niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 51

***Zayn***
Spoglądałem co chwile na Ivy siedzącą tuż obok mnie. Była przygarbiona, głowę miała spuszczoną i cały czas starała się zakryć swoją twarz włosami. Widok jej takiej sprawiał, że moje serce miękło i coś dziwnego się ze mną działo.
Miałem ochotę wyskoczyć z pędzącego samochodu wrócić do tych jej pustych rodziców i powiedzieć im jak bardzo beznadziejni są i przyjebać jej ojcowi prosto w nos. Nie mogłem pojąć jak można powiedzieć swojej własnej córce, że jest beznadziejna i ma więcej się nie pokazywać w swoim domu. 
Okej, może moi rodzice też nie byli idealni, ale ja nigdy w życiu nie usłyszałem od nich takich słów jak Ivy usłyszała dzisiaj, a nie oszukujmy się zasługiwałem na nie. O wiele bardziej niż ona. 
Westchnąłem cicho po czym odpiąłem swój pas i przysunąłem się na środek po czym objąłem Ivy swoim ramieniem. Od razu posłałem swojemu wujkowi ostrzegawcze spojrzenie dając mu do zrozumienia, że ma nadal prowadzić i wcale się nie odzywać. 
Ivy niemal od razu objęła mnie w pasie i schowała swoją głowę w zagłębieniu pomiędzy moim ramieniem, a szyją. Czułem jak jej ciało zaczyna drżeć, a po chwili kilka mokrych kropelek spadło na moją skórę. 
Instynktownie mocniej objąłem tą kruchą istotkę starając się dać jej chociaż trochę świadomości, że jestem przy niej. 
Gdybym był normalnym chłopakiem wiedziałbym co mam jej powiedzieć, jak ją pocieszyć, ale niestety miałem tak naryte w głowie, że nie potrafiłem odezwać się ani słowem. Byłem pewny, że Ivy potrzebowała chwili rozmowy, ale co miałbym jej niby powiedzieć? Gadanie o tym, że oni wcale tak nie myślą, nie miało sensu ponieważ to tylko pojebane gadki, a poza tym oboje wiedzieliśmy, że jej rodzice mają wszystko poprzestawiane w swoich głowach i nie myśleli jak normalni ludzie. Odezwał się. 
Ucieszyłem się gdy zobaczyłem znak informujący, że dojechaliśmy do Bradford. Może to cholernie głupie, ale chciałem w tej chwili oddać Ivy w ręce mojej babci, która na pewno będzie umiała jej pomóc. Moja siostra pewnie też wiedziałaby co ma powiedzieć, tylko ja miałem jakieś braki. 
- Za chwilę będziemy na miejscu księżniczko - wyszeptałem cicho tak aby tylko ta krucha blondynka to usłyszała. Nienawidziłem mieć publiki gdy okazywałem chociaż namiastkę swoich uczuć. 

***Ivy***

Wiedziałam, że wizyta u moich rodziców nie może dobrze się skończyć tym bardziej, że był ze mną Zayn. Zdawałam sobie sprawę, że wybuchnie kłótnia, ale nie sądziłam, że zostanę potraktowana jak obca osoba, którą można wyrzucić na bruk. Moi rodzice własne tak postąpili. Wyrzucili mnie z domu nie przejmując się tym jak poczuje się ich jedyna córka. 
Zayn otworzył przede mną drzwi od domu i wpuścił mnie pierwszą. Weszłam do przestronnego korytarza i otwarłam szeroko oczy widząc ogromną przestrzeń, która była otulona rodzinnym ciepłem. 
