poniedziałek, 31 marca 2014

Chapter 21

 ***Ivy***

Objęłam kolana rękoma i nadal wpatrywałam się w zamknięte pudełko leżące przede mną. Wiem, że nie powinnam czekać, ale obawy i strach były większe niż zdrowy rozsądek, który najwyraźniej postanowił odejść ode mnie już dawno temu.
Nie mogłam się zmusić aby wziąć ten głupi test, pójść do łazienki i przekonać się czy obawy moje i Zayn'a są prawdziwe.
Pewnie, niektóre kobiety z wielką radością czekałaby na wynik, ale ja tego nie chcę. Nie chce poznać prawdy, nie chcę niszczyć kolejnego życia. A tak się stanie. Jeżeli ja na prawdę... Na prawdę jestem w ciąży zniszczę niewinną istotę, która swoją drogą nigdy nie powinna się pojawić chociażby w moich myślach.
To dziecko będzie przekleństwem nie tylko dla mnie, ale i dla moich rodziców. Matka nigdy nie pozwoli mi o tym zapomnieć nawet jeżeli to wszystko to nie moja wina.
Nie wiedziałam co mam myśleć, robić jak się zachowywać. Moje obawy byłby co raz większe, ale mimo wszystko nie mogłam wstać z tego pieprzonego łóżka.
Ciche pukanie rozniosło się po pokoju, a po chwili drzwi uchyliły się lekko, a do pokoju zajrzał Zayn. Jego spojrzenie powędrowało do mojej osoby skulonej na łóżku.
- Zrobiłaś? - zapytał i wszedł do środka. Pokręciłam przecząco głową i znów zaczęłam wpatrywać się w pudełko leżące przede mną. - Wiesz, że musisz.
- Wiem - odpowiedziałam trochę za głośno. - Przepraszam, po prostu... Boję się Zayn. Boję się, że to okaże się prawdą. Co ja wtedy zrobię? - wypowiedziałam na głos swoje obawy walcząc z łzami cisnącymi mi się do oczu.
- Urodzisz to dziecko - chłopak usiadł obok mnie i objął ramieniem. Bez wahania przytuliłam się do niego zaciągając się jego zapachem. Musiałam się uspokoić i wziąć w garść.
- Co jeżeli ja go nie chce? Nie teraz. Za kilka lat, jak wyjdę stąd, jak znajdę kogoś kto mnie pokocha to tak. Chce mieć dziecko, ale nie teraz - wyszeptałam w jego ramię, a on mocniej mnie objął.
- Najpierw pójdź i zrób ten jebnięty test, a potem będziemy się martwić, okej? - odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał głęboko w moje oczy.
Moje spojrzenie mimowolnie skierowało się w stronę jego ust i miałam wrażenie, że świat popycha nas ku sobie w zwolnionym tempie.

***Zayn***

Wyglądała tak kurwa krucho. Niemal bałem się aby najmniejszy jej ruch nie sprawił jej bólu albo nie zakończył się rozpadem jej ciała. Wiem, że to głupie, ale tak właśnie czułem. I nie mogłem nic na to poradzić. 
Nie wiem czy chciała mnie pocałować czy może była na tyle zmęczona, że chwiała się nawet siedząc, ale jej ciało skutecznie przybliżało się ku mnie i cholera jasna Bóg mi świadkiem, że nie myślałem w tej chwili o niczym innym jak jej pięknych usta błądzących po moim ciele.
Chciałem spróbować. Chciałeś pójść dalej niż wczoraj na strychu, ale doskonale zdawałem sobie sprawę jak to się skończy. Ivy zobaczy tego chuja, zacznie się trząść i będę musiał uspokajać ją przez dobrą godzinę. W sumie przytulanie jej nie było takie złe, ale wolałbym aby nie trzęsła się wtedy przy moim chociażby najmniejszym ruchu.
Dalej mała. No dalej pocałuj mnie. Pragnąłem tego. Kurwa mać chciałem tego jak nigdy dotąd chociaż zdawałem sobie sprawę, że to tylko jeden głupi pocałunek. Nie będzie żadnego pieprzenia się do upadłego tylko nieśmiałe moich warg i tyle.
Nie mogłem zrozumieć mojego ciała, które tak bardzo pragnęło jej dotyku. Czułem się wtedy inaczej. Czułem, że mogę kurwa dojść tylko i wyłącznie dzięki jej dłoni na mojej ręce. Brzmię jak gówniarz, ale tak właśnie było.
Zawsze gdy jej dłoń stykała się z moją skórą czułem jak moje ciało momentalnie się pobudza do życia i to było kurewsko wspaniałe. 
- Pocałujesz mnie? - stwierdziłem, że fajnie będzie przejąć jej taktykę. To było takie niewinne, ale tylko z jej strony. U mnie zabrzmiało to tak jakbym był napalonym sześćdziesięciolatkiem i chciał coś bzyknąć. 
Ale mimo wszystko zadziałało. No w pewnym sensie. 
Mimo tego, że całowaliśmy się już nie raz Ivy nadal wstydziła się wykonać swój ruch do końca. Nadal coś ją blokowało i chciałem się tego pozbyć. Chcesz to z niej wyssać? 
Jej usta za każdym razem smakują inaczej. Raz czujesz jakbyś całował jedwab, potem maliny, a teraz ósmy cud świata.  
Nie zbyt kontrolowałem to co robiłem. Po prostu mój instynkt wziął górę i wiedziałem, że na pewno nie będę zbytnio świadomy swoich ruchów, a gdy poczułem ręce Ivy w swoich włosach - przegrałem wojnę. Taki delikatny dotyk powinien być zabroniony albo karany śmiercią. Przecież tego nie było można znieść. Ja pierdole. 
Położyłem Ivy na łóżku delikatnie, po woli schodząc pocałunkami na jej długą szyję i choć przed chwilą przypominałem sobie, że mam być ostrożny i nie przekraczać granicy teraz miałem to gdzieś. Ładna bluzka. Czas się jej pozbyć

***Ivy***

Spojrzałam na niego ukradkiem i przestałam przez chwilę oddychać. Zayn wyglądał tak niewinnie i ponętnie. Gdy poczułam jego dłoń na brzuchu spięłam mięśnie i westchnęłam cicho. Zacisnęłam mocno dłonie na szorstkiej pościeli i zamknęłam oczy. 
W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Miałam ochotę wstać i uciec co najwyraźniej brunet musiał wyczuć. 
- Nie bój się mnie skarbie - wyszeptał cicho i pocałował mnie w odkrytą skórę brzucha zostawiając po swoich ustach gęsią skórkę. 
- Nie boję się - odszepnęłam i otwarłam oczy wpatrując się w szarawy sufit. Byłam onieśmielona i czułam ogromny kontrast pomiędzy moim rozgrzanym ciałem, a jego chłodną słoń, która badała fakturę mojego ciała. 
- Jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem - wyszeptał i dmuchnął ciepłym powietrzem w bok mojego ciała. 
Nie byłam odważna. Byłam tchórzliwa, przerażona, ale nie odważna. Za każdym razem gdy mnie dotykał drżałam i miałam ochotę uciekać. To na pewno nie jest akt odwagi. 
Czułam jak dłoń Zayn'a ostrożnie bada granicę jaką wyznaczyłam wczorajszego dnia. Czekał na jakąkolwiek złą reakcję z mojej strony. Nie chciałam tego przerywać nawet jeżeli w mojej głowie wszystko odtwarzało się na nowo. 
To było dość dziwne. Mój umysł nie współpracował z moim ciałem. Tak jakbym straciła całkowitą kontrolę.
- Mogę? - zapytał podnosząc głowę i spoglądając mi głęboko w oczy. 
Trzymał rękę na moim biodrze blisko zakończenia spodni. Nie mogłam na niego patrzeć dlatego pokierowałam swój wzrok na sufit i po głośnym wypuszczeniu powietrza skinęłam głową.
Palce bruneta przesunęły się po woli po mojej skórze aby dotrzeć do guzika, który został sprawnie odpięty. Mój oddech znacznie przyspieszył i nie było to raczej spowodowane przyjemnością albo jakimś podekscytowaniem. Było to spowodowane strachem. 
Byłam całkowicie skołowana gdy Zayn wstał i usiadł obok mnie. Nie rozumiałam tej sytuacji, a gdy chłopak podał mi koszulkę czułam się... Głupio. 
- Nie będę robił niczego wbrew twojej woli - powiedział i spuścił wzrok na swoje dłonie. Nie wiedziałam co mam zrobić dlatego wciągnęłam na siebie koszulkę i usiadłam obok niego. 
- Przepraszam po prostu... - umilkłam i zaczęłam wyginać swoje palce w geście zdenerwowania.
- Nie musisz mnie przepraszać księżniczko - Zayn dotknął mojej dłoni i ścisnął lekko moje palce. 
- Nie jestem odważna - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się słabo. 
- Jesteś i zaraz to udowodnisz. Pójdziesz i zrobisz ten test - Zayn podał mi pudełko i uśmiechnął się pocieszająco. - Wiesz, że nie jesteś w ciąży teraz tylko musisz to potwierdzić - dziwiła mnie pewność Malika. Wcale nie wiedziałam jaka jest prawda i zakładałam najgorsze. 
Wzięłam od niego pudełko i na drżących nogach wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. 
Wystukiwałam palcami rytm na umywalce czekając aż ukaże mi się wynik. Byłam co raz bardziej przerażona, a te kilka minut ciągnęło się niemal jak lata. 
W końcu to zobaczyłam. Ja pierdole. 
Trzęsącymi się rękoma schowałam test do pudełka i z całkowicie pustą głową wróciłam do pokoju zastając tam stojącego przy oknie Malika. Usłyszawszy otwierane drzwi odwrócił się w moją stronę i nie było trzeba być jakimś super mądrym aby wpaść na to, że oczekiwał ode mnie prostej odpowiedzi. 
- Dwie kreski - wyszeptałam cicho i usiadłam na łóżku. Wydaję mi się, że gdy oznajmiłam mu wynik testu ta wiadomość dopiero dotarła do mojego mózgu. Zaczęłam wszystko analizować. Co teraz ze mną będzie? Jak to wszystko będzie wyglądać? Co z... Nim. 
- Co to kurwa oznacza - Zayn najwyraźniej starał się odepchnąć od siebie świadomość, że nasze obawy mogły okazać się prawdziwe.
- Doskonale wiesz! - krzyknęłam i poderwałam się z łóżka. Łzy zaczęły szczypać mnie w oczy, a myśli atakować mój umysł pozbawiając mnie jakiegokolwiek racjonalnego myślenia. 
- Nie. To nie może być prawda. Pójdziesz do pielęgniarki i powiesz, że potrzebujesz jeszcze jednego. Ten musiał być jakiś... Zepsuty czy coś - chłopak oparł się o ścianę i oparł dłonie na kolanach. Czym się przejmujesz? To mój problem, nie twój. 
- Jestem w ciąży Zayn. To, że wykonam drugi test nie zmieni tego faktu - odparłam i podeszłam do okna opierając dłonie o parapet. To wszystko było takie... Niewiarygodne. Niemożliwe. 
Nie odwróciłam się gdy usłyszałam jak Zayn otwiera drzwi i wychodzi z pokoju. Nie miałam mu tego za złe chociaż miałam ogromną ochotę krzyczeć za nim aby mnie nie zostawiał. Chciałam aby wrócił, przytulił mnie i powiedział, że wszystko się ułoży. Chciałam aby mnie okłamał. 

