sobota, 28 grudnia 2013

Chapter 7

 ***Ivy***
Szłam przez cichy korytarz ze spuszczoną głową modląc się aby nie zwymiotować od tego duszącego zapachu.
Gdy w klasie prawie zemdlałam i ozdobiłam tablicę, swoim dzisiejszym pożywieniem, nauczycielka wysłała mnie do pielęgniarki, a ta natomiast odesłała mnie do pokoju i kazała wrócić wieczorem na zmierzenie temperatury. Mówiłam, że nic mi nie jest i zaraz mi przejedzie ale do tej dziwnej kobiety nic nie dociera.
Z jednej strony cieszyłam, się że nie muszę przesiadywać w klasie osamotniona w ławce, wystawiona na kpiny lub dziwne komentarze rzucane w moją stronę aczkolwiek zdawałam sobie sprawę, że teraz będą się śmiać z tego jak wątłego zdrowia jestem. A jeszcze gdyby dowiedzieli się dlaczego jestem zielonkawa na twarzy to dopiero by mnie zniszczyli samymi spojrzeniami.
Nacisnęłam zimną klamkę, która ustąpiła z cichym zgrzytem po czym popchnęłam drewnianą powłokę doznając szoku. Wszystkie moje rzeczy, które znajdowały się w szafie na jednej z półek leżały porozrzucane po całym pokoju. Moja kosmetyczka została pozbawiona całej zawartości, a unoszący się zapach wanilii sygnalizował, że mój szampon właśnie coś przyozdobił o piękną plamę. 
Sam bałagan nie był aż taki zły. Najgorsze w tym wszystkim było to, że na samym środku pokoju w całym tym burdelu klęczała Natasha. Jej głowa zwisała luźno na dół, a włosy skutecznie zasłaniały twarz. Gdybym jej nie poznała choć trochę od razu stwierdziłabym, że płacze ale przecież to Natasha. Ona nigdy nie okazuję słabości.
- Natasha? - zapytałam cicho stojąc cały czas w wejściu. Bałam się wejść do środka ponieważ nie miałam bladego pojęcia czego mogę się spodziewać w tej chwili po brunetce.
Głowa dziewczyny uniosła się do góry. Natasha zmierzyła mnie wzrokiem. Jej oczy były przekrwione co zdradziło ją, że jednak płakała.
- Czego ty tutaj jeszcze chcesz? - ona nigdy nie zwracała się do mnie z szacunkiem ale to jak brzmiał jej głos w tej chwili było jeszcze gorsze niż jej wyzwiska kierowane w moją stronę.
- Ja... Zwolnili mnie dzisiaj z lekcji i kazano...
- Jaka ty jesteś głupia! - krzyknęła po czym zerwała się na równe nogi stając blisko mnie. Mój oddech przyspieszył tak samo jak bicie serca.
- Nie krzycz na mnie - wyszeptałam i spuściłam głowę. Nie chciałam jej się sprzeciwiać co to to nie. Chcę jeszcze trochę pożyć ale wiedziałam, że nie mogę cały czas zgrywać wielkiej ofiary.
- Mam na ciebie nie krzyczeć?! - Natasha zaczęła się śmiać. Odeszła ode mnie na kilka kroków dzięki czemu ja mogłam wejść do pokoju i zamknąć za sobą drzwi. - Taka niewinna, prawda? Kto by pomyślał, że możesz okazać się aż taką suką.
- Co ci zrobiłam tym razem? - zapytałam i obserwowałam jak postawa dziewczyny zmienia się diametralnie. Przed chwilą stała wyprostowana, dumna, a w tej chwili była przygarbiona, pokonana.
- Dzięki tobie mnie wywalili. Dzięki twojej kurwa zjebanej niewinności zostałam wyjebana! - chwila co? Wyrzucili ją? Przeze mnie?
- Ale przecież ja nic...
- Nic nie zrobiłaś?! No oczywiście! Wy kurwa nigdy nic nie robicie! - myślałam, że ona mnie uderzy ale tylko mnie wyminęła wychodząc z pokoju i trzaskając za sobą drzwiami.
Westchnęłam i rozejrzałam się po zdemolowanym pomieszczeniu. Wywalili ją! Będziesz miała spokój! Chyba powinnam się cieszyć z tego powodu, a niestety tak nie jest. Wiem, że jestem niewinna. Wiem, że nic nie zrobiłam ale mimo wszystko czuję się winna co jest całkiem bez sensu. Co ty możesz? Jesteś tylko 'księżniczką'.
~*~
Stałam przed gabinetem pana Mellarka i jeszcze raz rozliczałam wszystkie za i przeciw swojej decyzji. Cóż nadal nie znalazłam żadnych pozytywnych szczegółów mojej decyzji. Skazujesz się na śmierć kretynko. Chciałam zawrócić zamknąć się w pokoju i zapomnieć o tym całym pomyśle ale niestety drzwi od gabinetu otworzyły się, a w nich pojawił się pan David z dziwnym uśmieszkiem na ustach. 
- O Ivy. Miło cię widzieć. Proszę wejdź - otworzył szerzej drzwi robiąc mi miejsce. Weszłam do środka niepewnym krokiem rozglądając się po dość przestronnym pomieszczeniu. 
Ściany były pomalowane na jasny kolor zieleni, a na dole tuż przy podłodze biegł ciemny pasek kontrastując z jasnym kolorem ściany. Podłoga była wykonana z ciemnych paneli, a na środku leżał okrągły, puchaty dywan, na którym stało biurko wraz z dwoma krzesłami.
- Dzień dobry. Nie przeszkadzam panu? - przywitałam się po czym od razu zadałam pytanie, które prawdopodobnie miało mnie uratować z opresji.
- Oczywiście, że nie Ivy. Moje sprawy mogą poczekać. Proszę usiądź - mężczyzna wskazał na jedno  krzeseł, a sam zajął drugie. Usiadłam na przeciwko niego i zaczęłam wyginać swoje palce. - Proszę powiedz mi co cię do mnie sprowadza. 
- Ja chciałam... Znaczy się... Słyszałam, że... Słyszałam, że Natasha została wyrzucona - podniosłam lekko głowę do góry sprawdzając tym samym reakcję mężczyzny. 
- Tak to prawda. Natasha została wydalona i jeszcze dziś ma zostać przewieziona do Hempshire - lekki dreszcz przebiegł przez moje ciało gdy usłyszałam nazwę ośrodka do którego ma trafić dziewczyna. Sama nazwa nie była zachęcająca.
- A czy... No wie pan... Czy nie można by było jeszcze rozważyć tej decyzji? Chodzi mi o to, że Natasha jest jedyną osobą, która mnie tutaj toleruję i jest dla mnie miła i nie chciałabym aby stąd zniknęła - brawo Ivy, na prawdę brawo. Kłam dalej to też cię wywalą. 
- Ivy wiem, że jest ci trudno w nowym miejscu i to jeszcze takim jak to, ale nie możemy tolerować takiego zachowania jakim ukazała nam się Natasha. 
- Ja wiem tylko... Nie można by było jej na razie tylko postraszyć? Wie pan tak żeby wiedziała, że nie będzie traktowana inaczej - mogę sobie tylko wyobrazić jak żałośnie wyglądałam w tej chwili. Błagałam całkiem mi obcego człowieka o to aby dziewczyna, które uwielbia mnie ośmieszać została w ośrodku. Zwariowałaś
- Porozmawiam z dyrekcją ale niczego ci nie obiecuję. A teraz idź do pokoju podobno źle się dziś czujesz - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i pokiwałam głową wstając z krzesła.  
Nim zamknęłam za sobą drzwi spojrzałam w stronę pana Davida.
- Dziękuję panu - powiedziałam nieśmiało i najciszej jak potrafiłam zamknęłam za sobą drzwi. Schodziłam na dół z lekką satysfakcją ale i obawą. Co będzie dalej?
~*~
Nie mam pojęcia gdzie podziała się Natasha. Gdy wróciłam do pokoju w celu posprzątania po niej, nie było jej w pobliżu. Albo poszła na ostatnie swoje lekcje w tym miejscu albo poszła spotkać się z Harry. Tak, to jasne, że druga wersja jest tą prawdziwą. 
Pozbierałam już wszystkie rzeczy i poukładałam je w szafie. Nawet rzeczy Natashy poskładałam i poukładałam, tak, że została jeszcze jedna wolna półka ale nie odważyłam się jej zająć. 
Gdy wszystko było posprzątane, a plamy od moich kosmetyków starte na tyle ile można było to zrobić poczułam, że potrzebuję cukru. Dużo cukru. Nie wiele myśląc wyszłam z pokoju i ruszyłam schodami w dół kierując się do stołówki. Całą drogę modliłam się aby nikogo tam nie było i gdy wreszcie dotarłam do swojego celu szczęście się do mnie uśmiechnęło. Stołówka jak i kuchnia świeciły pustakami co było dla mnie szansą.
Przeszłam przez pomieszczenie zastawione stolikami i krzesłami aby po chwili popchnąć drzwi, które chroniły dojście do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia owiał mnie okropny zapach, zupy, która właśnie się gotowała na słabym ogniu. 
Podeszłam do szafki, w której miałam nadzieję znaleźć choć trochę czekolady lub czegoś podobnego. Niestety mój wzrost nie był mi pomocy przez co musiałam wspiąć się na blat.
Gdy miałam już schodzić usłyszałam za sobą otwieranie drzwi i cichy gwizd. Zeskoczyłam szybko z blatu i odwróciłam się przerażona w stronę chłopaka, który przyłapał mnie na myszkowaniu po szafkach.
- Nie sądziłem, że pomoc w kuchni może być aż tak ekscytująca - mrugnął i zrobił kilka kroków w moją stronę przez co ja chciałam się cofnąć ale brzeg blatu zaczął wżynać mi się w plecy.
- Ja... Ja już sobie pójdę - wyszeptałam przestraszona i gdy już miałam odchodzić nieznajomy popchnął mnie na szafki przez co jęknęłam żałośnie.
- Nie tak szybko kwiatuszku - wyszeptał mi do ucha. - A więc to ty jesteś tą panną, która podskoczyła Natashy i Harry'emu, hmm? - zaczął zaplatać sobie na palec jeden kosmyk moich włosów.
- Ja nikomu nie... - zaczęłam ale jego cichy śmiech przerwał moją wypowiedź. 
- Jesteś taka niewinna... Ach co to się dzieje z tą młodzieżą, że nawet taka mała dziewczynka jak ty wylądowała w takim przerażającym i niebezpiecznym miejscu jak to.
- Odsuń się od niej James - skądś znałam ten głos ale nie mogłam zidentyfikować do kogo on należy. Nie dość, że ten cały James zasłaniał mi widok to jeszcze strach krążący w moich żyłach wcale mi nie pomagał.
- Dlaczego ty zawsze jesteś tam gdzie nikt cię nie chce, co? - chłopak odsunął się ode mnie z westchnieniem i odwrócił się w stronę osoby, która przeszkodziła mu w straszeniu mnie. 
Podniosłam głowę i napotkałam jego obojętny wzrok. O Boże. 
- Wydaję mi się, że ona ma inne zdanie niż ty - Zayn najwyraźniej był znudzony tą całą wymianą zdań. - Chodź tu Ivy. - Mrugnął do mnie cały czas patrząc na Jamesa.
Trochę czasu zajęło mi zmuszenie swoich nóg do ruchu, ale gdy przechodziłam obok chłopaka miałam nieodparte wrażenie, że ma on ochotę chwycić mnie za rękę i wciągnąć do jakiegoś ciemnego i przerażającego miejsca. 
- Jeszcze dokończymy tą rozmowę Ivy - powiedział James gdy stałam już w miarę bezpiecznie obok Zayn'a. Brunet ni z tego ni z owego podskoczył do Jamesa i przycisnął go do mebli tak jak ja byłam przed chwilą.
- Nie. Nie dokończycie tej rozmowy, a jeżeli dowiem się, że byłeś w jej pobliżu to MY dokończymy tą rozmowę - Malik puścił zdezorientowanego chłopaka i gdy wychodził z kuchni chwycił mnie za rękę ciągnąc w swoją stronę. Chcąc nie chcąc musiałam iść za nim.
~*~
Zayn zaprowadził mnie schodami na jakiś strych, który wcale nie wyglądał przyjaźnie. A wręcz przeciwnie. Przerażał mnie ilością pajęczyn oraz ograniczoną ilością światła. 
- Będziesz tam tak stać? - nim się zorientowałam Zayn był już po drugiej stronie pomieszczenia usadawiając się wygodnie w jakimś starym fotelu. Tylko ja tu stałam jak jakaś sierota.
- Nie wiedziałam, że jest tutaj jakiś strych. Można tutaj wchodzić? - nie kontrolowałam swojego bezsensownego słowo-toku. 
- Skoro nie wiedziałaś, że on tutaj jest to jak sądzisz Eisensteinie, można tutaj wchodzi czy nie? - zawstydzona jego rozbawionym tonem spuściłam głowę na dół i podeszłam do niego, siadając na brudnej podłodze.
- Dziękuję - powiedziałam cicho podnosząc głowę i wpatrując się w średniej wielkości okno. Nic oprócz drzew i lekkich przesmyków słońca nie było przez nie widać ale miło było patrzeć na coś na zewnątrz bez krat w oknach. - Za to w kuchni.
- Wiem za co mi dziękujesz - uciął krótko również wpatrując się w okno. - Może chcesz... No wiesz chcesz... Chcesz usiąść w fotelu? Jest o wiele wygodniejszy niż podłoga. - Czy mi się wydaję czy twardy i nieosiągalny Zayn Malik się rumieni? Cuda. 
- Nie dziękuję. Lubię siedzieć na podłodze - odpowiedziałam i mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko nie patrząc na niego.  
- Słyszałem, że pozbyłaś się lokatorki z pokoju - dlaczego nie zdziwiło mnie to, że on wie? Pewnie każda osoba w tym zasranym ośrodku wie, że przenoszą Natashę, i że to podobno moja wina. 
- Nie przypominaj mi. Jak Harry mnie dorwie to nie wiem co mi zrobi - mruknęłam i któryś raz tego dnia zaczęłam wyginać swoje palce.
- Harry? Proszę cię nie masz większych zmartwień niż ten cały Harry?
- Łatwo ci mówić: 'Panie Mam Mięśnie Nie Podchodź Bo Dostaniesz'. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam jak się bronić.
- Dlaczego niby Harry miałby ci coś zrobić? - brunet całkiem zignorował moją lekko zgryźliwą uwagę na temat jego, a mojej postury.
- Jak to dlaczego? Przeze mnie wywalili jego dziewczynę, to oczywiste, że... - nie dane było mi skończyć ponieważ Zayn zaczął się śmiać Tak szczerze. I chyba pierwszy raz nie całkowicie ze mnie.
- Dziewczynę? Ale ty jesteś głupia Ivy. Jeżeli dziewczynę, z którą się sypia nazywa się 'swoją dziewczyną' to ten kretyn chodzi z połową ośrodka.
- Co? - wykrztusiłam zdziwiona. Myślałam, że Harry i Natasha to coś poważnego. Myślałam, że są razem.
- Ogłuchłaś czy coś? Harry pieprzy wszystko co się rusza - brunet tak jakby zdał sobie sprawę z tego, z kim rozmawia dlatego przestał się uśmiechać i znów przybrał ten chłodny ton głosu.
Spojrzał na mnie jakby ze smutkiem po czym wstał i bez słowa wyszedł zostawiając mnie samą w tym przerażającym miejscu.
~*~
Wszyscy patrzyli jak wściekła Natasha wynosi swoje torby z pokoju i podaję je smutnemu Harry'emu. Nikt nie odezwał się ani słowem ale wszyscy byli pewnie, że to moja wina. Szkoda, że prawda jest całkiem inna.
Od zniknięcia Natashy minęła godzina, a ja cały czas siedzę przed otwartą szafą i zastanawiam się czy mogę zająć pozostałe półki czy nie. Czuję jakby ona na mnie patrzyła i to strasznie mnie dekoncentruję. 
Pukanie rozniosło się po pokoju, a ja powiedziałam ciche 'proszę' i wstałam z ziemnej podłogi aby przywitać swojego gościa.
- Dobry wieczór Ivy - do pokoju wszedł pan David uśmiechając się do mnie ciepło. Starałam się odpowiedzieć tym samym ale czułam się zawiedziona. Szczerze myślałam, że jednak dzięki niemu Natasha zostanie tutaj.
- Dobry wieczór - odpowiedziałam cicho i splotłam ręce przed sobą w geście zdenerwowania jak i bezradności.
- Przyprowadziłem ci twoją współlokatorkę - powiedział po czym odsunął się robiąc miejsce dziewczynie. Nowa? Szybko. Gdy tylko dana 'nowa' weszłam do pokoju na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Niemożliwe.
--------------------------------------------------------
Hej. A więc prezentuję wam pierwszy rozdział w moim wykonaniu. Denerwuję się jak cholera bo nie wiem czy wam się spodoba czy nie. Mam nadzieję, że jednak mnie zaakceptujecie i będziesz pisać w komentarzach szczere opinie na temat rozdziałów, które będę wam serwować. Nadal poszukuję dziewczyny, która chciałaby pisać z perspektywy Natashy oraz myślę nad założeniem na Twitterze kont bohaterom. A więc jeżeli jesteście do czegoś chętne to proszę piszcie na: kamila-maciejewska123@wp.pl bądź na @until_breathing. Postaram się również zrobić zwiastun do bloga aczkolwiek nie wiem czy mi się uda.
Liczę na komentarze i przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły! Do zobaczenia! :)
Kamila ♥

9 komentarzy:

  1. Dziewczyno, to było świetne :) Piszesz tak, że miałam wrażenie że czytam baardzo wolno, ale to chyba dlatego że akcja nie toczyła się szybko. Ta część na strychu była cudowna :o Czekam na kolejnego z niecierpliwością! Pozdrawiam serdecznie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. wow *.* to było genialne ;3 piszesz swietnie czekam na nn ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie piszesz!
    zapisuje się jako fanka twojego pisania .serio . robisz to świetnie .
    a rozdział świetny.
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW CUDNY!! czkam na nexta!!! misiu :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział! świetnie sie go czyta!;) czekam na na następny;))

    OdpowiedzUsuń
  6. No muszę ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna :) Świetnie sobie poradziłaś z pierwszym twoim rozdziałem. Nie żałuję mojej decyzji nawet w najmniejszym procencie. Jesteś utalentowaną dziewczyną bez dwóch zdań i wiem, że ten blog jeszcze dzięki tobie odżyje :)
    Gratuluję świetnego rozdziału i oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże! Dziękuję, na prawdę. Denerwowałam się bo nie wiedziałam, czy to co piszę jest dobre, ale teraz już wiem, że niepotrzebnie się stresowałam. Bardzo zależy mi na twojej opinii i ciszę się niezmiernie, że jest ona taka dobra c:

      Usuń
  7. Wow!
    To jest naprawdę dobre!
    Cieszę sie, że zdecydowałaś się kontynuować tego bloga :))

    OdpowiedzUsuń