niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 58

***Natasha***


     Czułam na sobie wzrok Harry'ego, kiedy zakładałam moje ubrania. Skanował mnie od góry do dołu i czułam jakby wypalał mi dziurę w plecach. Nie przejmując się tym zapięłam mój stanik i przełożyłam ręce przez ramiączka. Podeszłam do jego szafy i wyciągnęłam z niej czarną, zwykła koszulkę. Przeciągnęłam ją przez głowę, włosy związałam w wysokiego kucyka i odwróciłam się w stronę mężczyzny mojego życia. Był do połowy przykryty kołdrą, wiec bez skrępowania mogłam się gapić na jego nagi tors.
     -Naprawdę musisz już iść? - pyta robiąc minę szczeniaczka i dopadają mnie wyrzuty sumienia, że muszę go zostawić. Pozwolili mi go odwiedzać, kiedy chce, ale nie zostawać na noc.
     -Przepraszam. Ja tez chętnie bym została, ale nie mogę. Odwiedzę jeszcze Ivy i wracam do mieszkania. - odpowiadam podchodząc do niego. 
     Siadam na skraju łóżka i łapie jego dłoń w swoją. Składam pocałunki na jego knykciach, kciukiem jeżdżąc po wewnętrznej stronie. Uśmiecham się pod nosem wiedząc, że to ja jestem tą szczęściarą i to ja mogę to robić. 
     -Kocham cię - słyszę jego szept, więc unoszę wzrok. 
     Z roztrzepanymi włosami, dołeczkami w policzkach i tymi szmaragdowymi tęczówkami wyznaje mi miłość, a ja nie jestem w stanie mu odpowiedzieć, bo wpatruje się w jego piękną twarz. Znam na pamięć każdy jej fragment, każdą niedoskonałość, która dla mnie jest idealna. Bo kiedy człowiek jest zakochany, tą drugą osobę widzi w jak najlepszym świetle. Kocham wszystkie jego zalety i wady. Każdą cechę charakteru, mimo, iż czasem jest zbyt wybuchowy. Ale taki już jest i nie mam zamiaru go zmieniać, ponieważ zakochałam się w nim, takim jaki jest.
     -Wiem, że jestem piękny, ale bez przesady - śmieje się, a ja budzę się z transu. 
     -Głupek - uderzam go lekko w ramię - Też cię kocham - dodaje i skradam mu buziaka. 
     Brunet łapie mnie w tali i przyciąga do siebie wypijając się w moje, spragnione jego wargi. Przez szybkość jego ruchów ląduje na jego torsie. Siadam na nim okrakiem i kontynuuje pocałunek. Z każdą chwilą staje się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Jest bardzo niechlujny, ale nie przeszkadza mi to. Cieszę się chwilą. 
     -Chce cię - mówi między pocałunkami i przyciska moje biodra do jego krocza. Czuję znaczne wybrzuszenie, ale nie mogę mu ulec. Choćbym nie wiem, jak chciała nie mogę. 
     -Miesiąc - odpowiadam odrywając się od niego - Wtedy możemy nawet nie wychodzić z łóżka. 
     -Kusząca propozycja - mruczy - Będę musiał się zaopatrzyć w dużą ilość prezerwatyw - dopowiada, a ja śmieje się z jego słów.
     -Seksoholik - komentuje i wstaje.
     Zakładam na siebie buty, całuje go i wychodzę. Od razu kieruje się do pokoju Ivy. Dobrze pamiętam, jak na początku nie pałałam do niej sympatią. W tamtym okresie czasu mało kogo lubiłam. Były to pojedyncze osoby, które do tej pory są dla mnie ważne, bądź były, jak w przypadku Niall'a. Czasem zastanawiam się gdzie jest i co robi. Mam nadzieje, że dobrze mu się wiedzie. Moja postawa kompletnie się zmieniła. Dawna Natasha zniknęła, a zastąpiła ją ta nowa, lepsza wersja. Myślę, że po prostu udawałam, ale po jakimś czasie mi się to znudziło i postanowiłam być sobą. Prawdziwą sobą. 

