poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Chapter 23

 ***Ivy***

Zapięłam ostatni guzik swojej granatowo szarej koszuli i przejrzałam się w lustrze dokładnie wpatrując się w mój brzuch. Mimo tego, że jeszcze nie było widać tego, że jestem w ciąży nie mogłam się zmusić do założenia dopasowanej bluzki. Czułam się dziwne, a przecież wyglądałam tak samo.
Może to dziwne uczucie nie było spowodowane ciążą?
Prawdopodobnie tęskniłam za Zayn'em. Odczuwałam pustkę gdy uświadomiłam sobie, że dziś pewnie znów nie zobaczę go ani na ćwiczeniach, pracach społecznych albo na lekcjach.
Nie wiedziałam co się z nim działo, ale chciałam, nie pragnęłam aby mnie przytulił tak jak robił to wcześniej. Musiałam poczuć się bezpiecznie choć przez chwilę.
Jeszcze nikt w ośrodku oprócz nauczycieli nie wiedział o mojej... Przypadłości. Nie chciałam aby ktokolwiek dowiedział się o tym, że jestem w ciąży.
Zejście na stołówkę stało się dla mnie pewnego rodzaju monotonią. Wychodziłam z pokoju akurat gdy korytarz pustoszał, i każdy już zajmował swoje miejsce z tacą wypełnioną czymś na wzór jedzenia. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie czegokolwiek, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że w sumie nie mam wyboru.
Jak zwykle skierowałam się w stronę lady gdzie odebrałam swoją tackę i omijając jak najszerzej stolik przy, którym siedział Conrad usiadłam tuż obok... Harry'ego. Wiem, że to może dziwne, ale oboje byliśmy w podobnej sytuacji. On stracił Natashę, a ja w pewnym sensie straciłam Zayn'a.
Ani Harry ani Natasha nie powiedzieli mi dlaczego właściwie się rozstali, ale mogę wnioskować, że winę ponosi Niall- chłopak, który jest zawsze obok Natashy. Nie znam go, ale wygląda na sympatycznego aczkolwiek w tym miejscu nie można nikomu ufać i oceniać na podstawie wyglądu.
- Cześć - Harry uśmiechnął się do mnie lekko i oparł się o krzesło wzdychając cicho. Był zmęczony nie tyle fizycznie co psychicznie.
- Hej. Jak się czujesz? - nie mając większego wyboru zaczęłam po woli jeść coś co powinno przypominać jajecznicę.
- Tak samo jak wczoraj. A ty? Romeo się odezwał? - Harry zdążył powiadomić mnie wczoraj, że on sądzi iż Zayn boi się przyjść i mnie przeprosić i nie powinnam się tym przejmować. Nie zgadzałam się z nim. Przecież Malik przepraszał mnie nieraz.
- Nie. I proszę cię nie nazywaj go tak. To dziwnie brzmi - odparłam i rzuciłam spojrzenie w stronę Natashy. Przyglądała się mi. Nie poprawka. Przyglądała się Harry'emu.
- Taaa nie ważne. Ale wiesz co? Jesteś na prawdę głupia Ivy. Nie wiem jak można nie zauważyć tego, że on co noc jest przy tobie.

