niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 35

 ***Ivy***
Ciężko mi było wstać i wyjść z pokoju aby zmierzyć się ze światem, który mimo tego, że został mi ograniczony- przerażał mnie równie mocno co wcześniej. Od mojego przyjazdu w to miejsce, gdy przez chwilę poczuję się szczęśliwa, coś musi się zepsuć i pokazać mi jak bardzo beznadziejna jestem. Bo taka jestem prawda? Jestem tylko jednym z tysiąca wyrzutków na tym świecie. Nic nie znaczącym osobnikiem, który równie dobrze, mógłby zniknąć. 
I tak się dzieje. Czuję, że zanikam z dnia na dzień i tracę nie tyle siebie, a to co zbudowałam. Zatracam się w bagnie smutku, złości czy chociażby kłamstwa. Nienawidzę gdy ludzie kłamią, a sama co zrobiłam? Okłamywałam osobę, na której naprawdę mi zależało i zresztą nadal zależy. Ale tylko mi.
Wczorajszego wieczoru, gdy odważyłam się powiedzieć prawdę, Zayn stracił do mnie nie tylko zaufanie, ale także szacunek. Słowa, które padły z jego ust ukazują idealnie to co on o mnie myśli. Bezwartościowa szmata. Taka byłam. Byłam bezwartościowa dlatego nie bałam się zrobić coś strasznie głupiego. Nie bałam się przyozdobić swoich nadgarstków w malutkie kreseczki, które pokazywały to jak bardzo słaba czy bezwartościowa jestem. Każde jedno wyzwisko Zayn'a to jednak kreska. Łącznie zrobiłam ich piętnaście. Zayn nienawidzi mnie i ukazał mi to w piętnastu słowach. Tylko tyle jestem dla niego warta. 
W tej chwili prawdopodobnie poszłabym do Harry'ego. Weszłabym do jego pokoju i rozpłakała gdy zapytałby mnie co się stało. Wtedy on podszedłby do mnie przytulił i powiedział, że zajebie Zayn'a za to co mi zrobił. Tylko, że teraz to ja zawiniłam. Teraz to ja powinnam oberwać za to co zrobiłam jemu. 

 ~*~
- Jesteś tylko głupią laską, która myśli, że wszystko jej wolno! - następny krzyk i mocne zaciśnięcie palców na moim chudym ramieniu. 
- Proszę cię nie... - wyszlochałam i spuściłam na dół głowę nie mogąc wytrzymać następnego pustego spojrzenia z jego strony. 
- O co ty mnie prosisz?! Byłem z tobą szczery rozumiesz?! Powiedziałem ci niemal wszystko, a ty zachowałaś się jak kompletna szmata! - jego krzyk rósł z chwili na chwilę, a ja nie mogłam zaczerpnąć powietrza, którego teraz tak bardzo potrzebowałam. 

- Ivy? - podskoczyłam wystraszona gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się zdezorientowana i zobaczyłam, że przede mną stoi pani Sparks. Przyglądała się mi z zaciekawieniem jakby oglądała jakąś nową rzecz na wystawie.
- Ja - odchrząknęłam cicho. - Przepraszam - dodałam i tym razem bez patrzenia w jego stronę usiadłam na krześle jak najdalej od niego.  
Mimo tego, że dziś jest sobota, pani Sparks poinformowała całą naszą klasę, że mamy dziś spotkanie grupowe ponieważ ma do nas przyłączyć nowa dziewczyna jak i chłopak. Z jednej strony byłam ciekawa kim oni są, czy może to ktoś z kim będę mogła wreszcie normalnie porozmawiać. Czy może to ktoś kto mnie zrozumie i nie będzie oceniał od samego początku.
Natomiast medal ma dwie strony prawda? A więc gdy ta pierwsza skrywała moją nadzieję, ta druga chowała w sobie lęk. Nie chodziło o to, że 'nowi' mogą mnie w jakiś sposób zniszczyć, chodziło o to, że Zayn tutaj był. Chciałam go zobaczyć, ale gdy już to się stało chciałam stąd wyjść. Uciec.
Gdy tylko weszłam do sali jego wzrok padł na mnie, a w mojej głowie rozbrzmiały jego wczorajsze słowa.
- Dobrze, a więc jak wiecie dziś do waszej klasy dołączą nowe osoby. Pewnie ciekawi was za co oni tutaj trafili, ale jak wiecie nie mogę udzielić wam takiej informacji dlatego proszę was bądźcie mili i nie osądzajcie nikogo nim nie poznacie całej prawdy - po słowach Pani Sparks drzwi od sali otwarły się, a do środka w towarzystwie pana Davida weszła dziewczyna, a tuż za nią chłopak. O mój Boże. 
- Skyler? - spojrzałam na Zayn'a, który wpatrywał się w uśmiechniętą blondynkę. Ona uśmiechnęła się do niego i ruszyła w jego stronę pewnym krokiem. Brunet natomiast wstał i zaczął coś do niej mówić, ale nie na tyle głośno abym mogła usłyszeć cokolwiek.
- Proszę, proszę. A jednak to prawda. Mała Ivy wylądowała w ośrodku. Cóż za widok - oddech uwiązł mi w gardle, a serce zaczęło bić kilka razy szybciej. Poderwałam się z miejsca chcąc uciec, ale jego ręka trzymająca mój nadgarstek uniemożliwiła mi jakikolwiek ruch.
- Puść mnie - wyszeptałam i spojrzałam przerażona w jego oczy. Wyglądał tak samo jak tamtego dnia gdy zobaczyłam go pierwszy raz.
- Jeszcze sobie dziś porozmawiamy - wyszeptał do mojego ucha i puścił moją rękę uśmiechając się w moją stronę.
~*~

Zawahałam się nad przyciśnięciem zielonej słuchawki, ale gdy pan David wyszedł z gabinetu poczułam, że muszę to zrobić. Chociaż raz w życiu muszę postąpić nie tak jak ktoś sobie tego zażyczył, a tak jak ja uważam za słuszne. 
- Halo - jej głos brzmiał tak jak zawsze. Nie mogłam zidentyfikować jaki ma humor. Czy jest zła, smutna, a może wreszcie radosna.     
- Mamo to ja... Ivy - odezwałam się cicho i niepewnie. Mój głos lekko drżał, a dłonie zaczęły mi się pocić. 
- Czego chcesz? Wiesz, że nie mam czasu na głupoty - odparła suchym głosem. Wiedziałam, że tak będzie. 
- Mamo ja... Znaczy... Simon tutaj jest - wykrztusiłam z siebie i zamknęłam oczy. 
- No i co ja ci na to poradzę? Skoro tam jest to znaczy, że na to zasłużył. Jeżeli to wszystko to zajmij się wreszcie czymś pożytecznym i nie dzwoń więcej do mnie - nim zdążyłam coś odpowiedzieć usłyszałam dźwięk rozłączonego połączenia i szum świadczący o tym, że mama prawdopodobnie wyłączyła telefon. 
Nie powinnam czuć się rozczarowana bo w głębi duszy czułam, że tak będzie. Wiedziałam, że nic nie będzie ją obchodzić to, że już dwie, a może nawet i trzy osoby w tym miejscu chcą mojej śmierci. Ona sama tego chce. Prawdopodobnie tak. Od zawsze byłam problemem, którego ani ona ani tata nie mogli się pozbyć, więc teraz gdy inni chcą się mnie pozbyć, nie będą im w tym przeszkadzać.   
- David musisz... - odwróciłam się gwałtownie wycierając łzy z policzków gdy w wejściu ujrzałam Zayn'a.
- Emm David wyszedł do... - zaczęłam, ale zamilkłam gdy zauważyłam jak wzrok chłopaka błądzi po mojej twarzy. 
- Mało interesujące - mruknął pod nosem i wycofał się z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Momentalnie zerwałam się z miejsca i wybiegłam za nim.
- Czekaj! - krzyknęłam gdy zobaczyłam, że Malik jest już na końcu korytarza. Ku mojemu zdziwieniu chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. - Zayn ja chciałam cię prze...
- Nawet nie zaczynaj - przerwał mi i westchnął zamykając oczy. - Wczoraj powiedziałem ci wszystko co miałem do powiedzenia - dodał po chwili i chciał odejść, ale szybko chwyciłam go za rękę po czym bez żadnego zastanowienia pocałowałam go. 

***Zayn***

Powiedzieć, że byłem zdziwiony ruchem Ivy to mało. Byłem wprost zszokowany tym, że ta mała i nieśmiała dziewczyna pocałowała mnie na środku korytarza, gdzie każdy mógł nas zobaczyć. 
Gdybym nadal nie znał prawdy pewnie oddałbym pocałunek, ale teraz nie mogłem tego zrobić. I kurwa nie chodzi o tego chuja, który gdzieś tam na nią czeka ruchając wszystko co się rusza, tylko chodzi o mnie. Nie mogłem pozwolić aby to moje uzależnienie od niej przybierało na sile ponieważ wiem, że skończę sam z butelką w ręce. 
Położyłem ręce na ramionach Ivy i odsunąłem ją od siebie. Na jej policzkach widniały łzy, które pojawiły się tam z mojego powodu. 
- Nic dla mnie nie znaczysz rozumiesz? Dla mnie nie istniejesz - powiedziałem pewnym głosem i ostatni raz spojrzałem w jej zszokowane oczy. 
Puściłem ją i odszedłem wzdłuż korytarza przeklinając w myślach to wszystko co jej zrobiłem. Byłem osobą, która miała jej pomóc, a zamiast tego niszczę ją każdego dnia na nowo. Ona niszczy ciebie. Robimy to razem. 
Z jednej strony powinienem być z niej dumny. Odważyła się przyjść do mnie i powiedzieć, że poza murami tego ośrodka ktoś na nią czeka, ale z drugiej strony jestem kurwa mać wściekły, że zrobiła to tak późno. Powiedziała mi o wszystkim wtedy gdy sam pozwoliłem sobie na szczerość i zaufanie do niej. To wszystko było bezsensu. 
~*~
Stała przede mną tylko w koszuli zapiętej do połowy. Ręce miała opuszczone wzdłuż swojego ciała, co chwile przebierała nieśmiało nogami, a na jej ustach widniał nieśmiały uśmieszek. Włosy, które opadały jej na twarz spięła z tyłu wsuwkami, a resztę zostawiła rozpuszczoną. Jej oczy błyszczały i wpatrywały się we mnie z wyczekiwaniem. Była moja. Chociaż przez tą krótką chwilę, mogłem wyobrazić sobie, że Ivy należy do mnie. 
- Chodź tutaj - powiedziałem, a ona ruszyła po woli w moją stronę zaplatając swoje ręce na brzuchu, przez co jej biust stał się wyraźniejszy, a guziki koszuli rozeszły się lekko. Moja Ivy usiadła na moich udach i nachyliła się nade mną wpatrując się swoimi niebieskimi oczami w moje usta. Przygryzła delikatnie dolną wargę i spojrzała w moje oczy. Wyglądała niemal perfekcyjnie, tylko, że to nie była ona. To była jej słaba kopia, która musiała mi wystarczyć. 
- Mogę być lepszą Ivy - wyszeptała mi do ucha i pocałowała w policzek po czym pozwoliła, abym traktował ją tak jak Carter. 

