poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 7 część II

***Zayn***

W jednej ręce trzymałem jej zdjęcie, a w drugiej prawie pustą butelkę wina, która cholernie mi ciążyła, ale mimo wszystko nie mogłem jej wyrzucić. Jeszcze nie. Czułem, że procenty zaczynają we mnie uderzać przez co moje ciało stawało się coraz bardziej rozluźnione, a mój humor poprawiał się z sekundy na sekundę.
Tego było mi potrzeba. Chwili zapomnienia, uniesienia, a przede wszystkim oderwania się od pieprzonej rzeczywistości, która zdecydowanie mnie przytłaczała. Byłem głupim nastolatkiem, a na moich barkach ciążyła większa odpowiedzialność niż na niektórych dorosłych. 
Z jednej strony napawało mnie to dumną, że potrafię wszystko zorganizować, potrafię znaleźć czas aby spędzić go z tymi, którzy mnie potrzebują.
Ale... No właśnie. Zawsze jest jakieś ale.
Z drugiej strony bałem się tego wszystkie jak chyba jeszcze nigdy niczego. Byłem przerażony, że nie zdołam pomóc Ivy ze wszystkim czego ona ode mnie oczekuje. Bałem się, że któregoś dnia powiem coś co może ją skrzywdzić i wtedy ona znów zacznie mnie nienawidzić, a przecież dopiero co ją odzyskałem. Wcale, że jej nie odzyskałeś. 
Ona nie ma pojęcia, że za każdym moim kochanie, albo skarbie kryje się coś więcej niż tylko chęć bycia miłym. Kryło się za tym piekielnie ogromne uczucie, które rozrywało mnie od środka.
Kochałem ją. Kochałem Ivy Carter całym swoim sercem, ale to niczego nie zmieniało. Ona nie wiedziała kim dla niej jestem, ani jak bardzo mnie kochała.
Zostałem sam z całą miłością, którą przeznaczyć mogłem tylko i wyłącznie dla niej.
- Za miłość - podniosłem butelkę salutując do zdjęcia i wypiłem duszkiem resztę wina. Upuściłem butelkę na podłogę i zacząłem wpatrywać się w uśmiechniętą buzię mojej dziewczyny. Oddałbym cholernie wiele aby znów zobaczyć jak jej usta rozciągają się w szczerym uśmiechu ukazując równe, białe zęby. Znów chciałem ujrzeć jak jej oczy zaczynają błyszczeć gdy powstrzymuje się od śmiechu, a potem nagle zaczyna się histerycznie śmiać, aż tworzą się jej zmarszczki wokół ust i oczu. Brakuje mi tego bardziej niż czegokolwiek innego.
Podniosłem się z kanapy i ruszyłem wolnym krokiem wzdłuż korytarza do pokoju, gdzie Ivy siedziała z pieprzonym Harrym. Byłem tak cholernie wściekły i zazdrosny z jego powodu, ale wiedziałem, że on sprawia iż na jej pięknych ustach zakwita nikły uśmiech i tylko to powstrzymywało mnie przed wypieprzeniem go z mojego domu.
Bez pukania otwarłem drzwi i wszedłem do środka uśmiechając się najbardziej fałszywie jak tylko potrafiłem. Chciałem aby Styles już sobie poszedł i niszczył życie komuś innemu.
- Zayn? - jako pierwszy odezwał się Harry i wstał z łóżka na którym siedział zdecydowanie zbyt blisko Ivy.
- Nie siedź tak blisko mojej dziewczyny Styles - pogroziłem mu palcem i zacząłem się z siebie śmiać gdy doszło do mnie, że tak właściwie jestem już nieźle wstawiony.
- Okej sądzę, że powinieneś się położyć - Harry zrobił kilka kroków w moją stronę, ale całkowicie go zignorowałem patrząc na Ivy, która siedziała oparta o ramę łóżka. Miała na sobie moją koszulkę, co sprawiało, że moje ego rosło do niewyobrażalnych rozmiarów miażdżąc Harry'ego swoją zajebistością.
- Nie mów mi co mam robić - odparłem i puściłem oczko do dziewczyny, która wreszcie odważyła się na mnie spojrzeć.
- Zayn - jej cichy głos sprawił, że cały zadrżałem. Kurwa, dosłownie cały. - Myślę, że Harry ma rację i powinieneś się położyć - cholera. Cwaniara wiedziała, że ma na mnie tak ogromny wpływ, że zrobię wszystko czego ona będzie chciała.
- Dobra. Mogę się położyć z tobą? - zapytałem i uśmiechnąłem się lekko widząc jak rumieniec wstępuje na jej twarz.
- Odprowadzę cię na górę - Harry dotknął mojego ramienia, ale wyrwałem się mu i wciąż czekałem na odpowiedź. Miałem nadzieje, że nie każe mi iść do siebie. Nie zniósłbym tego.
- Możesz - byłem niemal pewny, że wyczytałem to tylko z ruchu jej warg, ponieważ nie usłyszałem jej głosu. Mówiła tak cichutko i delikatnie jakby bała się, że ktoś może ją winić za głośniejsze rozmowy.
Powoli podszedłem do łóżka i położyłem się na nim tak, że moja głowa spoczywała na udach Ivy. Poczułem jak dziewczyna wzdryga się na chwilę i spina, ale potem gdy położyła swoją dłoń na mojej głowie jej ciało od razu się rozluźniło.
