-Jak to się naćpała?!-podniosłam głos, patrząc na zagubioną minę Malik'a. Nie wiedziałam co mam sądzić o tym wszystkim. Wróciłam zaledwie kilka chwil temu, a rzeczy o których się dowiaduje powodują migrenę. To było dziwne, że grzeczna Ivy ćpa, chociaż może i nie?
-Boże normalnie Natasho, wzięła i się naćpała.-Mulat przewrócił oczami przez co automatycznie uderzyłam go w ramię.
-Chodź do pokoju.-mruknął w końcu, skinęłam jedynie głową. Chłopak zamknął za nami drzwi, po czym rozwalił się na moim łóżko.
-Gdzie Ivy jest teraz?-spytałam siadając na przeciwko niego.
-Gada z Harrym, stęskniła się czy chuj wie co.-mruknął. Spojrzałam na niego mrużąc oczy.-No co?
-Dlaczego go nadal nie lubisz?-spytałam i momentalnie pożałowałam. Zayn zacznie paplać godzinami, chociaż i tak gówno z tego zrozumiem. Chłopak zaskoczył mnie, kiedy nie odezwał się w ogóle jedynie wzruszył ramionami mrucząc coś sam do siebie. Czułam się naprawdę dziwnie bo Zayn był tym, który zawsze powiedział coś co było prawdę i coś co zawsze się sprawdzało, jednak teraz milczy. To chore.
Już miałam powiedzieć mu o swoich myślach, kiedy do pokoju weszła Ivy pod rękę z Harrym. Nie poczułam zazdrości.
-O czym gadaliście?-zapytał Zayn zabierając dziewczynę od Harrego i kładąc ją u siebie na kolanach. Ivy milczała przez ten cały czas, natomiast Harry przysiadł koło mnie, jednak nawet mnie nie dotknął. Dziwne.
-Dobra ta cisza jest dość niepokojąca, co jest?-mruknęłam, kiedy zauważyłam jak Ivy skubie lakier z paznokci i szlocha. Zayn ponownie wzruszył ramionami, a kiedy spojrzałam na Harrego ten odwrócił wzrok.
Przygryzłam dolną wargę po czym wstałam z łóżka kierując się do drzwi.
-Gdzie idziesz?-zapytał Malik, jednak nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Dobra to wszystko zaczyna mnie naprawdę wkurwiać.
-Wychodzę.
-To, wiem ale gdzie id..
-Spierdalaj.-fuknęłam nie dając mu skończyć zdania, po czym wyszłam trzaskając drzwiami.
Harry
Ze zdziwieniem cała nasza trójka spojrzała po sobie. Nie rozumiem dlaczego Nat tak bardzo się denerwuje, przecież tak właściwie nie stało się nic złego. Chociaż stawiając się na miejscu Natashy też czułbym się wkurwiony naszym zachowaniem.
Spojrzałem na Ivy, która cały czas wpatrzona była w drzwi.
-Powinnam była jej powiedzieć.-powiedziała cichutko jakby starała się upewnić samą siebie.
-Kochanie proszę.-mruknął Zayn wprost do jej ucha na co zadrżała.-Pójdę z nią pogadać.-fuknął, podnosząc Ivy z kolan.
Naprawdę mnie wkurwiał.
-Ja pójdę.-warknąłem zabijając go wzrokiem.
Zamknąłem za sobą delikatnie brązowe drzwi, po czym zacząłem poszukiwania tej upartej dziewczyny.
Przeszukałem dosłownie wszystkie łazienki, kuchnię, nawet byłem w pokoju David'a ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Leniwie udałem się do biblioteki i byłem pewien, że jej tam niema, jednak tym razem moje przeczucia były mylne.
Natasha siedziała w rogu sali i czytała jakieś gówno. Zmarszczyłem brwi po czym podszedłem do niej nonszalanckim krokiem.
Natasha czyta? Nie zdziwiłbym się gdyby oglądała na komputerze porno, ale czytanie w jej przypadku to coś jak wielkie WOW.
-Co Ty robisz?-zapytałem śmiejąc się głęboko.
-Ciszej.-mruknęła jednak nie podniosła wzroku znad książki. Okeeej.
-Możesz na mnie spojrzeć?-spytałem siadając na przeciwko niej i muszę powiedzieć, że te krzesła są kurewsko niewygodne.
Dziewczyna zacisnęła ręce na książce jednak podniosła z nad niej wzrok. Zmarszczyłem brwi, jednocześnie zaczesując palcami włosy.
-Możesz powiedzieć co Ci do chuja jest?-ton mojego głosu przybrał barwę zimnego i naprawdę taki miał być. Natasha wścieka się o wszystko, tak jakby ciągle chciała być w centrum uwagi.
-Nic.-mruknęła i znowu zaczęła się wgapiać w książkę.- Po prostu nie zamierzam siedzieć w pokoju, kiedy Wy chcecie pogadać.-wzruszyła ramionami.