***Ivy***

Stałam przed pokojem Zayn'a, gotowa zapukać i powiedzieć mu wszystko co sobie ułożyłam w głowie, ale gdy usłyszałam kobiecy jęk dochodzący za drzwi wszystkie nadzieje opuściły moje ciało. Był tam z kimś. I właśnie wtedy to do mnie dotarło. A co jeżeli przez ten cały czas gdy coś się między nami działo Zayn nadal spotykał się z innymi dziewczynami z wiadomych powodów? Wtedy oznaczałoby to, że wystawił mnie na pośmiewisko całego ośrodka. Zrobił to specjalnie. Udawał, że coś dla niego znaczę, że jestem dla niego ważna, podczas gdy tak naprawdę niszczył mnie za moimi plecami. 
- Wydaję mi się, że pokój masz gdzie indziej - odwróciłam się i zobaczyłam Simona kroczącego w moją stronę. 
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam bez ogródek nie czując już strachu przed jego osobą. Teraz było mi już wszystko jedno. 
- Jak to co? Jestem strasznie niegrzecznym nastolatkiem - powiedział sarkastycznie i nachylił się w moją stronę, przerzucając moje włosy na lewe ramię. - Jestem strasznie niegrzecznym nastolatkiem, który zamierza cię zniszczyć tak samo jak ty zrobiłaś to mojemu bratu - dodał szeptem i ucałował mój policzek po czym odszedł wzdłuż korytarza śmiejąc się ze mnie. 
-------------------------------------------------------
Hej :) A więc taaaak mam kilka spraw. 
1. Komentarze- słuchajcie ja wiem, że nieraz nie chce się komentować, ale proszę was postarajcie się to robić. Znaczy wiecie jest ponad 100 obserwatorów, kilka osób informuję na Twitterze i są również anonimowi czytelnicy. A komentarzy jest z ledwością 10. Prosze was komentujcie rozdziały, piszcie co się wam podoba, a co nie. Wyrażajcie swoje opinie. 
2. Za tydzień jest rozdział z perspektywy Natashy, a za dwa tygodnie powinien być z perspektywy Ivy, ale nie wiem czy dam radę go napisać z powodów osobisty. Więc gdyby miało nie być mojego rozdziału napiszę notkę informacyjną. 
Dziękuję to wszystko.
Za ewentualne błędy przepraszam.
Kamila♥ 

