***Ivy***
Stałam zażenowana przy stoliku i nie wiedziałam czy usiąść czy po prostu zignorować zaproszenie i spieprzać dalej niż pieprzy rośnie.
- Usiądź wreszcie. Wkurwiasz mnie - Zayn wskazał mi na miejsce obok siebie, a ja posłusznie usiadłam dyskretnie odsuwając swoje krzesło w bok.
Po tym jak obudziłam się w nie swoim pokoju z Zayn'em siedzącym na krześle tuż obok zaczęłam się przeraźliwie drzeć. Byłam wystraszona. Nie wiedziałam w ogóle co ja robiłam u niego w pokoju, dlaczego spałam w jego łóżku i na dodatek brunet siedział do połowy rozebrany. A więc poprawka. Nie byłam wystraszona. Ja byłam przerażona.
Po mojej niezbyt miłej pobudce Zayn zaczął na mnie krzyczeć, że mam się zamknąć bo go głowa boli i dopiero po chwili wytłumaczył mi jakim sposobem znalazłam się u niego w pokoju. Dopiero gdy mi wszystko wytłumaczył przypomniałam sobie co odwaliłam. Cóż już wcześniej było mi wstyd, a gdy on mi wszystko skrócił wraz z moim zachowaniem myślałam, że się zaraz spalę ze wstydu i jedyne o czym marzyłam to zapadnięcie się pod ziemię.
No i gdy już chciałam wyjść z tego jego cholernego pokoju to on znów zaczął na mnie krzyczeć i jakoś nie specjalnie wiem dlaczego, ale spójrzmy prawdzie w oczy. W końcu to Zayn.
- Halo! Ivy - ktoś uderzył mnie lekko w czoło na co podskoczyłam raptownie i rozejrzałam się wystraszona. Tuż przede mną siedziała Natasha wraz z Harrym. Co do...?
- Co? Mówiłaś coś? - zapytałam zdekoncentrowana. Nie pierwszy raz dzisiaj udało mi się odpłynąć myślami gdzieś daleko w chen.
- Pytałam czy idziesz na ćwiczenia - Natasha zaczęła rozgrzebywać swoje śniadanie i chyba doszła do tego samego wniosku co ja. Lepiej potem iść do kuchni po coś jadanego.
- Tak, tak. Zwolnienie od pielęgniarki już się skończyło, a po za tym czuję się o wiele lepiej. Mogę już normalnie cho... - zacięłam się gdy zdałam sobie sprawę, że po pierwsze: rozmawiam z Natashą, a ta dziewczyna chętnie by patrzyła jak tonę, a po drugie: przy stoliku jest również Zayn i Harry. Cóż niezbyt komfortowo.
Siedzący obok mnie brunet zesztywniał i szybko wstał po czym szturchając kilu chłopaków wyszedł ze stołówki. Zauważyłam co ciekawego. Gdy na jego drodze był chłopak bez problemu szedł dalej, ale gdy pojawiła się dziewczyna - omijał ją.
- Kurwa. Pogadam z nim - Harry wstał z westchnieniem i poszedł za Malikiem. Spojrzałam zszokowana na miejsce obok mnie jakby Zayn miał się tam pojawić.
- Od kiedy Harry i Zayn są... Cóż w stosunkach pokojowych? - zapytałam cicho i napiłam się soku, który miałam nadzieje nie wywoła u mnie bólów brzucha.
- No wiesz po tej całej sprawie z Jamesem, Zayn był bardziej niż skłonny rozjebać jego łeb na ścianie więc Harry często z nim siedział i tak jakoś wyszło, że mówią sobie 'cześć' - odpowiedziała i podpiła Harry'emu sok.
- Natasha ja... Nie chcę cię urazić czy coś, ale nie musisz być dla mnie miła tylko i wyłącznie dlatego, że James mnie zgwałcił. Ja nie potrzebuję litości - wzruszyłam ramionami i oparłam się o krzesło po czym zaczęłam wpatrywać się w swoje dłonie.
Wolałam zostać całkowicie sama niżby mieć fałszywych przyjaciół. Ok. Zgwałcono mnie. Czasu się nie cofnie, prawda? Muszę z tym żyć i chociaż spróbować przejść na porządek dzienny, a osoby, które będę przy mnie tylko i wyłącznie z poczucia obowiązku wcale mi w tym nie pomogą.
- Nie rozmawiam z tobą ze względu na to co się stało. Właściwie to jest moja forma przeprosin. Pochopnie cię oceniłam, a gdy poszłaś do Davida i wybłagałaś żeby mnie nie przenosili dopiero zauważyłam jaka jesteś na prawdę - bałam się poruszyć aby nie wybudzić się z tego cudnego snu. Fakt już wczoraj Natasha była dla mnie miła, ale myślałam, że po prostu miała taką zachciankę.
~*~
Starałam się nie śmiać z pochlapanej twarzy Malika dlatego patrzyłam na niego tylko wtedy gdy musiałam. Natomiast Harry i Natasha nie mieli żadnych problemów z co kilku sekundowych spojrzeń w jego stronę aby zacząć się śmiać.
- A myślałem, że to ty jesteś dziecinna - wyszeptał brunet gdy zamoczył pędzel w wiaderku farby stojącej obok mnie. Szturchnęłam go lekko w ramie.
- Uważaj bo się obrażę i będziesz musiał mnie przeprosić - powiedziałam i zamieszałam gęstą ciecz patyczkiem, który dał mi Zayn.
- Przecież przepraszam cię codziennie więc co za różnica - odparł i wzruszył ramionami. Widziałam jak dmucha w górę aby strącić grzywkę z czoła, ale ona nadal tkwiła w tym samym miejscu drażniąc go. Zapewne gdyby nie to, że trzymał w jednej ręce pędzel, a drugą miał brudną od farby już dawno poprawił by niesforne włosy ciągnąc je w górę.
- Pomogę ci - powiedziałam i wyciągnęłam rękę aby poprawić mu włosy. Gdy dotknęłam jego czoła, jego oczy stały się jak cieplejsze, a na ustach zakwitł mały uśmieszek. Onieśmielona zabrałam szybko rękę.
- Wyglądasz słodko gdy się rumienisz - wyszeptał i cały czas wpatrywał mi się w oczy. Zdenerwowana przygryzłam dolną wargę i przez chwilę przestałam oddychać.
- Ubrudziłam cię jeszcze bardziej - odszepnęłam, a on zaczął się śmiać po czym dotknął mojego nosa brudnym palcem. Skrzywiłam się na to i szybko starłam farbę.
- I znów wyjdziesz stąd brudna. Jak za pierwszym razem - powiedział i wrócił do malowania zostawiając mnie na chwilę z własnymi myślami.
Tak, pierwszego nieszczęsnego dnia gdy przyjechaliśmy malować ściany w ramach prac społecznych również zostałam ubrudzona farbą, ale to było całkiem coś innego. Teraz dokuczaliśmy sobie nawzajem, a wtedy Zayn zrobił to aby mnie ośmieszyć. To niesamowite jak wiele rzeczy się zmieniło od tamtego czasu.
Tak, pierwszego nieszczęsnego dnia gdy przyjechaliśmy malować ściany w ramach prac społecznych również zostałam ubrudzona farbą, ale to było całkiem coś innego. Teraz dokuczaliśmy sobie nawzajem, a wtedy Zayn zrobił to aby mnie ośmieszyć. To niesamowite jak wiele rzeczy się zmieniło od tamtego czasu.
***Zayn***
Szczerze chciałem wyjść z tej głupiej sali i po prostu znów zamknąć się w pokoju. Nie miałem ochoty na spowiadanie się ze swoich problemów jakieś przy-głupawej kobiecie, która myślała, że może wszystkim pomóc. A gówno prawa. Ona sama sobie nie potrafiła pomóc, a chciała robić to dla innych i to jeszcze w takim miejscu jak to. Przecież to niedorzeczne.
Rozejrzałem się po sali i zauważyłem coś bardzo dziwnego. Ivy rozmawiała z Natashą, a Harry siedział obok i wyglądał jakby miał się zaraz zacząć śmiać. Od kiedy do kurwy one rozmawiają?! Nie nadążam, serio. Przecież ostatnio jeszcze się żarły. Ivy spławiła Natashę, a ta miała ochotę wytarzać ją w żarzącym się węglu.
- Cisza! Zaczynamy - wszyscy umilkli i zaczęli wpatrywać się w panią Sparks. Poprzewracała jakieś kartki w swoim dziwnym notesiku, poprawiła okulary spadające z nosa i znów zaczęła coś czytać aż wreszcie uradowana podniosła głowę i rozejrzała się dokładnie po wszystkich twarzach szukając swojej pierwszej ofiary.
Przewróciłem oczami i mimowolnie spojrzałem na Ivy. Siedziała zgarbiona na krześle i wyginała nerwowo swoje palce. Wyglądała tak bardzo kurwa niewinnie, że to nieprawdopodobne iż znalazła się wśród takich ludzi jak my.
- Ivy Carter - blondynka wyprostowała się zdziwiona tym, że jej imię i nazwisko zostało podane, a gdy zrozumiała o co chodzi znów spuściła na dół głowę. - Wszyscy wiemy, że ostatnio spotkało cię bardzo przykre przeżycie. Zadam ci kilka pytań, a ty jeżeli będziesz czuła się wstanie na nie odpowiedzieć to, to zrobisz, a jeżeli nie to powiesz, że mam przejść dalej. Zrozumiałaś? - Czy to nie powinno odbywać się na osobności? Przecież ona za chwilę będzie musiała opowiedzieć o najgorszym wydarzeniu w swoim życiu, przed całkiem obcymi dla siebie ludźmi. Będzie musiała opowiedzieć to przede mną.
- Zrozumiałam - odparła cicho i zacisnęła mocno swoje dobrnę palce w piąstki, aby po chwili je wyprostować i dumnie unieść w górę głowę. Uśmiechnąłem się lekko widząc jej postawę, a gdy spojrzała w moim kierunku pokiwałem lekko głową dając jej- mam nadzieję- otuchę.
- Pamiętaj, że wszystko zostanie między nami - Pani Sparks musiała zadowolić się lekkim skinieniem głowy ze strony Ivy. - Dobrze, a więc Ivy. Czy byłaś na weekend u rodziców? - nie musiałem się szczególnie starać aby zobaczyć zmieszanie na jej twarzy.
- Tak - odpowiedziała cicho i spuściła wzrok na podłogę. Z jednej strony ucieszyłem się, że właśnie taką odpowiedź podała, ale z drugiej byłem wkurwiony, że bez problemu mogła wszystkich okłamać w moim kurwa towarzystwie.
- Czy masz w Londynie jakąś przyjaciółkę, albo przyjaciela?
- Następne pytanie - Och kurwa czemu? Ja chcę wiedzieć!
- Czy ktoś oprócz twoich rodziców i wszystkich w ośrodku wie, o tym co ci się przytrafiło?
- Tak - miałem dziwne wrażenie, że Ivy z całych sił powstrzymuję się przed wstaniem i przypierdoleniem tej głupiej babie krzesłem. Cóż przynajmniej ja się powstrzymuję.
- Czy James nadal ci się śni?
- Nie chcę odpowiadać na więcej pytań - zaskoczyła mnie swoją odpowiedzią na tyle, że wyprostowałem się na krześle i spojrzałem na nią. Była przerażona, i nawet fakt, że Natasha trzymała ją mocno za rękę chyba nie pomagał jej w uspokojeniu się.
- Ivy kochanie wiem, że to dla ciebie trudne, ale chcę abyś się otwarła i spróbowała ze mną o tym porozmawiać - powiedziała pani Sparks. Co ty kurwa nie powiesz?
- Ja z chęcią podpowiadam na te głupie pytania. I nie James mi się nie śni - Harry postanowił uratować Ivy od następnych niewygodnych pytań, za co byłem mu kurwa niesamowicie wdzięczny.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale do końca tego przedstawienia, zwanego sesją terapeutyczną, nie spuszczałem wzroku z Ivy, na co na pewno zwrócili uwagę co poniektórzy. Nawet ona.
***Ivy***
Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze i nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta. Dzisiaj chyba pierwszy raz poczułam się w tym miejscu... Dobrze. Nikt nie starał się mi dogadać, Natasha i Harry byli dla mnie mili i nawet Zayn po spotkaniu z psychologiem zapytał się, czy dobrze się czuję. Martwił się o mnie to było oczywiste i z jednej strony bardzo mnie ten fakt dziwił i zachwycał, a z drugiej martwił.
Podobało mi się to, że Zayn po tej całej niechęci do mnie i złości potrafi zachować się stosownie. Oczywiście, że wystąpiły dziś między nami jakieś nieporozumienia, ale żadne z nas nie krzyczało co moim zdaniem było sukcesem.
Martwiłam się zmianą jego zachowania dlatego, że nie wiedziałam czego on ode mnie oczekuję. Nie miałam zielonego pojęcia jak daleko posunie się ze swoimi uczuciami co do mnie. Nie twierdzę, że mnie pokocha czy coś. Nie! Ja sama nie potrafiłabym pokochać kogoś takiego jak on, i wydaję mi się, że wzajemnością.
- Ivy... - odwróciłam się gwałtownie rozglądając się po łazience. Byłam tutaj sama zważywszy na to, że wszyscy są na stołówce i jedzą kolację, którą sobie dziś odpuściłam.
Lekko poddenerwowana odeszłam od lustra i zaczęłam kierować się w stronę pryszniców. Poodsuwałam wszystkie zasłony chcąc przekonać samą siebie, że jestem tutaj sama. Odetchnęłam głęboko gdy moje przypuszczenia okazały się trafne. Wariujesz. Pokręciłam lekko głową i wróciłam przed lustro chcąc umyć zęby i wrócić do pokoju.
- Ivy... Kochanie... - wciągnęłam głęboko powietrze i zamknęłam oczy. Musiałam się uspokoić. Przecież jestem tutaj sama. - Otwórz oczy księżniczko - poczułam lekki dotyk czyjej dłoni na swoim ramieniu. Wzdrygnęłam się i bardzo po woli zaczęłam otwierać oczy. Stał za mną. Z tym swoim cholernie irytującym uśmieszkiem.
- Nie... Ciebie tutaj nie ma - wyszeptałam i zacisnęłam dłonie na brzegu umywalki. Cały czas wpatrywałam się w nasze odbicie. Stał tam, prawdziwy, żywy. Dotykał mnie. Czułam jego dłoń. Czułam jego oddech na karku.
- Oczywiście, że jestem. Zawsze będę. Z tobą - zbliżył swoją twarz do mojego odsłoniętego ramienia i złożył na nim jeden pocałunek. Miałam wrażenie, że skóra gdzie przed chwilą były jego usta płonie. - Wiesz co musisz zrobić. Chcesz tego równie mocno co ja księżniczko. Nie musisz się martwić, to będzie nasza tajemnica.
Nie myślałam wiele biorąc do ręki żyletkę, którą zabrałam z domu. Błyskała w słabym świetle żarówek, który świeciły nad moją głową.
- Nie chce - powiedziałam dość pewnym głosem. Ni z tego ni z owego poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, a gula w gardle rośnie nie pozwalając wypowiedzieć mi żadnego słowa.
On też nic nie powiedział. Po prostu chwycił moją rękę, w której trzymałam żyletkę i przyłożył do nadgarstka, na którym już widniały podobne ślady do tych, które kazał mi teraz zrobić.
Głośny szloch wydostał się z moich ust gdy jego dłoń nacisnęła moje palce aby żyletka zostawiła swój krwawy ślad na moje bladej skórze.
- Zrobisz to sama czy mam ci pomóc - wcześniej jego głos przyprawił mnie o gęsią skórkę, ale teraz czułam się przerażona. Nie mówił cicho i spokojnie. Żądał ode mnie czegoś czego nie chciałam robić.
- Proszę nie każ mi tego robić! - wykrzyczałam. Nie wiedziałam dlaczego podnoszę głos. Po prostu to zrobiłam, a wtedy to on pociągnął żyletką przecinając moją skórę. Załkałam głośno, a James zaczął się śmiać zadowolony z faktu, że znów doprowadził mnie do płaczu.
- Ivy? - ktoś głośno zapukał w drzwi przez co podskoczyłam, a srebrny przedmiot wyleciał mi z ręki upadając na podłogę. Momentalnie chwyciłam się za krwawiące miejsce dociskając palce aby powstrzymać krwawienie.
- Zobaczymy się później - James musnął palcami moją szyję, a ja zaczęłam po prostu krzyczeć dopóki jego postać nie zniknęła z mojego pola widzenia.
Drzwi otwarły się zamaszystym ruchem, a ja odwróciłam się do tyłu i ujrzałam przerażonego Zayn'a, a za nim Natashę i Harry'ego. Nie. Tylko nie wy.
Załkałam głośno i nie spuszczałam wzroku z Zayn'a.
Tuż za nim, obok Natashy i Harry'ego dojrzałam uśmiechniętego James'a.
- Nie każ mi tego robić - wyszeptałam i zaczęłam jeszcze mocniej płakać. Nie mogłam nabrać powietrza, którego w tej chwili tak bardzo potrzebowałam.
- Ivy - brunet wszedł po woli do łazienki cały czas patrząc na moją osobę. Zamknęłam oczy chcąc oddzielić się od tego przerażającego świata. - Otwórz oczy skarbie. Musisz na mnie spojrzeć. Proszę - miałam wrażenie, że Zayn stoi w miejscu bojąc się zrobić następny krok w moją stronę.
- On tu jest Zayn. On mi kazał, ja nie chciałam - wyszeptałam i zaczęłam głęboko oddychać czując jak strach bardzo po woli opuszcza moje ciało. Teraz jesteś bezpieczna. Z nim.
