wtorek, 14 maja 2013

Chapter 2

*** Natasha ***

- Jezuuuuuu - jęknęłam otwierając swoje zaspane oczy, spojrzałam na zegarek 7.00 rano, jak zwykle o tej porze mamy pobudkę, normalnie nie miałam problemu ze wstawaniem, ale wczoraj z Harrym trochę za dużo wypiliśmy i teraz widać efekty. Spojrzałam na śpiącego chłopaka, miał zamknięte oczy, jego niesforne loczki opadały na czoło czyniąc go jeszcze słodszym. Uśmiechnęłam się na same wspomnienia z naszej wspólnej wczorajszej nocy. Delikatnie pogładziłam jego zarumieniony policzek, długo się nie zastanawiałam szybko wstałam wkładając swoje czarne rurki, gdy podnosiłam bluzkę z ziemi usłyszałam pukanie do pokoju.
- Harry! - usłyszałam kobiecy głos, szybko się wyprostowałam, idąc do chłopaka.
- Harry - powiedziałam szturchając śpiącego chłopaka, na co on tylko zaczął coś bełkotać - Harry wstawaj – powiedziałam.
- Czego ty ode mnie chcesz? - warknął otwierając jedno oko, chciałam coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Kurde wstawaj i otwórz te cholerne drzwi, nie przerabiamy tego pierwszy raz - powiedziałam, na co chłopak posłusznie usiadł prosto, ziewnął przeciągle rozciągając się.
- Ale mnie głowa boli - powiedział swoim zachrypniętym głosem.
- Harry masz minutę by mi otworzyć – rozkazała surowym tonem panna Camille.
- Już idę, idę - powiedział chłopak wstając i ubierając bokserki, poprawił swoje włosy po czym na mnie spojrzał, lekko się uśmiechnął idąc w kierunku drzwi - bądź cicho - powiedział, na co tylko prychnęłam.
- Tak – mruknął zaspany.
- Boże Harry wyglądasz okropnie - powiedziała na co się tylko uśmiechnęłam.
- Wiem Camille, ale te łóżka są nie wygodne – wyjaśnij chcąc brzmieć przekonująco.
- Dobra, dobra jestem Pani – poprawiła go - schodź na śniadanie - powiedziała - ale Harry...
- Hmmm? – mruknął zmęczenie chłopak.
- Nie brałeś niczego prawda ? - zapytała podejrzliwie.
- Co ty - zaśmiał się - niby jak ?
- Dobra ufam ci, zbieraj się i na śniadanie – rozkazała mu.
- Jasne Camille – przytaknął.
- Pani! - usłyszeliśmy jeszcze przez zamknięte drzwi.
- Hahahahhhah - zaczęłam się śmiać
- Co? - warknął
- Nie brałeś nic serio – uniosłam brwi do góry dalej zanosząc się śmiechem.
- Śmiej się, ale za jakieś kilka minut - powiedział patrząc na zegarek - powinien cię Dawid obudzić – oznajmił z wrednym uśmieszkiem.
- O cholera – burknęłam pod nosem, zabierając kluczyk do pokoju - i jeszcze ta mała księżniczka śpi w pokoju - powiedziałam przypominając sobie swoją współlokatorkę - Dobra to idę – podsumowałam, ale chłopak nawet na mnie nie spojrzał tylko skierował się do szafy po ubrania. Wyszłam z pokoju patrząc czy nikogo nie ma w pobliżu, gdy twierdziłam, że teren jest czysty skierowałam się do swojego pokoju. Wchodząc na korytarz na którym pokoje miały tylko dziewczyny, usłyszałam głos mojego opiekuna, nic chcąc żeby mnie zobaczył skierowałam się szybko do pokoju
- Natasha - usłyszałam głos Dawida
- O cholera - mruknęłam, odwróciłam się patrząc na mężczyzną
- Wstałaś już - powiedział, kiwnęłam tylko głową - To dobrze – stwierdził, patrząc na zegarek znajdujący się na ręce - Nie mam za dużo czasu więc proszę cię obudź Ivy dobrze ? – zapytał.
- Ivyyyy - przeciągnęłam patrząc na niego.
- Tak Ivy, twoją koleżankę – podpowiedział.
- Aha - mruknęłam
- I jeszcze jedno - zaczął - wczoraj nie najlepiej ją tu przyjęto jak zauważyłaś - westchnął, uśmiechnęłam się na wspomnienie blondyny ubrudzonej farbą. - Proszę cie mogłabyś jej pokazać co i jak ? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Jasne - przytaknęłam uśmiechnięta a w głowie już obmyślałam plan jak ją zniszczyć.
- Dziękuje Nat – powiedział.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam.
