wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 46

Wyszłam z pokoju ubrana w zwykłe dresy i luźny biały podkoszulek Zayn'a. Od dłuższego czasu moje samopoczucie jest dobre i nie chciałabym tego zmieniać. Czułam się lepiej, może dlatego, że unikałam jak ognia Harrego. Wiedziałam, że gdy tylko na niego spojrzę moje serce zacznie bić szybciej a ja na pewno dostanę zawału.
Zeszłam ze schodów kierując się do jadalni. Chwyciłam pomazaną żółtą tacę na, którą włożyłam jogurt jagodowy, bułkę i kubek kawy. Odruchowo zerknęłam w stronę naszego stolika po to, aby zobaczyć śmiejącą się Ivy i Harrego. Moje serce ścisnęło się a do gardła podeszła żółć. Spuściłam głowę po czym skierowałam się do swojego pokoju aby w spokoju zjeść śniadanie.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym usiadłam na łóżku i zaczęłam powoli jeść śniadanie. Kiedy poczułam się najedzona, przebrałam się w czarne spodnie ale zostałam w podkoszulku Zayn'a, jednak zostałam w zwykłych ciapkach. Włosy wysoko związałam tworząc kucyka a grzywkę pozostawiłam na prosto. Chwyciłam torbę w, której były zeszyty i długopis następnie wyszłam z pokoju.
Po drodze patrzyłam jak dwie dziewczyny całują się w koncie, dwójka debili nagrywała to na zwinięty z pokoju David'a telefon. Zaśmiałam się słabo przypominając sobie, że ja też musiałam zrobić wiele głupot, żeby ludzie się mnie bali, żebym była tu szanowana co z perspektywy czasu jest naprawdę dziwne.
Nie rozumiem po co robiłam to wszystko, może gdybym była spokojniejsza nie spotkałabym na swojej drodze Harrego? Może nigdy bym się nie zakochała, odbyłabym swoją karę i wyszła nie czując tych głupich motylków. W gruncie rzeczy to nie wina Harrego, to wszystko jest na moje życzenie. Sama prosiłam się o ból, sama pchałam się w coś co od początku było pisane na straty, to wszystko to moja wina.
Poprawiłam torbę, po czym weszłam do klasy w, której odbywało się spotkanie psychologiczne. Codziennie je przerabialiśmy. Miały nam pomóc odnaleźć się na wolności i takie tam. Znudzona usiadłam w kręgu koło Ivy i jakiegoś napakowanego blondyna. Nie wiedziałam jak miał na imię, ale przypomniałam sobie, że kiedyś się z nim całowałam i był okropny. Jego język był obrzydliwie wszędzie. Musiałam być wtedy nieźle narąbana.
-Jesteś na mnie zła?-Ivy szepnęła niezręcznie, jednak jej wzrok cały czas był wbity w podłogę.
-Oczywiście, że tak.-odburknęłam.
-Natasha proszę Cię, nie możesz się na mnie złościć o to, że się przyjaźnie z Harrym.-podniosła na mnie swoje zmęczone spojrzenie. Uśmiechnęłam się szyderczo tylko dlatego, że ja teraz jestem równie słaba co ona.
-Założymy się?-parsknęłam zakładając nogę na nogę.
Za moment zapadła cisza, gdyż do sali wszedł nauczyciel. Pan Evans był naprawdę przyjemny i zawsze podchodził do drugiego człowieka z dziwną emocją, która miała mówić, że rozumie każdego.
-Cześć Wam wszystkim.-przywitał się jak zwykle, uśmiechając się szczerze.
Wszyscy odpowiedzieliśmy swoim tempem "cześć", po czym na nowo zapadła cisza gdy do klasy wszedł Harry. Nawet nie zauważyłam, że go nie ma, jednak na sam jego widok moje serce przyśpieszyło. Przygryzłam wargę, kiedy Pan Evans spojrzał na niego słabo.
-Harry te lekcje obowiązują również Ciebie, nie chce abyś się spóźniał.-Harry skinął głową co miało oznaczać, że przepraszam, po czym usiadł na przeciwko Ivy, i uśmiechnął się do niej.
Odruchowo odwróciłam wzrok, chociaż naprawdę miałam ochotę na niego patrzeć.
-Porozmawiajmy o tym jak minął Wam ostatni tydzień.-Evans uśmiechnął się a ja zaczynałam przypominać sobie jak bardzo wkurwiało mnie jego szczęście.
-Natasha?-podniosłam na niego wzrok, spinają się jak struna.
-Ostatni tydzień spędziłam na słodkim lenistwie.-uśmiechnęłam się sztucznie. Chciałam powiedzieć, że przed ostatni czas ostatnie na co miałam ochotę to życie, że robiłam wszystko aby zapomnieć, cóż nie sięgałam po magię.
-A jak Twoje samopoczucie? Jak je określisz w skali od 1-10?
-Nie potrafię na to odpowiedzieć.-mruknęłam, ale nadal przyglądałam się nauczycielowi.
-Możesz nam zaufać Natasho.-po tych słowach głęboko się zaśmiałam. To co gadał Evans powodowało uczucie rozbawienia.
-Szanuję Pana, ale kiedy wyjdziemy z tej klasy 99 procent osób zacznie się wyzywać i naśmiewać nawzajem odnośnie tego co powiedzą na dzisiejszych zajęciach.-pokręciłam głową.-Nikomu nie można ufać.-wtrąciłam niepotrzebnie.
-Rozumiem.-nauczyciel skinął głową.-A Ty Ben?-zwrócił się do blondyna obok.
-Uczyłem się z Harrym.-zaśmiał się. Zmarszczyłam brwi przysłuchując się. Ukradkiem dostrzegłam jak Harry się uśmiecha a Ben zrobił dokładnie to samo. O mój Boże on ćpał.
"Przestań Natasha, to nie Twoja sprawa!"
Skarciłam się w myślach przenosząc swój wzrok na drobną dziewczynę, którą siedziała obok Harrego. Była pewna siebie i jakoś tak przypadkiem jej kolano stykało się z nogą Harrego. Dziewczyna była blondynką ale jej włosy były bardzo krótkie, miała pomalowane usta na czerwono i korzystała z okazji aby dobrać się Harremu do spodni!
"Uspokój się Nat, daj spokój"
Odwróciłam wzrok po to aby napotkać ciekawskie spojrzenie Zayn'a. Chłopak wywrócił oczami i uśmiechnął się smutnie. Spuściłam wzrok i po prostu czekałam na dzwonek, który jak wybawiciel trafił się chwilę później.
Wyszłam z klasy kierując się do łazienki w, której obmyłam twarz zimną wodą. Nigdy nie zrozumiem uczucia jakim darze tego chłopaka. Jestem jak pies pasterza, sam nie może mieć ale innym też nie chce dać. Czuję się zagubiona i wiem, że nie dam sobie rady na dłuższą metę. Staram a raczej starałam się o coś co było iluzją, pisaną na samym starcie o porażkę, pomimo tego pchałam się w to licząc, że może coś pójdzie inaczej.
Wytarłam mokrą buzie chusteczką, i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że do łazienki weszła blondynka z klasy, która ocierała się o niego.
-Zerwaliście z Harrym?-spytała i choć chciałam zakopać tę myśl daleko to ona była naprawdę atrakcyjna. Cholera, jej kciuk miał więcej seksapilu niż ja.
Zmarszczyłam brwi kiwając potakująco.
-Czyli mogę się za niego brać? O matko on jest taki gorący.-żółć podeszła mi do gardła i modliłam się tylko o to, aby nie powiedziała czegoś co mogłoby mnie sprowokować do obicia jej twarzy.-Jak mogłaś z niego zrezygnować?-zaśmiała się, a ja umarłam. Chciałam jej wykrzyczeć, że to on ze mnie zrezygnował, że ja go kocham, ale to byłoby głupie i dziwne.
-Bywa.-mruknęłam i wyszłam z łazienki, ciągnąc za sobą torbę.
Wiedziałam, że zaraz zacznę beczeć jak małe dziecko, dlatego automatycznie skierowałam się do biblioteki. Przywitałam się z nauczycielką, kierując się w alejkę do, której rzadko kto przychodzi. Usiadłam przy ścianie odchylając głowę w tył.
-Wszystko w porządku?-głos Pani od matematyki rozległ się jak ryk lwa w mojej głowie.
-Tak po prostu chciałam pobyć sama.-mruknęłam odwracając wzrok. Nauczycielka przykucnęła przy moich kostkach.
-Pamiętam jak śpiewałaś.-spojrzałam na nią. Taka była prawda, zawsze, kiedy czułam się źle sięgałam po gitarę, która była dostępna i śpiewałam, zdarzyło się, że kilka piosenek napisałam, jednak zeszyt wyrzuciłam.
Zaśmiałam się drwiąco.
-To chyba jest Twoje.-nauczycielka wyjęła z czarnej torby, której wcześniej nie zauważyłam mój zeszyt, ten sam, który wyrzuciłam.
-Skąd go Pani ma?-nie mogłam uwierzyć, że ponownie go widzę.
-Ze śmieci Natasho. Miłego Dnia.-uśmiechnęła się, po czym odeszła zostawiając zeszyt koło moich stóp. Nie mogłam przed dłuższą chwilę odważyć się na podniesienie go. W gruncie rzeczy był w kiepskim stanie. Delikatnie przygryzłam wargę, chwytając zeszyt w dłonie. Pamiętam każde słowo, które widniało na kartkach, ale również pamiętam, jaką ulgę przynosiło mi pisanie ich. Zostawiając swoją torbę, skierowałam się do ławki przy której była gitara, chwyciłam ją wracając na miejsce.
Otworzyłam zeszyt na dobrze znanej mi piosence. Umieściłam gitarę w odpowiedniej pozycji, przypominając sobie w pamięci jak się grało. Wzięłam głęboki wdech zaczynając wypuszczając z siebie coś co powinno już dawno wyjść.

                                         Now you were standing there right in front of me
                                         I hold on, it's getting harder to breath
                                        All of a sudden these lights are blinding me
                                        I never noticed how bright they would be

                                       I saw in the corner there is a photograph
                                       No doubt in my mind it's a picture of you
                                       It lies there alone on its bed of broken glass
                                        This bed was never made for two

                                                I'll keep my eyes wide open
                                                    I'll keep my arms wide open

                                                          Don't let me
                                                          Don't let me
                                                          Don't let me go
                                                        'Cause I'm tired of feeling alone

                                                     Don't let me
                                                     Don't let me go
                                              'Cause I'm tired of feeling alone*

Przerwałam w połowie czując jak łzy napływają do oczu. Wytarłam je szybkim ruchem, odkładając gitarę na bok.
-Nie wiedziałem, że masz tak piękny głos.-podniosłam wzrok zdziwiona, jednak jeszcze bardziej zaskoczyła mnie osoba Niall'a stojącego przede mną. Zerwałam się na równe nogi, wkładając zeszyt do torby, którą przełożyłam przez ramię.
-Musimy porozmawiać Natasha.-odezwał się zmieniając ton głosu na bardziej pewny siebie, jednak nadal ostrożny.
Pokiwałam z dezaprobatą głową. Nie sądziłam, że on może być aż tak bezczelny.
-Nie zamierzam wdawać się z Tobą w jakiekolwiek dyskusje.-splunęłam, chciałam go wyminąć, jednak zatrzymał mnie swoim ciałem.
-Mówię poważnie.-odparł spoglądając na mnie z góry.
-Ja też.-chciałam pokazać mu pewność siebie, ale byłam pewna, że wyglądałam komicznie.
-Przegiąłem wiem, ale nie potrafiłem patrzeć jak on Cię krzywdzi.-zaśmiałam się, kręcąc głową.
-A teraz Niall wyglądam na szczęśliwą?-spytałam-Miałam Cię za przyjaciela, za kogoś kto nigdy mnie nie skrzywdzi a tym samym Ty doprowadziłeś do tego, że straciłam kogoś kogo kochałam i samego siebie.-przerwałam uspokajając głos.-Nie chce Cię znać, nie kontaktuj się ze mną nigdy więcej.-spuściłam wzrok, wiedząc, w głębi, że nadal Niall jest kimś ważnym. Wyszłam z biblioteki, kierując się do pokoju. Wiem, że będę miała kłopoty, bo nie powinnam była opuszczać lekcji ale nie potrafię na nie iść.
Wchodząc na ostatni schodek usłyszałam coś w postaci upadku kogoś, jednak z chwilą zaczynało być ich więcej. Poszłam w tamtą stronę po to ujrzeć jak ciało Harrego przyciska do ściany jakiegoś chłopaka, jednocześnie okładając go pięściami.
Nigdy nie widziałam takich zakochań Styles'a dlatego z początku pozostawałam cicho, jednak kiedy on się nie uspokajał postanowiłam interweniować.
-Harry krzywdzisz go!-krzyknęłam podchodząc. Złapałam jego zieloną bluzę i zaczęłam ciągnąć w tył jednak ten ani drgnął.-Harry proszę, uspokój się.-zaskomlałam, przyglądając się jego czarnym oczom.
-Nie wtrącaj się w to Natasha!-ryknął pchając na tyle mocno, abym upadając uderzyła głową o ziemię. Krzyknęłam z bólu, który zaczął rozchodzić się po całym moim ciele. Mroczki przed oczami zaczynały się mnożyć a ja wiedziałam, że zaraz zemdleje. Chwyciłam powietrze uspokajając oddech, jednak beznadziejnie to wychodziło, kiedy słyszałam mocne ciosy Harrego wymierzone w twarz chłopaka. On nawet nie zwrócił uwagi na to co mi zrobił. Skrzywiłam się wstając, jednak resztkami sił podeszłam do bruneta.
-Proszę chodź ze mną.-odezwałam się płaczliwie. Chłopak spojrzał na mnie, jednak jego oczy nadal pozostawały czarne.-Zostaw go.-powiedziałam, jednak lżej niż wcześniej.
Poczułam ostre ukłucie w głowę. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam odpowiednio zareagować.
Było mi słabo, moje ciało opadło na ziemię, powieki stawały się ciężkie, a ja nie mogłam ich utrzymać. Na chwilę później resztkami sił uchyliłam je, po to aby zobaczyć zmartwiony wyraz twarzy Harrego, który mnie niósł.

