poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chapter 4

*** Natasha ***


- Czego się gapisz? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na Malika gdy ten wychodził właśnie z łazienki a ja przechodziłam przez korytarz z pokojami chłopaków.
- Z tego co słyszałem to tutaj dziewczyny mają wstęp wzbroniony - zarzucił ręcznik przez ramię. 
- To źle słyszałeś - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej, chłopak uważnie mi się zaczął przyglądać. 
- Ty coś kombinujesz - powiedział z kamienną twarzą, w sumie jak zawsze. 
- Tobie się chyba nie muszę z niczego tłumaczyć Malik - warknęłam.
- Spokojnie księżniczko - powiedział.
- Nie nazywaj mnie tak - zmrużyłam oczy - czego chcesz ? - zapytałam.
- Bo widzisz mam sprawę - powiedział, całkiem zbiło mnie to z tropu, przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę. 
- To znaczy ? - zapytałam.
- Chciałbym żebyś zajęła się Ivy - powiedział na co zrobiłam wielkie oczy i wybuchnęłam śmiechem, widząc jednak że chłopak wcale nie kłamał zamilkłam. 
- Ty nie żartujesz ? - zapytałam mulat tylko przecząco pokiwał głową. - Co znaczy, że mam się nią zająć ? - zapytałam już poważniej. 
- Jak widzisz ona sobie tutaj nie radzi. - powiedział, uśmiechnęłam się wyobrażając sobie przerażoną twarz dziewczyny. - Ty wiesz z jakiego powodu jest tutaj Conor - powiedział.
- Coner ? - zapytałam, ten pokiwał głową - wiem i co związku z tym ? - zapytałam.
- On może ją skrzywdzić - powiedział. 
- Czekaj, czekaj - zaczęłam kiwać rękami - ty mi chcesz powiedzieć, że mam ją pilnować ? - zapytałam. 
- Tak - powiedział hardo.
- Bo ? - zapytałam. 
- Bo inaczej tobie stanie się krzywda 
- Grozisz mi ? - zapytałam. 
- Tylko ostrzegam - powiedział.
- Chcesz żebym ją broniła a przepraszam bardzo to nie ty ośmieszyłeś ją przed całą grupą oblewając ją farbą ? - zapytałam.
- Chciałem cię tylko ostrzec - powiedział podchodząc do mnie bliżej tak że jego twarz była bardzo blisko mojej - jak jej się coś stanie to ty będziesz ją miała na sumieniu - wyszeptał ,czułam zapach jego perfum pomieszanych z papierosami, szybko się od niego odsunęłam. Ostatni raz na niego spojrzałam po czym odwróciłam się na pięcie kierując się w stronę pokoju Lokowatego. Przebiegłam ten kawałek od razu wchodząc bez pukania, chłopak leżał na plecach na swoim łóżku bez koszulki i w spodniach dresowych podrzucając małą piłeczkę do góry i tak cały czas. 
- Ooo Nat - uśmiechnął się patrząc na mnie, usiadł prosto, mój wzrok powędrował na jego umięśnione ciało na którym widniały tatuaże do których zawsze miałam słabość. - Co cie do mnie sprowadza ? - zapytał biorąc białą koszulkę i zakładając ją przez głowę, skrzyżowałam ręce na klace piersiowej.
- Ehhh - westchnęłam patrząc na niego.
- Co się dzieje ? - zapytał.
- Myślę - powiedziałam.
- Nowość - zaśmiał się.
- Spadaj - warknęłam.
- Oho ktoś dziś nie w humorze - zaśmiał się - Mów co się stało? - zapytał.
- Ivy - powiedziałam krótko.
- Co z nią? - zapytał.
- Wkurza mnie - powiedziałam - i to tak strasznie, że nie masz pojęcia. - wysyczałam
- Wiem i co związku z tym ? - zapytał siadając na łóżku. - co mam dla ciebie zrobić ? - zapytał
- Myślę jak by ją tu upokorzyć - usiadłam na przeciwko niego położyłam jedno nogę na drugą.
- Upokorzyć ? - zaśmiał się - ona i tak tu nie ma życia - pokręcił głową biorąc piłeczkę i obracając ją w dłoni.
- I dobrze - wzruszyłam ramionami - A ty co zakochałeś się w niej czy jak, że ją tak bronisz? - zapytałam - matko co się z wami dzisiaj dzieje?
- Z nami? - zapytał.
- A nieważne - machnęłam ręką.
- Mów chętnie posłucham - powiedział.
- Nie twój interes - warknęłam.
- Słuchaj mała - powiedział z kamienną twarzą i przyciemnionym oczami. - chcesz żebym ci coś załatwił to do jasnej cholery masz mi powiedzieć co się dzieje - warknął.
- Nie chcesz od ciebie nic - wstałam z miejsca.
- Zobaczymy kto do kogo pierwszy przyjdzie - położył się z powrotem na łóżku.
- Na pewno nie ja - powiedziałam twardo.
- Wy zawsze wracacie po to samo - zaśmiał się.
- Mhm na pewno nie ja - odpowiedziałam.
- Coś jeszcze  ode mnie chcesz ? - złapał piłeczkę i spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem.
- Pieprz się - warknęłam, odwracając się.
- To na pewno, ale nie teraz - powiedział i zaczął się śmiać, nabrałam powietrza byłam zła na maksa gdy by nie to że nie mam czasu to bym mu coś zrobiła. Otworzyłam drzwi i z hukiem je zamknęłam.Szybko przemierzałam długi korytarz, byłam wściekła na Sylesa, co on sobie myśli może i jest moim przyjacielem, ale przegiął i to ostro. Byłam tak zamyślona, że nawet nie widziałam przeszkody jaka stanęła mi na drodze.
- Kurwa - mruknęłam, poprawiając włosy które spadły mi na twarz, zarzuciłam je do tyłu moje serce niebezpiecznie przyśpieszyło a krew w żyłach zaczęła pulsować
- Takie nieładne słowo z ust tak pięknej dziewczyny - zaczął - nie ładnie, nie ładnie - uśmiechnął się zadziornie widząc ten uśmiech miałam ochotę mu przywalić w twarz.
- Czego ? - warknęłam.
- Spokojnie - powiedział - Złość piękności szkodzi - zaśmiał się. 
- Dlatego jesteś taki brzydki ? - zapytałam z kpiną w głosie, chłopak nabrał głęboko powietrza, oparłam się jedną ręką na biodrze dokładnie go obserwując.
- Gdzie twój Harry ? - zapytał parząc na mnie.
- Zaczekaj bo zaraz po niego pójdę i nie będzie już tak fajnie - warknęłam.
- Wiem, że się z nim pokłóciłaś - zaśmiał się - Więc raczej wątpię, żeby przyszedł ci z pomocą. 
- Jaki ty pewny siebie się zrobiłeś - powiedziałam.
- Mam się bać dziewczyny - zaśmiał się, miałam ochotę go walnąć. 
- Mnie nie - uśmiechnęłam się złośliwie. - ale mam znajomości mogą cię zniszczyć - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, chłopak tylko zbladł. - nie martw się wszyscy się dowiedzą co tutaj robisz - zaśmiałam się - i wtedy twoi żałośni koledzy ci nie pomogą - powiedziałam - jak oni mieli ... - udawałam że myślę - a przepraszam ty nie masz kolegów zapomniałam - zaśmiałam się wrednie.
- Pożałujesz tego jeszcze zobaczysz - warknął, zachichotałam tylko wrednie, chłopak zacisnął dłonie w pięści i zaczął się kierować w stronę swojego pokoju, odwróciłam się do niego i krzyknęłam jeszcze - pozdrów Bena i Josha - zaśmiałam się kręcąc głową z politowaniem, jak można być jak głupim człowiekiem.
Poprawiłam swoją koszulkę i z uśmiechem zaczęłam kierować się w stronę pokoju. Mina mi zrzedła jak sobie przypomniałam ostatnią kłótnię z Harrym. Z loczkiem jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi wiemy o sobie wszystko tylko jemu mogę zaufać i było tak od początku, nie kłócimy się za często, a na pewno nie o takie błahostki. 
Westchnęłam głęboko przeskakując co jeden schodek by dostać się szybciej do swojego pokoju, przechodząc przez korytarz widziałam już kilka dziewczyn z mojej grupy kierujących się na zajęcia, masakrycznie mi się nie chciało iść na te głupie zajęcia, ale jeden plus z tego, że dzisiaj nie ja będę musiała gadać o sobie. Otworzyłam drzwi, blondynka siedziała na łóżku pisząc coś w jakimś kolorowym zeszyciku
- Co tam masz ? - zapytałam radośnie idąc do niej szybko chciałam jej wyrwać kolorowy zeszyt z ręki, ale zrobiła unik. 
- Nic - powiedziała szybko biorąc go do siebie. 
- Pamiętnik ? - zapytałam stojąc na przeciwko niej, ta się tylko zarumieniła - Piszesz pamiętnik - wybuchnęłam śmiechem, złapałam się za brzuch patrząc na nią. 
- Nie - zaprzeczyła kiwając głową.
- Jak nie - powiedziałam już spokojniej - to co to jest ? - pokazałam palcem na zeszyt 
- Nic ważnego - wzruszyła ramionami. 
- No to pokaż - Dłonie położyłam na biodrach patrząc na nią wyczekująco, dziewczyna zaczęła się nad czymś zastanawiać. 
- Nie - wyszeptała.
- Dobra - odpuściłam, ale w głowie już obmyślałam plan jak go zdobyć, dziewczyna na mnie spojrzała. 
- Co ? - zapytała głupio chciałam coś wrednego powiedzieć, ale po co. 
- To twoje prywatne ja nie mam nic do tego - próbowałam się szczerze uśmiechnąć, ale chyba mi to nie wyszło, chociaż blondyna też się uśmiechnęła wiec chyba połknęła haczyk.
 - Dziękuje - wyszeptała chowając pamiętnik pod materac w łóżku, udawałam, że zajęłam się sobą ale dokładnie wiem gdzie go dawała - To co idziemy ? - zapytała patrząc na mnie z lekkim uśmiechem też odwzajemniłam ten gest. 
- Tak idziemy - powiedziałam poprawiając włosy- ale zaczekasz minutkę przebiorę się bo mi za ciepło - powiedziałam. 
- Ok poczekam na korytarzu - powiedziała idąc i zamykając za sobą drzwi, zachichotałam wrednie szybko z szafy biorąc inną bluzkę przebrałam się po czym zerknęłam pod materac, uśmiechnęłam się widząc kolorowy zeszyt który na sto procent musiał być jej pamiętnikiem. 
- Natasha idziesz ? - usłyszałam głos blondyny.
- Tak, tak - zawołałam, wstałam prosto poprawiając koszulkę która mi sie podwinęłam i wyszłam z pokoju. 
- Gdzie to jest ? - zapytała. 
- Na samej górze - uśmiechnęłam się lekko. 
- A co tam będziemy robić ? - zapytała, wzruszyłam tylko ramionami, dziewczyna szybko spuściła wzrok, chyba zrozumiała, że nie mam ochoty rozmawiać. Resztę drogi przebyłyśmy w ciszy. Przed samym wejściem do sali gdzie odbywały się zajęcia zobaczyłam Harrego stojącego przy drzwiach, stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej swój wzrok miał utkwiony w jednym martwym punkcie na ścianie naprzeciwko. Z podniesioną głową przeszłam obok niego dobrze wiedziałam, że przeszywa mnie wzrokiem od góry do dołu. Oparłam się plecami o ścianę czekając aż Panna Sparks raczy nas zaszczycić swoją obecnością.
- Natasha - z rozmyśleń wyrwała mnie blondynka.
- Co ? - zapytałam bez jakikolwiek emocji patrząc na nią, spuściła wzrok po czym znów na mnie spojrzała, ale już nie taka pewna siebie.
- Kto prowadzi te zajęcia ? - zapytała ściszonym głosem.
- Pani Sparks - wzruszyłam ramionami.
- Aha - odpowiedziała krótko opierając się o ścianę obok mnie, spuściła głowę i zaczęła bawić się swoimi palcami. Spojrzałam na chłopaka, stał a myślami był kompletnie gdzie indziej. Gapiłam się na niego dobre kilka minut aż usłyszałam charakterystyczny odgłos stukania obcasów, odwróciłam głowę w stronę schodów po których szła Pani Sparks. Kobieta około czterdziestki trochę przy kości, z blond włosami zawsze spiętymi do góry, w ręce trzymała teczkę którą zawsze ze sobą ma. Rozejrzała się dookoła po czym głośno wypuściła powietrze, wyjęła z kieszeni pęk kluczy, wybrała odpowiedni po czym włożyła go do zamka i otwarła drzwi, odsunęła się i wyczekująco na nas spojrzała.
- Mam wysłać specjalnie zaproszenie ? - zapytała patrząc znad okularów, chciałam coś powiedzieć ale się powstrzymałam, pierwszy wszedł Harry za nim kilka osób z naszej grupy, później Ivy i na końcu ja. Gdy Panna Sparks zamknęła drzwi wszyscy jak zawsze usiedli na stołkach tworząc jedno wielkie koło. W pomieszczeniu znajdowało się jedno okno oczywiście z kratami, mały stolik obok krzesła dla pani i w sumie tyle, jak mówią mniej rzeczy tym lepiej dla nas bo nie będą nas rozpraszać. Kobieta usiadła dokładnie badając nas wzrokiem, po czym zaczęła coś pisać w swoich papierach. Dałam nogę na nogę ręce skrzyżowałam na klatce piersiowej po czym zaczęłam dokładnie wzrokiem badać każdego z osobna jak zwykle wszyscy siedzieli znudzeni marząc tylko o tym by te chore zajęcia się skończyły.
- Dobrze - zaczęła kobieta zamykając swój zeszyt położyła go na stoliku spojrzała na nas po czym westchnęłam - To może zaczniemy od Natashy - popatrzała na mnie wszyscy jak na komendę na mnie spojrzeli.
- Ja ? - zdziwiłam się.
- Tak - przytaknęła - nikt raczej nie ma tak samo na imię jak ty - powiedziała.
- No wiem to tak zajebiste imię, że tylko nieliczni je dostają - powiedziałam na co wszyscy zaczęli chichotać pod nosem, sama się uśmiechnęłam.
- Natasha - powiedziała.
- Tak słucham panią - odpowiedziałam.
- W takim razie odpowiedz reszcie co robiłaś przez ostanie kilka dni jak się nie widzieliśmy - powiedziała
- Haha a co ona mogła robić - zawołał jeden z chłopaków, spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, był przystojny i raczej się nie bał wyrazić swojego zdania, trafił do nas rok temu.
- Cicho! - krzyknęła zdenerwowana kobieta patrząc na bruneta, ten tylko pokiwał głową zamykając się - więc co robiłaś ? - zapytała.
- A nie lepiej jak opowie nam coś o sobie nasza nowa koleżanka - poniosłam jedną brew do góry patrząc na nią wyczekująco, kobieta zabrała swoje notatki patrząc na coś.
- A no właśnie Ivy... - zacięła się.
- Carter - dokończyła blondynka szeptem.
- Tak no właśnie Ivy Carter - powiedziała podnosząc wzrok na nią - to w takim razie Natasha jesteś dzisiaj wolna - powiedziała, uśmiechnęłam się tylko do mojej koleżanki. Wszyscy skierowali wzrok na nią ta się tylko zarumieniła, pokręciłam głową z uśmiechem widząc jej reakcję.
- To powiesz nam kochanie skąd jesteś ? - zapytała
- Z Anglii- wyszeptała.
- No co ty - zaśmiałam się.
- Nata...- przerwałam jej.
- Przepraszam już nie będę - odpowiedziałam.
- A dokładniej ? - zapytała patrząc na nią.
- Z Londynu - powiedziała bawiąc się paznokciami.
- Tutaj zazwyczaj opowiadamy historie ze swojego życia, tutaj każdy może się otworzyć i nawzajem się tutaj poznajemy. - wytłumaczyła jak małemu dziecku, ta tylko kiwnęła głową na znak że rozumie
- Więc może nam odpowiesz jakąś ciekawą historię ze swojego życia jak byłaś mała ? - zachęcała ją
Wszyscy wyczekująco na nią patrzyli, ale ta nawet słowa nie powiedziała, nawet na nas nie spojrzała
- Ivy - zaczęła Panna Sparks, blondyna lekko podniosła głowę - Możesz nam opowiedzieć wszystko - powiedziała jej - wszyscy zostanie miedzy nami - mówiła dalej - opowiedz nam co lubisz robić w wolnym czasie.
Dziewczyna dalej milczała, gdy nagle drzwi z sali się z hukiem otworzyły.
- Przepraszam - usłyszałam znajomy głos, nawet nie zauważyłam, że go nie ma z nami
- Zayn - zaczęła kobieta - to już drugi raz - westchnęła.
- Wiem - powiedział - to się więcej nie powtórzy.
Wyglądał dziwnie, oczy miał przekrwione, był blady, nie równomiernie oddychał coś musiał brać przeszło mi przez myśl.
- Zayn - zaczęła kobieta wstając i podchodząc do niego - co się stało ? - zapytała, chłopak dziwnie na nią spojrzał - Dobra koniec na dzisiaj - powiedziała szybko, zabrała swoje rzeczy - Ty idziesz ze mą - powiedziała do mulata a wy możecie się rozejść - zabrała chłopaka pod ramie i poszła z nim chwiejnym krokiem, gdy wyszli z pomieszczenia zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Co mu się stało ? - zapytała Ivy, spojrzałam na nią jak na wariatkę
- Nie pasujesz tutaj - powiedział głos za nami, odwróciłam się i spojrzałam na Harrego - Co ty tak właściwie tutaj robisz ? - zapytał się dziewczyny, ręce trzymał w kieszeni patrząc wyczekująco na nią.
- Ja... - zacięła się.
- Nie musi ci się z niczego tłumaczyć - stanęłam w jej obronie, popatrzała na mnie zszokowana a Harry jeszcze bardziej.
- Co ? - zapytał.
- To co słyszałeś - oburzyłam się - Myślisz, że kim jesteś żeby ją osądzać i obrażać ? - zapytałam położyłam dłonie na biodrach patrząc na niego.
- Ćpałaś coś ? - zapytał.
- Może co cie to ? - zapytałam.
- Nikt by ci słońce i tak nic nie załatwił - zaśmiał się.
- Bo myślisz, ze jesteś jedyny - warknęłam.
- Tak, właśnie tak - przytaknął.
- To się grubo mylisz ! - krzyknęłam na niego, odwróciłam się na pięcie i wyszłam wściekła z pokoju, skierowałam się na sam dół , chciałam jak najszybciej z stamtąd wyjść.
- Przepraszam - powiedziałam do kobiety która siedziała przy biurku przy samym wejściu, spojrzała na mnie swoim obrzydliwym wzrokiem, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Słucham ? - zapytała zachrypniętym głosem.
- Kiedy będę mogła stąd wyjść na jakiś spacer czy cokolwiek ? - zapytałam opierając się rękami o biurko
- Panna Natasha prawda ? - zapytała, kiwnęłam głową zdenerwowana - Pani nigdzie nie może wyjść przykro mi - zaśmiała się.
- Że co ? - zapytałam.
- Pan David może pani wszystko wyjaśnić - pokręciła głową z politowaniem.
- David - warknęłam bardziej do siebie, bez jakiegokolwiek słowa odeszłam od tej kobiety kierując się do pokoju mojego opiekuna, chciałam jak najszybciej tam być wiec udałam się przez korytarz chłopaków bo tamtędy miałam bliżej, przechodząc obok pokoju Harrego prawie dostałabym jego drzwiami.
- Cholera - powiedziałam odsuwając się do tyłu szybko, Lokowaty na mnie spojrzał.
- A z tobą co się ostatnio dzieje ? - zapytał.
- Nic - warknęłam chciałam go wyminąć, ale złapał mnie mocno za nadgarstki, spojrzałam na swoje ręce - boli - wyszeptałam podnosząc głowę i patrząc na niego.
- Ma boleć - wychrypiał, serce zabiło mi milion razy szybciej słysząc jego uwodzicielski ton głosu, spojrzał głęboko mi w oczy po czym - zmieniłaś się - powiedział po chwili.
- Nie wciąż jestem tą samą osobą - wyszeptałam.
- Tak ? - zapytał, kiwnęłam tylko głową - To zaraz się przekonamy - powiedział po czym zachłannie wpił się w moje usta, oddałam pocałunek z taką samą siłą, chłopak przywarł mnie do ściany wciąż trzymając moje nadgarstki, rozwarł szerzej moje wargi by swoim językiem dostać się do środka. Po kilki minutach w końcu puścił moje ręce, swoje położył na moich biodrach, a ja wsadziłam w jego bujne włosy. Delikatnie przygryzł moją wargę, otwarłam oczy patrząc na niego.
- Byłaś grzeczna ? - zapytał.
- Nie - zaprzeczyłam.
- To czeka cię kara - wyszeptał mi do ucha, zaczął mnie całować po szyi po czym złapał mnie za pośladki podnosząc do góry oplotłam go nogami w pasie, jedną ręką otworzył drzwi, by wejść do swojego pokoju, położył mnie delikatnie na łóżku, wyjął z kieszeni dorobiony kluczyk od drzwi i z uśmieszkiem pomachał mi przed twarzą, zaśmiałam się patrząc na niego, wstał zamknął je po czym znów wrócił i wpił się w moje usta. Zapowiada się ciekawa noc...

_________

PRZEPRASZAM że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam kompletnie czasu się za niego zabrać :) mam nadzieję, że rozumiecie. Liczymy na szczere komentarze, następny należy do Katy wiec nie wiem kiedy się pojawi :)
Pozdrawiam <3


Julie <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Chapter 3


*** Ivy***

Otworzyłam zaspane oczy, ale wokół mnie nadal panował mrok. Jęknęłam przeciągle i spojrzałam na zegarek na małej szafce, który wskazywał 3 w nocy. Podniosłam się lekko na łokciach próbując coś zobaczyć w ciemnościach. Natasha tej nocy spała w swoim łóżku, niedaleko mnie. Nie miałam wcześniej odwagi jej spytać, gdzie była poprzedniej nocy. Nie wiedziałam dlaczego nie chciała mnie zaakceptować, właściwie to nikt nie chciał. Nic nikomu nie zrobiłam, a jednak z góry osądzono mnie jako zbędny problem. Nikogo nie obchodziłam jak się z tym czułam, ale muszę być silna przeczekać to najgorsze, a później może być tylko lepiej, prawda?Przełknęłam ślinę czując suchość w gardle, ale to tylko spotęgowało moje pragnienie. Usiadłam na łóżku licząc na jakąś butelkę wody, ale się rozczarowałam. Spojrzałam w okno za którym świecił księżyc prosto na moje łóżko. Westchnęłam i cicho zakładając kapcie wyszłam z pokoju. Na korytarzu panowała cisza, szłam na palcach ale i tak moje kroki wydawały się strasznie ciężkie. Zeszłam po schodach na parter. Weszłam na stołówkę i skierowałam się do małej kuchni, gdzie stała lodówka z piciem i jakieś przekąski, gdyby ktoś zgłodniał.
Gdy byłam już przed drzwiami moją skórę owiał zimny powiew powietrza. Przystanęłam słysząc, że ktoś jest w pomieszczeniu. Zaczęłam się zastanawiać, czy może nie wrócić do pokoju jak gdyby nigdy, tu nie była, ale ciekawość wzięła górę. Wychyliłam się z cienia, przyglądając się wysokiej postaci przy oknie. Miał na sobie tylko spodnie z dresu. Szerokie ramiona były rozluźnione, a ciemne włosy w nieładzie. Przechyliłam lekko głowę zastanawiając się kto to, kiedy na jego oliwkowej skórze, dostrzegłam ciemny zarys tatuażu wijący się po jego prawej ręce.
- Cholera – jęknęłam cicho szybko się wycofując, byle uniknąć kolejnego spotkania z Malikiem. Niestety w zdenerwowaniu zaplątałam się o swoje nogi i upadłam na ziemię jak długa, zdemaskowując się.
- Kto do cholery tam jest? – usłyszałam jego gardłowy głos. Szybko się pozbierałam, chcąc się szybko ulotnić, ale nic z tego. Obróciłam się w momencie gdy jego wzrok napotkał mój.
- Znowu ty – warknął zwężając oczy w cienkie szparki. Chciałam jak najszybciej odejść, ale chłopak złapał mnie za ramię. – Po co za mną łazisz? – zapytał mocno mnie ściskając.
- Ja chciałam się tylko napić – jęknęłam przerażona próbując mu się wyrwać. Chłopak zauważając moje łzy zbierające się w oczach, puścił mnie. Wzrok bruneta się zmienił, złagodniał, jednak nadal budził on we mnie cholerny strach, nad którym nie byłam wstanie zapanować. Skuliłam się lekko pocierając bolące ramię. Cofnęłam się o krok wpadając na stół i zrzucając miskę, która spadła na kafelki z głośnym hukiem. Usłyszałam otwierające się drzwi stołówki i oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę.
- Kurwa – warknął Malik i chwycił szybko w dłonie swoją paczkę papierosów.
- Kto tam jest? – usłyszeliśmy męski surowy ton. Zayn chwycił mnie i wepchnął między drzwi, a ścianę. Sam wszedł za mną w mały przedsionek, przyciskając mnie do zimnej ściany. Natychmiastowo ogarnął mnie zapach papierosów i szamponu z nutą mięty.
- Bądź cicho – szepnął do mojego ucha. Czując jego oddech na moim policzku przeszedł mnie dreszcz, po całym moim ciele. Jego ciepły tors przygważdżał mnie do ściany, a jego czekoladowe tęczówki, przykryte nieułożoną grzywką, bacznie studiowały moją twarz.
Usłyszałam zbliżające się kroki coraz bliżej drzwi. Zobaczyłam światło latarki przez szparę w drzwiach, kiedy otworzyły się szerzej, a Zayn naparł na mnie jeszcze bardziej z przyspieszonym oddechem owiewając moje policzki.
- Cholerne dzieci, nigdy się nie nauczą zamykać okien – przeklinał pod nosem mężczyzna, który wszedł do małej kuchni. Usłyszałam trzask zamykanego okna oraz po chwili oddalające się kroki.
- Chyba… - zaczęłam, ale chłopak przyłożył mi palec na usta, uciszając mnie. Malik przechylił głowę chcąc lepiej słyszeć zamykane drzwi stołówki. Patrzyłam wyczekująco w ciemne oczy bruneta, które zdekoncentrowały mnie całkowicie, że zapomniałam o tym gdzie jestem.
- Powinnaś iść – szepnął sztywno chłopak spuszczając wzrok, tak że jego rzęsy stworzyły podłużne cienie na jego policzkach.
- Nie traktuj mnie jak idiotki – wyszeptałam zanim zdążyłam się powstrzymać.
- Powiedziałem, że masz iść – warknął znowu szarpiąc mnie za ramię. Cała moja odwaga znikła tak szybko się pojawiła. Ból zaczął promieniować na resztę mojej kończyny.
- To boli – jęknęłam wijąc się. Chłopak momentalnie nie puścił mnie, zaciskając swoje dłonie w pięści.
- Dlaczego, ty musisz być taka… - nie dokończył waląc pięścią w ścianę lekko ponad moją głowę. Moje serce podskoczyło, bo byłam pewna, że pięść była wycelowana prosto we mnie. Oddychałam szybko przestraszona, chłopak po prostu opuścił pomieszczenie wściekłym krokiem.
Stałam zdezorientowana, nie wiedząc co się właściwie wydarzyło .  Patrzyłam przed siebie nie widzącym wzrokiem, zastanawiając się czym wyprowadziłam z równowagi Malika.
- Zrobił ci coś? – usłyszałam nagle zachrypnięty głos, podskoczyłam ze strachu.
- Eeee… nie – wyjąkałam przyglądając się postaci w drzwiach. Chłopak był mniej więcej w
moim wieku, był bardzo szczupły i miał rozmierzwione ciemnoblond włosy, jakby właśnie wstał z łóżka. Jego twarz miała łagodne, niczym się niewyróżniające rysy. Przyglądał mi się z niepewnym uśmiechem.
- Na pewno? – zapytał podchodząc bliżej mnie, stanowczo za blisko.
- Tak – odpowiedziałam robiąc krok w tył.
- Conor – przedstawił się podając mi dłoń.
- Ivy – mruknęłam niepewnie ją ściskając.
- Słyszałem o tobie, jesteś nowa tak? – mówił chcąc wciągnąć mnie w rozmowę, potaknęłam mierząc wzrokiem jak daleko mam do drzwi.
- Widziałem, że zaszłaś Malikowi za skórę…
- Wcale nie – zaprzeczyłam od razu – Po prostu… źle zaczęliśmy – wyjaśniłam już mniej pewna tego co mówię.
- Dobrze ci radzę, unikaj go, bo inaczej może ci to nie wyjść na dobre – poradził biorąc butelkę wody skierował się do drzwi.
- Co masz na myśli? – zapytałam zainteresowana.
- To nie czas i miejsce na takie rozmowy – rzucił na odchodne i zniknął w cieniu stołówki.
Mnie jednak zamiast zrazić jeszcze bardziej zainteresował Malik. Mimo, że upokorzył mnie dwukrotnie, coś choć nie wiem co, ciągnęło mnie do niego. Spojrzałam na moje zaczerwienione ramię i wiedziałam, że moja ciekawość może mnie, przenieś na niewłaściwe tory, jednak musiałam poznać to co ukrywał przed światem Zayn i to za wszelką cenę.
Stałam z tacą ze śniadaniem w rękach, rozglądając się za miejscem gdzie mogłabym usiąść. Napotkałam litościwy wzrok Natashy i jej paczki, gdy szłam między stolikami. Zignorowałam ich i szłam dalej, przystanęłam nagle widząc siedzącego samotnie mulata. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się czy cokolwiek się zmieniło od wczoraj.
- Hej Ivy – moje przemyślenia przerwało czyjeś nawoływanie. Przed oczami pojawiła mi się uśmiechnięta twarz Conora – Usiądź z nami – pociągnął mnie za rękę zanim zdążyłam chociaż się odezwać. Nie mając innego wyjścia położyłam niepewnie tacę na stolik. Oprócz Conora było tu jeszcze dwóch innych jego kolegów, którzy zawzięcie świdrowali mnie wzrokiem. Zaczerwieniłam się automatycznie skrępowana.
- To Josh – wskazał na postawnego chłopaka z szerokimi ramionami, swoje czarne włosy miał ogolone na jeża. Był ubrany w powyciągane, czarne dresy, co od razu skojarzyło mi się ze zwykłym dresiarzem z ciemnych stron Londynu – No i Ben – kompletne przeciwieństwo Josha, niski z lekką nadwagą z długimi, brązowymi włosami opadającymi na ramiona.
- Miło was poznać – odezwałam się nie pewnie, ale od nich żadnej odpowiedzi nie uzyskałam.
- Opowiedz nam coś o sobie – zaproponował Conor przysiadając  się znowu o wiele za blisko mnie. Przesunęłam lekko swoje krzesło, czując się odrobinę nie swojo w tym towarzystwie. Jego koledzy wciąż tylko mi się przyglądali nie odzywając się nawet słowem.
- Nie ma za bardzo o czym mówić – mruknęłam ostrożnie, bawiąc się plastikowymi sztućcami, które zawsze tutaj nam dają.
- Skąd jesteś? - drążył dalej.
- Stąd, z Londynu - odpowiedziałam od niechcenia, jakoś nie wiem czemu nie miałam ochoty z nim rozmawiać, coś w nim wzbudzało we mnie nie pokój.
- Ja mam za sobą większy kawał drogi.
- Coner! - usłyszałam przekształcone imię chłopaka, a on sam skrzywił się widząc zbliżającego się do nas Harrego i Natashę. Wiedziałam z góry, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
- Conor - poprawił go przez zaciśnięte zęby ciemny blondyn.
- Jakie to cudowne Ivy, że w końcu znalazłaś sobie przyjaciół  - odezwała się Nat przyciągając krzesło i siadając obok mnie.
- Chyba nie macie nic przeciwko, jak się przysiądziemy - uśmiechnął się loczek biorąc krzesło i siadając obok Conora.
- Mamy - warknął chłopak.
- Hej, nie bądź taki nie miły - mruknęła z udawanym oburzeniem brunetka. Ben i Josh popatrzeli na siebie i zerwali się bez słowa z krzeseł.
- Gdzie idziecie, chcieliśmy się lepiej poznać przecież - ledwo to mówiąc Harry wybuchnął głośnym śmiechem. - Więc zostaliśmy sami - uśmiechnął się wrednie, uderzając Conora w plecy, tak że na jego twarzy pojawił się grymas.
- Doszliście może Ivy już do tej kwestii, gdzie Coner mówi ci za co tu trafił? - zapytała Natasha promiennie się uśmiechając.
- Zamknij się - natychmiastowo chłopak starał się ją uciszyć, ale ta tylko wybuchła głośnym śmiechem.
- Coner jak można zataić taką, rzecz! - pokiwał z niezadowoleniem loczek.
- O co chodzi? - w końcu się odezwałam.
- Widzisz masz szanse się zrehabilitować – zwróciła się do chłopaka Natasha zachęcając go do wypowiedzi, ale on zdenerwowany wstał, mocno zaciskając szczękę.
- Dokądś idziesz? – zapytał groźnie Harry patrząc na niego złowieszczo.
- Nie - odpowiedział z powrotem siadając na miejscu. 
- No więc ty jej powiesz czy my? – zapytał brunet obejmując go ramieniem.
- Chyba nie powinniśmy mu odbierać tej przyjemności – uśmiechnęła się wrednie Natasha w stronę Conora.
- Przestańcie okej – odezwałam się zirytowana lekko tą sytuacją.
- Ojej księżniczka się zdenerwowała – odezwał się przesłodzonym głosem Harry. Tym razem to mnie popuściły nerwy i wstałam od stolika. Skierowałam się do drzwi, kiedy uśmiechnęłam głośny śmiech wszystkich wokół. Już myślałam, że to o mnie chodzi, kiedy obróciłam się i zobaczyłam Conora, który wstał i patrzył wściekły na Harrego.
- Coner jak chciałeś iść do toalety to wystarczyło powiedzieć – zawołał chłopak tak głośno aby wszyscy usłyszeli. Spojrzałam na spodnie chłopaka na których była widoczna duża, mokra plama w kroczu. Wiedziałam, że to sprawka loczka, który właśnie przybijał sobie piątkę z Natashą. Sam ciemny blondyn minął mnie, czerwony ze złości przez to upokorzenie i ruszył do drzwi. Gdzie teraz do cholery byli jacyś opiekunowie? Ruszyłam za chłopakiem z lekkim opóźnienie, ale gdy wyszłam na korytarz on był pusty. Rozejrzałam się a mój wzrok przykuły męskie toalety. Niepewna ruszyłam w tamtą stronę. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech nabierając odwagi. Gdy już miałam nacisnąć na klamkę drzwi sam się otworzyły. Moje oczy zobaczyły niebieskie Nike, przełknęłam ślinę i spojrzałam w górę. Zobaczyłam idealnie ułożone włosy, mocno zarysowaną szczękę z dwudniowym zarostem oraz czekoladowe oczy… Zayn.
- Damska toaleta jest obok – odezwał się z kpiącym uśmiechem.
- Wiem – burknęłam czerwieniąc się i spuszczając wzrok na swoje palce. – Jest.. jest w środku może Conor? – zapytałam jąkając się.
A czemu pytasz? – zmarszczył brwi.
- Nie twój interes – odpowiedziałam próbując coś dojrzeć przez ramię chłopaka.
- Dobrze ci radzę, nie zadawaj się z nim – ostrzegawczo chwycił mnie za ramię. We mnie rosła coraz większa irytacja, jak śmiał mi rozkazywać?!
- To dziwne, ale to samo mówił o tobie – warknęłam, sama się dziwiąc swojemu tonowi głosu.
- I dobrze zrobił – mruknął pod nosem i szybkim krokiem oddalił się korytarzem.
„Dobrze zrobił”? Co to do cholery miało znaczyć, zaczynałam się już plątać w tym wszystkim. Każdy z nas ma tutaj jakąś mroczną przeszłość, ale te wszystkie tajemnice zaczynały mnie powoli przerażać. Co takiego mogli zrobić zwykli nastolatkowe, że musiałam się ich bać? Pytania w mojej głowie ciągle się tylko mnożył, jednak na żadne z nich odpowiedzi na horyzoncie nie widziałam…



_______________________________________________ 
Przepraszam, że tak długo musieliście na ten rozdział czekać, ale od nie dawna mam małego pieska w domu i naprawdę opieka nad nim trochę czasu kosztuje. 
W imieniu moim i Julie bardzo dziękujemy za poprzednie komentarze i prosimy o więcej ;P Jeśli macie jakieś pytanie pytajcie w komentarzach, zawsze któraś z nas odpowie :) 
Pozdrawiam <3 
Katy