- Nikogo tutaj nie ma. Otwórz oczy i sama się przekonasz, że jesteśmy tutaj tylko my - poczułam delikatny nacisk na moje palce. Zayn odciągnął moją dłoń od poranionego nadgarstka i przyłożył do niego ręcznik, który zabrał pewnie z umywalki. - Dawaj słońce. Nie masz czego się bać. Jestem przy tobie - wyszeptał mi do ucha, a ja po woli podniosłam powieki i rozejrzałam się dookoła. Zniknął.
- O Boże... O Boże tak się bałam - silne ramiona Zayn'a oplotły moje ciało przez co poczułam się o wiele bezpieczniej. - Zayn przyrzekam, że on tutaj był - wyszeptałam w jego szyję.
- Spokojnie już go nie ma - Zayn odsunął się ode mnie i jedną rękę położył na moich nogach, a drugą na plechach i podniósł mnie do góry. Chwyciłam się jego szyi, a głowę przyłożyłam do jego piersi słuchając jak szybko biję jego serce.
Malik położyła mnie na łóżku, a sam cofnął się i zamknął drzwi mówiąc coś do Natashy i Harry'ego. Usiadł obok mnie na łóżku i starał się uśmiechnąć co raczej mu nie wyszło. Był przerażony równie mocno co ja kilka minut temu.
- Zayn? - odezwałam się cicho i przekręciłam głowę w bok, aby móc patrzeć na jego twarz.
- Słucham - powiedział cicho i chwycił mnie za rękę. Czułam jego delikatny dotyk na moich kostkach i zaczęłam robić się lekko senna.
- Pocałujesz mnie? - zapytałam cicho i o dziwno nie poczułam tego specyficznego ciepła na swoich policzkach. Wiedziałam, że wspomina nasz wspólnie spędzony czas na strychu gdzie zadałam mu takie samo pytanie.
- Niczego innego bardziej nie pragnę - wyszeptał i drógą ręką dotknął mojego policzka. Zbliżył się do mnie i przez chwilę po prostu wpatrywał się w moje oczy, a potem spojrzał na usta.
Zamknęłam oczy i po prostu czekałam. Nie wiedziałam czy ja mam wykonać jakiś ruch czy nie, dlatego po prostu leżałam nie ruchomo czekając.
Wreszcie to poczułam. Delikatny pocałunek niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Takie wyrafinowane, subtelne i na miejscu.
- Zostaniesz ze mną? - zapytałam i jako odpowiedź dostałam lekkie skinięcie głową. Posunęłam się na łóżku robiąc mu miejsce i już po chwil mogłam cieszyć się jego obecnością.
- Zaśpiewać ci? - Zayn zaczął kreślić jakieś magiczne ślaczki na mojej ręce. Ten malutki gest dział na mnie o dziwno bardzo uspokajająco.
- Tak - odpowiedziałam i znów zaczęłam czekać.
*
I look at your smiling face,
Your so weak, yet you have such strength,
You take a glance around this place,
You make the best of everything.
You give me hope, in spite of everything,
You show me love, even with so much pain,
So I'll take this life and life like i was given another try.
--------------------------------------------------------------------------
*Spoglądam na twoją uśmiechniętą twarz, jesteś taka słaba, mimo to masz wiele siły, rzucasz okiem na to miejsce, czynisz to wszystko najlepszym.
Dajesz mi nadzieję, pomimo wszystko, pokazujesz mi miłość mimo iż jest w niej tyle bólu, więc wezmę to życie i będę żył tak jakbym dostał kolejną szansę.
Hej! Na wstępie przepraszam, że dodaję dopiero dziś (chciałam dodać w piątek), ale wiecie... W piątek były walentynki i po prostu nie miałam czasu, wczoraj była u mnie przyjaciółka i też nie miałam kiedy, a dziś wreszcie zamiast się uczyć na jutro do szkoły skończyłam rozdział. Sądzę, że nie jest taki zły. Następny pisze druga autorka, więc nie wiem kiedy się pojawi, a gdy już go wstawi to ja oczywiście w ciągu tygodnia powinnam się uwinąć z moją częścią :) Ktoś zaczyna jutro ferie? Zazdro jak coś :( Dobra nie przeciągam i tak pewnie tego nie czytacie hahahah.
Liczę na wasze komentarze słoneczka!
A i dodam, że możecie spodziewać się, niedługo duuużo scen z Ivy i Zayn'em :D
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Zapraszam na konto Ivy: KLIK
Konto Zayn'a: KLIK
Kamila♥