***Ivy***
Siedziałam z Zayn'em pod drzwiami od jego pokoju i w spokoju wysłuchiwaliśmy krzyków dochodzących za drzwi. Nie raz krzywiłam się gdy Natasha zbyt ostro reagowała na słowa Harry'ego. Wiem, że on nie jest święty, ale moim skromnym zdaniem nie tylko Harry jest winny tej całej skomplikowanej sytuacji pomiędzy nimi.
- Jeżeli oni mi coś tam rozwalą to obiecuję, że to nie skończy się dla nich dobrze - spojrzałam na bruneta i uśmiechnęłam się lekko wzruszając ramionami. - Nie uśmiechaj się. Staram się być poważny - dodał, ale mimo wszystko sam również się uśmiechnął.
- Najważniejsze jest to czy się pogodzą czy nie. A jeżeli porozrzucają ci trochę rzeczy to nic się nie stanie - powiedziałam i wstałam z zimnej podłogi. Cóż trzeba przyznać, że ta dwójka potrafi się bardzo długo kłócić.
- Jak się czujesz? - zapytał Zayn. Spojrzałam na niego nie całkiem rozumiejąc o co mu chodzi. - No wiesz z tą ciążą i w ogóle z tym wszystkim - Zayn również wstał i podrapał się po karku wyraźnie skrępowany.
- Chodzi ci o to jak się czuję z tym, że James wraca - stwierdziłam, a on pokiwał delikatnie głową. - Cóż w sumie to nawet o tym nie myślałam. Znaczy... Wiem, że gdy go zobaczę to wszystko do mnie wróci, ale wiem również, że nie pozwolę mu zniszczyć mnie jeszcze raz. Wiesz jeszcze nie do końca pozbierałam się po tym co on mi zrobił i jakoś nie mam ochoty znów wracać na start.
Wyznałam zgodnie z prawdą. Bałam się jego powrotu, ale nie pozwalałam sobie zaprzątać głowy tym co będzie gdy go ujrzę. Jak się zachowam. Co powiem. Nadejdzie ten moment i wtedy po prostu będę sobą. Wiem, że wystraszę się tego, że znów może mnie skrzywdzić. To jest nieuniknione, ale przecież muszę w końcu stawić czoła swoimi problemom. Tutaj mogę to zrobić. Pokonam swój strach prędzej czy później.
- Powiesz mu o dziecku? - usłyszawszy następne pytanie Zayn'a po moim ciele przeszedł dreszcz. Nad tym również się nie zastanawiałam. Nie mam pojęcia czy mam mu powiedzieć, o tym, że będzie ojcem czy mam to przemilczeć i powiedzieć, że to dziecko jest kogoś innego.
- Nie wiem - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Naprawdę nie miałam pojęcia jak mam wybrnąć z tej sytuacji.
- Nie pozwolę aby znów cię skrzywdził Ivy - odwróciłam się i spojrzałam na niego lekko się uśmiechając. Wiem, że chciał dobrze, ale nie powinien robić mi żmudnych nadziei.
Zayn najwyraźniej nie wiedział co ma zrobić dlatego po cichu otwarł drzwi, a ja kierowana czystą ciekawością zerknęłam do środka i szybko zamknęłam drzwi opierając się o nie. Spojrzałam na Zayn'a i zaczęłam się śmiać gdy ujrzałam jego zszokowaną minę.
- Sądzę, że lepiej będzie jak pójdziemy do mnie - powiedziałam starając się zwalczyć uśmiech, który chciał wkraść mi się na twarz.
- Nie, nie, nie! Tylko nie na moim łóżku - Zayn starał się mie odsunąć aby znów wejść do pokoju, ale tym razem nie miałam zamiaru mu na to pozwolić.
- Przestań. Daj im spokój - odparłam i zaczęłam go pchać w stronę schodów. Gdy udało mu się mnie wyminąć chwyciłam go za rękę i zaczęłam ciągnąc w swoją stronę.
- Kurwa Ivy ja tam śpię! - powiedział i miałam wrażenie, że on zaraz zacznie płakać.
***Zayn***
Przypatrywałem się blondynce, gdy ta próbowała rozczesać swoje mokre włosy. Najwyraźniej nie miała ona do nich cierpliwości, ponieważ już kilka razy wymsknęło jej się siarczyste przekleństwo przez które po chwili się rumieniła.
- Ugh! Ogolę się na łyso - powiedziała i rzuciła szczotkę na ziemię. Wstałem z łóżka z westchnieniem i uklęknąłem za nią podnosząc szczotkę.
- Tylko nie to proszę. Będzie ci się świecić głowa - odparłem i zacząłem delikatnie rozczesywać jej długie włosy. Ivy parsknęła śmiechem i pokręciła lekko głową.
- Szczery jesteś - odpowiedziała i zadrżała lekko gdy dotknąłem palcami jej delikatnie odsłoniętego ramienia. - Zayn?
- Hmm? - albo mi się wydawało, albo jej głos zadrżał gdy wypowiadała moje imię. Chciałbyś zboczeńcu.
- Mogłabym zadać ci kilka pytań? - zapytała cicho i odwróciła się w moją stronę gdy odłożyłem szczotkę na bok. W rozczesanych włosach wyglądała jeszcze piękniej.
- Pewnie - odparłem i usiadłem wygodnie na podłodze wpatrując się w lekko wystraszoną dziewczynę. Ivy zagryzła wargę i odwróciła wzrok.
- Kim był ten człowiek, którego zabiłeś? - zapytała bardzo cichutko. Jej postura zdradzała to jak bardzo bała się mojej reakcji.
Westchnąłem i zamknąłem oczy.
- To był chłopak mojej siostry - odparłem i oblizałem wargi. Poczułem na sobie jej wzrok, ale mimo wszystko nie otwarłem oczu. - Zabiłem go w dzień jej urodziny - dodałem i dopiero wtedy otwarłem oczy. Na jej delikatnej twarzy malował się szok jak i niedowierzanie.
- Straszne co? - zadrwiłem i położyłem się. Nie musiałem długo czekać, a obok mnie położyła się Ivy i obróciła głowę w moją stronę wpatrując się w moją twarz. - Pewnie myślisz, że jestem jakimś zazdrosnym czubkiem, który morduje wszystkich, których nie lubi.
- Nieprawda - przerwała mi i zarumieniła się gdy na nią spojrzałem. Mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- On nie był dobry Ivy. Jess... Nie zasługiwał na nią. Bawił się jej uczuciami i myślał, że czyni go to jakimś lepszym albo fajniejszym, a tak naprawdę czyniło go to po prostu większym chujem niż był na początku. Nigdy go tak naprawdę nie lubiłem. Udawałem, super miłego gdy do nas przyłaził, albo po prostu wychodziłem z domu i wracałem w nocy. Zdradzał ją wiesz? Przyłapałem go raz w klubie z jedną laską, i wtedy wpieprzyłem mu tak mocno... A ta szumowina i tak miała siłę żeby przyczłapać się do nas do domu i o wszystkim powiedzieć Jess. Oczywiście pominął wątek gdzie pieprzył wszystko co się rusza - przetarłem twarz dłońmi i zamknąłem oczy.
- Przepraszam, nie powinnam pytać. Jeżeli nie chcesz to nie musisz...
- Jess była na mnie naprawdę wściekła. Nie odzywała się do mnie przez dobry tydzień - przerwałem jej. Musiałem wreszcie komuś o tym powiedzieć. Powiedzieć komuś, kto mnie zrozumie i nie będzie oceniał z góry. - Dwa tygodnie przed jej urodzinami nie wytrzymałem i powiedziałem jej dlaczego ten cały Sccot dostał łomot. Oczywiście mi nie uwierzyła i zrobiła wielką wojnę. Nie chciałem się już w to wtrącać i dałem sobie spokój. Dzień przed jej urodzinami spała u Sccota i gdy rano wróciła do domu od razu poszła do siebie chociaż wiedziała, że mama i tata czekają na nią aby złożyć jej życzenia. Trochę mnie to zaniepokoiło dlatego poszedłem do niej i po prostu wszedłem do środka. Jess siedziała na łóżku cała zapłakana i dotykała ręką swojego brzucha. Nie wiele myślałem więc po prostu podszedłem do niej i podniosłem jej koszulkę - zacisnąłem szczękę gdy te wszystkie obrazu z tego poranka zaczęły napływać do mojej głowy. - Była cała posiniaczona. Miała pozdzierane kostki, nadgarstki były całe czerwone... - zamilkłem i miałem wrażenie, że zaraz się rozpłaczę. Ivy leżąca obok mnie chwyciła mnie za rękę i uścisnęła moją dłoń. - Zgwałcił ją. Tuż przed jej urodzinami. Wściekłem się wtedy. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie byłem taki wściekły i smutny zarazem. Miałem ochotę... Miałem ochotę go zabić. Wiem, że Jess coś do mnie mówiła, ale nie pamiętam co. Wiedziałem gdzie on mieszka dlatego po prostu wybiegłem z domu, a w mojej głowie nie było niczego innego jak jej posiniaczone ciało. Wydaję mi się, że gdy Sccot mnie zobaczył wiedział co zaraz się stanie. Wiedział, że tym razem mu nie popuszczę. Najśmieszniejsze jest to, że on mnie przepraszał, rozumiesz? Przepraszał mnie jakby to mi coś zrobił. Potem już wszystko jest jednym zamazanym wspomnieniem jego krwi na moich dłoniach - gdy skończyłem mówić otwarłem oczy i przekręciłem głowę spoglądając na Ivy. Leżała cicho obok, ściskając mocno moją dłoń. W jej oczach zgromadziły się łzy, ale nie płakała. Była smutna i było jej mnie po prostu żal.
- Broniłeś swojej siostry Zayn. To nie czyni cię złym człowiekiem - powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
- To nie wszystko księżniczko - odparłem i tym razem to ja ścisnąłem jej palce.
- Nie mów mi więcej. Każdy z nas potrzebuje tajemnic Zayn.
***Ivy***
Nie wiem jak miałam się czuć po tym wszystkim co on mi powiedział. Zdradził mi historię, która odbiła piętno na jego życiu. Pozwolił mi poznać siebie z innej strony. Naprawdę to było dość zadziwiające. Nie sądziłam, że Zayn otworzy się przede mną i pozwoli sobie na chwilę słabości.
Nie wiem czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że płakał. Gdy zaczął opowiadać o swojej siostrze jego głos się załamywał, a spod zamkniętych powiek zaczęły wypływać łzy.
- Zabiłem go własnymi rękami Ivy - na jego cichy szept moje ciało lekko się spięło. Teraz leżeliśmy na łóżku pochłonięci własnymi myślami. Pokój oświetlała tylko jedna lampka, która stała na szafce obok łóżka.
- Na twoim miejscu pewnie postąpiłabym tak samo - odparłam i usiadłam podciągając kolana pod brodę.
- Nie rozumiem dlaczego niektórzy faceci mogą tak krzywdzić kobiety - dopiero gdy wypowiedział te słowa coś do mnie doszło. Jego siostra została zgwałcona, jego przyjaciółka z tego ośrodka też. I ja również.
- Może po prostu brakuje im jednej klepki? - zasugerowałam nieśmiało, a on uśmiechnął się i przeciągnął leniwie.
- Możesz mieć rację.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i chciałam coś powiedzieć gdy drzwi od mojego pokoju otwarły się, a do środka wszedł Harry. Chłopak usiadł na drugim łóżku i zamknął oczy opierając się o ścianę.
- Natasha zostaje - powiedział cicho i ziewnął zmęczony. Spojrzałam na Zayn'a, który z trudem hamował swój uśmiech.
- Cóż sądząc po twoim stanie w tej chwili na pewno zostanie - odparł Malik i zaśmiał się gdy uderzyłam go w ramię.
- To moja wina. To wszystko to kurwa moja wina - Harry westchnął i położył się wygodnie na łóżku zakładając ręce pod głowę.
- Harry najważniejsze jest to, że Natasha zostaje. A poza tym wszystko można naprawić prawda? - szturchnęłam Zayn'a dając mu tym samym znak, że ma mi pomóc.
- Właśnie. Przelecisz ją jeszcze z dwa razy i wtedy to już na pewno cię nie zostawi - uderzyłam się w czoło gdy usłyszałam co powiedział Zayn.
- Ale ty jesteś popaprany - skomentowałam go i wyszłam z łóżka siadając obok Harry'ego. - Posłuchaj mnie teraz uważnie Harry. Wiem, że jest ci ciężko. Wiem, że nie masz pojęcia co masz zrobić, ale musisz posłuchać swojego serca. Jeżeli kochasz Natashę to idź, powiedz jej to i bądźcie szczęśliwi. Ale jeżeli jej nie kochasz... Nie rań jej. Ona tylko udaje taką twardą Harry. Ona również ma uczucia - poklepałam go po nodze i uśmiechnęłam się smutno.
- Gdy ty to mówisz to wydaję się to takie łatwe - odparł brunet i usiadł roztrzepując swoje włosy.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę - odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam Natashę, która była zarumieniona i uśmiechała się.
Podeszłam do niej i przytuliłam ją do siebie. Tak jak prawdziwą przyjaciółkę, jakiej nigdy w życiu nie miałam.
- Zniszczyłam go - wyszeptała mi do ucha i objęła mnie mocno.
- Nieprawa. Uratowałaś go. Uratowałaś nie tylko mnie. Proszę uwierz mi - odsunęłam ją od siebie i uśmiechnęłam się do niej.
- Dobra, dobra dość tych czułości. Carter wracaj tu bo mi zimno - spojrzałam na Zayn'a i zaczęłam się śmiać, ale mimo wszystko posłusznie wróciłam do łóżka i przytuliłam się do niego.
To dość dziwne. Wszystko działo się tak szybko, że nie mogłam zbytnio połapać się czy to wszystko to rzeczywistość czy tylko moja wyobraźnia. Byłam tutaj, ale mimo wszystko czułam się szczęśliwa. Nie kłóciłam się z Natashą, nie musiałam wysłuchiwać obraźliwych komentarzy Zayn'a, i znosić złośliwych spojrzeń Harry'ego.
- Proszę, proszę. Nie sądziłem, że kiedyś ujrzę coś takiego - w drzwiach, które Natasha za sobą nie zamknęła pojawił się on. - Tęskniłaś księżniczko?
Przez chwilę byłam szczęśliwa, ale to tylko chwila. Teraz...
Zobaczenie go po tym wszystkim było prawie równoznaczne z moją śmiercią.
---------------------------------------------------------
Hej :) Cóż wreszcie się doczekaliście, co? Zaczynałam pisać ten rozdział 4 razy i zawsze było coś co mi się nie podobało. Dziwne. Sądzę, że nie jest źle i mogę wam powiedzieć, że Zayn ma jeszcze duuuużo tajemnic, a i nasza Ivy nie jest święta. Cóż mam nadzieję, że nie pokrzyżowałam planów drugiej prowadzącej. A jeżeli tak to przepraszam.
Hmmm DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA 103 OBSERWATORÓW. To niesamowite. :*
Przepraszam za ewentualne błędy.
Zobaczenie go po tym wszystkim było prawie równoznaczne z moją śmiercią.
---------------------------------------------------------
Hej :) Cóż wreszcie się doczekaliście, co? Zaczynałam pisać ten rozdział 4 razy i zawsze było coś co mi się nie podobało. Dziwne. Sądzę, że nie jest źle i mogę wam powiedzieć, że Zayn ma jeszcze duuuużo tajemnic, a i nasza Ivy nie jest święta. Cóż mam nadzieję, że nie pokrzyżowałam planów drugiej prowadzącej. A jeżeli tak to przepraszam.
Hmmm DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA 103 OBSERWATORÓW. To niesamowite. :*
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥
o ja pierdole .-. czytałam ten rozdział z wielkim uśmiechem na twarzy, a tu bum i teraz pewnie będę się zastanawiać co się stanie dopóki nie podasz kolejnego rozdziału. Jezu to jest straszne .-. nienawidzę cię za to. dobra taki żart, ale załóżmy że mam focha ;p.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny xx
Boże, genialny *O*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny <3
Hahah! Fantastyczny rozdział! Kurde! :O James wrócił! :'( Next, please, jak najszybciej! ;) Powodzenia! ;)
OdpowiedzUsuńKola ;D
Wrócił ten chuj jebany ! nienawidzę go ! tak bardzo go nienawidzę !!
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny i ten moment gdy Zayn opowiadał Ivy o tym wszystkim i to jak płakał było takie, takie, takie smutne ;c
czekam na kolejny i mam nadzieję, że ktoś porządnie dopierdoli James'owi ! niech Ivy będzie bezpieczna ! ;)
Pozdrawiam ! xx
ja pierdole.
OdpowiedzUsuńrozumiem Zayna. Zavbil kogos lecz nie czyni go zlym. jest dovrym czlowiekiem.
boze biedna ivy.
Końcówką rozjebałaś mi mózg.............hahahahaha.
OdpowiedzUsuńMusiałabyś zobaczyć wyraz mojej twarzy, kiedy przeczytałam jak Malik chciał, żeby Ivy do niego wróciła, bo mu zimno. To było takie kochane.
Czekam nn.
świetny czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńi oczywiście życzę weny ;*
wow super :)
OdpowiedzUsuńhttp://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam nowy rozdział :)