- To ja lecę - powiedział wyciągając komórkę z kieszeni idąc w kierunku schodów, odwróciłam się i weszłam do pokoju. Jak podejrzewałam dziewczyna spała, z uśmiechem na ustach podeszłam do komody wyjmując z niej czystą bieliznę, głowa mnie cholernie bolała, ale przypominając sobie co robiłam z Harrym zeszłej nocy było warto. Jedyne co mnie z nim łączy to tylko i wyłącznie przyjaźń, ale on wie jak zaspokoić moje pragnienia. Z czystą bielizną i czarnymi rurkami, podeszłam do szafki, zabrałam kosmetyczkę i wyruszyłam na korytarz kierując się do łazienki. Na tym piętrze znajdowały się tylko i wyłącznie pokoje dla dziewczyn, dlatego łazienka była też jedna. Do tej pory miałam pokój sama, niestety teraz dzielę go z jakimś dzieckiem, o którym nic nie wiem i za bardzo mnie nie obchodziło co tutaj robi. Nigdy nie chciałam mieszkać z kimś w jednym pokoju i nie chce, dziewczyna nie wie w jakie bagno się wpakowała zadzierając ze mną. Weszłam do obszernej łazienki w której było już kilka dziewczyn, stały przed lustrem i malowały się, inne poprawiały włosy. Są tu dziewczyny z różnymi chorobami psychicznymi jedne się tną, drugie udają kogoś kim nie są, inne są tu za kradzieże, bójki, narkotyki czyli w sumie jesteśmy coś zbliżone do siebie. Może i jesteśmy ``rodziną`` ale nie mam dobrego kontaktu z wszystkimi, niektórzy się mnie tutaj po prostu boją, należę do tej grupy ludzi którzy inni wolą unikać.  Podeszłam do umywali myjąc zęby, włosy spięłam w wysoki kucyk po czym udałam się pod prysznic, gdy z niego wyszłam założyłam czysta bieliznę i czarne rurki. Spojrzałam do dużego lustra, było niesamowicie widać moje wystające żebra i kości miednicy, ale ja czułam się tak dobrze, poprawiłam swoje bandaże na nadgarstkach które założyłam z trzy dni temu. To nie tajemnica że cię pocięłam, nie chcieli mnie wypuścić to pokazałam na co mnie stać. Z uśmiechem i gracją wyszłam z łazienki kierując się z powrotem do pokoju. Jak myślałam księżniczka dalej spała, po cichu poszłam do szafy wyjmując jasno niebieską bluzkę z długim rękawem, specjalnie żeby znów się nie czepiali, ubrałam buty i wyszłam kierując się po schodach, gdy przechodziłam obok korytarzu chłopców zobaczyłam akurat wychodzącego z pokoju Harrego w całkowitym niełazie.
- Cześć - rzuciłam patrząc na jego zaspane oczy.
- Hej - powiedział delikatnie pocałował mnie w policzek - idziesz na śniadanie ? - zapytał trzymając się za brzuch.
- Taaaa - mruknęłam - a ty co? - zapytałam patrząc na niego i podnosząc jedną brew w górę.
- Po naszej małej imprezie, nie przełknę nic - jęknął zbolały.
- Nie kazałam ci tyle pić - uśmiechnęłam się do niego, schodząc po schodach - a tak właściwie skąd to wziąłeś? – zapytałam.
- Natasha - warknął łapiąc mnie za rękę - już ci chyba coś mówiłem nie? - powiedział bardzo blisko mojej twarzy.
- Co już się lepiej czujesz - stwierdziłam - Ja tylko chce wiedzieć skąd to wziąłeś - wzruszyłam ramionami, wyrywając się z jego uścisku.
- Ciesz się że w ogóle coś dostałaś - burknął kierując się na stołówkę.
- Wdech, wydech, wdech - powtarzałam sobie żeby tylko nie wybuchnąć, nie chciałam go za bardzo denerwować i tak chłopak jest między innymi przez to.
Co właściwie robi tutaj Harry, chłopak z burzą loków na głowie nikt by o nic go nie podejrzewał, no ale. Liczne bójki, kradzieże, nie panowanie nad emocjami. Wiem jaki on jest, i wiem kiedy mogę coś powiedzieć kiedy nie.
Weszłam na stołówkę jak zwykle przy naszym stoliku było jedno miejsce wolne, zarezerwowane dla mnie. Z uśmiechem podeszłam do stołu na którym znajdowało się jedzenie, zabrałam talerz i nałożyłam sobie dwie grzanki, wraz z marmoladą, z tym skierowałam się do stolika
- Hej - rzuciłam moim przyjaciołom.
- Hej - powiedzieli nie równo.
- Hej Niall - powiedziałam, blondyn z pełną buzią spojrzał na mnie - Masz - powiedziałam dając mu na talerz jedną ze swoich grzanek.
- Nat ty musisz jeść – oburzył się, głupkowato się uśmiechając.
- Nialler brałeś coś? - zapytałam , chłopak na mnie spojrzał drapiąc się w tył głowy.
- A co? Słyszałaś coś? - zapytał śmiejąc się , spojrzałam na niego jak na wariata , no ale co się dziwić , chłopak ma z tym problem.
- Nie , nie słyszałam, a ty ?
- Że pieprzyłaś się w nocy z Harrym? -  zapytał na co reszta zachichotała - To nie , nie słyszałem - powiedział.
- Spadaj – mruknęłam z uśmiechem popijając sok, spojrzałam na Harrego jego głowa spoczywała na stole, lekko go szturchnęłam.
- Czego? - przeciągnął
- Weź przestań i coś zjedź - powiedziałam
- Spójrz na to inaczej Harry - zaczął Liam spojrzałam na niego, a on z wielkim uśmiechem patrzał na mnie.
- Co ? - zapytałam
- No dzisiaj mamy wolne – oznajmił wesołym głosem.
- A no właśnie dzisiaj tylko sprzątanie - przytaknęłam pijąc do końca sok pomarańczowy.
- Ale fajnie - przeciągnął Harry z sarkazmem.
- Nie marudź – szturchnęłam go lekko.
- Ej - wałował Lou dokańczając swoją kanapką.
- Co ? - zapytałam odwracając głowę w jego stronę, spojrzałam za niego patrząc na chłopaka ubranego na czarno, włosy miał postawione do góry patrzał zaciekawiony na mnie, przechyliłam delikatnie głowę w bok obserwując jego ruchy.
- Nat słuchasz mnie? - zapytał Lou.
- Co? – mruknęłam nieobecna, odrywając wzrok od Zayna, chłopak westchnął.
- Pytałem jak mieszka ci się z nową koleżanką - powiedział
- No wiesz ... - zaczęłam
- A tak w ogóle gdzie ona jest ? – zapytał, rozglądając się.
- W pokoju - wzruszyłam ramionami.
- Co ona tam... - zaczął Lou - nie gadaj, że ją tam zamknęłaś - powiedział z wielkim uśmiechem, nawet Harry podniósł głowę patrząc na mnie przymrużonymi oczami, ale z bananem na twarzy.
- No wiesz .. - zaczęłam bawiąc się guzikiem.
- Gadaj – popędził mnie Niall z pełną buzią.
- No Dawid prosił mnie żebym ją obudziła, ale tego nie zrobiłam i księżniczka smacznie sobie śpi - powiedziałam im, na co wybuchli głośnym śmiechem. Zaczęłam śmiać się razem z chłopakami, gdy nagle usłyszeliśmy głośny huk, odwróciłam odruchowo głowę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ale gdy zobaczyłam co się stało od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Stała tam blondynka z przerażoną miną obok niej zgromadziło się już kilka osób, a naprzeciw stał rozzłoszczony mulat z miną zabójcy, ale co się dziwić chłopak był cały brudny.
- Idziemy - powiedziałam do przyjaciół, posłusznie ruszyli za mną. Stanęliśmy tak by wszystko doskonale widzieć i słyszeć
- Przepraszam – tłumaczyła się blondynka - ja naprawdę nie chciałam... - mówiła ledwo powstrzymując się od płaczu, podeszła do chcąc rękawem bluzki wytrzeć plamę jaką zostawiła na jego bluzce.
- Nie dotykaj mnie - wysyczał groźnie na co tylko się zaśmiałam krzyżując ręce na klatce piersiowej, rękami lekko odepchnął dziewczynę od siebie, ta zdezorientowana spojrzała na niego.
- Ja naprawdę nie chciałam ... - powiedziała ze łzami w oczach
- Co tu się dzieje?! - usłyszałam głos Davida, odwróciłam głowę w jego stronę z uśmiechem
- Ivy, Zayn? - powiedział podchodząc do nich - Co tu się stało?
- Ja przepraszam - zaczęła się znów tłumaczyć - nie chciałam nie zauważyłam go – wyjaśniła niezrozumiale.
- Mogłaś się nie spóźnić i przyjść na czas - warknął zdenerwowany mulat, próbując oczyścić swoją twarz z mleka.
- Ale ja .. zaspałam - wyszeptała ledwo słyszalnie.
- Zaspałaś ? - zapytała - przecież prosiłem ... - zaczął spuszczając bezwładnie ręce wokół tułowia - Natasha - zwrócił się do mnie - prosiłem żebyś ją obudziła – powiedział.
- Przecież obudziłam - obroniłam się - to, że nie wstała nie moja wina – wzruszyłam ramionami.
- Obudziła cię ? - zapytał się blondyny, spojrzałam na nią wzrokiem zabójcy.
- Ja... ja ... tak obudziła mnie - wyjąkała, wiedziałam, że doskonale wiedziała, że ma skłamać.
- Przepraszam Nat - zwrócił się do mnie - źle cię osądziłem - westchnął, nie odpowiedziałam nic - Ivy to ostatnie upomnienie rozumiesz? - powiedział do dziewczyny, ta grzecznie pokiwała głową - A teraz idźcie się przebrać – rozkazał mówiąc do Zayna i księżniczki, gdy ta przechodziła obok spojrzała na mnie.
- Grzeczna dziewczynka - szepnęłam, spuściła głowę wychodząc ze stołówki, spojrzałam na mulata ten jak zwykle z kamienną twarzą podążył do swojego pokoju. Nie byłam zdziwiona jego zachowaniem on był taki od zawsze. Był tu półtora roku, więcej niż ja, a jeszcze nigdy z nim nie rozmawiałam, nie wiem co tutaj robi z jakiego powodu tutaj jest, jest bardzo skryty i tajemniczy. Zayn nie rozmawia z nikim, chyba że już musi to tylko z opiekunami i psychologami lub jak go ktoś mocno wkurzy tak jak teraz, ale to wyjątki. Chłopak wyszedł, a ja skierowałam się do stolika gdzie siedzieli już moi przyjaciele.
- Jesteś okropna - śmiał się Lou patrząc na mnie, oparłam się rękami o oparcie stołka patrząc na nich z uśmiechem.
- Wiem - wzruszyłam ramiona - bywa – westchnęłam.
- Ej dobra - zaczął Harry wstając - nie wiem jak wy, ale ja idę spać – oznajmił.
- Musisz posprzątać – przypomniałam mu - Camille przyjdzie sprawdzić.
- Kotku - mruknął opierając się o stołek jak ja i patrząc na mnie - To jest tylko Camille - wzruszył ramionami - jakoś ją przekupie najwyżej – powiedział.
- Aha zaciągniesz ją do łóżka - stwierdziłam opierając ręce na biodrach.
- A co zazdrosna ? - zapytał patrząc na mnie
- Hahah nie mam o co - powiedziałam pewna siebie - a teraz przepraszam, ale idę posprzątać – zakomunikowałam wszystkim.
- Zobaczymy się potem ok - powiedział Niall
- Taa - rzuciłam idąc w stronę wyjścia.
Myślałam i myślałam, a dokładnie jak by tu upokorzyć nasza księżniczkę. Ze mną się nie zadziera zapomniała chyba, ma szczęście, że skłamała, bo dopiero by zobaczyła co potrafię. Przeszłam szybko przez korytarz weszłam do pokoju. To co tam zastałam przekroczyło moje oczekiwania, dziewczyna siedziała skulona na łóżku i płakała jak małe dziecko.
- Matko - powiedziałam cicho, przewracając oczami, podeszłam do łóżka patrząc na nią dałam jedną rękę na biodro - Masz zamiar teraz tak siedzieć ? - zapytałam, nie odpowiedziała nic, pociągnęła nosem wycierając mokre policzki od płaczu. Westchnęłam podchodząc do komody zabierając jedną paczkę chusteczkę, rzuciłam jej ją badając jej ruchy.
- Przepraszam - wyszeptała zabierając jedną chusteczkę
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - powiedziałam kiwając głową z politowaniem - To nie przedszkole królewno - powiedziałam - tutaj musisz sobie sama radzić – wyjaśniłam ostatni raz na nią patrząc, po czym skierowałam się do drzwi, słyszałam tylko ciche łkanie dziewczyny, nie obchodziło mnie to za bardzo, wyszłam zostawiając ją samą, ma słabą psychikę, ciekawa jestem jak ona sobie tutaj poradzi...


__________________________________________

Witam z rozdziałem drugim z perspektywy Natashy ;D Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, ale nie miałam czasu by go skończyć. Trochę krótki następny postaram się napisać dłuższy. Następny nie mam pojęcia kiedy wszystko zależy od Katy bo to do niej należy 3 rozdział. Liczę na szczere komentarze ;D

Julie 

środa, 8 maja 2013

Chapter 1


 *** Ivy ***
Szłam powoli żwirową ścieżką do wejścia, ciągnęłam za sobą walizkę która ciągle podskakiwała na nierównym podłożu. Przy drzwiach dostrzegłam mężczyznę ciepło uśmiechającego się do mnie. Zaczęłam się zastanawiać, czy mam go zapytać gdzie powinnam iść, czy on tu po mnie przyszedł. Na szczęście mój dylemat się rozwiał gdy pierwszy się do mnie odezwał.