~*~

***Harry***

     Staram się nie myśleć o tym, co ma zaraz nastąpić. W głowie przywołuję obraz Natasha'y i wiem, że nigdy mi tego nie wybaczy. Ja sam sobie tego nigdy nie wybaczę, ale nie mam wyboru. Stoję pod ścianą i nic więcej nie mogę zrobić. Czuję się, jak w pokoju pełnym laserów. Jeden zły ruch i włączy się alarm, a tego właśnie nie chcę. Muszę przejść przez niego, omijając czerwone światło i żadnego z nich nie dotknąć. Kiedy już dotrę do końca wiem, że czeka na mnie nagroda, ale też i ryzyko złapania. Tylko, że na tym właśnie polega jego gra, w której ktoś musi ucierpieć.
     Chodzę w tą i z powrotem po całym pokoju. Moje palce utkwione są w brązowych lokach, za które co jakiś czas pociągam chcąc choć trochę ostudzić moje emocje. Najchętniej wylałbym na siebie kubeł lodowatej wody, ale wiem, że nawet to mi nie pomoże. Czuje, jak moja klatka piersiowa unosi się nienaturalnie szybko, a serce bije dwa, a może nawet i trzy razy mocniej niż zazwyczaj. Ręce mi się trzęsą, a z czoła kapie pot. Jestem niesamowicie zdenerwowany, bo jeszcze nie podjąłem decyzji, a muszę to zrobić dzisiejszego wieczora. Pozostało mi niewiele czasu i choć podświadomie wiem, że wybiorę tą drugą opcje nadal się waham.
     Siadam na łóżku i chowam twarz w dłonie. Wypuszczam głośno powietrze, aby później łapczywie go zaczerpnąć. Jest jedyną rzeczą, która utrzymuje mnie przy życiu w tym momencie. Nie koniecznie jedyną - podpowiada moja podświadomość, a ja od razu myślę o mojej ukochanej. Moja miłość do niej jest szczera i bezinteresowna. Dziwię się jednak, że ona czuje to samo do mnie, gdyż na to nie zasługuje. Jestem złym człowiekiem, a tylko ona widzi we mnie dobro. To dzięki niej w ogóle zaczęło kiełkować; gdzieś na dnie mojego, skamieniałego serca. Kiedy ją widzę, aż mam ochotę płakać. Płakać ze szczęścia, bo to absurd, że mimo tego co zrobiłem, los postawił ją na mojej drodze. To dzięki niej mam jeszcze wiarę w ludzkość. Bo ona sprawia, że dotychczasowy, czarno-biały świat widziany przeze mnie zaczyna nabierać kolorów. 
     Wstaje gwałtownie i podchodzę do okna, które otwieram. Zaciągam się zimnym powietrzem, które w szybkim tempie dociera do moich płuc. Uświadamiam sobie, że dawno nie paliłem, a paczka papierosów jest nadal schowana w jednej z szuflad. Odnajduje ją pośród skarpetek i zaglądam do środka. Pozostało w niej pięć sztuk, które mam zamiar puścić z dymem. Biorę jednego i przykładam filtr do ust. Odpalam go ciesząc się smakiem nikotyny w ustach. Wiem, że z każdym wdechem jestem bliżej śmierci, ale teraz potrzebuje się odstresować, a papierosy zawsze mi w tym pomagały. To jeden z najgorszych nałogów świata, ale jak widać mało kto się tym przejmuje. W moim domu zawsze było dla niego miejsce. Już od małego byłem palaczem. Mówi się, że bierny gorzej na tym cierpi, niż czynny, ale nie mam zamiaru się nad tym głębiej zastanawiać, gdyż w mojej dłoni znajduje się już kolejny szlug. Przyglądam mu się przez chwilę obracając go między palcami, aż decyduje się go podpalić. W szybkim tempie niknie, a ja już biorę następnego. Cholera! 
     Po raz kolejny odgarniam włosy do tylu. Wyrzucam peta przez okno i zaczynam krążyć po pokoju nadal zastanawiając się nad decyzją, jaką powinienem podjąć. Jest coraz bliżej godziny, o której się umówiliśmy. Może w ogóle nie pójdę? Prycham na swoje myśli kopiąc nogą w szafę. Od razu żałuje tej decyzji, kiedy czuje ból przeszywający moją stopę. Siadam na podłodze i łapie za bolące miejsce lekko je rozmasowując. Po kilku chwilach następuje ulga, a ja głęboko oddycham i kładę się na plecach spoglądając w sufit. Jest biały, ale przez tyle czasu, od kiedy ostatni raz był malowany zdążył poszarzeć.
     Niechętnie spoglądam na zegarek i z niezadowoleniem stwierdzam, że powinienem już wyjść. Tak też robię i udaje się na miejsce naszego spotkania, a dokładniej do męskiej toalety. To zdecydowanie nie był dobry pomysł, aby godzić się na akurat to pomieszczenie. Przecież mogłem zaproponować coś innego. Teraz czuje się, jakbym umówił się z nim na szybki numerek. Od razu przechodzą mnie ciarki i robi mi się niedobrze. Jakim cudem w ogóle mogłem pomyśleć o czymś takim? To okropne i zdecydowanie jestem hetero. Nawet gdybym lubił chłopaków to na pewno nie jego. Już wolałbym Zayn'a. Chociaż nie powinienem woleć każdego z nich, ponieważ mam Natashę. 
     Kręcąc głową wchodzę do pomieszczenia i od razu zauważam, że on już na mnie czeka. Stoi oparty o ścianę jednej z kabin i uśmiecha się kpiąco. Ciężko mi patrzeć na jego twarz, ale niestety muszę to robić. Jego niebieskie oczy przeszywają mnie na wskroś, a ja mam wrażenie, że szaleje w nich burza. Z tej odległości wydają się niesamowicie ciemne, granatowe. Czuje, jak po plecach przechodzą mi dreszcze. Nie żebym się go bał, bo gdybyśmy się bili zapewne bym wygrał. Jestem od niego wyższy oraz bardziej umięśniony, a moja technika jest na wysokim poziomie. Niestety on nie chce wyzwać mnie na pojedynek, a raczej wykończyć psychicznie.
     -To jak, Styles? Zdecydowałeś się? - pyta szczerząc się, jak psychopata, ale olewam jego pytanie i nadal mu się przyglądam.
     Ma zmarszczone brwi, zaczesane do góry włosy, mocno zaciśniętą szczękę przez co jego twarz nie jest już wykrzywiona w szyderczym uśmiechu. Za to jego mięśnie napięły się; myślę, że chce mi pokazać, iż nie jest taki słaby, na jakiego wygląda.
     -Czekam na odpowiedź - ponagla mnie odpychając się od ściany.
     -Zgadzam się - odpowiadam bez żadnych uczuć - Przecież nie mam innego wyboru. Grozisz Natasha'y. To chyba oczywiste, jaka będzie moja decyzja - dodaje patrząc wyzywająco w jego oczy.
     On jedynie prycha i podchodzi bliżej mnie. Podejmuje 'walkę' na spojrzenia i tak stoimy przez kilkadziesiąt sekund, po prostu się w siebie wpatrując. Jego wzrok jest na wysokości moich ust, więc musi lekko unieść głowę do góry. Nie sprawia mu to większego problemu, więc kontynuujemy to, co zaczęliśmy. Jest to cholernie głupie, ale żaden z nas nie ma zamiaru odpuścić. Jesteśmy, jak pięcioletnie dzieci, które pokłóciły się o zabawkę. Niestety tylko jeden z nas może ją mieć.
     -Mam nadzieje, że nie będziesz tego żałował i dostosujesz się do moich warunków - mówi chłodno - Inaczej czeka cię kara, a raczej twoją narzeczoną - daje nacisk na ostatnie słowo.
     Od razu łapię za jego koszulkę i przypieram do ściany lekko unosząc. Oddycham szybko próbując uspokoić moje nadwyrężone nerwy. Czuje, jak wszystkie mięśnie napinają mi się w momencie. Jestem zły. Nie, to mało powiedziane. Jestem wściekły na tego skurwiela. Myśli, że głupimi groźbami poróżni mnie z Natash'ą? On chyba na prawdę nie ma mózgu. Jesteśmy w sobie zakochani, a miłość wybaczy wszystko. Poza tym, robię to tylko i wyłącznie dla niej. Nie mam w tym żadnego interesu. Kiedy była jeszcze w poprawczaku miałem jak jej strzec. Teraz niestety mieszka sama, a ten psychol może w każdej chwili ją odwiedzić. Nawciska jej jakiegoś kitu; pierwsze lepsze co przyjdzie mu na myśl. Wiem, że nie jest głupia, ale może mu uwierzyć. Ona już taka jest, po prostu boje się, że mu zaufa, a on kiedy się do niej zbliży, wykorzysta ją. Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż ja nie będę mógł nic z tym zrobić.
     -Dotrzymam słowa, a ją masz zostawić w pokoju - warczę w jego stronę.
     -Och - wzdycha teatralnie - Pewnie się cieszy, że ma takiego opiekuńczego chłopaka. Szkoda tylko, że on ją okłamuje i zdradza - śmieje mi się w twarz, a ja przyciskam go mocniej do ściany.
     Odchylam nieco prawą rękę, aby móc wymierzyć mu cios. Moja pięść ląduje idealnie na jego lewym policzku. Syczy z bólu i odwraca głowę w przeciwną stronę. Zaraz potem znów patrzy mi w twarz, a ja uderzam go po raz kolejny. Cios za ciosem, aż tracę nad sobą panowanie. Czasem chłopak zdoła mi oddać, jednak jego siła w porównaniu do mojej, jest jak piętnastolatka do wyćwiczonego boksera. Cieszę się z tego powodu. Do czegoś wreszcie przydały się wszystkie te bójki.
     Rzucam go na podłogę i siadając mu na brzuchu uderzam kolejny raz. Niestety odsuwa głowę w odpowiednim momencie, więc moja pięść ląduje na płytkach. Nie zwracam na to najmniejszej uwagi i wykonuję lewy sierpowy, który idealnie trafia w jego nos. Uśmiecham się pod nosem widząc, jak krwawi. Wreszcie ktoś dał mu nauczkę.
     Chce znów go uderzyć, lecz czuje na barkach czyjeś ręce odciągające mnie od niego. Szybko staje na nogach z pomocą 'wybawcy' mojego przeciwnika. Odwracam się do niego przodem i jakie jest moje zaskoczenie, kiedy widzę przed sobą Zayn'a. W jego oczach dostrzegam złość, które raz patrzą na mnie, a raz na leżącego na podłodze mężczyznę.
     -Co tu się do kurwy dzieje? - krzyczy w naszą stronę.
     -Nic - odpowiadam wyszarpując się z jego mocnego uścisku - A ty - wskazuje na niebieskookiego - Trzymaj się od niej z daleka - grożę - Dotrzymam słowa, jeżeli ty też to zrobisz. Niech tylko spadnie jej włos z głowy, a nie ręczę za siebie - dodaje i odwracając się na pięcie wychodzę z łazienki.
     Tuż za mną podąża Malik wypytując o co poszło. Zbywam go krótkim 'nieważne' i kieruje się do swojego pokoju. Odpalam przedostatniego papierosa i zaciągam się dymem przeczesując moje włosy. Jestem skończony.

______________________________
Witam Was, moi drodzy! Pozdrowienia z Wrocławia, bo właśnie tutaj aktualnie jestem ;) Dziękuję też za LTE, którym obdarzyło mnie to miasto.
Wracając do rozdziału. Myślę, że jest całkiem niezły. Jak myślicie, z kim 'rozmawiał' Harry?
Czekam na komentarze!
Do następnego :D

8 komentarzy:

  1. Stawiam na Horana :d tajemniczy ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. O ku*wa :o niesamowity <33 Natasha i Harry są tacy słodcy, szczególnie kiedy myślą o sobie :D *_* co do osoby, z którą rozmawiał Harry myślę że to może być Niall ;) zainteresowało mnie szczególnie to co powiedział ten chłopak, o okłamywaniu i zdradzaniu Natashy :* pisz szybko następny, chcę się dowiedzieć czy dobrze zgadłam i o jaką 'umowę' chodzi :D <3 :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również obstawiam,że to Horan :) jak pisałam pod twoim ostatnim rozdziałem masz talent i cieszę się że to ty piszesz perspektywę Natashy :) rozdział pełen napięć i niepewności oraz mała mieszanka słodkiej miłości :D czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. gdpiagfpiasgfbsud zdecydowanie jestem twoją fanką! Cholipka po twoich rozdziałach nikt nie będzie czytał moich, ale normalnie muszę się dowiedzieć o co chodzi. :D
    Oliwia rozdział genialny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeden z najlepszych *-* kocham i jednocześnie nienawidzę tej tajemniczości :) również myślę że to Niall :D pisz szybko next ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejne tajemnice :) pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz szybko następny ;D uwielbiam tego fanfiction <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się w 100 % z komentarzami wyżej ;* piszcie kolejne rozdziały szybko <333

    OdpowiedzUsuń