***Harry***
~Muzyka~
~Muzyka~
Siedziałem na łóżku zastanawiając się czy dobrze postąpiłem. Bijąc go, jak i zgadzając się na jego układ. Jednak, nie chciałbym wiedzieć, co byłoby gdyby moja odpowiedź była negatywna. To okropne uczucie, kiedy nie masz wyjścia. Cokolwiek nie zrobisz - ktoś na tym ucierpi. W obu przypadkach cierpiał bym ja i Natasha. O mój ból nie martwię się tak, jak o jej. Jest dla mnie najważniejsza i zrobię wszystko, aby była szczęśliwa. Nawet jeżeli mamy się już nigdy nie spotkać. Wiem, że złamie jej serce, ale przecież kiedyś zapomni. Zapomni o mnie, o nas. Tak bardzo pragnę, aby to wszystko okazało się głupim koszmarem, ale tak nie jest. I nie będzie, bo ten kutas mi grozi.
Podchodzę do okna, uchylam je i łapie paczkę papierosów, którą załatwił mi Jace. Wyciągam jednego, odpalam, zaciągam się i wypuszczam dym. Powtarzam to kilka razy, dopóki nie kończę szluga. Gaszę peta i wyrzucam za okno. Wracam na poprzednie miejsce i staram się o tym nie myśleć. W pamięci przywołuje moje pierwsze spotkanie z Natashą. Wydaje mi się, jakby to było wczoraj, a jednak minęło już tyle czasu.
Wymierzyłem kolejny cios w jego twarz. Z nosa kapała mu krew, tak samo z wargi. Moja twarz była trochę mniej poharatana, jednak moja brew była głęboko rozcięta. Piekło, jak skurwysyn, ale przez adrenalinę krążącą w moich żyłach nie przejmowałem się tym. Nie przejmowałem się niczym.
Wokół nas było pełno osób; niektórzy kibicowali mi, a niektórzy jemu. Tak właściwie nie wiedziałem, kto wywołał tą bójkę i czym, ale sądzę, że byłem to ja. Zawsze ściągałem na siebie kłopoty. Już od małego stawiałem na swoim i nie pozwalałem, aby ktoś wtrącał nos w nieswoje sprawy.
-Co tu się do kurwy nędzy dzieje?! - usłyszałem wrzask za plecami i odwróciłem się powoli w tamtą stronę.
Przede mną stała, niższa ode mnie szatynka, a jej bursztynowe oczy świeciły blaskiem, który powoli blaknął. Wyglądała na zdenerwowaną, gdyż złość wymalowana była na jej twarzy. Pomimo, iż była drobna, swoim krzykiem sprawiła, że wszyscy wokół nie pisnęli nawet słówka. Cisza, jak makiem zasiał, a na środku ona. Wpatrzona w nas i nadal czekająca na odpowiedź, od kogokolwiek.
-Rozumiem, że nie macie zamiaru się odezwać - prychnęła podchodząc bliżej mnie - Harry Styles - wolno akcentując każdą literę wypowiedziała moje nazwisko - Największy chojrak w ośrodku, znany z bójek, ćpania narkotyków, uzależniony od seksu - wymieniała chodząc dookoła mnie - A boi się odpowiedzieć na jedno, głupie pytanie zadana przez dziewczynę - zaśmiała się kręcąc głową i stając naprzeciw mnie.
Spojrzała prosto w moje oczy, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Jeszcze nigdy na nikogo tak nie reagowałem, a tym bardziej na płeć przeciwną. Owszem, były kobiety, które mnie podniecały, ale ona wywoływała we mnie inne odczucia, niż tylko pożądanie. Była taka...ona...była po prostu suką, ale w dobrym znaczeniu tego słowa, jeżeli takowe w ogóle istnieje. Od razu przechodziła do konkretów i nawet się nie zawahała.
-A ty? Jesteś nowa? - w końcu się odezwałem, a mój głos wydawał się dziwnie zachrypnięty. - Nigdy cię tu nie widziałem - dodałem podtrzymując jej spojrzenie.
-Jakby cię to obchodziło - prychnęła - Chce tylko spokoju. Nic więcej. - sprostowała zakładając ręce na piersi i patrząc po zgromadzonych - Później już mnie nie zobaczysz - wzrokiem wróciła na moją twarz.
-Jesteś tego taka pewna? - podszedłem bliżej niej, jakby nagle odzyskując swoją pewność siebie i kładąc dłoń na jej biodrze, przyciągnąłem ją do siebie. Nachyliłem się lekko w jej stronę i wyszeptałem wprost do ucha - Wiesz - oblizałem wargę - Nie mam współlokatora, więc chętnie zaproszę cię do mojego pokoju. Myślę, że na pewno ci się spodoba - dmuchnąłem gorącym powietrzem na skórę jej szyi i widziałem, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka.
Odepchnęła mnie mocno od siebie i mierząc jeszcze raz ostrym spojrzeniem, tak po prostu wyszła. A ja nadal tam stałem i zastanawiałem się, czy potraktowała moją propozycję, jako żart, kiedy ja byłem śmiertelnie poważny.
-I co się gapicie?! - warknąłem, a każdy nagle zajął się swoimi sprawami.
Zmierzyłem raz jeszcze wszystkich spojrzeniem i spluwając w kierunku ciemnowłosego chłopaka, z którym się biłem zrobiłem krok w stronę wyjścia. Odwróciłem się jeszcze na chwilę i odezwałem - Policzymy się innym razem - a potem wyszedłem.
Tak nagle, jak to wspomnienie się pojawiło, tak nagle zniknęło. Wydaje mi się, że już wtedy wiedziałem, iż Natasha będzie moja. Po prostu nie potrafiłem przyswoić tej, jak i innych myśli o dziewczynie, w której jestem zakochany. Jeżeli ktoś powiedziałby mi wtedy, że się jej oświadczę - wyśmiałbym go. Ale taka prawda. Nie wiemy, kiedy miłość do nas przyjdzie. Przeważnie wybiera ona osobę, której najmniej się spodziewamy. A ta drobna dziewczyna z piorunami w oczach skradła moje serce. Potrafiła przedostać się przez skorupę, która je pokrywała. Twarda, gruba, budowana przez lata.
Nie wiem, czy będę potrafił zakochać się ponownie. To Natasha jest moją jedyną; nie chce nikogo innego. Bo kiedy jestem z nią wiem, że jestem szczęśliwy. Kiedy na nią patrzę, na to jak się uśmiecha czy marszczy czoło w skupieniu. Ale nie będę mógł dłużej całować jej w czubek głowy na dobranoc, czy przytulać i pocieszać, kiedy będzie smutna. Dzisiaj widzę się z nią ostatni raz i chcę, jak najlepiej wykorzystać ten czas. Kilka godzin, które muszą wystarczyć mi na resztę życia. Resztę mojego beznadziejnego życia. Zapewne będę cierpiał do usranej śmierci i żałował tej decyzji, ale przynajmniej będę mieć nadzieje, że moja dziewczyna jest bezpieczna. Tylko na tym mi zależało. Tylko to się teraz liczyło.
Kilka godzin później w moim pokoju pojawiła się Natasha. Od razu do mnie przyległa. A ja nie mogłem się powstrzymać, aby zaciągnąć się jej zapachem. Do moich nozdrzy dotarła moja ulubiona woń jej perfum. Słodkie, ale jednocześnie orzeźwiające z lekką nutą grejpfruta. Coś, co mógłbym wąchać do końca moich dni.
Odsunąłem się od niej delikatnie i złapałem jej twarz w swoje dłonie. Spojrzałem w jej piękne oczy, a następnie złączyłem nasze usta w pocałunku. Poruszałem delikatnie wargami, kiedy ona poddawała się pieszczocie. Nie spieszyłem się, gdyż chciałem się nią nacieszyć. Była moim własnym narkotykiem, a ja zdążyłem się już dawno uzależnić.
Ułożyłem dłonie na jej plecach, po czym zacząłem zjeżdżać nimi w dół, cały czas kontynuując pocałunek. W końcu dotarłem do jej pośladków, które mocno ścisnąłem, przez co podskoczyła lekko w miejscu i pisnęła wprost do moich ust. Wykorzystałem ten moment i wślizgnąłem się językiem do jej 'wnętrza'. Drażniłem się z jej narządem smaku, podniebieniem, a czasem zębami przygryzałem dolną wargę. Nie protestowała, czasem nawet przejmowała inicjatywę.
-Później będę cię pieprzył - wyszeptałem między pocałunkami - Teraz po prostu chce trzymać cię w ramionach i cieszyć się, że jesteś moja - dodałem i wziąłem ją na ręce. Podszedłem do łóżka, na którym wygodnie się ułożyłem.
Trzymałem ją na kolanach przyciskając mocno do mojego ciała. Jej głowa leżała na mojej klatce piersiowej, a ręce miała zarzucone na moją szyję. Ja obejmowałem ją w pasie i lekko kołysałem. Szeptałem do ucha czułe słowa, wyznawałem miłość. Wszystko to, co zrobiłby zakochany po uszy chłopak. I taki też byłem. Nie wstydziłem się swojego uczucia, które z każdym dniem nabierało na sile.
-Zaśpiewaj mi - usłyszałem jej aksamitny głos.
-Co? - spytałem wyrywając się z zamyślenia.
-Moją ulubioną - odparła poprawiając swoją pozycje przy okazji pocierając pupą mojego przyjaciela, który jak na zawołanie dał o sobie znać, jednak nie czas na moje pragnienia.
-White lips, pale face | Białe usta, blada twarz
Breathing in snowflakes | Oddycha płatkami śniegu
Burnt lungs, sour taste | Wypalone płuca, cierpki smak
Light's gone, day's end | Światło zgasło, skończył się dzień* - zacząłem cicho nucić, kiedy usłyszałem głośne otwarcie drzwi.
Spojrzałem w tamtym kierunku, a zaraz za mną Natash'a. Oboje wyglądaliśmy na zdziwionych i lekko zdenerwowanych. W końcu, kto śmiał przerwać nam w takim momencie? Chwilę później się o tym przekonałem. W progu stał nie kto inny, jak Zayn Malik. Ten facet nie ma za chuj wyczucia czasu. Zawsze wchodzi w nieodpowiednim momencie. Muszę z nim porozmawiać na ten temat. On nawet nie zapukał! A gdybym właśnie pieprzył się w tym momencie z ciemnooką? Czasem zastanawiam się, gdzie on ma mózg.
-Czego? - zapytałem naburmuszony, za co od razu dostałem gniewne spojrzenie Natash'y. Prychnąłem cicho pod nosem.
-Tego - zaczął, a następnie rozwinął papier trzymany w dłoni.
Zaczął czytać, a ja z każdym słowem czułem, jak złość buduje się w moim ciele. To było okropne; okropni byli rodzice Ivy. Jak w ogóle mogli coś takiego napisać, powiedzieć własnej córce. Nie mieli za grosz taktu, a co tu mówić o miłości do dziecka.
Chcemy cię z ojcem powiadomić, że wszystkie twoje rzeczy zostały przewiezione do ośrodka i co dalej się z nimi stanie nie jest naszą sprawą. Powiedzieliśmy ci w święta, że jeśli wyjdziesz z domu z tym chłopakiem masz więcej nie wracać i skoro nie potraktowałaś naszej groźby na poważnie musimy ci to teraz uświadomić. Nie należysz już do naszej rodziny i od tej chwili musisz radzić sobie sama. Zawsze przynosiłaś nam wstyd, ale teraz już z tym koniec. Mamy nadzieję, że nie przysporzysz nam więcej problemów.
-Co tu się do kurwy nędzy dzieje?! - usłyszałem wrzask za plecami i odwróciłem się powoli w tamtą stronę.
Przede mną stała, niższa ode mnie szatynka, a jej bursztynowe oczy świeciły blaskiem, który powoli blaknął. Wyglądała na zdenerwowaną, gdyż złość wymalowana była na jej twarzy. Pomimo, iż była drobna, swoim krzykiem sprawiła, że wszyscy wokół nie pisnęli nawet słówka. Cisza, jak makiem zasiał, a na środku ona. Wpatrzona w nas i nadal czekająca na odpowiedź, od kogokolwiek.
-Rozumiem, że nie macie zamiaru się odezwać - prychnęła podchodząc bliżej mnie - Harry Styles - wolno akcentując każdą literę wypowiedziała moje nazwisko - Największy chojrak w ośrodku, znany z bójek, ćpania narkotyków, uzależniony od seksu - wymieniała chodząc dookoła mnie - A boi się odpowiedzieć na jedno, głupie pytanie zadana przez dziewczynę - zaśmiała się kręcąc głową i stając naprzeciw mnie.
Spojrzała prosto w moje oczy, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Jeszcze nigdy na nikogo tak nie reagowałem, a tym bardziej na płeć przeciwną. Owszem, były kobiety, które mnie podniecały, ale ona wywoływała we mnie inne odczucia, niż tylko pożądanie. Była taka...ona...była po prostu suką, ale w dobrym znaczeniu tego słowa, jeżeli takowe w ogóle istnieje. Od razu przechodziła do konkretów i nawet się nie zawahała.
-A ty? Jesteś nowa? - w końcu się odezwałem, a mój głos wydawał się dziwnie zachrypnięty. - Nigdy cię tu nie widziałem - dodałem podtrzymując jej spojrzenie.
-Jakby cię to obchodziło - prychnęła - Chce tylko spokoju. Nic więcej. - sprostowała zakładając ręce na piersi i patrząc po zgromadzonych - Później już mnie nie zobaczysz - wzrokiem wróciła na moją twarz.
-Jesteś tego taka pewna? - podszedłem bliżej niej, jakby nagle odzyskując swoją pewność siebie i kładąc dłoń na jej biodrze, przyciągnąłem ją do siebie. Nachyliłem się lekko w jej stronę i wyszeptałem wprost do ucha - Wiesz - oblizałem wargę - Nie mam współlokatora, więc chętnie zaproszę cię do mojego pokoju. Myślę, że na pewno ci się spodoba - dmuchnąłem gorącym powietrzem na skórę jej szyi i widziałem, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka.
Odepchnęła mnie mocno od siebie i mierząc jeszcze raz ostrym spojrzeniem, tak po prostu wyszła. A ja nadal tam stałem i zastanawiałem się, czy potraktowała moją propozycję, jako żart, kiedy ja byłem śmiertelnie poważny.
-I co się gapicie?! - warknąłem, a każdy nagle zajął się swoimi sprawami.
Zmierzyłem raz jeszcze wszystkich spojrzeniem i spluwając w kierunku ciemnowłosego chłopaka, z którym się biłem zrobiłem krok w stronę wyjścia. Odwróciłem się jeszcze na chwilę i odezwałem - Policzymy się innym razem - a potem wyszedłem.
Tak nagle, jak to wspomnienie się pojawiło, tak nagle zniknęło. Wydaje mi się, że już wtedy wiedziałem, iż Natasha będzie moja. Po prostu nie potrafiłem przyswoić tej, jak i innych myśli o dziewczynie, w której jestem zakochany. Jeżeli ktoś powiedziałby mi wtedy, że się jej oświadczę - wyśmiałbym go. Ale taka prawda. Nie wiemy, kiedy miłość do nas przyjdzie. Przeważnie wybiera ona osobę, której najmniej się spodziewamy. A ta drobna dziewczyna z piorunami w oczach skradła moje serce. Potrafiła przedostać się przez skorupę, która je pokrywała. Twarda, gruba, budowana przez lata.
Nie wiem, czy będę potrafił zakochać się ponownie. To Natasha jest moją jedyną; nie chce nikogo innego. Bo kiedy jestem z nią wiem, że jestem szczęśliwy. Kiedy na nią patrzę, na to jak się uśmiecha czy marszczy czoło w skupieniu. Ale nie będę mógł dłużej całować jej w czubek głowy na dobranoc, czy przytulać i pocieszać, kiedy będzie smutna. Dzisiaj widzę się z nią ostatni raz i chcę, jak najlepiej wykorzystać ten czas. Kilka godzin, które muszą wystarczyć mi na resztę życia. Resztę mojego beznadziejnego życia. Zapewne będę cierpiał do usranej śmierci i żałował tej decyzji, ale przynajmniej będę mieć nadzieje, że moja dziewczyna jest bezpieczna. Tylko na tym mi zależało. Tylko to się teraz liczyło.
~*~
Kilka godzin później w moim pokoju pojawiła się Natasha. Od razu do mnie przyległa. A ja nie mogłem się powstrzymać, aby zaciągnąć się jej zapachem. Do moich nozdrzy dotarła moja ulubiona woń jej perfum. Słodkie, ale jednocześnie orzeźwiające z lekką nutą grejpfruta. Coś, co mógłbym wąchać do końca moich dni.
Odsunąłem się od niej delikatnie i złapałem jej twarz w swoje dłonie. Spojrzałem w jej piękne oczy, a następnie złączyłem nasze usta w pocałunku. Poruszałem delikatnie wargami, kiedy ona poddawała się pieszczocie. Nie spieszyłem się, gdyż chciałem się nią nacieszyć. Była moim własnym narkotykiem, a ja zdążyłem się już dawno uzależnić.
Ułożyłem dłonie na jej plecach, po czym zacząłem zjeżdżać nimi w dół, cały czas kontynuując pocałunek. W końcu dotarłem do jej pośladków, które mocno ścisnąłem, przez co podskoczyła lekko w miejscu i pisnęła wprost do moich ust. Wykorzystałem ten moment i wślizgnąłem się językiem do jej 'wnętrza'. Drażniłem się z jej narządem smaku, podniebieniem, a czasem zębami przygryzałem dolną wargę. Nie protestowała, czasem nawet przejmowała inicjatywę.
-Później będę cię pieprzył - wyszeptałem między pocałunkami - Teraz po prostu chce trzymać cię w ramionach i cieszyć się, że jesteś moja - dodałem i wziąłem ją na ręce. Podszedłem do łóżka, na którym wygodnie się ułożyłem.
Trzymałem ją na kolanach przyciskając mocno do mojego ciała. Jej głowa leżała na mojej klatce piersiowej, a ręce miała zarzucone na moją szyję. Ja obejmowałem ją w pasie i lekko kołysałem. Szeptałem do ucha czułe słowa, wyznawałem miłość. Wszystko to, co zrobiłby zakochany po uszy chłopak. I taki też byłem. Nie wstydziłem się swojego uczucia, które z każdym dniem nabierało na sile.
-Zaśpiewaj mi - usłyszałem jej aksamitny głos.
-Co? - spytałem wyrywając się z zamyślenia.
-Moją ulubioną - odparła poprawiając swoją pozycje przy okazji pocierając pupą mojego przyjaciela, który jak na zawołanie dał o sobie znać, jednak nie czas na moje pragnienia.
-White lips, pale face | Białe usta, blada twarz
Breathing in snowflakes | Oddycha płatkami śniegu
Burnt lungs, sour taste | Wypalone płuca, cierpki smak
Light's gone, day's end | Światło zgasło, skończył się dzień* - zacząłem cicho nucić, kiedy usłyszałem głośne otwarcie drzwi.
Spojrzałem w tamtym kierunku, a zaraz za mną Natash'a. Oboje wyglądaliśmy na zdziwionych i lekko zdenerwowanych. W końcu, kto śmiał przerwać nam w takim momencie? Chwilę później się o tym przekonałem. W progu stał nie kto inny, jak Zayn Malik. Ten facet nie ma za chuj wyczucia czasu. Zawsze wchodzi w nieodpowiednim momencie. Muszę z nim porozmawiać na ten temat. On nawet nie zapukał! A gdybym właśnie pieprzył się w tym momencie z ciemnooką? Czasem zastanawiam się, gdzie on ma mózg.
-Czego? - zapytałem naburmuszony, za co od razu dostałem gniewne spojrzenie Natash'y. Prychnąłem cicho pod nosem.
-Tego - zaczął, a następnie rozwinął papier trzymany w dłoni.
Zaczął czytać, a ja z każdym słowem czułem, jak złość buduje się w moim ciele. To było okropne; okropni byli rodzice Ivy. Jak w ogóle mogli coś takiego napisać, powiedzieć własnej córce. Nie mieli za grosz taktu, a co tu mówić o miłości do dziecka.
Chcemy cię z ojcem powiadomić, że wszystkie twoje rzeczy zostały przewiezione do ośrodka i co dalej się z nimi stanie nie jest naszą sprawą. Powiedzieliśmy ci w święta, że jeśli wyjdziesz z domu z tym chłopakiem masz więcej nie wracać i skoro nie potraktowałaś naszej groźby na poważnie musimy ci to teraz uświadomić. Nie należysz już do naszej rodziny i od tej chwili musisz radzić sobie sama. Zawsze przynosiłaś nam wstyd, ale teraz już z tym koniec. Mamy nadzieję, że nie przysporzysz nam więcej problemów.
Żegnaj Ivy.
Chwilę później zgniótł białą kartkę w swojej pięści i rzucił nią. Wiedziałem, że miał ochotę rozwalić wszystko co znalazłoby się w zasięgu jego rąk. On taki już był. Z resztą, ja też. Co tu dużo mówić. Byliśmy podobni.
- Jak oni do kurwy mogli jej to wysłać? - zapytał i pociągnął za swoje włosy.
- Oni nie zasługują na taką córkę - spojrzałem na jego twarz. Widziałem ból, złość i chyba strach w jego oczach.
Ivy nie była ważna jedynie dla niego. Była dla mnie, jak siostra. Myślę, że on tak samo zachowywał się w stosunku do Natash'y, więc powinien zrozumieć, co czułem w tamtym momencie.
- Wiedziałem, że jej rodzice są pierdolnięci, ale nie sądziłem, że jest z nimi aż tak źle - spojrzał ukradkiem na Natashę, która drugi raz zaczęła czytać list od rodziców jego dziewczyny.
- Musisz przy niej teraz być Zayn. Ona będzie potrzebowała twojego wsparcia - szatynka spojrzała na niego, a ja pomyślałem, że porozumiewają się niemo.
- Nie wiem czy nie będę musiał od niej odejść - powiedział cicho i spojrzał w stronę okna.
Mój wzrok powędrował w tym samym kierunku. Na zewnątrz padał śnieg, który uwielbiała Ivy, jak i moja narzeczona. Niby tak dużo je różniło, ale były małe rzeczy, które je łączyły. Na przykład miłość do białego puchu.
- Co? Dlaczego miałbyś to zrobić? - Natasha wstała z łóżka zdenerwowana i spojrzała na mnie, a ja tylko wzruszyłem ramionami nie do końca mając pojęcia o czym mówił Zayn.
- Louis dowiedział się o czymś, co zrobiłem Ivy. Jeżeli nie przekonam go do milczenia będę musiał odejść, żeby jej nic nie powiedział.
- Zayn coś ty znowu do kurwy zrobił? - stanąłem obok swojej narzeczonej i patrzyłem na niego wyczekując odpowiedzi.
W sumie. Nie powinienem go oceniać. Sam zrobiłem coś, czego będę cholernie żałować. Tylko ja zrobiłem to nie patrząc na siebie, a na bezpieczeństwo Natash'y. Sądzę, że on zrobił to z myślą o sobie - cokolwiek to było. Zayn zawsze robił, później myślał, a na koniec użalał się nad sobą.
*kto pierwszy zgadnie, co to za piosenka dostanie dedykację w następnym rozdziale ;)
___________________________________
Cóż, rozdział jest krótki i jestem z tego powodu cholernie niezadowolona, ale nic już nie przychodziło mi do głowy, co mogłabym dopisać; nie potrzebowałam nic dopisać. Przepraszam. Obiecuję, że następny będzie dłuższy.
No i spodziewajcie się dram! Hahaa :D
Chciałam też zaznaczyć, że jeżeli znajdziecie jakieś różnice w faktach z życia Natash'y i Harry'ego to przepraszam i śmiało możecie mi to napisać. Ja niestety wszystkiego nie jestem w stanie spamiętać.
Dziękujemy za komentarze! One niesamowicie motywują!
No i spodziewajcie się dram! Hahaa :D
Chciałam też zaznaczyć, że jeżeli znajdziecie jakieś różnice w faktach z życia Natash'y i Harry'ego to przepraszam i śmiało możecie mi to napisać. Ja niestety wszystkiego nie jestem w stanie spamiętać.
Dziękujemy za komentarze! One niesamowicie motywują!