- Dzień dobry, ty to pewnie Ivy Carter, zgadza się?
- Tak – potaknęłam nieśmiało
- Ja nazywam się David Mellark, będę twoim opiekunem tutaj. – wyjaśnił przepuszczając mnie w drzwiach. Przekroczyłam próg ośrodka, rozglądając się wokół. W przedsionku w którym się znalazłam znajdowała się puszysta pani za biurkiem, która na wejściu obdarzyła mnie wrednym spojrzeniem, zupełnie przeciwnym do ciepłego i pomocnego Davida.
- To jest Pani Greta, prowadzi księgę gości i zapisuje kto tu wchodzi i wychodzi – poinformował mnie mężczyzna pogodnie. – Daj mi swój bagaż – spełniłam jego prośbę pewna, że chce mnie wyręczyć, ale on położył moją walizkę na biurku kobiety, a ona zaczęła przeszukiwać moją walizkę.
- Co pani robi? – zapytałam w końcu zbierając się na odwagę odezwać się.
- Spokojnie, musimy sprawdzić czy nie masz, żadnych niebezpiecznych przedmiotów. Masz telefon? – zapytał, a ja wyjęłam go z kieszeni płaszcza.
- Tak, tutaj – mruknęłam z przerażeniem patrząc jak wszystkie moje rzeczy, które lądują na ziemi. Cała moja prywatność została mi odebrana. Każda najmniejsza kieszonka została przeszukana.
- Komórki są zakazane – oznajmił mężczyzna wyjmując mi ją z dłoni zanim zdążyła zareagować.
- Ale… - zaczęłam, lecz mi przerwano.
- Takie są zasady, nie możecie mieć kontaktu z światem zewnętrznym. 
-To wszystko – podsumowała kobieta trzymając w dłoniach mój laptop i Ipoda.
- Ale Ipod? – jęknęłam bojąc się utraty urządzenia, bez którego nie mogłam funkcjonować. To było moje oderwanie od szarej rzeczywistości, która mnie przytłaczała z każdej strony. A teraz mi tą jedyną rzecz która mi dawała radość chciano mi odebrać – Przecież tam są tylko piosenki nie można tak…
- Ivy spokojnie – przerwał mi David kładąc swoją dłoń na moim ramieniu – wszystko zostanie ci zwrócone jak stąd wyjdziesz.
- Co? Ale… - jęknęłam żałośnie się poddałam nie widziałam sensu walczyć. Jakoś wytrzymam, a przynajmniej spróbuje. Po wrzuceniu moich rzeczy z powrotem do walizki, przeszliśmy dalej. Szłam ze spuszczoną głową, starając się słuchać instrukcji mężczyzny.
- Na parterze znajduje się jadalnia i salon gdzie można spotykać się z innymi. Śniadanie jest o 7:30, po nim są ćwiczenia oraz lekcje. Na samej górze znajduje się gabinet pani dyrektor oraz psycholog i pielęgniarka.
Weszliśmy na szerokie schody prowadzące na górę, wszystkie pomieszczenia były tu szare, takie bez płodne. Brakowało by jakiegokolwiek ciepła. Nie miała pojęcia jak tu się odnajdę, jak znajdę przyjaciół wśród ludzi którzy mogli być niebezpieczni, ale nie mogłam się oszukiwać byłam niemal taka sama. Nikogo nie obchodziło to, że to co zrobiłam to był wypadek, dla rodziców od razu była winna i nie zasługiwałam na nic innego jak ten ośrodek.
- Następne piętro jest zarezerwowane na sypialnie chłopców, nie wolno wam tu schodzić po godzinie 21, a od 22 obowiązuje cisza nocna. – tłumaczyła dalej mężczyzna idąc dalej po schodach na następne piętro.
- Sypialnie dziewczyn – poinformował mnie kiedy szliśmy podłużnym korytarzem, wśród drzwi które każde wyglądały tak samo, różniące się tylko numerem. Stanęliśmy przed numerem 116 i otworzył mi drzwi, zapraszając do środka. Weszłam powoli stawiając swoją walizkę w kącie i rozejrzałam się marszcząc nos z powodu smrodu papierosów. Pokój był ubogi stała tam szafa, dwa łóżka, jedno moje jak się spodziewałam zaścielone zwykłą szpitalną pościelą. Obok stała mała szafka nocna i biurko. Niestety pozostała część pokoju była w nie najlepszym stanie, turlające się butelki, ubrania porozrzucane wszędzie i rozkopane łóżko.
- Pokój dzielisz z Natashą, jest jedna szafa więc musicie się jakoś dogadać co do jej podziału. Łazienka jest wspólna na korytarzu. Z powodu, że przyjechałaś później dołączysz dopiero za – spojrzał na zegarek na swojej dłoni – mniej więcej godzinę do prac społecznych, poprosiłem Natashę, aby cię wprowadziła we wszystko. Rozgość się, jeżeli miałabyś jakieś pytania, zawsze możesz do mnie przyjść, chętnie pomogę. – zapewnił mnie z uśmiechem – Tutaj twój klucz do pokoju – podał mi zwykły, mały srebrny kluczyk.
- Na zajęcia, będziesz chodzić ze starszą grupą, ponieważ w twojej szkole był wyższy poziom nauczania i nie chcemy, żebyś musiała powtarzać to co już miałaś. Lekcje odbywają się w drugim budynku, niestety nie mogę cię oprowadzić, bo są tam akurat lekcje. Na pewno sobie poradzisz. Na biurku leży plan budynków oraz twój plan lekcji. To chyba wszystko. Mam nadzieję, że szybko się zadomowisz u nas. – mówiąc to posłał mi ciepły uśmiech i zniknął za drzwiami.
Z jęknięciem rzuciłam się na moje łóżko, ale od razu tego pożałowałam, gdyż nie było tak miękkie jak się spodziewałam i coś twardego wbiło mi się boleśnie w plecy. Mój wzrok spoczął na białym suficie, a w oczach zaczęły się gromadzić gorzkie łzy. Nie z powodu fizycznego bólu, on był niczym w porównaniu do tego co działo się w mojej głowie. Nie mogłam jednak siedzieć bezczynie i użalać się nad sobą, bo to tylko pogarszało sprawę.
Podniosłam się z łóżka i rozmasowałam lekko miejsce w dole placów, które spotkało się z twardym łóżkiem. Rozejrzałam się i zdecydowałam się trochę tu posprzątać. Podeszłam do okna i otworzyłam je, żeby trochę wywietrzyć tutaj. Od razu mój wzrok przyciągnęły szare kraty, które przypomniały mi gdzie jestem. Z głośnym westchnięciem zaczęłam zbierać porozrzucane butelki i papierki porozrzucane po podłodze. Gdy w końcu mogłam zobaczyć podłogę rozłożyłam walizkę na łóżku, chcąc się trochę rozpakować. Otworzyłam szafę, a niej od razu wyleciały ubrania prosto na mnie. Skrzywiłam się trochę widząc, że moja współlokatorka nie pomyślała o tym, żeby zostawić dla mnie trochę miejsca, albo przynajmniej jedną półkę. Zaczęłam wkładać z powrotem ubrania do szafy, kiedy z hukiem otworzyły się drzwi. Już chciałam się odezwać i przywitać kiedy zobaczyłam namiętnie się całującą parę. Stałam z rozdziawioną buzią, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Brunetka tak była zainteresowana swoim chłopakiem z burzą loków na głowie, że nawet mnie nie zauważyła. Stałam bym tak dalej, gdyby nie ręce bruneta które usilnie starały się zdjąć bluzkę, jak mi się wydawało mojej współlokatorce.
- Eee... cześć – wyjąkałam z siebie, zanim zobaczyłam bym coś co nie było przeznaczone dla moich oczu. Oboje nagle zamarli i obrócili się w moją stronę.
- Kto to jest? – zapytał chłopak, pogardliwie mierząc mnie wzrokiem.
- Nie twoja sprawa Harry – warknęła brunetka w jego stronę, a następnie zmrużyła oczy patrząc na coś co mam w ręce. – Kto ci do cholery pozwala grzebać w moich rzeczach! – krzyknęła wyrywając mi bluzkę którą trzymałam.
- Ja nie…
- Myślisz, że możesz robić tu co ci się podoba?! Nie chciałam cię tu, to mój pokój, więc nie masz prawa dotykać niczego co należy do mnie!
- Ja chciałam tylko… - zaczęłam wskazując na szafę, ale od razu mi przerwała.
- Nie obchodzi mnie to, co ty sobie chcesz!
- Nie chciałam cię urazić, nie chcę mieć żadnych problemów już na początku – tłumaczyłam próbując zwalczyć łzy cisnące mi się do oczu.
- Ty jesteś problemem! Więc już je masz! – warknęła obdarowując mnie wściekłym spojrzeniem.
- Natasha – odezwał się Harry.
- To mój teren – odezwała się ignorując chłopaka – Ty masz się podporządkować, mam nadzieję, że to zrozumiałaś! 
- Zrozumiałam – mruknęłam cicho i odsunęłam się od szafy. Podeszłam do swojej walizki udając, że szukam czegoś co byłoby mi natychmiast potrzebne.
- Widzę, że dzisiaj nic z tego nie będzie – mruknął niezadowolony chłopak – Łap – burknął rzucając przez pokój małą paczkę, czegoś czego nie zdążyłam zarejestrować i wyszedł z pokoju.
Przysiadłam na swoim łóżku opierając się o ścianę, zawiązując swoje ulubione czarne vansy, które wyjęłam z walizki. Natasha zgarnęła ubrania z jednej półki i przełożyła je wyżej.
- Masz miejsce – burknęła nawet nie zważając na to czy jej słucham. Wyjęła z paczki, której rzucił jej chłopak papierosa, zapalając go zapalniczką z kieszeni.
- Co się tak gapisz? – zapytała oschle mierząc mnie wzrokiem. Speszona odwróciłam wzrok i zaczęłam studiować swój plan lekcji, zaraz miały się zacząć prace społeczne, a ja nawet nie wiedziałam gdzie i co będziemy robić. Zerknęłam na dziewczynę, która zaczęła się przebierać zebrałam się na odwagę i zapytałam.
- Gdzie są te prace? – brunetka uniosła brwi do góry i spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Ja nie zamierzam cię tu niańczyć, sama musisz sobie radzić – odpowiedziała wypuszczając dym papierosowy z ust. Strasznie nie lubiłam tego śmierdzącego dymu z papierosów, ale nie miałam odwagi aby jej się sprzeciwiać. Pozostawało mi tylko poczekać aż skończy palić i otworzyć okno.
- Dobra chyba sobie poradzę – mruknęłam bez przekonania.
- Jezu, ale z ciebie sierota – mruknęła przewracając oczami – Przed ośrodkiem stoi zawsze bus i on nas zawozi.
- Dzięki.
- Nie myśl sobie, że robię to bo chcę być miła. Po prostu David będzie się darł na mnie później, więc siedź cicho, jakby się pytał coś o mnie. po tych słowach wyszła nie czekając na jakąkolwiek moją odpowiedź. Zerknęłam na zegarek była już 15:30, czyli czas rozpoczęcia prac. Chwyciłam w pośpiechu płaszcz i biegiem ruszyłam po schodach w dół. Zrobiło się tutaj bardziej tłoczno i niepewna zaczęłam się przedzierać przez tłum do wyjścia.
- Hej, a ty dokąd?! – zawołała za mną Greta zza biurka.
- Na prace społeczne – odpowiedziałam zdyszana.
- To trzeba meldować – mruknęła znudzona – Nazwisko?
- Carter – odpowiedziałam szybko, a ona machnęła ręką na znak, że mogę iść.  Wyszłam za zewnątrz i rzeczywiście czekał na nas jakiś bus, a właściwie to tylko na mnie. Podbiegłam do niego, a facet z listą czekający przez drzwiami rzucił mi zniecierpliwione spojrzenie.
- Ivy Carter? – zapytał, a ja pokiwałam głową – Wsiadaj – warknął nie mile, więc pospiesznie wpakowałam się do busa. Wszyscy na mnie spojrzeli z wyrzutem, że akurat na mnie musieli czekać. Speszona zarumieniłam się szukając jakiegoś wolnego miejsca, czy przyjaznej twarzy, ale takiej nie znalazłam.
- Mogę? – zapytała cicho chcąc się przysiąc do jakiejś dziewczyny mocno umalowanej z niebieskimi pasemkami. Zamiast odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramion. Jak widać nikt tu nie jest przyjaźnie nastawiony dla kogokolwiek.

- Zasady te same co zwykle pracujecie w parach! – zawołał facet, gdy wszyscy rozbiegli się po pomieszczeniu znając swoje miejsca. Ja jęknęłam w duchu tylko słysząc to zdanie. Jak się okazało mamy za zadanie pomalować kilka sal w przedszkolu, następne jęknięcie, ponieważ nigdy w ręku nie trzymałam pędzla. Teraz dopiero spostrzegłam, że tylko ja byłam ubrana w ładne czyste ubrania, a inni byli przygotowani odpowiednio do pracy. Powinnam podziękować mojej kochanej współlokatorce za wprowadzenie mnie, ona oczywiście kłóciła się właśnie z Harrym na temat tego kto powinien stać na drabinie.
- Co tak stoisz? Mam ci przesłać specjalne zaproszenie? – zapytał zirytowany nasz opiekun.
- Nie, ale nie wiem z kim pracować… nowa jestem – tłumaczyłam się patrząc na swoje buty.
- Malik! – krzyknął nagle mężczyzna tak głośno, że aż podskoczyłam przestraszona.