- To może ja już... Sobie pójdę - Harry patrzył na nas ze zmarszczonym czołem, ale potem uśmiechnął się szeroko i po protu sobie wyszedł, a ja nagle poczułem się strasznie zdenerwowany.
- Spróbuj się przespać Zayn - nie mogłem pojąć dlaczego ona mówiła tak cicho, a mimo to jej głos był wyraźny w mojej głowie.
- Nie chcę spać - odpowiedziałem i przytuliłem się do jej nóg. Ivy zaczęła bawić się moimi włosami, a ja mimowolnie zamknąłem oczy ciesząc się chwilową pieszczotą.
- A co chcesz robić - czułem jej wzrok na sobie. Czułem, że rozmyśla nad wszystkim co się w tej chwili dzieje. Właśnie taka Ivy była. Za dużo myślała.
- Chcę z tobą leżeć i zapamiętać każdy najmniejszy detal bo potem gdy stąd wyjdę ty znów zaczniesz się mnie bać i nie będę mógł się do ciebie zbliżyć - powiedziałem szczerze i poczułem ogromną gulę w moim gardle.
- Nie boję się ciebie - tym razem powiedziała to zdecydowanie głośniej i pewniej niż wszystko co wypadło dzisiaj z jej ust.
- To dlaczego mnie unikasz? Rozmawiasz tylko z Harrym, a to cholernie mnie denerwuje - powinienem podnieść głowę i spojrzeć jej w oczy, ale zdecydowanie zbyt dobrze się czułem leżąc na niej.
- Wcale cię nie unikam. A z Harrym właściwie nie rozmawiam. Po prostu sobie razem siedzimy i patrzymy na ściany -  jej palce pociągnęły delikatnie za moje włosy, a z moich ust wyleciał cichy jęk. O żesz kurwa. 
- Brakuje mi ciebie - powiedziałem cicho i to pewnie przez alkohol w mojej krwi zacząłem płakać. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem mocząc tym samym jej spodnie dresowe.
- Zayn co się stało? Dlaczego płaczesz? - czułem jak starała się odsunąć moją głowę od swoich nóg aby na mnie spojrzeć, ale byłem nieugięty i nadal leżałem w tej samej pozycji.
- Ja już tak dłużej nie dam rady Ivy - wyszeptałem - Staram się być silny, staram się każdego dnia być dla ciebie pieprzoną tarczą, ale sam tego potrzebuje. Potrzebuje aby ktoś się mną zajął, aby ktoś mi pomógł - dodałem i byłem prawie pewny, że Ivy płacze razem ze mną. Jej ciało dziwnie drżało.
- Boże Zayn - pociągnęła cicho nosem i dotknęła swoimi drobnymi paluszkami mojego policzka. - Możemy sobie nawzajem pomagać. Co ty na to?
- Ty nie możesz mi pomóc. A przynajmniej nie tak jakbym tego chciał.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo mnie nie kochasz. Żaden anioł nie może kochać złego człowieka - dopiero teraz docierało do mnie to co starałem się zrobić.
Już wcześniej, w ośrodku robiłem wszystko aby Ivy przestała czuć do mnie jakiekolwiek pozytywne uczucia. Zdawałem sobie wtedy sprawę z tego, że ją zniszczę. Moja przeszłość wpłynie na nią do tego stopnia, że ta cała dobroć jaką ona w sobie miała po prostu zniknie, a do tego nie mogłem dopuścić. A teraz co robiłem? Kazałem jej aby zaczęła coś do mnie czuć, a przecież wiedziałem jak to się do kurwy nędzy skończy.
- Nie jestem aniołem, a ty nie jesteś złym człowiekiem - Ivy pochyliła się nade mnie i kciukiem potarła moją powiekę jakby w prośbie abym otworzył oczy.
- Jesteś taka piękna i dobra, a ja wszystkich niszczę - jej niebieskie oczy błyszczały od łez, a usta były suche. - Proszę pozwól mi tu jeszcze chwilę zostać, a gdy stąd wyjdę oboje zapomnimy o tej rozmowie - moja dłoń samowolnie powędrowała do jej policzka.
Znów przyjąłem tą samą pozycję co przed chwilą, a Ivy po kilku sekundach oparła się o wezgłowie, ale nadal delikatnie masowała moją głowę. Czułem, że zmęczenie bierze nade mną górę i powoli zaczynałem zasypiać.
- To ty jesteś aniołem. Moim aniołem - byłem prawie pewny, że to tylko moja wyobraźnia się ze mnie nabija i wymyśla słowa, które padły z ust Ivy, ale potem poczułem delikatny pocałunek na moim policzku i zasypiając byłem pewny, że to nie moja wyobraźnia, a moja księżniczka.
--------------------------------------------
Dobra możecie być na mnie źli, że rozdział z tygodniowym opóźnieniem, ale miałam małe kłopoty, które musiałam rozwiązać. Teraz takie pytanie: Nie podoba wam się już to ff? Jeżeli nie chcecie czytać 2 części dajcie znać to szybko to zakończymy i tyle w temacie. Mój ostatni rozdział miał 394 wyświetlenia i tylko 1 komentarz za który dziękuje z całego serca ♥ Naprawdę chcę wiedzieć czy nie macie już ochoty tego czytać bo to my z Oliwią siedzimy tydzień nad rozdziałem aby was zadowolić, a nic właściwie za to nie dostajemy, nawet waszego komentarza z opinią. To wszystko, dziękuje
Przepraszam za ewentualne błędy
Kamila♥  

