***Ivy***
Od kilku minut zakrywałam sobie głowę poduszką chcą wygłuszyć muzykę dochodzącą z piętra niżej. Nie wiem, który z chłopaków zorganizował sobie małą imprezę ale mógłby ściszyć to coś co potocznie nazywa muzyką.
- Zaraz zwariuje! - krzyknęłam zdenerwowana i odrzuciwszy poduszkę z głowy usiadłam prosto na łóżku przyjmując bez pogardy cichy śmiech Natashy i Harry'ego. Chłopak od razu po dzisiejszych lekcjach przyszedł do nas do pokoju i siedzi tutaj cały czas. Wczoraj gdy wróciła brunetka była bardzo dokładnie pilnowana przez pana Davida więc nie mieli szansy na tajemne spotkanie.
- Musisz się przyzwyczaić. Co piątek jest to samo - mruknął brunet całując Natashę w odsłonięty obojczyk. Nie myślcie sobie, że zostaliśmy jakimiś przyjaciółmi. O co to, to nie. Po prostu obydwoje podziękowali mi za to, że wstawiłam się za Natashę i doszliśmy do układu, że żadne z nas nie wchodzi w drogę drugiemu. Mi coś takiego pasuję.
- Kto jest na tyle głupi? - warknęłam. Byłam serio zdenerwowana. Głowa mnie bolała tak samo jak brzuch i jedyne o czym teraz marzyłam to zaśnięcie. W CISZY.
- Twój kumpel - odparła Natasha i zachichotała na coś co wyszeptał jej do ucha Harry. Fakt, ładnie razem wyglądali ale mogli się powstrzymać od tych czułości. Chociaż przy mnie.
- Nie mam żadnych 'kumpli' - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek stojący na etażerce. 22:46 No wspaniale.
- Och oczywiście, że masz. Jego pokój jest na końcu korytarza po lewej - Harry puścił do mnie perskie oczko i znów zaczął 'dobierać' się do mojej współlokatorki.
Wstałam z westchnieniem i chwyciłam leżącą na brzegu łóżka bluzę, którą na siebie ubrałam nim wyszłam z pokoju. Z racji tego, że dziś przesiaduję u nas Harry ubrałam długie spodnie od piżamy nie chcąc świecić przed nim tyłkiem czy nogami. Teraz właściwie byłam z tego zadowolona bo prawie bez żadnego wstydu mogłam iść korytarzem po to by zejść trochę ze schodów i skręcić w następny korytarz, na którym muzyka była jeszcze głośniejsza. Jest już po 22, masz zakaz przebywani tutaj. Sama się proszę o kłopoty.
Wywołałam wielką sensację u chłopaków stojących na korytarzu i palących papierosy przy małym okienku.
- Uuu kogo my tu mamy. Przyszłaś nam pomóc rozładować napięcie? - rzucił jeden z nich zaciągając się papierosem, po ty by po chwili wypuścić biały obłoczek prosto w moją stronę. Ogarnęła mnie wielka ochota na zawrócenie, zamknięcie się w pokoju, wpakowanie sobie waty w uszy i udawanie, że wcale mnie tutaj nie było.
- Kto zajmuję pokój na końcu korytarza po lewej? - zapytałam ignorując wcześniejszą wypowiedź chłopaka.
- Chwila, chwila. Ty jesteś ta nowa. Widzę, że szybko się zadomowiłaś skoro już idziesz na schadzkę - tym razem inny bardziej zbudowany chłopak zabrał głos.
- Powiecie mi wreszcie kto jest na tyle głupi, żeby o tej godzinie puszczać tą denną muzykę? - zapytałam nie kontrolując gniewu. Byłam na prawdę wściekła i miałam już dość tych podchodów.
- Malik - odparli razem, spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Wracaj! Odwróciłam się w stronę schodów, ale potem zrezygnowałam i jednak ruszyłam wgłąb korytarza czując na siebie przeszywający wzrok chłopaków spod okna.
Nie wiedziałam czy zapukać, czy od razu wejść. Uważaj bo usłyszy. Fakt. Przy takim hałasie człowiek nawet swoich myśli nie słyszy, a co dopiero pukania.
Któryś raz z rzędu westchnęłam i po prostu nacisnęłam klamkę otwierając tym samym drzwi. To co tam zobaczyłam... Wow.
Brunet był odwrócony do mnie plecami i podciągał się na jakimś drążku przymocowanym do sufitu. Nogi miał skrzyżowane w kostkach, a dłonie mocno zaciśnięte wokoło rury. Bez problemu wykonywał następne podciągnięcia, mimo zmęczenia. Jego rozebrane do połowy ciało błyszczało od potu. Mięśnie na plecach jak i rękach pracowały równo, bez przerwy.
- Nie ładnie się tak gapić - powiedział i mimo nadal grającej muzyki zrozumiałam jego słowa bez problemu. Zayn puścił się drążka sprawnie zeskakując na ziemię i ściszając wieżę tak, że słowa były ledwo słyszalne.
- Ja... Ja się nie gapiłam. Po prostu czekałam aż skończysz - odparłam i oblizałam spierzchnięte usta. Weszłam odważnie do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Właściwie to pomieszczenie wcale się nie różniło od tego, które zajmuję ja. Tak samo ustawione dwa łóżka, szafa, kraty w oknach. Wszystko tak samo.
- Ktoś pozwolił ci wejść? - Malik odkręcił butelkę wody i cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy zaczął pić.
- Sama sobie pozwoliłam - odparłam. Wiem, że źle robiłam odnosząc się do niego takim tonem ale serio byłam już zmęczona, i skurcze brzucha też wcale mi nie pomagały.
- Nie drocz się ze mną, nie dziś - jego ton głosu stał się poważny, a głos głębszy niż zazwyczaj. Dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Cóż nie droczyłabym się z tobą i by mnie tutaj nie było gdybyś z łaski swojej zastosował się do tego, że po dwudziestej drugiej obowiązuje cisza nocna - Stąpasz po cienkim lodzie, Ivy.
- Cóż twoja historia mnie wzruszyła, a teraz wyjdź. Jestem zajęty - nadal cały czas wpatrywał się w moje oczy mimo tego, że był 'zajęty'.
- Jaki ty jesteś... - nie udało mi się dokończyć przez niespodziewany uścisk w podbrzuszu przez co cicho jęknęłam i od razu położyłam dłoń na brzuchu. Jak ja tego nienawidzę.
- Co ty robisz? - zapytał jakby sam nie wiedział co ma zrobić.
- A na co ci to wygląda? Obmacuję się - pewnie gdyby nie te cholerne wahania nastoju wcale bym się tak do niego nie odezwała.
- Masz okres - bardziej stwierdził niż zapytał. Wywróciłam oczami zdegustowana i z lekkim trudem wyprostowałam się i wypuściłam głośno i po woli powietrze.
- Brawo. Punkt za spostrzegawczość - zamknęłam na chwilę oczy i policzyłam do trzech. - Przepraszam. Nie panuję dziś nad sobą. Będę wdzięczna jeżeli zachowasz ciszę. Dziękuję.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że lepiej go od razu przeprosić niż potem mieć problemy. Dopiero co jedne się zakończyły, po co mi następne?
- Ivy - odezwał się gdy miałam już zamykać za sobą drzwi. - Połóż się na boku i włóż między nogi poduszkę. Mojej siostrze to pomagało. - Dodał ciszej i spuścił głowę jakby zawstydzony. Halo! To ja powinnam być tutaj zawstydzona, a nie on.
- Dziękuję - powtórzyłam jeszcze raz i zamknęłam drzwi przechodząc przez korytarz ze spuszczoną głową. Byłam na prawdę zdziwiona tym, że po pierwsze: od razu po moim wyjściu nie pogłośnił muzyki, a po drugie: że był dla mnie w miarę miły i nawet chciał mi pomóc.