- Co? – zapytał chłopak otwierający farbę z pędzlem w ręku, nawet nie patrząc w naszą stronę. Mężczyzna ruszył w jego stronę, a ja potruchtałam za nim.
- Zaopiekujesz się naszą księżniczką – mruknął, popychając mnie lekko w jego stronę. Malik wyprostował się nagle mierząc mnie wzrokiem. Był wyższy ode mnie o ponad głowę, miał piękne, czekoladowe oczy w których można było zatonąć. Jego koszulka idealnie opinała jego szerokie ramiona, pokazując zarys jego mięśni. Zarumieniłam się lekko, gdy nasze oczy się spotkały więc od razu spuściłam oczy na swoje dłonie.
- Dlaczego ja? – mruknął niechętny.
- Bo tylko ty pary nie masz, przestań marudzić, weźcie się do pracy – ledwo to powiedział odszedł. Stałam tam dalej nie wiedząc co robić, zawsze byłam strasznie onieśmielona w stosunku co do nowych chłopaków, chociaż nie do wszystkich. Zawsze zaczerwieniałam się jak burak i sensownego zdanie nie mogła z siebie wydusić.
- Malowałaś kiedyś? – zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie moje umiejętności plastyczne nie są zbyt dobre – odpowiedziałam, a on uniósł jedną brew do góry.
- Chodziło mi raczej o to czy ścianę malowałaś – wyjaśnił, a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam, zdając sobie sprawę jaką idiotkę z siebie robię.
- Nie – mruknęłam chowając się za kurtyną blond włosów. Malik westchnął przeciągle i wręczył wsadził mi w dłonie puszkę z farbą.
- Trzymać chyba potrafisz – wyjaśnił widząc moją zdezorientowaną minę. Mulat wszedł na drabinę i zaczął malować błękitną farbą.
- Wyżej – mruknął gdy nie mógł dosięgnąć do puszki. Podniosłam jak chciał, nie odzywając się do niego. Pracowaliśmy już tak kilka minut kiedy puszka zaczęła mi strasznie ciążyć. Malik nawet nie raczył niczego zauważyć.
- Możemy… - odezwałam się nie pewnie – Możemy się zamienić?
- Czemu? – spojrzał na mnie znudzony
- Ręce mnie bolą – odpowiedziałam kiedy chłopak schodził z drabiny.
- Trudno – mruknął, nie zawracając na mnie uwagi.
- Mógłbyś przestać być taki opryskliwy, przecież ci nic nie zrobiłam – próbowałam dalej.
- Posłuchaj mnie księżniczko – podszedł do mnie bliżej – To nie są wakacje, tu masz pracować. Nie wiem za co tu trafiłaś, ale widać z góry że jesteś tylko rozpuszczoną dziewczynką, która w życiu prawdziwej pracy nie widziała na oczy. Tutaj nikogo nie obchodzi z jakiej rodziny pochodzisz i ile masz kasy, jesteś po prostu nic nie znaczącą dziewczynką, która nie potrafi radzić sobie z własnym życiem. Więc z łaski swojej przestań jęczeć, że już ci coś nie pasuje, bo ja nie mam zamiaru robić czegoś za ciebie, bo ty masz taki kaprys – w jego oczach gdy to mówił widać było, błyskawice ciskające w moją stronę. Miałam jednak dość, że każdy dzisiaj z góry osądził według swojej miary ledwo wymieniając ze mną kilka słów. Podniosłam więc głowę do góry i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie jestem, żadną księżniczką i powiedziałam że chcę się zamienić – mówiłam siląc się na to, żeby mój głos nie zadrżał i brzmiałam poważnie. Puszkę z farbą którą trzymałam wyciągnęłam przed siebie chcąc mu ją dać, ale nie przewidziałam że chłopak ją odepchnie. Cała niebieska farba chlusnęła prosto w moją twarz cieknąc, po włosach i ubraniach.
- Co dalej jesteś taka chętna do pracy? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem, a wokół mnie rozległ się głośny śmiech wszystkich wokół. Po moim policzkach w końcu spłynęły gorzkie łzy, to było dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Uciekłam więc nie chcąc słyszeć tego szyderczego śmiechu, który otaczał mnie z każdej strony…



_________________________________________________________
Witam, wszystkich którzy dotarli do końca ;D Rozdział długi i może troszeczkę nudny, ale to wprowadzenie i mam nadzieję, że rozumiecie. Ten rozdział całkowicie z perspektywy Ivy, następny Natashy i należy on do Julie. Mam nadzieję, że spodoba wam się nasz pomysł i będziecie czytać :) 
Mile widziane komentarze!!!   
Katy