niedziela, 13 września 2015

Rozdział 62

***Harry***

     Tak naprawdę nie wiedziałem, co miałem w głowie, gdy kazałem David'owi nie wpuszczać Natasha'y. Dobrze wiedziałem, że dziewczyna tak łatwo nie odpuści. Za wszelką cenę będzie się chciała dowiedzieć, dlaczego nie chciałem jej widzieć. Dziś, jutro, do końca mojego nędznego życia. Mogę się założyć, że będzie tu przychodzić każdego dnia, aż w końcu zrozumie, że to koniec. Nie chce jej ranić, ale to nie ode mnie zależy. Gdybym tylko mógł stąd wyjść wcześniej.
     Całe szczęście, że David nie pytał o powód. Obiecał spełnić moją prośbę, ale nie miał zamiaru używać rękoczynów, aby ją zatrzymać. Spodziewam się, że uda jej się wejść na piętro chłopaków, a następnie dotrzeć pod moje drzwi. Zapewne będzie w nie walić pięściami i krzyczeć, abym otworzył, kiedy mnie nie będzie w środku. Pewnie skończę naćpany na strychu. Cóż, nie tylko nasze gołąbeczki tam przesiadują. Znam to miejsce od kiedy tu trafiłem. Czasem potrzebuje, aby tam pójść. To naprawdę pomaga i co dziwne - lubię to. Czuje się tam swobodnie, bo nikt nie wie gdzie jestem i mogę sobie wyobrażać, że nie istnieje. Ja, kokaina i mój własny świat. A wtedy zapominałem o Natashy i problemach, które nie chciały mnie opuścić. I może byłam tchórzem, który uciekał zamiast stanąć twarzą w twarz ze swoimi porażkami. Tak, to były porażki. Ja byłem porażką. Jedną, wielką porażką. 
     Zebrałem bluzę i zakładając ją na ramiona wyszedłem na korytarz. Kilka chwil później zatrzymałem się przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Jace'a. Chłopak miał wszystko, czego tylko można było pragnąć w tym miejscu. Papierosy, alkohol i narkotyki. Mnie w tym momencie najbardziej interesowało to ostatnie. Potrzebowałem odpłynąć i zapomnieć. Zbliżała się siedemnasta, więc niedługo powinna tu być moja narzeczona. Jestem najgorszym, co mogło ją spotkać. Myślę, że jestem podobny do Zayn'a. Obaj ranimy osoby, na których najbardziej nam zależy. Miałem ochotę skopać mu dupę, kiedy dziś rano miział się z tą lafiryndą w autobusie i to na oczach Ivy. Wiedziałem, że coś planował, ale nie sadziłem, że będzie aż takim chujem. 
     Kręcę głową, aby pozbyć się wszystkich myśli z mojej głowy i pukam trzy razy. Chwile później w drzwiach widzę wysokiego, lecz niższego ode mnie chłopaka. Już wcześniej uprzedziłem go, że wpadnę. Jace wiedział czego chciałem. 
     -Masz u mnie dług - powiedział wystawiając w moim kierunku rękę. 
     Uścisnąłem ją, a on podał mi woreczek z kokainą. Odsunąłem dłoń zgniatając ją w pieść i chowając do kieszeni czarnej bluzy. Posłałem mu krzywy uśmiech i odsunąłem o krok. 
     -Jasne - odparłem odchodząc. 
     Słyszałem jeszcze, jak chłopak zamyka drzwi z trzaskiem. Nie czekając na nic więcej pokierowałem się na strych. Przeskakiwałem co dwa stopnie, aż wreszcie znalazłem się na górze. Drzwi były lekko uchylone, jednak nie spodziewałem się tam nikogo. Pchnąłem delikatnie drewnianą powłokę, a moim oczom ukazał się sporych rozmiarów pokój. Żadnej żywej duszy, co mnie bardzo ucieszyło. Nie chciałem tu spotkać Zayn'a ani Ivy. Nie potrzebowałem kazania na temat tego, co miałem zamiar zrobić. Wystarczyło mi moje własne sumienie, które później nie będzie dawało mi spokoju. Doskonale o tym wiedziałem, bo już teraz żałowałem wszystkich głupich decyzji. Moje serce pękało na myśl o załamanej Natashy. Mam nadzieje, że o mnie zapomni i znajdzie sobie kogoś, kto zasłuży na jej uwagę i miłość. Ja na pewno nie byłem tą osobą. 
     Usiadłem na podłodze plecami opierając się o zimna ścianę. Wyjąłem z kieszeni małe, prostokątne lusterko i kawałek kartki. Wysypałem całą zawartość torebki i papierem ułożyłem długą linie. Zwinąłem go w rulonik i jedną stronę przyłożyłem do nosa. Nachyliłem się lekko i drugą stronę ułożyłem nad białą kreską. Pociągając mocno nosem wciągnąłem cały proszek. Poczułem mocne pieczenie w prawej dziurce, ale po kilku chwilach ustało. Schowałem wszystko i wstałem z podłogi. Usiadłem w fotelu i rozłożyłem się na nim czekając na efekty. Nie minęło kilka minut, a ja już czułem się lepiej. Wszystkie problemy i myśli zniknęły, a ja czułem się wreszcie szczęśliwy. Euforia ogarnęła całe moje ciało, a z gardła wydobył się suchy śmiech. Śmiałem się z siebie. Swojej głupoty i nieudolności, lecz wtedy wszystko było mi obojętne.



