środa, 31 lipca 2013

Chapter 5


***Ivy***
Drogi pamiętniku,
Nie jest najlepiej, co ja piszę tu jest okropnie, a jestem tutaj dopiero czwarty dzień. Moje życie zmieniło się diametralnie nie mam tu nikogo kogo mogłabym nazwać chociażby koleżanką.  Brakuje mi muzyki, mojego Ipoda bez którego zwykle się nie rozstaję. Popadam w coraz głębszy dołek i boję się, że jeśli się temu poddam nie wygrzebię się z tego, a co gorsza nie zobaczę żadnej pomocnej dłoni, która pomogłaby mi się podnieść. Wiedziałam, że tu nie będzie lekko, ale nie spodziewałam się, że wszyscy będą tu tak bardzo wrogo nastawiony do nowych…
Myśli zaprząta mi ciągle też jedna osoba, która mnie niesamowicie intryguje. Spotkam go dzisiaj? Zignoruje mnie znowu? Może będzie podążał za mną swoim czekoladowym spojrzeniem, dekoncentrując mnie za każdym razem gdy go na tym przyłapię? Dlaczego zawsze mam więcej pytań niż odpowiedzi?
Zamknęłam swój pamiętnik chowając go pod materac. Westchnęłam głęboko nie mając siły wstać. Nie zaszłam nawet na śniadanie, to żałosne ale ciągłe się boję, że znowu coś spieprzę i zrobię z siebie jeszcze większe pośmiewisko.  Zerknęłam na zegarek i wytrzeszczyłam oczy, byłam spóźniona i to mocno. Zaczynały się właśnie poranne ćwiczenia, a ja wciąż była nie gotowa. Szybko wciągnęłam na siebie jakieś spodenki i czarną koszulkę o wiele za dużą, która zakryła moje krótkie spodenki. Na nogi w biegu założyłam czarne trampki i puściłam się biegiem do sali w której miały się odbywać ćwiczenia. Przepychałam się przez tłum nastolatków, który nie chcieli ustąpić i gnali przed siebie. W końcu gdy znalazłam się na dole pognałam do tylnego wyjścia, aby dostać się do drugiego budynku, gdzie odbywały się wszystkie zajęcia szkolne. Na dworze oczywiście padało, czego można się było spodziewać po deszczowej Anglii? Zimny wiatr owiał moje ramiona, a krople spadały gęsto, szybko mocząc moje ubranie. Chcą jak najszybciej być w pomieszczeniu, puściłam się szybkim biegiem. Do drzwi dotarłam zadyszana, ale szczęśliwa że nie przemokłam za bardzo. Korytarze świeciły pustakami, było już późno a ja nie zdawałam się nawet sprawy gdzie jest sala. Cholera przeklęłam w myślach i ruszyłam przed siebie szybkim krokiem przed siebie. Rozglądałam się wokoło próbując znaleźć jakąś tabliczkę informującą mnie gdzie mój cel się znajduję, ale żadnej takowej w zasięgu mojego wzroku nie zauważyłam. Korytarz skręcał gwałtownie w prawo idąc przy ścianie spróbowałam, więc tamtej drogi. Skręciłam i poczułam jak ktoś uderza we mnie swoim ciałem. Zachwiałam się, próbując złapać równowagę.
- Przepraszam – mruknęłam i spojrzałam w górę na osobę z którą zaliczyłam zbyt bliskie spotkanie. Zayn… W duchu cicho jęknęłam, dlaczego zawsze na niego wpadam?
- Uważaj jak łazisz na przyszłość – burknął pod nosem. Zmierzyłam go wzrokiem, miał na sobie ciemne spodnie z dresu i białą koszulkę. Jego włosy były idealnie ułożone, postawione na górze. Jego czekoladowe spojrzenie patrzyło na mnie z góry z zaciekawieniem.
- Nie wiesz gdzie jest sala – raczej stwierdził niż spytał, ale pokiwałam głową potwierdzając. Malik ruszył nie patrząc za siebie, ja z lekkim opóźnieniem ruszyłam za nim, lekko truchtając przez jego szybkie tempo z jakim jego długie nogi stawiały kroki. Jak się okazało zmierzałam w zupełnie przeciwnym kierunku niż jest sala. Chłopak wkrótce otworzył przede mną zielone drzwi i wszedł zaraz za mną do środka. Gdy tylko przekroczyliśmy próg wszyscy spojrzeli na nas. Zaczerwieniłam się i spuszczając głowę dołączyłam do szeregu którego tworzyli uczniowie.  Spojrzałam niepewnie na mężczyznę, który czerwony stał się ze złości. Był łysy, wysoki i mocno umięśniony. Przypominał mi wojskowego, ale już na emeryturze, ponieważ po jego zmarszczkach można było sądzić że jest już po grubo po czterdziestce.