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 34

-Boże a co jeśli Twoja babcia mnie nie polubi? Albo wygoni z domu? Jezu Natasha, ja wracam do ośrodka!-kolejny raz załkał a ja niemrawo się uśmiechnęłam. Harry cały wczorajszy wieczór i całą dzisiejszą drogą pod dom mojej babci spędził na gadaniu o tym, że boi się, iż coś pójdzie nie tak. Oh wczoraj, kiedy udał się do toalety, ćwiczył to co powie mojej babci. Było to chorobliwie uroczę.
-Proszę Cię, nie denerwuj się tak.-uśmiechnęłam się do niego ciepło, po czym zostawiłam na jego ustach szybkiego buziaka, jednocześnie splatając nasze palce. Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć, że był taki zestresowany.
-Dobra, czas zapukać.-uśmiechnęłam się i uderzyłam dłonią w brązowe drzwi. Nie musiałam długo czekać, ponieważ dosłownie za chwilę, drzwi się otworzyły a moim oczom ukazała się moja babcia.
-Natasha! Jezu, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa!-pisnęła radośnie, po czym przytuliła.
-Ja też się cieszę, że Cię widzę babciu, a teraz, poznaj proszę mojego em..-w pewnym momencie po prostu się zacięłam. Co miałam powiedzieć? Niby były te wszystkie ckliwe momenty, ale ani chłopak ani ja nie określiliśmy na czym stoimi.
-Chłopak. Jestem chłopakiem Natashy i nazywam się Harry.-brunet przemówił a ja jedynie zamrugałam kilkakrotnie, aby upewnić się, że to nie sen.
-Miło Cię poznać Harry!-babcia ucałowała jego oba policzki, po czym spojrzała na mnie.-Wiedziałam, że będziecie chcieć spać razem, więc pokój macie na górze.-uśmiechnęła się ciepło po czym odeszła do kuchni. Spojrzałam na Harrego i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez ten cały czas nie puścił mojej ręki.
-Choć na górę.-powiedziałam i lekko pociągnęłam chłopaka. Skierowałam się do otwartych drzwi i wepchnęłam do środka Harrego, ponieważ stał jak zamurowany. Mój Harry się bał.
-Natasha ja nie dam rady.-westchnął a ja spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-Nie rozumiem.
-Pierwszy raz coś takiego mnie spotyka, pierwszy raz moja dziewczyna chce mnie przedstawić komuś z rodziny, pierwszy raz poprosiłem kogoś o chodzenie przez gest, pierwszy raz.-pociągnął za swoje brązowe włosy po czym spojrzał na mnie.
-Kocham Cię Harry.-wysapałam ponieważ nie wiedziałam co więcej mogłabym rzec. Przecież nie zmuszę go żeby został. Jak chce niech pójdzie z powrotem do ośrodka. Jego decyzja, chociaż w gruncie rzeczy przyzwyczaiłam się do tego, że uciekał od odpowiedzialności.
-Nie uciekam Natasha, po prostu mówię, że się boję, boję się tego, że pierdolnę jakąś głupotę i to wszystko pójdzie się jebać.-westchnął i jak zwykle nonszalancko powędrował w moją stronę.
-I też Cię kocham.-mruknął delikatnie przykładając swoje usta do moich. Jego język delikatnie przejechał po mojej dolnej wardze przez co niekontrolowany jęk wydostał się z moich ust.
-Cichutko, babcia jest na dole.-zaśmiał się podle i zrozumiałam.
-Myślisz, że zależy mi tak na seksie jak Tobie?-uniosłam jedną brew a chłopak jedynie prychnął ze śmiechu. A to dupek.
-Oczywiście skarbie. Przecież to Ty zawsze mnie prowokujesz.-zaśmiał się gardłowo i odszedł na kilka kroków ode mnie.
-Ja Cię nie prowokuję! Dla Ciebie to, że mrugnę czy podrapię się po tyłku to prowokacja?-zakpiłam odpychając go jeszcze dalej od siebie.
-Kochanie, dla mnie prowokacją jest nawet to, że oddychasz.-mruknął. Kiedy zauważyłam, że chłopak zaczyna kroczyć w moją stronę, automatycznie skierowałam się do drzwi.
-Choć coś zjeść, tylko błagam-zrobiłam krótką przerwę podchodząc do niego w najbardziej podniecający sposób. Delikatnie przejechałam palcem, od jego ust aż do rozporka.-Nie weź tego za prowokacje.-zaśmiałam się i wyszłam z pokoju, jednak dokładnie wiedziałam, że chłopak idzie za mną z tym samym "zamurowanym" wyrazem twarzy.
Leniwie skierowaliśmy się do kuchni, i jak za młodych lat babcię jak zwykle zastawałam na kuchni.
-Przyszliśmy coś zjeść!-klasnęłam w dłonie i zaśmiałam się jak małe dziecko.
-Oh naturalnie.-babcia odwróciła się w moją stronę, jednak kiedy spojrzała na Harrego uśmiech jej zbladł.-Harry jesteś taki blady, dziecko co się stało?-zapytała a ja momentalnie wybuchłam śmiechem.
-Nii-e-e nie nic.-potrząsł głową i uśmiechnął się słabo.
-Na pewno?-dopytywała.
-Tak, dziękuję za troskę.-odpowiedział i tym razem jego uśmiech był pewniejszy. Najwidoczniej moja babcia złapała się na to, bo postanowiła odpuścić.
-Dobrze, w takim razie usiądźcie przy stolę. O Natasho przyjdzie na dzisiejszą kolację, również pewien gość.-kobieta mrugnęła do mnie, jednak nie starałam się drążyć dalszego tematu.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się ciepło i wraz z Harrym usiedliśmy przy dużym brązowym stole.
Nie zdążyliśmy chwycić sztućców, kiedy głośnym echem odbił się dzwonek. Pierwszy raz widziałam babcię, aby tak szybko biegła otworzyć komuś drzwi.
Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się a ja momentalnie osłupiałam. Przygryzłam wargę, kiedy poczułam jak ciało Harrego napina się jak struna. Chwyciłam chłopaka za rękę, jednak ten ją strzepał, co było dla mnie równoznaczne jakbym dostała od niego w twarz.
-Po co go tu zapraszałaś?-wysyczał.
-To nie ja.-odpowiedziałam mu tym samym, jednak w głębi duszy chciało mi się płakać.
Loczek jedynie prychnął gorzkim śmiechem, jednak został nadal przy stole.
Babcia z Niall'em podeszli do stołu, jednak wyglądali na takich, którzy znają się już dobry kawałek czasu. Dziwne, jednak nie mam ochoty dowiadywać się dlaczego.
-Natasha.-chłopak uśmiechnął się ciepło na mój widok, a ja nie mogąc się powstrzymać ponowiłam jego ruch, po czym wstałam i wolno podeszłam do chłopaka. Nie wiedziałam co mną kierowało, ale musiałam się do niego przytulić. Niall jest mi bardzo bliski, i nie zamierzam odciąć się od niego bez względu na wszystko.
-Tak dobrze Cię widzieć maleńka.-westchnął do moich włosów, a przez mój kręgosłup przeszło stado ciarek.
-Radzę Ci dobrze Ty farbowana irlandzka cioto, odsuń się od niej.-Harry wstał tak szybko, przez co krzesełko za nim po prostu upadło. Babcia patrzyła z przerażeniem po wszystkich a ja myślałam, że zaraz zapadnę się pod ziemię.
-Harry..-westchnęłam patrząc na niego w błagalny sposób.
-Nie Natasho!-krzyknął przez co zadrżałam, również dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Niall nadal trzyma mnie w pasie, jednak ja nie potrafiłam się ruszyć. Tak bardzo się bałam, więc chciałam chociaż oszczędzić babci tych nieprzyjemnych widoków.
-Babciu proszę idź na górę.-powiedziałam cicho i byłam w szoku, kiedy kobieta jedynie skinęła głową i wolno ruszyła w kierunku schodów. Kiedy zniknęła mi z oczu, wyplątałam się z objęć Horan'a.
-Jak mogłeś!-krzyknęłam na Harrego, jednak ten w ogóle nie zareagował i wolnym krokiem zaczął podążać w stronę blondyna.-Ani mi się rusz Harry.-syknęłam.
-A co, boisz się o niego? Zależy Ci na nim Natasho?-spojrzał na mnie a jego spojrzenie było ciemne i zimne.
-Zależy.-wypaliłam bez zastanowienia. Brunet zatrzymał się, po czym skinął załamany głową i odszedł na górę. Westchnęłam załamana. Nie chciałam aby odebrał to w ten sposób. Nie chciałam, aby się gniewał bo przecież między nami było tak dobrze.

                                                              *Harry*
Mój oddech był urwany, a łzy okalały policzki. Nie chciałem, aby ktokolwiek widział mnie w stanie w, którym nigdy się nie znalazłem. Czułem się skrzywdzony i taki niepotrzebny. Skoro jej na nim zależy to dlaczego mnie tu przywiozła? Dlaczego mówiła, że mnie kocha? Po co ten cały teatrzyk?
Wszedłem do wspólnego pokoju, po czym położyłem się na dużym łóżku. Sam nie wiem czemu moje wszelkie myśli powędrowały do wspólnego życia z Natashą. Piękną wizją jej ta w, której stoję koło księdza a dziewczyna kroczy w pięknej białej sukni, składamy przysięgę i jedziemy gdzieś daleko, gdzieś gdzie nie zna nas nikt, tam zakładamy rodzinę. Widzę piękną córeczkę, która ma po Natashy urodę i charakter, i synka, który jest podobny do mnie. Widzę również to, że kocham ich tak bardzo i chronię ich cały czas. Wszelkie moje myśli przerwało pukanie do drzwi. Wiedziałem, że to nie Natasha, więc krzyknąłem ciche "proszę." a moim oczom ukazała się pani babcia, która uśmiechała się do mnie ciepło. Oh dopiero teraz do mnie doszło to, jak źle się zachowałem.
-Tak bardzo prze...
-Nie przepraszaj kochanie.-szepnęła cicho i usiadła koło mnie.-Jesteś zazdrosny o nią prawda?-uśmiechnęła się ciepło.
-A Pani nie byłaby zazdrosna o osobę, która ma całe Pani serce? O osobę, która zmieniłaby Panią na lepsze?-zapytałem podnosząc brew.
-Owszem.-skinęła głową i klepnęła w moje kolano.-Ale nie możesz za każdym razem reagować w ten sposób.-mruknęła cicho.
-Boje się, że on mi ją zabierze.-spojrzałem na nią a potok słonych łez uformował się na moich policzkach.
-Nie.-starsza Pani pokręciła przecząco głową.-Widzę jak moja wnusia na Ciebie patrzy kochany. Widzę jak się uśmiecha do Ciebie i wiem, że Cię kocha.-spojrzałem w jej zielone oczy, które bardzo przypominały mi moje.-Ale jeśli będziesz zabraniał jej wszystkiego, ona odejdzie. Widzę, że lubi Niall'a ale jak przyjaciela. Nie możesz zabronić jej ich mieć.-fuknęła karcąco.
-Wiem.-odparłem zasłaniając oczy dłońmi. To będzie niezapomniany tydzień...

~~*~~
Przepraszam za zwłokę, jednak w pracy jest ciężko a jak wracam do domu to od razu idę spać.
Rozdział nie wyszedł mi za bardzo cudowny, jednak myślę, że nie jest aż tak źle.
A jak Wam wakacje mijają?:D <3

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 33

***Ivy***
Stałam przed oknem obitym w kraty, wyglądając na świat, który szykował się do zimowego snu. Drzewa zostały ogołocone z liści, trawa zrobiła się pożółkła, a gdzieniegdzie była już całkiem brązowa. Umarła tak samo jak wszystko w okół. 
Po chodniku tuż przed ośrodkiem przechodzili ludzie, a gdy któreś ciekawskie dziecko zatrzymało się aby popatrzeć na budynek, zaraz któreś z rodziców go odciągało i jestem prawie pewna, że mówiło mu, że jeżeli będzie niegrzeczny to tutaj trafi. Tak samo jak. Tak samo jak setka innych nastolatków, którzy nie mogli poradzić sobie z życiem. Nie mogli poradzić sobie z problemami lub odrzuceniem ze strony kogoś bliskiego. Lub tak jak w moim przypadku, nie mieli nikogo kto ich pokocha i po prostu zgubili się w tym cholernym świecie, który przerażał nawet tych najtwardszych.
Mnie przerażał. Bałam się samotności, która towarzyszyła mi odkąd pamiętam. Boję się tego, że któregoś dnia okaże się, że tak naprawdę nigdy nie byłam tą osobą, za którą się uważałam. Może tak naprawdę jestem taka sama jak osoby, które trafiły tutaj za zabójstwo. Może również mam w sobie jakąś cząstkę, która pragnie przewagi nad tą drugą osobą. Słabszą osobą.
- Ivy? - odwróciłam się i ujrzałam Zayn'a jedynie w spodniach od dresu. Jego włosy były mokre przez co małe kropelki spływały z nich na jego szyję, a potem dalej tworząc świecące ścieżki. 
- Cześć - powiedziałam i starałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego z moich oczu wypłynęły łzy, które zaczęły toczyć się po moich policzkach.
- Ivy? Co się stało? - chłopak szybko do mnie podszedł i położył dłonie na moich ramionach. Nie mogłam kontrolować tego co się działo z moim ciałem i umysłem.
- J-ja miałam sen g-gdzie... - moim ciałem wstrząsnął szloch przez co rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Jaki sen? Księżniczko co ci się śniło? - zapytał spokojnie, a ja spojrzałam w jego oczy i znieruchomiałam. To takie dziwne i mało realne, ale bałam się, że to wszystko nagle zniknie. Bałam się, że moje sny to rzeczywistość.

Siedziałam po prostu na krześle płacząc i krzycząc, ale to nic nie dawało. Wiem, że gdzieś w oddali byli moi rodzice, którzy tak jak zwykle mnie ignorowali. Zdawałam sobie również sprawę z tego, że tuż za mną, na połodze leży nieruchome ciało Harry'ego. 
A tuż przede mną rozgrywał się największy koszmar mojego życia. Działo się wszystko czego tak bardzo się bałam. Broniłam się przed uczuciami, a tak naprawdę one tkwiły we mnie przez cały ten czas. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że dopiero w sytuacji bez wyjścia moje serce pomogło uświadomić mój rozum. Teraz gdy było już za późno- zrozumiałam. 
Widziałam jak porusza ustami chcąc mi coś powiedzieć, ale do moich uszu nie dotarł żaden dźwięk. Nie słyszałam tego co mówi, nie słyszałam pięknej barwy jego głosu i już nigdy więcej nie miałam jej usłyszeć. 
Wystarczył jeden ruch ręką aby odebrać mi wszystko co było dla mnie ważne. Wystarczyło zrobić jedno małe posunięcie i zostałam sama. Już nie krzyczałam. Nie pamiętam kiedy wstałam z krzesła, ale pamiętam kiedy biegłam w stronę Zayn'a wrzeszcząc jego imię. Niby biegłam, powinnam się zbliżać do jego spadającego ciała, ale było wręcz odwrotnie. Oddalałam się od niego. Jego ciało upadało na ziemię i pewnie gdybym go nie znała, i stała dalej pomyślałabym, że to szmaciana laleczka.

Nie mogłam powstrzymać się od przytulenia do Zayn'a. Chłopak był wyraźnie zdziwiony moim czynem ponieważ zachwiał się lekko na nogach, ale po chwili objął mnie swoimi rękoma, jakby chciał uchronić mnie przed całym złym światem.
Płakałam, a on starał się mnie uspokoić mówiąc, że jest tutaj ze mną. Wiedziałam, że to co czuję w tej chwili jest prawdziwe. Wiedziałam, że moje zasnute wspomnienia strasznego koszmaru będą zanikać, ale mimo wszystko bałam się, że to może nie jest rzeczywistość. Bałam się, że wszystko jest na odwrót, a ja po prostu nie potrafię odróżnić co jest prawdziwe, a co nie.
- Ivy proszę cię nie płacz - Zayn odsunął mnie od swojego ciała i spojrzał na mnie oczami pełnymi smutku i żalu. - Proszę - dodał szeptem, a potem pocałował mnie w czoło jakby chciał zabrać ze sobą wszystkie złe rzeczy, które umiejscowiły się w moich myślach.
- Obiecaj mi, że mnie nie opuścisz - wyszeptałam z zamkniętymi oczami. Mój głos drżał z powodu płaczu jak i obaw, które wypełniały całe moje serce.
- Nigdzie się nie wybieram księżniczko. Będę przy tobie tak długo jak będziesz chciała - odparł i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Proszę pocałuj mnie - nie przemyślałam słów, które wypowiedziałam. Po prostu potrzebowałam jego dotyku, jego ust przy moich. Musiałam poczuć, że jestem dla kogoś ważna.
- Ivy nie sądzę, aby...
- Proszę - przerwałam mu będąc bliską płaczu.
Zayn westchnął po czym położył swoją dłoń na moim policzku i bardzo delikatnie musnął swoimi wargami moje usta. Byłam pewna, że po tym czynie odsunie się ode mnie, ale on wtedy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i tym razem pocałował tak jak robił to zawsze.
W moim brzuchu obudziło się stado tak zwanych motyli i mam wrażenie, że poczułam to pierwszy raz mimo naszych wielu pocałunków.
Jedna z rąk Zayn przesunęła się na moje plecy, a druga na kark przez co jęknąłam cicho ponieważ nadal odczuwałam lekki dyskomfort po moim wczorajszym upadku. Zayn najwyraźniej przypomniał sobie o moim wypadku ponieważ od razu zabrał swoją rękę i odsunął się ode mnie.
- Nie - powiedziałam i tym razem to ja go pocałowałam tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie bałam się okazywać mu mojego uwielbienia dla jego ust, które były niesamowite i nie mogłam powstrzymać się od całowania ich.
Malik najwyraźniej zauważył to, że wcale nie zamierzam zacząć trząść się ze strachu i krzyczeć jak wcześniej dlatego zaczął 'kierować' moim ciałem w stronę łóżka po czym delikatnie mnie na nim położył uważając na cztery szwy, które miałam na głowie.
Przejechałam delikatnie swoimi dłońmi po nagich plecach chłopaka, a on westchnął wprost w moje usta budząc we mnie tym samym coś co czułam przy nim tylko raz.
Zayn najwyraźniej postanowił przejść na dalszy poziom ponieważ wsunął swoje ciepłe dłonie pod moją koszulkę unosząc ją do góry i odsłaniając bladą skórę mego brzucha. Przejechał po nim swoimi palcami wywołując tak zwaną gęsią skórkę. Westchnęłam cicho gdy jego usta znalazły się na mojej szyi. Chłopak podniósł się na swoich rękach, a potem opierając ciężar swojego ciała tylko i wyłącznie na nogach ściągnął ze mnie koszulkę starając się patrzeć cały czas w moje oczy.
- Zaklucz drzwi - powiedziałam cicho przypominając sobie ostatnią naszą sytuację, w której nakrył nas Harry.
Zayn uśmiechnął się szeroko i zszedł ze mnie od razu podchodząc do drzwi i przekręcając kluczyk w drzwiach. Drogę powrotną do łóżka pokonał powoli cały czas patrząc na mnie niepewnym wzrokiem. Czułam się z tym trochę dziwnie ponieważ to ja powinnam być przerażona jego bliskością, a nie on moją.
Gdy Zayn wreszcie wrócił na swoje miejsce nade mną przejechał placami po moim boku wyrywając z moich ust cichy śmiech.
- Tylko tutaj - wyszeptał do mojego ucha i przejechał dłonią po moim kroczu. Zamknęłam oczy rumieniąc się lekko na to dziwne uczucie, które wywołał wewnątrz mnie. - Nie musisz się wstydzić - powiedział cicho i zaczął ściągać moje dresowe spodnie oraz trampki, które ubrałam na bose stopy. - Ani bać - dodał gdy zostałam tylko i wyłącznie w samej bieliźnie.
 - Nie boję się - odpowiedziałam pewnie. Moje serce biło szybciej, ale nie z powodu strachu. Byłam po prostu podekscytowana jak i podniecona. Boże, chyba cię kocham. Pomyślałam i od razu otwarłam oczy przerażona swoimi myślami. Zayn nie zauważył mojego zachowania ponieważ skupił całą swoją uwagę na mojej szyi.
Nie zauważyłam kiedy jego dłoń wsunęła się za gumkę moich majtek i jeden z jego palców przejechał po mojej łechtaczce wywołując u mnie jęk i dziwne uczucie gorąca w całym ciele. Co to było? Co się ze mną działo? 
Malik najwyraźniej był zadowolony ze swojego czynu ponieważ znów wykonał ten sam ruch tylko, że tym razem zrobił to dwoma palcami. Zamknęłam oczy czując te dziwne uczucia i ścisnęłam rękę Zayn'a nie wiedząc co mam zrobić se swoimi dłońmi.
- Spokojnie. Zostanę z tobą - wyszeptał mi do ucha i ściągnął moje majtki od razu przykrywając mnie swoim ciałem. Jego dłoń powędrowała pomiędzy nasze ciała, a jego palce od razu zaczęły swoją pracę, zataczając kółka na moim czułym punkcie.
Mój oddech stawał się coraz szybszy, a serce biło ze zdwojoną siłą pompując coraz więcej krwi przez moje żyły. Moje powieki drżały mimo zamkniętych oczu, a dłonie ściskały mocno materiał poszwy. Wszystko zaczynało robić się dwa razy wyraźniejsze. Dźwięki dochodzące z korytarza były jakby głośniejsze, bicie mojego serca wyraźne, a dotyk Zayn'a delikatny, ale stanowczy.
- Z-zayn - wyszeptałam, ale po chwili z moich ust uciekł jęk, który zwyciężył na moim słabym ciałem. Nie potrafiłam już powstrzymywać następnych jęków czy westchnień, ponieważ to wszystko było ode mnie silniejsze.
- Poddaj się księżniczko - powiedział, a mnie sparaliżowało. Oczami umysłu zamiast pięknego i delikatnego Zayn'a, zobaczyłam Jamesa, który nie zważał na moje uczucia czy bół jaki mi zadawał. Przez moje myśli zaczęły przelatywać sceny, z nocy, w której mnie zgwałcił. Te wszystkie skryte uczucia zaczęły wychodzić na wierzch ciągnąc za sobą strach jak i uczucie schowania się przed wszystkimi ludźmi na ziemi.
- Nie, proszę nie - wyszeptałam, ale nie wykonałam żadnego ruchu. Nie byłam wstanie odepchnąć jego natarczywego ciała, nie mogłam pozbyć się jego brudnych rąk.
- Ivy, Ivy to ja - dotyk Jamesa zniknął z moje ciała, a ja nie mogłam powstrzymać szlochu uciekającego z moich ust. Wstałam szybko z łóżka i zaczęłam się ubierać chcąc od niego uciec. Nie wiedziałam dlaczego nie kontynuował, przecież chciał się zemścić na moich rodzicach.
- Nie zbliżaj się do mnie - powiedziałam i wtedy dopiero to do mnie dotarło. To nie James, to Zayn. Jego wyraz twarzy rozrywał moje serce, a ból w oczach uświadomił mi jak bardzo go zraniłam. Wzięłam go za Jamesa, gdy tak naprawdę on wcale nie był do niego podobny.
Nie wiedziałam jak mam się zachować dlatego po prostu odwróciłam się i zaczęłam szarpać za klamkę, dopiero po chwili przypominając sobie, że Zayn zakluczył drzwi na moją prośbę. Byłam wściekła chociaż nie miałam do tego powodu.
***Zayn***
Byłem przerażony zachowaniem Ivy i dopóki nie udało jej się uciec z mojego pokoju nic do mnie nie docierało. Dopiero gdy drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem ruszyłem się z miejsca i wybiegłem za nią. Widziałem ją jak dobijała się do pokoju Harry'ego krzycząc głośno. Myśl, że ucieka przede mną była dla mnie niczym pieprzone ostrze, prosto w moje serce.
- Ivy! - krzyknąłem gdy Harry otwarł jej drzwi widocznie zaniepokojony zachowaniem dziewczyny. Nim udało mi się dotrzeć pod drzwi one zamknęły się przede mną odcinając mi drogę porozumienia się z moją księżniczką. - Ivy proszę cię. Wiesz, że nie jestem nim. Wiesz, że możesz to zwalczyć. Pomyśl tylko. Skup się na tym co do ciebie mówię. Przypomnij dobie to jak ja cię traktuję. Proszę Ivy zrób to dla mnie - położyłem dłoń na drzwiach i czekałem. 
Miałem kurwa wielką nadzieję, że moje słowa trafiły do niej i przestanie się mnie bać. Nie mogłem znieść myśli, że ona się mnie boi. 
Drzwi po chwili uchyliły się, a z pokoju wyszła Ivy całkowicie spokojna. Tylko na jej policzkach widniały ślady łez, które były dla mnie niczym deszcz, który sam wywołałem.
- Dlaczego to robisz? - zapytała cicho i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Byłem pewny, że głową ją boli, ale mimo wszystko stała uparcie i odważnie przede mną.
- Robię to, bo tak kurwa mać bardzo mi na tobie zależy - odpowiedziałem, a ona przywarła do mnie swoimi ciałem. Nim zabrałem Ivy do jej pokoju zauważyłem jeszcze zdziwione miny Harry'ego i Natashy.
~*~
Zamierzałem położyć się spać, gdy do mojego pokoju wpadła zaspana Ivy z ciężkim oddechem. 
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczęła, a ja miałem pieprzone wrażenie, że to nic dobrego. Co jeżeli się dowiedziała?
---------------------------------------------------------------------
Usp? Znów opóźnienie przez co jestem wściekła sama na siebie. Niestety zaczęłam pracę (tylko na lipiec) i jestem bardziej zmęczona niż sądziłam, że będę. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :) Rozdział jest trochę bez sensu, ale tak to jest jak pisze się na szybkiego. 
Dobra to chyba all. Ach! Co się dzieje z wami? Znaczy no wiecie komentarzy co raz mniej i trochę mnie to martwi :( 
P.S. Za wszystkie ewentualne błędy przepraszam 
Kamila♥