówię! – ryknął głośno, a mnie cała odwaga opuściła.
- Mamy prace społeczne po lekcjach – wtrącił się Zayn.
- Dzisiejsze pracę są odwołane z powodu złej pogody, reszta ma spotkanie grupowe z psychologiem – oznajmił, a miedzy uczniami od razu rozległ się jęk niezadowolenia.
- Cisza! – zwołał mężczyzna, a nastolatkowe natychmiastowo umilkli.
- To ja się zgłaszam do pomocy w sprzątaniu – odezwała się Natasha.
- Nasze gołąbeczki wystarczą panno Roberts – zapewnił ją mężczyzna.
- Jest pan pewien, że nie będą tu robić żadnych niegrzecznych rzeczy – zawołał Harry, a cała grupa zaczęła się śmiać.
- Masz z tym jakiś problem Styles?- zapytał prowokująco Malik wychodząc przed szereg aby spojrzeć mu w oczy.
- A może i mam – odpowiedział pewny siebie Harry idąc odważnie w stronę mulata.
- Koniec tego! – wrzasnął po raz kolejny mężczyzna przywracając nas do pionu – Teraz na dwór biegacie do końca lekcji! Jazda! – popędził nas wskazując drzwi i gwizdując głośno w gwizdek. Ruszyłam za innymi, jednak od razu gdy wyszłam i poczułam zimny wiatr zadrżałam z zimna. Krople wody szybko przemoczyły mnie do suchej nitki. Chcąc się trochę bardziej rozgrzać przyspieszyłam wymijając kolejne osoby. Całe moje trampki szybko zmieniły kolor przez błoto, które powstało przez lejący deszcz. Biegaliśmy wokół budynku szkolnego, ale już po jednym okrążeniu moje siły zaczęły znacznie słabnąć. Poczułam  mocne uderzenie w moje ramię, przez co na nierównym i śliskim podłożu, straciłam równowagę i upadłam prosto w błoto. Dziewczyny przede mną uśmiechnęły się wrednie i przybiły sobie piątki.
- Wstawaj – usłyszałam gruby głos chłopaka i jak ktoś szarpie mnie w górę. Podniosłam się i jęknęłam widząc że całe ubranie jest w opłakanym stanie. – Biegnij – mruknął Zayn i zanim się zorientowałam był już parę metrów przede mną.
- Carter! – usłyszałam syk mężczyzny który biegł za nami na końcu – Nie rób z siebie księżniczki! – krzyczał dalej więc zacisnęłam zęby i puściłam się szybkim biegiem aby dogonić Zayna. Zadyszana zrównałam się z jego tempem. Chłopak uniósł swoją jedną czarną brew do góry, patrząc na mnie znad swojej mokrej grzywki która teraz opadała mu na czoło, czyniąc go jeszcze bardziej przystojnym. Jego biała bluzka, teraz całkowicie mokra, przylgnęła do jego torsu idealnie pokazując jego zarys.
Spuściłam swój wzrok widząc jak przyłapał mnie, na bezkarnym jego podziwianiu. Nie zebrałam się jednak w sobie, aby zapytać, dlaczego mi pomógł?

Gorąco pary z pryszniców ogrzano moje zmarznięte ciało. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na przebranie się po ćwiczeniach i dojście na lekcje, ale wszyscy rzucili się do łazienki jak tylko wróciliśmy. Gdy w końcu dopchałam się do jakieś wolnej kabiny woda, nie była już najcieplejsza, co tylko spowodowało, że jeszcze bardziej się spieszyłam. Swoje wcześniej przygotowane ubrania zostawiłam na wieszaku który znajdował się na zewnątrz każdej z kabin. Lecz gdy tylko moja ręka podążyła w tamtą stronę natrafiłam tylko na zimne kafelki. Wyjrzałam zaniepokojona zza zasłonki lecz rzeczywiście moich rzeczy nie było.
-Tego szukasz? – zapytała wrednie Natasha trzymając moje rzeczy w rękach.
- Oddaj mi to - jęknęłam żałośnie próbując ukryć się za cienką zasłonką.
- Przyjdź i sobie weź – zamachała ubraniami śmiejąc się głośno. Spojrzałam na twarz innych, dziewczyny ustawiły się w wielkie kółko obserwując całe zamieszanie, patrząc na mnie z politowaniem. Ukryłam się za zasłonką i pochwyciłam ręcznik, który jako jedyny mi został. Owinęłam się nim mocno wokół ciała i wyszłam w bojowym nastroju z kabiny.
- Oddaj moje rzeczy! – warknęłam poirytowana.
- Mówisz o tej szmacie? – zapytała zdziwiona dziewczyna drąc moją bluzkę na pół.
- Co ty robisz? – jęknęłam z przerażeniem.
- Co my tu jeszcze mamy? – mruknęła teatralnie i wzięła tym razem do rąk moją bieliznę – No moja babcia nosiła podobne rzeczy – mruknęła machając moimi majtkami – wiesz nawet gwałciciel by się tego przestraszył gdyby cię w tym widział – gdy to powiedziała wszyscy zanieśli się głośnym śmiechem, a moje policzki spłonęły gorącym rumieńcem.
- A teraz rzuty za punkty! – zawołała, a jakaś dziewczyna otworzyła drzwi z jednej toalet. Natasha zwinęła moją bieliznę w kulkę i wrzuciła prosto do otwartej muszli.
- Idealnie! – zawołała z wielkim uśmiechem – Teraz zostało już chyba tylko to – mówiła wyraźnie podnosząc moje legginsy.
- Zostaw to! – zażądałam bojąc się, że zostanę jeszcze bardziej upokorzona. Przepełniona złością ruszyłam w stronę brunetki, aby odebrać mi moją własność, ale ona przerzuciła nagle ją nad moją głową do innej z dziewczyn.
- To nie jest śmieszne – jęknęłam żałośnie.
- Owszem jest, nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiała się wrednie Nat, przez co w moich oczach zalśniły łzy. Tego było już za wiele, za wiele emocji z którymi nie dawałam sobie rady.
- Co ja ci takiego zrobiłam? – zapytałam półgłosem, a po moich policzkach pociekła słona łza.
- Jeszcze się pytasz? – zapytała z niedowierzaniem brunetka, podchodząc bliżej że teraz stałyśmy twarzą w twarz – A przez kogo biegaliśmy dzisiaj przez dwie godziny w deszczu? Może to cię trochę nauczy jak powinnaś się ubierać! A jeśli nie, to pamiętam w tamtym kiblu zamiast twoich majtek może znaleźć się twoja głowa! – wykrzyczała mi w twarz, patrząc prosto w oczy. Przygryzłam dolną wargę starając się z całych sił nie rozpłakać jak małe dziecko i wytrzymać jej spojrzenie, ciskające błyskawice w moją stronę. Natasha w końcu odpuściła i minęła mnie mocno uderzając mnie w ramię i wyszła trzaskając drzwiami. Spojrzałam na twarze wszystkich którzy dalej stali w ułożonym kółeczku i w końcu nie wytrzymałam i mocniej ściskając owinięty ręcznik wokół mnie wybiegłam z łazienki. Szłam szybkim krokiem do mojego pokoju słysząc szydercze śmiechy za sobą. Ocierałam łzy dłonią które zabłądziły na moich policzkach, a drugą kurczowo przytrzymywałam ręcznik, aby się nie zsunął. Gdy dotarłam do drzwi zatrzasnęłam je za sobą z ulgą. Oparłam czoło o białe drewno próbując powstrzymać się jakoś od płaczu, nadciągającego z coraz większą intensywnością do moich oczu.
- Nie jesteś tu sama – usłyszałam za sobą ochrypły głos i pisnęłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak Harrego, siedzącego nonszalancko na łóżku Natashy. Poprawiłam nerwowo swój ręcznik sprawdzając, czy czegoś mi nie widać za dużo. Chłopak automatycznie podążył za moim wzrokiem, zatrzymując się na dłużej przy końcu rąbka mojego ręcznika który z ledwością sięgał do połowy uda.
- Masz coś pod spodem? – zapytał oblizując swoje wargi.
- Wy-wyjdź stąd – wyjąkałam niewyraźnie, rumieniąc się jak burak. Chłopak zaśmiał się głośno wstając powoli. Miał na sobie już mocno znoszone buty i ciasne czarne rurki, do tego na górze koszule z dwoma odpiętymi guzikami, przez co było widać było jego zaczynające się tatuaże na klace piersiowej.
- Podoba ci się to co widzisz? – zapytał widząc, że mu się przyglądam. Cofnęłam się automatycznie widząc, jak podchodzi bliżej mnie.
- Chyba miałeś wychodzić – przypomniałam mu nerwowo gdy był już zbyt blisko mnie.
- Nie ładnie wypraszać gości – mrukną gdy wpadłam już na ścianę ciągle się cofając, lecz jego to nie zatrzymało.
- Nie zapraszałam cię.
- Masz rację, przyszedłem do Natashy. Wiesz gdzie jest? – zapytał patrząc na mnie z góry, górując sporo nade mną wzrostem.
- Poszła już na lekcje – mruknęłam szybko, nerwowo szukając ucieczki. Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej nachylając się, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia i mocniej zacisnęłam moje piąstki na ręczniku.
- Spokojnie nie interesują mnie takie dziewice jak ty – wyszeptał kpiąco patrząc rozbawiony na moją reakcję.
- A mnie nie interesują twoje preferencje seksualne – mruknęłam od wpływem adrenaliny, która zaczęła pulsować w moich żyłach.
- To dobrze ja wole ostre rżnięcie, więc będziesz musiała obejść się smakiem – dodał na odchodne, a ja stała z otwartą buzią nie wiedząc co właściwie miał na myśli. Potrząsnęłam szybko głową chcąc zapomnieć o tej całej sytuacji, lecz gdy tylko Harry przestał zaprzątać moje myśli, przed oczami stanęła mi sytuacja z łazienki. Łzy znowu zabłądziły w moich oczach. Ale nie miałam na to czasu zaraz miały się zacząć lekcje, a ja nie miałam zamiaru znowu być spóźniona. Ubrałam się szybko to co mi wpadło w ręce. Do ręki wzięłam już wcześniej spakowaną torbę i ruszyłam do drzwi zarzucając ją sobie na ramię. Gdy zeszłam po schodach na piętrze chłopców zastałam opartego o ścianę Conora, który poderwał się jak tylko mnie zobaczył.
- Ivy! – zawołał chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
- Śpieszę się na lekcje – mruknęłam nawet się nie zatrzymując.
- Odprowadzę cię – zaoferował się od razu, nie przyjmują nawet odmowy. – Wiesz mam sprawę – zaczął gdy wyszliśmy z tłumu nastolatków.
- Jaką? – zapytałam jakoś nie specjalnie zainteresowana.
- Chciałabyś się zemścić? – zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.
- Zemsta nie jest żadnym rozwiązaniem – mruknęłam nie przerwanie zmierzając do wyjścia z budynku.
- Naprawdę nie masz ochoty zemścić się na Natashy i Harrym? – zapytał, a ja gwałtownie przystanęłam.  
- Co powiedziałeś? – zapytałam marszcząc się, a przed oczami przeleciał mi cały dzisiejszy okropny poranek.
- To co słyszałaś, wchodzisz w to? 
__________________________________________________
Gratuluję cierpliwości tym którzy czekali, ja was mogę tylko teraz przeprosić z całego serduszka za zwłokę i mam nadzieję, że ktoś tu chce jeszcze zaglądać i czytać ;D 
Są wakacje, jest ciepło to nie mam za bardzo ochoty siedzieć całymi dniami przed komputerem ciągle coś pisząc mam nadzieję, że to rozumiecie i się nie obrazicie :)
Następny rozdział jest Karlajn, więc teraz ją zamęczajcie pytaniami kiedy kolejny :P Ja jeszcze chcę wam podziękować za te wszystkie komentarze pod ostatnim postem, bo nazbierało się ich naprawdę sporo :D 
Mam nadzieję również, że podoba wam się nasz nowy wygląd :)
Pozdrawiam <3 
Katy