niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 25

 ***Ivy***

- Kiedy pewnego razu, ktoś mnie zapytał, co ja uważam, i wysłuchał mojej odpowiedzi, czułem się tak, jak gdyby powiedziano mi największy w życiu komplement. Henry David Thoreau - Harry odłożył na ławkę karteczkę z zapisanym cytatem i spojrzał obojętnie na nauczyciela od literatury.
- Dobrze. Natasha powiedz nam jak ty rozumiesz te słowa - byłam naprawdę zaskoczona, że na dzisiejszych zajęciach nikt nie krzyczał, nie wygłaszał głupich komentarzy tylko wszyscy odpowiadali na pytania nauczyciela. To było... Prawie normalne.
- Sądzę, że człowiek, który wymyślił te słowa był niezrozumiany i nikt nie chciał go wysłuchać, a gdy wreszcie znalazła się taka osoba, sprawiła ona, że ten mężczyzna stał się szczęśliwy -  Natasha wydawała się całkowicie szczera i gdy spojrzałam w jej stronę zauważyłam, że patrzy ona na Zayn'a, który siedział z nią na każdej dzisiejszej lekcji.
- Dziękuję. Ivy przeczytaj proszę drugi cytat - spojrzałam na nauczyciela i wyciągnęłam z wahaniem rękę wybierając z woreczka jedną karteczkę.
Gdy wyciągnęłam zwiniętą kulkę serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Nie wiem dlaczego aż tak bardzo się denerwowałam. Przecież to tylko jeden głupi cytat.
- Ujrzała w Nim ziszczenie wszystkich swych nadziei, zapomniała o otaczającym ją świecie, przestała słyszeć, widzieć, czuć, przed oczyma ma tylko Jego jedynie, jako wyłączny przedmiot tęsknoty i pożądania. - Johann Wolfgang von Goethe - czułam na sobie wzrok wszystkich osób i niestety nie było to spowodowane tylko tym, że musiałam coś przeczytać. Patrzyli się bo wiedzieli, że słowa, które przeczytałam są bardzo ważne. Ważne dla mnie.
- Zayn. Jak ty to rozumiesz? - czy on nie mógł wybrać kogoś innego? Zrobił to specjalnie. Bałam się spojrzeć na Zayn'a dlatego utkwiłam wzrok w porysowanym blacie.
- Jakaś dziewczyna zakochała się w chłopaku, który jest dla niej nieosiągalny. Przez to ona cierpi i myśląc o nim ma w głowie tylko i wyłącznie tęsknotę i pożądanie - doskonale wiedziałam, że Malik na mnie spogląda, ale mimo wszystko nie zrobiłam tego samego. Nie mogłam. Nie odezwałam się do niego przez cały ranek, a perspektywa spojrzenia na niego mnie przerażała.
- Natasha, losuj - podczas gdy dziewczyna losowała karteczkę, Harry siedzący obok mnie szturchnął lekko moją rękę i spojrzał na mnie wymownie, na co pokiwałam tylko lekko głową i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Sny nie mówią nam o tym, co się zdarzy, ale o tym, co dzieje się teraz. Nie mówią przyszłości, ale odkrywają teraźniejszość, dokładniej niż wielka myśl. Twoje sny podpowiadają ci, kim jesteś, zwłaszcza po dniu, który zamącił ci w głowie i zdruzgotał, zmuszając do obowiązków i podporządkowania się regułom. Życie na jawie pogrąża nas w niebycie, bowiem rozprasza nas i każe patrzeć na innych. Tylko sen odsłania nas takich, jacy jesteśmy naprawdę. Eric Emmanuel Schmitt - całe moje ciało spięło się gdy każde pojedyncze słowo doszło do moich myśli. Twoje sny podpowiadają ci, kim jesteś... To nie prawda. Skoro śni mi się to jak umieram, lub jak zabijam innego człowieka, to znak, że jestem mordercą? Przecież to kłamstwo. Wydarzenia z mojego życia nie zmieniły tylko i wyłącznie mnie. Zmienił również moje podejście do życia jak i moją psychikę.
- Ivy jak ty... - zbawienny dzwonek rozbrzmiał w całym budynku, a ja bardzo zadowolona z tego faktu szybko poderwałam się z krzesła i jako pierwsza wyszłam z klasy mocno trzymając swoje książki. Musiałam znów się gdzieś ukryć i poczekać do następnych zajęć.
Od samego rana zaszywałam się w różnych kątach ośrodka byleby nie natknąć się na Zayn'a. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać w stosunku do niego. Prawdą było to, że byłam szczęśliwa iż Zayn zaufał mi na tyle aby powiedzieć dlaczego wylądował w ośrodku, ale gdy poznałam część jego historii przeraziłam się. Po prostu zaczęłam się go bać, chociaż gdzieś głęboko w sobie wiedziałam, że nie ma czego. Przecież to nadal ten sam chłopak, który jakby nie patrzeć mi pomógł. Byłam na siebie za to zła, ale nie mogłam nic na to poradzić. Jeszcze nie.
- Ivy! - odwróciłam się na krzyk Harry'ego. Chłopak wskazał ręką górę, a ja pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko idąc w stronę schodów. Zwolniłam trochę swojego kroku i odetchnęłam głośno gdy zobaczyłam jak Zayn znika wraz z Natshą w jakiś drzwiach. Cieszyłam się, że Malik ma kogoś z kim może porozmawiać.
Przedostanie się na górę w czasie przerwy na obiad było nie lada wyzwaniem. Wszyscy szli do swoich pokoi aby zostawić książki, a tym co już się to udało wracali na dół przez co każdy się przepychał.
Nie chciałam się nikomu narażać dlatego stanęłam przy ścianie i odczekałam aż wszyscy znikną z mojej drogi i dopiero wtedy po woli zaczęłam wspinać się na górę.
Tuż obok mojego pokoju stał... On. Przyglądał się mi gdy ja rozważałam ucieczkę.
 - Nie uciekaj ode mnie - powiedział gdy podeszłam do niego dość blisko aby usłyszeć jego głos. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i uśmiechnęłam się niezręcznie.
 - Nie uciekam - wiedziałam, że okłamywanie go nie ma sensu, ale nie mogłam powiedzieć mu, że zaczęłam się go bać i ma dać mi spokój.
- Doskonale wiesz, że potrafię rozpoznać kiedy kłamiesz - wyciągnęłam z kieszeni spodni kluczyk od pokoju i starałam się trafić nim do zamka, ale trzęsąca dłoń wcale mi w tym nie pomagała. - Ivy - czułam jego oddech na karku, a potem delikatny dotyk jego dłoni na mojej. Chłopak wyjął klucz z mojej ręki i sam otworzył drzwi wpuszczając mnie pierwszą do środka.
Nie wiedziałam jak mam się zachować dlatego dość szybko podeszłam do stolika gdzie odłożyłam książki i chciałam się odwrócić przez co wpadłam na Zayn'a. Zamknęłam oczy i starałam się unormować swój oddech.
- Muszę iść. Harry na mnie czeka - wyszeptałam, ale mimo wszystko nie ruszyłam się z miejsca tak samo jak on.
- Nie bój się mnie Ivy - jego głos drżał. Był zdenerwowany i najwyraźniej bał się jak zareaguję na jego obecność. Otwarłam oczy i napotkałam jego pełne bólu spojrzenie.
- Ja... Ja nie wiem dlaczego... Po prostu... - nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Nie potrafiłam wykrzesać z siebie resztki odwagi aby pokazać mu, że mój strach jest tylko lekką namiastką, której w końcu się pozbędę.
- Przerażam cię - Zayn bardzo po woli dotknął dłonią mojego policzka i uśmiechnął się lekko. Jakieś dziwne uczucie zaczęło budować się wewnątrz mnie.
- Nie. Ja po prostu trochę się wystraszyłam - odparłam i wymusiłam u siebie delikatny uśmiech, który mam nadzieję wyglądał choć trochę realistycznie.
- To nic złego Ivy. Ja też się siebie boję - nie wiele myśląc objęłam go rękoma w pasie i przytuliłam się do niego zaciskając zęby. Nie mogłam się go bać. To był Zayn. Jego już się nie boję.
- Ludzie bowiem to anioły bez skrzydeł, i to jest właśnie takie piękne, urodzić się bez skrzydeł i wyhodować je sobie* - wyszeptałam nadal wtulona w jego pierś.
- Ja nie jestem aniołem - odparł i westchnął po czym mocniej mnie przytulił jakby bał się, że zaraz rozpłynę się niczym poranna mgła.
- Jesteś. Jeszcze tego nie wiesz, ale uratowałeś już jedno życie. A nawet dwa.