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 6 część II

***Harry***


     Wróciłem do mieszkania i od razu położyłem się spać nie przejmując się prysznicem czy choćby zdjęciem ubrań. Nie zależało mi na tym zbytnio. Właściwie to na niczym mi już nie zależało. Byłem w pewnym sensie wrakiem człowieka, a przy życiu trzymała mnie myśl o Ivy, która - miałem nadzieje - szybko wyzdrowieje. Jest moją najlepszą przyjaciółką i cholernie się o nią martwię. Choć wiem, że Zayn (mimo, iż go nie lubię) dobrze się nią zaopiekuje.
     Kręciłem się z boku na bok, a sen nie chciał przyjść. Byłem niesamowicie zmęczony, powieki same mi opadały, ale nie potrafiłem usnąć. Na dworze już dawno zrobiło się ciemno, a jedyne światło, które oświetlało kule ziemską był blask księżyca. Wydawał się większy niż zawsze, ukazany w całości, dzięki pełni.
     -Do cholery jasnej - przekląłem zrzucając kołdrę ze swojego ciała i wstając na równe nogi.
     Złapałem paczkę papierosów w dłoń i wyszedłem na balkon. Podpaliłem pierwszego skręta i zaciągnąłem się szarym dymem, następnie pozbyłem się go z płuc. Patrzyłem na panoramę miasta spokojnie paląc mojego papierosa, który powoli się kończył. To działało na mnie uspokajająco i sprawiało, że czułem się odprężony.
     Kiedy zaczęło mi się robić chłodno postanowiłem wrócić do środka i ponownie spróbować usnąć. Ułożyłem się na prawym boku i zamknąłem oczy. Przez kilka minut leżałem nieruchomo czekając, aż stracę świadomość.


