środa, 29 stycznia 2014

Chapter 13

***Zayn***

Starałem się rozluźnić i przestać myśleć o tym co ten kretyn mógłby zrobić Ivy. W głowie zaczęły formować mi się jakieś obrazy, w których niestety główną rolę odgrywali oni. Miałem taką kurwa wielką ochotę rzucić się na niego z pięściami i wkomponować jego pierdoloną łeb w podłogę. Cóż babcia nie byłaby z tego faktu zadowolona, ale oczywistym było, że wybaczyłaby swojemu ukochanemu wnukowi.
- Nie mogę pojąć dlaczego aż tak bardzo chcesz bronić tą małolatę - głos Chestera przebił się przez wizję rozpierdalania jego głowy na podłodze. Spojrzałem na niego i wciągnąłem głęboko powietrze.
- Jest młodsza od nas tylko o rok. I obiecałem komuś ją chronić, a jak sam wiesz, ja zawsze dotrzymuję obietnic - odpowiedziałem i rozsiadłem się wygodniej na kanapie chcąc tym samym pokazać mu, że jestem całkowicie opanowany i spokojny.
- Jeżeli starasz się zachowywać jak bohater, to uwierz mi jest całkowicie na odwrót. Zachowujesz się jak ostatni idiota - taa i mówi to 'odważniak', który spierdalał przed policją krzycząc jak baba. - Pewnie wymyśliłeś teraz jakąś zgryźliwą uwagę, ale jej nie powiesz ponieważ twoja babcia lubi tą narzutę i nie chcesz jej pobrudzić swoją krwią. - Dodał i uśmiechnął się cwanie. Ona jej nienawidzi kutasie i jak już to twoja krew by na niej była. 
- Nie wyprowadzisz mnie z równowagi Ches. Możesz próbować sobie ile chcesz - odparłem i z całej swojej siły próbowałem wyobrazić sobie sytuację, która by mnie uspokoiła i odprężyła. Goła Ivy. 
- Jeżeli nie będzie cię o siedemnastej to wiesz co się stanie - chłopak wstał z miejsca i spojrzał na mnie z góry. - I wcale nie chciałem wyprowadzić cię z równowagi. Nie kiedy ona patrzy - poklepał mnie po ramieniu i uśmiechając się wyszedł. Wstałem z kanapy i odwróciłem się po woli napotykając przerażony wzrok Ivy.  Kurwa.
***Ivy***

Nic nie mogłam poradzić, że kierowana ciekawością zaczęłam schodzić po schodach coraz niżej, aż wreszcie zobaczyłam z kim rozmawia Zayn. Wtedy moje ciało skamieniało. Nie mogłam się ruszyć i nie tylko ze strachu, ale również ze zdziwienia.
Widziałam jak ten chłopak wstaję mówi coś do Zayn'a i spoglądając na mnie uśmiecha się i wychodzi. Po kilku sekundach Zayn również się odwrócił i mogłam przysięgnąć, że był przerażony. 
- Czemu nie śpisz? - to on odezwał się pierwszy. Wydawał się wściekły. Nie wiedziałam czy ze względu na to, że już wstałam czy ze względu na to, że przyłapałam go na rozmowie z tym kimś.
- Bo wstałam - odpowiedziałam najgłupszą odpowiedzią, jaka kiedykolwiek mogła paść, nie tylko między nami, ale każdym innym człowiekiem na ziemi. 
- Śmieszne - odparł i wyszedł z salonu przechodząc do kuchni. Z szybko bijącym sercem ruszyłam za nim chcąc wypytać go o różne rzeczy. 
- Pytałeś - odparłam i usiadłam przy stole patrząc jak sprawnie porusza się po kuchni. - Kim był ten chłopak? Znaczy pamiętam go z wczoraj, ale nie wydawało mi się abyście byli dobrymi znajomymi - Zayn jedząc ciastko podał mi kartkę, którą znalazł na blacie. Informowała ona o tym, że dziadkowie chłopaka musieli na chwilę wyjść. 
- Nie interesuj się za dużo Sherlocku bo możesz tego pożałować - miałam dziwne wrażenie, że dzisiaj skończymy tak samo jak wczoraj. Na kłótni. 
- Interesuję się ponieważ nie chcę abyś zrobił coś głupiego. Czy to źle? - wstałam z krzesła i stanęłam na przeciwko niego.
- Tak! Ivy to źle. A nawet bardzo źle - odpowiedział mi podnosząc lekko głos. Nie lubiłam gdy się taki robił. Przerażał mnie. 
- No to trudno. Przecież sam stwierdziłeś, że jestem głupia, więc robię głupie rzeczy - głos zaczął mi lekko drżeć gdy twarz Zayn'a znalazła się blisko mojej.
- To je rób, ale gdzie indziej - wyszeptał i oblizał swoje wargi przygryzając tą dolną. Zaczerpnęłam głośno powietrza. 
- A co jeżeli chce je robić tutaj? - jego bliskość zabierała moje ostatnie znaki odwagi czy chociaż by pewności siebie. 
- To wtedy masz problemy Carter - wyprostował się i zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał zapamiętać do jakiego stanu mnie doprowadził. Uśmiechnął się lekko i chciał wyjść, ale skutecznie go powstrzymałam.
- Co się stanie jeżeli nie będziesz 'tam' o siedemnastej? - zapytałam szybko. Zayn stanął w miejscu i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie chcesz się przekonać - odparł i wyszedł pewnie kierując się do swojego pokoju.
Westchnęłam i nie miałam najmniejszego zamiaru się poddać. Mógł mnie spławiać tyle razy ile chciał, mógł udawać, że mnie nie ma, ale nie dam mu spokoju. 
Wyszłam z kuchni i weszłam na schody wspinając się po nich po to by po chwili znaleźć się na korytarzu. Przeszłam do końca i otwarłam drzwi od sypialni Zayn'a wcześniej nie pukając. 
- Masz mi powiedzieć kim był ten koleś i czego od ciebie chciał - zażądałam nie myśląc wcześniej nad tym co powiem. Czysta improwizacja. 
- Nie tym tonem księżniczko - odpowiedział. Ton jego głosu i słowa zmroziły mi krew w żyłach. 
Dzisiejszej nocy jakimś cudem nie miałam żadnych snów czy koszmarów za co byłam bardzo wdzięczna Temu na górze. Ba! Nawet od mojego przebudzenia ani razu w mojej głowie nie pojawiła się myśl o Jamesie, aż do teraz oczywiście. Nikt od czasu gwałtu nie powiedział do mnie 'księżniczko' i  nie chciałam nigdy więcej słyszeć tego przezwiska. 
- Nie mów tak do mnie - powiedziałam i zamknęłam na chwilę oczy. Jesteś bezpieczna. Nie mogłam pomozolić aby wszystkie wspomnienia znów pojawiły się na wierzchu. 
- Dlaczego? Przecież jesteś księżniczką - Zayn całkiem nieświadomy tego co mi robi miał niezły ubaw z mojego zachowania. 
- Nic o mnie nie wiesz! - krzyknęłam i zaczęłam szybko oddychać. Z niewiadomych powodów moja głowa zaczęła pulsować, a łzy pojawiły się w kącikach oczu. 
- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaję - powiedział i wstał z łóżka podchodząc do mnie. - Jesteś zapatrzoną w siebie laską, która miała wszystko co chciała. A teraz gdy musisz o coś walczyć użalasz się nad sobą i robisz z siebie wielką ofiarę, tak jakby miało ci to pomóc. A uwierz mi księżniczko jest całkiem inaczej. Mogę się założyć, że wylądowałaś w ośrodku za jakąś beznadziejną kradzież bo chciałaś zobaczyć jak to jest gdy robisz coś wbrew swoim rodzicom - impulsem z mojej strony było podniesienie ręki i uderzenie w jego policzek z całej siły. Właściwie nie wiedziałam co się stało gdy nie poczułam lekkiego pieczenia na mojej prawej dłoni. 
Zszokowany Zayn popchnął mnie na ścianę i chwycił za nadgarstki mocno wbijając w nie palce. Poczułam jak rana, którą zrobiłam sobie w chwili słabość się otwiera, a krew zaczyna wsiąkać w plaster. 
- Nawet kurwa nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz! - wykrzyczałam przez płacz. Nie płakałam z powodu bólu, jaki mi w tej chwili zadawał, a z własnej głupoty i naiwności. 
- Nie. Waż. Się. Więcej. Mnie. Uderzyć - wysyczał każde słowo osobno jeszcze mocniej zaciskając dłonie w okół moich nadgarstków. 
- Zasłużyłeś sobie. Jesteś chujem Zayn. Jesteś nawet gorszy niż James - powiedziałam i można powiedzieć, że byłam nawet przygotowana na to, że mnie uderzy. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. 
- Skoro tak to po jakiego chuja żeś tutaj ze mną przyjechała? - zapytał. Jego źrenice powiększyły się do granic możliwości czyniąc jego piękne brązowe oczy, prawie całkowicie czarnymi. 
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem - odpowiedziałam i szarpnęłam rękami, ale jego chwyt był na tyle silny, że nie miałam najmniejszych szans na uwolnienie. 
- Masz stąd zniknąć, jasne? Nie chcę cię tutaj widzieć. Masz pojechać do swojej pierdolniętej rodzinki, a potem gdy w poniedziałek wrócisz do ośrodka zniszczę cię. Nie przeszkodzę nikomu kto będzie z ciebie drwił, kto będzie traktował cię jak szmatę. Wręcz przeciwnie. Jeszcze im pomogę. Z dnia na dzień będziesz co raz słabsza, aż wreszcie nie wytrzymasz i wyświadczysz nam wszystkim przysługę podcinając sobie żyły - nigdy w życiu nie sądziłam, że od kogokolwiek usłyszę słowa przesiąknięte taką nienawiścią i złością. Zawsze wydawało mi się, że jestem dobrym człowiekiem. Oczywiście na tyle dobrym na ile pozwalali mi moi rodzice.  
- Nienawidzę cię - wyszlochałam i gdy tym razem szarpnęłam rękoma jego dłonie puściły moje nadgarstki. Stałam jeszcze przez chwilę patrząc w jego oczy. Nie chciałam już go widzieć, ale chciałam aby to on zobaczył moje łzy. Chciałam aby potem gdy tylko zamknie oczy widział moją zapłakaną twarz i zasypiał z myślą, że skrzywdził kogoś komu śpiewał w nocy do snu. 
Odepchnęłam go kawałek od siebie i w pośpiechu opuściłam pokój trzaskając za sobą drzwiami. Nie chciałam udowadniać tego, że jestem zła, chciałam po prostu rozładować złość. 
Upchałam do torby swoją piżamę i kilka bluzek, które rozrzuciłam na łóżku szukając swoich ulubionych spodni. To dziwne, że jeszcze może z godzinę temu gdy otwarłam oczy myślałam, że ten dzień będzie... Cóż całkiem inny niż dotychczas. 
Chwyciłam słuchawkę telefonu leżącego na stoliku i wycisnęłam dobrze mi znany numer. Nie wiedziałam czy dobrze robię dzwoniąc do niego, ale nie miałam innego wyjścia. 
- Halo? 
- Dave, tu Ivy. Potrzebuję twojej pomocy.
***Zayn***