 ***Zayn***
 
Wiedziałem, że muszę iść na te pieprzone zajęcia bo jak nie to dyrektor zadzwoni do mojego ojca, ale nie potrafiłem zmusić swojego chciała do kurwa wstania. Czułem się bezużyteczny i wcale mi się to nie podobało. Nie jestem jakąś pierdoloną laską z załamaniem nerwowym!
Mimo wszystko nie wstałem z łóżka i nie poszedłem jej zobaczyć. Byłem zmęczony nie przespaną nocą, ale po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gdy spała była taka delikatna, bezbronna i nie musiała wtedy przejmować się tym, że nosi w sobie dziecko tego skurwiela. Była wtedy taka wolna.
Zazdrościłem jej tego. Bóg mi kurwa mać świadkiem, że jej tego zazdrościłem. Też tak chciałem. Chciałem zasnąć i nie bać się niczego co mogłoby mnie zaatakować.
Wydaję mi się, że ja pomagam jej, a ona pomaga mi. Nieświadomie, ale jednak to robi. Wystarczy, że mnie dotknie i już nie czuję strachu. Nie boję się tego miejsca i moja głupia przykrywka silnego faceta może odejść w szare odmęty zapomnienia. Wystarczy mi tylko jej dotyk. Brzmię jak jakaś cipa, ale tak jest. Nie wiem jak mam to nazwać bo miłością to, to na pewno nie jest. A po za tym miłości nie ma. To tylko pierdolnięte uzależnienie od drugiej osoby i strach przed samotnością. Tak. To właśnie jest ta pierdolona definicja miłości.
Gdy wreszcie podniosłem swój tyłek z łóżka od razu zmieniłem koszulkę chcąc pozbyć się zapachu Ivy. Prawie każda moja koszulka była przesiąknięta jej balsamem do ciała. Nawet gdy wracały z prania nadal można było wyczuć tą subtelną nutkę wanilii.
Nie chciałem więcej siedzieć sam w pokoju dlatego gdy tylko ubrałem inną koszulkę wyszedłem z pokoju i udałem się w jedyne miejsce gdzie samotność nie była wcale taka zła.
Gdy tylko otwarłem drzwi na strych usłyszałem ciche łkanie i nie posądzając siebie o to niemal wbiegłem po schodach aby ujrzeć siedzącą przed oknem Ivy. Jej ramiona drżały, a ciałem co kilka sekund wstrząsał potężny dreszcz.
- Ivy? - odezwałem się cicho, a blondynka od razu odwróciła się w moją stronę i poderwała na równe nogi ocierając łzy z policzków. Nie, nie wcale ich kurwa nie widziałem. 

***Ivy***

Nie mogłam pojąć jak można być aż tak wielką suką dla własnej córki. Nie mogłam pojąć jak można skazać swoje jedyne dziecko na coś takiego. Może i nie jestem idealną córeczką i nigdy nią nie byłam, ale to to już przesada.
Nie chciałam uciekać, ale to wszystko było silniejsze ode mnie. Chęć samotności była tak bardo wielka, że nie pozostało mi nic innego jak ukrycie się w kryjówce Zayn'a.
- Ivy? - odwróciłam się gwałtownie słysząc jego głos. Miałam wrażenie, że dobiega gdzieś z daleka, a jednocześnie z bliska.
- Ciebie tutaj nie ma - wyszeptałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu nie dostrzegając nikogo. Byłam tutaj sama.
- Oczywiście, że jestem księżniczko. Doskonale o tym wiesz - poczułam jego rękę na swoim policzku i po woli jego postać zaczęła się kształtować przede mną. Nadal wyglądał tak samo. Te same chłodne oczy spoglądające mi w głąb duszy. Ten sam uśmieszek, który nigdy go nie opuszczał.
- Nie. Jestem tutaj sama - chwyciłam się za głowę i zacisnęłam mocno powieki. Jego śmiech zabrzmiał niemal jak odgłos wystrzały z armaty. Głośny i przerażający.
- W sumie masz rację, ale wiesz, że niedługo to się zmieni. Wrócę tutaj. Wrócę po ciebie i nasze dziecko - bałam się otworzyć oczy. Bałam się znów ujrzeć tą nienawiść i szaleństwo.
- Już mnie tutaj nie będzie - wyszeptałam cicho i przestałam się bać. Tak jakbym wcale nie musiała walczyć z moimi demonami. W sumie... Czułam spokój.
Otwarłam oczy i... Zobaczyłem go. Stał przy wejściu i wyglądał na przerażonego. Wpatrywał się w moją twarz, a ja po prostu... Chciałam się rozpłakać kolejny raz dzisiejszego dnia aczkolwiek wiedziałam, że przy nim muszę grać.
- Widziałaś go? Znowu? - jego głos był zdecydowanie cichszy niż zapamiętałam. Nie rozmawiałam z nim zaledwie dwa dni, a wydaję mi się jakby minęła wieczność.
Nie odpowiedziałam mu tylko lekko skinęłam głową. Gdy ruszyłam w stronę wyjścia miałam nadzieję, że jego palce znów oplotą mój nadgarstek w celu zatrzymania mnie, ale niestety nic takiego się nie stało.
- Ta dziewczyna... - gdy miałam schodzić po schodach usłyszałam jego cichy szept, który zmusił mnie do zatrzymania się. - Znałem ją. To była Samanta. Moja... Przyjaciółka - dopiero po kilku sekundach udało mi się skojarzyć o czym on mówi. Dziewczyna, którą zgwałcono i która zaszła w ciążę... Która popełniła samobójstwo była jego przyjaciółką.
- Zayn ja...
- Zamknij się - przerwał mi gwałtownie. - Była ode mnie starsza o rok. Gdy tutaj przyszedłem ona już... Został jej tylko rok do odsiadki. Była jedyną osobą, która mnie tutaj rozumiała. Nie prawiła mi morałów i nie mówiła, że wszystko będzie dobrze bo wiedziała, że będzie wręcz przeciwnie. Gdy Conor ją zgwałcił zachowywała się podobnie do ciebie. Udawała, że jest dobrze, ale tak na prawdę cierpiała w środku. A potem gdy... Gdy pielęgniarka powiedziała jej o ciąży... Udawała. Udawała, że da sobie radę, że wytrzyma to wszystko. I tutaj znów jesteście podobne. Ona też płakała w samotności, a gdy się zjawiałem przybierała tą maskę odwagi. Gdy wieść o jej ciąży rozniosła się po ośrodku Samanta nie dała sobie rady. Nie mogła znieść tych wszystkich szyderstw. Pewnego wieczora przyszła do mnie do pokoju i powiedziała, że mam się nie zmieniać. Powiedziała, że mam nie pozwolić aby to miejsce zrobiło ze mnie wyzutego z emocji śmiecia. Nie poszedłem za nią ponieważ ona często mówiła jakieś głupoty, ale gdy rano poszedłem ją obudzić... Zobaczyłem ją leżącą w swoim łóżku z pociętymi rękami. Zabiła się bo wszyscy w tym ośrodku mieli ją za ostatnią szmatę Ivy. Nie chcę aby ciebie spotkał taki sami los - dopiero gdy skończył swoją opowieść odwrócił się do mnie przodem i spojrzał mi w oczy. Cierpiał. Krył w sobie tak wiele bólu, że każdy inny człowiek po prostu by eksplodował. Ale nie Zayn. On walczył ponieważ miał jakiś cel. Prawdopodobnie walczył właśnie dla Samanty.
- Zayn ja... Nie popełnię... Nie zrobię tego samego co ona. Obiecuję - powiedziałam pewnie choć w głębi duszy wiedziałam, że go zawiodę prędzej czy później.
- Powiedziałem ci to dlatego abyś pamiętała, że wszyscy ci ludzie tutaj popełnili błąd i nie mają prawa cię osądzać. Wreszcie stąd wyjdziesz i zapomnisz o tym wszystkim tylko nie możesz się poddać - jego głos był przepełniony błaganiem i dziwnie się czułam doświadczając jego strachliwej osobowości. Czas na prawdę.
- Trafiłam tutaj bo... - ominęłam go i podeszłam do okna wyglądając za nie. - Trafiłam tutaj bo chciałam zwrócić na siebie uwagę rodziców. Wiesz miałam wszystko tylko nie ich. Zaczęłam się buntować, a gdy to nie przyniosło rezultatów to... Wkurzyłam się. Zabrałam kluczyki od samochodu i pojechałam. Nawet nie wiem kiedy na drodze pojawił się jakiś chłopak i... Pewnie gdybym nie uciekła i udzieliła mu pomocy on nadal by chodził
-, a tak to... Do końca życia będzie jeździł na wózku - to on jako pierwszy poznał moją historię. To on jako pierwszy dowiedział się dlaczego wylądowałam w takim miejscu jak to.
- Ile za to dostałaś? - zapytał i miałam dziwne wrażenie, że on zna odpowiedź. Wiem, że to głupie, ale tak się właśnie czułam.
- Rok - odparłam i spojrzałam na niego. - Zostało mi jeszcze dziesięć miesięcy i trzy tygodnie - dodałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Wystarczająco dużo czasu aby znaleźć sobie tutaj przyjaciela - Zayn oparł się o ścianę jakby bał się do mnie podejść.
- Ale ja już znalazłam. Stoi kilka metrów przede mną.
- Nie jestem twoim przyjacielem - brunet pokręcił głową i zaśmiał się cicho z moich absurdalnych jak dla niego słów.
- Jesteś. Ufam cię i wiem, że nim jesteś.
- Jesteś głupia Ivy. W tym miejscu nie można nikomu ufać, a tym bardziej mi.
- A więc najwyraźniej jestem głupia. Trudno.
- Gdybyś tylko wiedziała... Gdybyś tylko wiedziała dlaczego tutaj jestem postąpiłabyś tak samo jak reszta. Zostawiłabyś mnie w spokoju.
- A więc mi powiedz. Dlaczego tutaj jesteś. Dlaczego na samym początku kazałeś mi się odczepić. Dlaczego każdy mnie przed tobą ostrzegał - nie kontrolowałam swojego słowotoku. Wiem, że to była moja jedyna szansa na poznanie powodu dlaczego ktoś taki jak Malik wylądował w takim miejscu.
- Zabiłem człowieka.
------------------------------------------------------------
Hej :D Osówka jeden dzień, ale proszę wybaczcie :D Cóż trochę krótki, ale jakbym napisała więcej to wyszłoby to jeszcze gorsze niż w tej chwili soł... Ej czaicie, że ja w sumie za tydzień zaczynam testy?! Ja nadal w to kurwa nie wieżę a już się denerwuję. Cóż nie będę wam przynudzać bo i tak pewnie tego nikt nie czyta tralalala grałam dzisiaj w przedstawieniu jaskiniowca :)
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam.
Kamila♥ 

13 komentarzy:

  1. Bosh świetny rozdział czekam na kolejny i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To musialas ciekawie wygladac w tym przebraniu XD a co do rozdziału to dziekuje ci ze jeszcze w tym Zayn powiedział co zrobil, bo jakby nie dokonczyl to chyba bym umarła z ciekawości XD ( chyba wiesz o co mi chodzi XD) mam nadzieje ze w kolejnym rozdziale będzie trochę więcej akcji, bo zaczyna sie robić milusio :D ale pod żadnym pozorem nie mowie ze ten byl nudny. Po prostu uwielbiam jak piszesz ich klotnie czy cos w tym stylu XD hah czekam z niecierpliwością na next

    OdpowiedzUsuń
  3. że Zayn . O kurde .
    Oni są poroąbani .KOCHAM ICH !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział!
    Zayn wreszcie dowiedział się czemu Ivy się tam dostała.
    Czekam na następny.
    Powodzenia na egzaminie. ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział <3
    Końcówka była taka jakby mroczna xd
    Jestem ciekawa za co i kogo zabił Zaynuś. Chyba to nie był nikt z rodziny, bo wtedy boje się jakby mogła zareagować Ivy.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :))
    Weny xx
    @JuliaKlove1D
    PS. Jakbyś już nie dodała rozdziału do czasu egzaminów, to życzę ci POWODZENIA!! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Woah o_O
    Zayn zabił człowieka? ;O
    Świetny rozdział <3
    czekam na nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zatrzymalas w takim momencie ze chyba sie obraze jak nie dodasz szybko nowego rozdzialu xD
    Dobra nie bede az taka brutalna, ale wiedz ze zla jestem.
    Nie spodziewalam sie ze Zayn zabil czlowieka, ale mam taka malutka nadzieje ze Ivy go nie zostawi (?) ze zostanie(?) z nim mimo wszystko.
    Ten rozdzial jest absolutnie genialny i znowu mialam takie uczucie jak przy czytaniu tych pierwszych, o ile pamietasz o czym wogole mowie.
    Jestem.jeszcze ciekawa reakcji matki Ivy na wiadomosc o ciazy.
    Czekam z niecierpliwoscia na nowy xx
    @can_fly_xx

    OdpowiedzUsuń
  8. jeeeej!!! czytam Twoje opowiadanie i z każdym rozdziałem chce nowy! uwielbiam Zayana i Ivy :D mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi sie szybko, bo już nie moge się doczekać reakcji Ivy na wieść, że Zayn zabił człowieka, ale mam przeczucie, że Ivy go zrozumie ii nie zostawi :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wow ! no to mnie zaskoczyłaś xd ! Zayn zabił człowieka ?! nie wierze !
    czekam na kolejny bo chcę zobaczyć jak Ivy zareaguje na tą "wiadomość" xd
    Pozdrawiam i życzę weny ! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Ivy jest w ciąży. To takie.....dziwne.
    Zayn, ty idioto! Ona ci mówi, że jesteś jej przyjacielem, a ty wymyślasz Pan Bóg wie co. No i zdenerwowałeś mnie mówiąc, że to nie jest miłość!
    Czy on serio zabił człowieka? Tylko niech Ivy nie zostawi go.
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  11. Smerfastyczny rozdział!!! ;) Jak najszybciej dodaj następny! :D Powodzenia na testach! :*
    Kola ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. *UWIELBIAM*
    Zostałaś nominowana do LA!
    Więcej u mnie na http://zayn-malik-fanfiction-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. po pierwsze to rzodzial jest swietny, bardzo dobrze utrzymujesz napiecie :3 po drugie to gratuluje grania jaskiniowca :D po trzecie zycze ci bys napisala testy na 100 % i bys wcale sie nie stresowala. kocham to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń