poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 54

 ***Ivy***

Jego piękna twarz była rozświetlona przez delikatne promienie słońca, które wlatywały przez szybę do pokoju. Nie mogłam wyjść z podziwu nad pięknem i finezją twarzy Zayn'a. Gdy spał wydawał się taki delikatny, kruchy, ale zarazem silny i waleczny. Budził w ludziach respekt i szacunek, ale gdy tylko chciał potrafił być czuły, delikatny i strasznie uczuciowy.
Zayn nosił maskę, którą zdejmował tylko przede mną. Tego byłam całkowicie pewna i skłamałbym gdybym powiedziała, że to mi się nie podoba. Uwielbiałam to, że byłam dla tego cudownego chłopaka kimś więcej, niż tylko dziewczyną z problemami. Chciałam wierzyć, że Zayn żywi do mnie podobne uczucia co moje. A co ja do niego czułam? Na to pytanie prawdopodobnie znałam odpowiedź, ale bałam się do tego przyznać.
- Jak długo będziesz się jeszcze na mnie gapić? - podskoczyłam lekko na cichy i głęboki głos Zayn'a. Uśmiechnęłam się lekko gdy chłopak otwarł jedno oko, aby na mnie zerknąć.
- A jak długo mi pozwolisz? - poszerzyłam swój uśmiech gdy brunet z jękiem przekręcił się na bok i ukrył swoją twarz w poduszce.
- Nie uciekłaś ode mnie - powiedział cicho i nadal ukrywał swoją twarz. Wiedziałam, że Zayn nie jest przyzwyczajony do okazywania żadnych uczuć, a tym bardziej po tym co się wydarzyło wczoraj.  
- Przecież mówiłam, że nie ucieknę - odpowiedziałam i położyłam dłoń na jego ramieniu delikatnie masując jego ciepłą skórę swoimi palcami. - Wiesz, że musimy porozmawiać prawda? - zapytałam cicho i delikatnie bojąc się szybkiej zmiany nastroju u chłopaka. 
- Wiem, ale nie psujmy sobie dzisiejszego dnia - Zayn usiadł na łóżku i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej zrezygnował z tego pomysłu i tylko pokręcił głową. 
- Co - również usiadłam i spojrzałam mu w oczy. Wydawał się szczęśliwy, rozbawiony i przede wszystkim odprężony. Rzadko miałam okazję widywać taką wersję Zayn'a. 
- Nic. Wstawaj, idziemy ubierać choinkę - odparł i odkrył moje ciało przez co dostałam gęsiej skórki. Jego oczy zlustrowały moje ciało od góry do dołu i już chciałam powiedzieć mu coś złośliwego na temat kultury i wychowania, ale jego twarz zrobiła się całkowicie poważna. 
Podążyłam za jego wzrokiem i dopiero wtedy dostrzegłam, że moja prawa kostka była spuchnięta, a skóra przybrała odcień dojrzewającej śliwki. 
- O kurde - powiedziałam i spróbowałam poruszyć nogą, ale Zayn położył na niej swoją dłoń unieruchamiając mnie tym samym. 
- Nie ruszaj się - jego dłoń przesunęła się delikatnie na moją kostkę, a palce delikatnie badały spuchnięte miejsce. I dopiero wtedy jakby za sprawą magicznej wróżki poczułam rwący ból przez co skrzywiłam się i położyłam nie chcąc na to patrzeć. - Dlaczego do cholery nie powiedziałaś, że cię boli? - zapytał chłopak z wyraźnym zdenerwowaniem. 
- Bo nie bolało - odparłam. - Do tej pory - dodałam cicho i zamknęłam oczy. Cholera naprawdę wcześniej nic mnie nie bolało. Boże nawet nie pamiętam abym sobie coś zrobiła. 
- Nie waż się ruszyć. Zaraz wrócę - pokiwałam głową na słowa Zayn'a i starałam się głęboko oddychać. Czułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy, a ból w kostce rósł z chwili na chwilę. 
Próbowałam sobie przypomnieć przebieg wczorajszej ucieczki z tego domu i wtedy jakby mgła się rozsunęła i przypomniałam sobie jak wdepnęłam w kałuże, która maskowała dziurę w drodze. 
- Brawo. Ty to masz talent Carter - powiedziałam sama do siebie i jęknęłam zakrywając oczy ręką. Zayn na pewno będzie chciał wiedzieć jak ja to zrobiłam i wtedy na pewno nie uniknę głupich i zgryźliwych komentarzy na temat mojej koordynacji ruchowej. Oczywiście nastąpią one dopiero po wykładzie na temat mojego bezpieczeństwa.
Ktoś zapukał cicho w drzwi od pokoju i dopiero je otwarł. Podniosłam się na łóżku i dostrzegłam Rose, która stała w przejściu i uśmiechała się do mnie przyjaźnie. 
- Dzień dobry Ivy. Zayn prosił mnie abym pomogła ci się ubrać, a on za chwilę przyjdzie po ciebie i zawiezie cię na pogotowie - jej głos był spokojny i wiedziałam, że stara się mnie uspokoić. 