Ogromny korytarz był ozdobiony kwiatami, a na szafce stała mała choinka, która rozbłyskiwała kolorowymi światełkami. Na ścianach były przywieszone różne zdjęcia i z czystej ciekawości podeszłam bliżej aby im się przyjrzeć. Od razu mój wzrok odnalazł rządek zdjęć Zayn'a. Jego pierwsze zdjęcie musiało zostać wykonane od razu po jego narodzinach ponieważ był bardzo malutki, na główce miał białą czapkę, a jego mama obejmowała go i spoglądała w aparat ze łzami w oczach. Następne zdjęcie przedstawiało trochę większego chłopca, który bawił się samochodami z jakimś mężczyzną. Potem Zayn był przedstawiony jako chłopiec, który mógł mieć z dziesięć lat. Następne dwie ramki były puste, co zdziwiło mnie na tyle, że odwróciłam się w stronę bruneta, który bacznie mnie obserwował.
- Jeżeli komuś powiesz o tych zdjęciach będę musiał cię zabić - powiedział i podszedł do mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dlaczego dwie ostatnie ramki są puste? - zapytałam i znów spojrzałam na zdjęcia. Każdy inny rządek był dokończony tylko u niego brakowało wizerunku jego starszej kopii.
- No wiesz gdy urosłem okazało się, że jestem najprzystojniejszy i nie chciałem dołować reszty rodziny więc nie pozwoliłem powiesić swoich zdjęć - odpowiedział i objął mnie ramieniem. Doskonale wiedziałam, że zmyśla i kryje się za tym coś co musiało go boleć dlatego postanowiłam odpuścić. Na razie.
- Taki z ciebie dobry człowiek - powiedziałam i uśmiechnęłam się widząc jak oczy Zayna błyszczą, a na ustach błąka się mały uśmiech.
- Zayn! - do korytarza weszła jakaś kobieta i od razu przytuliła Zayn'a, a widocznie zaskoczony chłopak zatoczył się do tyłu puszczając mnie, a chwytając nieznajomą blondynkę.
- Rose - głos Zayn'a był cichy tak jakby starał się zatuszować radość. Widziałam jego twarz więc widziałam również ulgę jaką odczuł.
- Tak dawno cię nie widziałam! Boże jaki ty się przystojny zrobiłeś - kobieta odsunęła się od bruneta i przyjrzała mu się dokładniej nie kryjąc zadowolenia z widoku Zayna. Kim ty do cholery jesteś? 
- Rose poznaj Ivy. Ivy to moja macocha Rose - blondynka odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło wyciągając rękę w moją stronę.
Uśmiechnęłam się niezręcznie i oddałam jej uścisk.  
- Przepraszam, że nie przywitałam się najpierw z tobą, ale tak bardzo się stęskniłam za Zayn'em, że nie mogłam się powstrzymać aby go nie przytulić - wytłumaczyła mi i oblała się lekkim rumieńcem. Na jej twarzy cały czas gościł delikatny uśmiech co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Rose jest bardzo pozytywną i energiczną kobietą.
- Nic się nie stało. Rozumiem, że się pani za nim stęskniła - odpowiedziałam i splotłam przed sobą ręce czując się coraz bardziej niezręcznie. - Przepraszam, że się tak wprosiłam. Zrozumiem jeżeli chce pani abym wróciła do siebie w końcu są święta, a ja nawet nie należę do rodziny.
- Znowu zaczynasz? - Zayn jęknął i podszedł do mnie po czym pocałował mnie w czubek głowy. - Już ci mówiłem, że nikomu nie przeszkadzasz więc uwierz w to wreszcie i przestań się przejmować jakimś gównem - ręka Zayn'a objęła mnie w pasie przez co zarumieniłam się na ten śmiały gest z jego strony.
- Zayn ma rację. Wszyscy bardzo się cieszymy, że spędzisz z nami święta - Rose posłała mi szczery uśmiech a ja westchnęłam i starałam również się uśmiechnąć.- Zayn pokaż Ivy pokój. Przyszykowałam ten obok twojego.
- Niby po co? Ona śpi ze mną - odparł brunet i ścisnął lekko moje biodro. - Idź na górę i skręć w lewo. Przyniosę nasze torby i do ciebie przyjdę - Zayn pocałował mnie lekko w skroń i popchnął w stronę schodów.
Gdy szłam na górę nie byłam pewna skąd będę wiedziała który pokój jest Zayn'a, ale gdy skręciłam w lewo ujrzałam dwie pary drzwi, które diametralnie się od siebie różniły. Jedne były ciemno brązowe, połyskiwały w słabych promieniach słońca, które wlewało się na korytarz przez okno na przeciwnej ścianie. Drugie natomiast były matowo czarne co od razu naprowadziło mnie na pokój chłopaka.
Niepewna tego co zastanę w środku nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi robiąc niepewny krok w przód. Od razu po przekroczeniu progu pokoju poczułam delikatny zapach cynamonu.
Zaciągnęłam się przyjaznym zapachem uśmiechając się pod nosem. W jednej chwili cały niepokój jaki mi towarzyszył od samego ranka, oraz ból który odczuwałam po wizycie u rodziców zniknął, a ja poczułam się bezpieczna i... Szczęśliwa.
Z uśmiechem na ustach rozejrzałam się po pokoju orientując się, że wszystko lśni czystością i wygląda inaczej niż sobie wyobrażałam.
Ściany były pomalowane na ciemny odcień brązu, co momentalnie skojarzyło mi się z ciemnym i przenikliwym spojrzeniem Zayn'a. Jaśniejsze ale nadal brązowe meble były ozdobione różnymi kartkami z podróży, oraz obklejone jakimiś nazwami drużyn. Łóżko stało w rogu pokoju, naprzeciwko okna. Wszystko było takie spokojne i w jakiś sposób podobne do Zayn'a, którego tylko ja znałam.
- Co się tak cieszysz? - podskoczyłam lekko słysząc za sobą głos bruneta. Odwróciłam się do niego i poprawiłam swoje włosy nie wiedząc co mam zrobić ze swoimi rękami.
- Lubię zapach cynamonu - odpowiedziałam i oparłam się o komodę obserwując jak chłopak wnosi do pokoju nasze torby, a potem kopniakiem zamyka drzwi, które trzasnęły wystarczająco głośno abym lekko podskoczyła.
- Zayn do cholery! Mówiłam nie trzaskaj drzwiami! - z dołu doszedł do nas krzyk Rose. Zaśmiałam się cicho, a chłopak wywrócił oczami i rzucił torby na łóżko siadając obok.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że twój tata ożenił się drugi raz? - zapytałam chcąc wszystko sobie poukładać w głowie. Zayn kiedyś opowiadał mi o swojej rodzinie i wtedy nie wspominał o tym aby jego rodzice się rozeszli. Wręcz przeciwnie mówił, że byli razem szczęśliwi.
- Bo tego nie zrobił. Rose nie jest żoną mojego ojca, jest tylko jego jawną kochanką - powiedział, a ja zmarszczyłam czoło niczego nie rozumiejąc.
- Jawną kochanką? - powtórzyłam nie będąc pewna czy Zayn właśnie tak określił swoją macochę.
- Mój ojciec wystąpił o rozwód, ale moja matka wszystko utrudnia i przedłuża mając nadzieję, że może jeszcze da się wszystko naprawić. Wszyscy doskonale wiedzą, że to ona wszystko spierdoliła i już nic z tego nie będzie - poczułam jak smutek ogarnia moje serce. Zayn wydawał się niewzruszony całą sytuacją, ale doskonale wiedziałam, że cierpi tylko nie chce tego nikomu pokazać. Ruszyłam niepewnie w jego stronę i usiadłam na jego kolanach obejmując go za szyję.
- Twoja mama po prostu bardzo kocha twojego ojca i dlatego ciężko jej się pogodzić z tą sytuacją - chciałam jakoś pocieszyć Zayn'a, chciałam mu pomóc, ale sama miałam beznadziejną sytuację z rodzicami więc nie mogłam zbyt wiele zdziałać.
- Uwielbiam gdy taka jesteś - zdziwiona słowami chłopaka odsunęłam się od niego lekko i spojrzałam na niego nie rozumiejąc jego słów. - Lubię gdy jesteś taka odważna, lubię jak sama do mnie podchodzisz i mnie przytulasz - wyjaśnił, a ja poczułam jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.
- Nie jestem odważna - odparłam i spuściłam głowę na dół. Nie lubiłam gdy ktoś prawił mi komplementy, które nie były prawdą i nigdy nie będą.
- A właśnie, że jesteś maleńka. Kurde Ivy nawet ja się bałem dzisiaj twojej matki, a ty po prostu zaczęłaś na nią krzyczeć. To serio wielki akt odwagi - wiedziałam, że on żartuje, ale nawet te kiepskie kłamstwo potrafiło wywołać miłe uczucie ciepła gdzieś w środku mnie.
- Oni mnie nienawidzą - powiedziałam z fałszywym uśmiechem nie chcąc pokazać jak bardzo mnie to boli. - Oni nigdy się mną nie przejmowali, ale to co dzisiaj od nich usłyszałam... To było okropne.
- Nie myśl o tym księżniczko. Nie warto - Zayn objął mnie mocno w pasie i westchnął cicho.- Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną - wyszeptał tak jakby chciał abym nie usłyszała jego wyznania.
- Też się cieszę - odszepnęłam i zamknęłam oczy przytulając się do ciepłego ciała Zayn'a.
Nie rozumiałam tego co się działo między nami. Nie potrafiłam zinterpretować jego uczuć co do mojej osoby, ale pozwoliłam sobie na cień nadziei, że może Zayn również coś do mnie czuje. Ale co ja czuję do niego? 
 ***
 
Siedziałam obok Zayn'a rozgrzebując jedzenie na swoim talerzu. Pół godziny temu Rose podała kolację, a ja od tego czasu prawie niczego nie tknęłam. Czułam na sobie wzrok ojca bruneta jak i jego sióstr, które wesoło szczebiotały o tym, że jutro wstaną wcześnie rano i zaczną ubierać choinkę, a potem będą pomagać Rose w kuchni w przygotowaniu kolacji wigilijnej.
Czułam się żałośnie zazdroszcząc im tego wszystkiego. Ja nigdy nie ubierałam choinki z moimi rodzicami albo rodzeństwem, którego nie posiadałam. Zazdrościłam im tego, że mogły podpatrzeć jak ich macocha przygotowuje następne potrawy. Zazdrościłam im tego, że miały normalną rodzinę.
- Księżniczko - ocknęłam się gdy poczułam czyjąś dłoń na moimi udzie. Spojrzałam w bok, na chłopaka siedzącego tuż obok mnie. - Źle się czujesz? Nic nie zjadłaś.
- Wszystko w porządku. Po prostu nie jestem głodna - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech mając nadzieję, że brunet da mi spokój.
- Masz to zjeść. Nic dzisiaj nie jadłaś - jego ton głosu był chłodny, co mnie całkowicie zaskoczyło. Otwarłam usta chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przeszły mi przez gardło.
- Zayn nie jestem głodna - odparłam i odłożyłam widelec. Mogłam się tego spodziewać. Zayn nigdy nie mógł być miły i uroczy przez cały dzień. Zawsze musiał coś spieprzyć.
- Nie obchodzi mnie to. Jedz - jego rozkaz zdenerwował mnie na tyle, że podniosłam się raptownie z krzesła zwracając tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych przy stole.
- Dziękuje za kolację państwo Malik, ale pójdę już na górę. Jestem zmęczona po podróży - powiedziałam grzecznie i odeszłam od stołu ignorując przekleństwo Zayn'a i szuranie następnego krzesła.
Wbiegłam po schodach czując narastającą złość. Wiedziałam, że powinnam się uspokoić ponieważ powód mojej złości był bezsensowny, ale to wszystko wina Zayn'a. Nie powinien zwracać mi uwagi, a jeśli już chciał mi zasygnalizować, że powinnam coś zjeść powinien zrobić to grzeczniej.
Nie udało mi się zamknąć za sobą drzwi ponieważ do pokoju wszedł brunet, który wyglądał na wściekłego i poirytowanego.
- Co to miało być - zamknął za sobą drzwi i stanął hardo przede mną górując nade mną nie tylko wzrostem, ale także swoją siłą.
- Ty mi powiedz. Nie jestem głodna, takie to trudne do zrozumienia? - założyłam ręce na piersi i zadarłam głowę do góry odważnie spoglądając mu w oczy.
- Jesteś chodzącym szkieletem. Do kurwy nędzy Ivy mogę policzyć twoje żebra przez koszulkę - powiedział i pociągnął się za włosy.
- Nie przesadzaj. Może i trochę schudłam, ale to przecież nic złego - odpowiedziałam i chciałam się odwrócić, ale Malik chwycił mnie za nadgarstek nie pozwalając mi przerwać naszego kontaktu wzrokowego.
- Jesteś u mnie w domu więc z łaski swojej jebanej słuchaj i rób co ci mówię - jego głos był cichy i chłodny. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Spróbowałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale nadaremnie.
- Zayn puść - wyszeptałam i z trudem przełknęłam ślinę. Nienawidziłam takiego Zayn'a. Właściwie to... Bałam się go.
- Zabrałem cię tutaj tylko dlatego, że zrobiło mi się ciebie żal więc chociaż postaraj się być za to wdzięczna. Jak każe ci jeść to masz to robić, albo daj się wreszcie przelecieć - impulsem z mojej strony było uderzenie chłopaka w twarz wolną ręką.
Od razu wykorzystałam moment gdy Zayn puścił mnie oszołomiony. Podeszłam do łóżka i chwyciłam swoją torbę ściągając ją z łóżka. Walczyłam ze łzami zbierającymi się w moich oczach. Nie mogłam pozwolić mu znów zobaczyć jak płaczę.
- Co jest z tobą do cholery nie tak? - otwarłam drzwi od pokoju i spojrzałam na niego z pogardą. - Myślałam, że ty... Że coś do mnie czujesz, a ty mi mówisz takie rzeczy - z rezygnacją pokręciłam głową.
- Ja mam coś do ciebie czuć? - chłopak zaczął się śmiać, a moje serce pękało na coraz drobniejsze kawałeczki. - Nie bądź głupia Ivy. Nikt nie pokocha takiej puszczalskiej dziwki jak ty.
Wciągnęłam głęboko do płuc powietrze czując jak rozpadam się od środka. Wiedziałam, że powinnam coś mu powiedzieć, ale nie potrafiłam znaleźć żadnych odpowiednich słów dlatego odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Otwarłam drzwi tuż obok tych prowadzących do pokoju bruneta i dopiero wtedy dostrzegłam, że na korytarzu stoi starsza siostra Zayn'a.
Dziewczyna patrzyła na mnie z wyraźnym szokiem i współczuciem wypisanym na twarzy. Nie mogłam wytrzymać tego wzroku dlatego raptownie trzasnęłam drzwiami i rzuciłam swoją torbę na ziemię. Głośny szloch opuścił moje usta dlatego zatkałam je dłonią po czym zrobiłam kilka kroków i osunęłam się po ścianie na podłogę.
Teraz wszystko rozumiałam. Zrozumiałam dlaczego Zayn chciał abym przyjechała z nim do jego domu na święta. Miał nadzieję, że wreszcie mnie przeleci i będzie sobie mógł mnie odpuścić.
Najwyraźniej jego wczorajsze przeprosiny nic nie znaczyły. 
------------------------------------
Dłuuugo nie było rozdziału z mojej strony, ale wiecie szkoła time -.- Dziś krótko i zwięźle. Co się z wami dzieje? Liczba komentarzy spadła dramatycznie. Opowiadanie już się nie podoba czy coś?
Kamila♥