niedziela, 25 października 2015

Rozdział 3 część II

***Zayn***

Byłem kurwa zestresowany jakbym co najmniej miał zaraz rodzić. Nie mogłem usiedzieć na miejscu dlatego krążyłem po salonie co chwilę przestawiając rzeczy tak aby Ivy mogłam spokojnie się tutaj poruszać. Ponad tydzień temu moja mała wybudziła się z tej pieprzonej śpiączki tylko po to aby znów mnie dobić. Wiedziałem, że robiła to nieświadomie, ale to nie zmieniało faktu, że kurwa bolało. 
Lekarze robili mojej księżniczce pełno badań i każdy stwierdzał to samo, mówiąc, że musimy być cierpliwi. Ale jak ja mam być kurwa cierpliwy podczas gdy moja dziewczyna nie wie kim jestem? Jak mam być cierpliwy gdy widzę, że ona nie potrafi chodzić? Jak mam być do kurwy nędzy cierpliwy gdy widzę jak stara się nas wszystkich rozpoznać co chwilę przyglądając się naszym twarzom. W takich sytuacjach nie idzie być cierpliwym.
Mój ojciec będzie pełnił opiekę nad Ivy dopóki jej rodzice nie zdecydują się nią zająć. Jak dla mnie to świetnie tylko, że ciągłe pytania mojej kruszynki o jej rodzicach doprowadzały mnie do szału ponieważ nie miałem jebanego pojęcia co mam jej powiedzieć.  Cóż skarbie twoi rodzice nie chcą cię znać bo nie spełniłaś ich oczekiwań co do idealnej córki i wywalili cię z domu. Taa to nie brzmi dobrze. 
Zresztą chyba nawet nie chciałem aby Ivy teraz się tym wszystkim zadręczała. Miała ważniejsze sprawy na głowie, a najważniejszą było to aby wreszcie mogła wstać z wózka i zrobić samodzielnie chociażby kilka kroków. 
- Zayn twoja dziewczyna przyjechała - moja młodsza siostra wpadła do salonu z uśmiechem na ustach. Westchnąłem nie wiedząc zbytnio jak mam ugasić jej entuzjazm.
- Caroline prosiłem cię abyś jej tak nie nazywała. Ivy potrzebuje teraz spokoju - powiedziałem do niej to samo co wczoraj i przed wczoraj i jebany tydzień temu.
- Czy mogę z nią rozmawiać? - zapytała i usiadła na kanapie machając nogami w powietrzu. Usiadłem obok niej czując się nagle zmęczonym. To wszystko mnie przerastało, a to dopiero początek. 
- Możesz tylko, musisz pamiętać, że ona nie wie kim jesteś - młoda pokiwała głową głęboko o czymś rozmyślając. Po chwili uśmiechnęła się i zeskoczyła z kanapy gdy usłyszała jak drzwi frontowe się otwierają, a potem zamykają. 
Przetarłem oczy dłonią szykując się na następne pieprzone ściskanie serca. Wiedziałem, że gdy znów ujrzę ją siedzącą na tym głupim wózku poczuje się winny i strasznie zraniony. 
- Synu? Wszystko w porządku? - podniosłem głowę do góry i napotkałem pełne współczucia spojrzenie mojego ojca. 
- Taa wszystko dobrze -  wstałem z kanapy gdy do salonu wjechał wózek pchany przez Caroline na którym siedziała Ivy.
Dziewczyna rozglądała się, pochłaniając wzrokiem całkiem nowe otoczenie. Wyglądała na śpiącą, przytłoczoną i przede wszystkim na zdezorientowaną. 
- Zayn? - jej głos lekko drgał i byłem pewny, że znów zapomniała jak mam na imię i nie chciała się pomylić. Kolejny raz z rzędu zresztą. 
- Cześć - powiedziałem i wymusiłem uśmiech starając się dać jej trochę pewności siebie, której potrzebowała, ale kurwa nawet ja nie byłem w tej chwili niczego pewny. - Zabiorę ją do jej pokoju, a gdyby Harry przyszedł to daj mi znać - poinformowałem ojca i zabrałem Caroline wózek, na którym było całe moje życie. 
- Harry ma przyjść? - Ivy odwróciła głowę w moją stronę i wyglądała jakby miała się zaraz uśmiechnąć na wieść o odwiedzinach Stylesa. 
- Taa mówił, że wpadnie do ciebie - odpowiedziałem najwyraźniej zbyt chłodno i wściekle ponieważ twarz Ivy posmutniała i albo mi się wydawało albo nawet się trochę mnie przestraszyła. - Jesteś głodna? - zapytałem chcąc zmienić temat. A niech cię kurwa pociąg Styles rozjedzie. 
- Nie, dziękuje, że pytasz - powiedziała cicho nawet na mnie nie patrząc. 
Westchnąłem cicho i poleciałem jej aby otwarła drzwi przed którymi się zatrzymałem. 
- Wcześniej miałaś pokój na górze, ale tak będzie ci wygodniej - wyjechałem do środka, a ona tylko pokiwała głową nie patrząc właściwie na nic. 
- Dziękuje - odpowiedziała i zaczęła bawić się swoimi palcami. Usiadłem przed nią na łóżku i złapałem jej drobne dłonie w swoje od razu czując się lepiej. Ivy dawała mi siłę, nawet jeżeli sama jej w sobie nie miała. 