     Kiedy patrzyłem za okno wszystko wydawało się być inne. Śnieg, który delikatnie prószył mienił się kolorami tęczy. Słońce zachodziło za horyzont, a na dworze zaczynało się ściemniać. Minęło już jakieś dwie godziny, ale nie byłem tego do końca pewien. Będąc naćpanym wydawało mi się, jakby czas raz się zatrzymywał, raz przyspieszał. Nigdy nie czułem się tak, jak dziś. Wszystko było mocniejsze, niż zwykle. I to mnie niepokoiło, bo nie powinno tak być. Powinienem wyzbyć się jakichkolwiek uczuć, a ja jeszcze bardziej zagłębiałem się w to gówno. Rozmyślałem nad wszystkim i załamywałem się z każdą sekundą.
     Podniosłem się z fotela i podszedłem do drzwi, które otworzyłem. Lekko chwiejnym krokiem zszedłem po schodach na dół. Byłem pewien, że Natashy już dawno nie ma w budynku, więc bezpiecznie mogę przejść do swojego pokoju. Przeczesując włosy stanąłem przed drewnianą powłoką. Wszedłem do środka i od razu sięgnąłem po paczkę papierosów. Wypalając dwa z dziesięciu uśmiechałem się pod nosem, jak głupek. Psychiczny morderca bądź gwałciciel. W ostateczności zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Sam nawet byłem lekko przerażony własnym zachowaniem. Tak naprawdę nie miałem pojęcia, co dał mi Jace. Równie dobrze mógł dosypać tam czegoś jeszcze.
     Rzuciłem się na łóżko, które nie było jakoś bardzo wygodne, ale dało się spać, szczególnie, że mam bardzo mocny sen. Układając się w jak najlepszej pozycji starałem się zasnąć. Nie było to specjalnie trudne, gdyż byłem cholernie zmęczony. Długo nie czekałem, aby oddalić się do krainy Morfeusza.