***

Siedziałam na wózku inwalidzkim na przeciwko Zayn'a i powoli zasypiałam. Moja prawa noga znajdowała się na jego kolanie, a palce masowały obolałe miejsce. Taki delikatny dotyk, a potrafił zdziałać cuda. Nie odczuwałam już aż tak wielkiego bólu jak w domu przez co mogłam się choć trochę zrelaksować. 
Mimo tego, że dzisiaj była Wigilia poczekalnia na pogotowiu była pełna ludzi. Przeważnie byli to mężczyźni z lekkimi poparzeniami lub dzieciaki, które już zaczęły zabawę z petardami. Nikt nie śpieszył się abym mnie przyjąć i nie miałam zielonego pojęcia jak długo będę jeszcze tutaj siedzieć, ale zaczynałam czuć się winna, że Zayn zamiast spędzać te chwile ze swoją rodziną siedzi ze mną na pogotowiu. 
Z westchnieniem otwarłam oczy i ziewnęłam zasłaniając usta rękę. Uroczy chłopak siedzący przede mną uśmiechnął się do mnie nie przestając masować mojej kostki. 
- Jedź do domu Zayn - powiedziałam czym całkowicie go zdziwiłam. Na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek, a oczy zrobiły się czujne. 
- Co ma znaczyć: jedź do domu.
- Ma znaczyć to, że masz jechać do domu. Nie wiadomo jak długo będę musiała jeszcze czekać, a ty na pewno chcesz spędzić czas ze swoją rodziną. Nie warto marnować tych chwil ze mną - odparłam i chciałam zabrać swoją nogę z jego kolan, ale on delikatnym aczkolwiek stanowczym ruchem mi to uniemożliwił. 
- Przestań gadać takie głupoty. Nigdzie się bez ciebie nie wybieram - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie lekko. 
- Zayn serio jedź. Ja sobie poradzę, przecież nie umieram - próbowałam się zaśmiać, ale zamiast tego cicho jęknęłam gdy niechcący przekręciłam swoją stopę. 
- Czy ty nie rozumiesz co znaczy: nie ruszaj się? - zapytał sarkastycznie i znów zaczął masować moją nogę. - Przestań lepiej zrzędzić bo będę musiał zastosować jakieś środki uciszające - dodał starając się mnie rozśmieszyć. Pokręciłam lekko głową nie mogą wyjść z podziwu jaką przemianę doznał Zayn gdy pokazałam mu, że naprawdę mogę od niego odejść. 

***

Czułam jak się rumienię gdy Zayn odpinał mój stanik cały czas patrząc mi w oczy. On już dawno był nagi, a teraz zajął się rozbieraniem mnie. 
Wzięłam głęboki wdech gdy stałam przed nim całkowicie naga opierając się o jego klatkę piersiową. Jego stalowe ciało chroniło mnie przed upadkiem gdy utrzymywałam równowagę tylko na jednej nodze. 
- Wezmę cię teraz na ręce - powiedział cicho i dopiero po moim delikatnym skinięciu głową schylił się aby położyć rękę pod moimi kolanami, a drugą ręką oplótł mnie w pasie. Uniósł mnie do góry tak jakbym nic nie ważyła. Byłam pod sporym wrażeniem gdy uświadomiłam sobie, że on cały czas patrzy mi w oczy tak jak obiecał gdy namawiał mnie, że pomoże mi wziąć prysznic. Obiecuję, że nie będę podglądać. Najwyraźniej jego obietnice są szczere. 
Zayn wszedł ze mną do kabiny prysznicowej i dopiero gdy był pewny, że stabilnie stoję zasunął za nami drzwi. 
- Nie lubisz zbyt gorącej wody prawda? - zapytał, a ja pokiwałam delikatnie głową. Nie byłam w stanie się odezwać. Z jednej strony czułam się cholernie zawstydzona faktem, że oboje stoimy nadzy pod prysznicem, ale z drugiej strony czułam się podekscytowana tym, że Zayn chce mnie umyć i pragnie mi we wszystkim pomóc.    
Gdy chłopak odkręcił wodę wystawiłam dłoń pod strumień i pokiwałam głową gdy woda uzyskała odpowiednią dla mnie temperaturę. 
- Odezwij się do mnie - poprosił cicho i pomógł mi przesunąć się pod strumień wody. - Wyglądasz na przerażoną więc ja też zaczynam się bać, że zrobię coś nie tak - wyznanie Zayn'a całkowicie mnie zszokowało dlatego zachwiałam się lekko i wpadłam na jego ciepłe i mokre ciało. 
Moje dłonie opierały się płasko na piersi Zayn'a, a wzrok wylądował na ustach, które dość często mnie kusiły. Sama nie kontrolując swoich czynów przygryzłam dolną wargę i jęknęłam cicho gdy brunet zrobił to samo uśmiechając się do mnie. 
- Nie jestem przerażona - wyznałam po chwili wpatrywania się w jego usta. Przeniosłam swój wzrok na jego oczy, które błyszczały z nieznanego dla mnie powodu. 
- A więc jaka jesteś? - zapytał, a jego ręka zaczęła sunąć po moim udzie w górę. Jego palce ścisnęły moje biodro przez co drgnęłam lekko nie spodziewając się takiego ruchu z jego strony. 
- Jestem... Um... Ja... - chciałam mu coś odpowiedzieć, ale nie miałam pojęcia co, a na dodatek jego dłoń na moim ciele skutecznie rozpraszała moje myśli. Zayn miał wyjątkowy talent. Rozpalał nie tylko mój umysł, ale także moje ciało. 
- Odpowiedz mi - zażądał, a jego dłoń zatrzymała się na wcięciu mojej talii. Nie wiem dlaczego moje oczy znów odnalazły usta Zayn'a, ale poczułam nagłą potrzebę pocałowania go. Czułam się tak jakbym tonęła, a jego pocałunki miały mnie utrzymać na powierzchni i uratować. 
- Nie wiem jaka jestem - odparłam i przesunęłam jedną rękę na kark Zayn'a. - Proszę cię - wyszeptałam cicho i przełknęłam głośno ślinę. 
- O co mnie prosisz? - jego głos był lekko zachrypnięty, a dotyk stał się wyraźniejszy. Czułam pieczenie na całym ciele w oczekiwaniu aż poczuję jeszcze więcej dotyku Zayn'a. Co się ze mną działo? 
- Pocałuj mnie - mój głos brzmiał desperacko, i właśnie tak się czułam. Byłam zdesperowana, potrzebowałam go, pragnęłam i wcale się tego nie wstydziłam. Właściwie byłam z tego powodu dumna.  
- Sama to zrób - jego usta, które wciąż obserwowałam wygięły się w aroganckim uśmieszku. Wiedziałam, że będzie się ze mną drażnił, ale miałam cichą nadzieję, że to on wykona ten pierwszy krok. Mimo mojej desperacji nadal byłam nieśmiała i nie miałam pojęcia jak mam odepchnąć tą nieśmiałość w zakątki mojego umysłu. 
- Ty to zrób - woda, która cały czas na nas leciała zaczynała robić się coraz chłodniejsza, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Zayn'owi najwyraźniej też nie.
- Dlaczego ja? 
- Bo ja nie dosięgam - moja odpowiedź wywołała u chłopaka napad śmiechu. I to był ten dźwięk, który pokochałam. To był ten dźwięk, który chciałam słyszeć do końca swojego życia.  
- Sprytna jesteś - odparł i oparł swoje czoło o moje trącając tym samym mój nos swoim.  
I wreszcie to się stało. Najpierw poczułam delikatny nacisk jego ust na moje, a potem wszystko potoczyło się samo. Moje palce znalazły jakoś drogę do mokrych włosów Zayn'a, jego ręce natomiast mocno oplatały mnie w pasie. Nasze oddechy się ze sobą mieszały, a serca biły w tym samym rytmie. Czułam jak jakaś siła każe mi przysunąć się jeszcze bliżej do jego rozgrzanego ciała. Coś w moim umyśle kazało mi otworzyć serce dla tego zranionego chłopaka. 
 I chyba to zrobiłam. Sądzę, że już wtedy pozwoliłam sobie otwarcie pomyśleć co do niego czuję. Jestem niemal pewna, że właśnie w momencie gdy jego ciepłe usta pieściły moje wargi uświadomiłam sobie, że nie potrafię żyć bez tego skomplikowanego człowieka, który wypełniał moje myśli całym sobą. Tak po prostu musiało być i nie pozostawało mi nic innego jak pogodzić się z tym faktem. 
- Chyba cię kocham...  
--------------------------------------------------------
Krótko i na temat.... Spóźniłam się 32 minuty i dodaję rozdział w poniedziałek buuuuu. 
Dziewczyno pisząca perspektywę Natashy nadal czekam na kontakt z tobą i nic, a potem będziesz mi zarzucać, że jestem śmieszna kontaktując się z tobą w komentarzach pod rozdziałem.
A właśnie co się dzieje, że tak spadła liczba komentarzy? Nie podoba się wam już to opowiadanie? Powinnam je zakończyć? 
Przepraszam za ewentualne błędy. 
Życzę wszystkim miłych wakacji! 
Kamila♥

poniedziałek, 22 czerwca 2015

INFORMACJA

Hejka! Myślałam, że dodam dziś rozdział, ale naprawdę nie mam jak go napisać. Jutro pewnie też nic nie napiszę ponieważ jadę do szpitala (yolo jak będą chcieli mnie zostawić to powiem, że nie mam czasu na pierdoły). W sobotę lub w niedzielę wstawię rozdział, który mam nadzieję was zaskoczy.
Druga sprawa... Dziewczyno pisząca ze mną bloga. Wejdź wreszcie na e-mail i odpowiedz na moje wiadomości.
Łapcie trochę zapowiedzi następnego rozdziału:

'A co ja do niego czułam?'

'Taki delikatny dotyk, a potrafił zdziałać cuda.'

'Rozpalał nie tylko mój umysł, ale także moje ciało.'

'Co się ze mną działo?'

'- Chyba cię kocham...'

Kocham,
Kamila♥

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 53

                                           


                                                             ~ retrospekcja ~

       Moja dłoń odnajduje dłoń Harrego i plącze je razem. Zielone spojrzenie skierowana jest prosto na mnie, widzę wdzięczność i te przyjemne małe iskierki, które mówią mi, że chłopak jest szczęśliwy. Uśmiecham się do niego i ciągnę w stronę naszej sypialni, którą dzielimy od trzech dni, cudownych dni. Pokonuje każdy schodek ostrożnie, nie chcąc popełnić żadnego choćby najmniejszego błędu, by nie zepsuć tego co dzieje się teraz wokół nas. 
  Otwieram drzwi a Harry je za nami zamyka, nie przestając ściskać mojej dłoni. Podoba mi się to.
Jego spojrzenie podkręca temperaturę w pokoju, czuję swój puls, a może to Styles'a? nie wiem. Powietrze jest na tyle gęste abym mogła pokroić je nożem a później rozpuścić. Nasze klatki piersiowe idealnie współgrają, podnosząc się i opadając w tym samym czasie. Jestem odurzona uczuciem podniecenia, szczęścia i spełnienia. Mam przy sobie mężczyznę, który sprawia, że jestem szczęśliwa i choć zdarzają się sytuacje, w której przysparza mi ogromnego bólu, jestem w stanie to udźwignąć, bo wiem, że zawsze po burzy pojawia się słońce, z nami jest tak samo. Jesteśmy jak woda i ogień, jedno niejeden raz krzywdzi to drugie, ale bez siebie jesteśmy jak zapalniczka bez ognia, albo studnia bez wody. Harry jest moim uzupełnieniem, brakującym puzzlem, odłamkiem mojego serca. Czuje, że w końcu jestem szczęśliwa.
    Oddycham powoli rozkoszując się każdą sekundą, kiedy jego malinowe szerokie usta stykają się z moimi. Czuję jakby ten pocałunek miał być pierwszym. Harry subtelnie głaszcze moją dolną wargę językiem a ja z jękiem rozkoszy otwieram usta, zapraszając jego język do środka. Czuję jak moje podniebienie doznaje orgazmu, kiedy chłopak przejeżdża po nim kilka razy sprawiając mi wiele przyjemności. Obejmuje jego szyję, chcąc mieć pewność o swojej stabilności. 
 Sama nie wiem, kiedy moje ciało znajduje się na łóżku, a nad moim ciałem jest Harry, który nie przestając mnie całować rozszerza nogi i wchodzi pomiędzy nie. Jego dłonie zaczynają zdejmować moją koszulkę w boleśnie wolny sposób, dlatego wiercę się w gniewie. Chce już go poczuć.
-Cierpliwości.-mówi cmokając kącik moich ust. Wywracam oczami na co chłopak się podśmiewa - i ku mojemu zaskoczeniu - zdejmuje moją i swoją koszulkę w mgnieniu oka. Uśmiecham się zadowolona jego postępowaniem, jednak nie dając się zwodzić spodni pozbywam się sama. Harry wybucha śmiechem tak pięknym i chłopięcym, że jedyne czego pragnę przez resztę mojego życia to słuchanie go.
Opadam na miękkie białe łóżko mając nad sobą zwisającego anioła, który zachłannie wbił się w moją szyję. Czuje mrowienie w centrum z każdym jego liźnięciem pod uchem. Myślę, że mogłabym dojść w ten sposób.
Zaciskam dłonie na prześcieradle zamykając oczy. Czuję ogarniającą mnie rozkosz, kiedy jego duże dłonie odnajdują zapięcie od stanika, pozbywając się go i rzucając w drugi kąt pokoju. 
Umyślnie dmucha w moje sutki, które reagują szybko niczym błyskawica, stając. 
-Zapomniałem jak wiele przyjemności daje mi patrzenie na Ciebie.-mruczy prosto w moje ucho, kiedy jego dłonie odnajdują obie piersi miętosząc je. Odchylam głowę w tył, jednocześnie zagryzając wargę.-Kiedy wyjdziesz z ośrodka, musisz na mnie poczekać.-mruczy, jednak przestaje go słuchać, kiedy malinowe usta podszczypują sterczące brodawki. Piszczę najgłośniej jak potrafię, korzystając z okazji, że babcia poszła do Ojca na kilka godzin.
Szarpie jego włosy i przyciągam prosto do chwilowego pocałunku.
-Proszę.-jęczę drapiąc jego gołe plecy.
-O co prosisz?-podnoszę się lekko na łokciach miażdżąc go spojrzeniem. Czy on sobie ze mnie żartuje?
-Wejdź.We.Mnie.Teraz.-syczę każde jedno słowo, podkreślając każdą jedną literkę.
-Wedle życzenia.-chłopak zsuwa się ze mnie, schodząc z łóżka. Jego spodnie zostają zdjęte razem z bokserkami a ja mam możliwość podziwiania jego pięknego gołego ciała. Widzę każdy jeden najmniejszy tatuaż nawet ten na....cholera!
-Masz tatuaż na fiutku?!-piszczę, śmiejąc się jak głupia. Mała strzałka zdobiąca jego penisa, rozśmiesza mnie bardziej niż niejeden kawał.
-Musimy o tym teraz rozmawiać?-wyciąga z szufladki stojącej koło łóżka fioletową paczuszkę, rozrywając ją zębami. Wyciąga obślizgłą zawartość naciągając na sterczącego przyjaciela. Zaciskam ręce na jego barkach, kiedy ten ponownie zawisa nade mną.
-Gotowa?-pyta, ustawiając się w odpowiedniej pozycji.
-Zawsze.-nie zdążyłam dobrze skończyć, kiedy cały znalazł się we mnie. Zatrzymuje powietrze w płucach, czując lekkie ukłucie bólu. Harry widząc, że zrobił to za szybko - w końcu dość dawno nie uprawiałam seksu - zatrzymuje się i cmoka moje usta. 
-Mogę?-prosi prawie, że błagalnie,. Skinam głową w odpowiedzi a chłopak reaguje momentalnie. Jego biodra odbijają się o moich, a odgłos uderzania jąder o pośladki rozbrzmiewa w pokoju prawie jak muzyka. Jęczę głośno, kiedy jego ruchy są szybsze i mocniejsze, sprawiające mi coraz większą przyjemność. Drapię jego plecy wyładowując rosnącą w moim podbrzuszu rozrywającą euforię. 
-Szybciej.-błagam, wiedząc, że koniec jest bliski.
-Wytrzymaj kochanie, jeszcze troszkę.-jego głos działa jak pozwolenie, choć dosadnie kazał mi czekać. Nie mogąc się powstrzymać dochodzę, czuję rozlewającą się przyjemność, stan niczym podczas latania. Moje nogi stają się strasznie ciężkie, jednocześnie będąc lekkimi, nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić.
Harry również nie potrzebował wiele czasu po mnie, jego ciało mokre od potu opada na moje. 
-Kocham Cię Natasha.-mruczy. Odgarniam jego mokre włosy z czoła i całuje je.
-Kocham Cię Harry.-szepce.-Wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt.-dodaje. 