- Spóźnienie! – ryknął na całe gardło, że aż podskoczyłam ze strachu – Malik przegiąłeś w tym momencie! A ty! – krzyknął głośno choć stał przede mną – Nazwisko?!
- Carter – mruknęłam nie wyraźnie.
- Jak?! – krzyknął nachylając się, zabierając mi moją przestrzeń.
- Ivy Carter – powiedziałam pewniej.
- Więc panno Carter według pani gdzie się teraz znajdujesz? – mówił, a ja się zastanawiałam czy jest to pytanie retoryczne, bo przecież to moja odpowiedź była oczywista.
- Odpowiedz! – ryknął gdy siedziałam cicho.
- No w sali na ćwiczeniach – odezwałam się nie pewnie.
- No właśnie! Na ćwiczeniach, MOICH ćwiczeniach – podkreślił – Gdzie masz strój?! – ryknął, a ja spojrzałam na innych. Wszyscy mieli białe koszulki i spodnie przynajmniej do kolan.
- Nie wiedziałam, że takowy obowiązuje – mruknęłam cicho spuszczając głowę.
- Nikt ci nie powiedział tak? – zapytał, a ja zastanawiałam się co powiedzieć, każdy w tej chwili patrzył na mnie wilkiem, żadnej przyjaznej twarzy.
- Ja nie pytałam – mruknęłam nie pewnie nie chcąc winy zwalać na innych.
- Skoro tak to może, mały wysiłek nauczy was że jesteście grupą! Jedna osoba nawala wszyscy nawalacie! Idziemy na dwór! – krzyczał głośno, patrząc groźnie na każdego z nas.
- Przecież tam pada – jęknęłam cicho, a on zdenerwowany wrócił do mnie stojąc tuż przede mną.
- To jakiś problem, dla ciebie Carter? – wysyczał patrząc mi pewnie w oczy.
- Absolutnie – mruknęłam potulnie.
- A i jeszcze jedno Malik i Carter zostaną po lekcjach, aby posprzątać sale, może oduczy to ich romansów i spóźniania się – mówił głośno aby każdy słyszał.
- Ale my… - odezwałam się, chcąc wyprostować sprawę.
- Milcz kiedy ja mówię! – ryknął głośno, a mnie cała odwaga opuściła.
- Mamy prace społeczne po lekcjach – wtrącił się Zayn.
- Dzisiejsze pracę są odwołane z powodu złej pogody, reszta ma spotkanie grupowe z psychologiem – oznajmił, a miedzy uczniami od razu rozległ się jęk niezadowolenia.
- Cisza! – zwołał mężczyzna, a nastolatkowe natychmiastowo umilkli.
- To ja się zgłaszam do pomocy w sprzątaniu – odezwała się Natasha.
- Nasze gołąbeczki wystarczą panno Roberts – zapewnił ją mężczyzna.
- Jest pan pewien, że nie będą tu robić żadnych niegrzecznych rzeczy – zawołał Harry, a cała grupa zaczęła się śmiać.
- Masz z tym jakiś problem Styles?- zapytał prowokująco Malik wychodząc przed szereg aby spojrzeć mu w oczy.
- A może i mam – odpowiedział pewny siebie Harry idąc odważnie w stronę mulata.
- Koniec tego! – wrzasnął po raz kolejny mężczyzna przywracając nas do pionu – Teraz na dwór biegacie do końca lekcji! Jazda! – popędził nas wskazując drzwi i gwizdując głośno w gwizdek. Ruszyłam za innymi, jednak od razu gdy wyszłam i poczułam zimny wiatr zadrżałam z zimna. Krople wody szybko przemoczyły mnie do suchej nitki. Chcąc się trochę bardziej rozgrzać przyspieszyłam wymijając kolejne osoby. Całe moje trampki szybko zmieniły kolor przez błoto, które powstało przez lejący deszcz. Biegaliśmy wokół budynku szkolnego, ale już po jednym okrążeniu moje siły zaczęły znacznie słabnąć. Poczułam  mocne uderzenie w moje ramię, przez co na nierównym i śliskim podłożu, straciłam równowagę i upadłam prosto w błoto. Dziewczyny przede mną uśmiechnęły się wrednie i przybiły sobie piątki.
- Wstawaj – usłyszałam gruby głos chłopaka i jak ktoś szarpie mnie w górę. Podniosłam się i jęknęłam widząc że całe ubranie jest w opłakanym stanie. – Biegnij – mruknął Zayn i zanim się zorientowałam był już parę metrów przede mną.
- Carter! – usłyszałam syk mężczyzny który biegł za nami na końcu – Nie rób z siebie księżniczki! – krzyczał dalej więc zacisnęłam zęby i puściłam się szybkim biegiem aby dogonić Zayna. Zadyszana zrównałam się z jego tempem. Chłopak uniósł swoją jedną czarną brew do góry, patrząc na mnie znad swojej mokrej grzywki która teraz opadała mu na czoło, czyniąc go jeszcze bardziej przystojnym. Jego biała bluzka, teraz całkowicie mokra, przylgnęła do jego torsu idealnie pokazując jego zarys.
Spuściłam swój wzrok widząc jak przyłapał mnie, na bezkarnym jego podziwianiu. Nie zebrałam się jednak w sobie, aby zapytać, dlaczego mi pomógł?

Gorąco pary z pryszniców ogrzano moje zmarznięte ciało. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na przebranie się po ćwiczeniach i dojście na lekcje, ale wszyscy rzucili się do łazienki jak tylko wróciliśmy. Gdy w końcu dopchałam się do jakieś wolnej kabiny woda, nie była już najcieplejsza, co tylko spowodowało, że jeszcze bardziej się spieszyłam. Swoje wcześniej przygotowane ubrania zostawiłam na wieszaku który znajdował się na zewnątrz każdej z kabin. Lecz gdy tylko moja ręka podążyła w tamtą stronę natrafiłam tylko na zimne kafelki. Wyjrzałam zaniepokojona zza zasłonki lecz rzeczywiście moich rzeczy nie było.
-Tego szukasz? – zapytała wrednie Natasha trzymając moje rzeczy w rękach.
- Oddaj mi to - jęknęłam żałośnie próbując ukryć się za cienką zasłonką.
- Przyjdź i sobie weź – zamachała ubraniami śmiejąc się głośno. Spojrzałam na twarz innych, dziewczyny ustawiły się w wielkie kółko obserwując całe zamieszanie, patrząc na mnie z politowaniem. Ukryłam się za zasłonką i pochwyciłam ręcznik, który jako jedyny mi został. Owinęłam się nim mocno wokół ciała i wyszłam w bojowym nastroju z kabiny.
- Oddaj moje rzeczy! – warknęłam poirytowana.
- Mówisz o tej szmacie? – zapytała zdziwiona dziewczyna drąc moją bluzkę na pół.
- Co ty robisz? – jęknęłam z przerażeniem.
- Co my tu jeszcze mamy? – mruknęła teatralnie i wzięła tym razem do rąk moją bieliznę – No moja babcia nosiła podobne rzeczy – mruknęła machając moimi majtkami – wiesz nawet gwałciciel by się tego przestraszył gdyby cię w tym widział – gdy to powiedziała wszyscy zanieśli się głośnym śmiechem, a moje policzki spłonęły gorącym rumieńcem.
- A teraz rzuty za punkty! – zawołała, a jakaś dziewczyna otworzyła drzwi z jednej toalet. Natasha zwinęła moją bieliznę w kulkę i wrzuciła prosto do otwartej muszli.
- Idealnie! – zawołała z wielkim uśmiechem – Teraz zostało już chyba tylko to – mówiła wyraźnie podnosząc moje legginsy.
- Zostaw to! – zażądałam bojąc się, że zostanę jeszcze bardziej upokorzona. Przepełniona złością ruszyłam w stronę brunetki, aby odebrać mi moją własność, ale ona przerzuciła nagle ją nad moją głową do innej z dziewczyn.
- To nie jest śmieszne – jęknęłam żałośnie.
- Owszem jest, nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiała się wrednie Nat, przez co w moich oczach zalśniły łzy. Tego było już za wiele, za wiele emocji z którymi nie dawałam sobie rady.
- Co ja ci takiego zrobiłam? – zapytałam półgłosem, a po moich policzkach pociekła słona łza.
- Jeszcze się pytasz? – zapytała z niedowierzaniem brunetka, podchodząc bliżej że teraz stałyśmy twarzą w twarz – A przez kogo biegaliśmy dzisiaj przez dwie godziny w deszczu? Może to cię trochę nauczy jak powinnaś się ubierać! A jeśli nie, to pamiętam w tamtym kiblu zamiast twoich majtek może znaleźć się twoja głowa! – wykrzyczała mi w twarz, patrząc prosto w oczy. Przygryzłam dolną wargę starając się z całych sił nie rozpłakać jak małe dziecko i wytrzymać jej spojrzenie, ciskające błyskawice w moją stronę. Natasha w końcu odpuściła i minęła mnie mocno uderzając mnie w ramię i wyszła trzaskając drzwiami. Spojrzałam na twarze wszystkich którzy dalej stali w ułożonym kółeczku i w końcu nie wytrzymałam i mocniej ściskając owinięty ręcznik wokół mnie wybiegłam z łazienki. Szłam szybkim krokiem do mojego pokoju słysząc szydercze śmiechy za sobą. Ocierałam łzy dłonią które zabłądziły na moich policzkach, a drugą kurczowo przytrzymywałam ręcznik, aby się nie zsunął. Gdy dotarłam do drzwi zatrzasnęłam je za sobą z ulgą. Oparłam czoło o białe drewno próbując powstrzymać się jakoś od płaczu, nadciągającego z coraz większą intensywnością do moich oczu.
- Nie jesteś tu sama – usłyszałam za sobą ochrypły głos i pisnęłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak Harrego, siedzącego nonszalancko na łóżku Natashy. Poprawiłam nerwowo swój ręcznik sprawdzając, czy czegoś mi nie widać za dużo. Chłopak automatycznie podążył za moim wzrokiem, zatrzymując się na dłużej przy końcu rąbka mojego ręcznika który z ledwością sięgał do połowy uda.
- Masz coś pod spodem? – zapytał oblizując swoje wargi.
- Wy-wyjdź stąd – wyjąkałam niewyraźnie, rumieniąc się jak burak. Chłopak zaśmiał się głośno wstając powoli. Miał na sobie już mocno znoszone buty i ciasne czarne rurki, do tego na górze koszule z dwoma odpiętymi guzikami, przez co było widać było jego zaczynające się tatuaże na klace piersiowej.
- Podoba ci się to co widzisz? – zapytał widząc, że mu się przyglądam. Cofnęłam się automatycznie widząc, jak podchodzi bliżej mnie.
- Chyba miałeś wychodzić – przypomniałam mu nerwowo gdy był już zbyt blisko mnie.
- Nie ładnie wypraszać gości – mrukną gdy wpadłam już na ścianę ciągle się cofając, lecz jego to nie zatrzymało.
- Nie zapraszałam cię.
- Masz rację, przyszedłem do Natashy. Wiesz gdzie jest? – zapytał patrząc na mnie z góry, górując sporo nade mną wzrostem.
- Poszła już na lekcje – mruknęłam szybko, nerwowo szukając ucieczki. Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej nachylając się, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia i mocniej zacisnęłam moje piąstki na ręczniku.
- Spokojnie nie interesują mnie takie dziewice jak ty – wyszeptał kpiąco patrząc rozbawiony na moją reakcję.
- A mnie nie interesują twoje preferencje seksualne – mruknęłam od wpływem adrenaliny, która zaczęła pulsować w moich żyłach.
- To dobrze ja wole ostre rżnięcie, więc będziesz musiała obejść się smakiem – dodał na odchodne, a ja stała z otwartą buzią nie wiedząc co właściwie miał na myśli. Potrząsnęłam szybko głową chcąc zapomnieć o tej całej sytuacji, lecz gdy tylko Harry przestał zaprzątać moje myśli, przed oczami stanęła mi sytuacja z łazienki. Łzy znowu zabłądziły w moich oczach. Ale nie miałam na to czasu zaraz miały się zacząć lekcje, a ja nie miałam zamiaru znowu być spóźniona. Ubrałam się szybko to co mi wpadło w ręce. Do ręki wzięłam już wcześniej spakowaną torbę i ruszyłam do drzwi zarzucając ją sobie na ramię. Gdy zeszłam po schodach na piętrze chłopców zastałam opartego o ścianę Conora, który poderwał się jak tylko mnie zobaczył.
- Ivy! – zawołał chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
- Śpieszę się na lekcje – mruknęłam nawet się nie zatrzymując.
- Odprowadzę cię – zaoferował się od razu, nie przyjmują nawet odmowy. – Wiesz mam sprawę – zaczął gdy wyszliśmy z tłumu nastolatków.
- Jaką? – zapytałam jakoś nie specjalnie zainteresowana.
- Chciałabyś się zemścić? – zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.
- Zemsta nie jest żadnym rozwiązaniem – mruknęłam nie przerwanie zmierzając do wyjścia z budynku.
- Naprawdę nie masz ochoty zemścić się na Natashy i Harrym? – zapytał, a ja gwałtownie przystanęłam.  
- Co powiedziałeś? – zapytałam marszcząc się, a przed oczami przeleciał mi cały dzisiejszy okropny poranek.
- To co słyszałaś, wchodzisz w to? 
__________________________________________________
Gratuluję cierpliwości tym którzy czekali, ja was mogę tylko teraz przeprosić z całego serduszka za zwłokę i mam nadzieję, że ktoś tu chce jeszcze zaglądać i czytać ;D 
Są wakacje, jest ciepło to nie mam za bardzo ochoty siedzieć całymi dniami przed komputerem ciągle coś pisząc mam nadzieję, że to rozumiecie i się nie obrazicie :)
Następny rozdział jest Karlajn, więc teraz ją zamęczajcie pytaniami kiedy kolejny :P Ja jeszcze chcę wam podziękować za te wszystkie komentarze pod ostatnim postem, bo nazbierało się ich naprawdę sporo :D 
Mam nadzieję również, że podoba wam się nasz nowy wygląd :)
Pozdrawiam <3 
Katy