Po kazaniu, które dostałem od babci wyszedłem z domu chcąc po prostu zapomnieć. Nie czułem się ani trochę winny z powodu wyjazdu Ivy. W pewnym sensie cieszyłem się, że zniknęła z tego domu, jak i miasta. Nie była tutaj bezpieczna i o ile, była na tyle mądra pojechała do swojego pięknego domku, w którym każdy będzie skakał obok niej jakby była wykonana ze szkła. 
Nienawidziłem jej. No przynajmniej tak mi się wydawało. Czułem złość gdy tylko ją widziałem, a gdy zaczynała mówić miałem ochotę zakleić jej czymś usta byleby nie słuchać jej głosu. 
To było takie wkurwiające, że ona mogła przejąć nade mną kontrolę. Nie potrafiłem stwierdzić kim chce przy niej być. Głupie, co nie? Dlatego jej nienawidziłem. Potrafiła zrobić ze mną wszystko co chciała. Przecież ja jestem... Mną. Nade mną nikt nie ma kontroli. To ja kontroluję wszystko i wszystkich. Nie. Oczywiście, że tak! W końcu byłem Zayn Malik, a to coś znaczy prawda? 
- Zayn? - skrzywiłem się słysząc jej piskliwy głosik tuż za moimi plecami. Odwróciłem się po woli i ujrzałem tą dobrze znaną mi twarz. 
-Skyler. To ty jeszcze żyjesz? - cóż zdzirowata Skyler nie należała do moich ulubienic. Pamiętam jak zaczęła sprowadzać moją siostrę na złą stronę. Myślałem, że jej wtedy przypierdolę znakiem. 
- Jak zwykle miły i uprzejmy - odezwała się po czym podeszła do mnie i przejechała palcem po moim torsie umiejętnie żując gumę. 
- Pozwoliłem ci się dotykać? - zapytałem, a ona zaśmiała się uwodzicielsko i zabrała dłoń przygryzając dolną wargę. 
- Rok temu ci to nie przeszkadzało - wyszeptała i pocałowała mnie w szyję dzięki swoim wysokim szpilką. Skrzywiłem się czując od niej woń miodowych perfum. 
- Śmierdzisz Skyler. I to co było rok temu, to było rok temu - odepchnąłem ją od siebie, a ona prychnęła w moją stronę i odeszła szukając sobie następnego kozła ofiarnego.
Nie rozumiałem jak mogłem zadawać się z taką zdzirą. Fakt była seksowna, i na prawdę dobra w te klocki, ale teraz gdy na nią spojrzałem poczułem się w pewnym sensie zawstydzony i upokorzony. Musiałem być na prawdę sfrustrowany, że rzucałem się wtedy na to coś. 
Westchnąłem i odwróciłem się chcąc wrócić do domu, ale coś, albo raczej ktoś przykuł moją uwagę. Mianowicie obok przystanku stała Ivy, a obok niej zatrzymywał się samochód, z którego wyszedł mężczyzna pocałował ją w policzek, a potem zabrał od niej torbę i otworzył jej drzwi od samochodu. 
Miałem wrażenie, że blondynka nie chciała wchodzić do samochodu, ale gdy tylko zauważyła mnie wpatrującego się w tą całą scenę powiedziała coś do swoje towarzysza, zaśmiali się razem, a potem Ivy weszła do tego pojebanego samochodu. 
Nie wiele myśląc szybkim krokiem ruszyłem za blondynką, która przed chwilą zostawiła mnie samego. Złapałem ją za zakrętem. Nie musiałem nic mówić. Skyler pociągnęła mnie w stronę tak dobrze mi znanego magazynu. 
Nie mogłem pozbyć się obrazów z tego dnia gdy byłem tutaj ostatni raz. Gdy waliłem prętem w jego słabe ciało płacząc zarazem. 
- Tęskniłam za tym Malik - powiedziała i pocałowała mnie od razu ściągając ze mnie kurtkę. 
Odpowiedziałem na jej pocałunek bez większego zaangażowania. Nie potrzebowałem tych wszystkich pierdół z całowaniem i grą wstępną. No przynajmniej nie ze Skyler.
Podniosłem ją i posadziłem na starej komodzie, które pewnie nadal była wypełniona na pół pustymi butelkami po wódce, albo jakimś innym alkoholu.
Nawet nie wiem kiedy Skyler pozbyła się mojej koszulki. Na szczęście ja nie musiałem się bawić w to całe rozbieranie ze względu na to, że ona właściwie nie była obrana. Z tego co pamiętam Skyler nigdy nie fatygowała się aby ubierać bieliznę ponieważ jak sama twierdziła nie lubiła być uwięziona. A więc właściwie wystarczyło ściągnąć jej kurtkę, a potem już szło jak z płatki. Cały czas całując jej pomalowane usta zsunąłem ramiączka bluzki i mogłem cieszyć się jej dość dużymi piersiami. 
Przestałem całować jej usta po to by zrobić jej malinkę na szyi jak i obojczyku, a potem  przyssać się do jednej z jej piersi. Z ust Skyler wydobył się cichy jęk, a gdy włożyłem rękę pod jej spódniczkę jej nogi zacisnęły się w okół mojej dłoni po ty by po chwili rozszerzyć się maksymalnie. 
Nie raz zadziwiał mnie fakt jak szeroko ona potrafi rozłożyć nogi. 
Ręka Skyler znalazła się na moim przyrodzeniu i to z moich ust tym razem wydobył się cichy jęk. O tak. Właśnie tego przez rok mi brakowało. 
- Masz gumki? - zapytałem gdy wreszcie się od niej odsunąłem. Jej twarz była zaczerwieniona, a tusz rozmazał jej się pod oczami. 
- Biorę tabletki. Bądź spokojny - odpowiedziała i rozpięła mi spodnie pozwalając aby opadły one aż do kostek. Potem ściągnęła moje bokserki i wzięła do swojej dłoni mojego przyjaciela i przejechała po nim palcami.
- Koniec tej zabawy - warknąłem poirytowany i wepchnąłem dwa palce do jej wnętrza chcąc sprawdzić czy jest wystarczająco mokra. Co ty kurwa robisz?!  
Z jednej strony nie chciałem pieprzyć się ze Sklyer, ale z drugiej potrzebowałem tego. Chciałem zrobić na złość Ivy nawet jeżeli ona nie miałaby się o tym wszystkim dowiedzieć. Chciałem aby chociaż w mojej głowie, w mojej wyobraźni poczuła się zazdrosna tak samo jak ja. 
Jednym płynnym ruchem wszedłem w blondynę, a ona krzyknęła zaskoczona. 
Och czy wspomniałem już, że nienawidzę blondynek? Nienawidzę cię kurwa Ivy. 
-------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Cóż dzisiaj nie jest piątek, ale mam dziś wywiadówkę więc nie wiadomo czy będę miała kompa (hahahaha mama mnie zabiję) dlatego postanowiłam usiąść i napisać rozdział. Właściwie jakimś cudem uporałam się z nim w niecałą godzinę. Szacun. Cóż rozdział nie jest długi i chyba też jakoś nie powalający, ale... Wolę mieć pechową 13 za sobą :)
Ogłoszenie parafialne!
Padła taka propozycja aby we ferie, które zaczynam od poniedziałku dodawać częściej rozdziały. Cóż nie takie głupie, co nie? Ale niestety niewykonalne. Po gimnazjum idę na fryzjerkę i we ferie mam odbyć krótką praktykę, w salonie, w którym będę miała praktyki w rok szkolny, a więc raczej nie będę miała dużo czasu aczkolwiek będę się starała dodawać dwa na tydzień. Może być?
A i stworzyłam zakładkę O mnie jak chcecie to możecie wejść. 
Zapraszam na konto Ivy możecie do nie pisać: Konto
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły. 
Kamila♥

piątek, 24 stycznia 2014

Chapter 12

***Ivy***
Leżałam z zamkniętymi oczyma i cieszyłam się delikatnym dotykiem na mojej skórze i ciepłymi promykami słońca na mojej twarzy. Gdzieś w oddali patki cicho 'śpiewały', a raz na jakiś czas lekki wiaterek burzył ciszę i trawę wokół mnie. Idealnie. 
- Wyglądasz jak bogini - podparłam się na łokciach i spojrzałam na chłopaka, który jeszcze przed chwilą leżał na moim brzuchu.
- Bogini trawki? - zapytałam i zaczęłam się śmiać uświadamiając sobie jak to zabrzmiało. Zayn również się uśmiechnął i znów położył na moim brzuchu.
- Szkoda, że muszę cię zostawić - powiedział po chwili ciszy całkiem zbijając mnie tym z tropu. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
- Co? Gdzie chcesz iść. Przecież tutaj jest idealnie - brunet podniósł się i nie patrząc na mnie zaczął odchodzić w stronę lasu.
Wiatr, który się zerwał zaczął mrozić moje ciało, a ptaki ucichły jakby bały się wydać z siebie choćby najmniejszy dźwięk. Strach zaczął rozwijać swój początek w mojej głowie, aż nagle... Wszystko zniknęło. Nie byłam na żadnej łące. Nie wiał wiatr, trawa nie pieściła mojego ciała. Byłam sama. Uwięziona w... W pustce.