~*~

Od mojej krótkiej rozmowy z Zayn'em czułam się o wiele lepiej. Oczywiście nadal miałam jakieś dziwne obawy przed wszystkim co jest związane z jego osobą, ale zdawałam sobie sprawę z faktu, że wystarczy następna rozmowa z chłopakiem i wszystko będzie w porządku. 
Szłam do salonu, w którym każdy mógł przebywać. Dziwnie się z tym czułam ponieważ nie byłam tam ani razu, ale Harry obiecał, że będzie tam na mnie czekał więc nie miałam wyboru. 
Od razu po przekroczeniu progu dojrzałam Styles'a siedzącego obok okna. Wpatrywał się w coś czego nie mogłam dojrzeć, ale gdy przybliżyłam się do niego ujrzałam, że chłopak wpatruję się w Natashę, która spędzała swój czas z Niall'em, którego nie zbyt lubię i w dziwnym przypływie odwagi powiedziałam mu to prosto w oczy. 
- Nie lubię go - powiedzieliśmy razem z Harrym w tym samym czasie. Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać, do czego i on po chwili się przyłączył. 
- Siadaj. Co tak stoisz - Harry przysunął w moją stronę krzesło, na które z wielką chęcią usiadłam. Przez tą całą ciążę dość szybko się męczę co jest w sumie dziwne. 
- Rozmawiałam z Zayn'em - powiedziałam i spuściłam wzrok na swoje dłonie czując jak krew rozlewa się po moich policzkach. 
- Rumienisz się jak cholera co oznacza, że nie tylko z nim rozmawiałaś - Harry szturchnął mnie lekko i zaśmiał się gdy uderzyłam go w ramie. 
- Sytuacja wymagała trochę innych środków - wymamrotałam pod nosem ale sądząc po następnym wybuchu śmiechu u chłopaka musiał usłyszeć moje słowa. 
- Jakich środków - tuż obok mnie pojawił się Zayn, który przysunął sobie następne krzesło. Jeżeli to możliwe to zarumieniłam się jeszcze bardziej, a Harry zaczął śmiać się jeszcze głośniej co nie uszło uwadze kilku osób. 
- Dogłębnych - odparł Harry, a ja spojrzałam na niego przerażona co musiało rozbawić go oczywiście jeszcze bardziej. 
- James wraca - wyszeptałam, ale Harry momentalnie ucichł, a Zayn spiął się. Spojrzałam na Malika i wzruszyłam ramionami. - Słabe wyczucie czasu co nie? 
- Skąd ty to wiesz? - Zayn jako pierwszy otrząsnął się z szoku i zaczynał myśleć racjonalnie co w zaistniałej sytuacji było dość trudne.
- Od wczoraj. Mama była tutaj w sprawie... Mojej przypadłości. Rozmawiała z dyrektorem tamtego ośrodka, w którym jest teraz James. Podobno mój ojciec będzie jego adwokatem w sądzie, a sam wiesz jak to się skończy. Matka już mnie poinformowała, że nie pozwolą z ojcem aby niewinny chłopak skończył w więzieniu ponieważ ja chciałam się z kimś przespać - nagle zrobiło mi się przeraźliwie zimno. Czułam ciepło bijące od chłopaków, ale mimo wszystko marzłam. Od środka. 
- Powiesz mu o dziecku? - Zayn oparł łokcie na kolanach i pochylił się trochę do przodu. 
- Jakim dziecku? - spojrzałam na Harry'ego, który wydawał się nie tyle zdziwiony co przerażony. - Wy się pieprzyliście? Kurwa mać debilu nie wiesz do czego są gumki? 
- To nie moje głąbie. Ivy jest w ciąży z Jamesem - wysyczał Zayn i schował twarz w dłonie. - Zajebie go. Jak tylko postawi tutaj swoją nogę zabije gnoja. 
- Nie martw się. Pomogę ci - Harry z wielkim zapałem poparł plan Zayn'a i wydawało mi się, że obaj mówią całkiem poważnie. 
- Nie możecie nic mu zrobić. Będziecie mieli przez to kłopoty, a on i tak tutaj zostanie - stwierdziłam i z westchnieniem oparłam się o miękkie oparcie. 
- Któregoś wieczoru przez przypadek spanie ze schodów - Zayn parsknął gdy usłyszał co powiedział Harry. 
Nie wiem dlaczego, ale w moich oczach zaczęły wzbierać się łzy. Poczułam, że nie jestem sama w tym okropnym miejscu. Poczułam, że jest tutaj ktoś kto mi pomoże, na kogo mogę liczyć. 
- Hej, nie płacz. On nic ci nie zrobi - Zayn przygarnął moje ciało do swojego i pocałował w czubek głowy. Takiego wielkiego poczucia bezpieczeństwa jeszcze w tym miejscu nie miałam. 
- Nie dlatego płaczę - wyszeptałam. 

***Zayn***

Jak co noc szedłem po cichu prze korytarz zbliżając się coraz bliżej do mojej odskoczni. Drzwi jak zwykle były otwarte i byłem już niemal pewny, że ona wie o mojej nocnej obecności tutaj. Nie mówiła o tym, ale wiedziała. 
Usiadłem na łóżku tuż obok niej i odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy. Od kąt zacząłem przychodzić do niej w nocy zauważyłem jak bardzo jej twarz różni się od tej w dzień. Wiem, że to brzmi cholernie głupio, ale gdy widzę ją w dzień bez problemu zauważam, że ona udaje. W nocy natomiast jest inaczej. Na jej twarzy widnieje delikatny uśmiech, prawie niewidoczny. To takie dziwne. 
Gdy dzisiaj powiedziała nam, że ten chuj ma wrócić myślałem, że zacznę krzyczeć ze złości. Byłem wkurwiony, że ktoś taki jak ona będzie mógł tutaj wrócić. Przecież on ją do kurwy nędzy zgwałcił! 
- Zayn - Ivy przytuliła się do poduszki, a ja nie mogłem powstrzymać rosnącego uśmiechu na mojej twarzy. Śni o mnie. Mój własny anioł śni o kimś, kto niszczy ludzi. Jakie to dziwne.

How many times do I have to tell you
Even when you’re crying you’re beautiful too
The world is beating you down, I’m around through every mood
You’re my downfall, you’re my muse
My worst distraction, my rhythm and my blues
I can’t stop singing, it’s ringing, I my head for you

Ivy westchnęła cicho i po omacku zaczęła szukać mojej dłoni. Od razu chwyciłem jej rękę i ucałowałem wierzch jej dłoni. 
- Nie pozwolę cię skrzywdzić księżniczko - wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło. 
-----------------------------------------------------------------------------------------
* Jest to cytat, którego nie pamiętam niestety autora

Ile jeszcze razy mam Ci powiedzieć, że
Nawet kiedy płaczesz jesteś równie piękna
Świat Cię przytłacza, jestem dookoła przy każdym ruchu
Jesteś moim upadkiem, jesteś moją muzą
Moim najgorszym zatraceniem, moim rytmem i bluesem
Nie mogę przestać śpiewać, to dzwoni w mojej głowie dla ciebie
------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Jak święta? Ja przytyłam 0,5 kg. O.M.G! Myślałam, że się załamię. Dobra nieważne. Boże jakoś przeszłam przez te testy i powiem wam, że jestem kurwa mać z siebie dumna! Świetnie to napisałam, no może oprócz części przyrodniczej. Ktoś z was też pisał testy? 
Hmmm to ja nie przeciągam. Powiem wam coś tylko nikomu nie mówcie. W następnym [moim] rozdziale będzie 'coś'. 
Pewnie o czymś zapomniałam, ale to norma.
Przepraszam za ewentualne błędy.  
Kamila♥

niedziela, 20 kwietnia 2014

WAŻNE WAŻNE WAŻNE!!! :D

Okey misiaki,jako że uwielbiam ff, postanowiłam "stworzyć" mojego własnego na,którego Was seeerdecznie zapraszam! :D
http://in-the-eyes-of-the-real-darkness.blogspot.com/
Prolog jest już dodany,więc liczę na Wasze komentarze i obserwujcie!