~~*~~
*piosenka jest autorstwa Harrego Styles'a.
Misie rozdział spóźniony ale jest! Jestem mimo wszystko z niego zadowolona:)
Okej sprawy ważne.
Dziękuję za 11 komentarzy pod naszymi ostatnimi rozdziałami, to naprawdę miłe! Oczywiście liczmy na więcej :D
Zdradzę Wam, że mam za 6 dni urodziny! Lou ma jutro :D
Okej.
 Z okazji Świąt chciałabym Wam życzyć przede wszystkim wiary w siebie i w swoje możliwości, nigdy nie dajcie sobie wmówić, że nie dacie rady. Miłości, ona jest istotnym ogniwem w życiu człowieka, bądźcie na nią otwarci, ale nigdy nie mylcie jej z zauroczeniem i nie mówcie "kocham Cię" jeśli w nie nie wierzycie. Dobrych ocen, pamiętajcie, że mimo, iż szkoła jest do dupy, nauka jest istotna. Spełnienia marzeń, kochani ja wierzę, że kiedyś wszystkich marzenia się spełnią!
Bądźcie sobą, nigdy się nie poddawajcie, ale w tym wszystkim pamiętajcie o innych.
Serdeczne życzenia dla Was i Waszych rodzin 

 Kocham Was bardzo mocno! ♥
Wesołych Świąt i Szampańskiego Sylwestra! ♥


Co do rozdziału liczę na opinię i komentarze! :D
ps zapraszam tutaj : @harry_my_lovee1

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 45

 ***Ivy***

W mojej głowie cały czas miałam słowa obcego dla mnie chłopaka, który rozmawiał z Harrym. Nie rozumiałam skąd on mnie zna, skąd wie o tym wszystkim co się stało, ale byłam pewna, że ma on bardzo dobre stosunku z Jamesem co nie wróżyło niczego dobrego. Zresztą jakiekolwiek stosunki z byle kim w tym ośrodku nie wróżyły nic dobrego, i przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale w końcu uczymy się na własnych błędach prawda? Uświadamiamy sobie, że nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki co chociaż, trochę ratuje nas przed kolejnymi błędami i zatraceniem się w tej ciemnej stronie naszej duszy. 
Oczywiście nikt nie musi się ze mną zgadzać. Każdy może bronić samego siebie mówiąc, że on nie ma tej drugiej, złej strony. Tylko czy aby na pewno tak jest? Według mnie w każdym człowieku jest mała cząstka, która zawsze chce tego złego. To od nas samych zależy czy damy się jej rozwinąć czy nie. 
Ja chyba jej pozwoliłam. Tak samo jak on, i tysiące innych osób zatracałam się coraz bardziej w pustce, która była moim własnym bunkrem, ale również moim cierpieniem. Niszczyła mnie, a ja nawet nie próbowałam się bronić bo nie widziałam w tym sensu. 
Dla kogo miałabym to zrobić? Dla moich rodziców? Dla Harry'ego? Natashy? Zayn'a? Nie. Na pewno nie. Oni nie mieli dla mnie nawet najmniejszego znaczenia tak samo jak ja nic nie znaczyłam dla nich. Byliśmy po prostu grupką osób, które żyły obok siebie, ale nigdy nie poczuły wzajemnego zrozumienia czy ciepła. 
Nawet dla moich rodziców byłam całkowicie obcą osobą. Oni mnie nie znali, nie wiedzieli czego potrzebuję, pragnę. Wiedzieli tylko to, że ich nienawidzę. Każdy kto poznał nas choć trochę wiedział, że nie jesteśmy taką idealną rodziną jaką wydawało się, że byliśmy. To nawet w pewnym sensie jest śmieszne. Potrafiliśmy nabrać wszystkich w około, do tego stopnia, że nawet my sami w pewnych momentach zaczynaliśmy w to wierzyć. To było dawno i już nigdy nie wróci, ale w końcu wszystko przemija. My też przemijamy. 
Gdy zmarli moi dziadkowie moja niania tłumaczyła mi, że ludzie to świeczki. Palimy się niewidocznym ogniem i po prostu gdy któraś świeczka gaśnie, człowiek umiera, ale nadal zostaje przy nas jako niewidzialny dym, który zakorzenia się w naszych sercach. 
Czy naprawdę tak jest? Może w niektórych przypadkach. Moich dziadków zapamiętam do końca życia i zawsze będę miała do nich szacunek, to jet pewne. Ale czy gdy moi rodzice odejdą z tego świata pozostawią po sobie ten niewidzialny dym? Wątpię aby ich strata była dla mnie jakąś wielką traumą. Pewnie będzie mi smutno przez kilka dni, ale nie odczuję żadnego żalu czy złości, że nie byłam blisko nich. Ja tego chciałam. Starałam się do nich zbliżyć, ale oni tego nie chcieli. Nie potrzebowali mojego uśmiechu, czy widoku szczęśliwej dziewczynki. Potrzebowali tylko i wyłącznie maski idealizmu, którego nie zawsze im dostarczałam. Tak właśnie było i nikt ani nic tego nie zmieni. 
Po sali rozniósł się dzwonek informujący wszystkich, że na dziś skończyliśmy wszystko co było dla nas zaplanowane. Wstałam z niewygodnego krzesła i chwyciłam z ławki swoje książki i zeszyt po czym niezauważalnie wyszłam z klasy chcąc uniknąć spotkania z Zayn'em. Starałam się go unikać ignorować jego wzrok na sobie albo nie słuchać jego głosu gdy któryś z nauczycieli o coś go zapytał. To było trudne. Cholernie trudne, a on mi tego wcale nie ułatwiał, a wręcz przeciwnie wszystko utrudniał i komplikował. 
Nie rozumiałam tylko dlaczego on to robił. Może i go sprowokowałam do kłótni, ale to on dał mi do zrozumienia, że jestem nic nie znaczącą szmatą, którą chciał tylko przelecieć. Dlatego powinien mi pomóc. Jego obowiązkiem było nauczenie mnie jak mam żyć bez niego i jak mam go ignorować. 
Tuż obok mnie przeszła Natasha, która najwyraźniej starała się uciec przed Harrym. Obydwie uciekałyśmy przed kimś kto był dla nas ważny. 
Nie rozumiałam swojego postępowania i tego dlaczego zamiast pójść do siebie do pokoju poszłam właśnie do Natashy. Nienawidziła mnie za to, że rozmawiałam z tą całą Victorią, a ja dla swojego własnego spokoju musiałam jej to wszystko wytłumaczyć. 
Nie zapukałam do drzwi ponieważ byłam pewna, że ona i tak mi nie otworzy dlatego po prostu nacisnęłam klamkę i weszłam do środka zaskakując dziewczynę swoją wizytą. Spokojnie weszłam wgłąb pokoju i usiadłam na łóżku, które kiedyś zajmowałam. Obok siebie odłożyłam swoje książki po czym utkwiłam wzrok w zdziwionej a zarazem wściekłej dziewczynie. 
- Nie mam jej tutaj - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok na swoje splecione na kolanach dłonie. Nie byłam przestraszona tym, że jestem z Natashą w jednym pokoju, byłam tylko onieśmielona tym, że tak długo zwlekałam żeby jej o tym powiedzieć. 
- Po co mi to mówisz? - zapytała i usiadła na drugim łóżku opierając się plecami o ścianę i krzyżując nogi w kostkach. 
- Bo ta cała Victoria to suka i kazałam dyrektorowi ją wypieprzyć - odpowiedziałam i nabrałam większej pewności siebie gdy zobaczyłam, że na ustach Natashy błąka się mały uśmieszek. 
- Ty co zrobiłaś? - zapytała z niedowierzaniem cały czas się we mnie wpatrując. 
- Ona nie miała prawa tutaj być. Nic nie zrobiła, a to nie jest hotel. Postraszyłam dyrektora, że powiem o tym mojemu tacie i to wystarczyło - wzruszyłam lekko ramionami i posunęłam się na łóżku również opierając się plecami o chłodną ścianę. 
- To, że tutaj jej nie ma wcale nie oznacza, że zniknęła na dobre - stwierdziła dziewczyna i westchnęła ciężko.
- Jak na razie zniknęła z życia Harry'ego - powiedziałam i ze spokojem obserwowałam jak zmienia się wyraz twarzy Natashy. 
- Z życia, nie oznacza że z serca - odparła smutnym głosem i wysiliła się na uśmiech.
Westchnęłam i oparła głowę o ścianę po czym zamknęłam oczy marząc aby znaleźć się w jakimś innym, spokojnym miejscu z dala od wszystkich kłopotów. 
- Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? - zapytałam, ale nie oczekiwałam odpowiedzi. 
- Masz na myśli kochanie? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Otwarłam oczy i spojrzałam na nią skoncentrowana. 
- Nie wiem jak to jest kogoś pokochać - odpowiedziałam spokojnie i zmarszczyłam lekko czoło gdy Natasha wywróciła oczami. 
- Oboje jesteście tacy kurwa upierdliwi i głupi.
- Że co? - zapytałam całkowicie zbita z tropy. Nie rozumiałam o czym ona do mnie mówi. 
- Że to. Moglibyście już wszystko sobie wyjaśnić i być szczęśliwi bo męczy mnie to jak udajecie, że nic do siebie nie czujecie - przetworzyłam sobie w głowie jeszcze raz jej słowa i wszystko zrozumiałam. 
Ona mówiła o mnie i o Zayn'ie. O nas jako kimś więcej niż tylko dwójką obcych dla siebie ludzi, którzy za wszelką cenę starają się o sobie zapomnieć. 
- On coś ci mówił? - zapytałam cicho i spuściłam wzrok na swoje nogi. Czułam jak wewnątrz mnie odradza się nadzieja. Jak ten malutki promyczek znów się rozpala. 
- Powiedział mi o waszej kłótni i o tym, że Harry go uderzył - wytłumaczyła mi, a ja poczułam rozczarowanie. Nie wiem czego się spodziewałam. Myślałam, że Zayn powiedział jej, że coś do mnie czuje? Naiwna. On nigdy nie będzie wstanie poczuć do mnie czegoś więcej oprócz nienawiści, która będzie rozrywała naszą dwójkę od środka aż wreszcie wybuchniemy kolejny raz z rzędu niszcząc swoje serca. 
- Pójdę już - powiedziałam i wstałam z łóżka.
- Kochasz go? - słowa Natashy zatrzymały mnie przy drzwiach. Spuściłam głowę na dół i westchnęłam cicho mierząc się z wielkością mojego kolejnego kłamstwa.
- Nie - odpowiedziałam i wyszłam z jej pokoju starając się zapanować nad łzami kłującymi moje oczy. 
Tak było lepiej. Nikt przecież nie musiał znać prawdy. Nawet ja nie musiałam jej poznawać. On skrywał swoje tajemnice, ja skrywałam swoje. O to w tym chodziło prawda? Żeby każdy miał swoje tajemnice, które będą nas poróżniać za każdym naszym spotkaniem. 
Szłam prawie bezgłośnie po pustym korytarzu kierując się do swojego pokoju gdy jakiś szybki ruch na schodach przykuł moją uwagę. O tej porze prawie każdy był na stołówce albo w salonie ciesząc się chwilową wolnością dlatego byłam strasznie zdziwiona tym, że ktoś biega po schodach.
Zaciekawiona i wiodąca jakąś dziwną ciekawością ruszyłam w stronę schodów czując jak moje dłonie zaczynają się trząść bez powodu. 
Zeszłam po cichu ze schodów i wyjrzałam zza ściany na korytarz. Moja dłoń momentalnie zasłoniła usta, z których chciał wydostać się krzyk.
Do ściany był przyciskany chłopak, który rozmawiał dzisiaj o mnie z Harrym. Zayn natomiast mocno napierał swoim ciałem na jego naciskając swoim przedramieniem na jego szyję utrudniając mu tym samym oddychanie. 
- Masz się kurwa zamknąć rozumiesz? - do moich uszu dotarł wściekły głos Zayn'a. Przez moje ciało przeszedł dreszcz nawet jeżeli Zayn nie mówił do mnie i ta wściekłość nie była skierowana na moją osobę. 
- Bo co? - głos drugiego chłopaka był o wiele cichszy i słabszy. - Ona i tak... - przez mocne kopnięcie Zayn'a w brzuch chłopaka połowa jego wypowiedzi została wypowiedziana słabym szeptem, który nie dotarł do moich uszu.
Najwyraźniej słowa bruneta musiały rozwścieczyć Zayn'a ponieważ odsuną się od chłopaka, ale tylko po to aby zacząć go bić. Jego pięści zaczęły lądować na twarzy chłopaka, który nie miał ani najmniejszej szansy żeby się obronić. 
Nie wiem skąd znalazłam odwagę, ale szybko wyszłam zza ściany i podbiegłam do dwójki chłopaków mocnym ruchem odciągając Zayn'a i stając pomiędzy nim a poszkodowanym. 
Zamknęłam mocno oczy gdy zauważyłam jak Zayn bierze zamach do kolejnego uderzenia. Byłam na to przygotowana. Byłam gotowa na silne uderzenie w policzek albo nos, ale nic takiego nie nadeszło. Czułam tylko szybki oddech chłopaka stojącego za mną, którego ochraniałam własnym ciałem. 
Gdy doszło do mnie to, że nikt mnie nie uderzy powoli otwarłam oczy i napotkałam wściekłe i zdziwione spojrzenie Zayn'a. Mimo wszystko odetchnęłam z ulgą i niezauważalnie oparłam się plecami o bruneta będącego za mną. 
- Co ty odpierdalasz - wstrzymałam oddech gdy do moich uszu dotarł nienawistny ton głosu Zayn'a. Jeszcze nigdy tak do mnie nie mówił i w sumie miałam nadzieję, że nigdy nie usłyszę tej nienawiści oraz żalu. 
- O to samo mogę zapytać ciebie - odparłam i przełknęłam ślinę. W ustach mi zaschło, a dłonie trzęsły się jak nigdy dotąd. 
- Odsuń się od niego - Malik był pewny, że jego przyciszony głos zmusi mnie do odsunięcia się od chłopaka, którego uratowałam, ale ja wcale nie zamierzałam tego zrobić. 
Odwróciłam się tyłem do bruneta i chwyciłam pod ramię ocalałego chłopaka chcąc zaprowadzić go gdzieś gdzie nie będę pod czujnym spojrzeniem Zayn'a. 
- Dasz radę iść? - zapytałam gdy zobaczyłam jak chłopak skrzywił się gdy zrobił jeden krok w przód. 
- Tak. Dam radę - odparł mi i byłam pewna, że już kiedyś miałam przyjemność go poznać.
- Który to twój pokój? - zapytałam gdy byliśmy na piętrze chłopaków. Chłopak podniósł rękę i wskazał na drzwi do pokoju, który mieścił się tuż obok pokoju Zayn'a. 
Z wielkim trudem udało mi się dojść z chłopakiem na koniec korytarza, a potem otworzyć drzwi od jego pokoju i posadzić go na łóżku. 
- Zawołam pielęgniarkę - powiedziałam i chciałam się wycofać z pokoju, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Nie trzeba Ivy - odwróciłam się i spojrzałam na niego zdziwiona. - Możesz już iść. Dziękuję za pomoc.
Wyczułam, że nieznajomy woli zostać sam dlatego pokiwałam delikatnie głową i wyszłam z jego pokoju zostawiając go samego sobie. Jeżeli będzie czegoś potrzebował poprosi o pomoc któregoś ze swoich kolegów. 
***
Leżałam w całkowitej ciemności starając się zasnąć, ale moja błoga ucieczka od rzeczywistości wcale nie nadchodziła i miałam wrażenie, że to po prostu będzie kolejna bezsenna noc. I wtedy gdy miałam zamiar wstać usłyszałam jak ktoś majstruje przy drzwiach od mojego pokoju, które po chwili otwarły się z cichym skrzypnięciem. Nie bałam się. Wiedziałam kto to. 