Otwarłam oczy i westchnęłam gdy bardzo szybko uświadomiłam sobie, gdzie jestem. Bezpieczna. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się lekko gdy znów ujrzałam to samo zdjęcie co wczorajszego wieczora. Po długich namysłach jednak postanowiłam przyjechać z Zayn'em do jego dziadków. Byłam bardzo zdziwiona tym gdzie chłopak chce spędzić swój wolny weekend. Szczerze myślałam, że zabierze mnie do jakiejś zapyziałej nory, a nie do pięknego i czystego domu na skraju Bradford.
Bałam się reakcji dziadków Zayn'a na moją obecność ponieważ po pierwsze: brunet nic im nie wspomniał, że z kimś przyjedzie, a po drugie: byłam cała poobijana i nawet jeżeli nie zauważyli siniaków na moim ciele, twarzy przegapić nie mogli. A po za tym byłam przecież zamknięta w zakładzie dla trudnej młodzieży. To o mnie dobrze nie świadczyło. Przecież on też tam jest. 
Wstałam z wygodnego łózka i roztrzepałam swoje włosy. W głowie pozostał mi jakby cień mojego snu. Nie chodziło o to, że byłam z Zayn'em. To było nawet miłe. Bardziej chodziło o to, że zostałam sama. Nikogo ze mną nie było i to mnie przeraża. Przeraża mnie fakt, że samotność się wreszcie o mnie upomni i to będzie najgorsze co może być.
Stanęłam przed długim lustrem, które znajdowało się na ścianie. Od dobrego tygodnia nie spoglądałam na swoje ciało w obawie co tam ujrzę. Jasne widziałam swoją twarz, ale reszta? Nawet gdy brałam prysznic czy się ubierałam nie spoglądałam na dół. To był po prostu czysty strach. Obawa przed tym co mogę ujrzeć.
Ściągnęłam swoje spodnie od piżamy i koszulkę układając je na łóżku. Serce biło mi coraz szybciej, a wizja mnie poobijanej malowała się w mojej wyobraźni. Na drżących nogach zbliżyłam się w miejsce gdzie powinnam zobaczyć swoje odbicie. Mocno zaciśnięte powieki podniosłam do góry i wciągnęłam głośno powietrze do płuc.
Wyglądałam jak... Jakby mnie ktoś oblał farbą, która utrzymała się na niektórych rejonach mojego ciała. Żebra odznaczały się fioletowymi kolorami, uda też. Na obojczykach miałam odbite palce Jamesa. Mój brzuch... Cichy jęk wydostał się z moich ust, a łzy zamigotały w oczach. Boże. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wyglądałam źle, ale nie sądziłam, że jest aż tak... Makabrycznie.
- Ivy? - drzwi od pokoju uchyliły się, a w pomieszczeniu pojawił się Zayn. Gdy zobaczył, że wpatruję się w swoje odbicie wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Pokonał odległość nas dzielącą i stanął za mną. - Co ty robisz? - zapytał i przełknął zdenerwowany ślinę wpatrując się dokładnie w te same miejsca co ja. W siniaki. 
- Wyglądam okropnie - szepnęłam i gdy mrugnęłam moje łzy opuściły moje oczy aby spłynąć żałośnie po moich policzkach.
- Masz kilka siniaków. Wielka mi afera. One znikną - brunet położył mi dłoń na ramieniu, a ja się wzdrygnęłam i zacisnęłam zęby. - Boisz się mnie? - zapytał i zabrał rękę. Cóż za idiotyczne pytanie. Tydzień temu zostałam zgwałcona, a teraz stoję w pokoju w samej bieliźnie przed chłopakiem.
- Ja się boję nawet swojego cienia - odpowiedziałam mu cicho i spuściłam na dół głowę zawstydzona. Byłam taka słaba, że aż żałosna.
- Mnie nie musisz się bać Ivy. Jedyną osobą, która może kogoś skrzywdzić jesteś ty - Zayn delikatnie odwrócił mnie w swoją stronę.
- O czym ty mówisz? - zapytałam nie całkiem rozumiejąc to co powiedział. Nie mogłam nikogo skrzywdzić ponieważ NIKOGO nie miałam.
- Zrobię coś co cię do mnie przekona - Zayn całkiem zignorował moje pytanie. - Nachylę się nad tobą - zadarłam głowę do góry aby zobaczyć jak wykonuję swoje słowa. - Teraz położę rękę na twojej talii - jego ciepła dłoń znalazła się w wymienionym przez niego miejscu. - A na sam koniec cię pocałuję, a tobie będzie się to podobać - dodał i nachylił się jeszcze bardziej.
Jego usta naparły na moje wargi, a ja słuchając się jego rozkazu pozwoliłam mu się całować.
Najpierw całował mnie delikatnie, jakby sprawdzając czy nie ucieknę od niego z krzykiem. Potem gdy był już pewny mojej niemej odpowiedzi jego druga ręka również znalazła drogę do mojego ciała.
 I wydaję mi się, że właśnie ten gest uruchomił w mojej głowie jakąś dziwną zapadnię, która wypuściła wszystkie wspomnienia. Wszystkie lęki odnalazły drogę do mojego umysłu i owładnęły mną całą.
Odsunęłam się od Zayn'a z szybko bijącym sercem. Mimo tego iż miałam na sobie bieliznę czułam się całkiem naga.
- Wyjdź - powiedziałam drżącym głosem. Objęłam się ramionami lekko pocierając swoje ręce. Nagle zrobiło mi się przeraźliwie zimno.
~*~
Miałam iść z Zayn'em do sklepu, ale chłopak robił coś ze swoim dziadkiem i wyszło na to iż muszę na niego czekać. Od porannej akcji z tym całym pocałunkiem nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. On wydawał się jakiś zmieszany, a ja po prostu chciałam o tym zapomnieć. Nie wiem co go napadło, ale to było tylko przejściowe. Tłumaczyłam to sobie tym, że on chciał mi pomóc. Chciał mi pomóc przezwyciężyć strach. Nie powinnam być na niego o to zła. 
- Ivy? Och ten jeszcze go nie wypuścił? - do kuchni weszła babcia Malika, pani Caroline. Uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Podobno to są jakieś ważne sprawy - odpowiedziałam jej, a ona zaśmiała się i pokręciła głową. Zdumiewające było dla mnie to, że dziadkowie Zayn'a są ze sobą ponad pięćdziesiąt lat i nadal patrzą na siebie z wielkim oddaniem i miłością. 
- Taa dla mojego męża to zawsze są ważne sprawy. No, ale przynajmniej możemy chwilkę porozmawiać - pani Caroline usiadła na przeciwko mnie przy stole i położyła ręce na drewnianej powierzchni tak samo jak ja. - Opowiadaj złotko. Jak on się tam sprawuję? Jego ojciec powiedział, że ostatnio pobił jakiegoś chłopca. Dwa razy.
- Tak to prawda, ale... - spuściłam zawstydzona głowę na dół. - On stanął w mojej obronie. Dlatego to zrobił - dodałam ciszej. Nikt w tym domu oczywiście oprócz mnie i Zayn'a nie wiedział co mi się ostatnio przydarzyło i tak miało pozostać. 
- Aa, jeżeli w twojej obronie to dobrze. Wiesz słońce może przejdę od razu do sedna - jej pomarszczone dłonie znalazły się na moich rękach. Spojrzałam na nią zdziwiona. - Proszę cię Ivy, nie ja cię błagam nie pozwól znów mu się zgubić. Nie pozwól aby przeszłość znów go zniszczyła. Nie mogę stracić swojego wnuka po raz drugi. Po prostu nie mogę.
W oczach kobiety zamigotały łzy, a ja po prostu nie mogłam zrozumieć, o co ona mnie prosi. Jak to zgubić? Jaka przeszłość? 
- Ja nie mam pojęcia o czym pani mówi, ale postaram się zrobić wszystko aby Zayn się nie zmieniał. Aby pozostał taki jaki jest w tej chwili - odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia jak ja niby mam to zrobić, ale ulga widoczna na twarzy mojej towarzyszki była warta tego kłamstwa.
- Dziękuję - wyszeptała gdy do naszych uszu doszedł wesoły i szczery śmiech Zayn'a. Odwróciłam się na krześle i ujrzałam jak do pomieszczenia wchodzi brunet wraz ze swoim dziadkiem. - No wreszcie. Dziewczyna tu czeka i czeka. 
- Chodź - Zayn obdarzył mnie tylko krótkim spojrzeniem i chwycił listę, którą przyrządziła dla nas jego babcia po czym wyszedł z kuchni. Westchnęłam i wstałam z krzesła zasuwając je po sobie. No to będzie milutko. 
W korytarzu natknęłam się na ubranego bruneta dlatego szybko założyłam swoje czarne trampki, oraz chwyciłam skórzaną kurtkę z wieszaka, którą udało mi się ubrać na dworze. 
Zayn szedł zdecydowanie za szybko. Ręce miał schowane w kieszeniach spodni, głowę spuszczoną i jakby stawiał następne kroki mechanicznie nie zważając na to, że idzie co raz szybciej.
- Mógłbyś iść trochę wolnej? - zapytałam gdy udało mi się mu dorównać, dzięki mojemu truchtowi. Zayn podniósł do góry głowę i zwolnił aby potem znów zacząć wpatrywać się w chodnik. - Nie rozumiem dlaczego jesteś na mnie zły. Przecież ja nic nie zrobiłam - powiedziałam po chwili ciszy. Nie mogłam znieść tej ciążącej nad nami ciszy. - Przecież jak już to ja powinnam być na ciebie zła. To ty mnie pocałowałeś, a nie ja ciebie więc nie rozumiem...
Cichy pisk wydostał się z moich ust gdy Zayn przycisnął mnie do ściany jednego z budynków. Jego źrenice były powiększone, a szczęka zaciśnięta. Niedobrze. 
- Możesz się wreszcie kurwa z łaski swojej zamknąć? - zapytał i przekręcił lekko głowę w lewą stronę cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- To my ze sobą rozmawiamy? Myślałam, że gadam do powietrza - odparłam nim zastanowiłam się nad swoimi słowami. 
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że cię tu zabrałem. Powinnaś gnić w ośrodku albo siedzieć ze swoimi pojebanymi rodzicami - wysyczał mi w twarz. 
- Nie masz...
- Malik! - jakiś męski głos przerwał mi moją wypowiedź. Jak na zawołanie razem z Zayn'em spojrzeliśmy w prawo aby ujrzeć nadchodzącą grupkę chłopaków, która składała się z pięciu chłopaków.
- Kurwa - zaklął po nosem Zayn i odsunął się ode mnie trzymając mnie za jedną rękę. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i spojrzałam na bruneta, który starał się za wszelką cenę ukryć swoje uczucia jak i emocję. 
- Tyle czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Już cię wypuścili? - miałam wrażenie, że przemawiający chłopak był jakimś pieprzonym liderem całej grupy.
- Tylko na weekend. W poniedziałek wracam - odparł Zayn i albo mi się wydało albo mocniej ścisnął moją dłoń jakby chciał się upewnić, że nadal stoję obok niego, a nie uciekam stąd z krzykiem.   
- Szkoda - powiedział i spojrzał na mnie. - A któż to? Znalazłeś sobie laskę Malik? Może ja też wybiorę się do tego całego ośrodka skoro chodzą tam takie nagrody.
- To nie jest moja dziewczyn. Musiałem ją zabrać ze sobą - teoretycznie powtórzył im słowa, które przed chwilą powiedział mi aczkolwiek zabolało o wiele bardziej. 
- Jeżeli chcesz to ja mogę się nią zaopiekować do poniedziałku. Na pewno by jej się nie nudziło - jego koledzy zaczęli się śmiać, a ja poczułam jak strach paraliżuję moje ciało. Byłam pewna, że Zayn mnie zostawi. Tutaj. Z nimi. 
- Ona jest głupia i wątpię aby ci się przydała. A teraz sorry, ale babcia czeka na zakupy - Zayn nie czekając na odpowiedź odwrócił się i ciągnąc mnie za rękę ruszył w stronę jak mniemam sklepu. 
Zdziwiłam się odpowiedzią chłopaka. I nie chodziło mi o to, że powiedział iż jestem głupia ponieważ zapewne to było prawdą, chodziło mi to, że tak jakby mnie bronił. Mógł mnie tam zostawić, ale mimo wszystko tego nie zrobił. Mimo wszystko ciągnął mnie za sobą i mocno ściskał moją dłoń. 
~*~
Siedziałam sama w pokoju i wpatrywałam się w jasną ścianę na przeciwko mnie. Od razu po powrocie ze sklepu powiedziałam, że źle się czuję i szybciej się dziś położę. Umyłam się, przebrałam w piżamę i teraz po prostu siedzę i analizuję wszystko po kolei.
Miałam wrażenie, że jestem dość blisko do rozwiązania znaczenia słów babci Zayn'a. Byłam niemal pewna, że kumple chłopaka, których dziś spotkaliśmy mieli coś wspólnego ze wsadzeniem Zayn'a do ośrodka. Tylko nie wiedziałam co oni takiego strasznego zrobili i dlaczego tylko brunet tam wylądował. 
- Babcia się pyta czy jesteś głodna - bez żadnego wcześniejszego pukania do pokoju wszedł Zayn. Pokręciłam tylko głową i znów zaczęłam wpatrywać się w ścianę. Usłyszałam ciche westchnienie, potem zamykane drzwi i kroki zmierzające w stronę mojego łózka.
- Możesz wyjść? Chcę być sama - powiedziałam nawet na niego nie patrząc. Cóż miałam powody aby być na niego zła.
- Najwyraźniej nie mogę. I patrz na mnie gdy do ciebie mówię - nienawidziłam tego tonu jego głosu. Był taki poważny, groźny, a zarazem pociągający. 
- Nie - odparłam doskonale zdając sobie sprawę, że wkraczam na cienki lód. Zapewne znów któreś z nas skończy z płaczem i jestem niemal pewna, że będę to ja. 
- Fajnie - warknął i ukucnął przede mną, tak że byłam zmuszona na niego patrzeć nawet jeżeli tego nie chciałam. - Przyszedłem... Przyszedłem żeby... Ja pierdole. Przyszedłem żeby cię przeprosić. Za tą akcję z rana jak i za to co ci powiedziałam popołudniu - wydawało mi się, że powiedzenie tych kilku słów było dla niego cholernie trudne. 
- Nie jestem na ciebie zła. No prawie - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Czułam się wyjątkowo dobrze w jego towarzystwie. 
- Dobra, więc wszystko jasne. Idę, możesz już sobie spokojnie spać - Zayn podniósł się i ruszył w stronę drzwi. 
- Poczekaj - powiedziałam cicho i spuściłam głowę rumieniąc się. - Czy mógłbyś... Wiem, że to głupie, ale czy mógłbyś ze mną spać? 
- Co? - spojrzałam na niego i widziałam zdziwienie malujące się na jego twarzy. Boże, Ivy jaka z ciebie idiotka. 
- Nic. Nie ważne. Dobranoc Zayn - powiedziałam i położyłam się nakrywając szczelnie ciepłą kołdrą. Miałam nadzieję, że gdy chłopak wyjdzie zgasi za sobą światło.
Po może minucie stało się coś niesamowitego. Światło w pokoju zgasło, a potem usłyszałam ciche kroki i już po chwili robiłam miejsce Zayn'owi. 
- Masz koszmary? - zapytał gdy ułożył się obok mnie. Cieszyłam się, że światło jest zgaszone, ponieważ byłam pewna, że Zayn już by się nabijał z mojej czerwonej twarzy. 
- Tak. Czasami nie są takie złe, ale nieraz... - zadrżałam na wspomnienie tych najgorszych snów, które nękały mnie co noc.
- Zostanę tutaj dopóki nie zaśniesz - nie byłam jakoś specjalnie spięta obecnością Zayn'a w łóżku, w którym leżałam. Właściwie to czułam się swobodnie. 
- Dziękuję Zayn. Za wszystko - wyszeptałam i zamknęłam oczy nie licząc na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. 
Właśnie zrozumiałam o co prosiła mnie jego babcia. Miałam nie dopuścić do powrotu tego Zayn'a, który niszczył wszystkich i wszystko na swojej drodze. Miałam zatrzymać w środku tego Zayn'a, który pojawił się dzisiejszego popołudnia. Brzmi prosto, prawda? Cóż też tak myślałam do czasu... 
-------------------------------------------------------------------------------
Hej! Dodaję trochę późno, ale cóż jest jeszcze piątek więc nie jest źle :) Nie rozpisuję się dużo bo mi się spać chce. Rozdział wyszedł krótszy niż myślałam, ale za to mi się podoba. Dziękuję za 16 komentarzy (nie licząc mojego). Jesteś niesamowite! Na prawdę! Uwielbiam czytać to co piszecie. Pochwalę wam się, że z testów z angielskiego miałam aż 82% :P To co? Tym razem  17 komentarzy? Liczę na was! 
Zapraszam na konto Ivy: Konto
Możecie dodawać się do zakłdki informowani. 
Przepraszam za błędy jeżeli takowe wystąpiły. 
Kamila♥

piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 11

 ***Ivy***
~Muzyka~ 
Chciałabym się ukryć. Schować gdzieś głęboko, gdzie nikt by mnie nie rozpoznał. Gdzieś gdzie nikt nie mnie zna. Gdzieś gdzie nikt by nie patrzył jak na jakąś gorszą. Czuję się przytłoczona nie tyle co ciągłymi pytaniami czy wszystko ze mną dobrze, co tymi ciągłymi spojrzeniami rzucanymi w moją stronę. Nikogo nie obchodziło to co się ze mną dzieje, po co udawali? Po co próbowali wzbudzić we mnie nadzieję, że jednak jest inaczej.
Nienawidziłam ich za to.
Nawet Natasha zniżyła się do ich poziomu. Oczywiście na samym początku chciała mi dopiec, robiła wszystko byleby uprzykrzyć mi dzień. Ale potem coś się zmieniło. Zaczęła odnosić się do mnie z lekkim szacunkiem. Jeszcze przed tym całym gwałtem myślałam, że będziemy chociaż koleżankami. A teraz?  Teraz widzę tylko jak na mnie patrzy i od razu szepcze coś do Harry'ego. Wiem, że mówi mu jaka to jestem żałosna, i to jak ryczę co noc. Każda dziewczyna o tym wie. Nie raz nie jedna przyszła aby mnie uciszyć. Ignorowałam je. Musiałam pozwolić sobie na chwilę słabości, a to, że przychodziły one w nocy to nie była moja wina.
Westchnęłam, nim nacisnęłam klamkę od drzwi otwierając je. Kilka dziewczyn spojrzało w moją stronę pewnie od razu wystawiając o mnie na dzisiaj zdanie. Wyglądałam tak samo, od tygodnia. Włosy zaczesane w luźną kitkę, rozciągnięta koszulka, czarne spodnie, cienie pod oczami. Siniaki, które nabił mi James nadal są doskonale widoczne, ale jakoś wcale mnie to nie przejęło. I tak wyglądam jak śmieć, to co za różnica.
Zamknęłam za sobą drzwi i ze spuszczoną głową skierowałam się korytarzem w stronę schodów. Nienawidziłam dwóch momentów z całego dnia. Poranków, gdy musiałam iść na stołówkę, i pory obiadowej gdy znów odwiedzałam to okropne miejsce. Czułam się wtedy jeszcze gorzej.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem nikim, że jestem jakąś szmatą. I tak też sądzi wiele osób z ośrodka. Krążą plotki, że sama zwodziłam Jamesa, zaprosiłam go do pokoju, powiedziałam mu, ze lubię: 'ostrą zabawę', a gdy było po fakcie zaczęłam zgrywać jakieś niewiniątko. Nie wiem kto to wymyślił, ale mu plusa za kreatywność i wyobraźnię.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj gdy tylko otwarłam te przeklęte drzwi wszędzie zapadła cisza. Od razu wiedziałam dlaczego. Zauważyłam go. Siedział sam, znudzony i zaspany. Udawał. Bez problemu mogłam stwierdzić, że mocno nad czymś myśli. Wreszcie jego głowa uniosła się do góry, a jego spojrzenie spoczęło na mnie. Nie rozumiem po co wrócił, skoro wieczorem znów wyjedzie. 
Dyrektor postanowił dać nam wolny weekend. Wszyscy wrócą na ten czas do swoich rodzin, do swojego domu, a w poniedziałkowe popołudnie znów mamy wrócić do ośrodka. Głupota. Jak dla mnie to nie będzie jakaś forma pomocy. To tylko wszystko pogorszy. Wiele osób, będzie jeszcze bardziej tęskniło za domem, niektórzy wrócą do swoich uzależnień, a jeszcze inni będę starali się uciec i pewnie im się to uda.

