wtorek, 7 października 2014

Rozdział 41

 ***Ivy***

Wpatrywałam się w brudny sufit nie myśląc o niczym. W mojej głowie panowała jedna wielka pustka. Nie mogłam zmusić się do normalnego funkcjonowania. Nie potrafiłam spojrzeć na nikogo ponieważ czułam, że na to nie zasługuję. Byłam beznadziejna skoro nie potrafiłam utrzymać przy sobie kogoś kto był cząstką mnie.
Martwiłam się tylko o własną przyszłość, o to co będzie ze mną gdy wyjdę z ośrodka, ale nigdy przez moje myśli nie przeszło pytanie: Co będzie z moim dzieckiem? Teraz jest to bezsensu ponieważ już go nie ma. Tak samo jak mnie. Umarłam wraz z chwilą gdy usłyszałam tylko kilka słów, które zaciążyły na mojej duszy. Będą już tam do końca.
W głębi duszy wiedziałam co może mi pomóc. Chociaż na krótką chwilę oderwać się od rzeczywistości. Jedna mała rzecz, która zapewni mi szczęście przez pewien czas, dopóki znów nie zacznę popadać w tą czarną otchłań, która staje się moją codziennością. 
Pilnowali mnie. Czułam to nawet jeżeli nie było ich w zasięgu mojego wzorku. Chciało mi się śmiać z powodu ich bezmyślności. Myśleli, że pomogą mi tym ciągłym pytaniem czy wszystko jest w porządku. Mieli jebaną nadzieję, że jeżeli będą czatować pod drzwiami nie będę mogła zrobić niczego głupiego. Byli żałośni. I nawet jeżeli w pewnym stopniu podobało mi się ich zachowanie, nie chciałam tego. Wolałam zostać sama, pozostawiona swojej wyobraźni i chorej psychice.
Powoli przekręciłam głowę w stronę szafki, w której było wszystko ukryte. Moja odskocznia, która czekała na to aby mi pomóc.
Z lekkim uśmiechem na ustach usiadłam na łóżku ignorując tępy ból narastający w dole brzucha. Nie obchodziło mnie to czy coś mi się stanie.
Wiodąca niewidzialną siłą otworzyłam szafkę i wyrzuciłam z niej wszystkie książki aby dostać się do tego czego potrzebowałam. Zamknęłam oczy i odetchnęłam szczęśliwa wyciągając z szafki przezroczystą paczuszkę, w której znajdowały się kolorowe pigułki, które były moją osobistą miłością.
Otwarłam paczkę i wysypałam na dłoń cztery tabletki, które połyskiwały lekko w świetle słabej lampy wiszącej tuż nad moją głową.
Wpatrywałam się przez chwilę w jaskrawe kolory, a potem przyłożyłam dłoń do ust i połknęłam wszystkie pigułki szczęścia.

***Zayn***

Zamiast na obiad do stołówki szybkim krokiem popędziłem w stronę pokoju Natashy przystając jeszcze przy drzwiach od pokoju Ivy. Przyłożyłem głowę do powierzchni drzwi i nasłuchiwałem przez chwilę. Z wnętrza pokoju doszedł do mnie cichy szloch dziewczyny przez co zacisnąłem mocno powieki i zacisnąłem zęby powstrzymując się przed wejściem do środka. 
Chciałem tam wejść, chwycić Ivy w swoje ramiona, przytulić ją i zapewnić, że wreszcie wszystko będzie dobrze. Chciałem powiedzieć jej, że kiedyś będzie szczęśliwa. Mimo wszystko tego nie zrobiłem. Nie mogłem ponieważ czułem się tak kurwa mocno winny, że sam widok jej smutnej twarzy przyprawiał mnie o jakieś pierdolone uczucie gdzieś tam wewnątrz mnie. Nie podobało mi się to. Nie chciałem tego czuć, ale mimo wszystko nie potrafiłem się tego pozbyć. 
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczułem wyrzuty sumienia. Już zdążyłem zapomnieć jakie to irytujące uczucie. 
- Przepraszam księżniczko - wyszeptałem i odsunąłem się od drzwi kierując się do pokoju Natashy.
Wszedłem do środka bez żadnego pytania i od razu usiadłem na przeciwległym łóżku. Idealnie naprzeciwko siedzących obok siebie Natashy i Harry'ego. Z daleka było widać, że z tą dwójką jest coś nie tak, ale nie byłem jebanym psychiatrą aby ich o to wypytywać i próbować naprawić ich gniazdko szczęścia. 
- Co z nią? - jako pierwsza odezwała się Natasha. Spojrzałem na nią zdziwiony i miałem ochotę obrócić się i sprawdzić czy ktoś nie siedzi za mną.
- Do mnie mówisz? - zapytałem i dostrzegłem jak Harry przewraca oczami, a Natasha szturcha go w ramie dając tym samym upomnienie. 
- Nie no co ty do ściany mówię - jej głos był przepełniony ironią i sarkazmem. - Oczywiście, że do ciebie kretynie - dodała po chwili ostrym tonem.
- Nie wiem co u niej - odpowiedziałem i westchnąłem chowając twarz w dłonie. Mogłem udawać - i o tak wychodziło mi to świetnie - ale nie miałem już na to siły. 
- Dlaczego z nią nie porozmawiasz? - spojrzałem na Harry'ego i miałem ochotę mu przywalić. Dlatego, że to kurwa mać moja wina. 
- Ona z nikim nie rozmawia. Siedzi tylko zamknięta u siebie w pokoju i udaje, że nie istnieje - powiedziałem i wstałem z łóżka podchodząc do okna. 
- Wiesz, że ty nie jesteś nikim - na słowa Natashy zamknąłem oczy i oparłem dłonie na zimnym parapecie. Wszystko zaczynało docierać do mnie od nowa. Każdy najmniejszy szczegół ostatnich tygodni, przez które teraz moja mała Ivy cierpi.
- Ale nie jestem też kimś - mruknąłem jakby sam do siebie i wyszedłem z pokoju nie rozmyślając wiele o tym co chcę zrobić. 
Bez pukania otwarłem drzwi i zaczerpnąłem powietrza chcąc się odezwać, ale żadne słowa nie opuściły moich ust.
Mój wzrok skupił się na leżącej pośrodku pokoju Ivy. Ręce miała złożone blisko boku przez co wyglądała jakby 'stała' na baczność.
- Ivy? - zapytałem cicho i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna odchyliła lekko głowę do tyłu przez co mogła mnie zobaczyć.
- Cześć kochanie - odparła i zachichotała dźwięcznie. Zmarszczyłem brwi i ukucnąłem tuż obok niej spoglądając w jej oczy. Orzesz kurwa. 
- Coś ty kurwa brała - zapytałem ostrzej niż chciałem. Z jej ust zniknął uśmiech, a w jej oczach pojawił się smutek, który ścisnął moje serce.
- Szczęście Zayn - odpowiedziała i znów się uśmiechnęła odwracając ode mnie wzrok. Westchnąłem i nie widząc innego wyjścia położyłem się obok niej, w takiej samej pozycji.
- Musimy coś zrobić żebyś wróciła do żywych - poinformowałem ją, położyłem ręce na brzuchu wpatrując się uważnie w sufit.
- Ja już nigdy nie wrócę - jej głos nie był przepełniony jakimś smutkiem czy przerażeniem tylko brzmiał całkiem obojętnie co było gorsze niż każde złe uczucie. Nie chciałem aby była obojętna. Wolałem aby cierpiała niż zamykała się w sobie. Jesteś pojebany. 
- Wrócisz. W każdym znaczeniu tego słowa - obróciłem głowę w jej stronę i napotkałem te piękne oczy, które potrafiły zaczarować każdego, kto w nie spojrzał chociażby na chwilę. One już na zawsze pozostawiały swój ślad w myślach swojej ofiary.
- Jesteś dziwny. W sumie tak samo jak ja, wiesz? - zaczęła, a ja nie odważyłem się jej przerywać. Wiedziałem z doświadczenia, że ludzie podczas działania narkotyków zachowują się dziwnie i lepiej im nie przerywać gdy zaczną coś mówić. - Myślisz, że moje dziecko też by było dziwne? Mam nadzieję, że nie byłoby takim wariatem jak James bo tego bym nie zniosła. Ale hej w końcu ono już nie żyje co nie? Więc co za różnica - w jej oczach pojawiły się łzy. - Myślałam sobie wczoraj, że gdyby to była dziewczynka nazwałabym ją Claudia. Moja babcia się tak nazywała i była wspaniała. Ale natomiast gdyby to był chłopiec nazwałabym go Zayn i starałabym się wychować go tak, aby był podobny do ciebie. Chciałabym aby był taki kochany jak ty, ale żeby też umiał się bronić - jej ostatnie słowa zostały wypowiedziane szeptem, a łzy pociekły po jej skroniach po czym zniknęły wśród włosów. - Jestem taka beznadziejna - dodała, a ja nie potrafiłem się kontrolować.
Poczułem to pierdolone pieczenie w kącikach oczu, a potem nim się spostrzegłem słone kropelki potoczyły się po mojej twarzy i również zniknęły w moich włosach, a po nich następne i następne.
Czułem się winny. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu. To moja wina. To ja swoim egoizmem sprawiłem, że teraz ta piękna dziewczyna, która była tak bliska swojego szczęścia straciła wszystko i poddała się nie zamierzając więcej walczyć. 
- Nie płacz kochanie - jej delikatna dłoń dotknęła mojego policzka, a ja nie mogąc wytrzymać jej delikatnego dotyku usiadłem na podłodze i pociągnąłem mocno za swoje włosy starając się uspokoić.
Ivy podniosła się i klęknęła tuż obok mnie.
Jej dłoń znów powędrowała do mojej twarzy, a szczupłe palce chwyciły za mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Źrenice nadal miała powiększone, ale wydawało się, że w tej chwili jest bliżej rzeczywistości niż w przeciągu ostatnich trzech dni.
- Przepraszam Ivy. Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem i zamknąłem oczy. Nie mogłem patrzeć na nią i udawać, że wszystko jest w porządku. Już nie. 
- Nie masz za co - jej palec przejechał po moich ustach przez co otwarłem oczy. - Jesteś moim ratunkiem Zayn - dodała i przytuliła się do mnie.
Objąłem ją rękoma trzymając się jej niczym tonący koła ratunkowego. To ja powinienem być tym, który ją pociesza, a nie na odwrót.
- Musisz iść pod prysznic - powiedziałem gdy poczułem, że mój głos jest na tyle silny abym mógł się odezwać. Odsunąłem od siebie Ivy i nim zdążyła zacząć marudzić chwyciłem ją za rękę,  zmusiłem do wstania po czym wyciągnąłem ją z pokoju.
Wszedłem wraz z nią do łazienki i pokazałem ręką prysznic, a ona zachichotała i pokręciła głową.
Przez cały czas trzymałem jej dłoń gdy wszedłem do brodzika ciągnąc za sobą dziewczynę, która starała się wyrwać z mojego uścisku.
- Nie Zayn. Proszę cię nie rób mi tego - powiedziała gdy wreszcie udało mi się wciągnąć ją do środka. - Proszę cię nie każ mi znów do tego wracać - jej oczy znów zaszły łzami, a ja starałem się to zignorować ponieważ nie mogłem pozwolić jej pozostać w takim stanie.
- Pomogę ci - odparłem i odkręciłem ciepłą wodę, która zawalała nas swoim strumieniem mocząc nas całych wraz z ubraniami, które mieliśmy na sobie.
Ivy zaczęła się szarpać gdy zmieniłem wodę na chłodniejszą aby ocucić ją z działa narkotyków.
- Puść mnie! - krzyknęła i uderzyła swoją dłonią zwiniętą w pięść, moją klatkę piersiową. - Puszczaj mnie do cholery!
- Ivy uspokój się! - odkrzyknąłem i przytuliłem ją ignorując jej szloch i słabe próby wyrwania się z mojego uścisku.
- Nienawidzę cię - wyszlochała i zaprzestała wszelkich prób ucieczki zdając sobie sprawę, że to nic jej nie da. 
- Wiem księżniczko - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. - Wiem. 
------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM
Wiem, że rozdział miał być dawno temu, ale przechodziłam przez naprawdę burzliwy okres w moim życiu. Najpierw chłopak kutas, który stwierdził, że fajnie jest się na mnie po wyżywać, a potem mój tata, który wylądował w szpitalu. Trochę kiepsko. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i czas oczekiwania na rozdział jak i długość i jakość.
Liczę na wasze opinie ☺
Za wszelkie ewentualne błędy przepraszam.
Ach i podawajcie swoje blogi w zakładce SPAM czytam wszystko co tam wstawiacie i czytam wiele waszych blogów :)
Kocham was!
Kamila♥

5 komentarzy:

  1. Rozumiem cię i nic się nie stało ;) naprawdę opłacało się czekać ;D oczywiście rozdział jak zwykle genialny! :] nie mogę doczekać się nexta ;> :3
    Nina <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku mega dlugo nie moglam doczekac sie tego rozdzialu! jest swietny! uwielbiam dramaty! :33 pozdrow tate i przywal chlopakowi ;* pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i ja się poplakalam razem z nimi. ...oni muszą sobie pomóc nawzajem świetny rozdział pzdr Kinga :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odebrałaś mi mowę tym rozdziałem! Jest piękny!
    Nie potrafię wyrazić moich uczuć, to tak jakby mi powiedziano, że wygrałam 10 mln. Cholerne uczucie szczęścia.
    Nie wiem co mam powiedzieć. Dobrze wiesz, że uważam, iż to opowiadanie jest genialne. Mimo, że to nie Wy je zaczęłyście to naprawdę dobrze je prowadzicie. I dziękuję Wam za to!
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! :) Jak najszybciej dodaj następny! Powodzenia! :D
    Kola ;D

    OdpowiedzUsuń