+
Dwie administratorki bloga chciały złożyć Wam serdeczne życzenia z okazji świąt!
Aby te kilka dni zaowocowały wielkimi ambicjami i odpoczynkiem,
aby wszystkie ciastka poszły w cycki ;-;,
i aby dyngus był baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo mokry!

Dziękujemy Wam,że jesteście !!!
<3

sobota, 19 kwietnia 2014

Chapter 24

                                                *Natasha*

-Po co tu przyjechałaś?- zapytałam nie kryjąc tego, że jej widok popsuł i tak chujowy dzień.
-Czułam Natasho, że to spotkanie nie będzie dla Ciebie czymś wyjątkowym, jednak obiecałam sobie, że musimy omówić razem pewne kwestie.- Rzekła poprawiając okulary. Patrzyłam na tą kobietę i widziałam potwora. To ona wniosła sprawy do sądu, to przez nią jestem tu... a co więcej to przez nią, przez tę sukę umarł mój przyjaciel. Patrzyłam na nią a fala obrzydzenia wzrastała. Brzydziłam się nią, była taka zimna, podła. Zabrała mi kogoś kto był dla mnie tak potwornie ważny, zabrała mi kogoś kto była dla mnie jedyną osobom. Zabrała mi wszystko.
-Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego.- mój ton był delikatny i z lekka arogancki. Nie zamierzałam wdawać się w żadne dyskusje z tym potworem.
-Wiem, że masz do mnie żal o tego chłopaka z fabryki...
-Jak śmiesz!-krzyknęłam i gdyby nie David, który był razem z nami już dawno kobieta dostałaby z liścia.-Jak śmiesz o nim mówić! To przez Ciebie głupia suko umarł! Myślisz, że nie wiem, że tam byłaś? Myślisz, że nie poznałam Twojej szminki na jego policzku i tych szmaciarskich perfum?! Nie jestem głupia, a fakt, że to Ty dawałaś mu narkotyki rozgryzłam! Wiem, że chciał Ci odmówić i pójść na policje! Wiem wszystko!-krzyknęłam a strumień łez spłynął po policzkach. Te wszystkie brutalne wspomnienia, jego ciało, to jak zmasakrowany był, to wszystko nie znikało. Wiem, że mogłam tam być wcześniej, to moja wina, to ja go zabiłam, moja nieobecność go zabiła.
-Ty gówniaro!-krzyknęła- Jak możesz wymyślać stek takich bzdur!- jej gówniane słowa na obronę rozśmieszyły mnie. Podły śmiech wydostał się z moich ust.
-Wyjdź stąd.-wysyczałam. Poczułam dość mocny uścisk na ręce. To było dość zabawne, widzieć David'ka trzymającego mnie za rękę, pewnie bał się, że zabiję tą kobietą.
-Wyjdź i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy. A jeśli spróbujesz wmieszać się w moje życie, zabije Cię. Tak brutalnie jak Ty zabiłaś Taylor'a.
-Pozwala jej pan na takie zachowania?!-oburzona kobieta tupnęła nogą, wpatrując się w David'a.
-Wydaje mi się, że powinna już pani wyjść.-wychowawca przejął inicjatywę i wyprosił kobietę.
-To nie koniec Natasho!-krzyknęła ciągnąc za sobą chłopaka.
-Wręcz przeciwnie ciociu. To ewidentny koniec-warknęłam i wyszłam z pomieszczenia, kierując się do swojego pokoju. Jedyne co mnie dziwiło to ten chłopak. Kto to był i po co przyjechał tu z ciotką? To jej nowy chłoptaś?
Zdecydowanie było za dużo tego całego gówna jak na jeden dzień. Miałam dość tego, że na jeden raz pada deszcz wszystkiego co złe na moją głowę.
Wiedziałam, że w pokoju będzie Ivy, dlatego skierowałam się wprost do biblioteki. Nie wiem dlaczego, po prostu lubiłam tam być.
Przywitałam się z panią Wollson, która tam pracowała i automatycznie pokierowałam się w kierunku stolika w głębi sali. Otworzyłam byle jaką książkę i zaczęłam chłonąć tekst.
-Czemu wiedziałem, że tu będziesz.- słysząc znajomy głos spojrzałam w górę. Zobaczyłam przystojnego mulata z, którym łączy mnie niezwykle dużo chociaż już nie tyle co kiedyś.
Uśmiechnęłam się jedynie smutno i odwróciłam wzrok. Nasz przyjacielski rytuał. Pamiętam go do dziś, jeśli któremuś z nas było smutno przychodziliśmy tu. To było na porządku dziennym.
-Co Cię tu sprowadza Zayn?-odrzekłam jakby w ogóle jego osoba mnie nie obchodziła i nie chciałabym żeby tu był. W prawdzie było zupełnie na opak. Cieszyłam się, że tu był. Nie chciałam być teraz sama.
-Nie mogłem Cię znaleźć...-dziwne.
-Po co mnie szukałeś?-automatycznie spojrzałam w jego stronę.
-Przyzwyczajenie. Zawsze Cię wypatruję, kiedy nie ma Cię blisko. Boje się, że znowu sięgniesz po żyletkę.-nieśmiały uśmiech wparował na moją buzię. Nie wiem dlaczego przy innych udaje takiego,zimnego,chłodnego i zamkniętego w sobie. Przy mnie jest zupełnie inny. Jest szczery i takiego Zayn'a polubiłam. Ivy to szczęściara.
-Nie musisz się o mnie martwić, daje sobie radę.-zamknęłam jedną z książek i sięgnęłam po następną.
-Płacząc co noc? To jest dawanie sobie rady? -zaśmiał się kpiąco zamykając książkę i odkładając ją na półkę.-Porozmawiaj ze mną Nat.
-Kiedy nie mamy o czym. Nasza znajomość zakończyła się wieki temu, nie pamiętasz?-skrzyżowałam ręce na piersi, wpatrując się w chłopaka.- Poza tym, teraz masz się kim zajmować.-wzruszyłam ramionami, uciekając wzrokiem jak najdalej od jego oczu.
-Jezu, Ivy to tylko...
-Kto Zayn? Myślisz, że nie widzę tych maślanych oczu jakie robisz w jej stronę?-zaśmiałam się gardłowo.-Oh Zayn.
-Przestań! Wcale tak nie jest.-spojrzał na mnie rozbawiony.
-Wcale! -wstałam nadal się śmiejąc- "Ivy kochanie" -zaczęłam udawać chłopaka.- "Chodź się całujemy"-tak bardzo zapomniany przeze mnie śmiech obił się o moje uszy. O mamusiu Zayn się śmieje.
-Może masz rację. Lubię tą dziewczynę. Ma w sobie to, czego szukałem od tak dawna.-uśmiechnął się. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że mówi prawdę. A niech mnie! Zayn jest szalenie w niej zakochany!
Podniosłam swój wzrok na postać chłopaka, który był mi bliski niczym Taylor. Wiem, że to dziwne porównanie, ale gdyby nie Harry i Zayn byłabym tu tak samo zagubiona jak Ivy.
Widząc moją zmianę nastroju Malik momentalnie zrobił się poważny.
-Niech będzie jak dawniej. Brakuje mi Ciebie.-wyszeptał chwytając mnie za rękę. To dziwne, Zayn jest uroczy, troskliwy i posiada tą charakterystykę badboy'a, którą chciałabym mieć na wyłącznie. Mimo to widzę w nim tylko starszego brata lub przyjaciela.
-Przecież ja jestem.-westchnęłam ściskając jego dłoń.-Zawsze byłam.-spojrzałam na niego i pierwsze co mnie dotknęło to zmartwienie na jego twarzy.
-Stało się coś?-zapytał w końcu. Wiedziałam, że to pytanie go trapi odkąd tu jest.- To Harry prawda?
-On też woli Ivy.-przygryzłam wargę, żałując tych słów.
-Nie rozumiem.
-Zawsze, kiedy coś się dzieje ona jest w pobliżu a on ciągle do niej idzie.-wezbrałam powietrza do płuc zdając sobie sprawę z tego jak żałośnie brzmię. Matko co to za chłam.
-Pierdolisz głupoty Natasha! Nie ma dwóch takich samych osób a Ty z Harrym dopełniacie się.-uśmiechnął się podle. Oh tak, Zayn nielubi Harrego mimo wszystko.
-To nie ma sensu Zayn, ja z Harrym to się nie uda.
-Byliście ze sobą naprawdę długo.-ścisnął mocniej moją dłoń, jakby chciał dodać mi coraz więcej otuchy.
-Stek bzdur Zayn.-zaśmiałam się.-My nie byliśmy razem.-spojrzałam w jego czekoladowe oczy widząc zmieszanie.-Wiesz ja już muszę iść. Jestem zmęczona.-wstałam spychając jego dłoń ze swojej.
-A co z nami?-dopytał.
-Pamiętasz, jak powiedziałam "przyjaciele na zawsze"? Z mojej strony jest to nadal aktualnie. Dalsza część zależy od Ciebie.-uśmiechnęłam się słodko i wyszłam, wcześniej żegnając się z panią Wollson.
Kiedy zaczęłam wchodzić po schodach uświadomiłam sobie, że w moim pokoju nadal jest Niall. Ups. Zaczęłam przyśpieszać i prawie, że wbiegłam do pokoju. Zamurowana wpatrywałam się w scenę, która się tu odbywała. Przed zmieszanym Niall'em stał Harry z Ivy. Dziewczyna chciała uspokoić bruneta, który kierował różnorakie wyzwiska do blondyna.
-Hej!-krzyknęłam. Szóstka oczu momentalnie skierowała się w moją stronę.- Mogę wiedzieć co się tu dzieje?
-Cóż.. My um, to znaczy ja staram się uspokoić Harrego.-zaniepokojona Ivy jedynie się odezwała.
Zaśmiałam się podle patrząc na bruneta. Niedawno sam powiedział, że mogłam tu nie wracać a teraz rzuca się do Niall'a? Nie ma kurwa takiej możliwości! Albo mówisz jedno albo drugie głupi chuju!
-Jak śmiesz tu być!-spojrzałam na bruneta pustym wzrokiem.-Ivy idź z Niall'em do pokoju Zayn'a. Zaraz tam przyjdę.-nie spuszczając wzroku z wkurwionego Harrego pokierowałam "parę". Kiedy wyszli poczułam się źle, niestabilnie. Nie miałam już w nikim oparcia.
-Po co to wszystko co?-wyszeptałam nie spuszczając z chłopaka wzroku.
-Nie chce, żeby on tu kurwa był!
-Ale to nie zależy od Ciebie.-byłam nadzwyczaj spokojna. Jedyne czego chciałam to tego, żeby chłopak wyszedł. Powiedział mi dzisiaj wystarczająco dużo świństw.
-Zabrał mi Cię..-szepnął.
-Co Ty bredzisz?! Niall to jedynie kolega, nikt więcej. Zrozum to!-wydarłam się czekając na jego odpowiedź, jednak ta nie nastąpiła. Pokiwałam głową z niedowierzania i gdy miałam już zacząć wychodzić, poczułam na ramieniu chłodny dotyk odwróciłam się i..usta Styles'a naparły na moje z taką siłą jak nigdy wcześniej. Z początku szamotałam się i prosiłam o to aby mnie puścił, jednak odpadłam. Kocham tego chłopaka i zrobiłabym dla niego wszystko i mimo wszystko. Harry jest jak jakiś cudowny grzech. Kończysz z nim, jednak kiedy jest Ci źle zawsze do niego wrócisz. Ale to jest Styles i takiego go kocham i pragnę, i przez to umieram, to mnie zabija.
Kiedy w końcu nie mogliśmy złapać oddechu, chłopak oderwał się od moich ust.
-Kocham Cię Ivy..-usłyszałam z jego ust, spojrzałam na niego obrzydzona. Czy on właśnie nazwał mnie Ivy? I V Y?
Pokręciłam z obrzydzeniem głowę i wyszłam z pokoju ignorując wrzaski Styles'a.