***Zayn***
Jak zwykle usiadłem przy tym samym stoliku i ziewnąłem przeciągle. Te kilka dni w domu pokazało mi jak bardzo tęskniłem za późnym wstawaniem. I wygodnym łóżkiem. Tak, za tym też. 
Dziwnie było siedzieć w tak dobrze znanym mi miejscu i nie wiedzieć o czym tym razem te tępe chuje bez własnego życia plotkują. Mogę się jedynie domyślać, że głównym tematem podczas mojej nieobecności była sprawa z Ivy. Nie raz czułem się w tym zasranym budynku jak w jakieś szkole, gdzie każdy musi plotkować aby zdobyć szacunek. Halo! To nie jest szkoła! To zakład zamknięty dla trudnej młodzieży! Przecież sam napis na bramie tak głosi. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się lekko. Wariuję, na prawdę wariuję.
Nagle ni z tego ni z owego w stołówce zapadła kompletna cisza. Nikt nic nie mówił, nawet krzesłami nie szurał. Podniosłem głowę znad tacki i zauważyłem, że wszyscy zgromadzeni spoglądają raz na mnie, a raz na stojącą w przejściu dziewczynę. Ivy... Wyglądała okropnie. Ale mimo wszystko... Zobaczyłem ją. Stała tam taka zagubiona i niewinna. I nagle nie wiem dlaczego, ale doszedłem do wniosku, że coś za czym można powiedzieć tęskniłem wróciło na swoje miejsce. Nie odczuwałem aż tak wielkiej pustki, choć ona nadal tam była. Zakopana gdzieś głęboko tak aby nikt nie mógł posądzić mnie o tęsknotę, za inną osobą.
~*~
Ostatnia lekcja i będę mógł zamknąć się w pokoju i wreszcie poćwiczyć. Nie wiem dlaczego, ale od drugiej lekcji byłem zły. Nie mam pojęcia na co, lub na kogo po prostu wiedziałem, że jestem zły. 
Wszedłem do klasy, w której ku mojemu zdziwieniu nie było nauczyciela. Jak zawsze zostałem zignorowany, za co dziękowałem. Nie chciałem mieć w tym pojebanym miejscu żadnych przyjaciół. Chciałem zostać sam aż do końca moich pieprzonych dni. 
Usiadłem na samym końcu i akurat otwarły się drzwi od sali i weszła do środka Ivy. Teraz gdy widziałem ją z bliska mogłem stwierdzić, że było z nią gorzej niż myślałem. Jej twarz była... Zmasakrowana i mogę się założyć, że reszta jej ciała wcale nie wygląda lepiej skoro ukrywa się pod rozciągniętą koszulką.
- O któż to się zjawił - jeden z chłopak wstał z ławki i spojrzał na blondynkę zakładając ręce na piersi. Ivy spojrzała na niego z lekkim niepokojem wypisanym na twarzy. Twój błąd, księżniczko. 
- O co ci chodzi? - zapytała cichutko. Jej głos drżał i zdradzał to, że niedawno musiała płakać. I to dość długo. 
- A o co może mi chodzić? Mój kumpel przez ciebie jest za kratkami. Sama sobie odpowiedz na to pytanie - kpił z niej. Wiedziałem, że to się dobrze nie skończy. 
- To nie moja wina - podniosła głowę do góry i zlustrowała wzrokiem prawie wszystkich obecnych w klasie. Pominęła tylko mnie. 
- A czyja? To ty chciała się z nim pieprzyć, a potem zaczęła zgrywać wielką zakonnicę! - wraz z jego podniesionym głosem w klasie kilka osób, zaczęło się śmiać. Nie ze słów tego debila, a z drżącego ciała Ivy. 
- Ej kretynie z chujem mniejszym niż mój kciuk! Zostaw ją w spokoju - Natasha podniosła się z kolan Harry'ego i odważnie stanęła obok Ivy.
- Styles lepiej trzymaj swoją dziewczynę blisko siebie bo jeszcze zaraz może jej się krzywda stać - nie wiem dlaczego, ale słysząc groźbę skierowaną w stronę Natashy wstałem z miejsca i powolnym krokiem przeszedłem na środek klasy gdzie to stały dwie dziewczyny.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś tchórzem, ale żeby grozić dziewczynie? To jest nawet poniżej twojej i tak już niskiej godności - powiedziałam i instynktownie stanąłem przed Natashą i Ivy. Czułem niespokojny i przyspieszony oddech blondynki na ramieniu. Była zdenerwowana. Nie idioto! Ona się boi! 
- A ty co Malik obrońca kobiet? Coś ci się nie śpieszyło z pomocą dla naszej biednej Ivy jak James ją pieprzył - zacisnąłem dłonie w pięści czując jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach. 
- Czy ty Devon na prawdę chcesz dostać wpierdol? - zapytałem cicho i zmierzyłem go wzrokiem. Nie miał ze mną szans. 
- Jaki ty jesteś głupi. Jak ciebie nie było to ta głupia suka planowała co by zrobić żeby cię stąd przenieśli, a ty teraz jej bronisz - odwróciłem się w stronę Ivy, która patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczami.
- O czym on mówi? - zapytałem i nie spuszczałem z niej wzroku. Nie mogli mnie stąd przenieś. Niedługo kończę swoją karę i chce stąd wypierdalać, a nie odsiadywać jeszcze więcej. - Zadałem ci pytanie, tak? Chciałaś się zemścić, za to co powiedziałem? - złapałem ją z rękę i poczułam jak chciała się wyszarpnąć. Jej oczy zaszły łzami, wyraz twarzy stał się jakby nieobecny, a dolna warga zaczęła drżeć.
- To nie moja wina, to on nie ja. Proszę nie rób mi tego. Proszę. Nie chcę znów tego czuć, proszę. To on nie ja. Proszę - zaczęła płakać i kręcić głową. - Puść mnie! To nie moja wina! To on! Proszę! Nie rób mi tego znowu! - wiedziałem, że jej krzyk nie jest skierowany do mnie. Wspomniała coś co wydarzyło się niedawno. 
- Zayn! Puść ją! - Natasha odepchnęła mnie lekko, a sama stanęła przed Ivy i zaczęła coś do niej szeptać. Blondynka wciąż kręciła głową i mruczała pod nosem 'nie'.
- Nie! Puść mnie! - Ivy wyszarpnęła się z uścisku Natashy i rozejrzała się z przerażeniem. 
Odwróciła się i wybiegła z klasy. Nie wiele myśląc ruszyłem za nią. Jezu. Biegła zdecydowanie za szybko. Nawet ja nie mogłem jej dogonić. 
Schody przeskakiwałem po dwa stopnie na raz chcąc jak najszybciej dostać się do płaczącej dziewczyny. Dlaczego ro robiłem? Sam bym kurwa chciał wiedzieć!
Tuż przed moją twarz Ivy zatrzasnęła drzwi od łazienki. Nie wiele myśląc nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Blondynka stała pod jednym z pryszniców odkręcając wodę. Ciecz runęła na nią, a ona jakby przez siłę lejącej się wody zaczęła jeszcze bardziej płakać. Stałem tam jak ostatni debil nie wiedząc co zrobić. Dopóki Ivy nie upadła na kolana przypatrywałem się jak kręciła głową i zaciskała mocno powieki. 
Wszedłem pod strumień wody mocząc od razu swoje ubrania, ukucnąłem obok Ivy i od razu przyciągnąłem ją do siebie.
- Uspokój się. Już spokojnie, nic ci nie grozi - wyszeptałem jej do ucha. Czułem jak jej mięśnie rozluźniają się stopniowo. 
- Proszę nie rób mi krzywdy, proszę cię nie rób mi tego znowu - powiedziała i zaczęła jeszcze mocniej kręcić głową.
- Ivy. Nic ci nie zrobię. Słyszysz? Nic ci nie zrobię tylko proszę uspokój się. Ivy proszę - jej słabość była dla mnie pewnego rodzaju porażką. Była taka niewinna. Czułem, że jej cały strach, ból przechodzą na mnie. Ale ja sobie dam radę. Ja jestem silniejszy.
Puściłem ją i wstałem na równe nogi schylając się aby podnieść załamaną Ivy. Gdy wreszcie udało mi się ja dźwignąć do góry wyłączyłem wodę i ciągnąc za sobą ścieżkę wody wyszedłem z łazienki kierując się do pokoju Ivy.
Posadziłem blondynkę na łóżku i zakluczyłem drzwi. Otwarłem jej szafę po czym wyciągnąłem jakieś dresowe spodnie oraz koszulkę z długim rękawem. 
Uklęknąłem, na którym siedziała Ivy i przysięgam, że nie wiedziałem co mam zrobić. Wyjść i zostawić ją samą i czy zostać i jej pomóc.
- Mogę? - zapytałem i wskazałem na trzymane przeze mnie rzeczy. Dziewczyna spojrzała głęboko w moje oczy, a ja poczułem jak te całe zdenerwowanie bierze nade mną górę. A gdy lekko skinęła głową, moje serce stanęło, a potem zaczęło być dwa razy szybciej. Żeby ci zaraz coś innego nie stanęło. 
Trzęsącymi się rękoma odłożyłem rzeczy obok siebie na podłodze, a potem uniosłem się na kolanach i chwyciłem rąbek przemoczonej koszulki Ivy. Blondynka zacisnęła mocno powieki, ale nie zaprotestowała gdy uniosłem bluzkę w górę, a potem przeciągnąłem ją przez jej ręce i głowę.
Nie ważne jak bardzo nie chciałem patrzeć na jej ciało moje próby poszły się jebać wraz ze zdrowym rozsądkiem. Brzuch Ivy był posiniaczony, a lewe żebra* całe przyozdobione w fioletowe i żółte plamy. Obojczyk również był pokryty siniakami, ale te były w kształcie palców. Ja pierdole. Przejechałam dłonią po jednym z obojczyków, a Ivy otwarła oczy i z lekkim zaskoczeniem jak i przerażeniem zaczęła wpatrywać się w moją twarz.
- Zajebie go - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej. Nie mogłem się powstrzymać przed planowaniem jego śmierci. Bolesnej i długiej.
Nigdy nie mogłem zrozumieć jak można uderzyć kobietę. Jak dla mnie one były niczym sanktuaria. Przecież nie ważne od wieku kobiety były bezbronne. Nie mogą się same bronić. To właśnie dlatego my- mężczyźni powinniśmy to robić za nie. Powinniśmy je bronić, a nie kurwa bić lub gwałcić.
- Zayn? - malutka dłoń Ivy wylądowała na moim policzku. Spojrzałem na nią zszokowany jej ruchem, a ona onieśmielona zabrała dłoń. - Powinieneś iść się przebrać. - jej cichy i nieśmiały głos działał na mnie zaskakująco uspokajająco.
- Dobra - odparłem i wstałam z podłogi wychodząc z jej pokoju. Co to kurwa miało być?!

***Ivy***
Nie mogłam się ruszyć. Moje ciało było jakby sparaliżowane. Ręce miałam opuszczone wzdłuż ciała, nogi przyrośnięte do podłogi. Krzyczałam, płakałam, ale nikogo innego oprócz nas nie było. Tylko ja i on. Znów. 
- To ci nie pomoże księżniczko - podszedł do mnie i przejechał palcem po mojej twarzy. Zacisnęłam mocno powieki. - Patrz na mnie. - nie mogłam nic poradzić na to, że moje oczy znów ujrzały jego paskudną twarz. To było jak najgorszy koszmar, który powtarza się w kółko i w kółko. 
- Daj mi spokój - wyszeptałam, a potem poczułem mocny uścisk na dłoni, potem na ramieniu aż mocne uderzenie w twarz. 
- Nigdy nie dam ci spokoju. Jesteś moja księżniczko.

