piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 11

 ***Ivy***
~Muzyka~ 
Chciałabym się ukryć. Schować gdzieś głęboko, gdzie nikt by mnie nie rozpoznał. Gdzieś gdzie nikt nie mnie zna. Gdzieś gdzie nikt by nie patrzył jak na jakąś gorszą. Czuję się przytłoczona nie tyle co ciągłymi pytaniami czy wszystko ze mną dobrze, co tymi ciągłymi spojrzeniami rzucanymi w moją stronę. Nikogo nie obchodziło to co się ze mną dzieje, po co udawali? Po co próbowali wzbudzić we mnie nadzieję, że jednak jest inaczej.
Nienawidziłam ich za to.
Nawet Natasha zniżyła się do ich poziomu. Oczywiście na samym początku chciała mi dopiec, robiła wszystko byleby uprzykrzyć mi dzień. Ale potem coś się zmieniło. Zaczęła odnosić się do mnie z lekkim szacunkiem. Jeszcze przed tym całym gwałtem myślałam, że będziemy chociaż koleżankami. A teraz?  Teraz widzę tylko jak na mnie patrzy i od razu szepcze coś do Harry'ego. Wiem, że mówi mu jaka to jestem żałosna, i to jak ryczę co noc. Każda dziewczyna o tym wie. Nie raz nie jedna przyszła aby mnie uciszyć. Ignorowałam je. Musiałam pozwolić sobie na chwilę słabości, a to, że przychodziły one w nocy to nie była moja wina.
Westchnęłam, nim nacisnęłam klamkę od drzwi otwierając je. Kilka dziewczyn spojrzało w moją stronę pewnie od razu wystawiając o mnie na dzisiaj zdanie. Wyglądałam tak samo, od tygodnia. Włosy zaczesane w luźną kitkę, rozciągnięta koszulka, czarne spodnie, cienie pod oczami. Siniaki, które nabił mi James nadal są doskonale widoczne, ale jakoś wcale mnie to nie przejęło. I tak wyglądam jak śmieć, to co za różnica.
Zamknęłam za sobą drzwi i ze spuszczoną głową skierowałam się korytarzem w stronę schodów. Nienawidziłam dwóch momentów z całego dnia. Poranków, gdy musiałam iść na stołówkę, i pory obiadowej gdy znów odwiedzałam to okropne miejsce. Czułam się wtedy jeszcze gorzej.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem nikim, że jestem jakąś szmatą. I tak też sądzi wiele osób z ośrodka. Krążą plotki, że sama zwodziłam Jamesa, zaprosiłam go do pokoju, powiedziałam mu, ze lubię: 'ostrą zabawę', a gdy było po fakcie zaczęłam zgrywać jakieś niewiniątko. Nie wiem kto to wymyślił, ale mu plusa za kreatywność i wyobraźnię.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj gdy tylko otwarłam te przeklęte drzwi wszędzie zapadła cisza. Od razu wiedziałam dlaczego. Zauważyłam go. Siedział sam, znudzony i zaspany. Udawał. Bez problemu mogłam stwierdzić, że mocno nad czymś myśli. Wreszcie jego głowa uniosła się do góry, a jego spojrzenie spoczęło na mnie. Nie rozumiem po co wrócił, skoro wieczorem znów wyjedzie. 
Dyrektor postanowił dać nam wolny weekend. Wszyscy wrócą na ten czas do swoich rodzin, do swojego domu, a w poniedziałkowe popołudnie znów mamy wrócić do ośrodka. Głupota. Jak dla mnie to nie będzie jakaś forma pomocy. To tylko wszystko pogorszy. Wiele osób, będzie jeszcze bardziej tęskniło za domem, niektórzy wrócą do swoich uzależnień, a jeszcze inni będę starali się uciec i pewnie im się to uda.

***Zayn***
Jak zwykle usiadłem przy tym samym stoliku i ziewnąłem przeciągle. Te kilka dni w domu pokazało mi jak bardzo tęskniłem za późnym wstawaniem. I wygodnym łóżkiem. Tak, za tym też. 
Dziwnie było siedzieć w tak dobrze znanym mi miejscu i nie wiedzieć o czym tym razem te tępe chuje bez własnego życia plotkują. Mogę się jedynie domyślać, że głównym tematem podczas mojej nieobecności była sprawa z Ivy. Nie raz czułem się w tym zasranym budynku jak w jakieś szkole, gdzie każdy musi plotkować aby zdobyć szacunek. Halo! To nie jest szkoła! To zakład zamknięty dla trudnej młodzieży! Przecież sam napis na bramie tak głosi. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się lekko. Wariuję, na prawdę wariuję.
Nagle ni z tego ni z owego w stołówce zapadła kompletna cisza. Nikt nic nie mówił, nawet krzesłami nie szurał. Podniosłem głowę znad tacki i zauważyłem, że wszyscy zgromadzeni spoglądają raz na mnie, a raz na stojącą w przejściu dziewczynę. Ivy... Wyglądała okropnie. Ale mimo wszystko... Zobaczyłem ją. Stała tam taka zagubiona i niewinna. I nagle nie wiem dlaczego, ale doszedłem do wniosku, że coś za czym można powiedzieć tęskniłem wróciło na swoje miejsce. Nie odczuwałem aż tak wielkiej pustki, choć ona nadal tam była. Zakopana gdzieś głęboko tak aby nikt nie mógł posądzić mnie o tęsknotę, za inną osobą.
~*~
Ostatnia lekcja i będę mógł zamknąć się w pokoju i wreszcie poćwiczyć. Nie wiem dlaczego, ale od drugiej lekcji byłem zły. Nie mam pojęcia na co, lub na kogo po prostu wiedziałem, że jestem zły. 
Wszedłem do klasy, w której ku mojemu zdziwieniu nie było nauczyciela. Jak zawsze zostałem zignorowany, za co dziękowałem. Nie chciałem mieć w tym pojebanym miejscu żadnych przyjaciół. Chciałem zostać sam aż do końca moich pieprzonych dni. 
Usiadłem na samym końcu i akurat otwarły się drzwi od sali i weszła do środka Ivy. Teraz gdy widziałem ją z bliska mogłem stwierdzić, że było z nią gorzej niż myślałem. Jej twarz była... Zmasakrowana i mogę się założyć, że reszta jej ciała wcale nie wygląda lepiej skoro ukrywa się pod rozciągniętą koszulką.
- O któż to się zjawił - jeden z chłopak wstał z ławki i spojrzał na blondynkę zakładając ręce na piersi. Ivy spojrzała na niego z lekkim niepokojem wypisanym na twarzy. Twój błąd, księżniczko. 
- O co ci chodzi? - zapytała cichutko. Jej głos drżał i zdradzał to, że niedawno musiała płakać. I to dość długo. 
- A o co może mi chodzić? Mój kumpel przez ciebie jest za kratkami. Sama sobie odpowiedz na to pytanie - kpił z niej. Wiedziałem, że to się dobrze nie skończy. 
- To nie moja wina - podniosła głowę do góry i zlustrowała wzrokiem prawie wszystkich obecnych w klasie. Pominęła tylko mnie. 
- A czyja? To ty chciała się z nim pieprzyć, a potem zaczęła zgrywać wielką zakonnicę! - wraz z jego podniesionym głosem w klasie kilka osób, zaczęło się śmiać. Nie ze słów tego debila, a z drżącego ciała Ivy. 