***Zayn***

Ona jest w ciąży, ona jest w ciąży, ona jest w ciąży. Na prawdę nosi w sobie dziecko tego skurwiela. Nie chciałem jej dotykać. Nie dlatego, że się o nią bałem. Tym razem brzydziłem się jej i kurwa doskonale wiem, że czyni mnie to jeszcze większym chujem niż dotychczas. 
Widziałem, że chciała abym ją przytulił i widziałem również łzy w jej oczach, ale nie mogłem się w sobie zebrać i jej po prostu przytulić. Zraniłem ją tym, że wyszedłem, ale kurwa mać! Kim my niby jesteśmy, że mam o nią dbać? Nie wiemy o sobie praktycznie nic. Ona o tobie prawie nic nie wie. Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Po prostu... Lubimy się całować. To wszystko. Nie czyni to z nas jakiejś pieprzonej pary i nigdy nie uczyni aczkolwiek ona na mnie polega. Albo polegała. 
- Zayn? - uniosłem głowę do góry i napotkałem zdziwiony wzrok Natashy. Dobra może nie byliśmy w tej chwili w dobrych stosunkach, ale kiedyś można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy i na prawdę na niej polegałem. Tylko nikomu nie mówcie. 
- Ivy jest w ciąży - powiedziałem i znów spuściłem wzrok na podłogę. Usłyszałem jak plecak, który trzymała upada na podłogę z głuchym echem.
- Że w czym ona kurwa jest? - wstałem z łóżka i spojrzałem w jej oczy. Nie dowierzała tak samo jak ja, mimo, ze fakty mówiły same za siebie. 
- Słyszałaś. Będzie miała kurwa dziecko, rozumiesz? - Natasha zamrugała kilka razy zdziwiona, a potem uderzyła mnie w ramię. 
- Czy ciebie do końca pojebało?! Nie wiesz jak się gumki zakłada?! 
- To nie moje! Ona jest w ciąży z James'em, rozumiesz? Ten chuj zrobił jej bachora - ręce, które miała wplecione we włosy opadły wzdłuż jej ciała. 
- To nie jest śmieszne Zayn - powiedziała i mimo tego, że próbowała przekonać samą siebie, że to tylko głupi żart wiedziała, że nie kłamię. 
- Co ty nie powiesz - mruknąłem i ominąłem ją zamykając za sobą drzwi. 
Chciałem wrócić do siebie. Zamknąć się w pokoju i poćwiczyć aby wyładować złość, ale gdy przechodziłem obok pokoju Ivy zatrzymałem się i spojrzałem na zamknięte drzwi. Tylko sprawdzę. 
Nacisnąłem klamkę będąc przygotowany na to, że drzwi będą zamknięte, ale one ustąpiły z cichym zgrzytem. Zajrzałem do środka i zauważyłem jej drobną postać leżącą na jednym z łóżek. Pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado i nie potrzebowałem dużo czasu aby domyśleć się kto doprowadził go do takiego stanu. 
Usiadłem na łóżku tuż obok śpiącej dziewczyny i chwyciłem jej dłoń. Była chłodna. Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, że w jej głowie dzieje się coś złego. Miałem wrażenie, że koszmary powróciły i byłem jedyną osobą, która mogła je powstrzymać. 

And I will wait, I'll write another letter to myself
And I will find out that morning comes faster alone
And I feel like I'm fine today
I feel like I'm ready to take this on
And I'll fight you to the grave for it
I'll never let you take a part of me with you  
--------------------------------------------------------------------
I będę czekał, napiszę kolejny list do samego siebie.
I odkryję, że poranek szybciej nadchodzi w samotności.
I czuję, że dziś jestem w porządku,
czuję, że jestem gotów wziąć to na siebie,
i będę o to walczyć aż po grób.
Nigdy nie pozwolę Ci zabrać cząstki mnie ze sobą. 
-------------------------------------------------------------------------------------------
 Hej! Przepraszam za spóźnienie, ale nie miałam zbytnio czasu na pisanie i tak wyszło. Myślałam, że rozdział będzie dłuższy i przede wszystkim ciekawszy, ale upss. Nie wyszło. Nie rozpisuję się bo nie mam czasu więc ten. Mam nadzieję, że choć trochę się wam spodoba :)
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły. 
Kamila♥

sobota, 22 marca 2014

Chapter 20

                                                
                     
                                                 ~~Natasha~~


Podróż dłużyła mi się niesamowicie, a wszystko pogarszał fakt, że jechałam w towarzystwie Niall'a. Nie mówię, że chłopak był zły czy coś ale fakt, że był pełen radości nie był teraz najlepszy. Nie chciałam słuchać o tym jaka gówniana sielanka jest w jego życiu, kiedy u mnie było chujowo a ja jedyne na co miałam ochotę to popełnienie samobójstwa. Wiedziałam, że ucieczka od odpowiedzialności nie jest rozwiązaniem ale na dany moment nie miałam innych pomysłów.
Westchnęłam, kiedy samochód gwałtownie się zatrzymał, spojrzałam zdenerwowana na blondyna.
-Sorki- podrapał się w tył głowy - No dobra, jesteśmy na miejscu.-chrząknął wychodząc z auta. Ponowiłam jego ruch a chwilę później zapach, którego od tak dawna nie czułam uderzył w moje nozdrza... Wolność, może nie całkowita ale chociaż jest. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując, że chociaż w małym stopniu dojdę do tego czego chce osiągnąć.
-Pomóc Ci z tą torbą czy dasz sobie radę? -Horan wyniósł swoje torby stawiając je przy ogniskowym punkcie.
-Nie rób ze mnie sieroty!-krzyknęłam chwytając czarną torbę. -Gdzie będziemy spać?-mruknęłam przewracając oczami.
-W namiotach.-zaśmiał się a ja poczułam przez moment, że żałuję tego wyjazdu.
-Kpisz sobie ze mnie? Nie ma nawet takiej mowy!-krzyknęłam podchodząc do blondyna.
-Cóż, jak wolisz, jednak ja chce spać pod czymś a nie na gołej ziemi.- zakpił, przez co moja złość opadała. Dlaczego? Myślałam, że ten blondyn jest zapyziałym nudziarzem, który pierdoli od rzeczy, a tu taka niespodzianka.
-Dobra to Ci się udało. -uśmiechnęłam się miło co bardzo rzadko mi się zdarza.-A co będziemy jeść?-zapytałam o coś co dawało mi wiele przyjemności.
-Jedzenie mam w przenośnej ala'lodówce w samochodzie..Więc z głodu nie umrzemy-klepnął się w brzuch szczerząc się do mnie. - A teraz padasz z nóg a Twój cudowny,wyśmienity..
-Zapomniałeś powiedzieć skromny..-przerwałam chłopakowi śmiejąc się głupkowato.
-Myślałem, że to już wiesz -mrugnął do mnie, kierując się w stronę jeszcze nie ruszonych namiotów.
Chłopak co chwilę  krzyczał w moją stronę prosząc o pomoc jednak moją wymówką było ognisko. Kiedy wszystko było już zrobione razem z blondynem zasiedliśmy, przy ognisku...

                                                          ~~~4 dni później~~
Ostatnie dni były dla mnie istnym błogosławieństwem. Poznałam na nowo smak wolności, czułam się tak dobrze jak nigdy. Co do Niall'a, jest on cudowną osobą, mimo faktu, że odgrywa rolę dobrego chłopca da się z nim porozmawiać a co więcej w przeciągu czterech pierdolonych dni rozbudził we mnie zaufanie. Sam ten fakt nie zdziwił mnie tak bardzo jak to, że on wie więcej na temat mojej osoby niż Harry, więcej niż ktokolwiek. To było dość dziwne wiedzieć, że ktoś dowiedział się o Tobie prawie, że wszystkiego w przeciągu czterech dni. Westchnęłam odganiając od siebie wszelkie myśli.
-Nat idziesz na kolacje?- zawołał blondyn na co jedynie skinęłam głową.
Siedząc przy ognisku z niewiadomych powodów moje myśli powędrowały ku osobie Harrego a dokładniej temu, że zapomniałam przez te cztery dni o nim. W ogóle nie myślałam, o tej sprawie pomiędzy nami, chociaż obiecałam, dałam mu słowo i zawiodłam. Pewnie teraz siedzi zaćpany albo nachlany do nieprzytomności i myśli o tym co robię, albo może w ogóle go to nie obchodzi? Może właśnie teraz chodzi po pokoju trzymając się za włosy i myśli jak ma uciec, żeby być koło mnie. Ohh tak bardzo za nim tęsknie, za każdym jego spojrzeniem za tym jak się uśmiecha, za jego dołeczkami, za wszystkim. Tak bardzo chciałabym przygryźć jego wargę czy uczepić się tych kasztanowych włosów...
-Natasha przestań..-usłyszałam koło siebie..
-Hmm?
-Po to tu jesteś, żeby przemyśleć wszystko co dotyczy jego osoby..-szepnął spoglądając na mnie. Czerwono-pomarańczowe płomienie i światło księżyce spowodowały, że blondyn wyglądał jeszcze bardziej ponętnie. Przygryzłam wargę odwracając wzrok.
-Myślisz, że ten chłopak polubił Cię w ten sposób?-znacząco podkreślił TEN.- On polubił Natashe, która jest wredną suką a nie tą, którą polubiłem ja.-westchnęłam czując pod powiekami łzy. Oh to nie prawda!
-Zrozum to wreszcie bo później będzie za późno..-rzekł przybliżając się do mojej osoby.
-Przestań! On taki nie jest, nie znasz go! nie wiesz ile wniósł do mojego życia! -krzyknęłam zrywając się do góry w czym chłopak mi zawtórował.
-Co wniósł? Prochy? Ohh wybacz prochy zazwyczaj Ty miałaś, więc może dlatego się z Tobą koleguje?-wypowiedział. Nie mogłam znieść jego słów, po prostu nie mogłam! Kiedy te słowa opuściły jego usta momentalnie moja dłoń powędrowała w stronę jego policzka, zostawiając na nim czerwony ślad odbitej ręki.
-Możesz od razu uderzyć mnie drugi raz bo na tego palanta znajdę zdecydowanie, więcej komentarzy. Natasha przejrzyj na oczy!-warknął przez zaciśnięte zęby.- Ten koleś traktował oh poprawka, traktuje Cię jak dziwkę i kogoś kto ma mu przynosić prochy! Chcesz być dla niego i poświęcasz się mu, ale zapomni o Tobie, kiedy jakaś inna wpadnie mu bardziej w gust. Jesteś głupia myśląc, że tak nie będzie!-krzyknął i odszedł zostawiając mnie samą z tym wszystkim.
Kiedy tylko chłopak odszedł odpowiednio daleko z moich oczu runęła fontanna łez. Nic co powiedział Niall nie powinno mnie zdziwić, wszystkie jego słowa były prawdą a ja naprawdę musiałam być głupią nie wierząc w to. Otarłam łzy i skierowałam się wprost do namiotu w, którym zaszyłam się niczym mały kangur w torbie mamy.. Bezpiecznie. Na sen nie musiałam czekać zbyt długo..

                      Kilka uderzeń o namiot zbudziło mnie ze snu. Przekręciłam się na plecy patrząc na cień chłopaka, który zawzięcie starał się mnie obudzić.
-Wstawaj Natasha musimy wcześniej wracać..- warknął mętnie na co przewróciłam oczami.
-Dlaczego? -zachrypnięty głos zdradzał fakt, że biwak mi nie służy. Zdawałam sobie sprawę, że jestem przeziębiona.
-Wyjdź to porozmawiamy, tylko wcześniej się spakuj.-przytaknęłam chłopakowi.. Byłam wdzięczna sama sobie za fakt, że wczoraj oszczędziłam sobie przebranie w piżamę. Zostało mi jedynie spakowanie resztki ciuchów, namiotem zajmie się Niall.

                       Tak jak myślałam wszystko poszło zaskakująco sprawnie i chwilę później byliśmy już w drodze powrotnej. Oczywiście nie chciałam nigdzie jechać, pierwszy raz od wielu lat czułam się wolna, mogłam robić co chce jak chce i gdzie chce a wizja tego, że za kilka godzin będę w młodzieżowym więzieniu przyprawiała mnie o zawroty głowy. Zwróciłam głowę w stronę zamyślonego blondyna, chcąc dowiedzieć się dlaczego nasz powrót musiał przyśpieszyć.
-Powiesz mi czemu wracamy?
-David zadzwonił do mnie przed piątą, powiedział mi jedynie tyle, że ktoś chce się z Tobą zobaczyć. Tylko tyle wiem.- powiedział. Czułam niechęć w jego głosie do mojej osoby. To było nieprzyjemne uczucie wiedząc, że bardzo polubiłam blondyna.
-Nie bądź na mnie zły.-westchnęłam odpychając ciekawskie myśli odnośnie tego, kto ma ochotę na spotkanie ze mną.
-Nie jestem na Ciebie zły, po prostu to ścierwo na Ciebie nie zasługuje!- krzyknął. Nie lubiłam jak wyzywał Harrego.
-Proszę nie mów tak na niego.
-Natasha a jak mam nazwać chłopaka, któremu Twoje uczucia latają koło chuja! Otrząśnij się, bo pewnie Twój cudowny chłopaczek ugania się za następnymi lasiami!
-Niall serio przestań! Co mam Ci odpowiedzieć? Oh może to, że nie wiesz jaki uczuciowy potrafi być Styles i to ile razy powstrzymał mnie przed samobójstwem! Wiem, że nie przestaniesz go nienawidzić ale chociaż nie gadaj na niego przy mnie..-krzyknęłam. Blondyn zignorował mój lament skupiając się na drodze. Ja zrobiłam to samo.

                     Dalszą część podróży przespałam. Nie chciałam się budzić, we śnie wszystko jest idealne. Nie ma kłamstw bólu, jest nicość, która w jakiś tajemniczy sposób jest piękna. A teraz? Teraz stoję i patrzę jak ta szmata sprawdza mi torbę. Po tej całej gównianej procedurze skierowaliśmy się z Niall'em wprost do gabinetu David'a. Chłopcy podali sobie ręce a ja stałam i czułam się jakbym za moment musiała iść na ścięcie.
-Natasho dobrze się czujesz?-David spojrzał na mnie spod ciemnych brwi, jednocześnie marszcząc czoło.
-Chcesz wiedzieć? Czuję się chujowo, a teraz wybacz, ale idę do swojego pokoju.-westchnęłam
trzaskając za sobą drzwiami. Czułam jak serce pragnie wydostać się z klatki piersiowej i pobiec wprost do Harrego, chłopaka, którego zostawiłam bez wyjaśnień. Najgorszym faktem jest ten, że nie rozmyślałam nad tym wszystkim. Zapomniałam o problemach i poczuciu czasu. Byłam tylko ja wolna przestrzeń..
."I Niall! Oh przyznaj, że Ci się podoba, przyznaj, że widzisz w nim kogoś kto może Cię zrozumieć a kto wie, może nawet pokochać... Natasha Niall to nie Harry, nie skrzywdzi Cię..."
Moje pieprzone drugie ja odepchnęłam w czeluście. Nie mogłam słuchać tego pierdolenia.
Czułam się dziwnie nie idąc w stronę pokoju Ivy, było dziwnie nie nazywać tego "naszym" pokojem. Co prawda mieszkałyśmy dalej razem, ale dyrekcja ośrodka zarządziła abym dostała osobny pokój, który będzie tylko dla mnie. Nie wiem czemu, jednak raczej to przez fakt, że zbyt szybko się wkurwiam i mogłabym zrobić krzywdę Ivy. A tak to mogę rozpierdolić lampę o ścianę.
Sama ciekawość podkusiła mnie aby tam podejść, jednak kiedy zobaczyłam jak wkurwiony Zayn opuszcza pokój a chwilę za nim Ivy i Hazz oniemiałam. IVY I HARRY?! CO JEST KURWA?! krzyczałam w duchu, wiedząc, że nie mogę wykrzyczeć tego głośno.
Zakryłam usta dłonią i momentalnie wbiegłam do swojej celi. Czułam się jak sponiewierana szmata, ktoś na wygnaniu, nie potrafię opisać tego słowami. Zamknęłam oczy pokładając się na ziemi, fakt, że sama nie byłam fair wobec bruneta niszczył mnie jeszcze bardziej niż to, że chłopak nie myślał o mnie... Zalana łzami oddałam się w objęcia Morfeusza...

                    Obudziło mnie rytmiczne pukanie do drzwi, moje wspomnienia automatycznie powędrowały do tych w, których to Niall obudził mnie uderzając w materiałowe ścianki namiotu. Przewróciłam się z brzucha na plecy a później miarowo wstałam otwierając tajemniczej osobie drzwi. Niall?!
Momentalnie uściskałam chłopaka całując jego policzek. Jak dobrze było go widzieć, zważywszy na to, że chwilę temu myślałam o nim.
-Co Ty tu robisz?-uśmiechnęłam się serdecznie wpuszczając blondyna do środka pokoju.-David mówił, że jedziesz do innego ośrodka
-Nigdzie mi się nie śpieszy. Aktualnie przyszedłem po Ciebie na kolacje.-rozłożył ręce.
-Nie, nie chce tam iść.-skrzywiłam się na myśl, że mogę spotkać tam Harrego..
Oczywiście skończyło się na tym, że Horan bez większego wysiłku zaciągnął mnie na gigantyczną stołówkę. Odruchowo zakryłam buzię i zaczęłam maszerować do oddzielnego stolika, który znajdował się za koszem na śmieci. Kiedy chłopak zaproponował, że pójdzie po nasze posiłki, zgodziłam się bez wahania. Odruchowo spojrzałam w kierunku naszego stolika. Zauważyłam tam uśmiechniętego Styles'a w towarzystwie Zayn'a i Ivy. Mimo faktu, że czułam jak moje serce zostało wyrwane z piersi, cieszyłam się widząc jego uśmiech. On pojawia się naprawdę bardzo rzadko. Mimowolnie sama się uśmiechnęłam, jednak kiedy Nialler doszedł do stolika ponownie przybrałam maskę gównianej obojętności.
-Czyli ten Harry to ten brunet z burzą siana na łbie?-zażartował. Kurwa wiem, że nie powinnam ale zaśmiałam się. Mój śmiech zakończył się wtedy, kiedy poczułam jak dłoń Nialla splata się z moją. Spojrzałam zdziwiona w jego kierunku, jednak nie strzepałam jego ręki.
-Polubiłem Cię i to bardzo, dlatego zależy mi na tym abyś odcięła się od tego co Cię przytłacza. Spędziłem z Tobą cudowne pięć dni w poznałem Cię jak nikt inny, nie jesteś taka jak widzi Cię Harry, jesteś inteligentną i wyrozumiałą osobą a to co działo się w Twojej przeszłości należy do niej, liczy się to co teraz a nie to co było kilka lat temu.-westchnął wstając, co się równało z puszczeniem mojej ręki, co było takie dziwne, czułam chorą pustkę. Odgoniłam od siebie te wszystkie myśli i spojrzałam na blondyna.
-Mam nadzieję, że choć troszkę nad tym pomyślisz a teraz wybacz ale muszę iść.-uśmiechnął się słodko i zaczął odchodzić. Kiedy chłopak zniknął mi z widoku postanowiłam zając się swoją kolacją. Kiedy prawie, że skończyłam jeść jogurt do mojego stolika podszedł David.
-Czego?-zabełkotałam.
-Pamiętam o tym co powiedziałaś.-spojrzałam na niego jak na idiotę. Dużo rzeczy mówiłam i zapewne więcej powiem.
-A dokładniej?
-Że będziesz myć naczynia przez dwa tygodnie, jednak przez sam fakt, że nie spędziłaś całego tygodnia, naczynia będziesz myła przez tydzień..
-Ocipiałeś?!-krzyknęłam jednak zdając sobie sprawę, że może mnie usłyszeć Styles ucichłam.- Pięć dni. Tyle ile mnie nie było.
-Tydzień.
-Pięć dni.-nie odpuszczę, nie ma szans.
-Skończyłem dyskusję Natasho. Tydzień ale na pocieszenie powiem, że nie będziesz naczyń myła sama.-warknął przez zęby i odszedł. Pokazałam na pożegnanie w jego stronę środkowego palca i skierowałam się do kuchni, gdzie stos naczyń rósł co chwilę. Kiedy nie było już nikogo w stołówce, kto mógłby mi przeszkodzić w jakże cudownym zajęciu, włączyłam radio kucharek z którego po chwili zaczęły sączyć się pierwsze słowa.
-People stop to turn and stare. Everywhere she goes Dollar signs and crimson hair She will steal your soul..- miałam zakończyć swój śpiew, przeciągniętym dźwiękiem jednak usłyszałam za sobą czyjeś westchnienie.Wiedziałam, że za mną stoi Styles.
Oddech tracił swój naturalny ruch a ja myślałam, że zwymiotuje. Nie byłam gotowa na rozmowę z nim bo doszłam do wniosku, który może go nie zadowolić, zresztą sama nie czuję się usatysfakcjonowana.
-Natasha...-zgłuszony szept dotarł do moich uszu. Zagryzłam policzki i odwróciłam się w jego stronę.
-Cześć Harry.-speszona spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę..
-Tylko tyle? Cześć Harry?-spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pogardy.
-A co chcesz usłyszeć więcej?
-A może jakieś wyjaśnienia? Do chuja Natasha spierdoliłaś z ośrodka nic mi o tym nie mówiąc!-krzyknął uderzając w stół.
-Czyli teraz mam Ci się spowiadać? Oh na litość Boską Harry!
-Co Harry! Natasha co z Tobą kurwa?! I jeszcze mi powiedz, że byłaś z tą irlandzką kurwą!-zbeształ go przez to automatycznie się zdenerwowałam. Niall jest jedyną osobą, która poznała Natashę. Tą prawdziwą.
-Jesteś serio popieprzony! I nie obrażaj go, tylko on był wobec mnie w porządku..
-Czyli ja nie byłem? Co Ty pierdolisz Natasha, zrobił Ci pranie mózgu czy coś?
-Nie, on uświadomił mnie w tym, że nie kolegowałbyś się ze mną czy też chodził gdyby nie fakt, że dostarczałam Ci prochy..-przygryzłam wargę, czując się jakbym kłóciła się z mamą.
Chłopak spojrzał na mnie pustym wzrokiem, ale teraz kiedy zaczęłam mówić nie mogłam skończyć.
-Ah no tak, zapomniałabym co powiedziałeś mi na początku naszej znajomości. Ty nie chodzisz z dziewczynami jedynie się z nimi pierdolisz..Pamiętasz Harry? Bo ja bardzo dobrze. Nie będę Twoją panienką do pierdolenia! Tak naprawdę w ogóle mnie nie znasz i nigdy nie zamierzałeś poznać. Jesteś żałosnym dupkiem, który mnie krzywdził tyle razy mimo to ja udawałam, że wszystko jest dobrze.. Mam tego kurwa dość! I wiesz co? Mimo faktu, że jestem na maksa popierdolona, Ty jesteś gorszy, krzywdzisz i czerpiesz z tego przyjemność a ja nie zniosę następnego uderzenia w serce. I to o teraz powiem zaboli mnie bardziej od Ciebie bo prawdopodobnie byłam dla Ciebie tylko automatem z narkotykami ale cóż..
-Nat...-przerwałam mu znaczącym gestem ręki..
-Nie Harry, to koniec. Mam już dość bycia zabawką..-wytarłam ręce i wyszłam dumna bo powiedziałam coś co od tak dawna leżało mi na sercu..

 ~~*~~
Jeju sprawy się skomplikowały ale byłoby nudno,gdyby było jak w bajce..
Nat jest nieźle podkurwiona a Harry...Jak myślicie co czuje Harry?
Jak potoczą się ich dalsze losy?
PAMIĘTAJCIE,ŻE ASK DLA NATASHY I HARREGO JEST ASK .
JEŚLI MACIE JAKIEŚ PYTANIA ZAPRASZAM :))))

niedziela, 16 marca 2014

Chapter 19

*** Ivy***

Patrzyłam jak jego ciało osuwa się na ziemię. Patrzyłam jak wielka dłoń nieznajomego faceta zaciska się na szyi bruneta. Patrzyłam jak z całych sił walczy o oddech, ale mimo wszytko przegrywa tą walkę. Mogę mu pomóc, ale boję się tego co będzie potem. Boję się konsekwencji swojego czynu nawet jeżeli dzięki temu Zayn miałby przeżyć. 
Czuję jak przedmiot coraz bardziej ciąży mi w dłoni i choćbym nie wiadomo jak bardzo chciałam rozprostować palce nie mogę tego zrobić. Mój umysł szaleję, a serce biję o wiele za szybko podnosząc ciśnienie wewnątrz mojego ciała. Nadal mam nadzieję iż to tylko następny dziwny sen i za chwilę otworzę oczy. Nic takiego się niestety nie dzieje. 
Obserwuję z dziwnym uczuciem pustki jak twarz chłopaka zmienia kolor i przez mój umysł przebiega myśl, że nawet podczas umierania wygląda niesamowicie przystojnie. Otrząsam się gdy jego usta rozchylają się i Zayn próbuje coś do mnie powiedzieć. Żaden dźwięk nie dobiega do moich uszu choć jego usta nadal są otwarte. 
Dość! Krzyczę wewnątrz swojego ciała gdy moja ręka unosi się w górę a drżąca dłoń namierza cel. Palce mi drętwieją i czuję jak bardzo chłód z zewnątrz oddziaływa na moje już i tak zimne ciało. Boże dopomóż. 
Mam zaledwie kilka sekund na decyzje, która zaważy na całym moim życiu. Mogę uratować kogoś na kim mi zależy, albo mogę zachować swoją niewinność i pozostawić bruneta na pewną śmierć. Decyzja wydaję się w tej chwili banalnie prosta aczkolwiek umysł jak i świadomość podpowiada coś innego i serce również. 
Zamykam oczy i po prostu to robię. Naciskam spust i pozwalam aby mocne szarpnięcie wywołało ból w ramieniu. Słyszę jak ciało upada na ziemię i dopiero po kilku sekundach decyduję się otworzyć oczy. Właśnie zabiłam jak i ocaliłam człowieka. Jak bardzo okropną osobą mnie to czyni? Jak wielkiego potwora to ze mnie robi? 

Usiadłam gwałtownie na łóżku i westchnęłam gdy uświadomiłam sobie gdzie jestem. Zdecydowanie muszę kłaść się szybciej. Tylko gdyby to było takie proste. Przez tą całą sytuację z Natashą nie mogłam zasnąć do północy, a potem gdy już doszłam do wniosku, że nie powinnam się w to mieszać, moje myśli zajął kto inny. 
- Na początku gdy zaczęłaś się wiercić myślałem, że masz jakiś sen erotyczny ze mną w roli głównej - podskoczyłam słysząc jakiś głos niedaleko mnie. - No, ale po finale sądzę, że to raczej nie to. 
Spojrzałam na Harry'ego i uśmiechnęłam się lekko widząc go w lepszym stanie niż wczorajszego wieczoru gdy doszło do niego to, że Natasha musiała od niego odejść. Nawet jeżeli to tylko chwilowe był załamany, a mi na prawdę było go szkoda. 
- Nie wiesz, że nie wchodzi się do pokoju dziewczyny, która została zgwałcona? - zapytałam i wygrzebałam się z ciepłej kołdry.   
- Sorry jesteś moim pierwszym przypadkiem - Harry najwyraźniej załapał, że próbuję żartować z tego co się stało i chyba nawet trochę mu ulżyło gdy zobaczył jak uśmiecham się w jego stronę.
- Czuję się wyróżniona. A tak w ogóle to co tutaj robisz? - przeciągnęłam się po czym wstałam na równe nogi zarzucając wszystkie włosy na lewe ramię.
- Przybyłem z misją obudzenia cię na śniadanie - odparł i puścił do mnie oczko.
- Zastępujesz Natashę? - podeszłam do szafy i otwarłam ją. Chciałam sięgnąć po następną koszulę, ale w ostateczności pozostałam czy normalnej fioletowej koszulce. Dość kombinowania z nowym stylem.
- Raczej Zayn'a - powiedział i zaśmiał się gdy zauważył moją zarumienioną twarz.

~*~

Patrzyłam jak zaczarowana na Zayn'a podczas gdy on bez problemu podciągał się na drążku z taką samą szybkością jak na początku. Właściwie nie tylko ja się na niego gapiłam. Kilka dziewczyn również nie mogło oderwać od niego wzroku co trochę mnie irytowało, ale bardzo szybko odepchnęłam od siebie te uczucie. Nie mogłam być zazdrosna. 
Dziś odwołali nam prace społeczne, więc postanowili zrobić nam dwie godziny ćwiczeń na siłowni. Oczywiście ja wybierałam albo rowerki albo ciężarki nie chcąc się skompromitować na czymś co wymagało wiele siły, której nie posiadałam. 
Harry również ćwiczył na czymś co widziałam pierwszy raz w życiu, ale wiedziałam, że robi to tylko i wyłącznie dlatego, że nie chce znów słychać zażaleń na temat jego dzisiejszej pracy. Podczas śniadania jakoś się trzymał, starał się ze mną rozmawiać, ale widać było, że jest mu ciężko, a co kilku minutowe zerkanie na krzesło obok budziło we mnie żal. Było mi go szkoda. 
- Carter! Masz zamiar zacząć dzisiaj ćwiczyć?! - gruby głos nauczyciela przedarł się przez moją podświadomość od razu zmuszając moje mięśnie do pracy. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, ale niestety coś mi nie wychodziło. 
- Coś się dzisiaj obijasz - obok mnie pojawił się Zayn z butelką wody w dłoni. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Wyglądał na prawdę uroczo z zarumienionymi policzkami.    
- Jak zawsze przecież - odparłam i ze skupieniem obserwowałam jak brunet wskakuję na wolny rowerek tuż obok mnie i zmienia sobie coś w ustawieniach. 
- Czas to zmienić księżniczko - powiedział po czym u mnie również coś zmienił przez co musiałam mocniej pedałować aby cyferki na liczniku zmieniły się choć trochę. - Dawaj, dawaj chyba nie chcesz wyjść na cieniasa - mruknął do mnie i z uśmiechem wskazał na moje nogi. 
- Jesteś wredny - wysapałam i postanowiłam zignorować jego śmiech. 
Nie wiem kiedy moje relacje z Zayn'em stały się tak dobre. Oczywiście zaczęliśmy dogadywać się już wcześniej aczkolwiek to jak jest między nami teraz... Poznaję go codziennie na nowo. Wiem, że bardzo szybko się denerwuję, wiem, że potrafi być miły, uroczy, słodki, opiekuńczy. Dba o mnie w ten swój pokręcony sposób i mimo wszystko podoba mi się to. 
Podoba mi się uczucie, że nie jestem tutaj sama, że mam kogoś z kim mogłabym porozmawiać. 
Wydaję mi się, że ujrzałam w nim wszystkie swoje nadzieje i smutki. Ujrzałam w nim to co chciałam i to na prawdę mi się podobało. 
- Cześć - powiedziałam do Conora, gdy ten przechodził tuż obok mnie. Chłopak spojrzał przelotnie na Zayn'a i po prostu poszedł dalej całkowicie mnie ignorując. 
- Ivy sądzę, że będzie lepiej gdy nie będziesz z nim rozmawiać - odezwał się Zayn i wyprostował, opierając plecami o chłodną ścianę. 
- Już mi to kiedyś mówiłeś i jak widać nie posłuchałam - odpowiedziałam i również oparłam się o ścianę wcale na niego nie patrząc. 
- No i jak widać masz przez to kurwa kłopoty - przełknęłam głośno ślinę gdy usłyszałam zdenerwowany głos Zayn'a. Nie spojrzałam na niego ponieważ nie chciałam widzieć go w takim stanie. Czyżbyś wiedział?
- Nie przyszło ci do głowy, że może te kłopoty są przez ciebie? - nie kontrolowałam swoich słów, ale gdy już powiedziałam to co pomyślałam, moje serce stanęło, a oczy otwarły się szerzej. 
- I vice versa Ivy - powiedział i zeskoczył z rowerka wychodząc z sali całkowicie ignorując nawoływania nauczyciela. 

***Zayn***

Kurwa, kurwa, kurwa. Tylko te trzy słowa krążyły nieustannie po mojej głowie uświadamiając mi jak bardzo jestem głupi. Wiem, że powinienem był się zamknąć gdy jeszcze miałem czas, ale nie potrafiłem oprzeć się przed uświadomieniem jej, że ja o wszystkim wiem. Wątpię, że załapała o co chodzi, ale to nie zmienia faktu, że powinna zacząć coś podejrzewać. 
Zerwałem się na równe nogi i po prostu wyszedłem z pokoju kierując się do już tak dobrze znanego mi pokoju. 
Nie pukałem bo wiedziałem, że nie ma w tym sensu. Gdy otwarłem drzwi cała moja pewność siebie wyparowała gdy zobaczyłem, że Ivy siedzi wraz z Harrym na jednym łóżku. Obydwoje spojrzeli na mnie zdziwieni, ale tylko blondynka odważyła się coś do mnie powiedzieć.
- Nie wiesz o tym, że się puka? - cieszyłem się, że Ivy zaczyna pyskować i pokazywać tą swoją drugą stronę. Nie mogła być cały czas szarą myszką. Nie w miejscu takim jak to. 
- Nie wiesz o tym, że ja nie pukam? Przyjdź za godzinę na strych- powiedziałem i po prostu zamknąłem drzwi. Nie chciałem aby mój głos brzmiał tak sucho, ale na prawdę nie mogłem się powstrzymać przed pokazaniem tej pieprzonej dwójce, że jestem kurwa mać wściekły.  Słyszałem jak otwierają się drzwi od pokoju, ale mimo wszystko nie obejrzałem się. Nie pokazuj, że ci zależy. 

***Ivy***
 Czułam dziwny niepokój siedząc samotnie na strychu. Wiem, że Zayn kazał mi tutaj przyjść dopiero za godzinę, że pomysł siedzenia samej w pokoju z wyrzutami sumienia nie zbyt mi się podobał. 
Wiem, że nie powinnam czuć się winna ponieważ nie robiliśmy z Harrym nic co wychodziłoby za granicę koleżeństwa. Tak, siedzieliśmy razem u mnie w pokoju. Tak, to on do mnie przyszedł. Ale czy to coś złego? My po prostu rozmawialiśmy. 
Zdawałam sobie sprawę z tego, że dostanę porządny ochrzan od Zayn'a, ale wiedziałam również, że będę się bronić. Nie mogę pozwolić aby za każdym razem Malik wtrącał się do mojego życia i robił bałagan w czymś co na reszcie uporządkowałam. 
Usłyszałam kroki na schodach i wstałam z fotela gotowa zmierzyć się ze wszystkim co przygotował dla mnie chłopak. 
- Nie znasz się na zegarku? - zapytał gdy ujrzał moją małą postać stojącą przy brązowym meblu. Byłam przygotowana na jakieś docinki o mnie i Harrym, ale nie na takie słowa.
- Nie mogłam usiedzieć sama w pokoju - odparłam cicho i spuściłam głowę. W moich myślach nasze rozmowy zawsze kończyły się inaczej. 
- Było trzeba pójść do Harry'ego - powiedział i oparł się o ścianę zakładające ręce na klatce piersiowej. Przygryzłam wargę i podniosłam głowę.
- My tylko rozmawialiśmy - nie wiem dlaczego, ale czułam potrzebę wytłumaczenia mu wszystkiego. Nie chciałam aby był na mnie zły 
- Taaa on rozmawia z wieloma dziewczynami. Ciekawe czy...
- Przestań! - przerwałam mu gwałtownie wiedząc do czego zmierza. - Jeżeli tak miała wyglądać nasza rozmowa, to ja sobie daruję - dodałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
Gdy go mijałam poczułam jak jego palce delikatnie chwytają mnie za nadgarstek. Ten delikatny gest wywarł na mnie mocniejsze wrażenie niż kiedykolwiek byłabym wstanie pomyśleć.
Czułam jakby pod skórą rozszalała się burza wszystkich emocji dźgając moje serce i umysł raz za razem. 
- Przepraszam - wyszeptał i stanął przede mną cały czas trzymając moją rękę. Nie mogłam się ruszyć, tak jakby jego dotyk utrzymywał mnie w miejscu. 
- Co ty robisz? - zapytałam cicho gdy zauważyłam jak jego twarz jest coraz bliżej mojej. Oddech mi przyspieszył, a serce zaczęło pracować na pełnych obrotach. 
- Nie wiem - odparł i pokręcił głową. - Kurwa - miałam wrażenie, że nie miałam usłyszeć ostatniego słowa. 
Zamknęłam oczy i po prostu stałam przed nim całkowicie bezbronna. Wiedziałam, że Zayn chce mnie pocałować, a ja naprawdę nie chciałam tego przerywać tylko, że... Już kiedyś się całowaliśmy i nie skończyło się to dla mnie dobrze. Całujesz się z nim częściej niż z własnym chłopakiem. 
Nie wiem jak długo stałam i wyglądałam jak idiotka, ale wreszcie poczułam ten delikatny nacisk jego ust na moje wargi. To było jak... Jakby ktoś obudził mnie na nowo. Jakbym dostała pozwolenie na szczęście i szczerze miałam ochotę z tego skorzystać. 
Jedna z moich rąk wylądowała na jego ramieniu, a druga na policzku. Czułam pod palcami lekki zarost, ale wydawało mi się to takie cudowne i cholernie seksowne. 
Poczułam jak duża dłoń Zayn'a ląduję na mojej talii, a druga na karku przez co chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. 
Nie sprzeciwiałam się temu co robił z moim ciałem ponieważ to było coś co trudno opisać. Czułam euforię jak i strach. Gdy jego dłoń z mojej talii przesunęła się trochę niżej zaczęłam się lekko trząść, a gdy ścisnął mój pośladek w mojej głowie pojawiła się postać Jamesa. Starałam się zwalczyć to uczucie niepokoju. 
Zayn zaczął schodzić pocałunkami na moją szyję, a gdy natrafił na kość obojczykową westchnęłam cicho i otwarłam oczy. 
Zobaczyłam go. Stał w rogu pomieszczenia i uśmiechał się w moją stronę złośliwie. W jego długich palcach znajdowała się żyletka, która błyszczała za każdym razem gdy ją obracał.
- Nie - wyszeptałam i zamarłam w miejscu. Zaniepokojony Zayn odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy, ale gdy nie dostał ode mnie żadnej reakcji podążył za moim wzrokiem. 
- Ivy? Co się dzieje? - zapytał lekko zdenerwowany i chwycił mnie za ramiona potrząsając lekko moim skamieniałym ciałem. 
- On tutaj jest - nie byłam pewna czy chłopak w ogóle usłyszał moje słowa. Ja ledwo co je słyszałam i na prawdę mi się to nie podobało.
- Nie Ivy. Nie ma go tutaj - Zayn odwrócił mnie tak abym stała plecami do kąta, w którym stał James. Nie ma go tutaj, nie ma go tutaj, nie ma go tutaj. - On jest tylko w twojej głowie skarbie. Rozumiesz? Jesteśmy tutaj tylko my. Nikt więcej. 
- Kłamie. Jestem tutaj księżniczko. Zawsze będę - zamknęłam oczy i mocno zagryzłam dolną wargę. Zadrżałam gdy poczułam jego usta na karku. 
- Ciebie tutaj nie ma, ciebie tutaj nie ma - wyszeptałam i mocno ścisnęłam dłoń Zayn'a. 
Poczułam jak Zayn znów mnie całuję i mimo wszystko nie mogłam powstrzymać się przed oddaniem pocałunku. 
- Zayn... Nie - odepchnęłam go leciutko od siebie, a on od razu pojął o co mi chodzi. Rozejrzałam się nerwowo po całym pomieszczeniu, ale nie zobaczyłam nigdzie Jamesa. 
- Zniknął? - dłonie Malika wylądowały na mojej twarzy. Pokiwałam delikatnie głową i uśmiechnęłam nerwowo. 
- O czym chciałeś rozmawiać? - odsunęłam się od niego i odwróciłam tyłem. Teraz gdy odtwarzałam w głowie wszystko co się stało czułam się strasznie niezręcznie. Boże co ja zrobiłam. 
- O tym kutasie Conorze - powiedział i wiedziałam, że ten troskliwy Zayn już zniknął. Westchnęłam i pokiwałam głową chcąc dać mu tym samym znać, że może kontynuować. - On jest niebezpieczny Ivy. Daj sobie z nim spokój. 
- Ty też jesteś niebezpieczny - powiedziałam i odwróciłam się do niego twarzą. - Daj spokój chyba nie myślałeś, że jestem aż taką kretynką. Wiem, że nie wylądowałeś tutaj tylko za kradzieże. Mogę się założyć, że zrobiłeś coś o wiele gorszego niż on. 
- Masz rację zrobiłem coś o wiele gorszego niż on, ale ja to zrobiłem bo... Bo musiałem, a on? Kurwa Ivy jemu się to podoba, rozumiesz? - Zayn wczepił palce w swoje włosy i pociągnął za nie w geście frustracji.
- Co on takiego zrobił? - zapytałam cicho i patrzyłam jak Malik zamyka oczy aby odliczyć po cichu do dziesięciu. 
- Na prawdę chcesz wiedzieć? - pokiwałam delikatnie głową. - Zgwałcił z kolegami jakąś dziewczynę. Zamknęli go tutaj i po jakimś czasie... Znów to zrobił tak samo jak James tobie. Rozumiesz? Zgwałcił dwie niewinne dziewczyny tylko i wyłącznie dlatego, że mu się to podobało. Podobało mu się to jak błagały go żeby je wypuścił. 
- O Boże - tylko tyle udało mi się powiedzieć. Teraz zaczęłam rozumieć dlaczego wszyscy mnie przed nim ostrzegali. Dlaczego Zayn mnie ostrzegał i chciał abym go unikała.
- Ta dziewczyna, którą zgwałcił w ośrodku zaszła w ciąże, a gdy się o tym dowiedziała popełniła samobójstwo - nogi ugięły się pod moim ciałem i pewnie gdyby nie szybka interwencja Zayn'a wylądowałabym na ziemi. Moje myśli szalały i z całych sił starałam sobie przypomnieć przebieg całej tamtej nocy. Jezu. 
- Zayn... A co jeśli ja... - nie powiedziałam do końca tego co chciałam, ale po jego minie mogłam spokojnie wywnioskować, że wie o czym mówię. Jego ręce mocniej objęły mnie w pasie gdy nie miałam już siły sama utrzymać się na nogach.
--------------------------------------------------------------------------
Hej! Przybywam z nowym rozdziałem i ogólnie z nową sobą :D Koniec problemów w życiu, czas namieszać w opowiadaniu. Dziękuję za wszystkie komentarze, liczę na następne :)
Nie zapominajcie, że możecie pisać z naszymi bohaterami: Ivy Zayn
Zapraszam was również na bloga mojej koleżanki, z którą kiedyś 'pracowałam' mam nadzieję, że spodoba wam się jej opowiadanie, które pisze z koleżanką BLOG wyczekujcie prologu bo warto! :P
Do zobaczenia :*
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥ 

niedziela, 9 marca 2014

Chapter 18

                                                         ~~Natasha~~

-Harry powtarzam po raz ostatni, oddaj mi moją pierdoloną torebkę! - splunęłam patrząc, jak debilny Styles pajacuje. Miałam dość jego głupawych tekścików o tym, jak to się zmieniłam. Jednak prawda była przeciwna. Zrobiłabym wszystko, aby wyjebać z tego wariatkowa! Czuję, się tu jak w więzieniu. Jestem sama, a cała reszta traktuje mnie jak kogoś z kim nie wolno zadzierać. Nie czułam się z tym dobrze, ale muszę naprawdę muszę coś z tym zrobić. Musi być jakiś sposób, abym stąd uciekła, przecież oni mogą załatwić mi jakieś mieszkanie! Cokolwiek!
"Serio Nat? Myślisz,że uciekniesz od siebie? Nie pamiętasz jak to było kilka lat temu?" odezwał się wstrętny głosik w mojej głowie. Potrząsnęłam głową wracają na ziemie.
-Co jest kochanie?- spojrzałam na Harrego i pierwszy raz od tak dawna poczułam, troskę. Nie mogłabym go tutaj zostawić. Za nic na świecie. Uśmiechnęłam się wiedząc, że komuś na tym popierdolonym świecie zależy na Natashy, dziewczynie bezczelnej, wkurwiającej i wrednej. Wstałam z łóżka podeszłam do loczka i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Kiedy odsunęłam się od niego spojrzał na mnie spod rzęs jakby zobaczył coś niespotykanego. Ta sytuacja dała mi naprawdę wiele do myślenia. Harry potrzebuje kogoś, kto go naprawi. Kogoś takiego jak Ivy, nie jak ja. Poczułam jak oczy zapełniają się łzami, więc odwróciłam się do niego tyłem.
-Ja będę szła do siebie. - wypowiedziałam i wybiegłam z jego pokoju.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nagle stałam się taka wstydliwa? To nienormalnie i nie pasujące do mojej osoby.
Weszłam jak sparzona do pokoju opierając się o drzwi, po chwili podniosłam wzrok i ujrzałam speszone spojrzenie Ivy.
-Stało się coś?- zapytała plotąc palce ze sobą.
- Ivy powiedz mi, jak to jest być w kimś... zakochanym- wybełkotałam wstając na równe nogi. Spojrzałam na dziewczynę, która mimowolnie się uśmiechnęła.
-A jesteś?
- Nie mam pojęcia. Nie wiem co się ze mną dzieje Ivy.-  pokręciłam głową, usiadłam na łóżku i splotłam nogi.
- Wiesz, to tak jakby stado motylków latało Ci w brzuchu i rozrywało Ci go, to taki przyjemny ból- zamilkła na chwilę, wpatrując się we mnie.
-Chodzi o Harrego prawda?
Jedynie pokiwałam głową.
-On naprawia się przy Tobie, i jakkolwiek dziwacznie to brzmi, dopełniacie się Nat. On Cię potrzebuje a Ty potrzebujesz jego.- westchnęłam dobrowolnie. Wiedziałam, że ta kruszynka ma racje.
-Ivy uwierz, że dałabym wszystko, aby myśleć tak jak Ty. Dla Ciebie to wszystko jest takie łatwe, tak mi się wydaje. - skrzywiłam się przypominając sobie, jak dziewczyna nie raz miała w ręku żyletką albo jak tamten sukinsyn ją zgwałcić.
- Haahaha - zaśmiała się jak typowa nastolatka.- Oczywiście, że tak nie jest. Jestem w pętli z, której nie potrafię się wydostać Natasho, to coś co łączy mnie z Zayn'em dodaje mi sił a czasem zabija. Moja matka doprowadza do mnie kurwicy a to co dzieje się między Tobą a mną zbija mnie z tropu. -pierwszy raz powiedziała tyle słów, aż się zaśmiała. Tak śmiesznie jej było z przekleństwem na ustach.
-Posłuchaj mnie.-westchnęłam zmrużając oczy.- Muszę się stąd wydostać. Tylko na kilka dni, chce pomyśleć nad tym wszystkim. Nad swoją przyszłością, nad Harrym..-potrząsnęłam rzęstami czując, że łzy niedługo wypełnią moje oczy.
-Przeczytaj regulamin tego ośrodka czy coś..
-Ivy jesteś genialna!- krzyknęłam  przytulając dziewczynę do siebie, później momentalnie pobiegłam do biblioteki. Poprosiłam grzecznym tonem o regulamin ośrodka a następnie przystąpiłam do lektury.

                                     ~~kilka godzin później~~
Odłożyłam tą gównianą książkę, która opowiadała jedynie tylko o naszych obowiązkach. Oczywiście znalazłam haczyk na szefostwo tego gównianego ośrodka, chcecie wiedzieć co? To proste. Każdy osadzony tutaj ma możliwość ubiegania się o tygodniowe zwolnienie pod nadzorem,jeśli jego pobyt trwa dłużej niż 1,5 roku . David jako prawowity opiekun danej grupy, może udzielić mi takiego pozwolenie, więc pierwsze co zrobiłam po wyjściu z biblioteki to pobiegałam do jego gabinetu.
-David'ku!- krzyknęłam w progu.
-Cześć Natasho.-mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał, ponieważ przeglądał dokumentacje.
Jak to ja, bez pozwolenia pozwoliłam sobie wygodnie rozsiąść w fotelu na przeciwko biurka.
-Co Cię do mnie sprowadza? -zapytał, kiedy moje westchnienia nie dały mu spokoju.
-Przeczytałam w regulaminie tego gównianego burdelu, że mam  prawo do tygodniowego zwolnienia. Chce je otrzymać.- założyłam nogę na nogę i czekałam na odpowiedź.
-Chwila chwila..-zrobił przerwę uśmiechając się jak typowy idiota.- Czytałaś?- zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne!-krzyknęłam wstając na równe nogi.
-Nat, to również, nie jest takie proste.-przekręcił oczami.
-Jak to nie?! -poczułam jak moje ciśnienie wzrasta. - Posłuchaj mnie teraz, siedziałam w tym gównie od piętnastego roku,do chuja! -przygryzłam wargę, wiedząc, że muszę się uspokoić. Nie robię teraz dobrego wrażenia.
-Posłuchaj mnie.-spojrzałam na niego łagodnym wzrokiem starając się nie rozkleić.
-Mam ostatnio bardzo chujowy okres David. Nie mogę spać, nie mogę jeść, a nawet zaczęłam gadać z Ivy! To nie jest normalne! To jest chore!. Więc proszę, proszę pozwól mi wyjść. Daj mi ten tydzień a obiecuję, że będę myć pierdolone gary przez dwa! Proszę.- zaskomlałam.
David spojrzał na mnie pierwszy raz w ten sposób, w tym spojrzeniu kryło się współczucie za, które do niedawna dostałby po mordzie. Ale nie teraz.
''Teraz nasz kochana Nat,będzie grzeczna,będzie sadzić drzewa i pomagać w schroniskach" zakpiło moje drugie ja.
''Kpij dalej paniusiu, ale to Ty zostajesz w tym gównie, nie ja!"
-Przyjdź jutro przed 6 rano spakowana. Twój opiekun będzie też tu czekał.-odparł i wygonił mnie z gabinetu..

                                                  ~~kolejny dzień.6:45~~ 
Kończąc wszystkie potrzebne czynności,chwyciłam torbę i wyniosłam ją na korytarz. Nie chciałam aby ludzie stąd patrzyli na to jak idę na przepustkę, nie wyszłoby im i mi to na dobre. Zniosłam torbę koło gabinetu Dava a sama pobiegłam do pokoju Harrego,delikatnie uchyliłam drzwi i zobaczyłam śpiącego anioła w czarnej szacie. Chłopak miał bardzo mocny sen, więc byłam pewna, że mnie nie usłyszy. Usiadłam obok niego na łóżku i podziwiałam. Po prostu. Był taki spokojny, taki delikatny.
-Kocham Cię Harry..-wyszeptałam nie wiedząc, że takie słowa wydostały się z moich ust.- Chyba.-poprawiłam śmiejąc się ckliwie. Nachyliłam się nad jego postacią i ucałowałam jego czoło.
Chwilę później wyjęłam z kieszeni kawałek papieru, na którym było kilka słów wyjaśnień i już miałam wyjść, kiedy zaspany głos Harrego dotarł do moich uszu.
-Nat? - zapytał.
-Tak Harry.-westchnęłam.- Śpij dalej, ja wróciłam tylko po coś.-chciałam walnąć sobie w twarz za tak beznadziejną wymówkę.
-Chodź do mnie..
-Zaraz przyjdę.-uśmiechnęłam się i wyszłam.
Oddech był podobny do tego, jaki mają biegacze. Siliłam się aby nie zemdleć. Zbiegłam jak najszybciej na dół, na którym przywitał mnie Dave z jakimś blondynem.
-Witaj Natasho.-skinęłam jedynie głowa.- Jak widzisz zgodziłem się abyś mogła opuścić nasz ośrodek, jednak muszę przytoczyć Ci kilka rad a raczej upomnień. Dziś jest poniedziałek, więc chcę Cię tu zobaczyć w przyszły poniedziałek o godzinie 14:00 w recepcji, jeśli jednak nie przyjedziesz zostaniesz odesłana do ośrodka poprawczego w Niemczech.-wezbrałam powietrza kiwając głową.- Twój opiekun ma na imię Niall Horan, ma dwadzieścia lat, i pracuje u nas jako opiekun od siedemnastego roku życia, a jego doświadczenie jest dość spore. Niall zabierze Was nad obóz i odwiezie Cię tutaj punkt poniedziałek o 14:00!-skończył swój monolog prawie krzykiem.
-Rozumiesz?
-Tak rozumiem..-przekręciłam oczami.
-Niall proszę uważaj na nią i na siebie, ale głównie na jej zachowanie.-chłopak wymienił uścisk z Davidem a później zaprowadził do auta, dźwigając mój bagaż.

                                     
                                                         ~~Harry~~
Podniosłem białą kartkę papieru chłonąc każde jej słowo,które zadawało mi cios za ciosem. Zostawiła mnie samego, nie powiedziała o niczym! Jak mogła?

Kochany Harry,
Wiem,że tandetny początek ale chciałam wysilić się na coś mocnego.Wiem,że to dziwnie zabrzmi, ale wrócę dopiero za tydzień. Moja ala'ucieczka jest spowodowana NAMI. Nie potrafię już znieść siedzenia w niewiedzy Loczku, nie potrafię obiecywać sobie codziennie rano, że nie zakocham się w Tobie, bo zawsze kończy się tym, że silna Natasha jaką znasz płacze w poduszkę przed snem z Twojego powodu. Nie martw się, to nie Twoja wina lecz moja. Nie kazałeś mi zakochiwać się w sobie, ale to takie chore. Wiem, że coś do mnie czujesz i wiem, że oczekujesz ode mnie o wiele więcej, ale pytanie brzmi czy ja potrafię dać Ci więcej. Boje się, że zepsuje coś między nami i przestaniesz mnie lubić, a nie wiem czy byłabym w stanie to znieść. Pewnie teraz marszczysz brwi i jesteś wściekły za to, że uciekłam. Nie uciekłam Harry. Pamiętasz jak obiecałam Ci coś dwa lata temu? Ja pamiętam. Powiedziałam Ci, że nie zostawię Cię samego bez względu na wszystko. Szczerze? Wolałabym, aby ucięli mi cycki, niż rozdzielili mnie od Ciebie Styles.
Przez ten tydzień, chce poukładać sobie wszystko i dojść do tego kim ja jestem. Te zmiany nastrojów mnie dobijają a ja chce wiedzieć, czy to ma szanse. I nie Harry nie jestem w ciąży...
Pamiętaj, że pewnie myślę o Tobie nawet teraz..
Kocham Cię i naprawdę nie wierzę, że to tu napisałam...
Natasha..

~~*~~
Jezusie..
Rozdział już dodany i kurde! Cholernie Was pysiaki przepraszam za taką zwłokę.Jeszcze nigdy nie miałam tylu obowiązków.Przyjechali do nas zza granicy,później masa sprawdzianów i spraw rodzinnych..
Mam nadzieję,że się nade mną zlitujecie i wybaczycie mi to,bo nie robiłam tego specjalnie..
Poza tym..
Jak myślicie..Natasha zostanie z Harrym czy może pokocha Niall'a? 
NARRY czy NALLA ?XD   hahah jestem mało oryginalna XD
Ps.
TUTAJ MACIE ASKA HARREGO I NATASHY GDZIE MOŻECIE ZADAWAĆ IM PYTANIA JAK I MNIE! :))))
ASK
Jeszcze raz przepraszam..
Kocham Was mocno xx

poniedziałek, 3 marca 2014

Chapter 17

 ***Ivy***

Byłam dziwnie radosna. Przespałam całą noc przez co wyglądałam o wiele lepiej. I pewnie gdyby nie lekkie pieczenie poranionego nadgarstka nie pamiętałabym o wczorajszym wieczorze.
Z jednej strony bardzo chciałam o tym zapomnieć. Chciałam wymazać z pamięci uczucie bezradności, smutku i strachu. Nie miałam pojęcia dlaczego znów go zobaczyłam. Miałam nadzieję, że wreszcie uporałam się z jednym problemem w postaci Jamesa, ale najwyraźniej on wcale nie odszedł, a co gorsza wyrył się w mojej pamięci niczym piętno, które miałam nosić ze sobą do końca życia.
Ale medal ma dwie strony, prawda?
Miałam wrażenie, że gdyby nie ta scena z łazienki nie spędziłabym wieczoru z Zayn'em. Nie usłyszałabym jego śpiewu, nie poczułabym jego ust na swoich, nie leżałabym przytulona do jego bezpiecznego ciała. To było coś... Coś niesamowitego. Tak jakbym ja była jego, a on mój.
Westchnęłam i otwarłam drzwi od pokoju wychodząc na korytarz z lekkim uśmiechem. Kilka dziewczyn, które krążyły po korytarzu spojrzały na mnie zdziwione, ale żadna z nich się nie odezwała. Na pewno zdziwiły się faktem, że nie wyglądałam jak co dzień. Nie miałam na sobie workowatej koszulki, a dopasowaną błękitną koszulę zapiętą pod samą szyję i ciemne rurki, które idealnie opinały moje nogi.  Włosy porządnie rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone, a rzęsy pomalowałam tuszem. Pierwszy raz gdy tutaj jestem czuję, że ten dzień nie będzie jak każdy inny. Tylko nie wiem jeszcze czy będzie on szczęśliwy czy wręcz przeciwnie.
Kroczyłam odważnie schodami schodząc na dół. Nie przejmowałam się wszystkim spojrzeniami rzucanymi w moją stronę czy szeptami.
Nie wiedziałam dlaczego dzisiaj chciałam wyglądać inaczej. Po prostu poczułam, że tego chcę więc tak zrobiłam.
Przed wejściem na stołówkę zauważyłam stojącego do mnie tyłem Zayn'a, który rozmawiał z jakimś brunetem, który na pewno mnie zauważył, ale mimo wszystko nie zdradził tego Malikowi. Chciałam po prostu przejść obok nich i spokojnie wejść na stołówkę, ale gdy byłam już dość blisko słowa nieznajomego bruneta sprawiły, że stanęłam w miejscu.
-... głęboko. James powiedział, że krzyczała twoje imię - miałam jakieś dziwne wrażenie, że niestety ta rozmowa dotyczy mnie. - Prosiła żebyś przyszedł, błagała żebyś się zjawił jak rycerz na białym koniu, ale ty wtedy wolałeś zabawiać się z Liv niż iść do swojej księżniczki. - Sylwetka Malika napięła się, a dłonie zacisnęły w pięści.
- Jesteś tak samo pojebany jak on - wycedził po woli Zayn i zdążyłam już go na tyle poznać aby wiedzieć, że hamuję się ostatkiem sił przed uderzeniem bruneta.
- Może, ale wiesz co? My przynajmniej nie uzależniamy się od jakiejś małej suki - Zayn popchnął chłopaka na ścianę, a on tylko się zaśmiał.
- Nie jestem od niej uzależniony rozumiesz? Mam ją gdzieś - serce stanęło mi w miejscu aby po chwili zacząć bić dwa razy szybciej. On mówi o mnie? 
- Serio? Czyli mogę ją przelecieć i tobie to nie będzie przeszkadzało?
- Nie. Jak dla mnie możesz ją nawet zabić. Wyświadczysz mi przysługę - słowa Zayn'a wywołały u mnie dziwną falę uniesienia, która zaczęła się zmieniać w łzy gromadzące się w kącikach oczu.
- To dobrze. I miło, że sam jej to powiedziałeś - chłopak kiwnął głową w moją stronę, a wtedy Zayn szybkim ruchem odwrócił się i zastygł w miejscu gdy mnie dojrzał.
Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam wzrok od jego zszokowanej twarzy. Czułam jak łza po woli spływa po moim lewym policzku zostawiając za sobą mokry ślad.
- Ivy... - podniosłam rękę do góry uciszając go i po prostu się odwróciłam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i po woli jakbym wcale nie chciała uciekać, zaczęłam znów wchodzić po schodach. Nagle odeszła mi ochota na pokazywanie się. Odeszła mi ochota na rozmowę z nim.
Mimo ochoty trzaśnięcia drzwiami zamknęłam je po cichu i oparłam się plecami o nie aby po chwili zjechać po nich na dół. Nie płakałam. Co było dziwne, ale wydaję mi się, że może słowa jakie Zayn wypowiedział jeszcze nie do końca do mnie dotarły.
Czy to co przed chwilą usłyszałam to prawda? Czy on chce mojej śmierci? Wczoraj wydawało mi się, że choć trochę mnie lubi. Wydawało mi się, że możemy zostać nawet przyjaciółmi, ale najwyraźniej jestem głupsza niż sądziłam.
Dlaczego ten chłopak sądzi, że Zayn jest ode mnie uzależniony? Przecież to ja jestem uzależniona. Jestem uzależniona od jego dotyku, osoby. Chce aby przy mnie był nawet jeżeli skrzywdził mnie tak wiele razy. To bez sensu. Ja jestem bez sensu.
Usłyszałam kroki pod drzwiami, a potem lekkie pukanie do drzwi, które sprawiło, że wstałam z podłogi i odsunęłam się od drewnianej powłoki. Przełknęłam gulę w gardle i po prostu stanęłam w miejscu.
- Ivy... Wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę - głos Zayn'a był cichy i spokojny. Tak jakby starał się mnie uspokoić. Tylko, że ja nie byłam zdenerwowana. Byłam zrozpaczona.
Nie wiem co mną kierowało. Na prawdę nie mam pojęcia dlaczego podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, od razu napotykając smutne spojrzenie Zayn'a.
- Co chcesz? Jestem zajęta - miałam ochotę uderzyć samą siebie za to co powiedziałam. Zayn uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju, a ja odwróciłam się i usiadłam na łóżku otwierając książkę od fizyki. Wlepiłam swój wzrok w czarne literki, ale jakoś nie mogłam się skupić na zapisanych słowach.
Nie wiedziałam dlaczego nagle w moich oczach pojawiły się łzy. Przecież nie chciałam płakać. Pierwsza kropelka spadła na książkę, a potem poszło już z górki. Jedna za drugą wylatywały z moich oczu mocząc kartki.
- Ivy proszę cię nie płacz - tuż przede mną ukucnął Zayn i położył swoje ręce na moich kolanach. Zamknęłam książkę i spojrzałam na niego z całym bólem jaki w sobie kryłam.
- Dlaczego? Dlaczego tak bardzo podoba ci się zabawa moimi uczuciami? Co w tym jest takiego fajnego? -zapytałam, a on spuścił głowę. Wstałam z łóżka odtrącając jego ręce i stanęłam po środku pokoju starając się uspokoić.
- Wcale mi się to nie podoba - usłyszałam jego cichy szept. Przyłożyłam sobie dłoń do ust chcąc powstrzymać tym samym szloch. Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę drzwi, ale ręka Zayn'a na moim nadgarstku mi to uniemożliwiła. Nie odwrócił mnie przodem do siebie. Nie chce na ciebie patrzeć. - Nie chcę się bawić twoimi uczuciami. Nie chcę cię znać. Nie chcę z tobą rozmawiać, ale... Ale muszę. Zawsze gdy się kurwa rano budzę postanawiam sobie, że to właśnie ten dzień, w którym odtrącę cię od siebie, ale... Nie umiem. Nie umiem przejść obok ciebie bez słowa. Wiesz jakie to jest wkurwiające? - wydaję mi się, że nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Na pewno chciał abym coś powiedziała, ale co? Jakie słowa byłyby odpowiednie po takim... Wyznaniu?
Poczułam jak palce Zayn zjeżdżają z mojej ręki. Dał mi wybór. Mogłam teraz wyjść i zranić go w pewien nieodgadniony sposób, albo mogłam zostać.
Po woli odwróciłam się w jego stronę i ku mojemu zdziwieniu napotkałam jego zatroskany wzrok.
- Jesteś taki zagmatwany Zayn - szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Wiem, że nie powinnam z nim rozmawiać, bo przecież to nigdy nie kończy się dobrze, ale w tej chwili miałam gdzieś to co będzie dla mnie dobre. Chciałam znów poczuć się tak jak wczoraj.
- Powiedz mi coś czego nie wiem księżniczko - odparł i uśmiechnął się lekko. Pewnie powiedziałabym mu, że ma tak na mnie nie mówić, ale w tej chwili jego głos był taki hipnotyzujący, że nie byłam wstanie mu tego zabronić.
- Zepsułeś sobie fryzurę - powiedziałam i przygryzłam dolną wargę wpatrując się w jego brązowe oczy. Wyglądały inaczej niż zazwyczaj, albo to ja po prostu wariuje.
- To mi ją popraw - Zayn wzruszył ramionami i usiadł na łóżku czekając aż wykonam jego polecenie.
Podeszłam do niego i zaczesałam jego włosy na jedną po czym zaczęłam 'wybierać' poszczególne
kosmyki włosów.
- Uśmiechnij się - powiedziałam i mocniej pociągnęłam za jeden kosmyk na co Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Czyżby nasza mała Ivy miała zadatki na fryzjerkę? - zapytał i uszczypnął mnie lekko w biodro. Zaśmiałam się i odsunęłam od niego.
- Wątpię. Kiedyś miałam psa i zawsze mu tak robiłam - odparłam i przygryzłam wargę aby nie zaśmiać się z miny Zayn'a. Po chwili zauważył jak walczę z własnych uśmiech i sam zaczął się śmiać.
- Osz ty! Nie wolno ze mnie żartować - niespodziewanie pociągnął mnie za rękę przez co stanęłam między jego nogami.
- Ja wcale z ciebie nie żartuję - powiedziałam i oblizałam usta gdy jego wzrok na nich spoczął.
- O wiele bardziej wolę cię taką zaczepną Ivy - stwierdził Zayn i położył się na łóżku ciągnąc mnie za sobą. Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej.
- Zayn... Ktoś może wejść... - chciałam się podnieść, ale brunet chwycił moje ręce i położył je obok swojej głowy przez co byłam jeszcze bliżej jego twarzy. O Jezu... 
- To niech sobie wchodzą. Przecież nie robimy nic złego - przełknęłam ślinę i pokiwałam głową zgadzając się z nim. Czułam, że mój głos na pewno zdradziłby to jak bardzo zdenerwowana byłam.
- Nic złego - wyszeptałam i spojrzałam na jego usta, które kusiły niczym zakazany owoc.
Malik jakby na zawołanie oblizał usta i przygryzł dolną wargę uśmiechając się lekko przy tym.
- Zadaj mi to pytanie Ivy - wyszeptał i puścił moje ręce. Był pewny, że nigdzie się nie ruszę. - Wiem, że tego chcesz - szepnął i założył za ucho kosmyk moich włosów.
Pokręciłam głową zamykając oczy. Nie myśl o tym. Nie mogłam pozwolić aby znów mnie pocałował. Fakt podobało mi się to jak jego usta przylegały do moich i idealnie współgrały, ale nie mogłam znów zrobić tego samego błędu. To nie błąd. To niebo. 
Gdy chciałam wypowiedzieć te dwa magiczne słowa drzwi od pokoju otwarły się z hukiem. Przerażona odwróciłam głowę w stronę dźwięku i mogę przysiąc, że moje serce stanęło w miejscu.
- Ty... Ty mała - zeszłam przestraszona z Zayn'a, a on stanął obok mnie spoglądając raz na mnie, a raz na kobietę stojącą w progu. To się nie może dobrze skończyć. 
~*~
Siedziałam nerwowo w kuchni spoglądając na spiętego Zayn'a. Stał do mnie tyłem opierając dłonie na blacie i byłam pewna, że w myślach liczy do dziesięciu. Chyba do stu. 
Nagle odwrócił się w moją stronę i podszedł do mnie pewnym krokiem po czym podniósł lekko do góry moją głowę. Znowu. 
- Daj spokój. Nic mi nie będzie - powtórzyłam się któryś raz z rzędu i zabrałam jego dłoń z mojego policzka. Wiem, że to strasznie głupie, ale miałam wrażenie, że nie jesteśmy sami. Miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuję. 
- Wiesz, że tak nie może być. Ona nie miała cholernego prawa cię uderzyć - Zayn podszedł do szafki, z której wyciągnął woreczek, do którego włożył kilka kostek lodu po czym sprawnie go zawiązał i delikatnie przyłożył do mojego zaczerwienionego policzka. 
- Zimne - jęknęłam i instynktownie odsunęłam głowę do tyłu. Zayn nic nie mówiąc znów przyłożył woreczek do obolałego miejsca. 
- Jeżeli będziesz miała siniaka to nie wiem co zrobię tej kobiecie  mruknął pod nosem, a ja miałam wrażenie, że nie powinnam była tego usłyszeć.
- Nie będę miała - odpowiedziałam cicho i w samą porę złapałam spadający woreczek. Podniosłam głowę i napotkałam poważny i ciemniejący wzrok bruneta. 
Z jednej strony chciałam dotknąć jego ręki aby choć trochę się uspokoił, ale z drugiej chciałam uciekać jak najdalej. Nie chciałam znów oberwać. On by tego nie zrobił.
- Ona już wcześniej cię uderzyła - jego głos był cichy i mroczny. Nie lubiłam go takiego. Wolałam jego wersję gdy był lekko zmartwiony, opiekuńczy i przede wszystkim spokojny. 
- Chyba powinnam... - chciałam wstać z krzesła, ale jego ręka na moim ramieniu sprawnie mi to uniemożliwiła. 
- Nie, nie powinnaś. Ivy czy twoja matka cię biła? - zapytał spokojnie i ta cała mroczna aura, która otaczała go dosłownie kilka sekund temu zniknęła i jedynie moje niejasne wspomnienie w głowie świadczyło o tym jak szybko Zayn potrafi zmienić swoje zachowanie i nastawienie.
- Nie chce o tym rozmawiać - szepnęłam. 
Każdy z nas ma wspomnienia, o których chce zapomnieć, prawda? No i to było moje wspomnienie, które chciałam zakopać gdzieś głęboko w odmętach mojej pamięci. Nie chciałam całkiem o tym zapominać bo mimo wszystko świadomość, że moja własna matka była zdolna do podniesienia na mnie ręki pomagała mi w znienawidzeniu jej. Po woli. Z dnia na dzień, coraz bardziej. 

~Zayn~

Zamknąłem cicho drzwi od pokoju Ivy i zacząłem kierować się w stronę schodów. Byłem wdzięczny za akcję matki Ivy, ponieważ nie miałem dzisiaj przez to lekcji, ale byłem też mega wkurwiony za to, że odważyła się podnieść rękę na własną córkę. Na prawdę myślałem, że będę wstanie mieć jakiś tam szacunek dla tej kobiety, ale po tym co dziś zrobiła moje 'pokojowe nastawienie' poszło się jebać wraz z zdrowym rozsądkiem.
- No, no Malik. Coś mi się wydaję, że przedłużysz sobie pobyt tutaj za brak subordynacji - gdzieś za mną rozbrzmiał głos, który na prawdę był wnerwiający. Brzmiał jak połączenie walenia w czasie godowym i wiewiórki z wścieklizną. 
- Conor - powiedziałem obojętnym tonem i założyłem ręce na klatce piersiowej. - Czy maluszek nie powinien być na lekcjach? - zapytałem, ale wcale nie chciałem usłyszeć od niego odpowiedzi. Ruszyłem dalej korytarzem chcąc dostać się do swojego pokoju.
- To nie koniec, wiesz o tym prawda? - powiedział przez co zatrzymałem się w połowie korku. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co ty pieprzysz? - Conor zamiast udzielić mi prostej i zadowalającej odpowiedzi po prostu zaczął się śmiać. 
- Nic ci nie powiedziała? To aż dziwne - otarł z kącika oka wyimaginowaną łzę. - Złożyłem kiedyś Ivy propozycję do nieodrzucenia, i wszystko szło genialnie gdy ona nagle przychodzi do mnie i mówi, że wycofuję się z naszego układu. Wkurwiłem się wiesz? 
- Do sedna debilu - warknąłem zirytowany i podszedłem do niego. 
- Masz się od niej odczepić. Ty, Natasha i Harry dacie jej spokój, albo zła mamuśka znów dostanie anonimowy telefon o tym, że Ivy pieprzy się z wszystkimi chętnymi - Conor wzruszył ramionami i uśmiechnął złośliwie w moją stronę. - Tym razem to ja rozdaję karty Malik. Powtórz tym świrom,żeby uważali bo łatwo mnie zdenerwować.
-----------------------------------------------------------------------
WIELKIE PRZEPRASZAM!! Następny rozdział miał być z perspektywy Natashy, ale dziewczyna pisząca ze mną bloga zaczęła rozdział i właściwie zostawiła go w początkowym stadium. Nie odpisuję na moje wiadomości, nie kończy rozdziału i nie wiem co się z nią dzieję. Rozdział jest bezsensu i w ogóle mega klapa, ale pisałam go na szybko aby wreszcie coś dodać i na dodatek mam teraz problemy ze swoim życiem uczuciowym więc to nie polepsza sytuacji. 
DZIEWCZYNO PISZĄCA ZE MNĄ!!!! ODEZWIJ SIĘ BO NIE WIEM CZY NADAL BĘDZIESZ PISAĆ CZY NIE. JEŻELI NIE ODPISZESZ NA MOJĄ WIADOMOŚĆ W CIĄGU 7 DNI (OD DZISIAJ) NIESTETY USUNĘ CIĘ Z AUTORÓW BLOGA PONIEWAŻ... NO CHYBA WIESZ CZEMU. 
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