                   Dzień za dniem, roznosił tą monotonną gównianą atmosferę, która jakoś wcale mnie nie dziwiła. Pomimo tych wszystkich ostatnich złych wydarzeń mój humor z lekka się poprawił za sprawą rozmów z Niall'em i Zayn'em. Byłam dumna z Mulata, który z dnia na dzień wspierał Ivy coraz bardziej. Było widać, że cholernie mu na niej zależy, a Niall? Był po prostu był, to było wystarczająco dużo.
-Cześć Natasho.-usłyszałam cichy głosik za uchem. Odwróciłam się i zobaczyłam Ivy, która stała w progu ze splątanymi palcami.
-Hej.-szepnęłam wracając wzrokiem do okna.
-Słuchaj ja już tak nie mogę. Wiem co powiedział Harry i wiem, że powiedział to nieumyślnie.-odwróciłam się w jej stronę, słuchając tłumaczeń. To było dość zabawne, widzieć dziewczynę, która była krzywdzona a mimo wszystko chce pomagać.
-Natasha dlaczego robisz takie zamieszanie? Wiem dobrze wiem, że musiało Cię to zaboleć ale to był przypadek. Po prostu, kiedy Ciebie nie było zbliżyłam się do niego w sensie czysto przyjacielskim.-od razu wytłumaczyła, widząc moją skrzywioną minę.
-Przestań go tłumaczyć.-syknęłam nie mogąc słuchać tego pierdolenia.
-Ktoś musi!-pisnęła tupiąc nogą.
-Chce powiedzieć to jak najbardziej delikatnie, bo wiem w jakim stanie jesteś, więc powiem Ci tak-wezbrałam powietrza, kontrolując poziom irytacji.- To Wasze "przyjacielskie zbliżenie" spowodowało w połowie to co jest teraz.-wzruszyłam ramionami, wstając z łóżka i kierując się w stronę szafy. Z dolnej pułki wyjęłam parę trampek, które automatycznie założyłam na nogi.
-Twierdzisz, że to moja wina? Uciekłaś od niego! Co miał zrobić? Sama napisałaś mu w liście, że chcesz pomyśleć! - jej zdenerwowanie również było śmieszne.
-Dlaczego go bronisz?-podniosłam brew spoglądając na dziewczynę.
-Bo go lubię.
-To weź go sobie. Ja mam dość.-klasnęłam w dłonie i wyszłam z pokoju.
Jedyny pozytyw tego popierdolonego miejsca to fakt, że plac ala'szkolny jest dostępny dla każdego i o każdej porze. Było mi potrzebne świeże powietrze a raczej ktoś kto na tym powietrzu się znajdował. Rozejrzałam się po placu i kiedy zdałam sobie sprawę, że żaden z ochroniarzy się nie patrzy zaczęłam iść w stronę jedynej osoby w tym zakładzie, która miała coś czego było mi potrzeba.
-Timmi!-podniosłam głos patrząc na suchego i rudego chłopaka. Bóg mi świadkiem, że gdyby nie fakt, że wiem o co tu jest nigdy w życiu bym go o to nie podejrzewała. A o co tu siedzi? Zastrzelił własną siostrę. Śmieszne.
-Natasha.-był przestraszony jakby zobaczył ducha.
-Potrzebna mi paczka papierosów i zapalniczka.-powiedziałam otwarcie.
-Ja już...-zająknął się. Nie dziś Tim!
Złapałam chłopaka za uniform i przygwoździłam do siatki.
-Daj mi te papierosy kurwa!-warknęłam mocniej przyciskając go do siatki. Chłopak zatrząsł się ale chwilę później wyciągnął z kieszeni paczkę godnego trunku. Uśmiechnęłam się uroczo w jego stronę, puszczając jego zwiodczałe przerażone ciało.
Usiadłam w miejscu niewidocznym dla kamer i odpaliłam pierwszego tytoniowego zabójce. Poczułam jak wielka fala ulgi ogarnia całą moją osobę. Nie obyło się również bez lekkich zawrotów głowy spowodowanych oddaleniem się na jakiś czas od papierosów.
-Nie wiedziałem, że palisz.-usłyszałam za sobą głos Niall'a. Nie chciałam tej całej chorej dyskusji o tym jak się czuję, bo czuję się chujowo ale nie musi wiedzieć o tym cały świat.
-Jak tam Twój nos? Lepiej?- automatycznie zmieniłam temat.
-Lepiej, ale to dlatego, że zaopiekowała się mną cudowna osoba.-puścił mi oko na co się uśmiechnęłam. Jego widok sprawiał lekką ulgę, uwielbiałam spędzać z nim czas. Był jak przyjaciel, brat i kochanek w jednym.
-Nie słodź mi.- zaśmiałam się głośno i beztrosko jak nigdy dotąd.
-Lubię Twój śmiech wiesz?-przewróciłam oczami, jednak uśmiech mi nadal towarzyszył. Nie wiedziałam co powinnam mu odpowiedzieć, więc jedynie zaśmiałam się jeszcze raz.
-Cały ośrodek huczy od plotek na temat Twój i Harrego.- wiedziałam, że blondyn poruszy ten temat. to było wręcz pewne.
-Nie obchodzi mnie to.
-Powiedz mi chociaż o co poszło.-zażądał, jednak jego troskliwy głos przewyższył.
-Całowaliśmy się a później on powiedział "Kocham Cię Ivy".- odwróciłam głowę po raz wtórny zaciągając się dymem.
-Ivy chyba mnie nie polubiła.-spojrzał na mnie przechylając głowę w bok, jakby chciał spojrzeć na mnie pod innym kątem.
-Skąd ten pomysł?-zmarszczyłam brwi wyrzucając niedopałek a paczkę z dziewiętnastoma papierosami schowałam w stanik, gdzie również wylądowała moja zapalniczka.
-Może, dlatego, że mi to powiedziała.
-Ivy? Nigdy w życiu, chociaż ostatnio się zmieniła.-spojrzałam w jego błękitne oczy w, których płonęła pewna emocja, która dotąd była mi obca.
-No mówię Ci, podeszła do mnie i powiedziała "Nie lubię Cię", myślałem, że zsikam się ze śmiechu!-dziecięcy śmiech opuścił jego usta.
-Miała rację, że Cię nie lubi! Zasłużyłeś na porządny wpierdol.-mroczny głos zawitał za plecami Niall'a. Lekko obróciłam głowę i dostrzegłam wkurwiony wzrok Malika. O matko czy to koniec świata?
-Ale ja go lubię.-stanowczo krzyknęłam, wstając z ławeczki.- Proszę Zayn, nie rób scen.-stęknęłam jak mała dziewczynka, która kłóciła się z tatą.
-Idziemy do środka.-powiedział tonem nie tolerującym sprzeciwu. Westchnęłam jedynie, bo wiedziałam, że i tak z nim przegram.
-Dobra!-przewróciłam oczami, i odwróciłam się w stronę Niall'a.- Przepraszam Cię za to.-uśmiechnęłam się przepraszająco. Na pożegnanie cmoknęłam go jedynie w policzek, następnie zostałam brutalnie zaciągnięta do budynku.
-Kurwa nie będziesz się z nim spotykać!-Malik przygwoździł mnie do ściany.
-Zluzuj majty tato!-sapnęłam odpychając go od siebie. Kiedy miałam zacząć wchodzić po schodach na górę do swojego pokoju zatrzymałam się na chwilę aby obejrzeć jak to Harry, Ivi i Malik siedzą wspólnie przy jednym stoliku i śmieją się, są szczęśliwi beze mnie.
"Harry miał rację..."
~~*~~
Okey z góry przepraszam drugą twórczynie,ponieważ w blogu również pojawiły się wątki z Zayn'em , jednak ie mogłam się oprzeć.Przepraszaaaaaaaaam!
Kurde Harry ugryź się czasem w język! XD
Okey z również tego faktu,że mamy święta chce Wam życzyć wszystkieeeeeego co najlepsze! Smacznego jajka i w chuj mokrego dyngusa!
+ W następnym rozdziale spodziewajcie się sceny +18 chwila +dowolny wiek,tyle,że nie zdradzę kogo będą one  dotyczyć :D
Zapraszam Was na aska Natashy i Haaaarego :D Również możecie zadawać pytania do  Niall'a jako,że jest nowy B| ASK
Piszcie w komentarzach co sądzicie i miłego czytania <3
Kocham Was mocno xx

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Chapter 23

 ***Ivy***

Zapięłam ostatni guzik swojej granatowo szarej koszuli i przejrzałam się w lustrze dokładnie wpatrując się w mój brzuch. Mimo tego, że jeszcze nie było widać tego, że jestem w ciąży nie mogłam się zmusić do założenia dopasowanej bluzki. Czułam się dziwne, a przecież wyglądałam tak samo.
Może to dziwne uczucie nie było spowodowane ciążą?
Prawdopodobnie tęskniłam za Zayn'em. Odczuwałam pustkę gdy uświadomiłam sobie, że dziś pewnie znów nie zobaczę go ani na ćwiczeniach, pracach społecznych albo na lekcjach.
Nie wiedziałam co się z nim działo, ale chciałam, nie pragnęłam aby mnie przytulił tak jak robił to wcześniej. Musiałam poczuć się bezpiecznie choć przez chwilę.
Jeszcze nikt w ośrodku oprócz nauczycieli nie wiedział o mojej... Przypadłości. Nie chciałam aby ktokolwiek dowiedział się o tym, że jestem w ciąży.
Zejście na stołówkę stało się dla mnie pewnego rodzaju monotonią. Wychodziłam z pokoju akurat gdy korytarz pustoszał, i każdy już zajmował swoje miejsce z tacą wypełnioną czymś na wzór jedzenia. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie czegokolwiek, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że w sumie nie mam wyboru.
Jak zwykle skierowałam się w stronę lady gdzie odebrałam swoją tackę i omijając jak najszerzej stolik przy, którym siedział Conrad usiadłam tuż obok... Harry'ego. Wiem, że to może dziwne, ale oboje byliśmy w podobnej sytuacji. On stracił Natashę, a ja w pewnym sensie straciłam Zayn'a.
Ani Harry ani Natasha nie powiedzieli mi dlaczego właściwie się rozstali, ale mogę wnioskować, że winę ponosi Niall- chłopak, który jest zawsze obok Natashy. Nie znam go, ale wygląda na sympatycznego aczkolwiek w tym miejscu nie można nikomu ufać i oceniać na podstawie wyglądu.
- Cześć - Harry uśmiechnął się do mnie lekko i oparł się o krzesło wzdychając cicho. Był zmęczony nie tyle fizycznie co psychicznie.
- Hej. Jak się czujesz? - nie mając większego wyboru zaczęłam po woli jeść coś co powinno przypominać jajecznicę.
- Tak samo jak wczoraj. A ty? Romeo się odezwał? - Harry zdążył powiadomić mnie wczoraj, że on sądzi iż Zayn boi się przyjść i mnie przeprosić i nie powinnam się tym przejmować. Nie zgadzałam się z nim. Przecież Malik przepraszał mnie nieraz.
- Nie. I proszę cię nie nazywaj go tak. To dziwnie brzmi - odparłam i rzuciłam spojrzenie w stronę Natashy. Przyglądała się mi. Nie poprawka. Przyglądała się Harry'emu.
- Taaa nie ważne. Ale wiesz co? Jesteś na prawdę głupia Ivy. Nie wiem jak można nie zauważyć tego, że on co noc jest przy tobie.

 ***Zayn***
 
Wiedziałem, że muszę iść na te pieprzone zajęcia bo jak nie to dyrektor zadzwoni do mojego ojca, ale nie potrafiłem zmusić swojego chciała do kurwa wstania. Czułem się bezużyteczny i wcale mi się to nie podobało. Nie jestem jakąś pierdoloną laską z załamaniem nerwowym!
Mimo wszystko nie wstałem z łóżka i nie poszedłem jej zobaczyć. Byłem zmęczony nie przespaną nocą, ale po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gdy spała była taka delikatna, bezbronna i nie musiała wtedy przejmować się tym, że nosi w sobie dziecko tego skurwiela. Była wtedy taka wolna.
Zazdrościłem jej tego. Bóg mi kurwa mać świadkiem, że jej tego zazdrościłem. Też tak chciałem. Chciałem zasnąć i nie bać się niczego co mogłoby mnie zaatakować.
Wydaję mi się, że ja pomagam jej, a ona pomaga mi. Nieświadomie, ale jednak to robi. Wystarczy, że mnie dotknie i już nie czuję strachu. Nie boję się tego miejsca i moja głupia przykrywka silnego faceta może odejść w szare odmęty zapomnienia. Wystarczy mi tylko jej dotyk. Brzmię jak jakaś cipa, ale tak jest. Nie wiem jak mam to nazwać bo miłością to, to na pewno nie jest. A po za tym miłości nie ma. To tylko pierdolnięte uzależnienie od drugiej osoby i strach przed samotnością. Tak. To właśnie jest ta pierdolona definicja miłości.
Gdy wreszcie podniosłem swój tyłek z łóżka od razu zmieniłem koszulkę chcąc pozbyć się zapachu Ivy. Prawie każda moja koszulka była przesiąknięta jej balsamem do ciała. Nawet gdy wracały z prania nadal można było wyczuć tą subtelną nutkę wanilii.
Nie chciałem więcej siedzieć sam w pokoju dlatego gdy tylko ubrałem inną koszulkę wyszedłem z pokoju i udałem się w jedyne miejsce gdzie samotność nie była wcale taka zła.
Gdy tylko otwarłem drzwi na strych usłyszałem ciche łkanie i nie posądzając siebie o to niemal wbiegłem po schodach aby ujrzeć siedzącą przed oknem Ivy. Jej ramiona drżały, a ciałem co kilka sekund wstrząsał potężny dreszcz.
- Ivy? - odezwałem się cicho, a blondynka od razu odwróciła się w moją stronę i poderwała na równe nogi ocierając łzy z policzków. Nie, nie wcale ich kurwa nie widziałem. 

***Ivy***

Nie mogłam pojąć jak można być aż tak wielką suką dla własnej córki. Nie mogłam pojąć jak można skazać swoje jedyne dziecko na coś takiego. Może i nie jestem idealną córeczką i nigdy nią nie byłam, ale to to już przesada.
Nie chciałam uciekać, ale to wszystko było silniejsze ode mnie. Chęć samotności była tak bardo wielka, że nie pozostało mi nic innego jak ukrycie się w kryjówce Zayn'a.
- Ivy? - odwróciłam się gwałtownie słysząc jego głos. Miałam wrażenie, że dobiega gdzieś z daleka, a jednocześnie z bliska.
- Ciebie tutaj nie ma - wyszeptałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu nie dostrzegając nikogo. Byłam tutaj sama.
- Oczywiście, że jestem księżniczko. Doskonale o tym wiesz - poczułam jego rękę na swoim policzku i po woli jego postać zaczęła się kształtować przede mną. Nadal wyglądał tak samo. Te same chłodne oczy spoglądające mi w głąb duszy. Ten sam uśmieszek, który nigdy go nie opuszczał.
- Nie. Jestem tutaj sama - chwyciłam się za głowę i zacisnęłam mocno powieki. Jego śmiech zabrzmiał niemal jak odgłos wystrzały z armaty. Głośny i przerażający.
- W sumie masz rację, ale wiesz, że niedługo to się zmieni. Wrócę tutaj. Wrócę po ciebie i nasze dziecko - bałam się otworzyć oczy. Bałam się znów ujrzeć tą nienawiść i szaleństwo.
- Już mnie tutaj nie będzie - wyszeptałam cicho i przestałam się bać. Tak jakbym wcale nie musiała walczyć z moimi demonami. W sumie... Czułam spokój.
Otwarłam oczy i... Zobaczyłem go. Stał przy wejściu i wyglądał na przerażonego. Wpatrywał się w moją twarz, a ja po prostu... Chciałam się rozpłakać kolejny raz dzisiejszego dnia aczkolwiek wiedziałam, że przy nim muszę grać.
- Widziałaś go? Znowu? - jego głos był zdecydowanie cichszy niż zapamiętałam. Nie rozmawiałam z nim zaledwie dwa dni, a wydaję mi się jakby minęła wieczność.
Nie odpowiedziałam mu tylko lekko skinęłam głową. Gdy ruszyłam w stronę wyjścia miałam nadzieję, że jego palce znów oplotą mój nadgarstek w celu zatrzymania mnie, ale niestety nic takiego się nie stało.
- Ta dziewczyna... - gdy miałam schodzić po schodach usłyszałam jego cichy szept, który zmusił mnie do zatrzymania się. - Znałem ją. To była Samanta. Moja... Przyjaciółka - dopiero po kilku sekundach udało mi się skojarzyć o czym on mówi. Dziewczyna, którą zgwałcono i która zaszła w ciążę... Która popełniła samobójstwo była jego przyjaciółką.
- Zayn ja...
- Zamknij się - przerwał mi gwałtownie. - Była ode mnie starsza o rok. Gdy tutaj przyszedłem ona już... Został jej tylko rok do odsiadki. Była jedyną osobą, która mnie tutaj rozumiała. Nie prawiła mi morałów i nie mówiła, że wszystko będzie dobrze bo wiedziała, że będzie wręcz przeciwnie. Gdy Conor ją zgwałcił zachowywała się podobnie do ciebie. Udawała, że jest dobrze, ale tak na prawdę cierpiała w środku. A potem gdy... Gdy pielęgniarka powiedziała jej o ciąży... Udawała. Udawała, że da sobie radę, że wytrzyma to wszystko. I tutaj znów jesteście podobne. Ona też płakała w samotności, a gdy się zjawiałem przybierała tą maskę odwagi. Gdy wieść o jej ciąży rozniosła się po ośrodku Samanta nie dała sobie rady. Nie mogła znieść tych wszystkich szyderstw. Pewnego wieczora przyszła do mnie do pokoju i powiedziała, że mam się nie zmieniać. Powiedziała, że mam nie pozwolić aby to miejsce zrobiło ze mnie wyzutego z emocji śmiecia. Nie poszedłem za nią ponieważ ona często mówiła jakieś głupoty, ale gdy rano poszedłem ją obudzić... Zobaczyłem ją leżącą w swoim łóżku z pociętymi rękami. Zabiła się bo wszyscy w tym ośrodku mieli ją za ostatnią szmatę Ivy. Nie chcę aby ciebie spotkał taki sami los - dopiero gdy skończył swoją opowieść odwrócił się do mnie przodem i spojrzał mi w oczy. Cierpiał. Krył w sobie tak wiele bólu, że każdy inny człowiek po prostu by eksplodował. Ale nie Zayn. On walczył ponieważ miał jakiś cel. Prawdopodobnie walczył właśnie dla Samanty.
- Zayn ja... Nie popełnię... Nie zrobię tego samego co ona. Obiecuję - powiedziałam pewnie choć w głębi duszy wiedziałam, że go zawiodę prędzej czy później.
- Powiedziałem ci to dlatego abyś pamiętała, że wszyscy ci ludzie tutaj popełnili błąd i nie mają prawa cię osądzać. Wreszcie stąd wyjdziesz i zapomnisz o tym wszystkim tylko nie możesz się poddać - jego głos był przepełniony błaganiem i dziwnie się czułam doświadczając jego strachliwej osobowości. Czas na prawdę.
- Trafiłam tutaj bo... - ominęłam go i podeszłam do okna wyglądając za nie. - Trafiłam tutaj bo chciałam zwrócić na siebie uwagę rodziców. Wiesz miałam wszystko tylko nie ich. Zaczęłam się buntować, a gdy to nie przyniosło rezultatów to... Wkurzyłam się. Zabrałam kluczyki od samochodu i pojechałam. Nawet nie wiem kiedy na drodze pojawił się jakiś chłopak i... Pewnie gdybym nie uciekła i udzieliła mu pomocy on nadal by chodził
-, a tak to... Do końca życia będzie jeździł na wózku - to on jako pierwszy poznał moją historię. To on jako pierwszy dowiedział się dlaczego wylądowałam w takim miejscu jak to.
- Ile za to dostałaś? - zapytał i miałam dziwne wrażenie, że on zna odpowiedź. Wiem, że to głupie, ale tak się właśnie czułam.
- Rok - odparłam i spojrzałam na niego. - Zostało mi jeszcze dziesięć miesięcy i trzy tygodnie - dodałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Wystarczająco dużo czasu aby znaleźć sobie tutaj przyjaciela - Zayn oparł się o ścianę jakby bał się do mnie podejść.
- Ale ja już znalazłam. Stoi kilka metrów przede mną.
- Nie jestem twoim przyjacielem - brunet pokręcił głową i zaśmiał się cicho z moich absurdalnych jak dla niego słów.
- Jesteś. Ufam cię i wiem, że nim jesteś.
- Jesteś głupia Ivy. W tym miejscu nie można nikomu ufać, a tym bardziej mi.
- A więc najwyraźniej jestem głupia. Trudno.
- Gdybyś tylko wiedziała... Gdybyś tylko wiedziała dlaczego tutaj jestem postąpiłabyś tak samo jak reszta. Zostawiłabyś mnie w spokoju.
- A więc mi powiedz. Dlaczego tutaj jesteś. Dlaczego na samym początku kazałeś mi się odczepić. Dlaczego każdy mnie przed tobą ostrzegał - nie kontrolowałam swojego słowotoku. Wiem, że to była moja jedyna szansa na poznanie powodu dlaczego ktoś taki jak Malik wylądował w takim miejscu.
- Zabiłem człowieka.
------------------------------------------------------------
Hej :D Osówka jeden dzień, ale proszę wybaczcie :D Cóż trochę krótki, ale jakbym napisała więcej to wyszłoby to jeszcze gorsze niż w tej chwili soł... Ej czaicie, że ja w sumie za tydzień zaczynam testy?! Ja nadal w to kurwa nie wieżę a już się denerwuję. Cóż nie będę wam przynudzać bo i tak pewnie tego nikt nie czyta tralalala grałam dzisiaj w przedstawieniu jaskiniowca :)
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam.
Kamila♥ 

wtorek, 8 kwietnia 2014

Chapter 22

                                             przeczytajcie notkę pod rozdziałem.
                                             

Poczułam jak cała krew spływa z mojego ciała,kiedy uświadomiłam sobie co się właśnie stało. To miał być koniec? Kurwa tyle wspólnych sytuacji, tyle wyznań a nawet seksu a ja to zniszczyłam. Nie Harry, tylko ja i fakt, że zaczęłam wierzyć coraz bardziej w słowa Niall'a. Czy miałam do tego powód? Owszem, kiedy zaczęłam głębiej zastanawiać się nad sytuacjami w, których Harry sępił ode mnie narkotyki, papierosy czy też alkohol, moje wszystkie myśli były wpatrzone w to, że Harry przyjaźnił się lub był ze mną tylko dla tego. Mogłam go za to winić? Oczywiście, że nie. Chłopak nie wlewał do moich myśli i umysłu uczuć względem swojej osoby, sama się w nim zakochałam i to kurewsko. Nie chciałam myśleć więcej na ten temat, więc gdy wracałam spod prysznica z plecakiem na ramieniu, w którym znajdowały się przyrządy do higieny osobistej i zobaczyłam Zayn'a wkurwionego i to na maksa wybiegającego z pokoju Ivy byłam zaniepokojona a co więcej wszystkie moje myśli związane ze Styles'em odeszły a na tapecie była tylko myśl co się kurwa stało?
Spojrzałam na niego delikatnym spojrzeniem, wiedząc, że chłopak w, którym była zakochana Ivy był niegdyś moim przyjacielem.
-Ivy jest w ciąży..-usłyszałam cichy pomruk a całą moją osobę zalały zimne poty. Oczywiście całą sytuację chciałam przeistoczyć w żart, myśląc, że chłopak ze mnie żartuje. Ale tak nie było. Pierwszy raz od końca naszej przyjaźni widziałam go w takim stanie. Nie starałam się podtrzymywać długo dyskusji wiedząc, że chłopak i tak jest w złym stanie. Uśmiechnęłam się do chłopaka mętnie, po czym zaczęłam odchodzić w kierunku swojego pokoju.
Plecak odłożyłam pod łóżko a sama na nim usiadłam. Przytłaczająca atmosfera ogarnęła całą moją osobę, czułam jak coś mnie przygniata do ziemi i nie chce puścić wolno. Z godziny na godzinę, coraz bardziej brakowało mi tlenu. Załkałam zakrywając buzię rękoma. Łzy płynęły niczym woda z kranu a ja po prostu nie mogłam tego powstrzymać. Nigdy nie sądziłam, że to wszystko zabrnie tak daleko, że będę musiała zmagać się z całym tym gównem sama. Wiedziałam, że nikomu nie jestem potrzebna, dla wszystkich byłam tylko rzeczą, chodzącym nieszczęściem. Nazwijcie to jak chcecie, ale jeśli myślicie, że dziewczyna, która potrafi powiedzieć i zrobić wszystko jest szczęśliwa, mylicie się. To jest tak, że kryję wszystko w sobie bo nie chce aby ktokolwiek zobaczył jak bardzo słaba jestem.

Nazwijcie mnie jak chcecie. Mogę być suką, dziwką bez uczuć czy szmatą. Ale największym ciosem byłoby dla mnie gdybyś powiedział mi, że wiesz, że czuję się chujowo. Nie miałabym nawet siły, żeby udawać, że to nie prawda. Zalana łzami położyłam się bezwładnie na łóżku, a sen przyszedł chwilkę później...


    -Natasha.-usłyszałam cichy szept, który obił mi się o uszy. Zaspana i zmęczona spojrzałam na osobę,która miała czelność zbudzić mnie ze snu.
-Niall? A co Ty tu robisz?-zabełkotałam przecierając oczy. To było dziwne widząc Nialla przychodzącego do mnie. Wiedziałam, że chłopak mnie lubi, ponieważ i ja pałałam do niego pozytywnymi uczuciami, ale takimi jak do brata, nie do kogoś więcej.
-David prosił, abym po Ciebie przyszedł. Ktoś chce się z Tobą zobaczyć.- uśmiechnął się blado wychodząc do połowy z pokoju.- Ale najpierw masz iść na stołówkę, umyć naczynia po obiedzie. I nie myśl, że nie wiem o tym, że nie jadłaś. Obiad masz na stoliku obok łóżka.- odruchowo spojrzałam w tamtym kierunku, aby ujrzeć pokaźną porcję ziemniaków, idealnego kotleta i mizerię. Jezu nigdy odkąd tu jestem nie widziałam równie pięknego dania.
-Przecież tu nie podają czegoś takiego!-pisnęłam uradowana, czułam się wyjątkowa.
-Masz rację.-puścił mi oczko i wyszedł. Westchnęłam człapiąc za nim, wcześnie zamykając drzwi.
Bałam się iść do stołówki, bo wiedziałam, że Harry też tam będzie a patrzeć na niego to jak dostać siarczystego policzka w twarz.
Ze spuszczoną głową wmaszerowałam do pomieszczenia w, którym tak jak przewidywałam wcześniej był Harry. Tylko wszystko różniło się tym, że chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Traktował mnie jak powietrze a to bolało jeszcze bardziej.
Nie zamierzałam budzić jeszcze większego zamętu, więc cichutko zaczęłam myć naczynia w oddzielnym zlewie. I prawdopodobnie wszystko szło by drogą, która byłaby równa temu, że chłopak zacznie ze mną rozmawiać, jednak wszystko szlag trafił, kiedy Niall wszedł do pomieszczenia. Wierzcie bądź nie, ale pierwszy raz widziałam jak Harry patrzy na kogoś w ten sposób, który był jeszcze bardziej straszny niż każdy inny.
Blondyn, jednak nie był mu dłuższy bo on zamiast ugryźć się w język zaczął peplać na prawo i lewo.
-Powinieneś utopić się w tym zlewie!-syknął, kierując się w moją stronę, równocześnie uderzając loczka w ramię.
Popatrzyłam w stronę blondyna, rozczarowana jego zachowaniem. Czy ktoś do chuja prosił go o to, aby ingerował w moje życie?!
-Powtórz to.-szorstki głos Harrego obił się o nasze uszy. Blondyn momentalnie zwrócił się w stronę Styles'a, który już patrzył na nas, wkurwiony do granic możliwości.
-Co mam powtórzyć? To, że życzę Ci wszystkiego co najgorsze?-loczek jedynie się zaśmiał i wrócił do zmywania naczyń.
-Nie mam pojęcia, dlaczego ten chłopak nie dostał jeszcze porządnego wpierdolu.-powiedział tym razem do mnie.
-Przestań Niall!-pół krzyk wydostał się z moich ust. Nie chciałam słuchać ich gry słów. A tak w ogóle po co Niall zaczynał zbędną dyskusję? Byłam wkurzona.
-Może dlatego, że ostatnim razem jak taka mała szmata jak Ty, zaczęła do mnie fikać wylądowała w szpitalu z połamanymi nogami i rękami. Miał wybite dwa żebra i naprawdę nie mam pojęcia jak uratowali jego oko. Coś jeszcze?-zakpił mierząc go wzrokiem.
Byłam przerażona jego słowami, wiedziałam, że mój Harry, jest porywczy, ale nie miałam pojęcia o tym, że prawie pozbawił kogoś życia. Tak naprawdę to nie wiem o co on jest w tym ośrodku. Frustrujące nieprawdaż?
-Grozisz mi? Gdy tylko pstryknę palcami, Twoja wstrętna morda może wylądować w więzieniu.-warknął a ja wiedziałam, że Harry traci swoją i tak nijaką cierpliwość.
-Niall proszę przestań..-załkałam.
-Ty Irlandzka kurwo!-brunet krzyknął i stłukł tuż nad głową blondyna talerz. Pisnęłam przestraszona, kiedy Harry podbiegł do Niall'a i zaczął okładać go pięściami z ogromną siłą. Starałam się ich rozdzielić, ale na marne. Chłopak ignorował każdą z moich próśb. Kiedy myślałam, że Niall jest pół żywy ten, rzucił się na bruneta i teraz rolę się odwróciły. Ten widok był ostatnim jaki chciałabym zobaczyć.
-Proszę Niall, uspokój się, proszę.-błagałam oddzielając ich. Blondyn spojrzał na mnie przepraszająco odchodząc od Harrego. Patrząc na straty, obydwaj byli na przegranej pozycji. Harremu leciała krew z łuku brwiowego a Niall'owi z nosa. Patrzyłam na nich oburzona! Zachowali się jak banda rozwydrzonych gówniarzy.
-Lepiej?!-warknęłam wściekła. To było wkurwiające opiekować się dwójką ważnych mi osób.
-No tak troszkę..-zaśmiał się Niall na co zmroziłam go wzrokiem. Zbyt wiele dzisiaj zjebał.
-Idź do mojego pokoju, zaraz wrócę i opatrzę Twoje rany. Teraz zajmę się Harrym.-zarządziłam. Za plecami usłyszałam jedynie prychnięcie chłopaka. Serio kurwa!
-Nie chcesz to nie Styles, ja nie muszę tu być. Mogę wyjść i iść razem z Niall'em i z nim spędzać czas.-wyplułam mierząc go wzrokiem.
-Więc jak będzie? Mam wyjść czy pomóc ogarniać Ci coś, co razem z Horanem, żeście zjebali?
-Zostań..-powiedział od niechcenia. To było żałosne. Przewróciłam oczami żegnając się z Irlandczykiem, mówiąc mu co ma robić. Kiedy wyszedł spojrzałam wyrzutnie na loczka.
-No co?!-zapiszczał.
-Dlaczego zawsze musisz być taki porywczy! Zawsze musi być tak jak Ty sobie zażyczysz a ja na tym cierpię.-westchnęłam przygryzając wargę.
-Cierpisz? W pokoju masz kolegę, którym na pewno nie pogardzisz!
-Na domiar złego jesteś żałosny! Kiedy myślisz, że Niall zastąpi mi Ciebie to się mylisz! Poza tym gdybym chciała mogłabym być właśnie z nim, ale hello'w jestem kurwa teraz tutaj do chuja i to z Tobą!-krzyknęłam wypluwając z siebie całą złość i frustrację jaka się we mnie znalazła.
-Pragnę Cię również poinformować o tym, że nie byłoby tej całej pieprzonej sytuacji, gdybyś nie zrezygnowała z tego...
-Z czego Harry?- zawzięta chciałam usłyszeć tylko jedną rzecz. Kim byłam ja dla Harrego i za kogo robiłam w tym co ciężko nazwać związkiem.
-Nas.-wyszeptał spuszczając głowę. Nagle ten odważny chłopak zmienił się w bezbronnego jak małe dziecko chłopczyka. To takie niespotykane.
-W jakim sensie nas. Chce wiedzieć co masz na myśli Harry.-westchnęłam wiedząc, że chłopak i tak nic nie powie. Mimo tego, że jest urokliwy i wydaje być się strasznie otwarty, prawda jest odwrotna. Nie spotkałam nikogo równie skrytego jak on.
-Przecież, wiesz, że trudno mi o tym mówić. Znasz mnie.
-Do niedawna sama tak myślałam, jednak teraz nie wiem. Patrząc na Ciebie widzę kogoś innego Harry. Kiedy się uśmiechasz, nie widzę Twojego uśmiechu. Wiem, że brzmi to chujowo, ale nie potrafię ująć tego normalnie.-ujęłam jego twarz dłonie i delikatnie pocierałam skronie. Wiedziałam, że go kocham, jednak ta miłość doprowadzi nas do nigdzie, jeśli chłopak nie powie mi na czym stoję.
-Co chcesz kurwa wiedzieć? To, że szaleję za Tobą a Ty kopnęłaś mnie w dupę i wyjechałaś z tym chłoptasiem? Czy to, że byłbym w stanie zgnić tu gdybyś tylko to sobie zażyczyła! Mam dość tego ciągłego zwodzenia, ale kurwa Natasha ja już taki jestem! I kiedy myślisz, że byłem z Tobą tylko dla papierosów czy innego gówna to bardzo kurwa bardzo się myślisz. Gdybym tylko chciał mógłbym skinąć palcem i to mieć, ale chciałem mieć Cię tylko dla siebie. Wiesz jak się czułem, kiedy wyjechałeś? Jak gówno. Chciałem być z Tobą i cieszyć się Tobą a Ty spierdoliłaś. Robisz z siebie do chuja tylko ofiarę, kiedy prawda jest odwrotna! To nie ja krzywdzę wszystkich tylko Ty! Rozkochujesz, sama się zakochujesz a później uciekasz zamiast pogadać. Każdy Ci to powie Natasho, każdy!- Posypało się tyle mieszanych słów, że musiałam chwilę poczekać aby pochłonąć je wszystkie. Spojrzałam na bruneta, jednak na jego buzi malował się podły uśmiech a jego oczy były czarne jak smoła. Kim on jest?
-I co? Prawda w oczy kole? Sama się domagałaś. Mogłaś kurwa zostać z tamtym a nie wracać tutaj, gdzie nikt Cię nie chce.-wysyczał a ja momentalnie tonęłam we łzach. Jak on mógł, jak mógł!
-A teraz wybacz, ale idę do Ivy!-krzyknął i wyszedł ze stołówki..
Czułam jak rozpada się wszystko dla czego żyłam, więc po co teraz mam walczyć?
Starłam wszystkie pozostałości łez z moich policzków, co naprawdę było trudne zważywszy na to, że ciągle ich przybywało.
Jednak, kiedy żadna łza nie spływała z moich oczu wyszłam z kuchni, wcześniej sprzątając ją.
Od razu skierowałam się do pokoju Davida, który z jakiś celów chciał mnie widzieć. Grzecznie zapłukałam i kiedy usłyszałam ciche "Proszę" przekroczyłam próg i ujrzałam coś a raczej kogoś, kogo nie chciałam widzeć do końca swojego życia. Kogoś kto zniszczył mnie sprawił, że wylądowałam tutaj. Z chłopakiem, który przed chwilą zmieszał mnie z błotem i za to ją najbardziej nienawidzę. Gdyby nie ona w tej chwili nie miałabym pękniętego serca..
-Witaj Natasho..-jej profesjonalny ton sprawił, że przeszły mnie ciarki. Jest okropna. Spojrzałam za nią i dostrzegłam młodego, troszkę wyższego ode mnie blondyna, który jedynie przyglądał się mojej osobie.
-Witaj ciociu.-skrzywiłam się przez uśmiech. Czy mówiłam już, że nienawidzę tej baby? Nigdy nie poznałam kogoś kto mógłby być bardziej sztuczny niż ta kobieta. Pomimo szmatu czasu nic się nie zmieniła. Blond włosy były krótko ścięte. Ołówkowa kasztanowa spódnica i biała bluzka z kołnierzykiem. Nad czołem czarne okulary a na szyi łańcuszek. Mimo ładnej cery jej sztuczny uśmiech pozna każdy kto zna ją dłużej. Ta kobieta to chodząca szmata i nikt nie zmusi mnie do zmienienia zdania o niej.
Spojrzałam przelotnie na chłopaka, który wyglądał uroczo, przykre, że ta szmata psuje cały widok...


~~*~~
 Przepraszam, że rozdział jest lekko opóźniony, jednak miałam troszkę na głowie.
Również przepraszam Was za to, że ten rozdział jest chujowy, jednak na nic większego moja ala'wena mi nie pozwoliła. Obiecuję, że kolejny będzie lepszy!
Kochani druga sprawa. JEST WAS 94 OSOBY A KOMENTARZY JEST 11/12 ? Kochani nie jest to fajne, kiedy autorki bloga starają się Wam przelać wszystkie swoje uczucia na internetowe kartki a Wy sobie to zlewacie. Czy tak trudno jest napisać kilka zdań? Przykre naprawdę przykre...
Zapraszam Was na ask Natashi i Harrego, gdzie możecie zadawać pytania itp...
Kocham i ściskam! xx