***Zayn***
Byłem kurwa zestresowany jakbym co najmniej miał zaraz rodzić. Nie mogłem usiedzieć na miejscu dlatego krążyłem po salonie co chwilę przestawiając rzeczy tak aby Ivy mogłam spokojnie się tutaj poruszać. Ponad tydzień temu moja mała wybudziła się z tej pieprzonej śpiączki tylko po to aby znów mnie dobić. Wiedziałem, że robiła to nieświadomie, ale to nie zmieniało faktu, że kurwa bolało.
Lekarze robili mojej księżniczce pełno badań i każdy stwierdzał to samo, mówiąc, że musimy być cierpliwi. Ale jak ja mam być kurwa cierpliwy podczas gdy moja dziewczyna nie wie kim jestem? Jak mam być cierpliwy gdy widzę, że ona nie potrafi chodzić? Jak mam być do kurwy nędzy cierpliwy gdy widzę jak stara się nas wszystkich rozpoznać co chwilę przyglądając się naszym twarzom. W takich sytuacjach nie idzie być cierpliwym.
Mój ojciec będzie pełnił opiekę nad Ivy dopóki jej rodzice nie zdecydują się nią zająć. Jak dla mnie to świetnie tylko, że ciągłe pytania mojej kruszynki o jej rodzicach doprowadzały mnie do szału ponieważ nie miałem jebanego pojęcia co mam jej powiedzieć. Cóż skarbie twoi rodzice nie chcą cię znać bo nie spełniłaś ich oczekiwań co do idealnej córki i wywalili cię z domu. Taa to nie brzmi dobrze.
Zresztą chyba nawet nie chciałem aby Ivy teraz się tym wszystkim zadręczała. Miała ważniejsze sprawy na głowie, a najważniejszą było to aby wreszcie mogła wstać z wózka i zrobić samodzielnie chociażby kilka kroków.
- Zayn twoja dziewczyna przyjechała - moja młodsza siostra wpadła do salonu z uśmiechem na ustach. Westchnąłem nie wiedząc zbytnio jak mam ugasić jej entuzjazm.
- Caroline prosiłem cię abyś jej tak nie nazywała. Ivy potrzebuje teraz spokoju - powiedziałem do niej to samo co wczoraj i przed wczoraj i jebany tydzień temu.
- Czy mogę z nią rozmawiać? - zapytała i usiadła na kanapie machając nogami w powietrzu. Usiadłem obok niej czując się nagle zmęczonym. To wszystko mnie przerastało, a to dopiero początek.
- Możesz tylko, musisz pamiętać, że ona nie wie kim jesteś - młoda pokiwała głową głęboko o czymś rozmyślając. Po chwili uśmiechnęła się i zeskoczyła z kanapy gdy usłyszała jak drzwi frontowe się otwierają, a potem zamykają.
Przetarłem oczy dłonią szykując się na następne pieprzone ściskanie serca. Wiedziałem, że gdy znów ujrzę ją siedzącą na tym głupim wózku poczuje się winny i strasznie zraniony.
- Synu? Wszystko w porządku? - podniosłem głowę do góry i napotkałem pełne współczucia spojrzenie mojego ojca.
- Taa wszystko dobrze - wstałem z kanapy gdy do salonu wjechał wózek pchany przez Caroline na którym siedziała Ivy.
Dziewczyna rozglądała się, pochłaniając wzrokiem całkiem nowe otoczenie. Wyglądała na śpiącą, przytłoczoną i przede wszystkim na zdezorientowaną.
- Zayn? - jej głos lekko drgał i byłem pewny, że znów zapomniała jak mam na imię i nie chciała się pomylić. Kolejny raz z rzędu zresztą.
- Cześć - powiedziałem i wymusiłem uśmiech starając się dać jej trochę pewności siebie, której potrzebowała, ale kurwa nawet ja nie byłem w tej chwili niczego pewny. - Zabiorę ją do jej pokoju, a gdyby Harry przyszedł to daj mi znać - poinformowałem ojca i zabrałem Caroline wózek, na którym było całe moje życie.
- Harry ma przyjść? - Ivy odwróciła głowę w moją stronę i wyglądała jakby miała się zaraz uśmiechnąć na wieść o odwiedzinach Stylesa.
- Taa mówił, że wpadnie do ciebie - odpowiedziałem najwyraźniej zbyt chłodno i wściekle ponieważ twarz Ivy posmutniała i albo mi się wydawało albo nawet się trochę mnie przestraszyła. - Jesteś głodna? - zapytałem chcąc zmienić temat. A niech cię kurwa pociąg Styles rozjedzie.
- Nie, dziękuje, że pytasz - powiedziała cicho nawet na mnie nie patrząc.
Westchnąłem cicho i poleciałem jej aby otwarła drzwi przed którymi się zatrzymałem.
- Wcześniej miałaś pokój na górze, ale tak będzie ci wygodniej - wyjechałem do środka, a ona tylko pokiwała głową nie patrząc właściwie na nic.
- Dziękuje - odpowiedziała i zaczęła bawić się swoimi palcami. Usiadłem przed nią na łóżku i złapałem jej drobne dłonie w swoje od razu czując się lepiej. Ivy dawała mi siłę, nawet jeżeli sama jej w sobie nie miała.
- Przypomniałaś sobie coś? - zapytałem i spojrzałem w jej oczy, w których krył się cały ból jaki w sobie miała. Nie pokazywała tego przy innych, ale ona była przerażona. Też byś srał w gacie.
- Nie - Ivy odwróciła wzrok gdy zobaczyła zawiedzenie na mojej twarzy. - Naprawdę się staram. Myślę o tobie, o Harrym i próbuje sobie was przypomnieć, ale to nic nie daje. Wiem, że skądś was znam, wiem, że powinnam ws pamiętać, ale nie... Ale po prostu nie pamiętam - to była najdłuższa jej wypowiedź od czasu gdy się ocknęła. Przeważnie odpowiadała tylko jednym słowem starając się unikać kontaktu z innymi ludźmi, ale teraz zaczęło się coś zmieniać. Ivy zaczęła mówić co czuje, a to chyba dobrze prawda?
- Lekarz mówił, że mienie trochę czasu nim wszystko wróci do normy - starałem się ją jakoś pocieszyć, w czym najwyraźniej byłem do dupy.
- Popatrz na mnie! Jestem kaleką, która niczego nie pamięta! Już nigdy nie będzie lepiej nie rozumiesz tego? - jej krzyk był dla mnie zdziwieniem dlatego wzdrygnąłem się lekko gdy usłyszałem jej podniesiony ton głosu.
- Ivy nie jesteś kaleką. Musisz sobie po prostu to wszystko przypomnieć i nauczyć się kilku rzeczy od nowa, a ja ci w tym pomogę - starałem się ją uspokoić, ale nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego w jakim jest stanie więc żadne moje kłamstwa niczego tutaj nie zmienią.
- Zayn ja nawet nie potrafię sama jeść. Jestem... Chcę zostać sama - odwróciła głowę w lewą stronę dając mi tym samym jasno do zrozumienia, że mam wyjść i nie wracać dopóki mi na to nie pozwoli.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to daj znać - powiedziałem cicho i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Momentalnie usłyszałem jej szloch, a moje serce znów ścisnęło się łańcuchami. Już nie mogłem więcej tego znosić.
Ze spuszczoną głową udałem się do swojego pokoju od razu rzucając się na łóżko. Byłem naprawdę zmęczony i dopiero teraz to wszystko odczuwałem.
Całe dnie i noce spędzone w szpitalu przy łóżku Ivy zmieniły mnie w całkiem innego człowieka. Musiałem żyć nadzieją na lepsze jutro, musiałem modlić się i błagać o to aby Ivy do mnie wróciła i gdy tak się stało to po chwili ogromnego szczęścia i ulgi przyszedł kolejny cios i załamanie. Osoba, którą kocham nad życie nie miała pojęcia kim jestem, nie mogłem jej powiedzieć, że ją kocham bo musiałbym zacząć jej wszystko tłumaczyć, a nie jestem jeszcze na to gotów. Prawdopodobnie postępuje jak ostatni kutas i egoista nie mówiąc jej wszystkiego, ale muszę tak postąpić. Sam najpierw muszę uporządkować wszystkie sprawy aby móc ze spokojem powiedzieć wszystko Ivy.
- Zayn? - podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na mojego tatę stojącego w przejściu. Spoglądał na mnie z wyraźnym smutkiem i żalem.
- Ivy mnie wołała? - zapytałem i przeczesałem palcami włosy. Ostatnio robiłem to częściej niż wcześniej.
- Nie. Harry przyszedł więc puściłem go do niej - tata wszedł do środka i usiadł na łóżku tuż obok mnie.- Mogę skontaktować się z moim kolegą, który jest lekarzem. Może on znajdzie jakieś wyjście. - Nie tato. Wydaje mi się, że trzeba na razie czekać, nie możemy na nią naciskać - powiedziałem po czym spuściłem wzrok na swoje dłonie.
- Powiedziałeś do mnie tato - jego głos był jakoś dziwnie drżący i ściśnięty dlatego spojrzałem na niego i zauważyłem lekki uśmiech na jego popękanych ustach. - Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tak do mnie powiedziałeś - w jego oczach zaczęły się formować łzy, które wywołały u mnie jakieś dziwne uczucia.
- Cóż wymsknęło mi się - odparłem i wysiliłem się na uśmiech, który spowodował, że i również mi zachciało się ryczeć.
Silne ramie mojego ojca wylądowało na moich ramionach, a ja pozwoliłem się przyciągnąć do jego ciała.
- Możesz być słaby Zayn, to nic złego - powiedział i wtedy po prostu coś we mnie pękło. Już nie mogłem tego wszystkiego w sobie dusić.
- Już nie mam siły tato. Nie mogę na nią patrzeć i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mogę siedzieć obok niej i starać się zachowywać tak jak wcześniej bo przecież teraz wszystko jest inne. A najgorsze jest to, że nie mam już siły walczyć ani za siebie, ani za nią.
***
Po tym jak pogadałem z tatą było mi trochę lżej i łatwiej na to wszystko patrzeć. To było dziwne uczucie mieć poczucie, że w każdej chwili mogę do niego pójść, powiedzieć co mi leży na sercu i spróbować zastosować się do jego rady. Jeszcze nigdy nie miałem kogoś takiego.
Z czystej ciekawości chciałem zajrzeć do pokoju Ivy, aby dowiedzieć się co Harry tak długo u niej robi, ale akurat gdy dochodziłem do drzwi one się otwarły, a na korytarz wyszedł Styles od razu irytując mnie swoją obecnością w moim kurwa domu.
- Cześć - powiedział brunet i podał mi rękę, którą uścisnąłem.
- Jak ona się czuje? - zapytałem i spojrzałem na zamknięte drzwi tak jakbym mógł przez nie cokolwiek zobaczyć.
- Jest cholernie smutna, ale to pewnie nic dziwnego - Harry wzruszył ramionami i ścisnął moje ramie gdy moja głowa powędrowała w dół.
- Ona w ogóle w siebie nie wierzy.
- Wierzy, ale nie przy tobie - zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego całkowicie go nie rozumiejąc. - Powiedziała, że chciałaby odnaleźć swoich rodziców i z nimi zamieszkać. I tutaj nasuwa się pytanie dlaczego ty żeś jej kurwa nie powiedział o jej rodzicach? - zamknąłem oczy czując jak cała ta rozmowa z moim ojcem ucieka gdzieś daleko razem z tą łatwością i ulgą, którą uzyskałem.
- Ona jeszcze niczego nie wie. A poza tym co ja miałem jej powiedzieć? Że jej rodzice jej nie chcą? Że jej nienawidzą? - Harry otwarł usta aby coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyleciało. - Wszyscy jesteście kurwa pierwsi do oceniania mnie, ale nikt nie spędzał z nią całych dni w szpitalu, nikt nie patrzył na nią jak słuchała co lekarz do niej mówił. Nikt oprócz kurwa mnie nie widział jak spada z tych jebanych schodów bo tamten psychol chciał załatwić mnie, a Ivy stanęła w mojej obronie. A więc idealny panie Stylesie nie masz żadnego kurewskiego prawa mnie oceniać, bo ja już sam to zrobiłem i wiem, że to moja wina dlatego staram się to wszystko teraz naprawić i sprawić aby ta głupia idealna dziewczyna pokochała mnie jeszcze jeden raz - nie kontrolowałem tego co mówię, ale gdy wreszcie wszystkie moje myśli znalazły ujście w słowach postanowiłem po prostu się odwrócić i odejść.
Ivy chciała wrócić do rodziców co równa się z tym, że moja umowa z jej ojcem zostanie zerwana i ten kutas wszystko jej powie. Na pewno tam nie wróci.
------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Mam nadzieję, że ten rozdział was zadowoli lol. Nie rozpisuje się bo normalnie chyba umieram więc jedyne o czym myślę to łóżko. Dziękuje wam za wszystkie komentarze :*
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