Usiadłam gwałtownie na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i krzyknęłam gdy ujrzałam czyjąś postać leżącą na drugim łóżku. James. Wstałam i usłyszałam jęk chłopaka. Nim zdążył mnie zauważyć wybiegłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Biegiem skierowałam się do łazienki, a gdy wleciałam do środka zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
- Witaj księżniczko - podskoczyłam gdy usłyszałam jego cichy i spokojny głos tuż obok mnie. Jęknęłam głośno gdy jego ręka znalazła się na mojej twarzy. 
- Proszę nie każ mi tego robić - wyszeptałam ze łzami w oczach. Jego tu nie ma, jego tu nie ma, jego tu nie ma.
- Przecież ty tego chcesz - prowadzona jego słowami podeszłam do umywalki, którą napełniłam wodą. Z ręki Jamesa wyciągnęłam brzytwę, którą udało mi się raz zabrać z biura pana Davida. 
- Nie chcę tego robić. Nie chcę. Proszę nie każ mi - wychlipałam i włożyłam drżącą rękę do wody. 
- Spokojnie księżniczko. To nie boli. Po prostu to zrób - spojrzałam w lustro i zauważyłam, że jego ciemna postać stała za mną, a ja płakałam. Nie mogłam się sprzeciwić. Nie umiałam. 
- Ivy?! Jesteś tam?! - jakiś męski głos dochodził za drzwi, a potem ktoś mocno w nie uderzył. Żałosny jęk wydostał się z moich ust gdy moja druga ręka, w której trzymałam ostry, metalowy przedmiot zbliżyła się do nadgarstka. 
- Skup się na mnie księżniczko. Rób to co ci każe - cichy szept Jamesa rozpływał się w powietrzu jakby był tylko mgłą. 
Poczułam silny nacisk na nadgarstek, a potem pieczenie. To już. Zrobiłam to, bo on tego chciał. Znów się poddałam. Znów przegrałam. 
Ktoś chwycił mnie za ręce i wyciągnął je z wody. Brzytwa, którą mocno ściskałam w dłoni upadła na podłogę. Chciałam ją podnieść i dokończyć to co musiałam zrobić.
- Puść mnie. Muszę to zrobić. On mi każe - zaczęłam się wyrywać. Czyjeś silne ręce oplotły się w okół moich ramion skutecznie mnie unieruchamiając. 
- Ivy uspokój się - Zayn... Jego siła głosu i subtelność z jaką się do mnie odnosił sprawiały, że moje serce powracało do normalnego tępa. Mięśnie rozluźniały się, a myśli wyciszały. Byłam bezpieczna. 
- On mi kazał Zayn. Ja tego nie chcę. To on - wyszeptałam i oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Jego serce biło zdecydowanie za szybko. 
- Kto? Nikogo tuta nie ma - odpowiedział mi i odsunął się aby spojrzeć mi w oczy. jego dłoń powędrowała do mojego policzka, a smukłe palce starły z nich łzy. 
- James. On wszędzie za mną chodzi. Śni mi się, a potem każe robić różne rzeczy. Zayn ja się go boję - znów zaczęłam płakać. I muszę przyznać, że miałam nadzieję iż znów poczuję jego dotyk na swojej twarzy. Niestety się przeliczyłam. 
- Ivy on jest w więzieniu, rozumiesz? Już nigdy go nie zobaczysz. Jesteś tutaj bezpieczna - coś w jego głosie, oczach mówiło mi, że on nie kłamie. Mówił prawdę, ja po prostu wariowałam. 
- Zwariowałam - wyszeptałam ledwo słyszalnie. 
- Nie, nie prawda. Chodź - Zayn chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z łazienki. Myślałam, że wrócimy do mojego pokoju, ale brunet miał inny plan.
Zeszliśmy ze schodów i ku mojemu zdziwieniu zaczęliśmy iść w stronę głównych drzwi. W stronę wolności. 
Zayn wyszeptał coś do pani Grety, a ta po chwili zapisała coś w swoim zeszycie i wstała za biurka po czym od kluczyła drzwi.
Zayn znów chwycił mnie za rękę i wyprowadził na dwór. Powietrze było chłodne, przesiąknięte zapachem deszczu co oznaczało, że nie długo będzie ulewa. 
- Zayn? Gdzie my idziemy? - ciemność w około nas skrywała wiele niebezpiecznych tajemnic, których nie chciałam poznać. Wolałam zostać w słodkiej niewiedzy. 
- Jesteśmy - odpowiedział mi gdy dotarliśmy do ogrodu, w którym ostatnio dość długo sprzątaliśmy. - Gdy byłem mały szybko się denerwowałem. Wtedy mama zawsze wyprowadzała mnie na dwór i kazała krzyczeć. Najgłośniej jak potrafiłem.
- A co to ma wspólnego ze mną? - potarłam ramiona i zauważyłam, że z mojego zranionego nadgarstka leci krew. Ucieka ze mną, niczym poczucie bezpieczeństwa i szczęście. 
- Krzycz Ivy. Pozbądź się tego wszystkiego co dusisz w środku. Pozwól sobie poczuć się wolną - Zayn stanął za mną i chwycił moje ręce opuszczając je wzdłuż mojego ciała. Przejechał lekko palcem po zranionym miejscu jakby chciał złagodzić pieczenie.  
- Ja nie jestem zdenerwowana Zayn. Jestem przerażona tym co się ze mną dzieje. Wariuję ze strachu. Widzę coś czego nie ma.
- Dlaczego po tej scenie w klasie uciekłaś pod prysznic? Dlaczego nie zamknęłaś się w pokoju? - jego ciepły oddech muskał moją szyję. W mojej głowie zrodziła się myśl, że Zayn może zrobić mi to samo co James. Przecież jesteśmy tutaj całkiem sami. Wątpię aby ktokolwiek nas tutaj widział.
- To mnie uspokaja - wyszeptałam i zamknęłam oczy odsuwając od siebie straszne myśli. - Uwielbiałam spędzać wakacje u dziadków, ale nigdy nie mogłam tam zasnąć. Wtedy dziadek kazał mi się przebierać w strój kąpielowy, nakładał mi czepek i wsadzał mnie pod prysznic abym się uspokoiła. A gdy padało to wtedy szedł ze mną na dwór - dokończyłam i wtedy zrozumiałam o co mu chodziło. Każdy z nas ma swoje sposoby na to aby się wyciszyć, czy uspokoić. W przypadku Zayn'a był to krzyk, a w moim przypadku bieżąca woda, która działała na mnie kojąco. 
- Dalej Ivy. Zrób to. Wyobraź sobie, że jesteś sama. Wyobraź sobie, że to jest twój cel. Krzycz jakby od tego zależało twoje życie. Możesz się bać. Możesz być przerażona. Masz do tego prawo - wszystkie sceny z ostatniego tygodnia zaczęły pojawiać się w mojej głowie mieszając się w jedną kulkę bólu i strachu. - A teraz krzycz Ivy. Po prostu krzycz.
Zaczerpnęłam dużo powietrza i zrobiłam to co mi kazał. Zaczęłam krzyczeć. Chciałam pozbyć się tego wszystkiego co w sobie dusiłam. Chciałam znów poczuć się wolna.
W końcu mój krzyk stawał się coraz cichszy, aż w końcu zamilkłam. Oddychałam szybko, niemiarowo. Czułam się... Lepiej.
- Właśnie o to chodziło - Zayn cały czas stal za mną i trzymał moje ręce jakby w obawie, że zaraz mu ucieknę. Nie miałam takiego zamiaru. Przynajmniej na razie. - Ivy jedziesz do domu?
- Nie - odparłam i odwróciłam się do niego przodem. Poczułam na nosie mokrą kropelkę, a potem następne. O tak. 
- Pojedź gdzieś ze mną - Zayn jakby nie zauważył deszczu, który zaczął nas bombardować nadal wpatrywał się w moje oczy. - Pojedź ze mną na weekend. - Dodał mniej pewnie. 
O Boże. I co teraz? 
------------------------------------------------
*[...] a lewe żebra* całe przyozdobione w fioletowe i żółte plamy.~ Chodzi mi o to, że ma posiniaczone żebra. 
------------------------------------------------
Hej! Powiecie, że jestem wredna bo rozdział mogłam dodać już wczoraj, ale mi się nie chciało :) Mam nadzieję, że nie przerazicie się długością lol. Chciałam go podzielić na dwie części, ale na historii wpadłam na genialny pomysł więc no ten... Nie było 16 komentarzy :( Jeszcze dziś postaram się zrobić zakładkę informowani więc jak coś to wpadać :D A teraz pokaże wam moje reakcję na kilka rzeczy z tego bloga. 
1. Gdy przeczytam wasze komentarze chcę to zrobić. Chcę was wszystkich przytulić :)
2. Gdy zobaczyłam z moją siostrą ile jest wyświetleń do JEDNEGO rozdziału.
3. Gdy wchodzę na bloggera i z dnia na dzień mam co raz więcej obserwatorów. 
Kamila♥
 

wtorek, 14 stycznia 2014

Informacja.

Hej, hej robaczki pędraczki. Powstał Twitter Ivy: Link możecie pisać do niej, pytać robić co chcecie, a przede wszystkim obserwować! To rozkaz żołnierze. Szukam jeszcze ludzików do prowadzenia kont, więc dalej! Zgłaszać się! Ty! Tak ty! Z szeregu wystąp! Jak tam moja prośba o komentarze pod ostatnim rozdziałem? Heh? Co ja tu gadam?
Chciałabym jeszcze odnieść się do komentarzy spod zakładki bohaterów. Dwie dziewczyny napisały, że powinnam zmienić wygląd Ivy jak i Natashy. Przepraszam dziewczyny, ale tego nie zrobię.
Po pierwsze: W zwiastunie są dziewczyny bardzo podobne do tych ze zdjęć i nie chciałabym motać.
Po drugie: Nie chcę ich zmieniać ponieważ chce w pewien sposób uszanować wybór założycielek.
Mam nadzieję, że rozumiecie. Ale mimo wszystko dziękuję, że to napisałyście :)
To co... Może trochę z następnego rozdziału?
A może nie...
A dobra macie:

''Nikogo nie obchodziło to co się ze mną dzieje, po co udawali?''

''Chciałabym się ukryć.''

''Nie wiem co się z nim dzieje. Nie wiem już o nim nic.''

''Zobaczyłem ją. Stała tam, taka zagubiona, niewinna.''
 

niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 10

 Rozdział może zawierać sceny brutalne, jeżeli nie chcesz czytać omiń pierwszą perspektywę Ivy. Dziękuję, życzę miłego czytania.
---------------------------------------------
***Ivy***
Stałam w miejscu oszołomiona. Nie byłam zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Po prostu patrzyłam  jak spokojnie zamyka drzwi, przekręca klucz w zamku i uśmiecha się wrednie w moją stronę. Zdenerwowanie rosło we mnie z sekundy na sekundę, a serce pompowało co raz szybciej krew przez co moje ciśnienie znacznie przyspieszyło.
- Witaj piękna Ivy - powiedział i oparł się nonszalancko o drzwi zakładając ręce na klatce piersiowej. Przełknęłam zdenerwowana ślinę cały czas patrząc na niego.
- Czego chcesz? - zapytałam zbyt ostro. Miałam szczerze dość ekscesów jak na dzisiejszy wieczór i jeszcze kilka minut temu miałam nadzieję, że po prostu położę do niewygodnego łóżka i zasnę.
- Och, chcę wielu rzeczy. Na przykład chce zemścić się na twoich rodzicach jak i na Maliku - brunet wzruszył ramionami, a mnie przeszedł silny dreszcz.
- Jak to zemścić się na moich rodzicach. Przecież oni cię nie znają - nie obchodziło mnie co takiego Zayn zrobił Jamesowi. To ich sprawy. Bardziej interesowało mnie to skąd on zna moich rodziców.
- Twój pieprzony tatuś był obrońcą mojego ojca w sądzie. Cóż coś mu nie wyszło i mój tata dostał dożywocie - wcale mnie to nie zdziwiło. Mój ojciec miał renomę najlepszego prawnika w mieście, ale nie wszystko mu 'wychodziło'. Nie raz było tak, że wybierał sobie osoby, które chce aby były wolne. Jeżeli spodobała mu się czyjaś kartoteka i miałby jakąś pomoc potem ze strony tego człowieka robił wszystko byleby nie poszedł siedzieć. Słyszałam nawet raz jak sprzeczał się z mamą o to czy wsadzić jakiegoś człowieka do więzienia czy nie.
Brał dużo pieniędzy za swoją 'pomoc', ale nie zawsze pomagał. Tak mój ojciec był idiotą.
- James tak mi przykro. Wiem, że moje słowa nic dla ciebie nie znaczą, ale... Przykro mi - spuściłam głowę na dół nie wiedząc co jeszcze mogę powiedzieć.
- Tak masz racę twoje słowa nic dla mnie nie znaczą, a twoje pierdolone: przykro mi, nie pomoże w niczym mojemu ojcu jak i matce - wściekły już teraz James odsunął się od drzwi i zaczął zmierzać w moim kierunku. Nie wiem jakim cudem ale mignęłam obok niego znów czując mniej dyskomfortu spowodowanego jego obecnością.
Wiedziałam, że to właściwie nic mi nie da bo za chwilę i tak mnie dopadnie. Nie wiedziałam gdzie mam się wycofać aby być jak najdalej od jego rąk.
Nim się spostrzegłam rozwścieczony brunet stał na przeciwko mnie i gdy otwierałam usta aby coś powiedzieć jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Momentalnie chwyciłam się za piekące miejsce patrząc na chłopaka załzawionymi oczami.
- Wkurwiłaś mnie - odparł i chwycił mocno za nadgarstki po czym odwrócił mnie i popchnął na łóżko, które zaskrzypiało gdy na nie upadłam. Chciałam się podnieść i uciec, ale nim cokolwiek do mnie doszło postać Jamesa już wisiała nad moim bezbronnym ciałem.
Nie wiedziałam co mam zrobić aby się bronić. Bałam się. Bardzo.
Gdy tylko jego ręce znalazły się na moim brzuchu wzdrygnęłam się i zaczęłam krzyczeć przez co James zasłonił mi twarz ręką. Zaczął rozglądać się w około po czym chwycił moją koszulkę, którą przyszykowałam na jutrzejszy dzień i oderwał kawałek cały czas zatykając mi buzię. Potem odsunął swoją dłoń i nim zdążyłam znów krzyknąć zatkał mi usta kawałkiem materiału przez co zaczęłam się krztusić.
- No i po problemie - mruknął cicho i odgarnął włosy z mojej szyi. Zaczęłam wierzgać i starałam się go kopnąć, ale jego ciężar na moim ciele był zbyt duży. Ledwo co łapałam oddech. - To nic nie da - wyszeptał mi do ucha i złożył pocałunek na szyi. Wykręciłam głowę w celu odsunięcia się od niego, ale James wziął to za zachętę i pocałował mnie jeszcze raz dokładnie w to samo miejsce co Zayn kilka godzin temu. Gdy w moim umyśle zrodziła się myśl o Malik zaczęłam się wydzierać ale kawałek bluzki w moich ustach zamienił to tylko w jakiś słaby i rozpaczliwy jęk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie podniecasz gdy próbujesz tak walczyć - od razu na słowa chłopaka zaczęłam jeszcze bardziej się wykręcać, ale nie aby sprawić mu przyjemność tylko aby się go pozbyć. - Przejdźmy dalej - jego dłoń znalazła się na moim podbródku, a potem delikatnie zaczęła zmierzać w dół. Poprzez moją szyję, pomiędzy moimi piersiami, a potem po brzuchu kierując się tam gdzie nie chciałam poczuć jego brudnej łapy. Spróbowałam zacisnąć nogi, co niestety mi nie wyszło, a spowodowało napad śmiechu u chłopaka.
James odchylił się lekko do tyłu i jedną dłonią chwycił moje nadgarstki i bez problemu umieścił je nad moją głową przyszpilając je swoją ręką. Drugą natomiast podwinął moją koszulkę i uśmiechnął się na widok mojego brzucha. Gdy go pocałował, znajdujące się w moich oczach łzy wypłynęły na powierzchnię niknąć w moich włosach rozsianych po całej poduszce.
- Czas na zabawę księżniczko - powiedział i uderzył mnie mocno w twarz przez co przed moimi oczyma pojawiły się ciemne plamki. Brunet wstał ze mnie chwycił strzepy mojej koszulki i przywiązał nimi moje ręce do ramy łóżka. Musiał być pewny, że jego uderzenie oszołomi mnie na tyle, że nie będę wstanie wstać i uciec. No i miał rację.
Gdy znów poczułam jego ciało na swoimi nadal kręciło mi się w głowie i trudno było mi się skoncentrować na czymś więcej niż na nudnościach i łzach na moich policzkach. James zbliżył swoją twarz ku mojej i tylko uśmiechnął się po czym złapał za dół mojej koszulki i rozerwał ją na pół. Jego uśmiech powiększył się gdy ujrzał moje prawie nagie ciało. Jeżeli nie licząc rozerwanej koszulki miałam na sobie tylko krótkie spodenki oraz bieliznę. Chłopak wsunął swoje dłonie pod moje plecy i gdy poczułam jak majstruje przy zapięciu od mojego stanika zaczęłam się rzucać po łóżku i płakać dwa razy mocniej. Poczułam jak kopnęłam go w miejsce gdzie na pewno musiało go zaboleć sądząc po syku i  grymasie na jego twarzy.
- Ty kurwo - wysyczał i znów uderzył mnie w twarz i rozpiął mój stanik odrzucając go gdzieś za siebie. Chwycił w swoje dłonie moje piersi i mocno ścisnął przez co znów chciałam krzyczeć, ale tylko następny rozpaczliwy jęk wydostał się z moich ust.
Zacisnęłam mocno powieki licząc na to, że gdy znów otworzę oczy to wszystko okaże się tylko i wyłącznie jakimś cholernym koszmarem. Niestety tak nie było.
Jak tylko ręce Jamesa przestały obmacywać moje ciało przerażona spojrzałam w dół. Chłopak rozrywał moje spodenki, a potem sam ściągał swoje spodnie. O żesz kurwa. Znów zaczęłam kopać gdzie popadnie, ale po chwili moje nogi zostały unieruchomione poprzez ciężkie ciało chłopaka, który na nich usiadł. Zauważyłam jak trzymał w ręce swojego penisa. Nie było dobrze. Byłam tutaj sama. Nikt nie przyjdzie mi z pomocą. Zostanę zgwałcona we własnym pokoju. Może nie powinnam sobie teraz tym zaprzątać głowy, ale to była wina mojej matki. To ona skazała mnie na samotność w tym miejscu. To przez nią za chwilę zgwałci mnie niezrównoważony psychicznie chłopak, który chciał się zemścić za błędy mojego ojca.
- Spodoba ci się. Wszystkim się podoba - znów posłał mi swój głupi uśmieszek i odsunął na bok moją bieliznę. Nagle straciłam wolę walki. Wszystkie siły ode mnie odeszły. Wiedziałam, że nie mam już szans. Nie było po co walczyć. On i tak zrobi to co chce.
Jeden palec chłopaka wsunął się do mojej pochwy przez co jęknęłam płaczliwie. Bolało.
- Hmm będę twoim pierwszym. To dla mnie zaszczyt -  palec James zniknął zostawiając za sobą dyskomfort. - Myślałem, że Malik już cię przeleciał. Jego strata - po jego słowach czekałam tylko na jedno. Czekałam aż poczuję ból nie do zniesienia i zaleję się następnymi łzami.
Kilka sekund i nagły ruch ze strony chłopaka. Jego jęk przyjemności, a mój rozpaczy i bólu. Nie zwracałam już uwagi na materiał znajdujący się w mojej buzi. Zdzierałam gardło niepotrzebnie ale musiałam coś zrobić aby później móc stanąć i spojrzeć w lustro. Jeszcze chwilę temu nie chciałam walczyć, ale teraz poczułam nowy przypływ sił. Nie mogłam się poddać choć wiedziałam, że już przegrałam.
Poczułam silny uścisk na udzie. James odsunął moją nogę powodując, że teraz nie mogłam nawet wierzgać nogami. Co chwilę jęki opuszczały jego usta. Za każdym jego ruchem czułam jakby coś mnie rozrywało. jakbym zaraz miała się rozpaść. A przecież to jeszcze nie był koniec.
Leżałam płacząc i modliłam się aby już kończył. Aby wyszedł, zostawił mnie samą z poczuciem, że jestem nikim. Chciałam tego. Nie wiem ile czasu minęło. Ból oszołomił mnie na tyle, że raz straciłam przytomność, ale od razu zostałam ocucona poprzez silne uderzenie w policzek. Wolałabym w tej chwili umrzeć. 
Ostatni mocny ruch z jego strony i coś ciepłego wypełniło mój organizm powodując jeszcze większe ukłucie bólu. Zayn miał rację. Jestem dziwką. 
***Zayn***
Od dwóch godzin i pieprzonych czterdziestu minut cały czas ćwiczę byleby pozbyć się złości. Muszę się wyładować, a ćwiczenia wydają się dobrym sposobem. Jestem wściekły przez to co powiedziała, co ja powiedziałam i zrobiłem. 
Kurwa! Nie powinienem nawet do niej przychodzić! Nie powinienem był się do niej odzywać. Przecież wiedziałem, że jedno z nas skończy płacząc i było pewne, że to na pewno nie będę ja. Chociaż było mi blisko do płaczu, ale nie ze smutku, a z wściekłości i frustracji. Nadal nie mogę sobie wybaczyć tego, że powiedziałem jej iż zachowuję się jak każda inna. Przecież tak nie myślałem. Och, czyżby? No dobra pomyślałem tak. Ale tylko przez chwilę. Potem doszło do mnie to, że przecież to Ivy. Mała rozpieszczona dziewczynka, która myśli, że tak wiele wie o życiu. Gówno o nim wie. 
Nie zastanawiając się wiele nad swoim pomysłem chwyciłem koszulkę porzuconą gdzieś na drugim łóżku i wciągnąłem ją przez głowę. Otwieram drzwi od pokoju i zatrzaskując je za sobą zmierzałem odważnie korytarzem. Nie martwię się aby za kluczać pokoju. I tak nikt tam nie wejdzie.
Wchodzę po dwa stopnie po schodach i po chwili znajduję się na piętrze dziewczyn. Zmierzałem szybkim krokiem w stronę drzwi od pokoju blondynki gdy te się otwierają. Moją pierwszą myślą było to, że Ivy znów idzie do kuchni. Niestety. Z jej pokoju wyszedł zadowolony James, spojrzał do środka powiedział coś pod nosem, a dziewczyna znajdująca się w pokoju zaczęła płakać co nawet ja dosłyszałem. Podbiegłem do otwartych drzwi całkiem zadziwiając swoją obecnością Jamesa. Zajrzałem do środka, a widok, który zobaczyłem zmroził mi krew w żyłach. Ivy klęczała na podłodze z rozerwaną koszulką, w samych majtkach i czerwonymi śladami na twarzy, brzuchu jak i udach. 
Szybkim ruchem odwróciłem się w stronę wycofującego się Jamesa i silnym uderzeniem powaliłem go na ziemię.
- Zabiję cię kurwa! - wywrzeszczałam i kopnąłem go w brzuch gdy starał się podnieść. Chłopak znów wylądował na ziemi, a ja usiadłem na nim i spojrzałem w jego popierdoloną twarz. Śmiał się. Śmiał się ze mnie.
- Dotykałem ją tymi rękoma Malik. I wiesz co? Byłem jej pierwszym - bez jego pierdolonych słów byłem już wściekły, a gdy otworzył swoje głupie usta i powiedział to co, powiedział...   Chciałem go rozjebać. Miałem wielką ochotę chwycić go za łeb i przyjebać nim w ścianę śmiejąc się przy tym głośno. 
Byłem wściekły i wcale nie obchodziło mnie, że przeginam.
Jeden mocny ruch ręką, potem następny i następny. Potem uderzałem na ślepo. Byleby gdzieś trafić i pokazać mu, że nikt nie będzie dotykał Ivy. Co?
- Ej, ej. Starczy już - ktoś chwycił mnie za ręce, zablokował moje barki i podniósł raptownie do góry. Dopiero teraz odwróciłem wzrok od dość mocno poobijanego ciała Jamesa. Kilkanaście osób stało na korytarzu z przerażonymi minami. Przypatrywali się jak biłem tego skurwiela.
- Zabiję go - warknąłem i starałem się wyrwać z silnego uścisku Harry'ego, niestety na daremno. Mimo wszystko ten debil jest silny.
- Fajnie nawet ci pomogę, ale potem. Jak ona nie będzie patrzeć - powiedział na tyle głośno, że jego głos przebił się w mojej głowie do podświadomości. Odwróciłem głowę i ujrzałem jak Ivy wysuwa się z uścisku Natashy.
Nie mogłem znieść tego widoku i on za to pożałuję. Zabiję go.
***Ivy***
Po tym jak James uderzył mnie kilka razy spadłam z łóżka i w tej chwili klęczałam na podłodze. Łzy kapały mi z oczu na podłogę. Wiedziałam, że chłopaka, już nie ma w pokoju, tylko stoi w progu i patrzy na mnie dumny i zadowolony.
- Jeszcze do ciebie wpadnę - powiedział na co lekko podniosłam przerażona głowę. Właśnie w tym momencie zauważyłam postać Zayn'a i jego krzyki. Chciałam wstać i wyjść, ale nie miałam siły, a po za tym można powiedzieć, że była naga. Nie wiem ile czasu minęło, po ilu sekundach czy minutach do pokoju wpadła zmartwiona Natasha. 
- O Boże - wyszeptała i wyciągnęła z mojej szafy jakąś bluzę, którą na mnie zarzuciła i pomogła mi wstać. Wyprowadziła mnie z pokoju abym mogłam zobaczyć jak Harry łapie Zayn'a, a ten szarpie się i krzyczy jakieś niezrozumiałe słowa.
- Zabiję go - powiedział groźnie i znów spróbował się wyrwać z uścisku Harry'ego.
- Nie - nie miałam już siły. Po prostu wysunęłam się z jej ramion cały czas patrząc na szamoczącego się chłopaka. - Nie - zamknęłam oczy słysząc jeszcze jej krzyk. 
~*~
Po woli odzyskiwałam świadomość i przytomność. Czułam ostrą suchość w gardle. Czułam jak niektóre obszary mojego ciała pulsują niemiłosiernie przyprawiając mnie o ból. Wiedziałam, że mój najmniejszy ruch zakończy się krzykiem. Mimo wszystko chciałam podnieść rękę do góry i przetrzeć oczy ręką aczkolwiek moja ręka była... Przywiązana. Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej ignorując narastające pieczenie i skurcze. 
Spojrzałam na moje ręce, które były przypięte do ramy łóżka pasami. Rozejrzałam się zdezorientowana po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałam. Byłam w sali gdzie trzymali chorych. Pomieszczenie było bardzo podobne do tego z Harry'ego Pottera. 
- Ivy? - czyjś spokojny i miły głos dotarł do moich uszu. Odwróciłam głowę w lewą stronę mierząc wzrokiem pielęgniarkę, którą zdążyłam już poznać.
- Dlaczego jetem przypięta do łóżka? Co ja tutaj robię? Dlaczego... - zamilkłam gdy do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia. Na początku, od razu po obudzeniu nie pamiętałam niczego, ale teraz już tak.
To tak jakby obudzić się rano wypoczętym, 'iść' odważnie przez dzień, a wieczorem, gdy znów położymy się do tego samego łóżka, przypomnieć sobie jakiś koszmar, który śnił się nam w nocy.
Ja właśnie sobie swój przypomniałam. 
- Już cię odpinam spokojnie dziecinko. W nocy strasznie krzyczałaś i zaczęłaś się drapać dlatego musieliśmy cię przypiąć - znów spojrzałam na swoje ręce. Gdzieniegdzie widniały czerwone paski, a jeszcze gdzie indziej rany, który zaczęły mnie piec gdy tylko na nie spojrzałam. 
- Ja... Dlaczego...- łzy zaczęły piec mnie w oczy, a w gardle powstała wielka gula. Byłam na skraju łez i pielęgniarka musiała to najwyraźniej zauważyć ponieważ szybko bez żadnego problemu odpięła moje ręce i pomogła mi się z powrotem położyć. 
- Kochanie twoi rodzice są po drzwiami. Mam ich wpuścić czy może wolisz na razie zostać sama? - kobieta dotknęła mojego czoła i poprawiła mi kołdrę cały czas lekko się uśmiechając. 
- Nie chce ich tutaj widzieć. Nie chcę ich widzieć nigdy więcej - odparłam i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam jak pielęgniarka wychodzi i zamyka za sobą drzwi.
Otwarłam oczy i pozwoliłam wypłynąć pierwszym łzom, które pociągnęły za sobą następne.To wszystko to ich wina. Matka zamkneła mnie samą w pokoju, a ojciec jest wielkim chujem.
To przez ich egoistyczne i porąbane zachowanie James zrobił, to co zrobił. Czy tylko on chciał się na mnie zemścić za błędy rodziców? Może są na świecie jeszcze inne osoby, które też chcą mnie skrzywdzić myśląc, że moi rodzice się tym przejmą. Może nawet w tym ośrodku są osoby, które obmyślają co mi zrobić. Nie mogę poczuć się tutaj bezpiecznie. Po prostu nie mogę.
I jeszcze Zayn... Na przykład chce zemścić się na twoich rodzicach jak i na Maliku. Co takiego on musiał mu zrobić? I dlaczego oberwałam również za jego błędy? Od samego początku mam problemy i to głownie przez Zayn'a. Muszę z tym skończyć. Muszę skończyć z nim. Nie mogę się z nim więcej widzieć.
-------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM. Miałam nadzieję, że ten rozdział wyjdzie o wiele lepiej ale cóż... Klapa. Jest krótki, bezsensowny i moim zdaniem bez składu, ale nie potrafię tego lepiej napisać, a więc proszę o wybaczenie. Dziękuję za wszystkie komentarze. Pisałyście, że szkoda iż rozdział będzie tylko raz na tydzień ale musicie mnie zrozumieć. Mam szkołę, jestem w 3 gimnazjum. Jutro zaczynam próbne testy, mam dużo nauki i nie mam po prostu czasu, a prowadzę jeszcze inne blogi więc wiecie.
A więc co? Po ostatnim rozdziałem było 15 komentarzy (bez mojego) to teraz 16? Uwielbiam je czytać, a szczególnie te długie <3
Chce ktoś prowadzić konta bohaterów na TT i ASKU? 
P.S: Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawił.
Kamila♥

niedziela, 5 stycznia 2014

Zapowiedź

'Nie wiedziałam gdzie mam się wycofać aby być jak najdalej od jego rąk. Nie wiedziałam co mam zrobić aby się bronić. Bałam się. Bardzo.'

'Chciałem go rozjebać. Miałem wielką ochotę chwycić go za łeb i przyjebać nim w ścianę śmiejąc się przy tym głośno. 
Byłem wściekły i wcale nie obchodziło mnie, że przeginam. Nie mogłem znieść tego widoku i on za to pożałuję.' 

' - Ej, ej. Starczy już.' 

' - Nie - nie miałam już siły. Po prostu wysunęłam się z jej ramiona cały czas patrząc na szamoczącego się chłopaka. - Nie. - Wyszeptałam i zamknęłam oczy słysząc jeszcze jej krzyk'

Hej. Klamka zapadła. Rozdziały będą pojawić się w przedziale od piątku do niedzieli. Przepraszam ale mam szkołę, a jestem w 3 klasie gimnazjum i nie mogę tego zawalić. Na pocieszenie wstawiłam wam kilka fragmentów z nowego rozdziału mam nadzieję, że dacie radę poczekać te kilka dni. I jak nowy szablon? Podoba się? Wiem, ze długo się ładuję ale cóż... Bay!

piątek, 3 stycznia 2014

Chapter 9

***Ivy***
Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w szarą rzeczywistość za oknem, obitym w stalowe kraty. Czułam się tutaj jak w więzieniu, a jeszcze wizyta mojej matki i jej głupie krzyki sprawiły, że to uczucie pogłębiło się we mnie jeszcze bardziej.
Od wczorajszego wieczoru mam osobny pokój aby jak to ona stwierdziła: 'nie upodabniać się do tych zdemoralizowanych ludzi'. Niby się cieszę, że dostałam jednak osobny pokój, ale czuję się taka... Odizolowana. Specjalnie na życzenie mojej matki pan David musiał załatwić aby jakaś dziewczyna, która miała sama pokój przeniosła się do Natashy, a ja zajęłam jej miejsce. Było mi wstyd za to, że musiała się ona przenosić i głupio, że każdy w tym cholernym ośrodku widział jak to wszystko się działo. Teraz to już na pewno będę uważana za jakąś księżniczkę.
I gdy już myślałam, że gorzej nie może być moja mamusia zażądała abym była pilnowana i nie rozmawiała z nikim z ludzi przebywających tutaj. Mam być samotna. Brak kontaktu z rówieśnikami. Fakt nie miałam tutaj dużo znajomych, ale Natasha była co raz bardziej skłonna do rozmowy, a co za tym idzie Harry też. I jeszcze Zayn... Tutaj to w ogóle jedna wielka klapa. Gdy mama zobaczyła, że jakiś chłopak przyprowadził mnie do pokoju i co gorsza otworzył mi drzwi wpadła w furię. Zaczęła mnie wyzywać i mówić jaka jestem okropna w stosunku do Dave'a. Tylko przepraszam czy ja zrobiłam coś złego? Po prostu Zayn przypilnował abym trafiła do pokoju tak jak kazał mu nauczyciel, ale wytłumaczcie to mojej zawsze lepiej wiedzącej matce. To graniczy niemal z cudem.
A więc takim o to sposobem teraz zostałam całkiem sama, z własnymi myślami i smutkiem, który tak bardzo niszczył wszystko co chciałam zbudować. Nie miałam wyboru. Musiałam przeczekać te kilka miesięcy, a potem wrócę do domu i do swojego nudnego, poukładanego życia. Przecież tego zawsze chciałam. Chciałam spokoju i stabilizacji, a wyszło z tego jedno wielkie gówno.
Ciche pukanie rozwaliło moją powłokę, którą po woli się otaczałam. Wstałam z łóżka i poczłapałam do drzwi, aby przekręcić kluczyk w drzwiach i je otworzyć napotykając współczujący wzrok pana Davida.
- Witaj Ivy. Przyszedłem cię powiadomić, że dziś macie wolny dzień, tak jak każdą niedzielę. A teraz proszę, chodź na śniadanie - nie odpowiedziałam nic tylko pokiwałam lekko głową i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Następnym 'genialnym' pomysłem mojej matki było to, że będę odprowadzana na posiłki przez pana Davida lub innego nauczyciela bylebym nie chodziła gdzieś sama. Czułam się jak małe, niepełno-sprytne dziecko.
Gdy tylko weszłam do stołówki w towarzystwie pana Davida wszystkie oczy zostały skierowane w nasza stronę. Spuściłam głowę zawstydzona i szłam dalej uparcie w stronę kontuaru gdzie miałam odebrać swoje śniadanie. Z tacą w rękach rozejrzałam się po pomieszczeniu widząc kilka opcji gdzie mogłabym usiąść. Pierwsza: obok Zayn'a, który wpatrywał się we mnie przez co zaczęłam się rumienić. Druga: obok Conora i jego przyjaciół. Trzecia: sama tam gdzie siedziałam wczoraj. Właściwie nie miałam wyboru. Musiałam usiąść sama. Gdy przechodziłam obok stolika, przy którym siedział Conor, chłopak przywitał się ze mną, a ja nie mogąc nic mu odpowiedzieć szłam dalej uporczywie przed siebie. 
Usiadłam przy pustym stoliku i znów podobnie jak wczoraj zaczęłam rozgrzebywać swoje śniadanie, na które nie miałam najmniejszej ochoty.
- Może pan iść. I tak nikt tutaj nie przyjedzie, a od razu po śniadaniu wrócę do siebie - mrugnęłam nie podnosząc nawet głowy.
- Ivy tak bardzo mi przykro, że nie mogę nic zrobić - ręka mężczyzny wylądowała na moim ramieniu w pocieszającym geście. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się słabo.
- W końcu musiało do tego dojść - odpowiedziałam i znów zaczęłam wyszukiwać jakiś oznak życia w papce leżącej przede mną.
Ku mojemu zdziwieniu pan David zostawił mnie samą, ale szybko dowiedziałam się dlaczego. W stołówce stał facet, który pilnuje nas na pracach społecznych.
- Carter! Malik! - usłyszawszy swoje nazwisko podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę gromiącego mnie wzrokiem. W stołówce zapanowała idealna cisza - Z racji tego, że wczoraj wymigaliście się od prac społecznych- dziś posprzątacie po śniadaniu.
- Jest pan tego pewien? Skoro nasza księżniczka musi mieć osobny pokój to może niech też sama posprząta - na słowa Jamesa każdy zaczął się śmiać. No może prawie każdy.
- Za mało ostatnio dostałeś wpierdol? - gruby i poważny głos przedarł się przez salwę śmichu wywołując nie lekkie poruszenie. Spojrzałam w stronę Zayn'a i już wiedziałam, że to on.
- Dość! - ryknął mężczyzna, którego szczerze zaczynam nienawidzić. Nie wiem dlaczego ale spojrzałam na Jamesa i otworzyłam buzię ze zdziwienia.  Jego twarz wyglądała okropnie. Na prawym oku widniał wielki fioletowy siniak, i nawet z takiej odległości mogłam dostrzec, że ma rozwalony łuk brwiowy.  Po sposobie jaki stał mogę się domyśleć, że jego brzuch też nie był w dobrym stanie. Czyżby on...? 
Spokojnie poczekałam aż wszyscy opuścili stołówkę i dopiero wtedy wstałam i zaczęłam zbierać talerze na jedną kupkę, a tace do drugą. Zayn siedział cały czas na swoim miejscu i uważnie śledził każdy mój ruch. Na początku trochę mnie to dekoncentrowało, ale później nauczyłam się to ignorować.
Gdy wszystko miałam już pozbierane przyszła kolej na zaniesienie tego do kuchni, a to było już wyzwanie. Westchnęłam i już miałam podnosić stos talerzy gdy ktoś zrobił to za mnie. Podniosłam raptownie głowę do góry napotykając czyjeś brązowe oczy. Dlaczego nigdy nie słyszę jak on chodzi? Odsunęłam się zdenerwowana i chwyciłam za plastikowe tacki, które były o wiele lżejsze niż talerze, które niósł brunet. Malik bez problemu otwarł sobie drzwi od kuchni i gdy ja dopiero do niej weszłam, on już napełniał zlew wodą i otwierał jakieś szafki. Gdy wyjął sobie jakąś szmatkę, stanął obok zlewu dając mi jasno do zrozumienia, że to ja będę zmywać, a on wycierać. Z szybko bijącym serce podeszłam do zlewu i podwinęłam rękawy od bluzki po czym zanurzyłam ręce w ciepłej wodzie od razu chwytając talerz i ścierkę. Chciałam skończyć to jak najszybciej i wrócić do pokoju.
- Jak się czujesz? - zapytał brunet po kilku minutach ciszy. Talerzy w tym cholernym zlewie nie ubywało, a wręcz przeciwnie wydawało mi się, że jest ich co raz więcej co przecież jest nie możliwe. Tak bardzo chciałam mu odpowiedzieć, że nawet otwierałam już usta ale szybko je zamknęłam przypominając sobie słowa matki. Nie mogę. - Mówię do ciebie. - Zayn z coraz mocniejszą siłą zaczynał wycierać talerze i już wtedy doskonale wiedziałam, że to dobrze się nie skończy mimo wszystko brnęłam dalej. - Kim jest Dave? - Zapytał, a ja wypuściłam talerz z rąk, który wpadł z powrotem do zlewu ochlapując mnie wodą.
- Daj mi spokój - wyszeptałam i zamknęłam oczy chcąc się uspokoić. Wszystko zaczęło wracać. Wściekłość, adrenalina, głupota, strach. Wszystko od nowa.
- Wiedz, że gdy ja się o coś pytam to zawsze, ale to zawsze uzyskuję odpowiedź - powiedział starając się mnie przestraszyć. No i mu się udało.
Nawet nie wiem kiedy chłopak rzucił ścierkę i talerz, po czym przycisnął do blatu mrożąc mnie wzrokiem.
- Nie słyszałaś co przed chwilą powiedziałem? - wyszeptał mi do ucha nadal mocno napierając na mnie swoim ciałem.
- A ty? - również zapytałam i zacisnęłam mocno powieki nie chcąc oglądać jego wściekłej twarzy.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - miałam jakieś dziwne wrażenie, że jego wpatrujące się we mnie oczy czytają wszystkie moje myśli, wglądają w moją dusze, a to przecież jest niemożliwe. - Otwórz oczy i na mnie spójrz - rozkazał mi, a ja nadal mocno zaciskałam powieki. Nie mogłam się poddać, nie mogłam na niego spojrzeć bo wtedy wszystko szlag by trafił. Nie potrafiłabym mu się oprzeć.
- Odsuń się ode mnie - powiedziałam głośno i spróbowałam go odepchnąć co właściwie skończyło się tylko tym, że teraz Zayn trzymał moje dłonie przyciśnięte do swojej klatki piersiowej.    
- Otwórz kurwa te pieprzone oczy - wysyczał. Walczyłam o oddech, walczyłam sama ze sobą aby tylko się nie poddawać ale od razu było wiadomo, że jestem na przegranej pozycji. Jak zawsze zresztą gdy w grę wchodzi pieprzony Zayn kurwa Malik.
Po woli zaczęłam podnosić powieki przez co mogłam dojrzeć zdenerwowaną twarz Zayn'a tuż na przeciwko mnie. Jego piękne brązowe oczy, wpatrywały się we mnie jakby szukały strachu czy niepewności.
- Dlaczego pobiłeś się z Jamesem? - zapytałam cicho. Denerwował się jeszcze bardziej zaciskając tym samym szczękę i uwydatniając kości policzkowe. Może być nie wiadomo jak bardzo złym człowiek ale nadal pozostanie piękny niczym Anioł, który ma mnie tutaj chronić.  
- Dlaczego mnie ignorujesz? - również zapytał i już miałam mu powiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie gdy doszło do mnie, że nie chcę bardziej go wkurzać, a na pewno bym to zrobiła.
- Będziesz miał przez to kłopoty. Nie możesz ze mną rozmawiać - znów zignorowałam jego pytanie ale przecież on zna na nie odpowiedź. Odwróciłam wzrok od jego oczu i zaczęłam się wpatrywać w jego dłonie, które szczelnie oplatały moje przyciskając je do jego torsu.
- Taaa już to widzę. Myślałem, że to ja mam porąbaną rodzinkę, ale teraz już wiem, że twoi starzy mają bardziej najebane.
- Zamknij się - nie wiem jaki cudem udało mi się go od siebie odepchnąć ale teraz już nie stał tak blisko mnie i nie przylegał swoim ciałem do mojego. - Obrażaj sobie mnie, proszę bardzo. Ale nie waż się mówić tak o moich rodzicach. Nic o nas nie wiesz, więc może powstrzymaj się od tych swoich nikogo nie obchodzących racji.
- Może i nic o was nie wiem ale powiedz mi, kto przy zdrowych zmysłach wysyła szesnastolatkę do miejsca takiego jak to! I jeszcze izoluje ją od reszty!
- Oni chcą mi pomóc! A po za tym zasłużyłam sobie na to aby tutaj być! - po jego zszokowanej minie mogę śmiało powiedzieć, że był zdziwiony tym iż podniosłam na niego głos.
- Nie krzycz na mnie - powiedział wpatrując się we mnie. Nie podszedł, nie dotknął mnie tylko po prostu patrzył, a to wydaję się jeszcze gorsze niż jego dotyk na mojej skórze.
- Bo co? Ty mi tego zabronisz? - nie oczekiwałam od niego odpowiedzi. Tak też się stało. Najzwyczajniej w świecie wróciłam do zmywania tych cholernych talerzy starając się nie rozpłakać.
- Zostaw to - Zayn chwycił mnie za ramię odwracając gwałtownie w swoją stronę. Spojrzałam na niego zszokowana. - Wyjdź stąd. - Puścił moje ramię i mocno zacisnął szczękę.
- Ale muszę...
- Wypierdalaj! - wrzasnął na co podskoczyłam.
Rzuciłam mu jeszcze ostatnie przerażone spojrzenie i wyszłam, nie przepraszam wybiegłam z kuchni.
~*~
Nie wiem, która była godzina. Nie wiem ile już siedziałam sama zamknięta w pokoju. Nie wiem ile łez już wylałam. Głowa bolała mnie od ciągłego płaczu, skurcze brzucha też wcale nie pomagały.
Co teraz robiłam? Klęczałam przed rozwaloną maszynką do golenia i po prostu okręcałam ostrze w palcach patrząc jak światło co jakiś czas się od niej odbija. Nie chciałam tego robić. No bo po co? Skoro nie chcesz to wyrzuć to cholerstwo. Nie mogę. Mimo wszystko nie mogę wyrzucić z dłoni chłodnego metalu bo wiem, że znów przegram. Ten delikatny przedmiot dawał mi odwagę i siłę aby walczyć. Nie ważne w jaki sposób.
Przyłożyłam żyletkę do swojej skóry drżąc lekko pod naciskiem metalu. Bałam się. Nigdy w życiu nie myślałam nad tym aby się zacząć ciąć jak to robiły inne dziewczyny  z 'problemami'.
Trzask drzwi, szybkie kroki, mocne szarpnięcie dłoni, a potem znalazłam się w czyiś silnych ramionach, które mocno przytrzymywały moje ciało przy innym. Nie mogłam złapać oddechu przez szloch, który co jakiś czas wstrząsał moim ciałem.
- Nie płacz już. Uspokój się - gdy jego cichy i spokojny głos doszedł do moich uszu chciałam się odsunąć, pokazać, że jestem silna ale przecież nie było już sensu. Właśnie zobaczył mnie w mojej najsłabszej odsłonie.
- Puść mnie - wyszeptałam ale mimo wszystko nadal mocno oplatałam rękoma jego szyję chcąc być jak najbliżej niego. Chciałam poczuć się bezpieczna.
- Nie - odpowiedział mi i odsunął mnie lekko od siebie. - Ivy co ty próbowałaś zrobić? - zapytał i otarł moje mokre policzki.
- Nie wiem Zayn. Chyba chciałam... Chciałam walczyć - odparłam i spojrzałam w jego brązowe oczy, które błyszczały. Martwił się o mnie.
- To walcz ze mną, a nie sama - jego dłoń powędrowała do mojego policzka, a druga zacisnęła się na moim biodrze.
Mój wzrok krążył po całej jego twarzy byleby nie musieć patrzeć w tej jego piękne oczy. Było mi wstyd, że widział jak próbowałam się pociąć i było mi też wstyd za to, że nakrzyczałam na niego w kuchni podczas gdy on mówił prawdę. Miał rację ze wszystkim. Moi rodzice mają mnie gdzieś i powinnam to wreszcie przyjąć do wiadomości.
- Chyba powinienem cię przeprosić - powiedział cicho i ledwo słyszalnie westchnął. Ta cała sytuacja nie była krępująca tylko i wyłącznie dla mnie.
- Nie. Miałeś rację, a ja chciałam za wszelką cenę przekonać samą siebie, że jest inaczej - nie mam pojęcia dlaczego oboje szeptaliśmy, przecież byliśmy tutaj sami. Nikt by nas nie usłyszał.
- Dlaczego jesteś aż taka irytująca? - zapytał i zbliżył się lekko do mnie. Czułam jego ciepły i spokojny oddech na mojej szyi, przez co nie byłam wstanie mu odpowiedzieć. A może on wcale nie oczekiwał odpowiedzi?
Musnął delikatnie swoimi wargami moją szyję zostawiając za sobą gęsią skórkę i szybsze bicie serca. Nie mogłam się ruszyć, byłam niemal sparaliżowana jego dotykiem i bliskością.
- Chcesz żebym się odsunął? - wczorajszej nocy zadał mi to samo pytanie, tyle że wtedy byliśmy w kuchni.
- Tak - odszepnęłam chociaż w głowie miałam całkiem przeciwną odpowiedź. Wtedy chciałam wręcz pragnęłam aby się ode mnie odsunął i powiedziałam, nie. A teraz? Teraz gdy chciałam aby trwał przy mnie jak najdłużej odpowiedziałam tak. Co jest ze mną nie tak?! 
- Hmm - zamruczał i spojrzał mi w oczy. - Wczoraj kłamałaś i dzisiaj też - dodał po chwili i znów zaczął zbliżać się do mojej szyi. Zadrżałam gdy poczułam jego usta tuż obok moje ucha.
- Jeśli ktoś wejdzie...
- Shhh - wymruczał w moją szyję tworząc lekki wibrację od czego nabrałam głośno powietrza, a Zayn zaśmiał się cicho. - Kim jest Dave?
- Nikim ważnym - odparłam cicho, zamykając oczy. Nie możesz go okłamywać. Odchyliłam mimowolnie głowę do tyłu, a Zayn zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Wszystkie reagujecie tak samo - powiedział co od razu mnie orzeźwiło. Otworzyłam oczy i odepchnęłam od siebie zdziwionego bruneta. - Boże Ivy przepraszam nie miałem tego na myśli.
- A właśnie, że miałeś. Wyjdź - wstałam z podłogi i starałam się umiarkować swój oddech. Podeszłam do zakratowanego okna i wyjrzałam za nie. Nie chciałam na niego patrzeć.
- Ivy nie zachowuj się jak dziecko - czułam za sobą jego obecność co tylko mnie dekoncentrowało. Musiałam się go pozbyć innego wyjścia nie było.
Odepchnęłam się od parapetu, na którym się podpierałam i pewnym krokiem podeszłam do drzwi otwierając je szeroko.
- Wynocha - powiedziałam odważnie patrząc na niego. Kilka dziewczyn stojących na korytarzu spojrzało na mnie, a potem wgłąb pokoju wydając jakieś dziwne dźwięki .
- Ivy zamknij te cholerne drzwi - mruknął brunet zaciskając dłonie w pięści. Jakoś ten cały strach, który do niego odczuwałam wyparował, a na jego miejscu pojawiła się złość.
- Wypieprzaj stąd, rozumiesz?! - krzyknęłam i zacisnęłam dłoń na drewnianej powłoce chcąc odpędzić zbierające się łzy.
- Powiedziałem ci coś dzisiaj nie pamiętasz? - Zayn podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry. Jego ciemne oczy, wydawały się jeszcze ciemniejsze przez powiększone źrenice.
- Ja też ci coś powiedziałam, nie pamiętasz?- starałam się naśladować jego pełen rozkazu ton głosu ale po jego minie mogę śmiało stwierdzić, że raczej mi nie wyszło.
- Wiesz, że zachowujesz się jak dziecko? Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego jaki jestem, a teraz robisz mi jakieś cholerne wyrzuty.
- Wyrzuty?! Czy ty się człowieku słyszysz?! To co powiedziałeś nie było tyle co egoistyczne z twojej strony co obrzydliwe! Porównałeś mnie do tych wszystkich swoich... Panienek! - brakowało mi powietrza, czułam piekące łzy i wiedziałam, że się rozpadam. Rozpadam na jego oczach.
- A co może jesteś lepsza niż one?! Wystarczyło, że się do ciebie uśmiechnąłem i już byłaś moja! - nie zabolało mnie to, że krzyczał. Wiedziałam, że tak będzie. Zabolało mnie to, że zainsynuował mi to, że byłam po prostu dziwką.
- Jesteś żałosny! Osądzasz mnie na podstawie swoich głupich wymysłów! I wiesz co ci powiem?! To wszystko to twoja wina! Odkąd cię poznałam mam tylko same problemy!
- No tak kurwa oczywiście! Bo to przeze mnie tutaj wylądowałaś!
- Nie przeklinaj bo tego kurwa nie lubię!
- Co mnie obchodzi to co ty lubisz, a co nie?! Wylądowałaś tutaj przez jakąś głupotę bo rodzice nie chcieli spełnić twojej pieprzonej zachcianki!
- Nienawidzę cię słyszysz?! Nie chcę cię więcej widzieć! - szok dział na moją korzyść. Wypchałam go z pokoju rzucając ostatnie spojrzenie na jego zdenerwowaną twarz. - Koniec przedstawienia!- warknęłam widząc, że prawie wszyscy - dziewczyny jak i chłopaki- przyglądali się nam z zaciekawieniem, strachem ale i rozbawianiem.
Trzasnęłam drzwiami od razu opierając o nie swoje słabe ciało i zjeżdżając po nich na dół.
Czy to co Zayn powiedział to prawda? Czy on na prawdę sądzi, że jestem jakąś dziwką, do której wystarczy się ładnie uśmiechnąć? Może ma rację. Wystarczyło, że tutaj przyszedł, poprzytulał mnie, a potem byłam gotowa oddać mu wszystko nawet sobie tego nie uświadamiając. Czy jestem aż tak żałosna?
Jednak z jednym Malik miał rację. Doskonale wiem, jaki on jest, i że miał nie jedną dziewczynę, ale mimo wszystko nadal do niego leciałam niczym ćma do światła, a przecież on światłem nie był. Był ciemnością. Oo, tak Ivy. Jesteś żałosna.
--------------------------------------------
Hej :) Za często coś wstawiam te rozdziały -.- ale spokojnie nie długo ograniczymy się do 1 na tydzień. Chcę was przeprosić za beznadziejność tego rozdziału myślałam, że wyjdzie lepszy. Anonimy! Jeżeli macie Twittera i chcecie być informowani o rozdziałach to podajcie swoje nicki. Cóż liczę na wasze komentarze i mam nadzieję, że będzie ich duuuużo. To chyba wszystko!
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