~*~ 

***Natasha***
~Muzyka~

     Co chwile zerkałam na zegarek nie mogąc się doczekać , aż wybije godzina szesnasta trzydzieści. Poprosiłam Maggie, abym mogła wyjść dzisiaj troche wcześniej. Zgodziła się nawet nie zadając pytań, wiedziała, że chce jak najszybciej zobaczyć się z Harry'm. Moj narzeczony był dla mnie najważniejszy na świecie. Sprawiał, że jestem szczęśliwa. Przy nim czułam się idealnie. 
     Wskazówki zegara poruszały się tak samo wolno, jak dziesięć minut temu, ale ja nadal miałam nadzieje, że przyspieszą. Pragnęłam tego, bo chciałam juz wyjść. Obsługiwałam właśnie jednego z ostatnich klientów, jednak czułam się tak, jakbym dopiero zaczęła dzisiaj prace. 
     -Możesz już iść - usłyszałam za sobą głos Mag - Przecież widzę, jak spoglądasz na zegar. - dodała posyłając mi ciepły uśmiech. 
     -Dziękuje - odpowiedziałam oddając gest - Znów pozwalasz mi wyjść wcześniej. 
     -Już nie gadaj więcej, tylko idź póki nie zmieniłam zdania - zaśmiała się wypychając mnie na zaplecze. 
     Zdjęłam fartuszek i odwiesiłam go na miejsce. Założyłam na siebie kurtkę, owinęłam szyje szalikiem i żegnając się z szefową opuściłam piekarnie. Jak najszybciej się dało pokonałam odległość miedzy budynkiem, a zakładem poprawczym. Śnieg zaczynał padać coraz mocniej, ale cieszyłam się z tego powodu, ponieważ uwielbiam ten biały puch. Od zawsze moją ulubioną porą roku była zima. 
     Weszłam do środka i zdjęłam z siebie wierzchnie ubranie. Tutaj było dużo cieplej, niż na zewnątrz. Poprawiłam mój kremowy sweter i poszłam w kierunku gabinetu David'a. Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do środka. Mężczyzna siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery. Kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi uniósł na mnie wzrok. Przez chwile skanował moje ciało, a potem się uśmiechnął. 
     -Natasha, miło cię widzieć - odezwał się, jako pierwszy. 
     -Widzimy się codziennie, David. O co chodzi? - spytałam czując, że mężczyzna coś przede mną ukrywa.
     On jedynie westchnął i przeczesał ręką włosy opierając się o oparcie krzesła. Przez długi czas się nie odzywał myśląc zapewne nad odpowiedzią. Zastanawiał się czy mnie okłamać czy raczej powiedzieć prawdę. Założyłam ręce na piersi wpatrując się nieugięcie w jego oczy. W końcu się poddał i po raz kolejny wzdychając, odpowiedział na moje pytanie. 
     -Harry kazał mi zabronić ci odwiedzania go. Nie powiedział dlaczego, a ja się nie domyślam - oznajmił - Naprawdę nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje, Natasho - dodał widząc mój zdezorientowany i po części wściekły wzrok. 
     -Idę do niego - odparłam i szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie. 
     Słyszałam jeszcze, jak mężczyzna krzyczy moje imię, ale nie zważałam na to. Teraz liczył się tylko i wyłącznie moj chłopak. Jeżeli myślał, że uda mu się mnie tak łatwo spławić, to grubo się mylił. Nie mam pojęcia, co tym razem strzeliło mu do głowy, ale z chęcią mu to z niej wybije. Czasem zastanawiam się, ile tak naprawdę ma lat. Bo mimo, że na zewnątrz wygląda na swój wiek, umysłowo ma dużo mniej. Nieraz wymyśli coś niesamowicie głupiego i dąży do rozwalenia wszystkiego, co pomiędzy nami jest. Być może boi się swoich uczuć, ale za dużo razy przez to przechodziliśmy. Doskonale wie, że może mi powiedzieć o wszystkim, jednak on zawsze próbuje wszystko zrobić sam. Czasem warto przełknąć swoją dumę i poprosić o pomoc. 
     Kiedy jestem na pietrze chłopaków szybkim krokiem udaje się pod drzwi pokoju Harry'ego. Tak, jak zwykle - bez pukania łapie za klamkę, ale są zamknięte. Wale w nie pięścią kilka razy, lecz z marnym skutkiem, bo nikt nie ma zamiaru ich otworzyć. Wyciągam z włosów wsuwkę i rozginam ją. Kucam przy drzwiach wkładając w zamek kawałek metalu. Kręcę nim kilka razy w odpowiednie strony, aż nie słyszę pstryknięcia. Wstaje łapiąc za klamkę i naciskam ją, a drzwi ustępują. Wchodzę do środka i jakie jest moje zdziwienie, kiedy w środku nie widzę bruneta. Jego łóżko jest rozgrzebane, okno otwarte, a kilka ciuchów leży na podłodze. Paczka papierosów znajduje się na parapecie i widzę, że brakuje prawie połowy. Obracam się wokół własnej osi, lecz nic niepokojącego nie przyciąga mojej uwagi. 
     Siadam na materacu zastanawiając się, gdzie może być. Do głowy przychodzą mi jedynie trzy miejsca, czyli łazienka, pokój Ivy lub Zayn'a. Najpierw udaje się do tego pierwszego, lecz tam też go nie ma. Będąc nadal pełną nadziei kieruje się do pokoju mojego przyjaciela. Na korytarzu spotykam, jednak kogoś, kogo z całego serca nienawidzę. To on jest przyczyną większości naszych kłopotów. Jest wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. Przeważnie są to rzeczy, które nas ranią, a on się z tego śmieje. 
     -James - mówię, a mój głos przepełniony jest jadem i nienawiścią.
     -Natasha - uśmiecha się do mnie, jednak jego uśmiech jest nieszczery; bardziej kpiący - Dawno cię nie widziałem. Co tam u ciebie? - pyta, a ja śmieje się w duchu. Nagle chce byc moim przyjacielem? 
     -Nie powinno cie to obchodzić - sycze - Co tu w ogóle robisz? - pytam kpiąco.
     -Mam ważną wiadomość dla Ivy - odpowiada opierając się o drzwi. 
     -To pokój Zayn'a - prycham - Co masz jej do przekazania? Moze ja to zrobię, i tak miałam ją odwiedzić - dodaje. 
     -Doskonale wiesz, co chce jej powiedzieć - śmieje mi się w twarz - A gdzie masz Harry'ego? Czyżby już cię nie chciał? - mam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z tej paskudnej twarzy. Nienawidzę go tak bardzo. 
     -Dla twojej wiadomości - nie mam pojęcia, co możesz chcieć od Ivy, ty chory pojebie. A i nie zaprzątaj sobie niepotrzebnie głowy Harry'm. Ma się dobrze. 
     -Chce zniszczyć im zycie. Ciekawe, jak Zayn wybrnie, kiedy jego dziewczyna dowie się o tym, że zabij jej dziecko. Nasze dziecko - mierzy mnie spojrzeniem - A co do Styles'a. Gdyby miał się dobrze, to po co byłyby mu narkotyki? - tym razem to on prycha i wchodzi do pokoju, a ja zaraz za nim.
     -O proszę! Jak dobrze Ivy, że tutaj jesteś - James patrzył wprost na Ivy, a Zayn wstał i dobrze wiedziałam, że był cały spięty. Było widać, że musiał się powstrzymywać, aby nie zrobić krzywdy mężczyźnie, który zgwałcił jego dziewczynę. 
     -Wynoś się - głos Zayn stał się głęboki, na co blondynka lekko się wzdrygnęła i kiwnęła na mnie, że mam coś zrobić, lecz ja tylko pokręciłam przecząco głową.
     -Zayn dlaczego jesteś taki spięty? Czyżby nasza słodka Ivy nie wiedziała co zrobiłeś? - James znów się odezwał, czym wywołał większe zdziwcie u dziewczyny.
     -Powiem jej sam - Zayn zrobił krok w stronę Jamesa, a wtedy ten nie wytrzymał i z całej siły uderzył bruneta w twarz z głośnym rykiem. Ivy krzyknęła lekko przerażona, a ja odsunęłam się na krok.
     -Jak mogłeś sukinsynie! - James znów chciał się rzucić na Zayna, ale wtedy dziewczyna Malik'a zdążyła stanąć między nimi. - Jeszcze go bronisz?! On jest mordercą! - uniósł głos.
     -James, błagam cię, nie... - James zaśmiał się głośno przerywając tym samym brunetowi. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że chłopak wyjawi prawdę, tym samym pogrążając Zayn'a.
     -Zayn zabił nasze dziecko, Ivy. To przez niego poroniłaś! A wiesz co jest najlepsze? Ona też o tym wiedziała! - James wskazał na mnie, a ja poczułam się cholerne źle. Jednak Zayn to mój przyjaciel i musiałam obiecać mu, że nie powiem, ani słowa. Chciał sam to zrobic. Miał do tego prawo, a ja nie planowałam mieszać się w ich sprawy.

______________________________
Chciałam jeszcze raz podziękować za te wszystkie komentarze, bo one niesamowicie motywują!

Powoli zbliżamy się do końca pierwszej części. Ale nie martwcie się! Będzie druga :D
Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Przepraszam za ewentualne błędy.

8 komentarzy:

  1. Brudy zaczynają wychodzić na jaw....ale się dzieje

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie druga części jupiiii <33
    Coraz więcej problemów :/
    Proszę niech mimo wszystko będą razem <3
    Czekam na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry gada jaki to Zayn jest zły w stosunku do Ivy, a sam lepiej nie traktuje Natashy... Jego zachowanie jest dziecinne. W tym momencie mnie zdenerwował. Tak się nie powinno nikogo traktować. Mógłby chociaż raz zachować się jak facet i wszystko sobie wyjaśnić z Natashą...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczyna się dziać :D szybko next plisss :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszyscy zawsze piszą "kocham Zivy" "tylko ze względu na Zivy czytam tego fanfiction" i szczerze nie rozumiem bardzo czemu. Dla mnie obie pary są na tym samym poziomie i chętnie czytam historię jednych i drugich. :33
    Rozdział powala. Nie spodziewałam się takiego zachowania ze strony Harr'ego, tym bardziej, że sam krytykował Zayna, jeśli się on tak zachowywał. Według mnie nie powinien od razu iść ćpać tylko porozmawiać z Natashą :33
    A tobie jeszcze raz dziękuję, że kontynuujesz ich losy i nie olewasz sobie tego jak twoja poprzedniczka :33

    OdpowiedzUsuń
  6. Drama Time :")
    Coraz więcej emocji i rozwiązywania tajemnic :")

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to fanfiction... Nie jest to przynajmniej kolejne "słodkie opowiadanie" gdzie bad boy od razu po kilku rozdziałach zamienia się w idealnego chłopaka.
    Dodaj szybko następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń