***Ivy***
Byłam dziwnie radosna. Przespałam całą noc przez co wyglądałam o wiele lepiej. I pewnie gdyby nie lekkie pieczenie poranionego nadgarstka nie pamiętałabym o wczorajszym wieczorze.
Z jednej strony bardzo chciałam o tym zapomnieć. Chciałam wymazać z pamięci uczucie bezradności, smutku i strachu. Nie miałam pojęcia dlaczego znów go zobaczyłam. Miałam nadzieję, że wreszcie uporałam się z jednym problemem w postaci Jamesa, ale najwyraźniej on wcale nie odszedł, a co gorsza wyrył się w mojej pamięci niczym piętno, które miałam nosić ze sobą do końca życia.
Ale medal ma dwie strony, prawda?
Miałam wrażenie, że gdyby nie ta scena z łazienki nie spędziłabym wieczoru z Zayn'em. Nie usłyszałabym jego śpiewu, nie poczułabym jego ust na swoich, nie leżałabym przytulona do jego bezpiecznego ciała. To było coś... Coś niesamowitego. Tak jakbym ja była jego, a on mój.
Westchnęłam i otwarłam drzwi od pokoju wychodząc na korytarz z lekkim uśmiechem. Kilka dziewczyn, które krążyły po korytarzu spojrzały na mnie zdziwione, ale żadna z nich się nie odezwała. Na pewno zdziwiły się faktem, że nie wyglądałam jak co dzień. Nie miałam na sobie workowatej koszulki, a dopasowaną błękitną koszulę zapiętą pod samą szyję i ciemne rurki, które idealnie opinały moje nogi. Włosy porządnie rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone, a rzęsy pomalowałam tuszem. Pierwszy raz gdy tutaj jestem czuję, że ten dzień nie będzie jak każdy inny. Tylko nie wiem jeszcze czy będzie on szczęśliwy czy wręcz przeciwnie.
Kroczyłam odważnie schodami schodząc na dół. Nie przejmowałam się wszystkim spojrzeniami rzucanymi w moją stronę czy szeptami.
Nie wiedziałam dlaczego dzisiaj chciałam wyglądać inaczej. Po prostu poczułam, że tego chcę więc tak zrobiłam.
Przed wejściem na stołówkę zauważyłam stojącego do mnie tyłem Zayn'a, który rozmawiał z jakimś brunetem, który na pewno mnie zauważył, ale mimo wszystko nie zdradził tego Malikowi. Chciałam po prostu przejść obok nich i spokojnie wejść na stołówkę, ale gdy byłam już dość blisko słowa nieznajomego bruneta sprawiły, że stanęłam w miejscu.
-... głęboko. James powiedział, że krzyczała twoje imię - miałam jakieś dziwne wrażenie, że niestety ta rozmowa dotyczy mnie. - Prosiła żebyś przyszedł, błagała żebyś się zjawił jak rycerz na białym koniu, ale ty wtedy wolałeś zabawiać się z Liv niż iść do swojej księżniczki. - Sylwetka Malika napięła się, a dłonie zacisnęły w pięści.
- Jesteś tak samo pojebany jak on - wycedził po woli Zayn i zdążyłam już go na tyle poznać aby wiedzieć, że hamuję się ostatkiem sił przed uderzeniem bruneta.
- Może, ale wiesz co? My przynajmniej nie uzależniamy się od jakiejś małej suki - Zayn popchnął chłopaka na ścianę, a on tylko się zaśmiał.
- Nie jestem od niej uzależniony rozumiesz? Mam ją gdzieś - serce stanęło mi w miejscu aby po chwili zacząć bić dwa razy szybciej. On mówi o mnie?
- Serio? Czyli mogę ją przelecieć i tobie to nie będzie przeszkadzało?
- Nie. Jak dla mnie możesz ją nawet zabić. Wyświadczysz mi przysługę - słowa Zayn'a wywołały u mnie dziwną falę uniesienia, która zaczęła się zmieniać w łzy gromadzące się w kącikach oczu.
