wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 4 część II


***Natasha***


     Wróciliśmy do mojego mieszkania śmiejąc się i wygłupiając jednocześnie. Dobry humor nas nie opuszczał, a z każdą chwilą się pogłębiał. Z szerokimi uśmiechami na twarzy opadliśmy na kanapę w salonie i dalej kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Kleiła się, jak nigdy, a ja mogłam szczerze przyznać, iż dobrze postąpiłam dając mu drugą szansę. Chłopak starał się i doskonale mogłam to dostrzec. Był moim przyjacielem, na którego mogłam liczyć w każdej chwili. Stawał się dla mnie coraz ważniejszy. W pewnym sensie zastępował mi Zayn'a.
     Zaśmiałam się słysząc kolejny żart Niall'a. Sypał kawałami, jak z rękawa, a ja nie potrafiłam powstrzymać cisnącego się na moje usta uśmiechu. Byłam szczęśliwa, a Harry już dawno wyparował z mojej głowy. Blondyn sprawiał, że nie przejmowałam się tym wszystkim, aż tak bardzo. Odwracał moją uwagę od całego zamieszania, które ostatnio przestawało mieć dla mnie znaczenie. Od teraz starałam się myśleć o sobie i swoich potrzebach. Dlaczego to zawsze ja miałam być tą poszkodowaną? Byłam suką - źle, jestem miła - też źle. Czasem gubiłam się sama w swoim życiu nie wiedząc kim jestem.
     -Hej - zawołał tym samym wyrywając mnie z zamyślenia - Gdzie mi uciekłaś? - spytał uśmiechając się.
     -Nigdzie nie uciekłam - odpowiedziałam - Po prostu się zamyśliłam. Wiesz, jak bardzo pokręcone jest to wszystko. Nie mam już siły udawać. Chce zacząć żyć i niczym się nie przejmować - dodałam spoglądając na jego twarz.
     -To żyj - złapał moją dłoń - Natasha, jesteś piękna, mądra, zaradna. Nie myśl o tym dupku, który zostawił cię bez słowa wyjaśnienia. On już pewnie znalazł sobie nową dziewczynę. - dał nacisk na ostatnie słowo, jakby chciał powiedzieć dziwkę.
     Ale dlaczego ja się dziwie? Przecież to prawda. Dla Harry'ego byłam tylko zabawką, z którą mógł się pieprzyć. Zastanawiam się czy kiedykolwiek prawdziwie mnie kochał. Powtarzał mi te dwa słowa bardzo często, jednak jakie tak naprawdę miały znaczenie? Być może były to słowa rzucone na wiatr.
     -Nie myślę o nim - odparłam - On już dla mnie nie istnieje - dopowiedziałam, chcąc go zapewnić o mojej decyzji.
     Kocham Harry'ego całym sercem, ale nie będę za nim ganiać przez całe życie. Za dużo razy mnie zranił i mam dość. Chce odżyć i cieszyć się każdym dniem; po prostu być szczęśliwa. Czy proszę o tak dużo?
     -Uśmiechnij się - potarł kciukiem moje knykcie - Nie możesz już zawsze być smutna. Nie pozwolę na to - wyszeptał ostatnie zdanie.
     Swoją dłoń, którą trzymał moją rękę, uniósł na wysokość mojej twarzy i dotknął mojego policzka. Patrzył mi prosto w oczy, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko dookoła, jakby wyparowało. W moich myślach był jedynie Niall i to, co własnie miało miejsce. Po chwili poczułam jego miękkie usta na moich, przez co musiałam nabrać głęboko powietrza. Poruszył delikatnie swoimi wargami, chcąc dać mi chwilę na przyzwyczajenie się do zaistniałej sytuacji. Nigdy nie pomyślałam, że tak może skończyć się danie mu kolejnej szansy.
     Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej pogłębiając pocałunek. Przecież miałam zacząć żyć i niczego nie żałować, więc właśnie to robię. Oddaje się przyjemności, której od tak dawna potrzebowałam. Blondyn sprawia, że znowu się uśmiecham i czuje przy nim swego rodzaju ciepło. Jest moim przyjacielem, do którego chyba zaczynam czuć coś więcej. Zawsze był bliski mojemu sercu, które widziało tylko Harry'ego. Wiem, że nigdy nie pokocham Niall'a tak samo, jak Styles'a, ale chciałabym mu się choć trochę odwdzięczyć za to, co dla mnie robi.
     Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Uniosłam na niego wzrok i mogłam rzec, że utonęłam w pięknym kolorze jego tęczówek.
     -Cieszę się, że jesteś - powiedziałam przytulając się do jego ciała, a głowę oparłam na jego klatce piersiowej.

*

     Nie mogłam przez długi czas usnąć cały czas myśląc o wydarzeniach sprzed kilku godzin. Byłam szczęśliwa i nie przejmowałam się niczym. Każdemu należało się coś od życia, a mi mógł dać to Niall. Być może byłam głupia i naiwna wierząc mu we wszystko, ale popełniłam w życiu już tyle błędów, że następne nie będą dla mnie żadnym zaskoczeniem. Moje życie pełne było niepowodzeń, ale wreszcie miałam szansę wyjść na prostą z najlepszym przyjacielem u boku.
     Przekręciłam się na drugi bok mając nadzieje, że zmiana pozycji pozwoli mi usnąć. Zaczęłam nawet liczyć głupie owce, ale nawet to nie pomagało. Mając dość bezczynnego leżenia wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni. Potrzebowałam szklanki zimnej wody. Czułam w środku pewien niepokój. Nie mam pojęcia czym był spowodowany, ponieważ wszystko szło dobrze. Ale wiem z czystego doświadczenia, że kiedy coś się układa za chwilę musi się zepsuć.
     Usiadłam przy stole i opierając się na łokciu upiłam łyk przezroczystej cieczy. Na dworze było już ciemno, a zegarek wskazywał godzinę pierwszą trzydzieści cztery. Czułam okropne zmęczenie, ale sen nie chciał przyjść. Po jakimś czasie postanowiłam wrócić na łóżko. Kręciłam się jeszcze trochę, ale wreszcie udało mi się usnąć.



     Stawiałam niepewne kroki starając się nie wydać żadnego hałasu. Wiatr szumiał mi w uszach i rozwiewał włosy. Słyszałam ciche szepty, które mieszały się ze sobą tworząc jeden, wielki bałagan. Nie potrafiłam nic zrozumieć, więc jedyne co mi pozostało to iść dalej.
     Ciemny las, środek nocy i ja pośród tego wszystkiego. Podskoczyłam w miejscu słysząc hukanie sowy. Złapałam się na klatkę piersiową i próbowałam opanować szybsze bicie serca. Zaczesałam kosmyk włosów za ucho i ruszyłam przed siebie. Szłam, a ścieżka jakby się nie kończyła. Coraz bardziej się niecierpliwiłam, ponieważ ciekawość zżerała mnie od środka. 
     -Halo? - zawołałam poddając się w połowie drogi.
     Nogi bolały mnie niemiłosiernie, a całe ciało trzęsło się z zimna. Byłam ubrana w białą, trochę zniszczoną sukienkę przed kolano i baleriny. Czułam się dziwnie obco, tak jakbym to nie była ja.
     -Jest tu kto? - ponowiłam próbę znalezienia kogoś. 
     Rozglądałam się wokół siebie, ale w panującej ciemności nie potrafiłam nic dostrzec oprócz własnych stóp. Głowa mi pulsowała, a nogi zaczęły robić się, jak z waty. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Po chwili nie mogłam wytrzymać bólu przeszywającego moją czaszkę. Upadłam na kolana chwytając się za głowę i krzyknęłam, kiedy wszystko zaczęło się nasilać. 
     Ból nie ustawał, a ja czułam, jak umieram. Każda cząstka mojego ciała była napięta do granic możliwości przysparzając mi więcej cierpienia. Upadłam na ziemie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej zwijając się w kłębek. Nadal słyszałam te wszystkie głosy, ale gdzieś między nimi przebijał się ten najmocniejszy. 
     -Głupia.......puszczalska........oszustka - same najgorsze przymiotniki leciały w moim kierunku, a ja nie miałam pojęcia, kto mógłby mnie tak oczerniać. 
     -Kim jesteś - jęknęłam czując uderzenie w plecy.
     -Twoim koszmarem - po raz kolejny odezwał się ten sam głos.
     -Przestań...proszę - wyjąkałam pociągając nosem, a łzy spływały mi po policzkach.
     -Nigdy nie przestanę. Chce być cierpiała, tak jak ja! - ryknął - Zraniłaś mnie, oszukałaś. Jesteś zwykłą suką! - kolejny cios.
     Nie potrafiłam rozpoznać kim jest mój oprawca. Jego głos był zniekształcony, a zamknięte oczy nie pozwalały mi na zobaczenie jego sylwetki. Uniosłam powieki i zamrugałam chcąc pozbyć się słonej cieczy z moich oczu. Stał przede mną i uśmiechał się kpiąco. Wyglądał, jak moje wyobrażenie diabła, którego nigdy nie chciałam poznać.
     -Harry? - wydukałam.



~*~

***Harry***

     Długo wahałem się zanim ostatecznie zapukałem do drzwi domu Zayn'a. Rozejrzałem się dookoła, ale nic szczególnego nie przyciągnęło mojej uwagi. Ogród, jak ogród. Nic specjalnego. Nigdy nie widziałem, jak mieszka chłopak mojej przyjaciółki i wreszcie mam okazje zobaczyć. Prosty dom bez zbędnych ozdób, czyli taki jakie lubiłem. Nie przepadałem za zbytnią przesadą.
     -Tak? - usłyszałem czyjś głos tuż obok siebie, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę.
     -Przyszedłem zobaczyć się z Ivy. Harry - przedstawiłem się wyciągając rękę do mężczyzny, który po chwili ją uścisnął i zaprosił mnie do środka.
     -Gdzie ona jest? - spytałem czując się trochę niezręcznie.
     -Idź do końca korytarza, ostatni drzwi po lewej - posłał mi ciepły uśmiech i poklepał do ramieniu, a potem odszedł. Nabrałem głęboko powietrza i ruszyłem we wskazanym kierunku. Rozglądałem się po całym domu, w którym było ładnie i czysto. Wszystko w stonowanych kolorach, nic nie wyróżniającego się.
     Stanąłem naprzeciw drzwi pokoju Ivy i zapukałem kilka razy, a kiedy usłyszałem ciche 'proszę' wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na wózku zwrócona ku oknu. Wyglądała za nie i wydawała się bardzo zamyślona. W pewnym momencie chciałem wyjść, by jej nie przeszkadzać, ale chciałem z nią porozmawiać. Była w końcu moją przyjaciółką, a to że mnie nie pamiętała w niczym mi nie przeszkadzało. Przecież zawsze możemy zacząć od nowa. Skoro raz zdołałem się z nią zaprzyjaźnić zrobię to i drugi.
     -Cześć - odezwałem się dziwnie zachrypniętym głosem. Odkaszlnąłem - Cześć - powtórzyłem. Odwróciła się do mnie i dopiero wtedy zauważyłem, jak bardzo blada jest. Jedynym, co najbardziej było widoczne był kolor jej pięknych oczu.
     -Cześć - odpowiedziała prawie szeptem i uniosła na mnie wzrok.
     Widziałem, jak skanuje całą moją sylwetkę. Myślę, że próbowała sobie przypomnieć cokolwiek, jednak nic jej nie świtało. Usiadłem na brzegu łóżka i podtrzymałem jej spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas. Posłałem jej ciepły uśmiech i nieco się rozluźniłem, kiedy go odwzajemniła. Położyłem się na miękkim materacu i spojrzałem w sufit.
     -Nawet nie próbuj sobie mnie przypomnieć - zaśmiałem się - Zrobiłem wiele głupich rzeczy, o których lepiej nie pamiętać - dodałem przewracając się na bok, by móc na nią patrzeć.
     -Nie wiesz, jak mi trudno, kiedy nie znam ludzi wokół mnie. Ciebie, pana Davida czy chociażby Zayn'a - odwróciła wzrok znów spoglądając za okno - Widzę w jego oczach żal i smutek, ale nic na to nie poradzę, że go nie pamiętam - pociągnęła nosem.
     -On cię kocha. Zrozumie, że...
     -Chce odnaleźć moich rodziców - przerwała mi nawet nie zwracając uwagi na moje słowa - Potrzebuje ich teraz - otarła policzki i spojrzała na mnie - A także czasu, aby wszystko przemyśleć i zacząć od nowa. Wierzę, że mi się uda, Harry. Wiem, że to nie będzie proste, ale chce spróbować.
     -Dasz radę, kochanie - uśmiechnąłem się ciepło - Jesteś wystarczająco silna - dodałem.



______________________
Wiem, że zawaliłam, ale kompletnie nie mam na nic czasu. Do tego rozdział jest krótki i nie sprawdzony. Przepraszam, postaram się poprawić.
Mam nadzieje, że chociaż się podoba i dacie radę dobić do 8 komentarzy, ponieważ pod ostatnimi postami było ich mniej.

Do następnego!

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że w życiu Natashy nie pojawi się więcej Harry, a Niall jej nie skrzywdzi. Nie zasłużyła na to wszystko. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Że niby Natasha i Niall?! :o
    Proszę nie!! :"(
    Natasha pasuje do Harr'ego :)
    Moja Hatasha :"(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju płaczę... Nie dość, że związek Natashy i Harrego się skończył, to jeszcze Niall niepotrzebnie się wpierdziela.... Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No i kolejna drama się zaczyna ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Niall trzymaj ręce z daleka od Natashy -_-
    Nie macie pojęcia jak przeżywam wszystko co się tu dzieje :/ Kiedy któreś z nich płacze to i mi się chce :/
    Best Fanfiction Ever <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Skarbie nic nie zawaliłaś!! :* Rozdział jest niesamowity (jak pozostałe) :*
    I jest nareszcie więcej wydarzeń niż myśli... Co jest dużym plusem :D
    Jestem rozdarta... Z jednej strony cieszę się, że Natasha jest szczęśliwa, ale z drugiej Hatasha :( <3
    Dodaj szybko kolejny :*
    Pozdrawiam :* <3 /Magda

    OdpowiedzUsuń