- Przypomniałaś sobie coś? - zapytałem i spojrzałem w jej oczy, w których krył się cały ból jaki w sobie miała. Nie pokazywała tego przy innych, ale ona była przerażona. Też byś srał w gacie. 
- Nie - Ivy odwróciła wzrok gdy zobaczyła zawiedzenie na mojej twarzy. - Naprawdę się staram. Myślę o tobie, o Harrym i próbuje sobie was przypomnieć, ale to nic nie daje. Wiem, że skądś was znam, wiem, że powinnam ws pamiętać, ale nie... Ale po prostu nie pamiętam - to była najdłuższa jej wypowiedź od czasu gdy się ocknęła. Przeważnie odpowiadała tylko jednym słowem starając się unikać kontaktu z innymi ludźmi, ale teraz zaczęło się coś zmieniać. Ivy zaczęła mówić co czuje, a to chyba dobrze prawda? 
- Lekarz mówił, że mienie trochę czasu nim wszystko wróci do normy - starałem się ją jakoś pocieszyć, w czym najwyraźniej byłem do dupy.
- Popatrz na mnie! Jestem kaleką, która niczego nie pamięta! Już nigdy nie będzie lepiej nie rozumiesz tego? - jej krzyk był dla mnie zdziwieniem dlatego wzdrygnąłem się lekko gdy usłyszałem jej podniesiony ton głosu. 
- Ivy nie jesteś kaleką. Musisz sobie po prostu to wszystko przypomnieć i nauczyć się kilku rzeczy od nowa, a ja ci w tym pomogę - starałem się ją uspokoić, ale nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego w jakim jest stanie więc żadne moje kłamstwa niczego tutaj nie zmienią. 
- Zayn ja nawet nie potrafię sama jeść. Jestem... Chcę zostać sama - odwróciła głowę w lewą stronę dając mi tym samym jasno do zrozumienia, że mam wyjść i nie wracać dopóki mi na to nie pozwoli. 
- Gdybyś czegoś potrzebowała to daj znać - powiedziałem cicho i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Momentalnie usłyszałem jej szloch, a moje serce znów ścisnęło się łańcuchami. Już nie mogłem więcej tego znosić. 
Ze spuszczoną głową udałem się do swojego pokoju od razu rzucając się na łóżko. Byłem naprawdę zmęczony i dopiero teraz to wszystko odczuwałem. 
Całe dnie i noce spędzone w szpitalu przy łóżku Ivy zmieniły mnie w całkiem innego człowieka. Musiałem żyć nadzieją na lepsze jutro, musiałem modlić się i błagać o to aby Ivy do mnie wróciła i gdy tak się stało to po chwili ogromnego szczęścia i ulgi przyszedł kolejny cios i załamanie. Osoba, którą kocham nad życie nie miała pojęcia kim jestem, nie mogłem jej powiedzieć, że ją kocham bo musiałbym zacząć jej wszystko tłumaczyć, a nie jestem jeszcze na to gotów. Prawdopodobnie  postępuje jak ostatni kutas i egoista nie mówiąc jej wszystkiego, ale muszę tak postąpić. Sam najpierw muszę uporządkować wszystkie sprawy aby móc ze spokojem powiedzieć wszystko Ivy.
- Zayn? - podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na mojego tatę stojącego w przejściu. Spoglądał na mnie z wyraźnym smutkiem i żalem. 
- Ivy mnie wołała? - zapytałem i przeczesałem palcami włosy. Ostatnio robiłem to częściej niż wcześniej. 
- Nie. Harry przyszedł więc puściłem go do niej -  tata wszedł do środka i usiadł na łóżku tuż obok mnie.- Mogę skontaktować się z moim kolegą, który jest lekarzem. Może on znajdzie jakieś wyjście. - Nie tato. Wydaje mi się, że trzeba na razie czekać, nie możemy na nią naciskać - powiedziałem po czym spuściłem wzrok na swoje dłonie. 
- Powiedziałeś do mnie tato - jego głos był jakoś dziwnie drżący i ściśnięty dlatego spojrzałem na niego i zauważyłem lekki uśmiech na jego popękanych ustach. - Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tak do mnie powiedziałeś - w jego oczach zaczęły się formować łzy, które wywołały u mnie jakieś dziwne uczucia. 
- Cóż wymsknęło mi się - odparłem i wysiliłem się na uśmiech, który spowodował, że i również mi zachciało się ryczeć. 
Silne ramie mojego ojca wylądowało na moich ramionach, a ja pozwoliłem się przyciągnąć do jego ciała. 
- Możesz być słaby Zayn, to nic złego - powiedział i wtedy po prostu coś we mnie pękło. Już nie mogłem tego wszystkiego w sobie dusić. 
- Już nie mam siły tato. Nie mogę na nią patrzeć i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mogę siedzieć obok niej i starać się zachowywać tak jak wcześniej bo przecież teraz wszystko jest inne. A najgorsze jest to, że nie mam już siły walczyć ani za siebie, ani za nią. 

***

Po tym jak pogadałem z tatą było mi trochę lżej i łatwiej na to wszystko patrzeć. To było dziwne uczucie mieć poczucie, że w każdej chwili mogę do niego pójść, powiedzieć co mi leży na sercu i spróbować zastosować się do jego rady. Jeszcze nigdy nie miałem kogoś takiego. 
Z czystej ciekawości chciałem zajrzeć do pokoju Ivy, aby dowiedzieć się co Harry tak długo u niej robi, ale akurat gdy dochodziłem do drzwi one się otwarły, a na korytarz wyszedł Styles od razu irytując mnie swoją obecnością w moim kurwa domu. 
- Cześć - powiedział brunet i podał mi rękę, którą uścisnąłem.
- Jak ona się czuje? - zapytałem i spojrzałem na zamknięte drzwi tak jakbym mógł przez nie cokolwiek zobaczyć.  
- Jest cholernie smutna, ale to pewnie nic dziwnego - Harry wzruszył ramionami i ścisnął moje ramie gdy moja głowa powędrowała w dół. 
- Ona w ogóle w siebie nie wierzy.
- Wierzy, ale nie przy tobie - zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego całkowicie go nie rozumiejąc. - Powiedziała, że chciałaby odnaleźć swoich rodziców i z nimi zamieszkać. I tutaj nasuwa się pytanie dlaczego ty żeś jej kurwa nie powiedział o jej rodzicach? - zamknąłem oczy czując jak cała ta rozmowa z moim ojcem ucieka gdzieś daleko razem z tą łatwością i ulgą, którą uzyskałem. 
- Ona jeszcze niczego nie wie. A poza tym co ja miałem jej powiedzieć? Że jej rodzice jej nie chcą? Że jej nienawidzą? - Harry otwarł usta aby coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyleciało. - Wszyscy jesteście kurwa pierwsi do oceniania mnie, ale nikt nie spędzał z nią całych dni w szpitalu, nikt nie patrzył na nią jak słuchała co lekarz do niej mówił. Nikt oprócz kurwa mnie nie widział jak spada z tych jebanych schodów bo tamten psychol chciał załatwić mnie, a Ivy stanęła w mojej obronie. A więc idealny panie Stylesie nie masz żadnego kurewskiego prawa mnie oceniać, bo ja już sam to zrobiłem i wiem, że to moja wina dlatego staram się to wszystko teraz naprawić i sprawić aby ta głupia idealna dziewczyna pokochała mnie jeszcze jeden raz - nie kontrolowałem tego co mówię, ale gdy wreszcie wszystkie moje myśli znalazły ujście w słowach postanowiłem po prostu się odwrócić i odejść. 
Ivy chciała wrócić do rodziców co równa się z tym, że moja umowa z jej ojcem zostanie zerwana i ten kutas wszystko jej powie. Na pewno tam nie wróci. 
------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Mam nadzieję, że ten rozdział was zadowoli lol. Nie rozpisuje się bo normalnie chyba umieram więc jedyne o czym myślę to łóżko. Dziękuje wam za wszystkie komentarze :*
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥

poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 2 część II

***Natasha***


     Żyłam dniem dzisiejszym. Chwilą, momentem. Starałam się nie wspominać i po części mi się to udawało. Czasem widok jego przystojnej twarzy pojawiał się w mojej głowie i za nic nie chciał jej opuścić. Rzucałam w niego największymi obelgami, ale w głębi serca nadal go kochałam. Przychodziłam każdego dnia, dopóki go nie wypuścili. Ani razu mnie nie wpuścił, a ja byłam na tyle żałosna, że mimo to stałam pod jego drzwiami i prosiłam o kilka słów wyjaśnienia. Nie doczekałam się nawet jednego. Później nie wiedziałam, gdzie mogę go znaleźć, ponieważ zabronił David'owi informować kogokolwiek o miejscu, w którym mieszkał. Odciął się od nas. Wiem od Zayn'a, że dwa czy trzy razy odwiedził Ivy w szpitalu, jednak ja nigdy go tam nie spotkałam.
     Kilka razy myślałam nad skończeniem tego cierpienia, ale wtedy pojawiał się on - mój najlepszy przyjaciel. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie mu zaufać, ale zrobiłam to bezgranicznie. Wykazał się i czuję, że naprawdę mu zależy. Gdzieś w głębi wiem, iż pozory mylą i równie dobrze może udawać, jednak za każdym razem odrzucam od siebie takie myśli, ponieważ wybaczyłam mu to, co zrobił. Chciałam zacząć od nowa, a przecież każdemu należy się druga szansa.
     Jeszcze raz poprawiłam moje włosy, które dzisiaj, jak na złość nie chciały się ułożyć. Wszystko było przeciwko mnie, a przecież nic nie zrobiłam! Każda rzecz, której się dotknę - psuje się albo leci mi z rąk. Nigdy nie byłam, aż tak niezdarna jak przez ostatnie kilka dni. Nie wiem czym się tak denerwowałam, ponieważ jak na razie wszystko szło w odpowiednim kierunku. Zaczynałam czuć się w pełni szczęśliwa, mimo złamanego serca. Kochamy się, ale nie potrafimy być razem. Zbyt dumni, by z czegoś zrezygnować. Oboje byliśmy niesamowicie uparci i głupi. Zakochani w sobie bezgranicznie i niepotrafiący być razem.
     -Już idę - powiedziałam, kiedy usłyszałam po raz kolejny dzwonek do drzwi.
     Wstałam z pufy i małym korytarzem udałam się w ich kierunku. Przekręciłam zamek wiedząc, kto czeka za nimi i otworzyłam je na oścież. Przed sobą ujrzałam rozczochraną, blond czuprynę, niebieskie oczy i ten zawadiacki uśmiech, który wręcz uwielbiałam. Chłopak ubrany był zwyczajnie, a jednak elegancko. Nie wymagałam od niego jakiegoś wyszukanego stroju, ponieważ szliśmy tylko do kina, aby się zrelaksować i odpocząć od szarej codzienności. Dwie godziny zatracenia się w czyjąś historie miało poprawić nasze humory i dostarczyć rozrywki, której tak bardzo nam brakowało. Ja zajęta nauką i pracą w piekarni, a on swoimi sprawami, w które nie miałam zamiaru wnikać.
     -Pięknie wyglądasz - rzucił w moją stronę komplement, na co uśmiechnęłam się delikatnie.
     -Mówisz mi to codziennie - odparłam i zarzuciłam na ramię torebkę.
     Wyszłam z mieszkania, a następnie zamknęłam je na klucz. Ostrożności nigdy za wiele. Łapiąc mężczyznę pod ramię opuściłam wraz z nim budynek i z jego pomocą zajęłam miejsce pasażera. Rozmowa kleiła nam się przez całą drogę i nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Chłopak, jak na gentlemana przystało - otworzył mi drzwi. Objął moją talię i weszliśmy do środka. Od razu uderzyło we mnie ciepło pomieszczenia i zapach popcornu. Głośne rozmowy ludzi, którzy śpieszyli się na seans. Udaliśmy się do kasy biletowej i tam wybraliśmy film, jaki chcemy obejrzeć. Padło na komedie, ponieważ oboje chcieliśmy się zrelaksować, a taki rodzaj nie wymagał dużego analizowania fabuły. Kilka dobrych żartów, zabawnych scen - to wszystko, co było nam w tym momencie potrzebne. Kupiliśmy jeszcze napoje i przekąski, a chwilę później wchodziliśmy na salę. Zajęliśmy odpowiednie miejsca i czekaliśmy, aż film się zacznie. W między czasie zdążyłam zjeść pół paczki prażonej kukurydzy i skoczyć do łazienki, aby nie wychodzić w trakcie i przeszkadzać innym.


~*~

***Harry***


     Żyłem dniem wczorajszym. Wspomnieniami, pamięcią. Myślałem o niej każdego dnia i o tym, co zrobiłem źle. Zaczynając od każdego razu, gdy ją zraniłem, poprzez wszystkie sprawione jej zawody, kończąc na ostatnim moim 'wybryku'. Nie widziałem jej już tyle czasu, a moje serce każdego dnia umierało po raz kolejny. Bolała mnie każda część ciała, nie potrafiłem jeść, przez co bardzo schudłem, nieprzespane noce dawały o sobie znać w postaci zmęczenia i worów pod oczami. Wszystko układało się nie po mojej myśli. Nie radziłem sobie. Jedyne czego się trzymałem to praca - pomoc przy remontach. Nie był to szczyt moich marzeń, ale cieszyłem się, że mam cokolwiek i starcza mi na jedzenia oraz opłaty.
     Nie odzywałem się do nikogo. Natasha mnie nienawidziła, Zayn nigdy nie lubił, a moja jedyna przyjaciółka leżała nieprzytomna w szpitalu. Czy moje życie mogło być jeszcze bardziej popaprane? Czułem się, jak najgorszy śmieć, ale przecież nim właśnie byłem - śmieciem. Najgorszym dupkiem, który na nic nie zasługuję.
     -Możesz iść do domu - usłyszałem głos mojego szefa i podniosłem na niego wzrok.
     -Jasne - odparłem - Tylko się przebiorę - dodałem i wyszedłem do innego pokoju, w którym miałem ubrania na zmianę.
     Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i opuściłem cały budynek. Płacili mi sporo, a praca nie była bardzo ciężka. Oczywiście planowałem ją, jak najszybciej zmienić. Nie miałem pojęcia, kim tak naprawdę chce być. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ponieważ żyłem chwilą i nie przejmowałem się konsekwencjami. Teraz wszystko się zmieniło, a ja nie mam zamiaru żyć na czyimś utrzymaniu. Wolę sam zapracować na swoje życie.
     Pozbyłem się wszystkich natarczywych myśli, kiedy uderzyło we mnie chłodne powietrze. Mimo wiosny wieczorami było jeszcze zimno. Nie przeszkadzało mi to, chociaż preferowałem lato. To zawsze była moja ulubiona pora roku. Kochałem ciepło i oczywiście wolne od szkoły. Niestety do czasu. W ośrodku nie było tak łatwo. Nie mieliśmy wolnych dwóch miesięcy; większość czasu spędzaliśmy pod opieką zakładu.
     Westchnąłem, kiedy znalazłem się pod kamienicą, w której mieszkam. Kolejny wieczór spędzę sam i będę rozmyślać. Byłem taki głupi. Przecież mogłem pójść do Natash'y i wszystko jej wyjaśnić, a następnie błagać o wybaczenie, ale tego nie zrobiłem. Pewnie już dawno zdążyła o mnie zapomnieć. Wiedziałem, że przychodziła każdego dnia, jednak bałem się. Bałem się, że tamten kutas może jej coś zrobić. Był nieobliczalny i niebezpieczny. Nie mogłem ryzykować i choć teraz byłem wolny nie chciałem po raz kolejny mieszać w życiu mojej ukochanej. Najwyraźniej nie dane jest nam być razem. Oboje pozostaniemy nieszczęśliwi, a bynajmniej ja. Natasha jest piękna i każdy facet chciałby z nią być.
     Uwiodła mnie swoją urodą, inteligencją, seksapilem. Wszystko w niej mi się podobało. Była moim osobistym ideałem, za który mógłbym oddać życie. Zerwałem z nią tylko po to, aby była bezpieczna. Nie mam żadnej pewności czy zatwierdzenia, ale mam nadzieje, że Niall nie jest damskim bokserem i nic jej nie zrobi. W końcu mieliśmy umowę.


________________________________
Z góry przepraszam za długość, ale jak wiecie nie miałam komputera (dopiero wczoraj go odzyskałam) i na dodatek, dzięki mojemu genialnemu internetowi nie zapisała mi się polowa rozdziału i musiałam pisać od nowa -,-
Mam nadzieje, że się podoba!

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 1 część II

Rozdział dedykuje mojej upierdliwej siostrze, która podglądała podczas pisania i która zabroniła mi zabijać kogokolwiek, ale kim że ja bym była gdybym się jej posłuchała? 
----------------------------------------------------------------------------
***Zayn***

Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Wstawałem, udawałem zainteresowanie podczas śniadania z moją rodziną, a potem wychodziłem prosto do niej. Potrafiłem spędzić kilkanaście godzin nie ruszając się z miejsca i patrząc się tylko w jeden punkt. Czasami coś jej czytałem albo opowiadałem, ale czasami po prostu siedziałem tam i płakałem.
Nikt wtedy nie odważył się wejść do środka bo wszyscy wiedzieli, że to się źle skończy. Potrzebowałem chwili dla siebie i zdecydowanie nie miałem ochoty przebywać z żadnym człowiekiem oprócz niej.
Moja kara zakończyła się cztery miesiące temu, a jednak nadal czuję się jakbym był karany jednym z najokrutniejszych sposobów na świecie. Wszystko było dla mnie obojętne, nie interesowało mnie to, że moja matka toczyła walkę z ojcem, nie obchodziło mnie to, że Rose była w ciąży i miałem mieć jeszcze jedną młodszą siostrę, miałem gdzieś co działo się z moją siostrą, która znikała na całe noce i wracała dopiero popołudniami w kiepskim stanie. Oni wszyscy dla mnie nie istnieli, zresztą ja sam dla siebie nie istniałem. Czułem jakbym umarł wiele miesięcy temu i tylko jedna osoba na tym całym pieprzniętym świecie mogła mnie uratować.
Każdej nocy śniłem o tym jak Ivy spada w dół schodów krzycząc moje imię z nadzieją, że jej pomogę, a ja tylko stałem tam jak skończony idiota i patrzyłem jak jej głowa uderza o każdy stopień, a potem jej ciało zatrzymuje się na podłodze i leży całkiem nieruchoma, a w okół jej głowy tworzy się czerwona plama. Potem nagle znajduje się w jej pustym pokoju leżąc na środku i rycząc jak baba, po chwili przybiega Harry, który stara się mnie uspokoić, ale sam również płacze.
Codziennie śnię wspomnieniami, które są dla mnie najgorsze.
- Już nie daje rady - wyszeptałem i ucałowałem jej bladą dłoń. Ivy schudła i to bardzo wiele przez co zrobiła się jeszcze drobniejsza niż była wcześniej. Wyglądała jakby miała się zgubić w tym wielkim łóżku wśród białej pościeli. - Proszę cię maleńka pomóż mi - w moich oczach znów pojawiły się łzy, które często ostatnio mi towarzyszyły. Nigdy w życiu nie pomyślałem, że jestem zdolny do płaczu. Nie ja wielki Zayn Malik skończony egoista bez uczuć, martwiący się tylko o to aby zaliczyć jakąś panienkę.
- Dzień dobry Zayn - odwróciłem się na krześle i ujrzałem lekarza, który zajmował się moją dziewczyną.
- Są jakieś zmiany? - codziennie zadawałem to samo pytanie z nadzieją, że właśnie w tym momencie usłyszę jakąś dobrą nowinę. Niestety zawsze słyszałem te same słowa, które wywoływały u mnie uczucie ogromnego żalu.
- Wciąż czekamy - odpowiedział i spojrzał na kartę przyczepioną do łóżka Ivy. - Zayn nie chcę być nieczuły, ale musisz zacząć rozważać moją propozycję.
- Nie będę niczego rozważał - odparłem gwałtownie i chwyciłem dłoń mojej księżniczki. Nie chciałem słuchać tego pojeba o tym co powinienem zrobić z racji tego, że Ivy wciąż się nie wybudziła. Nie będę podejmował takiej decyzji, to zbyt duża odpowiedzialność, a poza tym za bardzo ją kocham.
- Zayn ja wiem, że nie chcesz do siebie dopuścić takiej myśli, ale minęły już cztery miesiące. Mózg Ivy nie pracuje tak jak wcześniej - nie wiem dlaczego, ale miałem pierdolone wrażenie, że ten lekarz nie patrzy na nią jak na pacjentkę, którą powinien chcieć wyleczyć, ale za to patrzył na nią jak na zwierze, które było można uśpić gdy lekarzowi nie chciało się już o nie walczyć. Po moim trupie kutasie.
- Ona się obudzi, Ja to wiem - przestałem zwracać uwagę na mężczyznę stojącego z boku i skupiłem się tylko i wyłącznie na niej.    
Nie mogłem nawet dopuścić do siebie tej jebanej myśli, że mógłbym skazać moją ukochaną na śmierć. Przecież... Ona mnie ocaliła prawda? Nie musiała iść z Kevinem, mogła odejść sama i pozwolić aby ten psychol pokroił mnie nożem na kawałki i cieszył się przy tym jak dziecko gdy dostaje nowe zabawki na święta.
Mogła odejść i pogodzić się z moją śmiercią lub po prostu o mnie zapomnieć i żyć dalej, ale jednak tego nie zrobiła.

***Ivy***

Leżałam całkiem sztywno na łóżku nie mogąc znieść czyjegoś dotyku na mojej ręce. Nie wiedziałam kto i z jakiej okazji mnie dotyka, ale czułam się z tym cholernie źle. Nawet kilka razy starałam się strząsnąć czyjąś dłoń z mojej ręki, ale słyszałam wtedy tylko ciche westchnienia pełne żalu i tęsknoty. Kilka razy poczułam nawet jak coś mokrego spada na moją odsłoniętą rękę, a potem delikatne pocałunki, które kojarzyły mi się z... Właściwie nie wiem z czym. 
- Gdybym tylko wiedział jak mam ci pomóc to zrobiłbym to od razu - czyjś głos powodował u mnie narastający ból głowy mimo tego, że ta osoba mówiła strasznie cicho. - Jeśli musiałbym oddać za ciebie życie już dawno leżałbym pod ziemią, a ty byłabyś szczęśliwa - nie wiem dlaczego, ale moje serce dziwnie zakuło, a oczy zaczęły mnie piec mimo tego, że miałam je zamknięte. - Boże spraw żeby ona się już obudziła - głos był coraz cichszy, a ja znów odpływałam gdzieś daleko, gdzieś gdzie byłam całkiem sama i wszystko było takie samo, nic nie miało wyraźnego kształtu, a ja byłam tam całkiem obca i tak samo niewyraźna, ale tym razem było inaczej. Nie spadałam w dół tak jak kilka razy wcześniej tylko zostałam gdzieś gdzie wszystko czułam coraz wyraźniej, każdy głos był dla mnie czymś nowym i niesamowicie pociągającym. Chciałam słyszeć więcej, chciałam wreszcie widzieć.
Znów poruszyłam lewą ręką, a potem prawą. Wciągnęłam do płuc więcej powietrza niż wcześniej i poczułam jak serce przyspiesza swój rytm.
Potem poszło już łatwo. Po prostu podniosłam powieki, ale przez pierwszą chwilę nic nie widziałam oprócz jasnego czegoś co strasznie mnie raziło.
- Ivy? - odwróciłam głowę w bok i dojrzałam jakiegoś chłopaka, który patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma, w których gromadziły się łzy. Przeniosłam spojrzenie na swoją rękę i wtedy dostrzegłam, że to jego dotyk cały czas na sobie czułam. To on mnie całował, to on do mnie mówił. Tylko dlaczego?
- Dlaczego mnie dotykasz? - nie wiedziałam jak dokładnie brzmi mój głos, ale to co teraz wydostało się z mojego gardła nie brzmiało dobrze.
- Boże kochanie! Ty się obudziłaś - po policzkach chłopaka zaczęły spływać łzy, które były dla mnie całkiem niezrozumiane.
- Kim jesteś? Dlaczego mnie dotykasz? - wyszarpnęłam swoją dłoń z jego uścisku, a potem w czystej panice wyrwałam jakąś rurkę wystającą z mojej ręki. - Gdzie ja jestem? - zapytałam i usiadłam zdenerwowana. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a głowa zaczęła mi pulsować, ale mimo wszystko czułam, że muszę uciekać.
- Ivy, masz na imię Ivy - powiedział chłopak gdy odsunęłam w pośpiechu od siebie jego ręce.

***Zayn***

Patrzyłem w panice jak moja mała księżniczka wyrywa sobie z rąk wenflony, jak odpycha od siebie moje ręce. Obserwowałem jak mamrocze do siebie pod nosem i siada raptownie na łóżku blednąc na twarzy z chwili na chwilę. Chciałem ją złapać za ramiona, pocałować, powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale byłem w wielkim szoku spowodowanym jej zachowaniem. Dlaczego ona mnie odpycha do kurwy jasnej? 
Nie zauważyłem momentu kiedy Ivy zrzuciła z siebie kołdrę, ale moment kiedy spada z łóżka zapamiętam do końca życia tak samo jak moment gdy spadała z tych pieprzonych schodów. 
Jej krzyk rozbrzmiewał z mojej głowie cały czas tak samo głośno jak w czasie jej upadku.
Teraz znów klęczałem przy jej nieruchomym ciele tak samo jak kilka miesięcy temu i wzywałem żałośnie pomoc mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Znów po chwili radości i przypływu ogromnej nadziei zostałem pozbawiony wszystkiego wraz z moim sercem, które było rozjebane na tysiące kawałków, których już nikt nigdy nie poskleja do kupy i nie stworzy z nich jedności.   
---------------------------------------------------
TO NAJKRÓTSZY ROZDZIAŁ JAKI KIEDYKOLWIEK NAPISAŁAM  ale cóż to dopiero początek więc nie mogłam się rozpisać.
ZA TYDZIEŃ może nie być rozdziału ponieważ Oliwia ma problemy z komputerem mam nadzieję, że jej wybaczycie ;)
A więc zaczynamy drugą część i mam nadzieję, że będziecie pisać swoje opinie dzięki czemu łatwiej jest nam napisać rozdział pełen emocji :) 
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kocham was! 
Kamila♥    

niedziela, 4 października 2015

Prologi drugiej części

A więc oficjalnie prezentujemy wam PROLOGI drugiej części (ibfsdignfjht) Prison od Darkness. Mamy również dla was ZWIASTUN  (tutaj jest link na yt, a na dole jest wgrany zwiastun jeśli nie chce ci się przechodzić na inną stronę) i mamy nadzieję, że spodoba się wam to co dla was przyszykowałyśmy. Już za tydzień pojawi się pierwszy rozdział nadal na tej stronie. Życzymy miłego tygodnia i liczymy na wasze komentarze z opiniami kochane nasze słoneczka! 
------------------------------------------------------------


     Patrzył na nią ukradkiem w głowie przywołując związane z nią wspomnienia. Nie potrafił zapomnieć, choć sam o to prosił. Ona próbowała. Próbowała uwolnić się od przeszłości i zacząć nową przyszłość. Wyrzuciła go z serca starając się nie tęsknić i rozpamiętywać. I choć bolało ją wszystko chciała iść dalej. Ruszyć przed siebie z wysoko uniesioną głową. Mając u boku kogoś, kto zdobył jej bezgraniczne zaufanie. I nie bała się zranienia, bo życie zbyt mocno już dało jej w kość. Chociaż przez chwile chciała być szczęśliwa, niczym się nie przejmować. 
     Będąc pewną, że nic nie stanie jej na drodze przeprosiła swego towarzysza i udała się do toalety. Stanęła przed sporych rozmiarów lustrem i wzdychając założyła kosmyk włosów za ucho. Odwróciła się na pięcie z zamiarem wejścia do jednej z kabin, ale powstrzymało ją od tego szybsze bicie serca. Zamrugała kilkakrotnie chcąc upewnić się, że nie wymyśliła sobie jego postaci. Bo jeszcze chwile temu go nie było. 
     -Harry? - wyszeptała. 
     -Prawdziwy i żywy. - odparł podchodząc do niej - Zbyt długo pragnąłem tej chwili - dodał niższym o ton głosem kładąc dłoń na jej ramieniu. 
     -A ja zbyt długo próbowałam zapomnieć - zrzuciła jego rękę i zwróciła się ku wyjściu - Ty też to zrób - dopowiedziała wychodząc z pomieszczenia i wracając do stolika. 
     Sztuczny uśmiech, dobra gra słów, odpowiedni wyraz twarzy. Uwierzył jej, nie pytał o nic i choć wiedziała, że nie lubił, gdy go oszukiwała nie potrafiła powiedzieć mu prawdy. 
     -Wracajmy do domu. Chyba coś mi zaszkodziło. Nie czuję się zbyt dobrze - poprosiła na co przytaknął.




Walczyłem. Przyrzekam kurwa, że walczyłem, ale nawet mi brakło siły. Nie mogłem być spokojny gdy siedziałem w jej pokoju, na jej łóżku patrząc na wszystkie rzeczy, które nie zostały ruszone przez nikogo odkąd jej tutaj nie ma. Nikt nie miał prawa wejść do tego pokoju oprócz mnie. Wiedziałem, że mogłem tutaj przyjść i poczuć jej obecność, ale teraz to się kończyło i czułem się tak bardzo kurewsko źle z myślą, że jestem tutaj ostatni raz. Jutro gdy będę potrzebował pocieszenia nie będę miał gdzie pójść, zamknąć się aby płakać w samotności. 
- Zayn? - podniosłem powoli głowę i zobaczyłem stojącą w wejściu Natashę, a za nią pana Davida, który trzymał się na bezpieczną odległość od mojej przyjaciółki. 
- Coś się stało? - zapytałem i odłożyłem jej koszulkę na poduszkę skąd ją zabrałem. Wciąż nią pachniała. Zresztą cały ten pokój pachniał moją Ivy, jej jedyne zdjęcie stojące na biurku uśmiechało się do mnie uświadamiając mi jak wiele straciłem. 
- Musimy iść. Twój tata już przyjechał - Natasha weszła do środka i usiadła po mojej lewej stronie, a za nią ruszył David i zajął miejsce po mojej prawej. 
- Pojedziemy do niej razem z tobą - pan David również spojrzał na zdjęcie Ivy i westchnął głośno. Najwyraźniej nie tylko ja tęskniłem. 
- Tęsknię za nią - powiedziałem cicho i pierwszy raz płakałem przy kimś innym niż Ivy. Natasha również zaczęła płakać, ale mimo to przytuliła mnie i starała się pocieszyć. David zrobił to samo, a ja po prostu siedziałem tam całkowicie obojętny i płakałem myśląc o pięknym uśmiechu mojej księżniczki i o tym jak wyglądały jej oczy gdy wpatrywała się we mnie z miłością.


ZWIASTUN