- To dobrze. I miło, że sam jej to powiedziałeś - chłopak kiwnął głową w moją stronę, a wtedy Zayn szybkim ruchem odwrócił się i zastygł w miejscu gdy mnie dojrzał.
Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam wzrok od jego zszokowanej twarzy. Czułam jak łza po woli spływa po moim lewym policzku zostawiając za sobą mokry ślad.
- Ivy... - podniosłam rękę do góry uciszając go i po prostu się odwróciłam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i po woli jakbym wcale nie chciała uciekać, zaczęłam znów wchodzić po schodach. Nagle odeszła mi ochota na pokazywanie się. Odeszła mi ochota na rozmowę z nim.
Mimo ochoty trzaśnięcia drzwiami zamknęłam je po cichu i oparłam się plecami o nie aby po chwili zjechać po nich na dół. Nie płakałam. Co było dziwne, ale wydaję mi się, że może słowa jakie Zayn wypowiedział jeszcze nie do końca do mnie dotarły.
Czy to co przed chwilą usłyszałam to prawda? Czy on chce mojej śmierci? Wczoraj wydawało mi się, że choć trochę mnie lubi. Wydawało mi się, że możemy zostać nawet przyjaciółmi, ale najwyraźniej jestem głupsza niż sądziłam.
Dlaczego ten chłopak sądzi, że Zayn jest ode mnie uzależniony? Przecież to ja jestem uzależniona. Jestem uzależniona od jego dotyku, osoby. Chce aby przy mnie był nawet jeżeli skrzywdził mnie tak wiele razy. To bez sensu. Ja jestem bez sensu.
Usłyszałam kroki pod drzwiami, a potem lekkie pukanie do drzwi, które sprawiło, że wstałam z podłogi i odsunęłam się od drewnianej powłoki. Przełknęłam gulę w gardle i po prostu stanęłam w miejscu.
- Ivy... Wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę - głos Zayn'a był cichy i spokojny. Tak jakby starał się mnie uspokoić. Tylko, że ja nie byłam zdenerwowana. Byłam zrozpaczona.
Nie wiem co mną kierowało. Na prawdę nie mam pojęcia dlaczego podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, od razu napotykając smutne spojrzenie Zayn'a.
- Co chcesz? Jestem zajęta - miałam ochotę uderzyć samą siebie za to co powiedziałam. Zayn uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju, a ja odwróciłam się i usiadłam na łóżku otwierając książkę od fizyki. Wlepiłam swój wzrok w czarne literki, ale jakoś nie mogłam się skupić na zapisanych słowach.
Nie wiedziałam dlaczego nagle w moich oczach pojawiły się łzy. Przecież nie chciałam płakać. Pierwsza kropelka spadła na książkę, a potem poszło już z górki. Jedna za drugą wylatywały z moich oczu mocząc kartki.
- Ivy proszę cię nie płacz - tuż przede mną ukucnął Zayn i położył swoje ręce na moich kolanach. Zamknęłam książkę i spojrzałam na niego z całym bólem jaki w sobie kryłam.
- Dlaczego? Dlaczego tak bardzo podoba ci się zabawa moimi uczuciami? Co w tym jest takiego fajnego? -zapytałam, a on spuścił głowę. Wstałam z łóżka odtrącając jego ręce i stanęłam po środku pokoju starając się uspokoić.
- Wcale mi się to nie podoba - usłyszałam jego cichy szept. Przyłożyłam sobie dłoń do ust chcąc powstrzymać tym samym szloch. Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę drzwi, ale ręka Zayn'a na moim nadgarstku mi to uniemożliwiła. Nie odwrócił mnie przodem do siebie. Nie chce na ciebie patrzeć. - Nie chcę się bawić twoimi uczuciami. Nie chcę cię znać. Nie chcę z tobą rozmawiać, ale... Ale muszę. Zawsze gdy się kurwa rano budzę postanawiam sobie, że to właśnie ten dzień, w którym odtrącę cię od siebie, ale... Nie umiem. Nie umiem przejść obok ciebie bez słowa. Wiesz jakie to jest wkurwiające? - wydaję mi się, że nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Na pewno chciał abym coś powiedziała, ale co? Jakie słowa byłyby odpowiednie po takim... Wyznaniu?
Poczułam jak palce Zayn zjeżdżają z mojej ręki. Dał mi wybór. Mogłam teraz wyjść i zranić go w pewien nieodgadniony sposób, albo mogłam zostać.
Po woli odwróciłam się w jego stronę i ku mojemu zdziwieniu napotkałam jego zatroskany wzrok.
- Jesteś taki zagmatwany Zayn - szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Wiem, że nie powinnam z nim rozmawiać, bo przecież to nigdy nie kończy się dobrze, ale w tej chwili miałam gdzieś to co będzie dla mnie dobre. Chciałam znów poczuć się tak jak wczoraj.
- Powiedz mi coś czego nie wiem księżniczko - odparł i uśmiechnął się lekko. Pewnie powiedziałabym mu, że ma tak na mnie nie mówić, ale w tej chwili jego głos był taki hipnotyzujący, że nie byłam wstanie mu tego zabronić.
- Zepsułeś sobie fryzurę - powiedziałam i przygryzłam dolną wargę wpatrując się w jego brązowe oczy. Wyglądały inaczej niż zazwyczaj, albo to ja po prostu wariuje.
- To mi ją popraw - Zayn wzruszył ramionami i usiadł na łóżku czekając aż wykonam jego polecenie.
Podeszłam do niego i zaczesałam jego włosy na jedną po czym zaczęłam 'wybierać' poszczególne
- Uśmiechnij się - powiedziałam i mocniej pociągnęłam za jeden kosmyk na co Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Czyżby nasza mała Ivy miała zadatki na fryzjerkę? - zapytał i uszczypnął mnie lekko w biodro. Zaśmiałam się i odsunęłam od niego.
- Wątpię. Kiedyś miałam psa i zawsze mu tak robiłam - odparłam i przygryzłam wargę aby nie zaśmiać się z miny Zayn'a. Po chwili zauważył jak walczę z własnych uśmiech i sam zaczął się śmiać.
- Osz ty! Nie wolno ze mnie żartować - niespodziewanie pociągnął mnie za rękę przez co stanęłam między jego nogami.
- Ja wcale z ciebie nie żartuję - powiedziałam i oblizałam usta gdy jego wzrok na nich spoczął.
- O wiele bardziej wolę cię taką zaczepną Ivy - stwierdził Zayn i położył się na łóżku ciągnąc mnie za sobą. Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej.
- Zayn... Ktoś może wejść... - chciałam się podnieść, ale brunet chwycił moje ręce i położył je obok swojej głowy przez co byłam jeszcze bliżej jego twarzy. O Jezu...
- To niech sobie wchodzą. Przecież nie robimy nic złego - przełknęłam ślinę i pokiwałam głową zgadzając się z nim. Czułam, że mój głos na pewno zdradziłby to jak bardzo zdenerwowana byłam.
- Nic złego - wyszeptałam i spojrzałam na jego usta, które kusiły niczym zakazany owoc.
Malik jakby na zawołanie oblizał usta i przygryzł dolną wargę uśmiechając się lekko przy tym.
- Zadaj mi to pytanie Ivy - wyszeptał i puścił moje ręce. Był pewny, że nigdzie się nie ruszę. - Wiem, że tego chcesz - szepnął i założył za ucho kosmyk moich włosów.
Pokręciłam głową zamykając oczy. Nie myśl o tym. Nie mogłam pozwolić aby znów mnie pocałował. Fakt podobało mi się to jak jego usta przylegały do moich i idealnie współgrały, ale nie mogłam znów zrobić tego samego błędu. To nie błąd. To niebo.
Gdy chciałam wypowiedzieć te dwa magiczne słowa drzwi od pokoju otwarły się z hukiem. Przerażona odwróciłam głowę w stronę dźwięku i mogę przysiąc, że moje serce stanęło w miejscu.
- Ty... Ty mała - zeszłam przestraszona z Zayn'a, a on stanął obok mnie spoglądając raz na mnie, a raz na kobietę stojącą w progu. To się nie może dobrze skończyć.
~*~
Siedziałam nerwowo w kuchni spoglądając na spiętego Zayn'a. Stał do mnie tyłem opierając dłonie na blacie i byłam pewna, że w myślach liczy do dziesięciu. Chyba do stu.
Nagle odwrócił się w moją stronę i podszedł do mnie pewnym krokiem po czym podniósł lekko do góry moją głowę. Znowu.
- Daj spokój. Nic mi nie będzie - powtórzyłam się któryś raz z rzędu i zabrałam jego dłoń z mojego policzka. Wiem, że to strasznie głupie, ale miałam wrażenie, że nie jesteśmy sami. Miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuję.
- Wiesz, że tak nie może być. Ona nie miała cholernego prawa cię uderzyć - Zayn podszedł do szafki, z której wyciągnął woreczek, do którego włożył kilka kostek lodu po czym sprawnie go zawiązał i delikatnie przyłożył do mojego zaczerwienionego policzka.
- Zimne - jęknęłam i instynktownie odsunęłam głowę do tyłu. Zayn nic nie mówiąc znów przyłożył woreczek do obolałego miejsca.
- Jeżeli będziesz miała siniaka to nie wiem co zrobię tej kobiecie mruknął pod nosem, a ja miałam wrażenie, że nie powinnam była tego usłyszeć.
- Nie będę miała - odpowiedziałam cicho i w samą porę złapałam spadający woreczek. Podniosłam głowę i napotkałam poważny i ciemniejący wzrok bruneta.
Z jednej strony chciałam dotknąć jego ręki aby choć trochę się uspokoił, ale z drugiej chciałam uciekać jak najdalej. Nie chciałam znów oberwać. On by tego nie zrobił.
- Ona już wcześniej cię uderzyła - jego głos był cichy i mroczny. Nie lubiłam go takiego. Wolałam jego wersję gdy był lekko zmartwiony, opiekuńczy i przede wszystkim spokojny.
- Chyba powinnam... - chciałam wstać z krzesła, ale jego ręka na moim ramieniu sprawnie mi to uniemożliwiła.
- Nie, nie powinnaś. Ivy czy twoja matka cię biła? - zapytał spokojnie i ta cała mroczna aura, która otaczała go dosłownie kilka sekund temu zniknęła i jedynie moje niejasne wspomnienie w głowie świadczyło o tym jak szybko Zayn potrafi zmienić swoje zachowanie i nastawienie.
- Nie chce o tym rozmawiać - szepnęłam.
Każdy z nas ma wspomnienia, o których chce zapomnieć, prawda? No i to było moje wspomnienie, które chciałam zakopać gdzieś głęboko w odmętach mojej pamięci. Nie chciałam całkiem o tym zapominać bo mimo wszystko świadomość, że moja własna matka była zdolna do podniesienia na mnie ręki pomagała mi w znienawidzeniu jej. Po woli. Z dnia na dzień, coraz bardziej.
~Zayn~
Zamknąłem cicho drzwi od pokoju Ivy i zacząłem kierować się w stronę schodów. Byłem wdzięczny za akcję matki Ivy, ponieważ nie miałem dzisiaj przez to lekcji, ale byłem też mega wkurwiony za to, że odważyła się podnieść rękę na własną córkę. Na prawdę myślałem, że będę wstanie mieć jakiś tam szacunek dla tej kobiety, ale po tym co dziś zrobiła moje 'pokojowe nastawienie' poszło się jebać wraz z zdrowym rozsądkiem.
- No, no Malik. Coś mi się wydaję, że przedłużysz sobie pobyt tutaj za brak subordynacji - gdzieś za mną rozbrzmiał głos, który na prawdę był wnerwiający. Brzmiał jak połączenie walenia w czasie godowym i wiewiórki z wścieklizną.
- Conor - powiedziałem obojętnym tonem i założyłem ręce na klatce piersiowej. - Czy maluszek nie powinien być na lekcjach? - zapytałem, ale wcale nie chciałem usłyszeć od niego odpowiedzi. Ruszyłem dalej korytarzem chcąc dostać się do swojego pokoju.
- To nie koniec, wiesz o tym prawda? - powiedział przez co zatrzymałem się w połowie korku. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co ty pieprzysz? - Conor zamiast udzielić mi prostej i zadowalającej odpowiedzi po prostu zaczął się śmiać.
- Nic ci nie powiedziała? To aż dziwne - otarł z kącika oka wyimaginowaną łzę. - Złożyłem kiedyś Ivy propozycję do nieodrzucenia, i wszystko szło genialnie gdy ona nagle przychodzi do mnie i mówi, że wycofuję się z naszego układu. Wkurwiłem się wiesz?
- Do sedna debilu - warknąłem zirytowany i podszedłem do niego.
- Masz się od niej odczepić. Ty, Natasha i Harry dacie jej spokój, albo zła mamuśka znów dostanie anonimowy telefon o tym, że Ivy pieprzy się z wszystkimi chętnymi - Conor wzruszył ramionami i uśmiechnął złośliwie w moją stronę. - Tym razem to ja rozdaję karty Malik. Powtórz tym świrom,żeby uważali bo łatwo mnie zdenerwować.
-----------------------------------------------------------------------
WIELKIE PRZEPRASZAM!! Następny rozdział miał być z perspektywy Natashy, ale dziewczyna pisząca ze mną bloga zaczęła rozdział i właściwie zostawiła go w początkowym stadium. Nie odpisuję na moje wiadomości, nie kończy rozdziału i nie wiem co się z nią dzieję. Rozdział jest bezsensu i w ogóle mega klapa, ale pisałam go na szybko aby wreszcie coś dodać i na dodatek mam teraz problemy ze swoim życiem uczuciowym więc to nie polepsza sytuacji.
DZIEWCZYNO PISZĄCA ZE MNĄ!!!! ODEZWIJ SIĘ BO NIE WIEM CZY NADAL BĘDZIESZ PISAĆ CZY NIE. JEŻELI NIE ODPISZESZ NA MOJĄ WIADOMOŚĆ W CIĄGU 7 DNI (OD DZISIAJ) NIESTETY USUNĘ CIĘ Z AUTORÓW BLOGA PONIEWAŻ... NO CHYBA WIESZ CZEMU.
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥
pierwsza? świetny rozdział czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny *-* kurde nawet nie wiem co mam napisać :) pozytywnie mnie zatkało :) Ten Conor to kompletny idiota,debil,patałach ugghhhh znajdę go i zabiję :) ciekawa jestem jak Zayn na to zareaguje :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny kochana :)
@i_dont_know915
swietny rozdział :P
OdpowiedzUsuńZabije Conora ! Zabije !
OdpowiedzUsuńJej matka jest idiotką.wyrodna.
przecież ten rozdział jest genialny!!
OdpowiedzUsuńczekam na następny! :D
Swietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńMatka Ivt jest okropna, jak mozna bic wlasne dziecko? Pfff.. Nie wazne. O jaki uklad Conora i Ivy chodzi? (o ile takowy byl, bo nie pamietam..)
No nic, czekam.na kolejny i prosze kochanie, mozesz dodawac rozdzialy troszeczke czesciej? Tak bardzo lubie tego bloga, a Ty karzesz mi czekac prawie miesiac :c
Boski <3
OdpowiedzUsuńJej matka jest okropna! Jak można bić swoje dziecko?!
A Conor to idiota!
Czekam nn :*
@JuliaKlove1D
Hej to ja.
OdpowiedzUsuńTak wiem,że zawaliłam ale miałam ostatnio tak chujowe dni,że nie wyrabiałam.Najpierw przyjechali do nas zza granicy a ja musiałam ich oprowadzać i wgl a później masa sprawdzianów..Przepraszam i tak bardzo chce dalej pisać!:)
Tak właściwie biorę się do pracy :)
Wręcz dogłębnie znienawidziłam matkę Ivy i Conor'a. Już naprawdę nie mają co robić?
OdpowiedzUsuńZayn był taki sjhbgsdhuw. Czekam na next.
Świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńJak można uderzyć własną córkę? Jak?
Conor... Jaki z niego idiota.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. <3