Przez chwilę siedziałem tępo wpatrując się w dziewczynę w końcu naprawdę nie wiedziałem co mógłbym jej powiedzieć. Sam byłem naprawdę wstrząśnięty wyznaniem Ivy, i nie miałem prawa mówić o tym Natashy nie ważne jak bardzo byłaby wściekła. Jeśli Ivy będzie gotowa to sama jej powie.
-Gniewasz się na nas bo nie chcemy powiedzieć Ci o co chodzi?-spytałem podnosząc brwi do góry. Natasha westchnęła głęboko, po czym odłożyła książkę na bok, wstała i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Bardzo się cieszę, że przez długi okres na wolności grałem w kosza, więc mogłem szybko pochwycić jej przedramię.
-Gdzie idziesz?
-Wykąpać się.-mruknęła i wyrywając mi się z ręki po prostu odeszła.
Poczekałem jakieś pięć minut chcąc zrozumieć jej zachowanie jednak jedyne co miałem w głowie to ta chujowa pustka.
Westchnąłem i zacząłem kierować się w stronę pokoju Natashy w, którym zastałem Zayn'a, który migdalił się z Ivy.
-Ludzie.-fuknąłem kładąc się na łóżku mojej dziewczyny. O matko to naprawdę inaczej brzmi.
-Co Harry?-warknął do mnie Zayn zakrywając całą sobą Ivy.
-Była tu Natasha?-przecież musiała wziąć ręcznik i inne duperele.
-Nie znalazłeś jej?!-Mulat podniósł na mnie głos przez co zmroziłem go spojrzeniem. Ten skurwysyn nie będzie darł na mnie pizdy.
-Nie podnoś na mnie głosu jeśli nie chcesz stracić zębów.-fuknąłem wstając z łóżka, o dziwo Zayn zrobił to samo.
-Grozisz mi?-Malik był równy mojemu wzrostowi.
-Zayn proszę.-Ivy zaskomlała zza niego, na co ten jedynie lekko ją pchnął w taki sposób, że wylądowała na łóżku.
-Znowu wracasz do bicia dziewczyn?-zakpiłem w nieodpowiedni sposób. Ciało Zayn'a momentalnie przygwoździło moje do ściany co wywołało jedynie mój śmiech. Jedną ręką złapałem jego włosy i odciągnąłem głowę do tyłu, wykorzystując moment kopnąłem go w krocze. Zayn zgiął się w pół, jednak jego dłoń zwinięta w pięść trafiła w moje podbrzusze.
-Przestańcie natychmiast!-nasze oczy zwróciły się do Ivy, która stała na przeciwko nas.-Zachowujecie się jak dzieci!-krzyczała i stanęła między nami.-A teraz chodźcie we trójkę poszukamy Natashy i wyjaśnimy jej wszystko. Bez bójek, krzyków i zbędnych komentarzy zrozumiano?-spytała tym razem ostro ale spokojnie.
Zayn zaśmiał się sucho, po czym ponownie uderzył w tył mojej głowy.
-Zayn kurwa czy Ty głuchy jesteś?-Ivy zmroziła go spojrzeniem, po czym pociągnęła go za rękę i wyszła z pokoju, krzycząc moje imię.
Pierwsza do ostrzały była łazienka, jednak nie znaleźliśmy w niej nikogo, następnie biblioteka, pokój David'a, korytarze.
-Tak w ogóle to po co my jej szukamy?-mruknął Zayn przewracając oczami.-Przecież i tak wróci do pokoju. To nie ma sensu.
-Twoje istnienie nie ma sensu Ty ku...
-Dosyć proszę.-dziewczyna wtrąciła się, na co przewróciłem oczami.-Zachowaliśmy się nieodpowiednio Zayn, poza tym to nasza przyjaciółka i nie powinna być sama.-głośny warkot Ivy naprawdę wzbudził we mnie podziw. To było dziwne wiedzieć, że kilka miesięcy temu nie chciała nic powiedzieć, bała się Natashy, kłóciła ze mną i z Zayn'em a teraz nazywa nas "swoimi przyjaciółmi" ale prawda jest taka, że naprawdę nimi jesteśmy. Prócz Zayn'a. Wkurwia mnie.
-Może poszła na dwór?-mruknąłem przyciągając ich uwagę.
-Po prostu chodźmy tam.-mruknął Mulat wyprzedzając mnie, jednocześnie trącając moje ramie. Skurwysyn .
Natasha
-Tak bardzo się cieszę, że przyjechałeś.-spojrzałam na niebieskie oczy, które są pełne ciepła i momentalnie się uśmiechnęłam. Czułam się źle z zaistniałą u mojej buni sytuacją.
-Byłem w szoku, że David zatelefonował do mnie i naprawdę nie sądziłem, że możesz być to Ty.
-Cóż, czułam się rozbita po ostatnim incydencie, zresztą teraz czuje się dokładnie tak samo.-odwróciłam wzrok od chłopaka, patrząc w górę. Uwielbiałam gwiazdy i jestem wdzięczna losowi, że możemy wychodzić na dwóch kiedy chcemy, oczywiście pod nadzorem ochroniarza.
-Kiedy wychodzisz?-pytanie blondyna zbiło mnie z tropu. Uczucie radości mieszało się z tym gównianym zagubieniem i bólem. Do niedawna chciałam stąd uciec, spierdolić, a teraz, kiedy zdaje sobie sprawę, że mój czas do wyjścia jest coraz bliżej, wcale nie chce nigdzie iść. Tu czuje się bezpiecznie.
-Dwa miesiące.
-Powinnaś się cieszyć.
-Z czego?-zaśmiałam się żałośnie.-Gdzie będę mieszkać Niall? A praca?-wszystko mi się mieszało a panika naprawdę zaczęła mnie przerażać.
-Załatwię Ci pracę i mieszkanie.-chłopak wzruszył ramionami jakby to było coś najbardziej prostego.-Kiedy masz urodziny? 18 prawda?
-Za tydzień. Tak osiemnaste.-mruknęłam wyjmując ze stanika paczkę papierosów w, której była również zapalniczka. Wyjęłam jednego z papierosów, odpalając go. Po chwili moje płuca były obezwładnione przez szarego mordercę. Kocham to.
-Ile Harry ma lat?-podniosłam kąciki ust.
-Dwadzieścia jeden*
-Będę miał dwadzieścia dwa jutro.
-Wiem Niall, wiem.-zaśmiałam się, kolejny raz zaciągając papierosem.
-Skąd?
-Po prostu. Korzystając z okazji, wszystkiego najlepszego stara dupo!-krzyknęłam i przytuliłam chłopaka. Niall'a nie dało się nie lubić. Był jak miś z blond sierścią. Uwielbiałam go.
-Może wybierzesz się ze mną na imprezę? David się zgodzi.
-Wypuszcza mnie zbyt często. Reszta osób tutaj może się po prostu wkurwić.-wzruszył ramionami oddalając się ode mnie.
Staliśmy w ciszy, która nie była niezręczna. Cieszyłam się, że był ze mną, chociaż ja na jego miejscu bym nie przyjechała.
-Natasha?-usłyszałam cichy głosik, który należał do Ivy i mimowolnie przewróciłam oczami. Wystawiłam głowę zza Niall'a spoglądając na nią, jednak moim oczom ukazał się również Zayn i Harry.
-Ja pierdole.-mruknęłam wychodząc zza blondyna.
-Powiedz mi, że to są kurwa jakieś jaja.-głos Zayn'a był szorstki i oziębły. Mulat podszedł do mnie i zaczął ciągnąc za rękę w stronę zakładu.
-Puść mnie Zayn!-krzyknęłam wyrywając się, jednak po chwili jego ręka znowu była wokół mojej.
-Nie ma mowy żebyś tu z nim została!-krzyknął
-Dlaczego co?! Nie robimy nic złego okej? Odwal się, kurwa odwal się!
-Dlaczego?! Bo jego pieprzona siostra chodziła z Harrym!-wykrzyczał prosto w moją twarz. Stałam chwilę nieruchomo, nie rozumiejąc słów Malik'a-Victoria, jego siostra to Victoria. Jest taką samą szmatą jak Niall.-krzyczał cały czas krzyczał a ja nie mogłam nic powiedzieć. W momencie poczułam jakby ktoś wbił sztylet w moje serce a później strzelił w nie miliony razy. Moja głowa buzowała a oczy zaczęły zaciskać się naprawdę mocno tak samo jak pięści.
Nie kurwa to nie może być prawda, kurwa.
-Nic nie rozumiem.-szepnęłam.
-Chcesz wyjaśnienia? Proszę kurwa bardzo! Victoria była cudowna, niewinna i taka urocza, poza tym była tu bardzo często. Harry był popieprzony bardziej niż teraz, a tylko ona potrafiła go zrozumieć. Spotykali się ponad rok, kurwa.-zaśmiał się żałośnie spoglądając za moje plecy. Ja nie miałam odwagi.-Zaręczyli się Natasho, kiedy Harry miał 19 lat.-w momencie moje kolana ugięły się a szczęka zdawać by się mogło, że uderzyła o ziemię.-Byli szczęśliwi, ale Horan nie lubił i nie lubi Harrego, dlatego wynajął mieszkanie Victorii w Kanadzie i nakazał David'owi, aby nigdy więcej nie wpuszczał Victorii do budynku, a wszystko dlatego, że go po prostu nie lubił.-skończył i spojrzał na mnie. Nie mogłam powiedzieć nic, naprawdę ani jednego słowa. To było tak kurewsko nieprawdopodobne.
-A co do jego mamy to..
-Wystarczy Zayn.-wtrącił Harry patrząc na mnie.-Nie powinieneś jej tego mówić w ogóle.-ten sen o zaręczynach, on nie był dla mnie. Jego łzy, to jak mnie bronił to wszystko., o Boże muszę stąd odejść.
-Oczywiście, niech wie.-mruknął Niall co momentalnie zatrzymało mnie w bezruchu. Leniwie odwróciłam się w jego kierunku i jedyne co poczułam względem niego to gorycz.
-Jesteś nienormalny.-fuknęłam i nie mogłam się powstrzymać aby nie przygryźć wargi.-Nie powinieneś był mi tego mówić, wiedząc, że go kocham Zayn.-syknęłam przez ramię w kierunku Mulata.-A Ciebie miałam za przyjaciela wiesz? Skrzywdziłeś dwie osoby za jednym razem. Gratuluje.-splunęłam i naprawdę chciałam aby umarł.-A Ty.-spojrzałam na Harrego i tym razem nie zapłakałam. -Nie powinieneś był mnie okłamywać i nie mówić nic. Nie powinieneś dawać mi nadziei, kiedy wiesz, że nie czujesz do mnie tego co czułeś do Victorii. Nie powinieneś.-spuściłam wzrok nie wiedząc co mam powiedzieć.
"Chciałaś prawdy idiotko" Oh gdybym wiedziała..
-Kocham Cię Natasho.-mruknął brunet, jednak kiedy podniosłam na niego wzrok jego twarz była skamieniała.-Victoria to przeszłość..
-Haahahahaha! Mówisz? Victorio pozwól.-Spojrzałam na Niall'a i naprawdę nie mogłam go poznać. On był psychiczny i sprawiał, że czułam się coraz bardziej niepewnie i źle. Poza tym VICTORIA TU JEST?
Zza rogu budynku wyłoniła się postać. Z początku nie mogłam się jej dobrze przyjrzeć, jednak kiedy stanęła pod światłem latarni o mało nie zakrztusiłam się powietrzem.
Niska blondynka o nieskazitelnej figurze. Ma piękny uśmiech i długie włosy, może takie jak ja, ale ładniejsze.
-Harry.-szepnęła. Jej głos był delikatny i urokliwy. O Boże.
-Victoria.-Harry momentalnie zbladł a ja poczułam jak daje mi liścia prosto w twarz.
-Widzisz Natasho, różnica polega na tym, że Harry mówi, ale nie czuje, ja mówię i czuje. Jeśli mówię, że kocham to tak jest. Harry jak jest z Tobą?-nie mogłam powstrzymać łez, które od dawna toczyły się w oczach. Nie mam siły.
-Harry.-załkałam, jednak on nie zareagował.-Nie możesz mnie zostawić, nie dam sobie rady bez Ciebie.-dodałam upadając na kolana. Momentalnie przy moim boku stanęła Ivy, która była czujnym obserwatorem i Zayn, jednak nie Harry, on nadal stał patrząc na ożywioną lalkę barbie. Patrzyłam jak idzie w jej stronę i nie zwraca na mnie uwagi, patrzyłam jak Niall patrzy na niego a później na mnie i jakby nutka nieznanej mi emocji przebiła się przez jego twarz.
To wszystko działo się jakby z mojego ciała uleciała dusza. Patrzyłam co się działo ale nie brałam w tym udziału.
Moje ciało było niesione przez Zayn'a a delikatnie dłonie Ivy gładziły moją buzie. Ja nic nie czułam. Ciągle patrzyłam jak Harry zbliża się do niej.
-Nie możesz mnie zostawić.-szepnęłam krztusząc się łzami.-Proszę.
*W opisie bohaterów Harry ma 17 lat, nie sugerujcie się tym. Hazz ma 21 lat.:)
~~*~~
Przepraszam za opóźnienie ale nie miałam pomysłu na ten rozdział naprawdę. Nie wyszedł taki jak chciałam, jednak dowiadujecie się rzeczy, które były naprawdę dawno przeze mnie zaplanowane.
Komplikacje to moje drugie imię, ale zawsze wychodzę z nich obronną ręką!
Poza tym kochani!
KOMENTARZE DODAJĄ NAPRAWDĘ MOTYWACJI! NAWET TE NEGATYWNE!
PROSZĘ DODAWAJCIE JE!
Miłego Wieczoru!
Kocham Was xx
niedziela, 26 października 2014
wtorek, 7 października 2014
Rozdział 41
***Ivy***
Wpatrywałam się w brudny sufit nie myśląc o niczym. W mojej głowie panowała jedna wielka pustka. Nie mogłam zmusić się do normalnego funkcjonowania. Nie potrafiłam spojrzeć na nikogo ponieważ czułam, że na to nie zasługuję. Byłam beznadziejna skoro nie potrafiłam utrzymać przy sobie kogoś kto był cząstką mnie.
Martwiłam się tylko o własną przyszłość, o to co będzie ze mną gdy wyjdę z ośrodka, ale nigdy przez moje myśli nie przeszło pytanie: Co będzie z moim dzieckiem? Teraz jest to bezsensu ponieważ już go nie ma. Tak samo jak mnie. Umarłam wraz z chwilą gdy usłyszałam tylko kilka słów, które zaciążyły na mojej duszy. Będą już tam do końca.
W głębi duszy wiedziałam co może mi pomóc. Chociaż na krótką chwilę oderwać się od rzeczywistości. Jedna mała rzecz, która zapewni mi szczęście przez pewien czas, dopóki znów nie zacznę popadać w tą czarną otchłań, która staje się moją codziennością.
Pilnowali mnie. Czułam to nawet jeżeli nie było ich w zasięgu mojego wzorku. Chciało mi się śmiać z powodu ich bezmyślności. Myśleli, że pomogą mi tym ciągłym pytaniem czy wszystko jest w porządku. Mieli jebaną nadzieję, że jeżeli będą czatować pod drzwiami nie będę mogła zrobić niczego głupiego. Byli żałośni. I nawet jeżeli w pewnym stopniu podobało mi się ich zachowanie, nie chciałam tego. Wolałam zostać sama, pozostawiona swojej wyobraźni i chorej psychice.
Powoli przekręciłam głowę w stronę szafki, w której było wszystko ukryte. Moja odskocznia, która czekała na to aby mi pomóc.
Z lekkim uśmiechem na ustach usiadłam na łóżku ignorując tępy ból narastający w dole brzucha. Nie obchodziło mnie to czy coś mi się stanie.
Wiodąca niewidzialną siłą otworzyłam szafkę i wyrzuciłam z niej wszystkie książki aby dostać się do tego czego potrzebowałam. Zamknęłam oczy i odetchnęłam szczęśliwa wyciągając z szafki przezroczystą paczuszkę, w której znajdowały się kolorowe pigułki, które były moją osobistą miłością.
Otwarłam paczkę i wysypałam na dłoń cztery tabletki, które połyskiwały lekko w świetle słabej lampy wiszącej tuż nad moją głową.
Wpatrywałam się przez chwilę w jaskrawe kolory, a potem przyłożyłam dłoń do ust i połknęłam wszystkie pigułki szczęścia.
***Zayn***
Zamiast na obiad do stołówki szybkim krokiem popędziłem w stronę pokoju Natashy przystając jeszcze przy drzwiach od pokoju Ivy. Przyłożyłem głowę do powierzchni drzwi i nasłuchiwałem przez chwilę. Z wnętrza pokoju doszedł do mnie cichy szloch dziewczyny przez co zacisnąłem mocno powieki i zacisnąłem zęby powstrzymując się przed wejściem do środka.
Chciałem tam wejść, chwycić Ivy w swoje ramiona, przytulić ją i zapewnić, że wreszcie wszystko będzie dobrze. Chciałem powiedzieć jej, że kiedyś będzie szczęśliwa. Mimo wszystko tego nie zrobiłem. Nie mogłem ponieważ czułem się tak kurwa mocno winny, że sam widok jej smutnej twarzy przyprawiał mnie o jakieś pierdolone uczucie gdzieś tam wewnątrz mnie. Nie podobało mi się to. Nie chciałem tego czuć, ale mimo wszystko nie potrafiłem się tego pozbyć.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczułem wyrzuty sumienia. Już zdążyłem zapomnieć jakie to irytujące uczucie.
- Przepraszam księżniczko - wyszeptałem i odsunąłem się od drzwi kierując się do pokoju Natashy.
Wszedłem do środka bez żadnego pytania i od razu usiadłem na przeciwległym łóżku. Idealnie naprzeciwko siedzących obok siebie Natashy i Harry'ego. Z daleka było widać, że z tą dwójką jest coś nie tak, ale nie byłem jebanym psychiatrą aby ich o to wypytywać i próbować naprawić ich gniazdko szczęścia.
- Co z nią? - jako pierwsza odezwała się Natasha. Spojrzałem na nią zdziwiony i miałem ochotę obrócić się i sprawdzić czy ktoś nie siedzi za mną.
- Do mnie mówisz? - zapytałem i dostrzegłem jak Harry przewraca oczami, a Natasha szturcha go w ramie dając tym samym upomnienie.
- Nie no co ty do ściany mówię - jej głos był przepełniony ironią i sarkazmem. - Oczywiście, że do ciebie kretynie - dodała po chwili ostrym tonem.
- Nie wiem co u niej - odpowiedziałem i westchnąłem chowając twarz w dłonie. Mogłem udawać - i o tak wychodziło mi to świetnie - ale nie miałem już na to siły.
- Dlaczego z nią nie porozmawiasz? - spojrzałem na Harry'ego i miałem ochotę mu przywalić. Dlatego, że to kurwa mać moja wina.
- Ona z nikim nie rozmawia. Siedzi tylko zamknięta u siebie w pokoju i udaje, że nie istnieje - powiedziałem i wstałem z łóżka podchodząc do okna.
- Wiesz, że ty nie jesteś nikim - na słowa Natashy zamknąłem oczy i oparłem dłonie na zimnym parapecie. Wszystko zaczynało docierać do mnie od nowa. Każdy najmniejszy szczegół ostatnich tygodni, przez które teraz moja mała Ivy cierpi.
- Ale nie jestem też kimś - mruknąłem jakby sam do siebie i wyszedłem z pokoju nie rozmyślając wiele o tym co chcę zrobić.
Bez pukania otwarłem drzwi i zaczerpnąłem powietrza chcąc się odezwać, ale żadne słowa nie opuściły moich ust.
Mój wzrok skupił się na leżącej pośrodku pokoju Ivy. Ręce miała złożone blisko boku przez co wyglądała jakby 'stała' na baczność.
- Ivy? - zapytałem cicho i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna odchyliła lekko głowę do tyłu przez co mogła mnie zobaczyć.
- Cześć kochanie - odparła i zachichotała dźwięcznie. Zmarszczyłem brwi i ukucnąłem tuż obok niej spoglądając w jej oczy. Orzesz kurwa.
- Coś ty kurwa brała - zapytałem ostrzej niż chciałem. Z jej ust zniknął uśmiech, a w jej oczach pojawił się smutek, który ścisnął moje serce.
- Szczęście Zayn - odpowiedziała i znów się uśmiechnęła odwracając ode mnie wzrok. Westchnąłem i nie widząc innego wyjścia położyłem się obok niej, w takiej samej pozycji.
- Musimy coś zrobić żebyś wróciła do żywych - poinformowałem ją, położyłem ręce na brzuchu wpatrując się uważnie w sufit.
- Ja już nigdy nie wrócę - jej głos nie był przepełniony jakimś smutkiem czy przerażeniem tylko brzmiał całkiem obojętnie co było gorsze niż każde złe uczucie. Nie chciałem aby była obojętna. Wolałem aby cierpiała niż zamykała się w sobie. Jesteś pojebany.
- Wrócisz. W każdym znaczeniu tego słowa - obróciłem głowę w jej stronę i napotkałem te piękne oczy, które potrafiły zaczarować każdego, kto w nie spojrzał chociażby na chwilę. One już na zawsze pozostawiały swój ślad w myślach swojej ofiary.
- Jesteś dziwny. W sumie tak samo jak ja, wiesz? - zaczęła, a ja nie odważyłem się jej przerywać. Wiedziałem z doświadczenia, że ludzie podczas działania narkotyków zachowują się dziwnie i lepiej im nie przerywać gdy zaczną coś mówić. - Myślisz, że moje dziecko też by było dziwne? Mam nadzieję, że nie byłoby takim wariatem jak James bo tego bym nie zniosła. Ale hej w końcu ono już nie żyje co nie? Więc co za różnica - w jej oczach pojawiły się łzy. - Myślałam sobie wczoraj, że gdyby to była dziewczynka nazwałabym ją Claudia. Moja babcia się tak nazywała i była wspaniała. Ale natomiast gdyby to był chłopiec nazwałabym go Zayn i starałabym się wychować go tak, aby był podobny do ciebie. Chciałabym aby był taki kochany jak ty, ale żeby też umiał się bronić - jej ostatnie słowa zostały wypowiedziane szeptem, a łzy pociekły po jej skroniach po czym zniknęły wśród włosów. - Jestem taka beznadziejna - dodała, a ja nie potrafiłem się kontrolować.
Poczułem to pierdolone pieczenie w kącikach oczu, a potem nim się spostrzegłem słone kropelki potoczyły się po mojej twarzy i również zniknęły w moich włosach, a po nich następne i następne.
Czułem się winny. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu. To moja wina. To ja swoim egoizmem sprawiłem, że teraz ta piękna dziewczyna, która była tak bliska swojego szczęścia straciła wszystko i poddała się nie zamierzając więcej walczyć.
- Nie płacz kochanie - jej delikatna dłoń dotknęła mojego policzka, a ja nie mogąc wytrzymać jej delikatnego dotyku usiadłem na podłodze i pociągnąłem mocno za swoje włosy starając się uspokoić.
Ivy podniosła się i klęknęła tuż obok mnie.
Jej dłoń znów powędrowała do mojej twarzy, a szczupłe palce chwyciły za mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Źrenice nadal miała powiększone, ale wydawało się, że w tej chwili jest bliżej rzeczywistości niż w przeciągu ostatnich trzech dni.
- Przepraszam Ivy. Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem i zamknąłem oczy. Nie mogłem patrzeć na nią i udawać, że wszystko jest w porządku. Już nie.
- Nie masz za co - jej palec przejechał po moich ustach przez co otwarłem oczy. - Jesteś moim ratunkiem Zayn - dodała i przytuliła się do mnie.
Objąłem ją rękoma trzymając się jej niczym tonący koła ratunkowego. To ja powinienem być tym, który ją pociesza, a nie na odwrót.
- Musisz iść pod prysznic - powiedziałem gdy poczułem, że mój głos jest na tyle silny abym mógł się odezwać. Odsunąłem od siebie Ivy i nim zdążyła zacząć marudzić chwyciłem ją za rękę, zmusiłem do wstania po czym wyciągnąłem ją z pokoju.
Wszedłem wraz z nią do łazienki i pokazałem ręką prysznic, a ona zachichotała i pokręciła głową.
Przez cały czas trzymałem jej dłoń gdy wszedłem do brodzika ciągnąc za sobą dziewczynę, która starała się wyrwać z mojego uścisku.
- Nie Zayn. Proszę cię nie rób mi tego - powiedziała gdy wreszcie udało mi się wciągnąć ją do środka. - Proszę cię nie każ mi znów do tego wracać - jej oczy znów zaszły łzami, a ja starałem się to zignorować ponieważ nie mogłem pozwolić jej pozostać w takim stanie.
- Pomogę ci - odparłem i odkręciłem ciepłą wodę, która zawalała nas swoim strumieniem mocząc nas całych wraz z ubraniami, które mieliśmy na sobie.
Ivy zaczęła się szarpać gdy zmieniłem wodę na chłodniejszą aby ocucić ją z działa narkotyków.
- Puść mnie! - krzyknęła i uderzyła swoją dłonią zwiniętą w pięść, moją klatkę piersiową. - Puszczaj mnie do cholery!
- Ivy uspokój się! - odkrzyknąłem i przytuliłem ją ignorując jej szloch i słabe próby wyrwania się z mojego uścisku.
- Nienawidzę cię - wyszlochała i zaprzestała wszelkich prób ucieczki zdając sobie sprawę, że to nic jej nie da.
- Wiem księżniczko - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. - Wiem.
------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM
Wiem, że rozdział miał być dawno temu, ale przechodziłam przez naprawdę burzliwy okres w moim życiu. Najpierw chłopak kutas, który stwierdził, że fajnie jest się na mnie po wyżywać, a potem mój tata, który wylądował w szpitalu. Trochę kiepsko. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i czas oczekiwania na rozdział jak i długość i jakość.
Liczę na wasze opinie ☺
Za wszelkie ewentualne błędy przepraszam.
Ach i podawajcie swoje blogi w zakładce SPAM czytam wszystko co tam wstawiacie i czytam wiele waszych blogów :)
Kocham was!
Mój wzrok skupił się na leżącej pośrodku pokoju Ivy. Ręce miała złożone blisko boku przez co wyglądała jakby 'stała' na baczność.
- Ivy? - zapytałem cicho i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna odchyliła lekko głowę do tyłu przez co mogła mnie zobaczyć.
- Cześć kochanie - odparła i zachichotała dźwięcznie. Zmarszczyłem brwi i ukucnąłem tuż obok niej spoglądając w jej oczy. Orzesz kurwa.
- Coś ty kurwa brała - zapytałem ostrzej niż chciałem. Z jej ust zniknął uśmiech, a w jej oczach pojawił się smutek, który ścisnął moje serce.
- Szczęście Zayn - odpowiedziała i znów się uśmiechnęła odwracając ode mnie wzrok. Westchnąłem i nie widząc innego wyjścia położyłem się obok niej, w takiej samej pozycji.
- Musimy coś zrobić żebyś wróciła do żywych - poinformowałem ją, położyłem ręce na brzuchu wpatrując się uważnie w sufit.
- Ja już nigdy nie wrócę - jej głos nie był przepełniony jakimś smutkiem czy przerażeniem tylko brzmiał całkiem obojętnie co było gorsze niż każde złe uczucie. Nie chciałem aby była obojętna. Wolałem aby cierpiała niż zamykała się w sobie. Jesteś pojebany.
- Wrócisz. W każdym znaczeniu tego słowa - obróciłem głowę w jej stronę i napotkałem te piękne oczy, które potrafiły zaczarować każdego, kto w nie spojrzał chociażby na chwilę. One już na zawsze pozostawiały swój ślad w myślach swojej ofiary.
- Jesteś dziwny. W sumie tak samo jak ja, wiesz? - zaczęła, a ja nie odważyłem się jej przerywać. Wiedziałem z doświadczenia, że ludzie podczas działania narkotyków zachowują się dziwnie i lepiej im nie przerywać gdy zaczną coś mówić. - Myślisz, że moje dziecko też by było dziwne? Mam nadzieję, że nie byłoby takim wariatem jak James bo tego bym nie zniosła. Ale hej w końcu ono już nie żyje co nie? Więc co za różnica - w jej oczach pojawiły się łzy. - Myślałam sobie wczoraj, że gdyby to była dziewczynka nazwałabym ją Claudia. Moja babcia się tak nazywała i była wspaniała. Ale natomiast gdyby to był chłopiec nazwałabym go Zayn i starałabym się wychować go tak, aby był podobny do ciebie. Chciałabym aby był taki kochany jak ty, ale żeby też umiał się bronić - jej ostatnie słowa zostały wypowiedziane szeptem, a łzy pociekły po jej skroniach po czym zniknęły wśród włosów. - Jestem taka beznadziejna - dodała, a ja nie potrafiłem się kontrolować.
Poczułem to pierdolone pieczenie w kącikach oczu, a potem nim się spostrzegłem słone kropelki potoczyły się po mojej twarzy i również zniknęły w moich włosach, a po nich następne i następne.
Czułem się winny. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu. To moja wina. To ja swoim egoizmem sprawiłem, że teraz ta piękna dziewczyna, która była tak bliska swojego szczęścia straciła wszystko i poddała się nie zamierzając więcej walczyć.
- Nie płacz kochanie - jej delikatna dłoń dotknęła mojego policzka, a ja nie mogąc wytrzymać jej delikatnego dotyku usiadłem na podłodze i pociągnąłem mocno za swoje włosy starając się uspokoić.
Ivy podniosła się i klęknęła tuż obok mnie.
Jej dłoń znów powędrowała do mojej twarzy, a szczupłe palce chwyciły za mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Źrenice nadal miała powiększone, ale wydawało się, że w tej chwili jest bliżej rzeczywistości niż w przeciągu ostatnich trzech dni.
- Przepraszam Ivy. Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem i zamknąłem oczy. Nie mogłem patrzeć na nią i udawać, że wszystko jest w porządku. Już nie.
- Nie masz za co - jej palec przejechał po moich ustach przez co otwarłem oczy. - Jesteś moim ratunkiem Zayn - dodała i przytuliła się do mnie.
Objąłem ją rękoma trzymając się jej niczym tonący koła ratunkowego. To ja powinienem być tym, który ją pociesza, a nie na odwrót.
- Musisz iść pod prysznic - powiedziałem gdy poczułem, że mój głos jest na tyle silny abym mógł się odezwać. Odsunąłem od siebie Ivy i nim zdążyła zacząć marudzić chwyciłem ją za rękę, zmusiłem do wstania po czym wyciągnąłem ją z pokoju.
Wszedłem wraz z nią do łazienki i pokazałem ręką prysznic, a ona zachichotała i pokręciła głową.
Przez cały czas trzymałem jej dłoń gdy wszedłem do brodzika ciągnąc za sobą dziewczynę, która starała się wyrwać z mojego uścisku.
- Nie Zayn. Proszę cię nie rób mi tego - powiedziała gdy wreszcie udało mi się wciągnąć ją do środka. - Proszę cię nie każ mi znów do tego wracać - jej oczy znów zaszły łzami, a ja starałem się to zignorować ponieważ nie mogłem pozwolić jej pozostać w takim stanie.
- Pomogę ci - odparłem i odkręciłem ciepłą wodę, która zawalała nas swoim strumieniem mocząc nas całych wraz z ubraniami, które mieliśmy na sobie.
Ivy zaczęła się szarpać gdy zmieniłem wodę na chłodniejszą aby ocucić ją z działa narkotyków.
- Puść mnie! - krzyknęła i uderzyła swoją dłonią zwiniętą w pięść, moją klatkę piersiową. - Puszczaj mnie do cholery!
- Ivy uspokój się! - odkrzyknąłem i przytuliłem ją ignorując jej szloch i słabe próby wyrwania się z mojego uścisku.
- Nienawidzę cię - wyszlochała i zaprzestała wszelkich prób ucieczki zdając sobie sprawę, że to nic jej nie da.
- Wiem księżniczko - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. - Wiem.
------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM
Wiem, że rozdział miał być dawno temu, ale przechodziłam przez naprawdę burzliwy okres w moim życiu. Najpierw chłopak kutas, który stwierdził, że fajnie jest się na mnie po wyżywać, a potem mój tata, który wylądował w szpitalu. Trochę kiepsko. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i czas oczekiwania na rozdział jak i długość i jakość.
Liczę na wasze opinie ☺
Za wszelkie ewentualne błędy przepraszam.
Ach i podawajcie swoje blogi w zakładce SPAM czytam wszystko co tam wstawiacie i czytam wiele waszych blogów :)
Kocham was!
Kamila♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)