                                            ~koniec retrospekcji~

   Pakuje ostatnią rzecz do pożyczonej torby oddychając ciężko. Nie mogę uwierzyć, że moja przygoda z tym przeklętym ośrodkiem dobiega końca. I mimo, że to miejsce dało mi tyle bólu i tęsknoty za wolnością, pokazało, że mam przy sobie najlepszych przyjaciół, których szczerze mogę nazwać rodziną. Temu miejscu zawdzięczam również fakt, że mogłam przejść tu dość gwałtowną przemianę. Jestem nowym i lepszym człowiekiem.
  Wzdycham głęboko przyznając się przed sobą, że będę tęsknić za tym miejscem.
-Wszystko w porządku?-odwracam się za siebie, kiwając pozytywnie głową. Zagryzam wargę, kiedy czekoladowe spojrzenie przyjaciela mówiące, że nie muszę udawać, uwalnia falę łez.-Moja maleńka.-szepce i przyciąga mnie do uścisku. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi i całuje szybko policzek.
-Tak bardzo będę za Wami tęsknić.-mruczę, płacząc jak małe dziecko. Nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie przytulę się do Zayn'a, ani nie będę słuchać jego przemądrzałej paplaniny. Ta myśl mnie wykańcza, nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, czuję się jak wyprana z uczuć, jakby w moim wnętrzu nie było nic prócz czarnej dziury, która wysysa wszystko co dobre.
-Cśś skarbie, już dobrze.-mruczy masując delikatnie moje plecy.-Wyjeżdżasz dopiero jutro.-odsuwam się od niego wycierając ciągle spadające łzy  policzków.
-Marne pocieszenie, wiesz?-Mulat wzrusza ramionami i lekko się uśmiecha.
-Znasz mnie.-chłopak po raz kolejny przyciąga mnie do siebie zamykając w mocnym uścisku.-Tak bardzo będę za Tobą tęsknić, bardzo.-mówi łamiąc mi tym serce.-Bardzo bardzo.-Odsuwam się lekko i łapię w obie dłonie jego policzki już nawet nie trudząc się w wycieranie mokrych policzków.
-Przestań się mazać.-mówię nie mogąc uwierzyć, że kilka łez opuszcza jego czekoladowe oczy.-No dalej, niszczysz swój wygląd złego chłopca.-ścieram łzy jak najprędzej, nie mogę znieść widoku swojego przyjaciela, brata, płaczącego.
-David prosił abyś zeszła na dół do sali występów, musi z Tobą porozmawiać.-skinam głową, łącząc nasze palce.
-Chodź ze mną.-proszę na co chłopak jedynie przytakuję. Wychodzimy z pokoju, kierując się po schodach w dół do największej sali w tym ośrodku. Czując ciepłą dłoń, która otula moją, niepokój powoli odchodzi, jednak nie za daleko. Ciągle jest blisko.
Przekraczam pierwsza próg o mało nie dusząc się językiem na widok połowy ośrodka ubranych w urodzinowe czapeczki i konfetti w dłoniach, które teraz roznosiło się po całej sali. Na ścianie, która była naprzeciwko mnie znajdował się napis.

"Powodzenia w nowym życiu Natasha!"

Widzę kilka okrągłych stołów na których była masa jedzenia. W kącie ustawiony był stół przy którym siedział DJ a teraz światła zaczęły się zmieniać tworząc istną tęczę w pomieszczeniu. Śmieje się głośno zakrywając usta. To wszystko jest takie magiczne.
-Wiedziałeś o tym, Ty oszuście!-dźgam Zayn'a w klatkę piersiową a on jedynie wysyła mi całusa w powietrzu i wzrusza ramionami.-Nie wierzę.-mówię, kiedy Malik chwyta mnie za łokcia i prowadzi w głąb sali. W tle leci "I love it", kilka osób przytula mnie i życzy powodzenia, jednak nie obchodzą mnie oni na tyle, abym chciała zostać z nimi na dłużej. Wiem, że to nie grzeczne i niemiłe, ale chce znaleźć Ivy i Harrego, tylko ten cel przyświeca mi taranowanie ludzi.
Kiedy ich widzę piszczę i wyrywam się z objęć Zayn'a. Podbiegam do nich i przytulam obydwoje. Ivy zaczyna szlochać w moje ramię a Harry odsuwa się. Wiem, że chodzi mu o to, że odchodzę, ale postanawiam porozmawiać z nim później.
-Ivy!-przytulam ją jak najmocniej potrafię.
-Natasha!-odpowiada podobnie na co się śmiejemy.-Będzie mi Ciebie brakować.-szepce.
-Mi Ciebie też.-odpowiadam zgodnie z prawdą.-Tak wiele musiałaś tutaj przejść przeze mnie. Chce przeprosić Cię za wszystko, nie wiem dlaczego byłam taką podłą jędzą. Przepraszam Ivy.
-To mamy już za sobą, musisz teraz być bardzo dzielną i nie poddawać się.-odsuwam się od niej i kiwam głową na znak że rozumiem. Ivy ma rację, muszę być dzielną.
Chwilę rozmawiamy o głupotach, jednak, kiedy mam okazję zauważyć David'a przy wyjściu przepraszam ich i odchodzę aby porozmawiać z opiekunem.
Podchodzę do niego i proszę o rozmowę. Mężczyzna skina głową i prosi abyśmy wyszli z tego chaosu. Godzę się i razem kierujemy się do jego pokoju. Siadam na krześle zakładając nogę na nogę.
-Myślałem co będzie najlepszym prezentem pożegnalnym dla Ciebie i...
-Nie musisz nic mi dawać.-marudzę, jednak milknę na widok jego surowego spojrzenia, które zmienia się po sekundzie na to z iskierką tęsknoty.
-Daj skończyć.-karci mnie.-Więc jak mówiłem. Załatwiłem Ci mieszkanie, które razem z nauczycielami opłaciliśmy za rok, abyś miała jakiś start. Również załatwiłem Ci pracę zaraz koło ośrodka,zaledwie dwie minuty drogi od Twojego domu w małej piekarni.-otwieram oczy i usta będąc oniemiałą bardziej niż przyjęciem dla mnie.-Wiem, że nie chcesz mieszkać z babcią ani tatą poza tym jesteś pełnoletnia. Ale głównym prezentem będzie fakt, że będziesz mogła odwiedzać ośrodek kiedy chcesz, w końcu jest tu Twój chłopak.-uśmiecham się dumnie.- Dostaniesz wyposażenie mieszkania, wynajmujący był bardzo miły, starczyło nam na nowy telefon bo tamten się zepsuł.-kiwam głową.-To tyle.-piszczę szczęśliwa i przytulam się do niego.
-Dziękuję David, dziękuję, dziękuję, dziękuuuuję.-krzyczę. Jestem zadowolona z prezentu, naprawdę.
-Wiesz, że jeśli coś nabroisz nie wrócisz tutaj, tylko prosto do więzienia, więc bądź grzeczna.-karci mnie jak tata na co skinam głową.-I nie ma za co.-ściskam go po raz ostatni i wybiegam z jego gabinetu, kierując się wprost do wielkiej sali. Nim jednak tam wchodzę zauważam siedzącego na zewnątrz Styles'a. Serce mi się łamie na widok jego nieszczęścia, ale otuchy dodaje mi fakt, że będę mogła tu przychodzić kiedy chce.
Wychodzę z ośrodka przysiadając się do bruneta na ławce.
-Hej.-mówię.
-Hej.-odpowiada nie patrząc na mnie.-Nie zostawisz mnie prawda? Chodzi mi o to, że wyjdziesz i pewnie ułożysz sobie życie, w którym nie będzie dla mnie miejsca.-wzdycham na jego głupotę. Podnoszę jego pod brudek i całuje usta.
-Moje serce należy tylko do Ciebie Harry, serce, ciało, dusza, to wszystko jest Twoje.-szepce łącząc nasze palce. Chłopak podnosi na mnie swoje zaszklone spojrzenie.-Nie płacz kochanie.-szepcze delikatnie cmokając jego oczy, nos, czoło, policzki, usta. Czuję, że należę do niego. Nie w ten rzeczowy brzydki sposób, ale w sposób osobisty, intymny. Nie wiem jak mam to określić. Czuję, że ja należę do niego a on do mnie.
-Udowodnij mi to.-mruczy.
-Ale jak?
-Wyjdź za mnie.-patrzę na niego oniemiała, nie mogąc uwierzyć, że takie słowa opuściły jego usta.-W taki sposób.
-Dobrze.-mówię zwięźle. Wiem, że tego chce.
-Słucham? Nie mówisz tego na odczep się, prawda?
-Nie mówię tego na odczep się. Wyjdę za Ciebie.-zagryzam wargę, widząc jak jego usta wykrzywiając się w uśmiech, całkowicie pełny szczęścia. Chłopak wstaje szybko z ławki i górując nade mną, całuje mocno moje usta. Uśmiecham się, on robi to samo.
Chryste, dzisiejszy dzień to istne szaleństwo.
Nasz pocałunek kończy się w momencie, w którym podchodzi do nas Zayn z Ivy, nosząc kieliszki z szampanem.
-Przestańcie się migdalić.-wywracam oczami na głupi komentarz Zayn'a. Ivuy podaje mi kieliszek a Mulat Harremu. Długo nie muszę zastanawiać nad tym za co chce wznieść toast.
-Za przyjaźń.
-Za przyjaźń.-mówią wszyscy.
-Um właśnie, zaręczyliśmy się z Harrym.-mówię szybko mocząc usta w alkoholu.


_________________________________________________________
Przepraszam Was za opóźnienie, jednak fakt, że zbliża się koniec roku a ja byłam na praktykach w Pogorzelicy, jest dobijający. Muszę poprawiać stopnie a teraz nie chodzę do szkoły ze względu na chorobę.
Musicie być bardziej wyrozumiali i cierpliwi.
Rozdział napisany, jednak nie mam siły go sprawdzać. Mam nadzieję, że wszystko w miarę się zgadza a Wasze zaskoczenie wyjściem Natashy z ośrodka i zaręczynami, nie jest aż tak wielkie jak moje, kiedy to pisałam xd
Miłego czytania.
Ps. zapraszam Was tutaj http://klerrka.blogspot.com/
http://www.wattpad.com/story/41239785-bipolar-h-s

Cóż, odnośnie drugiej autorki bloga, mam dla Ciebie krótką wiadomość, którą mam nadzieję, że przeczytasz.
Moje życie nie kończy się na siedzeniu przed laptopem i pisaniem. Wiem, że zgadzając się na pracę tutaj musiałam liczyć się z nowymi obowiązkami, jednak sama nie dodajesz rozdziałów systematycznie, zdarzają Ci się opóźnienia i nie takie pięciodniowe. Nie zamierzam być nie miła, ani nie rozsądna, ale kiedy na karku masz śmierć koleżanki i fakt, że wypada zająć się szkołą, praktykami, rodziną, to jest to czym zajmę się najpierw. Nie sądzę, aby ktokolwiek był oburzony faktem, że rozdział się pojawił a ja dość wyraźnie napisałam notkę (którą Ty usunęłaś), w której przepraszam i informuje, że postaram się dodać rozdział jak najszybciej. Powinnaś okazać się wyrozumiałością i cierpliwością w końcu nic się takiego nie stało.
Już drugi raz grozisz mi, że usuniesz mnie stąd, a sama nie prowadzisz tego bloga od początku. Uważasz się za lepszą, bo dostałaś go?
Cóż, mam za przeproszeniem wyjebane na to co postanowisz teraz zrobić, usuń mnie jak chcesz, ale to będzie świadczyło o Twoim braku wyrozumiałości i bezsilności - nie o mnie.
Zawsze mogłaś skontaktować się ze mną przez mail'a ale wolisz pisać tutaj i czuć się mocniejszą.
Poza tym ten blog prowadziłam prawie (od dostania go) od początku. Tak samo zżyłam się z bohaterami i poświęciłam, a Ty teraz grozisz mi czy tam ostrzegasz na forum publicznym, zamiast załatwić taką sprawę osobiście.
Przepraszam za to co teraz napisze, ale to jest niedorzeczne i Ty taka jesteś.
Jesteś niedorzeczna i śmieszna.

Tyle, dziękuję.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 52

 ***Ivy***

Co chwilę pociągałam nosem czując jak moje policzki i uszy marzną z sekundy na sekundę coraz bardziej. Zimny wiatr cisnął swoje podmuchy wprost na mnie, a deszcz co chwilę rozpryskiwał się na małym daszku pod którym stałam. Byłam zmarznięta, przemoknięta i cholernie wystraszona. 
Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem, jak tutaj przyszłam, w i którą stronę powinnam się udać aby znaleźć jakikolwiek dom, w którym mogłabym poprosić o pomoc. 
Czułam ciążący w mojej kiszeni telefon, który wciąż pozostawał wyłączony i mimo tego, że wiedziałam iż mogę zadzwonić do kogoś po pomoc nie zrobiłam tego. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko oznaczałoby moją następną porażkę, a miałam ich w życiu zdecydowanie za dużo aby pozwolić sobie na jeszcze jedną. Musiałam być silna, musiałam poczekać aż zacznie świtać i wtedy znajdę drogę do właściwego przystanku autobusowego i pojadę... Nie wiem gdzie. Pojadę po prostu gdzieś,  daleko od problemów i złych słów innych ludzi. 
Znów przestąpiłam z nogi na nogę. Marzyłam teraz aby gdzieś usiąść, byle gdzie. Chciałam odpocząć chociaż krótką chwilę, a potem znów przystąpić do walki jaką było moje nędzne życie. Jesteś żałosna.
 Westchnęłam i potarłam swoją twarz skostniałymi dłońmi chcąc przywrócić sobie krążenie w policzkach. Gdzieś w oddali zobaczyłam słabe światła samochodu, a w mojej głowie zabłysnęła czerwona lampka z napisem: uciekaj. Przesunęłam nogą swoją torbę jeszcze bardziej w kąt, a sama starałam się stopić z otoczeniem i stać się jak najmniej widoczną dla wszystkich innych. 
Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy samochód był coraz bliżej, a moje szanse na ucieczkę wprost nie istniały. Prawie pogodziłam się ze swoim żałosnym losem gdy samochód po prostu obok mnie przejechał nie zwracając najmniejszej uwagi na jakąś żałosną dziewczynę. Najwyraźniej kierowca miał lepsze zajęcie niż rozglądanie się na boki aby ujrzeć niedorajdę.
Spuściłam głowę na dół i odetchnęłam z ulgą, że chociaż ktoś nade mną czuwa i nie przysparza mi więcej problemów. 
- Kurwa mać Ivy! - poskoczyłam raptownie słysząc czyjś krzyk. Podniosłam głowę na góry i zobaczyłam, że tuż przy samochodzie stoi Zayn, którego oświetla słabe światło dochodzące ze środka. - Czy tobie całkiem odbiło? 
Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, a wtedy ja nie wiele myśląc chwyciłam swoją torbę i wyszłam na mroźny deszcz jeszcze bardziej mocząc swoje i tak już mokre ubrania. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a nogi instynktownie chciały zawrócić pod zadaszenie, które dawało mi chociaż trochę ochrony. 
- Stój do cholery! - Zayn pociągnął za moją torbę, ale ja mimo wszystko uparcie szłam do przodu chcąc oddalić się od niego na taką odległość na jaką dam radę. - Ivy proszę cię zatrzymaj się - brunet wyprzedził mnie i stanął przede mną kładąc swoje ręce na moich ramionach. - Proszę wsiądź do samochodu. Jeżeli będziesz chciała to odwiozę cię gdzie tylko zechcesz - prawie nie widziałam jego twarzy, ale głos miał przybity i pełny smutku. I dobrze frajerze, powinno ci być smutno.
- Zostaw mnie - powiedziałam cicho, ale nie starałam się go wyminąć. Nie miałam już siły na żadną przepychankę z nim dlatego po prostu stałam przed  nim ze złamanym sercem i ze łzami w oczach.
- Chodź, musisz się ogrzać - Zayn jakby zignorował mój słaby protest i chwycił moją torbę w lewą rękę, a w prawą ujął moją zmarzniętą dłoń i delikatnie pociągnął mnie w stronę samochodu. 
Chłopak otwarł mi drzwi i pomógł wsiąść do nagrzanego pojazdu, wrzucając moją torbę na tylne siedzenia. Sam po chwili zasiadł na miejscu kierowcy i podkręcił ogrzewanie gdy dojrzał jak cała się trzęsę. 
- Zaraz będziemy w domu to się ogrzejesz - powiedział po czym odpalił samochód i ruszył z miejsca od razu jadąc zdecydowanie zbyt szybko jak dla mnie.
- Zabierz mnie na przystanek - odparłam cicho i zaczęłam pocierać swoje dłonie, czując jak ciepło powoli wraca do mojego ciała. 
- Jesteś cała przemoknięta i zmarznięta. Najpierw zabiorę cię do domu i z tobą porozmawiam, a gdy wtedy nadal będziesz chciała wyjechać to sam cię odwiozę - spojrzałam na niego z ukosa, ale nic nie powiedziałam. 
Chciałam wrócić do jego pięknego domu, gdzie wszyscy miło mnie przyjęli. Chciałam spędzić z nim święta, które będą dla mnie kiedyś miłym wspomnieniem.

***Zayn***

Miałem ochotę sobie przyjebać jakąś cegłą w łeb za moje szczeniackie zachowanie. Już w domu, gdy moja własna siostra zjebała mnie do tego stopnia, że zapomniałem jak się nazywam wiedziałem, że przesadziłem, ale teraz gdy w mojej głowie cały czas mam obraz uciekającej ode mnie Ivy pojąłem dopiero jak bardzo zjebałem i jak bardzo pojebany jestem żeby robić coś takiego. Ona chciała ode mnie uciec nie zważając na pieprzoną pogodę, nie myślała nawet o tym, że jest w całkiem obcym dla siebie miejscu. Była gotowa zrobić wszystko byleby dać mi nauczkę i właśnie mi to uświadomiła.
Moment, w którym wszedłem do jej pokoju i zobaczyłem, że moja mała księżniczka zniknęła wraz ze swoimi rzeczami był chyba najgorszy. Poczułem wtedy jakby ktoś wyrwał jakąś cząstkę mnie i mimo, że Ivy już wiele razy ode mnie uciekała ten raz był najgorszy. Dlaczego? Sam bym kurwa chciał wiedzieć. 
Westchnąłem gdy zatrzymałem samochód pod domem. Wiedziałem, że za kilka minut Ivy może powiedzieć, że chce abym odwiózł ją na ten pieprzony przystanek, ale ja kurwa wcale nie chciałem tego zrobić. Chciałem aby została ze mną i nadal obdarzała mnie swoimi uśmiechami. Chciałem móc się do niej przytulić i zaciągnąć pod jemiołę tylko po to aby zobaczyć jak się rumieni i usłyszeć jaki to jestem głupi. Potrzebowałem jej i nie mogłem temu zaprzeczyć choćbym nie wiadomo jak bardzo chciał. 
Odwróciłem głowę w bok i uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak Ivy zasnęła przyklejona do szyby. Jej włosy zdążyły podeschnąć i lekko się pokręcić czego ona wprost nienawidziła, a dla mnie wtedy wglądała jak mój osobisty anioł. 
Tak, stałem się pierdoloną cipą i dopiero teraz ujawniają się wszystkie moje słabości, a największą z nich jest Ivy, dziewczyna, która wszystkich zmienia. 

***Ivy***

Przeciągnęłam się w wygodnym łóżku i uśmiechnęłam się wciąż z zamkniętymi oczami. Było mi strasznie ciepło, wygodnie i czułam się bezpieczna. 
Bardzo powoli otwarłam oczy i zamrugałam kilka razy chcąc przypomnieć sobie co się tak właściwie stało.
Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było to, że siedziałam w samochodzie z Zayn'em i robiło mi się coraz cieplej. Postanowiłam zamknąć oczy tylko na chwilę i najwyraźniej ta chwila trwała trochę dłużej. 
- Już się wyspałaś? - odwróciłam się szybko w drugą stronę i dostrzegłam Zayna siedzącego na podłodze pod szafą. Wyglądał na zmęczonego i nawet przez chwilę zrobiło mi się go żal. 
- Która godzina? - zapytałam cicho i poprawiłam kołdrę. Chłopak ściągnął ze mnie przemoczone ubrania zostawiając tylko spodnie, i ubrał mi swoją bluzę, która wciąż nim pachniała. 
- Piąta - odpowiedział i ziewnął. Na oknie nadal pojawiały się małe kropelki, a niebo było ciemniejsze niż zapamiętałam. Po moim ciele przeszedł dreszcz gdy wyobraziłam sobie, że znów będę musiała wyjść na ciemny dwór i mroźny wiatr. 
- Dzięki, że mnie tutaj przywiozłeś i przebrałeś, ale myślę, że już czas abym...
- Byłem naćpany - wtrącił mi się w zdanie i powoli wstał z podłogi. - Wiem, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale byłam zaćpany i nie wiedziałem co mówię.
Moje serce przestało bić, a krew odpłynęła z twarzy. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, powiedzieć albo chociaż pomyśleć. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na to jak Zayn wyglądał gdy mówił mi te wszystkie rzeczy, ale teraz gdy przypominam sobie jego twarz, oczy to mogę stwierdzić, że było w nim coś innego. 
Nigdy wcześniej nie myślałam o tym, że Zayn mógł ćpać. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że miał dostęp do narkotyków nawet w ośrodku co kiedyś mi udowodnił gdy nie chciał wypuścić mnie z salonu gdzie koledzy Natashy i Harry'ego coś brali, ale mimo wszystko nie posądzałam go o coś takiego. Gdy mi samej zdarzyło się wziąć coś dwa razy Zayn zawsze robił z tego wielką awanturę i prawił mi morały, a sam nie okazał się lepszy. 
- Dlaczego to zrobiłeś - na początku nie zorientowałam się, że to ja się odezwałam. Dopiero gdy chłopak usiadł przede mną i chwycił moją dłoń uświadomiłam sobie, że jestem cholernie smutna z jego powodu. Nie chciałam aby mój anioł miał jeszcze więcej problemów. 
- Nie wiem. Jak powiem, że samo tak wyszło to zabrzmię jak gówniarz, ale tak było. Po prostu to zrobiłem i nic mnie nie usprawiedliwia, a moje późniejsze zachowanie to jedna wielka jebana katastrofa - wiedziałam, że żałuje tego co zrobił nie tylko po tym jak wyglądał, ale również po tonie jego głosu. 
- Prześpij się Zayn - powiedziałam nie będąc w stanie nadal rozmawiać na ten temat. Dopiero co kilka godzin temu usłyszałam masę raniących mnie słów, i mimo wszystko było za wcześnie na wybaczenie. 
- Nie zostawisz mnie? Nie uciekniesz znowu? - zapytał i dopiero po chwili położył się tuż obok mnie. 
- Nie ucieknę - odparłam i dotknęłam jego policzka. Coś ścisnęło mnie za serce gdy zobaczyłam, że jego oczy robią się szklane. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. - Będę przy tobie gdy się obudzisz, a teraz odpocznij - dodałam spokojnym i cichym głosem. 
Sięgnęłam po kołdrę i nakryłam nas obu. Ręce Zayna oplotły moje kruche ciało i mimo tego, że przytulał mnie za mocno nie przeszkadzało mi to. Chciałam to czuć, chciałam być szczęśliwa i bezpieczna właśnie przy tym chłopaku. Chciałam mu wybaczyć wszystkie jego błędy i przede wszystkim chciałam być wreszcie kochana.
Czy właśnie tak wygląda miłość?
-------------------------------------------------
A więc na początku chciałam was bardzo PRZEPROSIĆ  za drugą autorkę opowiadania, która najwyraźniej zapomniała, że również prowadzi tego bloga i musi dodać rozdział. Nie wiem czy nadal będą dodawane rozdziały z perspektywy Natashy ponieważ poważnie myślę nad zakończeniem współpracy z tą dziewczyną. 
Rozdział jest zdecydowanie za krótki i miało być wszystko inaczej, ale dzisiaj postanowiłam, że coś napiszę i wstawię aby wam to wszystko jakoś wynagrodzić. W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDZIE NIESPODZIANKA W ZWIĄZKU Z IVY I ZAYN'EM. A więc to tyle i jeszcze raz PRZEPRASZAM.
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