Gdy wróciłam do pokoju Harry'ego już nie było, a Natasha szukała czegoś w szafie. A w około? Nadal błoga cisza
- Nie sądziłam, że uda ci się uciszyć Malika. Muszę zapłacić Harry'emu - powiedziała do mnie i znów zaczęła mnie ignorować. Wyśmienicie.
- Chwila, chwila. Ty jesteś ta nowa. Widzę, że szybko się zadomowiłaś skoro już idziesz na schadzkę - tym razem inny bardziej zbudowany chłopak zabrał głos.
- Powiecie mi wreszcie kto jest na tyle głupi, żeby o tej godzinie puszczać tą denną muzykę? - zapytałam nie kontrolując gniewu. Byłam na prawdę wściekła i miałam już dość tych podchodów.
- Malik - odparli razem, spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Wracaj! Odwróciłam się w stronę schodów, ale potem zrezygnowałam i jednak ruszyłam wgłąb korytarza czując na siebie przeszywający wzrok chłopaków spod okna.
Nie wiedziałam czy zapukać, czy od razu wejść. Uważaj bo usłyszy. Fakt. Przy takim hałasie człowiek nawet swoich myśli nie słyszy, a co dopiero pukania.
Któryś raz z rzędu westchnęłam i po prostu nacisnęłam klamkę otwierając tym samym drzwi. To co tam zobaczyłam... Wow.
Brunet był odwrócony do mnie plecami i podciągał się na jakimś drążku przymocowanym do sufitu. Nogi miał skrzyżowane w kostkach, a dłonie mocno zaciśnięte wokoło rury. Bez problemu wykonywał następne podciągnięcia, mimo zmęczenia. Jego rozebrane do połowy ciało błyszczało od potu. Mięśnie na plecach jak i rękach pracowały równo, bez przerwy.
- Nie ładnie się tak gapić - powiedział i mimo nadal grającej muzyki zrozumiałam jego słowa bez problemu. Zayn puścił się drążka sprawnie zeskakując na ziemię i ściszając wieżę tak, że słowa były ledwo słyszalne.
- Ja... Ja się nie gapiłam. Po prostu czekałam aż skończysz - odparłam i oblizałam spierzchnięte usta. Weszłam odważnie do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Właściwie to pomieszczenie wcale się nie różniło od tego, które zajmuję ja. Tak samo ustawione dwa łóżka, szafa, kraty w oknach. Wszystko tak samo.
- Ktoś pozwolił ci wejść? - Malik odkręcił butelkę wody i cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy zaczął pić.
- Sama sobie pozwoliłam - odparłam. Wiem, że źle robiłam odnosząc się do niego takim tonem ale serio byłam już zmęczona, i skurcze brzucha też wcale mi nie pomagały.
- Nie drocz się ze mną, nie dziś - jego ton głosu stał się poważny, a głos głębszy niż zazwyczaj. Dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Cóż nie droczyłabym się z tobą i by mnie tutaj nie było gdybyś z łaski swojej zastosował się do tego, że po dwudziestej drugiej obowiązuje cisza nocna - Stąpasz po cienkim lodzie, Ivy.
- Cóż twoja historia mnie wzruszyła, a teraz wyjdź. Jestem zajęty - nadal cały czas wpatrywał się w moje oczy mimo tego, że był 'zajęty'.
- Jaki ty jesteś... - nie udało mi się dokończyć przez niespodziewany uścisk w podbrzuszu przez co cicho jęknęłam i od razu położyłam dłoń na brzuchu. Jak ja tego nienawidzę.
- Co ty robisz? - zapytał jakby sam nie wiedział co ma zrobić.
- A na co ci to wygląda? Obmacuję się - pewnie gdyby nie te cholerne wahania nastoju wcale bym się tak do niego nie odezwała.
- Masz okres - bardziej stwierdził niż zapytał. Wywróciłam oczami zdegustowana i z lekkim trudem wyprostowałam się i wypuściłam głośno i po woli powietrze.
- Brawo. Punkt za spostrzegawczość - zamknęłam na chwilę oczy i policzyłam do trzech. - Przepraszam. Nie panuję dziś nad sobą. Będę wdzięczna jeżeli zachowasz ciszę. Dziękuję.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że lepiej go od razu przeprosić niż potem mieć problemy. Dopiero co jedne się zakończyły, po co mi następne?
- Ivy - odezwał się gdy miałam już zamykać za sobą drzwi. - Połóż się na boku i włóż między nogi poduszkę. Mojej siostrze to pomagało. - Dodał ciszej i spuścił głowę jakby zawstydzony. Halo! To ja powinnam być tutaj zawstydzona, a nie on.
- Dziękuję - powtórzyłam jeszcze raz i zamknęłam drzwi przechodząc przez korytarz ze spuszczoną głową. Byłam na prawdę zdziwiona tym, że po pierwsze: od razu po moim wyjściu nie pogłośnił muzyki, a po drugie: że był dla mnie w miarę miły i nawet chciał mi pomóc.
Gdy wróciłam do pokoju Harry'ego już nie było, a Natasha szukała czegoś w szafie. A w około? Nadal błoga cisza
- Nie sądziłam, że uda ci się uciszyć Malika. Muszę zapłacić Harry'emu - powiedziała do mnie i znów zaczęła mnie ignorować. Wyśmienicie.
~*~
Co z tego, że Zayn ściszył muzykę, jak i tak nie mogę spać? Kręcę się na niewygodnym łóżku już od godziny, a sen nadal nie przychodzi. Wyciągnęłam poduszkę spomiędzy nóg i usiadłam na łóżku. Sposób jaki polecił mi mulat na zatrzymanie skurczy trochę działał, a trochę nie.
Nie chcąc obudzić Natashy wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów. Gdy byłam przy zejściu do korytarza chłopaków miałam ogromną ochotę zakraść się do pokoju Zayn'a i po prostu go podziwiać. Zastanawiało mnie to jak on wygląda gdy śpi. Czy jego wyraz twarzy nadal jest taki obojętny, nieodgadniony czy może uśmiecha się lekko.
- Jesteś idiotką - powiedziałam sama do siebie i znów zaczęłam schodzić po schodach kierując się w stronę kuchni.
Zimne płytki przyjaźnie chłodziły moje stopy odziane w wełniane skarpetki z pomponikami po bokach. Uwielbiałam je. Przeszłam przez stołówkę starając się nie wejść w żaden ze stolików czy ławek i popchnęłam drzwi od kuchni.
Krzyknęłam przerażona na widok stojącej przy oknie postaci. Światło było zgaszone, dlatego nie widziałam kto odwiedził kuchnię o tak później porze. A co jeżeli to James? Zatrzęsłam się ze strachu na tą myśl. Teraz to już nikt mnie nie uratuję.
- Możesz się nie drzeć z łaski swojej? - zabrzmiał gruby, męski głos, a ja odetchnęłam z ulgi. Przynajmniej byłam częściowo bezpieczna.
- Wystraszyłeś mnie, okej? - odpowiedziałam i weszłam do pomieszczenia szukając włącznika od światła.
- Nie włączaj - ostrzegł mnie z cichym warknięciem. Jak oparzona odsunęłam dłoń od ściany i przełknęłam zdenerwowana ślinę. - Grzeczna dziewczynka - pochwalił mnie i usiadł na krześle stojącym pod oknem.
Nic nie odpowiedziałam na jego 'pochwałę' tylko podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej zimną butelkę wody usadawiając się na blacie. Zaczęłam się siłować z butelką starając się ją otworzyć. Nim się spostrzegłam ktoś wyciągnął mi plastik z rąk i bez większego trudu odkręcił zakrętkę podając mi butelkę z powrotem.
- Dziękuję - burknęłam i pociągnęłam jednego łyka z butelki czując jak moje ciało drży po wpływem mroźnego napoju i spojrzenia Malika.
- Czemu nie śpisz? - zapytał cały czas stojąc między moimi nogami. Bez trudu widziałam jego błyszczące oczy i odkrytą klatkę piersiową.
- Nie mogę. Brzuch mnie boli - odparłam lekko speszona jego obecnością. Spuściłam wzrok na trzymaną przeze mnie butelkę.
- Już nie jesteś taka odważna, co? - pochylił się nade mną i dmuchnął ciepłym powietrzem na moją odsłoniętą szyję. Był z siebie dumny.
- Przecież cię przeprosiłam - odpowiedziałam lekko drżącym głosem. Chciałam aby się odsunął ale nie mogłam się zdobyć na odwagę aby mu to powiedzieć.
- Chcesz żebym się odsunął? - zapytał cicho i znów dmuchnął na moją szyję ale tym razem był na tyle blisko, że jego wargi musnęły moją rozgrzaną skórę.
- Nie - odpowiedziałam od razu dając sobie mentalnego kopniaka. Oczywiście, że chcę abyś się ode mnie odsunął! Czy ty tego nie widzisz?!
- Hmm ciekawe - mrugnął i spojrzał mi w oczy. Tak bardzo chciałam odwrócić od niego wzrok ale nie mogłam tego zrobić. Za bardzo podobał mi sposób w jaki on na mnie patrzył.
- Co jest takie ciekawe? - zapytał jakiś głos za nami. Światło zapalone przez nieproszonego gościa poraziło moje oczy zmuszając mnie do zasłonięcia je ręką. Zamrugałam kilka krotnie i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na stojącego między moimi nogami Zayn'a. Jego dolna warga była pęknięta, a na prawym policzku widniało zadrapanie.
- Co ci... - nie zdążyłam zadać pytania do końca ponieważ Malik odsunął się ode mnie zdenerwowany i rzucił wściekłe spojrzenie na Conora, który przeszkodziła nam w... Właśnie w czym on nam przeszkodził?
- Nie powinnaś się z nim zadawać. Tak samo jak z Harrym i Natashą - powiedział do mnie chłopak, gdy zostaliśmy sami, a ja wywróciłam oczami i zeskoczyłam z blatu.
- Dobranoc Conor - pożegnałam chłopaka kierując się na piętro z odkręconą butelką wody w ręce. Gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że może Zayn na mnie czeka schowany w jakimś ciemnym koncie, niestety. Nic takiego się nie wydarzyło.
~*~
Siedziałam sama w kącie rozgrzebując swoje śniadanie. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie. Czułam, że wszyscy się na mnie patrzą nawet jeżeli nie było to prawdą. Podniosłam na chwilę głowę od razu tego żałując. W moją stronę szedł Zayn trzymając swoją tacę ze śniadaniem w jednej ręce. Przełknęłam zdenerwowana ślinę. Jaki on seksowny... Chwila co?!
Kątem oka dostrzegłam ruch i od razu odwróciłam w tamtą stronę głowę. W stronę mojego stolika zmierzał Conor mocno zaciskając dłonie na tacy. Tylko nie to. Jęknęłam i znów zainteresowałam się swoim śniadaniem, wyglądającym jak wymiociny ogra.
- Chciałeś coś? - ostry i chłodny ton Zayn'a zmusił mnie do podniesienia głowy znad talerza. Tuż obok mnie stał Conor, a na przeciwko niego Zayn. To nie mogło się dobrze skończyć.
- Przyszedłem się przywitać - odpowiedział mu po czym spojrzał w dół, napotykając mój wzrok. - Cześć Ivy. Chcesz się do nas przysiąść? - tak bardzo chciałam odpowiedzieć 'tak', ale wiedziałam, że rozzłoszczę tym samym bruneta, stojącego niedaleko mnie.
- Cześć Conor. Dziękuję za propozycję ale... Nie mam dziś ochoty na żadne towarzystwo - uśmiechnęłam się lekko do niego, modląc się w duchu aby nie przyszedł mu do głowy pomysł posiedzenia ze mną.
- Okej. Jak chcesz - odparł lekko obrażony i rzuciwszy ostatnie wściekłe spojrzenie Zayn'owi odszedł do swoich znajomych.
- Nie zajęłam twojego twojego stolika - powiedziałam cicho, gdy Malik się do mnie przysiadł. Specjalnie wybrałam to miejsce, bo znajdowało się jak najdalej od stolika, przy którym zwykł siadać. Było po drugiej stronie sali. W samym koncie. Dalej nie szło usiąść.
- Wiem - odparł i otworzył swoją puszkę coli wcale nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami rzucanymi w naszą stronę.
- To dlaczego tutaj usiadłeś? - nie miałam zamiaru odpuścić, ale również nie chciałam go rozzłościć jeszcze bardziej niż do tej chwili.
- Bo chciałem? - odpowiedział pytaniem na pytanie i zajął się jedzeniem swojego śniadania.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - skarciłam go i pod naciskiem jego oczu spuściłam znów wzrok wpatrując się w moje nieruszone śniadanie.
- Jakaś ty mądra. Och nie! Czuję się przy tobie taki głupi - parsknął i oblizał swoje wargi doprowadzając mnie do lekkiego szaleństwa.
- Nabijaj się dalej. Proszę bardzo - odpowiedziałam. - Po co tutaj usiadłeś? - Zadałam pytanie, którego odpowiedź ciekawiła mnie najbardziej.
- Po to by ani Conor, Harry czy Natasha z tobą nie usiedli - odparł najprościej w świecie nie produkując się nawet na tym aby wyjaśnić mi dlaczego akurat ta trójka nie może ze mną siedzieć.
- A nie mogą oni ze mną usiąść ponieważ... - Zayn westchnął cicho i zaszczycił mnie swoim wściekłym spojrzeniem.
- Nie będziesz się z nimi zadawać - odpowiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Tak po prostu.
- Chyba sobie żartujesz! - podniosłam głos zdenerwowana. - Kim ty niby jesteś aby mówić mi z kim mogę się zadawać, co? - wstałam z krzesła i mierzyłam się wzrokiem z Zayn'em.
- Po pierwsze: uspokój się. Po drugie: usiądź.
- Nie. Nikt nie będzie mi mówił, z kim mogę się zadawać, a z kim nie. Gówno o mnie wiecie więc z łaski swojej nie wpieprzajcie się tam gdzie was nie chcąc - powiedziałam głośno i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nie zjadłaś śniadania! - krzyknął za mną, a ja zignorowałam go i po prostu wyszłam ze stołówki.
- Jakby cię to kurwa obchodziło - mruknęłam pod nosem i zaczęłam wbiegać po schodach.
~*~
Starałam się zignorować spojrzenie Zayn'a jak i innych osób podczas drogi na prace społeczne, które dziś miały odbyć się za ośrodkiem- w starym ogrodzie.
Sam jego widok nie był zachęcający dlatego wolałam nawet nie myśleć o tym jak on wygląda z bliska.
Wiedziałam, że znów pracujemy w parach, a mi przypadło to nieszczęście być w parze z nim. Nie zrozumcie mnie źle. Chce spędzać z nim czas ponieważ sądzę, że Zayn jest osobą, która może mi wiele pokazać aczkolwiek muszę przyznać, że trochę się go boję.
Nie znam go dobrze i rozmawiałam z nim zaledwie kilka razy ale wiem, że te rozmowy nie były obojętne ani dla mnie ani dla niego. Czy to oznacza, że zaczynam coś do niego czuć? Och oczywiście, że nie. Wydaję mi się, że jestem co najwyżej w stanie go polubić i nic więcej. Przecież w moim sercu zamieszkał już ktoś inny.
- Dobra łapcie za grabie. Jedna osoba grabi, a druga zbiera i wkłada do worka - westchnęłam i stanęłam przy jednym z drzew.
- Oczekujesz na jakieś specjalne zaproszenie, księżniczko? - Zayn spojrzał na mnie wyzywająco, a ja wciągnęłam głośno powietrze i niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę zagryzając dolną wargę.
- Co wolisz robić? - zapytałam nie wiedząc czy zacząć zagrabiać liście, czy czekać aż on to łaskawie zacznie robić.
- To co zamierzałbym teraz robić wykracza daleko poza nasze obowiązki - powiedział bez żadnego skrępowania.
Poczułam jak po mojej szyi wspina się ciepło aby po kilku sekundach przyozdobić moje zmarznięte policzki dorodnym rumieńcem.
- Nie wiem o czym myślisz, ale mi chodziło o oglądanie telewizji - uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmieszkiem, który pewnie zwalał z nóg tysiące dziewczyn przez co zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
- Nie to nie - zignorowałam jego cwaniackie wypowiedzi i chwyciłam za grabie po czym zaczęłam zagrabiać wszystkie zeschnięte liście.
- Robisz, to pierwszy raz prawda? - zapytał i oparł się o drzewo zaplatając ręce na klatce piersiowej. Że mu nie było zimno. Miał na sobie ciemne dżinsy, czarne trampki i tego samego koloru koszulkę z długim rękawem, podczas gdy ja byłam opatulona w sweter oraz bezrękawnik.
- Nie - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok od jego jakże pięknego ciała nie chcąc znów usłyszeć jakiejś zgryźliwej uwagi.
- Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz?
- Dlaczego mam wrażenie, że jesteś głupi? - zapytałam zbyt ostro zwracając tym samym uwagę kilku dziewczyn grabiących obok nas.
- Znów jesteś dla mnie niemiła. Wiesz, że możesz tego pożałować - Zayn zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Możesz dać mi spokój? Chce to skończyć i wrócić do pokoju - wyszeptałam bojąc się podnieść ton głosu. On serio mnie przerażał.
- Malik! - Zayn odsunął się ode mnie i odwrócił w stronę mężczyzny, który wykrzyczał jego nazwisko. - Zaprowadź naszą księżniczkę do jej pokoju. Ma gości - powiedział spokojniej. Zayn zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się półgębkiem.
Odłożyłam grabie na zimie trzęsącymi się dłońmi i ruszyłam razem z Malikiem w stronę budynku, z którego przed chwilą wyszliśmy. Gdy mijałam Natashę i Harry'ego brunet poruszał brwiami, a brunetka zaczęła się śmiać, zapewne z mojej miny.
- Sama trafię - powiedziałam gdy Zayn zaczął wspinać się po schodach prowadzących na górę. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
- Wiem - odpowiedział na co wywróciłam oczami i dalej uparcie szłam przed siebie chcąc już dowiedzieć się kto mnie odwiedził. Przecież jestem tutaj tylko kilka dni.
- Już możesz wracać - znów się odezwałam gdy tym razem staliśmy pod drzwiami od mojego pokoju.
- Poczekam na ciebie - odparł po czym otworzył mi drzwi.
- No tego to się po tobie nie spodziewałam! - przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam spanikowana na Zayn'a. No to po mnie.
---------------------------------------------
Hej. Na samym początku chciałabym życzyć wam szalonego Sylwestra, i szczęśliwego Nowego Roku! Abyście spełniły swoje marzenia i zrobiły wszystko co macie w planach :)
Rozdział dodaję wcześniej ponieważ chciałam zrobić wam małą niespodziankę (chcę się wkupić). Wydaję mi się, że rozdział jest długi więc chyba nie zwaliłam. Zrobiłam zwiastun, który dodałam na stronę. ZWIASTUN wpadnijcie, obejrzyjcie i zostawcie po saobie jakś znaczek :D Tylko uwaga tam miało być napisane KŁAMSTWO, a ja napisałam bez W. :( Ups?
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i liczę na następne :P
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