- Ej kretynie z chujem mniejszym niż mój kciuk! Zostaw ją w spokoju - Natasha podniosła się z kolan Harry'ego i odważnie stanęła obok Ivy.
- Styles lepiej trzymaj swoją dziewczynę blisko siebie bo jeszcze zaraz może jej się krzywda stać - nie wiem dlaczego, ale słysząc groźbę skierowaną w stronę Natashy wstałem z miejsca i powolnym krokiem przeszedłem na środek klasy gdzie to stały dwie dziewczyny.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś tchórzem, ale żeby grozić dziewczynie? To jest nawet poniżej twojej i tak już niskiej godności - powiedziałam i instynktownie stanąłem przed Natashą i Ivy. Czułem niespokojny i przyspieszony oddech blondynki na ramieniu. Była zdenerwowana. Nie idioto! Ona się boi! 
- A ty co Malik obrońca kobiet? Coś ci się nie śpieszyło z pomocą dla naszej biednej Ivy jak James ją pieprzył - zacisnąłem dłonie w pięści czując jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach. 
- Czy ty Devon na prawdę chcesz dostać wpierdol? - zapytałem cicho i zmierzyłem go wzrokiem. Nie miał ze mną szans. 
- Jaki ty jesteś głupi. Jak ciebie nie było to ta głupia suka planowała co by zrobić żeby cię stąd przenieśli, a ty teraz jej bronisz - odwróciłem się w stronę Ivy, która patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczami.
- O czym on mówi? - zapytałem i nie spuszczałem z niej wzroku. Nie mogli mnie stąd przenieś. Niedługo kończę swoją karę i chce stąd wypierdalać, a nie odsiadywać jeszcze więcej. - Zadałem ci pytanie, tak? Chciałaś się zemścić, za to co powiedziałem? - złapałem ją z rękę i poczułam jak chciała się wyszarpnąć. Jej oczy zaszły łzami, wyraz twarzy stał się jakby nieobecny, a dolna warga zaczęła drżeć.
- To nie moja wina, to on nie ja. Proszę nie rób mi tego. Proszę. Nie chcę znów tego czuć, proszę. To on nie ja. Proszę - zaczęła płakać i kręcić głową. - Puść mnie! To nie moja wina! To on! Proszę! Nie rób mi tego znowu! - wiedziałem, że jej krzyk nie jest skierowany do mnie. Wspomniała coś co wydarzyło się niedawno. 
- Zayn! Puść ją! - Natasha odepchnęła mnie lekko, a sama stanęła przed Ivy i zaczęła coś do niej szeptać. Blondynka wciąż kręciła głową i mruczała pod nosem 'nie'.
- Nie! Puść mnie! - Ivy wyszarpnęła się z uścisku Natashy i rozejrzała się z przerażeniem. 
Odwróciła się i wybiegła z klasy. Nie wiele myśląc ruszyłem za nią. Jezu. Biegła zdecydowanie za szybko. Nawet ja nie mogłem jej dogonić. 
Schody przeskakiwałem po dwa stopnie na raz chcąc jak najszybciej dostać się do płaczącej dziewczyny. Dlaczego ro robiłem? Sam bym kurwa chciał wiedzieć!
Tuż przed moją twarz Ivy zatrzasnęła drzwi od łazienki. Nie wiele myśląc nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Blondynka stała pod jednym z pryszniców odkręcając wodę. Ciecz runęła na nią, a ona jakby przez siłę lejącej się wody zaczęła jeszcze bardziej płakać. Stałem tam jak ostatni debil nie wiedząc co zrobić. Dopóki Ivy nie upadła na kolana przypatrywałem się jak kręciła głową i zaciskała mocno powieki. 
Wszedłem pod strumień wody mocząc od razu swoje ubrania, ukucnąłem obok Ivy i od razu przyciągnąłem ją do siebie.
- Uspokój się. Już spokojnie, nic ci nie grozi - wyszeptałem jej do ucha. Czułem jak jej mięśnie rozluźniają się stopniowo. 
- Proszę nie rób mi krzywdy, proszę cię nie rób mi tego znowu - powiedziała i zaczęła jeszcze mocniej kręcić głową.
- Ivy. Nic ci nie zrobię. Słyszysz? Nic ci nie zrobię tylko proszę uspokój się. Ivy proszę - jej słabość była dla mnie pewnego rodzaju porażką. Była taka niewinna. Czułem, że jej cały strach, ból przechodzą na mnie. Ale ja sobie dam radę. Ja jestem silniejszy.
Puściłem ją i wstałem na równe nogi schylając się aby podnieść załamaną Ivy. Gdy wreszcie udało mi się ja dźwignąć do góry wyłączyłem wodę i ciągnąc za sobą ścieżkę wody wyszedłem z łazienki kierując się do pokoju Ivy.
Posadziłem blondynkę na łóżku i zakluczyłem drzwi. Otwarłem jej szafę po czym wyciągnąłem jakieś dresowe spodnie oraz koszulkę z długim rękawem. 
Uklęknąłem, na którym siedziała Ivy i przysięgam, że nie wiedziałem co mam zrobić. Wyjść i zostawić ją samą i czy zostać i jej pomóc.
- Mogę? - zapytałem i wskazałem na trzymane przeze mnie rzeczy. Dziewczyna spojrzała głęboko w moje oczy, a ja poczułem jak te całe zdenerwowanie bierze nade mną górę. A gdy lekko skinęła głową, moje serce stanęło, a potem zaczęło być dwa razy szybciej. Żeby ci zaraz coś innego nie stanęło. 
Trzęsącymi się rękoma odłożyłem rzeczy obok siebie na podłodze, a potem uniosłem się na kolanach i chwyciłem rąbek przemoczonej koszulki Ivy. Blondynka zacisnęła mocno powieki, ale nie zaprotestowała gdy uniosłem bluzkę w górę, a potem przeciągnąłem ją przez jej ręce i głowę.
Nie ważne jak bardzo nie chciałem patrzeć na jej ciało moje próby poszły się jebać wraz ze zdrowym rozsądkiem. Brzuch Ivy był posiniaczony, a lewe żebra* całe przyozdobione w fioletowe i żółte plamy. Obojczyk również był pokryty siniakami, ale te były w kształcie palców. Ja pierdole. Przejechałam dłonią po jednym z obojczyków, a Ivy otwarła oczy i z lekkim zaskoczeniem jak i przerażeniem zaczęła wpatrywać się w moją twarz.
- Zajebie go - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej. Nie mogłem się powstrzymać przed planowaniem jego śmierci. Bolesnej i długiej.
Nigdy nie mogłem zrozumieć jak można uderzyć kobietę. Jak dla mnie one były niczym sanktuaria. Przecież nie ważne od wieku kobiety były bezbronne. Nie mogą się same bronić. To właśnie dlatego my- mężczyźni powinniśmy to robić za nie. Powinniśmy je bronić, a nie kurwa bić lub gwałcić.
- Zayn? - malutka dłoń Ivy wylądowała na moim policzku. Spojrzałem na nią zszokowany jej ruchem, a ona onieśmielona zabrała dłoń. - Powinieneś iść się przebrać. - jej cichy i nieśmiały głos działał na mnie zaskakująco uspokajająco.
- Dobra - odparłem i wstałam z podłogi wychodząc z jej pokoju. Co to kurwa miało być?!

***Ivy***
Nie mogłam się ruszyć. Moje ciało było jakby sparaliżowane. Ręce miałam opuszczone wzdłuż ciała, nogi przyrośnięte do podłogi. Krzyczałam, płakałam, ale nikogo innego oprócz nas nie było. Tylko ja i on. Znów. 
- To ci nie pomoże księżniczko - podszedł do mnie i przejechał palcem po mojej twarzy. Zacisnęłam mocno powieki. - Patrz na mnie. - nie mogłam nic poradzić na to, że moje oczy znów ujrzały jego paskudną twarz. To było jak najgorszy koszmar, który powtarza się w kółko i w kółko. 
- Daj mi spokój - wyszeptałam, a potem poczułem mocny uścisk na dłoni, potem na ramieniu aż mocne uderzenie w twarz. 
- Nigdy nie dam ci spokoju. Jesteś moja księżniczko.

Usiadłam gwałtownie na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i krzyknęłam gdy ujrzałam czyjąś postać leżącą na drugim łóżku. James. Wstałam i usłyszałam jęk chłopaka. Nim zdążył mnie zauważyć wybiegłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Biegiem skierowałam się do łazienki, a gdy wleciałam do środka zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
- Witaj księżniczko - podskoczyłam gdy usłyszałam jego cichy i spokojny głos tuż obok mnie. Jęknęłam głośno gdy jego ręka znalazła się na mojej twarzy. 
- Proszę nie każ mi tego robić - wyszeptałam ze łzami w oczach. Jego tu nie ma, jego tu nie ma, jego tu nie ma.
- Przecież ty tego chcesz - prowadzona jego słowami podeszłam do umywalki, którą napełniłam wodą. Z ręki Jamesa wyciągnęłam brzytwę, którą udało mi się raz zabrać z biura pana Davida. 
- Nie chcę tego robić. Nie chcę. Proszę nie każ mi - wychlipałam i włożyłam drżącą rękę do wody. 
- Spokojnie księżniczko. To nie boli. Po prostu to zrób - spojrzałam w lustro i zauważyłam, że jego ciemna postać stała za mną, a ja płakałam. Nie mogłam się sprzeciwić. Nie umiałam. 
- Ivy?! Jesteś tam?! - jakiś męski głos dochodził za drzwi, a potem ktoś mocno w nie uderzył. Żałosny jęk wydostał się z moich ust gdy moja druga ręka, w której trzymałam ostry, metalowy przedmiot zbliżyła się do nadgarstka. 
- Skup się na mnie księżniczko. Rób to co ci każe - cichy szept Jamesa rozpływał się w powietrzu jakby był tylko mgłą. 
Poczułam silny nacisk na nadgarstek, a potem pieczenie. To już. Zrobiłam to, bo on tego chciał. Znów się poddałam. Znów przegrałam. 
Ktoś chwycił mnie za ręce i wyciągnął je z wody. Brzytwa, którą mocno ściskałam w dłoni upadła na podłogę. Chciałam ją podnieść i dokończyć to co musiałam zrobić.
- Puść mnie. Muszę to zrobić. On mi każe - zaczęłam się wyrywać. Czyjeś silne ręce oplotły się w okół moich ramion skutecznie mnie unieruchamiając. 
- Ivy uspokój się - Zayn... Jego siła głosu i subtelność z jaką się do mnie odnosił sprawiały, że moje serce powracało do normalnego tępa. Mięśnie rozluźniały się, a myśli wyciszały. Byłam bezpieczna. 
- On mi kazał Zayn. Ja tego nie chcę. To on - wyszeptałam i oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Jego serce biło zdecydowanie za szybko. 
- Kto? Nikogo tuta nie ma - odpowiedział mi i odsunął się aby spojrzeć mi w oczy. jego dłoń powędrowała do mojego policzka, a smukłe palce starły z nich łzy. 
- James. On wszędzie za mną chodzi. Śni mi się, a potem każe robić różne rzeczy. Zayn ja się go boję - znów zaczęłam płakać. I muszę przyznać, że miałam nadzieję iż znów poczuję jego dotyk na swojej twarzy. Niestety się przeliczyłam. 
- Ivy on jest w więzieniu, rozumiesz? Już nigdy go nie zobaczysz. Jesteś tutaj bezpieczna - coś w jego głosie, oczach mówiło mi, że on nie kłamie. Mówił prawdę, ja po prostu wariowałam. 
- Zwariowałam - wyszeptałam ledwo słyszalnie. 
- Nie, nie prawda. Chodź - Zayn chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z łazienki. Myślałam, że wrócimy do mojego pokoju, ale brunet miał inny plan.
Zeszliśmy ze schodów i ku mojemu zdziwieniu zaczęliśmy iść w stronę głównych drzwi. W stronę wolności. 
Zayn wyszeptał coś do pani Grety, a ta po chwili zapisała coś w swoim zeszycie i wstała za biurka po czym od kluczyła drzwi.
Zayn znów chwycił mnie za rękę i wyprowadził na dwór. Powietrze było chłodne, przesiąknięte zapachem deszczu co oznaczało, że nie długo będzie ulewa. 
- Zayn? Gdzie my idziemy? - ciemność w około nas skrywała wiele niebezpiecznych tajemnic, których nie chciałam poznać. Wolałam zostać w słodkiej niewiedzy. 
- Jesteśmy - odpowiedział mi gdy dotarliśmy do ogrodu, w którym ostatnio dość długo sprzątaliśmy. - Gdy byłem mały szybko się denerwowałem. Wtedy mama zawsze wyprowadzała mnie na dwór i kazała krzyczeć. Najgłośniej jak potrafiłem.
- A co to ma wspólnego ze mną? - potarłam ramiona i zauważyłam, że z mojego zranionego nadgarstka leci krew. Ucieka ze mną, niczym poczucie bezpieczeństwa i szczęście. 
- Krzycz Ivy. Pozbądź się tego wszystkiego co dusisz w środku. Pozwól sobie poczuć się wolną - Zayn stanął za mną i chwycił moje ręce opuszczając je wzdłuż mojego ciała. Przejechał lekko palcem po zranionym miejscu jakby chciał złagodzić pieczenie.  
- Ja nie jestem zdenerwowana Zayn. Jestem przerażona tym co się ze mną dzieje. Wariuję ze strachu. Widzę coś czego nie ma.
- Dlaczego po tej scenie w klasie uciekłaś pod prysznic? Dlaczego nie zamknęłaś się w pokoju? - jego ciepły oddech muskał moją szyję. W mojej głowie zrodziła się myśl, że Zayn może zrobić mi to samo co James. Przecież jesteśmy tutaj całkiem sami. Wątpię aby ktokolwiek nas tutaj widział.
- To mnie uspokaja - wyszeptałam i zamknęłam oczy odsuwając od siebie straszne myśli. - Uwielbiałam spędzać wakacje u dziadków, ale nigdy nie mogłam tam zasnąć. Wtedy dziadek kazał mi się przebierać w strój kąpielowy, nakładał mi czepek i wsadzał mnie pod prysznic abym się uspokoiła. A gdy padało to wtedy szedł ze mną na dwór - dokończyłam i wtedy zrozumiałam o co mu chodziło. Każdy z nas ma swoje sposoby na to aby się wyciszyć, czy uspokoić. W przypadku Zayn'a był to krzyk, a w moim przypadku bieżąca woda, która działała na mnie kojąco. 
- Dalej Ivy. Zrób to. Wyobraź sobie, że jesteś sama. Wyobraź sobie, że to jest twój cel. Krzycz jakby od tego zależało twoje życie. Możesz się bać. Możesz być przerażona. Masz do tego prawo - wszystkie sceny z ostatniego tygodnia zaczęły pojawiać się w mojej głowie mieszając się w jedną kulkę bólu i strachu. - A teraz krzycz Ivy. Po prostu krzycz.
Zaczerpnęłam dużo powietrza i zrobiłam to co mi kazał. Zaczęłam krzyczeć. Chciałam pozbyć się tego wszystkiego co w sobie dusiłam. Chciałam znów poczuć się wolna.
W końcu mój krzyk stawał się coraz cichszy, aż w końcu zamilkłam. Oddychałam szybko, niemiarowo. Czułam się... Lepiej.
- Właśnie o to chodziło - Zayn cały czas stal za mną i trzymał moje ręce jakby w obawie, że zaraz mu ucieknę. Nie miałam takiego zamiaru. Przynajmniej na razie. - Ivy jedziesz do domu?
- Nie - odparłam i odwróciłam się do niego przodem. Poczułam na nosie mokrą kropelkę, a potem następne. O tak. 
- Pojedź gdzieś ze mną - Zayn jakby nie zauważył deszczu, który zaczął nas bombardować nadal wpatrywał się w moje oczy. - Pojedź ze mną na weekend. - Dodał mniej pewnie. 
O Boże. I co teraz? 
------------------------------------------------
*[...] a lewe żebra* całe przyozdobione w fioletowe i żółte plamy.~ Chodzi mi o to, że ma posiniaczone żebra. 
------------------------------------------------
Hej! Powiecie, że jestem wredna bo rozdział mogłam dodać już wczoraj, ale mi się nie chciało :) Mam nadzieję, że nie przerazicie się długością lol. Chciałam go podzielić na dwie części, ale na historii wpadłam na genialny pomysł więc no ten... Nie było 16 komentarzy :( Jeszcze dziś postaram się zrobić zakładkę informowani więc jak coś to wpadać :D A teraz pokaże wam moje reakcję na kilka rzeczy z tego bloga. 
1. Gdy przeczytam wasze komentarze chcę to zrobić. Chcę was wszystkich przytulić :)
2. Gdy zobaczyłam z moją siostrą ile jest wyświetleń do JEDNEGO rozdziału.
3. Gdy wchodzę na bloggera i z dnia na dzień mam co raz więcej obserwatorów. 
Kamila♥
 

18 komentarzy:

  1. Hej :) Szkoda tylko że dodajesz rozdział jeden raz w tygodniu. Ale fajnie... Nie mogę się doczekać następnego !

    OdpowiedzUsuń
  2. On ją zabierze <3 O MATKO ^^ Jaram się jak pochodnia normalnie hahahah !
    Świetny rozdział , jak zawsze zresztą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha! pojedzie z nim na weekend <3 Love story :* Uwielbiam Zayna i Ivy. pasują do siebie. Ogólnie, to bardziej mi się podoba ta część z perspektywy Zayna, ale to pewnie dlatego, że go Uwielbiam :P Czekam z niecierpliwością na nexta i życzę weny :*
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi samej bardziej podoba się perspektywa Zayn'a, ponieważ Ivy skopałam na maksa.

      Usuń
  4. I kolejne opowiadanie od którego się 'uzależniłam'. Rozdział jest genialny. Zayn był w nim taki opiekuńczy. Mam ogromną nadzieje, że Ivy pojedzie z nim na weekend. Czekam nn i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. swietne ;) czekam na nn ;>
    chce wiecej perspektyw zayna < 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest po prostu akhvfyuwgfhui.
    Bojku on ją chce zabrać na weekend *-*
    Następna rzecz,Natasha wstawiła się za nią:) wow
    Naprawdę czytałam ten rozdział z zapartym tchem :)
    ahahahaha "Żeby ci zaraz coś innego nie stanęło." hahah o ja pierdziele....
    Piszę ten komentarz po dobrych 30 min od przeczytania opowiadania,bo wiem,że od razu po przeczytaniu nie byłabym w stanie nic napisać oprócz iusgfaoisbgoish
    Czekam na następny ♥
    @i_dont_know915

    OdpowiedzUsuń
  7. cuuuuudowny rozdział *.*
    poprostu ubóstwiam to opowiadanie :D
    nie mogę się doczekać ich wyjazdu na weekend, bd się działo :p
    czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo mi się podoba ta historia ! :>
    Lubię takiego Zayna..
    Mam nadzieję, że Ivy zgodzi się na wyjazd z Zaynem, i zapomni choć trochę o tym co ją spotkało :)
    Fajnie, że Natasha również zmieniła swoje nastawienie do Ivy.. (:

    Uwielbiam!♥

    Pozdrawiam ♥
    @blue_eyes_9

    OdpowiedzUsuń
  9. I
    .D
    ..E
    ...A
    ....L
    .....N
    ......Y
    Kocham twoje opowiadanie <3
    czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdzial cudowny a twoje reakcje... bezcenne! hahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem jak ty to robisz, ale jak czytam tego bloga to tak jakny sie upodabinam do Ivy. Czuje to co ona, w niektorych momentach robi mi aie poprostu goraco a oczy zachodza lzami.. nie wiem czemu, ale nadal twierdze ze jest to fantastyczne, nigdy tak nie mialam...
    super ze dodalas zakladke z informowanymi ;)
    no i.. czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Fantastyczny rozdział!!! Jak najszybciej dodaj następny! Ivy musi się zgodzić na propozycję Zayna! :) Powodzenia w pisaniu! ;)
    Kola ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowny mam nadziej że next pojawi sie rownież szybko :)
    Kocham Kate:**

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny :) czekam nn :)<333

    OdpowiedzUsuń
  15. GENIALNY ;)
    kiedy masz ferie? może wtedy dałabyś rade częsciej dodawać rozdziały ? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko! Genialne!
    Kurcze! Mam zaległości! Lecę czytać następny :))

    OdpowiedzUsuń