***Zayn***

Otwarłem cicho drzwi i szybko wślizgnąłem się do środka chcąc pozostać niezauważonym. Oparłem się plecami o drzwi i spojrzałem na nią. Leżała zaplątana w kołdrę z rozrzuconymi włosami. Jej twarz wyrażała sam spokój, a ja byłem pewny, że śni teraz o czymś dobrym. 
Przysunąłem sobie krzesło do jej łóżka i uśmiechnąłem się lekko gdy przekręciła głowę tak, że włosy opadły jej na twarz. 
- Moja słodka - powiedziałem cicho i odgarnąłem delikatnym ruchem jej włosy na bok tak abym mógł w spokoju podziwiać jej piękną twarz. - Wyglądałaś dzisiaj ślicznie. Byłaś taka niewinna i delikatna we wszystkim co robiłaś, a potem stanęłaś pomiędzy mną, a Louisem i wyglądałaś jak wściekła bogini. Moja bogini - miałem wrażenie, że ona mnie słucha. Nawet jeżeli śpi, to przyswaja wszystkie moja słowa, które jutrzejszego poranka będą dla niej wspomnieniem ze snu. 
Chciałem zabrać rękę z jej twarzy, ale wtedy jej mała dłoń chwyciła moje palce przytulając się do mojej ręki. 
- Zostanę z tobą księżniczko - wyszeptałem i nachyliłem się całując delikatnie jej usta i wtedy wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem. Ivy oddała pocałunek uświadamiając mi, że tak naprawdę ona wcale nie śpi. 
- Zostań ze mną - poprosiła cicho nie otwierając oczu, tylko całując lekko moje palce. 
Moje serce zabiło szybciej i miałem ochotę tam zostać, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mi coś innego.
Dlatego wstałem z krzesła i wyrywając dłoń z jej uścisku - wyszedłem.
----------------------------------------------
A więc mamy kolejny! Łiiiiii. Nie mogę uwierzyć, że to już 45 O.O Kiedy to zleciało? Nie rozpisuję się dużo bo nie ma o czym. Znaczy DZIĘKUJĘ wam za komentarze. To chyba nie było takie trudne co nie? Mam nadzieję, że nadal będzie komentować bo to naprawdę nam POMAGA ♥
A więc miłego tygodnia słoneczka! :*
Przepraszam za ewentualne błędy. 
Kamila♥

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 44

                                    
             Czytasz = komentujesz

                  *Natasha*
                muzyka

Siedziałam w ciemnym pokoju sama od równego tygodnia z przerwami na toaletę. Nie wpuszczam nikogo, chociaż wiele razy słyszałam pukanie do drzwi. Czułam się wykorzystana i jedyne na co miałam teraz ochotę to żyletka i mimo, że jej tak pragnęłam dałam obietnicę, że jej nie użyje. Przecież obiecałam.
Odwróciłam głowę w kierunku małego drewnianego pudełeczka w, którym skrywałam mój straszny sekret. Pamiętam jak Harry wypytywał co tam mam, zawsze odpowiadałam, że coś co mnie uspokaja i przypomina stare czasy. Nie drążył tematu co mnie niezmiernie cieszyło.
Zeszłam z łóżka kierując się w stronę pudełeczka, które otworzyłam. Blaszane przyjaciółki i białe tabletki spowodowały, że uśmiechnęłam się lekko.
"Dalej Natasha, nie pozwól rządzić sobą".
Przygryzłam wargę, chwytając jedną z żyletek. Moje palce delikatnie obracały narzędzie, a serce na chwilę zamarło.
Zamknęłam oko, lekko przejeżdżając po udzie, jednak nie na tyle mocno, abym mogła przeciąć skórę. Zadrżałam czując się źle. Odłożyłam żyletkę do pudełka zamykając je z głośnym trzaskiem.
Czułam się strasznie, wszystko mieszało  się ze sobą i czułam, że zaczynam tracić zmysły.
Usiadłam na skraju łóżka chowając twarz w dłoniach. Nie mogłam poradzić sobie z faktem, że ktoś kogo kochałam miał zniknąć z mojego życia. Pragnęłam mieć go całego, jednak nie uwzględniłam wszystkich przeszkód.
-Natasha?-kolejny raz dzisiejszego dnia usłyszałam głos Zayn'a zza masywnych drzwi. Tym razem usłyszałam zgryzotę i pełną niepokoju chrypę.-To już tydzień. Martwię się.-postukał palcami w drzwi.-Proszę otwórz.-zaskomlał jak mały pies.
Nie wiem czy to przez zbyt dużą ilość samotności, czy fakt, że wyczułam w jego głosie tęsknotę, ale otworzyłam moją tarczę, po to aby Mulat porwał mnie w ramiona, zamykając za nami drzwi. Nie mogąc wytrzymać po prostu rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy o Ciebie.-wymamrotał w moje włosy, delikatnie stając w jednym miejscu. Odsunęłam się lekko od niego i żałowałam, że widzę go w tym stanie. Jego oczy były spuchnięte, jakby płakał albo nie spał cały ten czas, nie miał uśmiechu na twarzy, a jego oczy były bez duszy, bez jakiegokolwiek szczęścia, a na twarzy zagościł charakterystyczny zarost, który tak szczerze bardzo mi się podobał, ale teraz nawet on wyglądał jak zraniony. Wiem, że to irracjonalne, ale patrząc na Zayn'a, moja dusza cierpiała. Wygląda na wykończonego, ale coś mi podpowiada, że nie tylko przeze mnie. Mój biedny Zayn.
-Boże Natasha odezwij się.-zwilżyłam usta językiem, jednak ciężko było mi wykrztusić z siebie cokolwiek, skoro przez tyle dni jedyne odgłosy jakie wydostawały się z moich ust, to krzyki przy płaczu.
Starłam słone stada łez, po to, aby dać miejsce następnym.
-Natasha?-podszedł bliżej, spoglądając prosto w moją duszę.-Cięłaś się?-lekko podniósł głos, nerwowo zaczynając podnosząc rękawy bluzy, jednak nie znalazł na nich nic.
Załkałam kolejny raz.
-Chciałam to zrobić, ale ja..ja po prostu.-uśmiechnęłam się mętnie kręcąc głową. Zayn podniósł końce ust, jednak po chwili odpadły, jakby nie miał siły nawet na to.
-Nie zrobiłam tego, tylko i ze względu na obietnice Zayn, którą złożyłam Tobie.-jego oczy zaszkliły się dumą na co wygięłam usta w uśmiechu.
-Naprawdę?-przygryzł wargę, oddychając głębiej.
-Oczywiście, jesteś ostatnią osobą w moim życiu, dla której chce żyć bracie.-wzruszyłam ramionami, wycierając ostatki łez.-Jeżeli to spierdolisz, nie zobaczysz mnie więcej.-opuściłam wzrok, kierując się w stronę łóżka na, którym usiadłam.
-Nie mów tak, dobrze wiesz, że każdy ma prawo do tego, aby podwinęła się mu noga.-mruknął siadając koło mnie.
-Raz okej, dwa okej, ale jeżeli ktoś wbija Ci nóż w serce co chwilę, wtedy tracisz wiarę, umierasz od środka, i chociaż chcesz się podnieść nie dajesz rady.-spojrzałam na jego zatroskaną buzie. -Pamiętaj Zayn, że nie potrzeba noża aby skrzywdzić człowieka, wystarczy dobrać odpowiednio słowa, wystarczy trafić w czuły punkt i człowiek cierpi bardziej niż jakby wbić mu nóż w udo.-widziałam po nim, że znowu stało się coś z nim i Ivy. Chłopak spojrzał w stronę okna, a później znowu na mnie.
-Powiedziałem, że to między nami to tylko zabawa, że chciałem ją tylko przelecieć, a później powiedziałem o gwałcie jak ostatni skurwysyn.-zakrył twarz rękoma, kciukami pocierając skronie. Przeniosłam dłoń na jego plecy lekko masując. Nie wiedziałam co dzieje się pomiędzy tą dwójką, ale widzę jak Zayn patrzy na Ivy i to z pewnością nie jest jakaś głupia gra.
-Później przyszedł Harry i dostałem od niego w twarz.-nie mogąc wytrzymać, po prostu zaśmiałam się tak głośno i sarkastycznie, że o mało nie udusiłam się przez brak powietrza.
-Harry jest pieprzonym obrońcom Ivy? Widziała co mi zrobiła a mimo to nadal się z nim przyjaźni?!-wściekła wstałam na równe nogi. -Poza tym jeśli Harry myśli, że Ty jesteś tym złym to muszę go zaskoczyć, ale to on znajduje się na pierwszej pozycji, nawet James nie jest tak paskudny jak on!-zdenerwowana miotałam rękoma na prawo i lewo, a wiązanki  nowo narodzonych przekleństw opuszczały moje usta.
Zayn zaśmiał się ciepło.
-Spójrz na nas Natasho. Dwójce zniszczonych do szpiku kości osób zachciało się miłości.-zakpił kręcąc z niedowierzaniem głową. Zaśmiałam się razem z nim.
-Wymyślmy jakąś chwytną nazwę, głupią piosenkę i zaistniejemy w telewizji Zayn!-klasnęłam w dłonie, i mogę powiedziesz szczerze, że nie czułam się aż tak fatalnie jak kilka minut wcześniej.
-Wiesz coś o Victori?-spytałam, nawet nie zastanawiając się głębiej nad pytaniem.
-Nie wiem nic maleńka, i szczerze mam to w dupie. Ale wiem, że Niall dużo razy pytał o Ciebie.-wzruszył obojętnie ramionami. Nie rozumiałam zamiarów Niall'a i szczerze od tamtego momentu mam go za czubka. Jego śmiech, kiedy ta cała Victoria podeszła do Harrego, widział jak płacze, ale był obojętny. Przerażał mnie.
-To nie jest istotne.-uśmiechnęłam się pusto.-Jesteś zmęczony, idź spać.-nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak troszczyć o kogokolwiek a tu taka niespodzianka.
-Mogę tutaj zostać?
-Pewnie, połóż się spać a ja pójdę do kuchni zrobić Ci herbaty i postaram się ukraść jakiegoś batona.-cmoknęłam jego czoło, po czym wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Chciałam przemknąć nie zwracając na siebie uwagi. Bezproblemowo dotarłam do kuchni, gdzie na całe szczęście udało mi się zabrać dwa batony i zrobić Zayn'owi herbatę. Wracając spotkałam jedynie kilka zdziwionych spojrzeń, ale szczerze to nie przeszkadzało mi, że ludzie się na mnie patrzą.
          Weszłam na ostatni schodek, automatycznie kierując się do pokoju w, którym był Zayn, jednak na moje nieszczęście z pokoju Ivy wyszła ona, Harry i Victoria. Moje serce zamarło na kilka długich sekund, po to aby przyswoić wszelkie zebrane informacje.
Cała trójka stanęła w miejscu jakby zobaczyli dycha. Cóż, pewnie cieszyli się, że nie ma mojej osoby w ich życiu.
-Natasha.-Ivy przemówiła jako pierwsza i chciała podejść, jednak zatrzymałam ją w miejscu machnięciem ręką.
-Nie.-mruknęłam załamanym głosem, podchodząc do drzwi.
"Zdobądź się na odwagę kochanie, nigdy nie odwracaj się plecami nie mówiąc nic."
Słowa babci zabrzmiały w mojej głowie. Skinęłam sama do siebie głową, odwracając się do nich przodem.
-Victoria.-splunęłam, obserwując jak delikatnie przenosi swój wzrok na mnie.-Proszę opiekuj się nim. Mimo tej osłony, on nie jest niezniszczalny, każde z nas ma słaby punkt.-Harry patrzył na mnie i słuchał.-Nie daj go skrzywdzić nikomu, mów mu codziennie, że go kochasz, że jest ważny, on bardzo szybko traci wiarę w siebie, przytulaj i całuj, kiedy będzie spał.-moja dolna warga lekko zadrżała.-Harry się nie przyzna, że jest mu źle, jednak, kiedy Ty to zauważysz to spójrz mu w oczy i powiedz, że jest dla Ciebie wszystkim. A przede wszystkim nie wymagaj od niego zbyt wiele, on ma cholerną zajawkę na łamaniu serc.-fuknęłam, chociaż kosztowało mnie to uściskiem w serdu. Odstawiłam herbatę i batony na ziemię, po to aby zerwać łańcuszek, który dostałam od Harrego. Chłopak wezbrał dużo powietrza i widać było, że jest zdenerwowany. Spojrzałam ostatni raz na łańcuszek po czym podeszłam do loczka. Spojrzałam w jego zielone oczy, ale jedyne co widziałam to moje odbicie, nie było go tam.
-Wydaje mi się, że już dawno wymieniłeś zamek, a ja na siłę starałam się wedrzeć.-chwyciłam jego dłoń, po to aby włożyć w nią piękny kluczyk. Mimo, że moje serce w tym momencie pękało na miliardy kawałeczków, moja twarz była skamieniała.
Spuściłam głowę i zaczęłam podchodzić do kubka i batoników. Podniosłam rzeczy, jednak zanim weszłam do pokoju, ostatni raz się odwróciłam.
-Miałam Cię za przyjaciółkę Ivy, a Ty w tym momencie wbiłaś mi nóż w plecy.-wysyczałam z tą mieszanką uczuć jaka towarzyszyła mi przez ostatni tydzień, po czym weszłam do pokoju, zamykając drzwi.
-Wiesz Zayn, wydaje mi się, że herbata to chujowy pomysł. Muszę napić się czegoś mocniejszego.-warknęłam odstawiając rzeczy na małe biurko.

~~*~~
Ostatnie tygodnie były dla mnie masakryczną przygodą. Dzisiaj miałam mieć połowinki, jednak z moimi nauczycielami nie da się dogadać.
Tak samo jak koleżanka z bloga, jest mi kurewsko przykro, widzieć 5 komentarzy pod rozdziałem nad, którym spędziłam cały dzień. Zdaję sobie sprawę, że nie jest rewelacyjny, bo ja się kochani dopiero uczę, jednak nie zdajecie sobie sprawy jaką motywacje dają komentarze.
Jestem rozczarowana i przykro mi. Jest Was tak dużo, a tu 5 komentarzy.
Nie, to nie jest w porządku moi mili.
Nie będę wytyczać ile ma być komentarzy, jednak jeśli przeczytałaś rozdział to skomentuj!
BLOG  <--- zapraszam tutaj.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 43

 ***Ivy***

Nie chciałam zostawiać Natashy samej z Harrym, Niallem i tą dziewczyną, która najwyraźniej wiele namieszała. Mimo tego, że Natasha była na mnie wściekła chciałam stanąć obok niej i pokazać im wszystkim, że nikt nie ma prawa krzywdzić tak bardzo wrażliwej dziewczyny jaką mimo pozorów jest Natasha.
Niestety tylko na chęciach stanęło. Gdy ruszyłam w jej stronę Zayn chwycił mnie pewnie za rękę i pokręcił głową gdy spojrzałam na niego gniewnie.
- Nie wtrącaj się w to - powiedział cicho i pociągnął mnie w stronę sadu, który teraz bardziej odstraszał swoim wyglądem niż przyciągał.
Na żadnym drzewie nie pozostał chociażby jeden liść. Każda gałąź odstawała w inną stronę i mimo tego, że widok był trochę przerażający ja jakoś nieszczególnie odczuwałam strach przed tym miejscem. 
I nie chodziło tutaj raczej o wyczuwalną obecność Zayn'a który szedł tuż obok mnie ocierając się swoim ramieniem o moje.
Bardziej chodziło tutaj o to, że ja czułam się jak te drzewa. Wiem, że porównanie jest niedorzeczne, ale tak właśnie to odczuwałam. 
Byłam całkowicie wyprana z jakichkolwiek dobrych emocji. Odczuwałam tylko złość, smutek, żal i pogardę. Nic pozytywnego. Tak samo jak te drzewa, które wyglądały na wściekłe, jakby ich wygląd był spowodowany nienawiścią całego świata.
One wyglądały wprost źle tak samo jak ja. Nie miałam ochoty dbać o swój wygląd ponieważ moje wnętrze było zdruzgotane. Zmiażdżone i rozsypane jak kora wokół drzew. 
Podobieństwo między nimi, a mną było nieomylne. 
- Wiosną jest tutaj zdecydowanie ładniej - spojrzałam na Zayn'a, który wpatrywał się w niskie drzewo stojące naprzeciwko nas. Nie mogłam nic poradzić na to, że mój umysł zachwycił się spokojnym wyglądem twarzy chłopaka. 
- Tutaj nigdy nie jest ładnie - odpowiedziałam i dotknęłam suchej gałęzi drzewa łamiąc ją w pół. Wpatrzyłam się w kawałek, który pozostał w mojej dłoni wyobrażając sobie, że... Właściwie nic sobie nie wyobrażając. 
- Idzie się przyzwyczaić - odparł chłopak i wyciągnął kawałek gałęzi z mojej ręki jakby bał się, że mogę sobie coś nim zrobić. 
- Nie mam zamiaru przyzwyczajać się do tego miejsca - powiedziałam i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. - Chcę stąd wyjść jak najszybciej - dodałam i spojrzałam na mur odgradzający nas od wolności, której bardzo pragnęłam i potrzebowałam.
- I co wtedy? Wrócisz do swojej pojebanej rodzinki? - zamknęłam oczy słysząc jego suche słowa. Mogłabym teraz zaczął na niego wrzeszczeć, ale po co? Nie było w tym sensu skoro miał rację. 
- Nie - powiedziałam i spojrzałam na niego, zawieszając wzrok na jego ustach. - Powinieneś mnie zostawić. Pozwolić być szczęśliwą.
- Kiedy? 
- Dzisiaj. Albo już wczoraj, nie wiem - doskonale wiedziałam, że jest już cholernie późno, ale nie wiedziałam dokładnie czy moja chwila szczęścia była jeszcze dzisiaj czy już niestety wczoraj. 
- Nie będziesz ćpała Ivy - zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową uświadamiając sobie jak irracjonalnie brzmią jego słowa.
- I kto to mówi - odgryzłam się i zauważyłam z zadowoleniem, że jego szczęka zaciska się pod wpływem nerwów. I dobrze. Chciałam aby był zdenerwowany, wręcz wściekły. 
- Nie porównuj nas do siebie - odpowiedział i włożył ręce w kieszenie spodni zapewne chcąc ukryć przede mną swoje zaciśnięte w pięści dłonie. 
- A niby czemu nie? - zapytałam, ale za chwilę dodałam: - Ach wiem czemu. Ty ćpasz bo chcesz być fajny, a ja robię to żeby zapomnieć. No tak, nie warto się do ciebie porównywać - gdzieś w mojej głowie brzmiał cichutki głosik, który podpowiadał mi żebym się zamknęła, ale chęć wyładowania na kimś swojej złości była na tyle duża, że przyćmiła zdrowy rozsądek. 
- Przestań - powiedział cicho i wypuścił powietrze z płuc starając się uspokoić. - Nie wiem co próbujesz zrobić, ale przestań. 
- Nic nie próbuję zrobić Zayn. Mówię samą prawdę, w końcu właśnie tego wszyscy ode mnie wymagacie. Prawdy - byłam pod wielkim wrażeniem, że tak łatwo przychodziło mi kłamanie i denerwowanie kogoś na kim mi zależy. 
- Prawda jest całkowicie inna i ty o tym doskonale wiesz - jego głos brzmiał dość smutno, przez co moje serce lekko się ścisnęło. Już starczy. 
- Jesteś słaby. Taka jest prawda - nim zdążyłam odsunąć się od Zayn'a, jego dłonie ściskały moje nadgarstki, a spięte ciało przyciskało do konara drzewa. 
- Nie waż się mówić, że jestem słaby - wysyczał i mocniej ścisnął moje nadgarstki przyprawiając mnie o ból, którego tak bardzo pragnęłam. 
- Ale przecież tak jest - spojrzałam w jego oczy, który sprawiały wrażenie jeszcze ciemniejszych niż zazwyczaj. - Całujesz mnie, przytulasz, udajesz że jesteśmy pieprzoną parą. I właśnie to wszystko sprawia, że jesteś słaby - dodałam i szarpnęłam rękoma chcąc dać mu do zrozumienia, że ma mnie puścić. 
- W sumie miałem ci to zaoszczędzić, ale skoro mówimy prawdę... - Zayn nachylił się nade mną od razu hipnotyzując mnie swoim cudownym zapachem. - To tylko zabawa kochanie. Głupia gierka mająca na celu przelecenie ciebie - wyszeptał do mojego ucha, a ja zamknęłam oczy czując nieprzyjemne pieczenie. 
- Coś ci się nie udało - powiedziałam starając się panować nad moim głosem. Byłam już bardzo bliska swojego celu. 
- W sumie to dobrze - chłopak puścił mnie i spojrzał mi w oczy. - Nie chciałbym być potem oskarżony o gwałt - dodał i uśmiechnął się do mnie złośliwie po czym odszedł zostawiając mnie całkowicie samą. 
I właśnie to zabolało mnie najbardziej. 
Nie zabolał mnie fakt, że traktował to wszystko jako pieprzoną gierkę tylko i wyłącznie mającą na celu; jak on to ujął: przelecenia mnie.
Zabolało mnie to, że powiedział iż te wszystkie plotki na temat tego, że sama zachęciłam Jamesa do gwałtu były prawdą. Oczywiście nie powiedział tego wprost, ale dał mi to wyraźnie do zrozumienia. 
W końcu Zayn zawsze to robił prawda? Nigdy nic nie mówił wprost, zawsze dawał tylko do zrozumienia. 
Odsunęłam się od drzewa i gdy chciałam zrobić krok naprzód poczułam, że nie dam rady. Kolana się pode mną ugięły, z ust wydostał się szloch, a z oczu popłynęły łzy. Byłam słaba i teraz to odczuwałam nawet jeżeli sama skazałam siebie na cierpienie. 
- Ivy? - gdzieś za mną rozniósł się cichy i lekko zachrypnięty głos. - Boże Ivy - poczułam jak Harry łapie mnie za ręce i delikatnie ciągnie ku górze zmuszając mnie do wstania. 
- Wszystko zniszczyłam - wyszeptałam i rozpłakałam się całkowicie nie broniąc się przed tym całym cholernym smutkiem, który rozprzestrzeniał się po moim ciele. 
- Co zniszczyłaś? - zapytał, a ja pokręciłam głową i odtrąciłam go. - Ivy o co chodzi? - zapytał jeszcze raz. Wczepiłam swoje palce we włosy i pociągnęłam za nie. 
- Jestem taka głupia. Boże on mi tego nie wybaczy - zaczęłam mamrotać pod nosem. - Nie wybaczy mi - powiedziałam głośniej i spojrzałam na Harry'ego. 
- Przerażasz mnie - brunet wyglądał na co najmniej przestraszonego. Jestem pewna, że gdybym powiedziała mu co zrobiłam stwierdziłby, że jestem szurnięta. Bo jesteś. 
- Ja siebie też - wyszeptałam i spuściłam wzrok na ziemię. 

***Zayn***

Byłem wkurwiony. I to serio mocno. Już bardzo dawno nie odczuwałem takiej złości i frustracji jak w tej chwili. W ogóle nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek to poczuję. No bo kurwa nie miałem mieć do tego powodów. Już masz. 
Miałem ochotę jej coś zrobić. Nie chodzi mi o uderzenie jej. Tego nie mógłbym zrobić, a nawet bym nie umiał. Bardziej chodzi mi o to, że miałem kurewsko mocną ochotę pocałować ją żeby tylko się zamknęła, żeby tylko przestała mi mówić to co próbowałem ukrywać właściwie od zawsze. 
Miała rację. Byłem słaby, zbliżyłem się do niej bo tego potrzebowałem. Musiałem poczuć, że jest jeszcze ktoś obcy komu może na mnie zależeć i gdy wreszcie dowiedziałem się, że jest ktoś taki musiałem wszystko zniszczyć. 
Nie byłem na nią zły. No dobra byłem, ale nie tak bardzo jak na siebie samego za te słowa, które jej powiedziałem. Nigdy żadne z moich postępowań wobec Ivy nie było związane z jakąś pojebaną grą. Wszystko było szczere i nawet jeżeli mam zabrzmieć jak cipa; zrobiło mi się przykro gdy ona porównała moje zachowanie do słabości.
Chociaż nie. Miała rację. Moje zachowanie było słabością.
Słabością do niej. 
Drzwi od mojego pokoju otwarły się zamaszyście, a do środka wpadł wściekły Harry. Od razu gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i wymierzył porządny cios trafiając na szczęście w policzek a nie w nos, co pewnie miał w zamiarze zrobić.  
- Nie wiem co jej zrobiłeś kutasie, ale możesz być z siebie dumny. Spadłeś na taki sam poziom jak James - spojrzałem na niego i pewnie powinienem mu oddać, ale należało mi się. 
- Szkoda, że nikt nie pyta co ona zrobiła mi.
Ukradła mi serce.
-----------------------------------------------
Hej. Zacznę od smutnej części ( przynajmniej dla mnie). Rozczarowaliście mnie. Serio nie lubię tego mówić ludziom, ale niestety nie mam wyjścia. Czy rozdziały serio są takie złe, że nikt nie chce komentować? Bo wiecie jeżeli jest mało komentarzy na taką liczę obserwujących czy wejść nam naprawdę nie chce się pisać. To jest wtedy jak przymus bo my marnujemy swój czas, i tak naprawdę nic za to nie mamy. Wiem, wiem brzmię jak suka, ale taka już jestem. 
Przepraszam, że to robię ale...
10 komentarzy = nowy rozdział
Przepraszam za ewentualne błędy
Kamila♥

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 42

-Jak to się naćpała?!-podniosłam głos, patrząc na zagubioną minę Malik'a. Nie wiedziałam co mam sądzić o tym wszystkim. Wróciłam zaledwie kilka chwil temu, a rzeczy o których się dowiaduje powodują migrenę. To było dziwne, że grzeczna Ivy ćpa, chociaż może i nie?
-Boże normalnie Natasho, wzięła i się naćpała.-Mulat przewrócił oczami przez co automatycznie uderzyłam go w ramię.
-Chodź do pokoju.-mruknął w końcu, skinęłam jedynie głową. Chłopak zamknął za nami drzwi, po czym rozwalił się na moim łóżko.
-Gdzie Ivy jest teraz?-spytałam siadając na przeciwko niego.
-Gada z Harrym, stęskniła się czy chuj wie co.-mruknął. Spojrzałam na niego mrużąc oczy.-No co?
-Dlaczego go nadal nie lubisz?-spytałam i momentalnie pożałowałam. Zayn zacznie paplać godzinami, chociaż i tak gówno z tego zrozumiem. Chłopak zaskoczył mnie, kiedy nie odezwał się w ogóle jedynie wzruszył ramionami mrucząc coś sam do siebie. Czułam się naprawdę dziwnie bo Zayn był tym, który zawsze powiedział coś co było prawdę i coś co zawsze się sprawdzało, jednak teraz milczy. To chore.
Już miałam powiedzieć mu o swoich myślach, kiedy do pokoju weszła Ivy pod rękę z Harrym. Nie poczułam zazdrości.
-O czym gadaliście?-zapytał Zayn zabierając dziewczynę od Harrego i kładąc ją u siebie na kolanach. Ivy milczała przez ten cały czas, natomiast Harry przysiadł koło mnie, jednak nawet mnie nie dotknął. Dziwne.
-Dobra ta cisza jest dość niepokojąca, co jest?-mruknęłam, kiedy zauważyłam jak Ivy skubie lakier z paznokci i szlocha. Zayn ponownie wzruszył ramionami, a kiedy spojrzałam na Harrego ten odwrócił wzrok.
Przygryzłam dolną wargę po czym wstałam z łóżka kierując się do drzwi.
-Gdzie idziesz?-zapytał Malik, jednak nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Dobra to wszystko zaczyna mnie naprawdę wkurwiać.
-Wychodzę.
-To, wiem ale gdzie id..
-Spierdalaj.-fuknęłam nie dając mu skończyć zdania, po czym wyszłam trzaskając drzwiami.

                                                         Harry

Ze zdziwieniem cała nasza trójka spojrzała po sobie. Nie rozumiem dlaczego Nat tak bardzo się denerwuje, przecież tak właściwie nie stało się nic złego. Chociaż stawiając się na miejscu Natashy też czułbym się wkurwiony naszym zachowaniem.
Spojrzałem na Ivy, która cały czas wpatrzona była w drzwi.
-Powinnam była jej powiedzieć.-powiedziała cichutko jakby starała się upewnić samą siebie.
-Kochanie proszę.-mruknął Zayn wprost do jej ucha na co zadrżała.-Pójdę z nią pogadać.-fuknął, podnosząc Ivy z kolan.
Naprawdę mnie wkurwiał.
-Ja pójdę.-warknąłem zabijając go wzrokiem.
Zamknąłem za sobą delikatnie brązowe drzwi, po czym zacząłem poszukiwania tej upartej dziewczyny.
Przeszukałem dosłownie wszystkie łazienki, kuchnię, nawet byłem w pokoju David'a ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Leniwie udałem się do biblioteki i byłem pewien, że jej tam niema, jednak tym razem moje przeczucia były mylne.
Natasha siedziała w rogu sali i czytała jakieś gówno. Zmarszczyłem brwi po czym podszedłem do niej nonszalanckim krokiem.
Natasha czyta? Nie zdziwiłbym się gdyby oglądała na komputerze porno, ale czytanie w jej przypadku to coś jak wielkie WOW.
-Co Ty robisz?-zapytałem śmiejąc się głęboko.
-Ciszej.-mruknęła jednak nie podniosła wzroku znad książki. Okeeej.
-Możesz na mnie spojrzeć?-spytałem siadając na przeciwko niej i muszę powiedzieć, że te krzesła są kurewsko niewygodne.
Dziewczyna zacisnęła ręce na książce jednak podniosła z nad niej wzrok. Zmarszczyłem brwi, jednocześnie zaczesując palcami włosy.
-Możesz powiedzieć co Ci do chuja jest?-ton mojego głosu przybrał barwę zimnego i naprawdę taki miał być. Natasha wścieka się o wszystko, tak jakby ciągle chciała być w centrum uwagi.
-Nic.-mruknęła i znowu zaczęła się wgapiać w książkę.- Po prostu nie zamierzam siedzieć w pokoju, kiedy Wy chcecie pogadać.-wzruszyła ramionami.
Przez chwilę siedziałem tępo wpatrując się w dziewczynę w końcu naprawdę nie wiedziałem co mógłbym jej powiedzieć. Sam byłem naprawdę wstrząśnięty wyznaniem Ivy, i nie miałem prawa mówić o tym Natashy nie ważne jak bardzo byłaby wściekła. Jeśli Ivy będzie gotowa to sama jej powie.
-Gniewasz się na nas bo nie chcemy powiedzieć Ci o co chodzi?-spytałem podnosząc brwi do góry. Natasha westchnęła głęboko, po czym odłożyła książkę na bok, wstała i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Bardzo się cieszę, że przez długi okres na wolności grałem w kosza, więc mogłem szybko pochwycić jej przedramię.
-Gdzie idziesz?
-Wykąpać się.-mruknęła i wyrywając mi się z ręki po prostu odeszła.
    Poczekałem jakieś pięć minut chcąc zrozumieć jej zachowanie jednak jedyne co miałem w głowie to ta chujowa pustka.
Westchnąłem i zacząłem kierować się w stronę pokoju Natashy w, którym zastałem Zayn'a, który migdalił się z Ivy.
-Ludzie.-fuknąłem kładąc się na łóżku mojej dziewczyny. O matko to naprawdę inaczej brzmi.
-Co Harry?-warknął do mnie Zayn zakrywając całą sobą Ivy.
-Była tu Natasha?-przecież musiała wziąć ręcznik i inne duperele.
-Nie znalazłeś jej?!-Mulat podniósł na mnie głos przez co zmroziłem go spojrzeniem. Ten skurwysyn nie będzie darł na mnie pizdy.
-Nie podnoś na mnie głosu jeśli nie chcesz stracić zębów.-fuknąłem wstając z łóżka, o dziwo Zayn zrobił to samo.
-Grozisz mi?-Malik był równy mojemu wzrostowi.
-Zayn proszę.-Ivy zaskomlała zza niego, na co ten jedynie lekko ją pchnął w taki sposób, że wylądowała na łóżku.
-Znowu wracasz do bicia dziewczyn?-zakpiłem w nieodpowiedni sposób. Ciało Zayn'a momentalnie przygwoździło moje do ściany co wywołało jedynie mój śmiech. Jedną ręką złapałem jego włosy i odciągnąłem głowę do tyłu, wykorzystując moment kopnąłem go w krocze. Zayn zgiął się w pół, jednak jego dłoń zwinięta w pięść trafiła w moje podbrzusze.
-Przestańcie natychmiast!-nasze oczy zwróciły się do Ivy, która stała na przeciwko nas.-Zachowujecie się jak dzieci!-krzyczała i stanęła między nami.-A teraz chodźcie we trójkę poszukamy Natashy i wyjaśnimy jej wszystko. Bez bójek, krzyków i zbędnych komentarzy zrozumiano?-spytała tym razem ostro ale spokojnie.
Zayn zaśmiał się sucho, po czym ponownie uderzył w tył mojej głowy.
-Zayn kurwa czy Ty głuchy jesteś?-Ivy zmroziła go spojrzeniem, po czym pociągnęła go za rękę i wyszła z pokoju, krzycząc moje imię.
Pierwsza do ostrzały była łazienka, jednak nie znaleźliśmy w niej nikogo, następnie biblioteka, pokój David'a, korytarze.
-Tak w ogóle to po co my jej szukamy?-mruknął Zayn przewracając oczami.-Przecież i tak wróci do pokoju. To nie ma sensu.
-Twoje istnienie nie ma sensu Ty ku...
-Dosyć proszę.-dziewczyna wtrąciła się, na co przewróciłem oczami.-Zachowaliśmy się nieodpowiednio Zayn, poza tym to nasza przyjaciółka i nie powinna być sama.-głośny warkot Ivy naprawdę wzbudził we mnie podziw. To było dziwne wiedzieć, że kilka miesięcy temu nie chciała nic powiedzieć, bała się Natashy, kłóciła ze mną i z Zayn'em a teraz nazywa nas "swoimi przyjaciółmi" ale prawda jest taka, że naprawdę nimi jesteśmy. Prócz Zayn'a. Wkurwia mnie.
-Może poszła na dwór?-mruknąłem przyciągając ich uwagę.
-Po prostu chodźmy tam.-mruknął Mulat wyprzedzając mnie, jednocześnie trącając moje ramie. Skurwysyn .

                                                       Natasha

-Tak bardzo się cieszę, że przyjechałeś.-spojrzałam na niebieskie oczy, które są pełne ciepła i momentalnie się uśmiechnęłam. Czułam się źle z zaistniałą u mojej buni sytuacją.
-Byłem w szoku, że David zatelefonował do mnie i naprawdę nie sądziłem, że możesz być to Ty.
-Cóż, czułam się rozbita po ostatnim incydencie, zresztą teraz czuje się dokładnie tak samo.-odwróciłam wzrok od chłopaka, patrząc w górę. Uwielbiałam gwiazdy i jestem wdzięczna losowi, że możemy wychodzić na dwóch kiedy chcemy, oczywiście pod nadzorem ochroniarza.
-Kiedy wychodzisz?-pytanie blondyna zbiło mnie z tropu. Uczucie radości mieszało się z tym gównianym zagubieniem i bólem. Do niedawna chciałam stąd uciec, spierdolić, a teraz, kiedy zdaje sobie sprawę, że mój czas do wyjścia jest coraz bliżej, wcale nie chce nigdzie iść. Tu czuje się bezpiecznie.
-Dwa miesiące.
-Powinnaś się cieszyć.
-Z czego?-zaśmiałam się żałośnie.-Gdzie będę mieszkać Niall? A praca?-wszystko mi się mieszało a panika naprawdę zaczęła mnie przerażać.
-Załatwię Ci pracę i mieszkanie.-chłopak wzruszył ramionami jakby to było coś najbardziej prostego.-Kiedy masz urodziny? 18 prawda?
-Za tydzień. Tak osiemnaste.-mruknęłam wyjmując ze stanika paczkę papierosów w, której była również zapalniczka. Wyjęłam jednego z papierosów, odpalając go. Po chwili moje płuca były obezwładnione przez szarego mordercę. Kocham to.
-Ile Harry ma lat?-podniosłam kąciki ust.
-Dwadzieścia jeden*
-Będę miał dwadzieścia dwa jutro.
-Wiem Niall, wiem.-zaśmiałam się, kolejny raz zaciągając papierosem.
-Skąd?
-Po prostu. Korzystając z okazji, wszystkiego najlepszego stara dupo!-krzyknęłam i przytuliłam chłopaka. Niall'a nie dało się nie lubić. Był jak miś z blond sierścią. Uwielbiałam go.
-Może wybierzesz się ze mną na imprezę? David się zgodzi.
-Wypuszcza mnie zbyt często. Reszta osób tutaj może się po prostu wkurwić.-wzruszył ramionami oddalając się ode mnie.
Staliśmy w ciszy, która nie była niezręczna. Cieszyłam się, że był ze mną, chociaż ja na jego miejscu bym nie przyjechała.
-Natasha?-usłyszałam cichy głosik, który należał do Ivy i mimowolnie przewróciłam oczami. Wystawiłam głowę zza Niall'a spoglądając na nią, jednak moim oczom ukazał się również Zayn i Harry.
-Ja pierdole.-mruknęłam wychodząc zza blondyna.
-Powiedz mi, że to są kurwa jakieś jaja.-głos Zayn'a był szorstki i oziębły. Mulat podszedł do mnie i zaczął ciągnąc za rękę w stronę zakładu.
-Puść mnie Zayn!-krzyknęłam wyrywając się, jednak po chwili jego ręka znowu była wokół mojej.
-Nie ma mowy żebyś tu z nim została!-krzyknął
-Dlaczego co?! Nie robimy nic złego okej? Odwal się, kurwa odwal się!
-Dlaczego?! Bo jego pieprzona siostra chodziła z Harrym!-wykrzyczał prosto w moją twarz. Stałam chwilę nieruchomo, nie rozumiejąc słów Malik'a-Victoria, jego siostra to Victoria. Jest taką samą szmatą jak Niall.-krzyczał cały czas krzyczał a ja nie mogłam nic powiedzieć. W momencie poczułam jakby ktoś wbił sztylet w moje serce a później strzelił w nie miliony razy. Moja głowa buzowała a oczy zaczęły zaciskać się naprawdę mocno tak samo jak pięści.
Nie kurwa to nie może być prawda, kurwa.
-Nic nie rozumiem.-szepnęłam.
-Chcesz wyjaśnienia? Proszę kurwa bardzo! Victoria była cudowna, niewinna i taka urocza, poza tym była tu bardzo często. Harry był popieprzony bardziej niż teraz, a tylko ona potrafiła go zrozumieć. Spotykali się ponad rok, kurwa.-zaśmiał się żałośnie spoglądając za moje plecy. Ja nie miałam odwagi.-Zaręczyli się Natasho, kiedy Harry miał 19 lat.-w momencie moje kolana ugięły się a szczęka zdawać by się mogło, że uderzyła o ziemię.-Byli szczęśliwi, ale Horan nie lubił i nie lubi Harrego, dlatego wynajął mieszkanie Victorii w Kanadzie i nakazał David'owi, aby nigdy więcej nie wpuszczał Victorii do budynku, a wszystko dlatego, że go po prostu nie lubił.-skończył i spojrzał na mnie. Nie mogłam powiedzieć nic, naprawdę ani jednego słowa. To było tak kurewsko nieprawdopodobne.
-A co do jego mamy to..
-Wystarczy Zayn.-wtrącił Harry patrząc na mnie.-Nie powinieneś jej tego mówić w ogóle.-ten sen o zaręczynach, on nie był dla mnie. Jego łzy, to jak mnie bronił to wszystko., o Boże muszę stąd odejść.
-Oczywiście, niech wie.-mruknął Niall co momentalnie zatrzymało mnie w bezruchu. Leniwie odwróciłam się w jego kierunku i jedyne co poczułam względem niego to gorycz.
-Jesteś nienormalny.-fuknęłam i nie mogłam się powstrzymać aby nie przygryźć wargi.-Nie powinieneś był mi tego mówić, wiedząc, że go kocham Zayn.-syknęłam przez ramię w kierunku Mulata.-A Ciebie miałam za przyjaciela wiesz? Skrzywdziłeś dwie osoby za jednym razem. Gratuluje.-splunęłam i naprawdę chciałam aby umarł.-A Ty.-spojrzałam na Harrego i tym razem nie zapłakałam. -Nie powinieneś był mnie okłamywać i nie mówić nic. Nie powinieneś dawać mi nadziei, kiedy wiesz, że nie czujesz do mnie tego co czułeś do Victorii. Nie powinieneś.-spuściłam wzrok nie wiedząc co mam powiedzieć.
"Chciałaś prawdy idiotko" Oh gdybym wiedziała..
-Kocham Cię Natasho.-mruknął brunet, jednak kiedy podniosłam na niego wzrok jego twarz była skamieniała.-Victoria to przeszłość..
-Haahahahaha! Mówisz? Victorio pozwól.-Spojrzałam na Niall'a i naprawdę nie mogłam go poznać. On był psychiczny i sprawiał, że czułam się coraz bardziej niepewnie i źle. Poza tym VICTORIA TU JEST?
Zza rogu budynku wyłoniła się postać. Z początku nie mogłam się jej dobrze przyjrzeć, jednak kiedy stanęła pod światłem latarni o mało nie zakrztusiłam się powietrzem.
Niska blondynka o nieskazitelnej figurze. Ma piękny uśmiech i długie włosy, może takie jak ja, ale ładniejsze.
-Harry.-szepnęła. Jej głos był delikatny i urokliwy. O Boże.
-Victoria.-Harry momentalnie zbladł a ja poczułam jak daje mi liścia prosto w twarz.
-Widzisz Natasho, różnica polega na tym, że Harry mówi, ale nie czuje, ja mówię i czuje. Jeśli mówię, że kocham to tak jest. Harry jak jest z Tobą?-nie mogłam powstrzymać łez, które od dawna toczyły się w oczach. Nie mam siły.
-Harry.-załkałam, jednak on nie zareagował.-Nie możesz mnie zostawić, nie dam sobie rady bez Ciebie.-dodałam upadając na kolana. Momentalnie przy moim boku stanęła Ivy, która była czujnym obserwatorem i Zayn, jednak nie Harry, on nadal stał patrząc na ożywioną lalkę barbie. Patrzyłam jak idzie w jej stronę i nie zwraca na mnie uwagi, patrzyłam jak Niall patrzy na niego a później na mnie i jakby nutka nieznanej mi emocji przebiła się przez jego twarz.
To wszystko działo się jakby z mojego ciała uleciała dusza. Patrzyłam co się działo ale nie brałam w tym udziału.
Moje ciało było niesione przez Zayn'a a delikatnie dłonie Ivy gładziły moją buzie. Ja nic nie czułam. Ciągle patrzyłam jak Harry zbliża się do niej.
-Nie możesz mnie zostawić.-szepnęłam krztusząc się łzami.-Proszę.

*W opisie bohaterów Harry ma 17 lat, nie sugerujcie się tym. Hazz ma 21 lat.:)
~~*~~
Przepraszam za opóźnienie ale nie miałam pomysłu na ten rozdział naprawdę. Nie wyszedł taki jak chciałam, jednak dowiadujecie się rzeczy, które były naprawdę dawno przeze mnie zaplanowane.
Komplikacje to moje drugie imię, ale zawsze wychodzę z nich obronną ręką!
Poza tym kochani!
KOMENTARZE DODAJĄ NAPRAWDĘ MOTYWACJI! NAWET TE NEGATYWNE!
PROSZĘ DODAWAJCIE JE!

Miłego Wieczoru!
Kocham Was xx

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 41

 ***Ivy***

Wpatrywałam się w brudny sufit nie myśląc o niczym. W mojej głowie panowała jedna wielka pustka. Nie mogłam zmusić się do normalnego funkcjonowania. Nie potrafiłam spojrzeć na nikogo ponieważ czułam, że na to nie zasługuję. Byłam beznadziejna skoro nie potrafiłam utrzymać przy sobie kogoś kto był cząstką mnie.
Martwiłam się tylko o własną przyszłość, o to co będzie ze mną gdy wyjdę z ośrodka, ale nigdy przez moje myśli nie przeszło pytanie: Co będzie z moim dzieckiem? Teraz jest to bezsensu ponieważ już go nie ma. Tak samo jak mnie. Umarłam wraz z chwilą gdy usłyszałam tylko kilka słów, które zaciążyły na mojej duszy. Będą już tam do końca.
W głębi duszy wiedziałam co może mi pomóc. Chociaż na krótką chwilę oderwać się od rzeczywistości. Jedna mała rzecz, która zapewni mi szczęście przez pewien czas, dopóki znów nie zacznę popadać w tą czarną otchłań, która staje się moją codziennością. 
Pilnowali mnie. Czułam to nawet jeżeli nie było ich w zasięgu mojego wzorku. Chciało mi się śmiać z powodu ich bezmyślności. Myśleli, że pomogą mi tym ciągłym pytaniem czy wszystko jest w porządku. Mieli jebaną nadzieję, że jeżeli będą czatować pod drzwiami nie będę mogła zrobić niczego głupiego. Byli żałośni. I nawet jeżeli w pewnym stopniu podobało mi się ich zachowanie, nie chciałam tego. Wolałam zostać sama, pozostawiona swojej wyobraźni i chorej psychice.
Powoli przekręciłam głowę w stronę szafki, w której było wszystko ukryte. Moja odskocznia, która czekała na to aby mi pomóc.
Z lekkim uśmiechem na ustach usiadłam na łóżku ignorując tępy ból narastający w dole brzucha. Nie obchodziło mnie to czy coś mi się stanie.
Wiodąca niewidzialną siłą otworzyłam szafkę i wyrzuciłam z niej wszystkie książki aby dostać się do tego czego potrzebowałam. Zamknęłam oczy i odetchnęłam szczęśliwa wyciągając z szafki przezroczystą paczuszkę, w której znajdowały się kolorowe pigułki, które były moją osobistą miłością.
Otwarłam paczkę i wysypałam na dłoń cztery tabletki, które połyskiwały lekko w świetle słabej lampy wiszącej tuż nad moją głową.
Wpatrywałam się przez chwilę w jaskrawe kolory, a potem przyłożyłam dłoń do ust i połknęłam wszystkie pigułki szczęścia.

***Zayn***

Zamiast na obiad do stołówki szybkim krokiem popędziłem w stronę pokoju Natashy przystając jeszcze przy drzwiach od pokoju Ivy. Przyłożyłem głowę do powierzchni drzwi i nasłuchiwałem przez chwilę. Z wnętrza pokoju doszedł do mnie cichy szloch dziewczyny przez co zacisnąłem mocno powieki i zacisnąłem zęby powstrzymując się przed wejściem do środka. 
Chciałem tam wejść, chwycić Ivy w swoje ramiona, przytulić ją i zapewnić, że wreszcie wszystko będzie dobrze. Chciałem powiedzieć jej, że kiedyś będzie szczęśliwa. Mimo wszystko tego nie zrobiłem. Nie mogłem ponieważ czułem się tak kurwa mocno winny, że sam widok jej smutnej twarzy przyprawiał mnie o jakieś pierdolone uczucie gdzieś tam wewnątrz mnie. Nie podobało mi się to. Nie chciałem tego czuć, ale mimo wszystko nie potrafiłem się tego pozbyć. 
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczułem wyrzuty sumienia. Już zdążyłem zapomnieć jakie to irytujące uczucie. 
- Przepraszam księżniczko - wyszeptałem i odsunąłem się od drzwi kierując się do pokoju Natashy.
Wszedłem do środka bez żadnego pytania i od razu usiadłem na przeciwległym łóżku. Idealnie naprzeciwko siedzących obok siebie Natashy i Harry'ego. Z daleka było widać, że z tą dwójką jest coś nie tak, ale nie byłem jebanym psychiatrą aby ich o to wypytywać i próbować naprawić ich gniazdko szczęścia. 
- Co z nią? - jako pierwsza odezwała się Natasha. Spojrzałem na nią zdziwiony i miałem ochotę obrócić się i sprawdzić czy ktoś nie siedzi za mną.
- Do mnie mówisz? - zapytałem i dostrzegłem jak Harry przewraca oczami, a Natasha szturcha go w ramie dając tym samym upomnienie. 
- Nie no co ty do ściany mówię - jej głos był przepełniony ironią i sarkazmem. - Oczywiście, że do ciebie kretynie - dodała po chwili ostrym tonem.
- Nie wiem co u niej - odpowiedziałem i westchnąłem chowając twarz w dłonie. Mogłem udawać - i o tak wychodziło mi to świetnie - ale nie miałem już na to siły. 
- Dlaczego z nią nie porozmawiasz? - spojrzałem na Harry'ego i miałem ochotę mu przywalić. Dlatego, że to kurwa mać moja wina. 
- Ona z nikim nie rozmawia. Siedzi tylko zamknięta u siebie w pokoju i udaje, że nie istnieje - powiedziałem i wstałem z łóżka podchodząc do okna. 
- Wiesz, że ty nie jesteś nikim - na słowa Natashy zamknąłem oczy i oparłem dłonie na zimnym parapecie. Wszystko zaczynało docierać do mnie od nowa. Każdy najmniejszy szczegół ostatnich tygodni, przez które teraz moja mała Ivy cierpi.
- Ale nie jestem też kimś - mruknąłem jakby sam do siebie i wyszedłem z pokoju nie rozmyślając wiele o tym co chcę zrobić. 
Bez pukania otwarłem drzwi i zaczerpnąłem powietrza chcąc się odezwać, ale żadne słowa nie opuściły moich ust.
Mój wzrok skupił się na leżącej pośrodku pokoju Ivy. Ręce miała złożone blisko boku przez co wyglądała jakby 'stała' na baczność.
- Ivy? - zapytałem cicho i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna odchyliła lekko głowę do tyłu przez co mogła mnie zobaczyć.
- Cześć kochanie - odparła i zachichotała dźwięcznie. Zmarszczyłem brwi i ukucnąłem tuż obok niej spoglądając w jej oczy. Orzesz kurwa. 
- Coś ty kurwa brała - zapytałem ostrzej niż chciałem. Z jej ust zniknął uśmiech, a w jej oczach pojawił się smutek, który ścisnął moje serce.
- Szczęście Zayn - odpowiedziała i znów się uśmiechnęła odwracając ode mnie wzrok. Westchnąłem i nie widząc innego wyjścia położyłem się obok niej, w takiej samej pozycji.
- Musimy coś zrobić żebyś wróciła do żywych - poinformowałem ją, położyłem ręce na brzuchu wpatrując się uważnie w sufit.
- Ja już nigdy nie wrócę - jej głos nie był przepełniony jakimś smutkiem czy przerażeniem tylko brzmiał całkiem obojętnie co było gorsze niż każde złe uczucie. Nie chciałem aby była obojętna. Wolałem aby cierpiała niż zamykała się w sobie. Jesteś pojebany. 
- Wrócisz. W każdym znaczeniu tego słowa - obróciłem głowę w jej stronę i napotkałem te piękne oczy, które potrafiły zaczarować każdego, kto w nie spojrzał chociażby na chwilę. One już na zawsze pozostawiały swój ślad w myślach swojej ofiary.
- Jesteś dziwny. W sumie tak samo jak ja, wiesz? - zaczęła, a ja nie odważyłem się jej przerywać. Wiedziałem z doświadczenia, że ludzie podczas działania narkotyków zachowują się dziwnie i lepiej im nie przerywać gdy zaczną coś mówić. - Myślisz, że moje dziecko też by było dziwne? Mam nadzieję, że nie byłoby takim wariatem jak James bo tego bym nie zniosła. Ale hej w końcu ono już nie żyje co nie? Więc co za różnica - w jej oczach pojawiły się łzy. - Myślałam sobie wczoraj, że gdyby to była dziewczynka nazwałabym ją Claudia. Moja babcia się tak nazywała i była wspaniała. Ale natomiast gdyby to był chłopiec nazwałabym go Zayn i starałabym się wychować go tak, aby był podobny do ciebie. Chciałabym aby był taki kochany jak ty, ale żeby też umiał się bronić - jej ostatnie słowa zostały wypowiedziane szeptem, a łzy pociekły po jej skroniach po czym zniknęły wśród włosów. - Jestem taka beznadziejna - dodała, a ja nie potrafiłem się kontrolować.
Poczułem to pierdolone pieczenie w kącikach oczu, a potem nim się spostrzegłem słone kropelki potoczyły się po mojej twarzy i również zniknęły w moich włosach, a po nich następne i następne.
Czułem się winny. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu. To moja wina. To ja swoim egoizmem sprawiłem, że teraz ta piękna dziewczyna, która była tak bliska swojego szczęścia straciła wszystko i poddała się nie zamierzając więcej walczyć. 
- Nie płacz kochanie - jej delikatna dłoń dotknęła mojego policzka, a ja nie mogąc wytrzymać jej delikatnego dotyku usiadłem na podłodze i pociągnąłem mocno za swoje włosy starając się uspokoić.
Ivy podniosła się i klęknęła tuż obok mnie.
Jej dłoń znów powędrowała do mojej twarzy, a szczupłe palce chwyciły za mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Źrenice nadal miała powiększone, ale wydawało się, że w tej chwili jest bliżej rzeczywistości niż w przeciągu ostatnich trzech dni.
- Przepraszam Ivy. Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem i zamknąłem oczy. Nie mogłem patrzeć na nią i udawać, że wszystko jest w porządku. Już nie. 
- Nie masz za co - jej palec przejechał po moich ustach przez co otwarłem oczy. - Jesteś moim ratunkiem Zayn - dodała i przytuliła się do mnie.
Objąłem ją rękoma trzymając się jej niczym tonący koła ratunkowego. To ja powinienem być tym, który ją pociesza, a nie na odwrót.
- Musisz iść pod prysznic - powiedziałem gdy poczułem, że mój głos jest na tyle silny abym mógł się odezwać. Odsunąłem od siebie Ivy i nim zdążyła zacząć marudzić chwyciłem ją za rękę,  zmusiłem do wstania po czym wyciągnąłem ją z pokoju.
Wszedłem wraz z nią do łazienki i pokazałem ręką prysznic, a ona zachichotała i pokręciła głową.
Przez cały czas trzymałem jej dłoń gdy wszedłem do brodzika ciągnąc za sobą dziewczynę, która starała się wyrwać z mojego uścisku.
- Nie Zayn. Proszę cię nie rób mi tego - powiedziała gdy wreszcie udało mi się wciągnąć ją do środka. - Proszę cię nie każ mi znów do tego wracać - jej oczy znów zaszły łzami, a ja starałem się to zignorować ponieważ nie mogłem pozwolić jej pozostać w takim stanie.
- Pomogę ci - odparłem i odkręciłem ciepłą wodę, która zawalała nas swoim strumieniem mocząc nas całych wraz z ubraniami, które mieliśmy na sobie.
Ivy zaczęła się szarpać gdy zmieniłem wodę na chłodniejszą aby ocucić ją z działa narkotyków.
- Puść mnie! - krzyknęła i uderzyła swoją dłonią zwiniętą w pięść, moją klatkę piersiową. - Puszczaj mnie do cholery!
- Ivy uspokój się! - odkrzyknąłem i przytuliłem ją ignorując jej szloch i słabe próby wyrwania się z mojego uścisku.
- Nienawidzę cię - wyszlochała i zaprzestała wszelkich prób ucieczki zdając sobie sprawę, że to nic jej nie da. 
- Wiem księżniczko - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. - Wiem. 
------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM
Wiem, że rozdział miał być dawno temu, ale przechodziłam przez naprawdę burzliwy okres w moim życiu. Najpierw chłopak kutas, który stwierdził, że fajnie jest się na mnie po wyżywać, a potem mój tata, który wylądował w szpitalu. Trochę kiepsko. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i czas oczekiwania na rozdział jak i długość i jakość.
Liczę na wasze opinie ☺
Za wszelkie ewentualne błędy przepraszam.
Ach i podawajcie swoje blogi w zakładce SPAM czytam wszystko co tam wstawiacie i czytam wiele waszych blogów :)
Kocham was!
Kamila♥

środa, 17 września 2014

Rozdział 40

                       Złapałam dużą ilość powietrza, po czym powtórzyłam serię głębokich oddechów. O mój Boże czy ja właśnie miałam sen o tym, że Harry mi się oświadcza?
Odruchowo spojrzałam na chłopaka śpiącego obok mnie, i aby się upewnić się o tym, że to tylko sen, obejrzałam dokładnie swoje obie dłonie, jednak, kiedy nie zobaczyłam na nich pierścionkach, jedynie przeczesałam włosy w tył. Nadal nie mogłam uwierzyć, że coś takiego mogło mi się przyśnić.
Delikatnie wysunęłam spocone ciało spod ciepłej kołdry, po czym na bose stopy nałożyłam ciapki. Po cichu zaczęłam kierować się w stronę kuchni. Schodząc po schodach marzyłam jedynie o tym, aby babcia spała i nie przyszła tam za mną. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nią, po tym co mi zrobiła i Bóg mi światkiem, że wiele bym dała, aby spotkanie z Ojcem było snem.
Automatycznie skierowałam się w kierunku lodówki, aby wyjąć z niej sok. Wyciągnęłam kubek po czym nalałam soku pomarańczowego, pijąc go duszkiem.
Najdziwniejszy sen w moim życiu.
Usiadłam przy wielkim stole z resztkami soku, i naprawdę nie mogłam odgonić się od tych pazernych myśli, które tłoczyły się w mojej głowie. Tak bardzo bym chciała teraz przytulić się do Zayn'a i posłuchać jak śpiewa mi do ucha, albo jak mówi, że wszystko będzie dobrze, czy nawet zgrywa się ze mnie. Tak bardzo brakuje mi właśnie teraz delikatnej Ivy i jej dziecka, którego nawet nie widziałam, czy nawet pojebanego David'a!
Zaśmiałam się ze swojej bezradności, kiedy również zdałam sobie sprawę, że po wyjściu z tego popierdolonego ośrodka muszę wrócić do Ojca. Przygryzłam wargę, kiedy poczułam jak jedna słona kropelka zleciała na stół.
-Natasha?-ciepły głęboki głos wpadł do moich uszu. Delikatnie odwróciłam głowę w kierunku Harrego i aż zaparło mi dech w piersiach. Wyglądał tak niesamowicie seksownie.
-Dlaczego nie śpisz?-wierzchem dłoni wytarłam oczy.
-Płakałaś?-zignorował moje pytanie, momentalnie zadając swoje. Chłopak kucnął przede mną patrząc prosto w moje oczy.
-Nie, nie.-skłamałam uśmiechając się sztucznie licząc na to, że chłopak w to uwierzy.-Dlaczego nie śpisz?-ponowiłam pytanie, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Brakowało mi Ciebie.-odparł, jednak przeczuwam, że chciało mu się po prostu siku. Zaśmiałam się ze swoich myśli na co chłopak skrzywił się lekko, jednak po chwili uśmiechnął.
-Uwielbiam jak się uśmiechasz.-mruknął tym podniecającym głosem, delikatnie podniósł się i przykrył moje usta swoimi. Zamknęłam oczy pragnąc aby ta chwila trwała wiecznie, aby zawsze było tak jak teraz. Ja i Harry przeciwko wszystkim.
-Nie chce mi się spać.-wymamrotał pomiędzy pocałunkami.
-To co Ci się chce?-spytałam i miałam ochotę strzelić sobie za to piątkę w czoło. Oczywiście znałam odpowiedź na to pytanie.
-Wiesz, że zawsze marzył mi się seks na stole?-zaśmiał się gardłowo, jednak dobrze wiedziałam, że nie żartuje. I nawet sama nie byłam pewna, czy to mnie podnieca czy onieśmiela.-Ale nie na tym z naszych stołówek!-dodał od razu klaszcząc w dłonie.-Nie wiadomo co tam wcześniej było.-sprostował.
Zaśmiałam się jak dziecko, bo po mimo jego zboczonych tekstów, było w nim coś urokliwego, coś co Cię nakręcało z każdym jego słowem, westchnieniem, czy mrugnięciem oka.
-Racja.-przytaknęłam obserwując jak chłopak odchodzi do wyjścia z kuchni, po czym rozejrzał się kilka razy i zaczął kierować się w moją stronę. Z każdym jego ruchem, mięśnie na rękach napinały się jeszcze bardziej, a naga klatka piersiowa miarowo opadała i podnosiła się. Przeleciałam wzrokiem po każdym jego tatuażu i byłam tak bardzo wkurzona, że nie znałam ich historii. Nie wiem dlaczego zostały zrobione i jakie mają znaczenie. Nie wiedziałam kto był przy ich tworzeniu i czy to była ważna dla niego osoba i właśnie to tak bardzo mnie wkurwiało. Oczywiście najbardziej kochałam jego tatuaż w kształcie kłódki.
Nie zauważyłam, kiedy ciało chłopaka znalazło się tuż nad moim. Spojrzałam do góry. Wszystko pogarszał fakt, że siedziałam na krzesełku.
-Taka wizja Ciebie mnie nakręca maleńka-sapnął a jego zielone oczy momentalnie ściemniały. Przygryzłam wargę, wstając, tym samym sposobem byłam zaledwie niższa o kilka centymetrów.
-Możesz pomarzyć Styles.-syknęłam, chociaż tak naprawdę nie byłam zła. Znałam tą stronę Harrego. Jego stanowczość i zaborczość.
-Mówił Ci ktoś, że marzenia się spełniają?-uśmiechnął się, po czym podniósł i obrócił kilka razy, następnie posadził na stole.
-Potrzebuje Cię Natasha-oparł swoje czoło o moje i oblizał wargi.-Całej Ciebie.-wyszeptał, błądząc rękoma po moich nogach a ustami cmokając szyje.
-Chce, abyś mi powiedział kto to Victoria i kto ją zabrał, albo z nami koniec.-westchnęłam z trudem wydobywając z siebie kilka słów, i wiedziałam, że szantaż nie jest rozwiązaniem, jednak jeśli będzie mu na mnie zależeć powie mi prawda?
Chłopak osunął się do mnie, jakbym go sparzyła i spojrzał na mnie z naprawdę niewyrażającym nic uśmieszkiem.
-Powiedz, proszę powiedz, że żartujesz.-zaśmiał się głucho, spoglądając na mnie od góry do dołu, jednak, kiedy ujrzał, że nie zamierzam ustąpić złapał się za włosy i lekko je pociągnął.-Kurwa Natasha, nie możesz mi tego zrobić!-krzyczał jakby wstąpiła w niego inna osoba.
-Przepraszam, ale wiem, że w inny sposób z Ciebie tego nie wyduszę.-skręcałam się w środku, kiedy doszło do mnie to, jaką głupotę palnęłam.
-Nie jestem gotowy, aby Ci powiedzieć, rozumiesz?!-spojrzałam na jego oczy, i nie byłam wstanie uwierzyć, że jego już ciemne oczy stały się całkowicie czarne. Nie zamierzałam się więcej spierać. Miał rację, a moje wypalone bez przemyślenia słowa naprawdę go zraziły. Sama wiem, jak to jest, kiedy ktoś wymusza na Tobie jakąś rzecz i mimo iż zdawałam sobie z tego sprawę, właśnie zmusiłam bruneta do tego.
-Przepraszam Harry, naprawdę przepraszam, ale ta Twoja tajemniczość, ona jest taka męcząca.-wyznałam zgodnie z prawdą.
-Na własne życzenie zakochałaś się we mnie a ja w Tobie. Teraz musisz brać za to odpowiedzialność.-syknął, po czym wyszedł z kuchni kierując się do pokoju. Automatycznie pobiegłam za nim a widząc jak chłopak zaczął wrzucać swoje rzeczy z taką siłą do torby przystałam koło drzwi.
-Jedziemy dopiero o jedenastej.-szepnęłam, nie chcąc go denerwować. Ten jednak nie odpowiedział nic. Wiedziałam, że zawaliłam, wiedziałam! Jednak chciałam aby powiedział co siedzi mu na sercu, chce go poznać a on ukrywa przede mną wszystko, całego siebie. Nawet nie wiem czy "Harry" to jego prawdziwe imię.
-Proszę Cię, nie odchodź ode mnie.-odchyliłam głowę w tył, tak aby żadna z łez nie uciekła z oczu.
-Nie odchodzę tylko się pakuje..-mimo iż był wkurwiony, jego głos był spokojny. Nie chciałam już dużej udawać, że jestem na wyższej pozycji, więc jedyne co zrobiłam to podeszłam do chłopaka i chwyciłam jego obie ręce.
-Co Ty robisz?-zmarszczył ciemne brwi, przyglądając się mi uważnie.
Jedną z ręki przeciągnęłam w okolicach lewej piersi, nie spuszczając wzroku z chłopaka.
-Jeśli myślisz, że teraz mam ochotę na s...
-Zamknij się.-skarciłam go, lekko szczypiąc w dłoń.-Nie chodzi mi o seks, tylko o to, że to co czujesz pod dłonią to moje serce, które należy do Ciebie Harry. Wiem, że myślisz, że odejdę, kiedy dowiem się prawdy, ale nie ma nic bardziej mylnego.-pokręciłam lekko głową, zabierając rękę z dłoni Harrego, jednak on nadal nie zabrał swojej. Otuliłam jego policzki swoimi dłońmi, i w momencie jego wzrok złagodniał. Piękna zieleń powróciła, więc mówiłam dalej.
-Każdy człowiek popełnia błędy, każdy bez wyjątku, jednak najważniejsze jest przyznanie się do błędu kochanie.-skupienie w jakim był Harry budziło mój podziw.-Wiesz za co ja tu jestem, znasz każdy szczegół o mnie, więc to oczywiste, że ja chcę poznać całego Ciebie, wliczając w to przeszłość.-brunet spuścił głowę, jednak ja momentalnie ją podniosłam.
-Wybacz mi za zmuszenie Cię do mówienia, nie powinnam była tego robić i możesz być pewny, że nigdy więcej nie spróbuje wymusić z Ciebie czegokolwiek.-skinęłam głową, lekko przygryzając wargę.-Będę czekać Harry.-uśmiechnęłam się, przybliżając swoje usta do ust Harrego. Delikatnie ucałowałam jego słodkie usta, po czym uśmiechnęłam się i wróciłam do łóżka gasząc od razu światło. Zakryłam swoje drżące ciało kołdrą.
Nie minęło dwie minuty, kiedy poczułam jak łóżko się ugina a moją talię objęła duża ręką Harrego, która przyciągnęła mnie do jego gołego torsu.
-Tak bardzo się boję, że znienawidzisz mnie jeśli wyznam Ci prawdę.-szepnął w moje włosy.-I wiem, naprawdę wiem, że jesteś tego ciekawa, jednak nie mogę Ci tego powiedzieć, nie teraz.-poczułam uścisk w żołądku, jednak wiedziałam, iż obiecałam. Nie będę drążyć.
-Śpij Harry.-ucałowałam jego brodę, po czym wtuliłam się w nagi tors.
Tak bardzo pragnąc, aby chłopak zdołał wydusić z siebie choć cząstkę prawdy. I pewnie głowiłabym się nad tym cały wieczór, jednak słysząc głęboki i ciepły głos Harrego, odpłynęłam w krainę morfeusza..

Now you were standing there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be

I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two

I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
-----------------------------------------
Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak jasne mogą być

Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga

Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

~~*~~
Tak bardzo Was przepraszam za to opóźnienie, jednak teraz jest dla mnie naprawdę ciężki okres, brat w szpitalu, nauka, szkoła, obowiązki to wszystko to za wiele, naprawdę.
Jednak rozdział jest, oczywiście nie idealny i chciałam wydobyć z siebie więcej, jednak nie dałam rady.
Jestem jedynie ciekawa jakie macie przypuszczenia co do tajemnicy Harrego uuuu :D <3
Życzę miłego czytania i od razu zapraszam na mojego bloga BLOG

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 39 +18

 ***Ivy***

Leżałam zdenerwowana na kozetce i czekałam aż pielęgniarka wróci z informacjami dla mnie. Moje serce biło zdecydowanie zbyt szybko co było widoczne na odczycie z maszyny, do której byłam podłączona. Starałam się uspokoić, myśleć o czymś pozytywnym, ale w mojej głowie przez cały czas błądziła myśl, że coś jest nie tak. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że dzieje się coś złego nie tylko ze mną, ale i z moim dzieckiem. 
Położyłam ręce na swoim już lekko widocznym brzuchu i zamknęłam oczy starając się zrelaksować. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i zostałam poinformowana iż moi rodzice złożyli wniosek abym została wypuszczona na święta do domu tak samo jak inni. Powinnam się z tego powodu cieszyć w końcu będę mogła stąd wyjść chociażby na chwilę, ale tak naprawdę wolałabym zostać tutaj. Zamknięta w czterech ścianach niż siedzieć przez cały wieczór i udawać przed wszystkimi gośćmi, że wszystko jest w porządku. Już od kilku lat, a dokładniej od śmierci dziadków święta nie były już radosnymi dniami tylko okropnym czasem spędzonym wśród nudnych ludzi, którzy starają się utrzymywać kontakty z bogatymi ludźmi tylko i wyłącznie ze względu na status w śród innych ludzi. To było dla mnie niezrozumiałe i całkowicie powalone, ale moim rodzicom to odpowiadało, a ja nie miałam innego wyjścia jak tylko udawanie, że to wszystko mi się podoba. 
Gdy moi dziadkowie żyli wszystko było inne. Za każdym razem w poranek Wigilijny jechałam z dziadkiem po choinkę, pozwalał mi wybierać nawet jeżeli brałam te najbrzydsze. Pamiętam, że gdy byłam mniejsza zawsze tłumaczyłam dziadkowi, że tym choinkom jest smutno bo nikt ich nie chce. Teraz wydaje się do niedorzeczne, ale wtedy to miało dla mnie sens. I tak już pozostało. Braliśmy te najbrzydsze drzewka, aby potem w domu wspólnie je ubrać. Cieszyłam się z każdej chwili spędzonej wraz z nimi. Każda stłuczona bombka była znakiem naszej radości i żywiołowości.
Aż do czasu. Trzy lata temu spędziłam z nimi ostatnie święta i już wtedy po choinkę jechałam wraz z tatą i on nie pozwolił mi wybrać, sam zdecydował i wybrał tą największą i najpiękniejszą. W domu ani babcia ani dziadek nie mieli siły pomóc mi przyozdobić drzewko i robiła to ze mną sprzątaczka, którą wcale nie interesowały święta. Nie było już tego samego nastroju podczas kolacji ani podczas otwierania prezentów. Nie było już tej magii świąt. I już nigdy nie będzie. Wraz z odejściem dziadków odeszło wszystko co było dobre.
- Ivy miałaś się uspokoić, a nie jeszcze bardziej denerwować - tuż obok mnie pojawiła się pielęgniarka, która od razu przyłożyła mi dłoń do czoła i zaczęła coś mamrotać pod nosem. 
- I co? Zgodziła się? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem. Czułam się coraz gorzej i naprawdę robiłam się przerażona. 
- Przeniesiemy cię do twojego pokoju, tam jest cieplej - pielęgniarka zignorowała moje pytanie co było dla mnie jasną odpowiedzią. Zachciało mi się płakać. Nie ze smutku tylko ze złości. Byłam wściekła i najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam gdzie rozładować swojego gniewu. Wszystko musiałam pozostawić wewnątrz siebie. Jak zawsze zresztą.
Cierpliwie poczekałam aż starsza kobieta odłączy wszystkie kabelki od mojego ciała, a gdy już to zrobiła wstałam po woli z łóżka i założyłam swoje buty. Poczułam dość silny skurcz w podbrzuszu, ale zniknął on dość szybko dlatego zaczęłam się kierować w stronę drzwi. Korytarz był pusty, zapewne każdy był w tej chwili na stołówce. Nagle zapragnęłam się tam znaleźć. Miałam ochotę usiąść gdzieś w kącie gdzie będę mogła przyglądać się Zayn'owi, który ignoruje wszystkich wokół siebie.
Zazdrościłam mu tego. On nie przejmował się tym co ludzie o nim sądzą, nie interesował się ich zdaniem. Chciałabym tak umieć. Chciałabym nie przejmować się tym co mówi o mnie Simon. Chciałabym nie myśleć o tym jak wszyscy tutaj mnie ocenili.
Od razu po wejściu do mojego pokoju ściągnęłam buty i położyłam się na łóżku przykrywając kołdrą. Poczułam się senna, ale wiedziałam, że nie powinnam teraz spać.
Pielęgniarka poustawiała na szafce jakieś pudełka z tabletkami oraz termometr po czym wyszła z mojego pokoju mówiąc mi abym spróbowała się przespać.
 Westchnęłam cicho i zaczęłam wpatrywać się w sufit. W mojej głowie znów pojawiła się myśl, że coś złego dzieje się z moim dzieckiem.
Dzieckiem, którego nawet nie widziałam. Którego sobie nawet nie wyobrażałam.
Jakie ono będzie?
To będzie chłopiec czy dziewczynka?
Będzie podobne do mnie czy do Jamesa?
Będzie miało moje oczy?
Jego włosy?
Mój uśmiech?
Jego charakter?
Wszystkie pytania nurtowały zapewne nie tylko mnie ponieważ Zayn również nie raz wspomniał o moim dziecku podczas naszych rozmów. Może nie mówił o tym wprost aczkolwiek stawił iluzje.
- Ivy? - ciche pukanie spotkało się z pytaniem, które dobiegło do mnie za drzwi. Po chwili bez żadnej mojej odpowiedzi drzwi otwarły się, a do pokoju wszedł Zayn.
- Obecna - odpowiedziałam cicho i znów zaczęłam wpatrywać się w sufit. Głowa zaczynała mnie coraz bardziej boleć, skurcze pojawiały się coraz częściej.
- Co jest? Nie było cię na śniadaniu - Zayn podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu szturchając mnie lekko w biodro.
- Nie najlepiej się czuję. Jestem dzisiaj zwolniona z zajęć - odparłam i przekręciłam się na bok aby móc na niego patrzeć.
- Jak to nie najlepiej się czujesz. Chora jesteś? - zapytał i zaczął wbijać palce w moje żebra.
- Nie wiem. I czy możesz przestać mnie do cholery dotykać? - powiedziałam trochę zbyt wrednie, ale nie mogłam wytrzymać tego dziwnego dyskomfortu, który pojawiał się za każdym razem gdy mnie dotknął.
- Spuść z ton skarbie - odpowiedział i zaczął wpatrywać się w moją twarz zaciskając zęby, tym samym starając się uspokoić.
- Wyjdź - doskonale zdawałam sobie sprawę, że wkurzam Zayn'a, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a tym bardziej się kłócić.
- Nie mów mi co mam robić - w jego głosie było słychać napięcie. Starał się zachować spokój, nie krzyczeć, na mnie, ale wiedziałam, że długo się nie powstrzyma.
- To w końcu użyj mózgu i raz zrób coś co będzie miało jakiś sens - odpyskowałam i pisnęłam gdy silne dłonie Zayn'a, chwyciły moje nadgarstki i umiejscowiły je tuż ponad moją głową.
- Nie przeginaj księżniczko - wyszeptał i przybliżył swoją twarz do mojej. - Zdecydowanie wolę cię gdy nic nie mówisz - dodał i bez żadnego skrępowania mnie pocałował.
Na początku starałam się jakoś od niego odsunąć, ale nie mogłam zrobić zbyt wiele gdy chłopak cały czas trzymał moje nadgarstki w swoich dłoniach. Naprawdę chciałam aby się ode mnie odsunął, chciałam aby przestał mnie dotykać. Tylko, że gdy jedna z jego dłoni znalazła się na moim policzku coś się zmieniło. Moje ciało zaczęło się odprężać, serce bić szybciej, a usta jakby same zaczęły oddawać jego pocałunki. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a w brzuchu poczułam miłe łaskotanie.
Zayn bardzo delikatnie przeniósł się nad moje ciało umieszczając jedną ze swoich nóg pomiędzy moimi. Jego usta zaczęły całować moje policzki, a potem szyję aż dotarły do odsłoniętych obojczyków.
- Zayn - powiedziałam cicho i zamknęłam oczy czując ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Już kiedyś tak się przy nim czułam i naprawdę pragnęłam poczuć się tak jeszcze raz.
- Ciii. Wszystko będzie dobrze - powiedział z ustami przy moim uchu. Jego ciepły oddech połaskotał moją wrażliwą skórę tworząc na niej gęsią skórkę.
Odchyliłam głowę do tyłu gdy usta Zayn'a zaatakowały moją szyję. Chłopak zassał trochę mojej skóry przez co moje usta się rozchyliły i uciekło z nich dość ciche westchnienie.
Dopiero gdy druga ręka Zayn'a wsunęła się pod moją koszulkę zorientowałam się, że mam już wolne dłonie i od razu przeniosłam je na jego włosy. Pociągnęłam za kilka kosmyków przez co Zayn jęknął co sprawiło, że zaczął delikatnie ocierać swoją nogą o moje krocze. Czułam, że dzieje się ze mną coś dziwnego, ale nie bałam się tego, a właściwie podobało mi się to i chciałam więcej.
Zayn uniósł się na jednej ręce i spojrzał na mnie cały czas się o mnie ocierając. Poczułam ciepło na policzkach gdy jęknęłam przez przypływ nowych uczuć wywołanych ruchami chłopaka. Brunet uśmiechnął się lekko i jeszcze mocniej przycisnął swoją nogę do mojego krocza aby wzmocnić moje odczucia.
- Zayn - mój oddech zaczynał się robić urywany, a powieki drżały. W końcu pozwoliłam aby moje oczy się zamknęły, a coraz głośniejsze westchnienia ulatywały z moich ust.
- Nie bój się tego Ivy - do moich uszu dotarł głos Zayn'a. Nie odczuwałam strachu przed niczym, co robiliśmy. Zayn odsunął się ode mnie i odpiął guzik moich spodni cały czas wpatrując się w moje oczy. - Nie rozbiorę cię - powiedział i po odpięciu zamka wsunął dłoń pod moje spodnie jak i majtki.
Zamknęłam oczy czując się lekko onieśmielona jego ruchami.
Poczułam jak jego palce zaczynają pocierać moją łechtaczkę przez co jęknęłam i zacisnęłam dłonie na pościeli. Moja klatka piersiowa zaczęła się unosić i opadać w zawrotnym tempie.
- Otwórz oczy - chłopak przycisnął swoje palce do mojego czułego punktu, a ja grzecznie otwarłam oczy i zaczęłam się w niego wpatrywać.
Jego palce znów zaczęły zataczać kółka, a ja nie mogłam tak właściwie zrozumieć tego co się ze mną działo. Przyjemne ciepło zaczynało kumulować się w moim podbrzuszu, mięśnie brzucha skurczyły się, a ja nie mogłam złapać oddechu. Z mojego gardła wydobywały się miękkie jęki, podczas gdy dłoń Zayn'a pracowała jeszcze szybciej. Moje nogi zaczęły drżeć, a oczy samowolnie się zamknęły. Moje plecy wygięły się w łuk, a oddech utknął w gardle.
Przez krótką chwilę nie mogłam w ogóle się poruszyć, tak jakbym miała chwilowy paraliż.
Gdy po kilku minutach mój oddech się wyrównał otwarłam oczy i ujrzałam siedzącego obok mnie Zayn'a. Wydawał się z siebie zadowolony i wcale nie ukrywał swojego uśmiechu.
- Jak się czujesz? - zapytał i poprawił swoje włosy, które zaczynał opadać mu na czoło. Uśmiechnęłam się leniwie i ziewnęłam.
- Zmęczona - odparłam i przesunęłam się pod ścianę robiąc mu miejsce. Mimo wszystko uwielbiałam leżeć z Zayn'em bo wtedy czułam się bezpiecznie. I to bardzo.
- Prześpij się - rozkazał i położył się tuż obok chwytając delikatnie moją dłoń. - Obiecuję, że będę tutaj gdy się obudzisz - dodał i uśmiechnął się do mnie.
- Musisz iść na lekcje - powiedziałam i zaczęłam wpatrywać się w sufit cały czas czując jego wzrok na mojej twarzy.
- Nic nie muszę. Zostaje dzisiaj z tobą - powiedział pewnie i przykrył mnie kołdrą gdy zadrżałam z powodu chłodu, który zaczęłam odczuwać mimo tego, że w pokoju było naprawdę ciepło.
- Będziesz miał problemy - stwierdziłam i zamknęłam oczy mocniej ściskając jego dłoń.
- Najwyżej - uśmiechnęłam się pod nosem słysząc jego rozbawiony ton. Wydawało się, że Zayn wcale nie przejmował się tym, że może mieć naprawdę poważne problemy.
- Nie masz do mnie żadnych pytań? - zapytałam i obróciłam głowę aby na niego spojrzeć. Zayn cały czas się we mnie wpatrywał.
- Nie będę cię o nic wypytywał - powiedział i westchnął cicho jakby coś analizował. - Pamiętasz jak kiedyś opowiadałem ci dlaczego tutaj jestem?
- Tak. Pamiętam - odparłam.
- Nim to wszystko się wydarzyło to... Było coś jeszcze - chłopak przekręcił się na bok i odgarnął moje włosy za ucho. - Byłem w szpitalu dla czubków - dodał i zaśmiał się cicho, a po moim kręgosłupie przeszła fala dreszczy.
- Dlaczego? - zapytałam cicho i starałam się wyglądać na niewzruszoną jego wyznaniem chociaż, w mojej głowie zaczynały szaleć myśli o tym, że on jest niebezpieczny.
- Rzuciłem się kiedyś na naszego sąsiada. Miałem wtedy zaledwie dziesięć lat, a chciałem go zabić - wytłumaczył, a ja przełknęłam po woli ślinę.
- Tylko dlatego tam wylądowałeś? - znów zadałam pytanie i mimo tego, że wcześniej czułam się przy nim bezpieczna teraz zaczynałam odczuwać strach.
- Po części. Moja matka miała z nim romans i kiedyś ich nakryłem. Potem musiałem przechodzić przez te wszystkie sesje z psychologiem i on stwierdził, że mam najebane
- Nie mów tak - skarciłam go szybko, a on zaśmiał się dźwięcznie.
- Ale to prawda. Przynajmniej tak wtedy myślałem, ale gdy wystawili mi żółte papiery i zamknęli w pierdolonym pokoju bez klamek na całe dwa miesiące okazało się, że żona tego sąsiada przekupiła lekarza. Chciała się zemścić na naszej rodzinie za to co zrobiła mama - dokończył i westchnął znów kładąc się prosto. - Nie wiem po co ci to mówię. I tak pewnie masz to gdzieś.
- Nie, nie. Bardzo się cieszę, że mi o tym mówisz. Chcę abyś mówił mi o wszystkim - zaprzeczyłam szybko i usiadłam na łóżku. - Kiedyś gdy będę gotowa też ci o wszystkim powiem - dodałam i przykryłam swoją drugą dłonią, nasze splecione palce.
- Gdy będziesz gotowa, czyli dopiero wtedy gdy mi zaufasz - stwierdził i z powagą wpatrywał się w moje oczy. - Możesz mi zaufać Ivy.
- To nie tak, że ci nie ufam ja po prostu... Nie czuję się jeszcze na tyle dobrze aby ci o tym wszystkim opowiedzieć - wytłumaczyłam się i w przypływie impulsu pocałowałam go w policzek.
- Nadal pamiętam o co byłem na ciebie wkurwiony - wyznał i wstał z łóżka podchodząc do okna. Patrzyłam na niego nie rozumiejąc jego zachowania. Wszystko było idealnie. Jego zachowanie w stosunku do mnie, jego dobór słów. A teraz nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.
- Zayn ja... Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie chcę z nim być, ale...
- Ale musisz bo twoja zdzirowata matka ci tak każe - przerwał mi i dopowiedział to czego ja nigdy bym nie była wstanie powiedzieć na głos.
- Ty nic nie rozumiesz - odparłam i również wstałam podchodząc do niego na tyle blisko aby zobaczyć jak jego oczy błyszcza od nadmiaru emocji. Niestety tych złych.
- Kurwa Ivy tutaj nie ma nic do rozumienia. Jeżeli nie chcesz z kimś być to po prostu z nim nie jesteś - zamknęłam oczy i spuściłam głowę na dół. Zayn miał rację. To wszystko wydawało się takie cholernie proste, ale aby to zrobić trzeba mieć silną wolę i przede wszystkim wybór. A ja niestety tego ostatniego nie posiadałam. To nie z nim chciałam być. Chciałam związać się z kimś kogo bym pokochała.
- Przepraszam - wyszeptałam i odwróciłam się do niego tyłem. Musiałam wyjść chociażby na chwilę aby ochłonąć po tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło pomiędzy mną, a Zayn'em.
Gdy zrobiłam zaledwie kilka kroków coś mnie zabolało i od razu w mojej głowie rozbłysła czerwona lampka informująca mnie, że coś jest nie tak. Znowu. 
Jęknęłam cicho i chwyciłam się za brzuch. Ból narastał z sekundy na sekundę, a łzy zgromadziły się w kącikach moich oczu.
- Ivy? - tuż zza mną rozbrzmiał głos Zayn'a, a po chwili poczułam jego dłoń na moich plecach. Całkiem rozkojarzona poczułam jak coś cieknie mi po nogach, a gdy spojrzałam w dół zobaczyłam, że moje dotychczas jasne spodnie zaczynały się robić czerwone.
Spojrzałam zszokowana na bruneta, który również wpatrywał się w moje nogi. Skurcze w moim brzuchu zrobiły się na tyle silne, że nie potrafiłam powstrzymać głośnego szlochu jak i krzyku. Mogłam tylko stać zgięta w pół i płakać.
- O kurwa  - Zayn w amoku wziął mnie na ręce i otwarł drzwi wychodząc z pokoju i od razu kierując się w stronę gabinetu pielęgniarki. Robiłam się coraz bardziej senna i nawet kłócie w brzuchu jak i podbrzuszu nie przeszkadzało mi w zasypianiu.
- Tak bardzo cię przepraszam - to było ostatnie co usłyszałam nim całkiem pochłonęła mnie ciemność.
--------------------------------------------------
Hej:) Spóźniony rozdział jest. Zadowolenie w 50% jest. Depresja spowodowana szkołą jest. A więc wszystko w normie. Nie wiem co tu pisać... Szczerze wam dziękuję za to, że wzięliście się za komentowanie. To wiele dla nas znaczy :* Te cale +18 wcale mi nie wyszło ale co tam niech jest.

Dodaje zwiastun mojego innego bloga, na którym jest na razie tylko prolog, ale już nie długo. BLOG
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