     Biegłem ile sił w nogach uciekając przed zamaskowanym mordercą. Próbowałem go zgubić wbiegając w wąskie i kręte uliczki, ale on cały czas był za mną. Na ulicach nie było żywej duszy, a prawie żadna latarnia nie działała, przez co było cholernie ciemno. Na całe szczęście miałem dobry wzrok i jeszcze ani razu o nic nie zawadziłem, co tylko przeważało szalę zwycięstwa na moją korzyść.
     Będąc pełen optymizmu skręciłem w następną uliczkę, jednak natrafiłem na ślepy zaułek. Mój oprawca stał tuż za mną celując we mnie bronią. Cofałem się do momentu, aż moje plecy nie spotkały się z zimną ścianą budynku. Miałem przyspieszony oddech i czułem, jak serce obija się o moje żebra. Byłem niemal pewien, że za chwilę wyskoczy z mojej klatki piersiowej, jednak na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
     -Ostatnie życzenie? - usłyszałem głos człowieka stojącego przede mną i wydał mi się on dziwnie znajomy.
     Zmarszczyłem brwi w konsternacji próbując przypomnieć sobie osobę, do której ów głos należał, ale miałem pustkę w głowie. Nikt nie przychodził mi na myśl i przez to czułem się jeszcze gorzej. Zamknięty w pułapce, bez jakiegokolwiek wyjścia. To nie ja rozdawałem karty, a osoba, która próbowała mnie zabić.
     -Co masz zamiar zrobić? - spytałem niepewnie, a mój głos pod koniec zaczął się łamać.
     -Strzelić ci prosto w serce tak, abyś nie miał szans na przeżycie - znów ten sam, dziwnie znajomy głos, którego nie potrafiłem rozszyfrować. 
     Mimo, iż postura osoby mierzącej do mnie bronią nie była zbyt wielka to i tak niesamowicie się bałem. Miałem przed sobą dużo lat życia i nie chciałem, by zostało mi ono odebrane. Szczególnie w taki sposób. Planowałem dożyć długiej starości i umrzeć z powodu swojego wieku.
     -Dlaczego? - spytałem zanim zdążyłem się ugryźć w język.
     -Ponieważ na to zasłużyłeś. Raniłeś mnie każdego dnia coraz bardziej, a ostatniego najbardziej - po raz kolejny po moim ciele przeszły dreszcze, a po chwili uświadomiłem sobie, kto celował we mnie bronią.
     Moje przypuszczenia potwierdziły się, kiedy zabójca zdjął okalającą jego twarz kominiarkę. Długie, brązowe włosy opadły kaskadami na plecy i ramiona, a usta wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu.
     -Natasha? - wyszeptałem zanim nabój przedarł się przez skórę mojego ciała, a następnie trafił w serce.


     Obudziłem się z krzykiem, a moje serce waliło, jak oszalałe. Byłem cały mokry od potu, a moje myśli szalały. Jednego byłem pewien. Muszę ją odzyskać.




~*~

***Natasha***


     Poprawiłam mojego warkocza, który ułożony był na moim lewym ramieniu. Zarzuciłam na ramiona cienki sweterek w kolorze pudrowego różu, który dopełniał cały mój strój. Biała koszula wpuszczona w czarne, obcisłe spodnie i tego samego koloru szpilki. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i łapiąc w dłoń kopertówkę wyszłam z pokoju. Wrzucałam do środka torebki najpotrzebniejsze rzeczy, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i zanim otworzyłam wyjrzałam przez wizjer. Widząc znajomą twarz przekręciłam zamek i uśmiechnęłam się szeroko witając blondyna.
     Chłopak nachylił się nad moją twarzą i delikatnie musnął moje usta. Zawiesiłam mu rękę na szyi i przyciągnęłam bliżej wpijając się w jego wargi. Zamknął drzwi nogą i pogłębiając pocałunek szedł w kierunku mojej sypialni. Zbyt zajęta całowaniem jego ust nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się moim pokoju. Ułożył mnie na łóżku i zawisł nade mną kontynuując pieszczotę. Po chwili przeszedł z pocałunkami na linię mojej szczęki, a później na szyję. Wiłam się pod nim z przyjemności, którą mi serwował. Odkąd się pierwszy raz pocałowaliśmy minęło jakieś dwa tygodnie i przez ten czas staliśmy się sobie jeszcze bliżsi.
     -Musimy iść - wyszeptałam pomiędzy kolejnymi pocałunkami - Spóźnimy się - dodałam łapiąc oddech.
     -Zawsze mogę zadzwonić i odwołać rezerwację - odparł mocniej mnie całując
     Poddawałam się jego pieszczocie, kiedy on rozpinał guziki mojej koszuli. Wyznaczał mokrą ścieżkę od linii moich ramion przez piersi, aż do pępka. Przyjemne ciepło rozlewało się w moim podbrzuszu, a on wcale nie miał zamiaru przestać mnie drażnić.
     -Niall - wysapałam - Jeżeli nie masz zamiaru się ze mną przespać po prostu chodźmy na tą cholerną kolacje - warknęłam.
     Spojrzał w moje oczy i mogłam przysiąc, że wyglądał, jak zbity psiak. Przybliżył się do mnie i lekko musnął moje napuchnięte wargi.
     -Ubieraj się - szepnął i podniósł się z łóżka stając tuż przed nim.
     Jęknęłam głośno i rzucając w jego stronę wiele przekleństw próbowałam zapiąć guziki tej cholernej koszuli. Poprawiłam mój wygląd i rozwalonego już warkocza, a następnie złapałam blondyna pod ramię i razem opuściliśmy moje mieszkanie.


*


     W lokalu było czysto, wyrafinowanie i po prostu pięknie. Idealnie nakryte stoliki, wypolerowane na błysk kieliszki czy sztućce. Rozglądałam się po całym wnętrzu zachwycając się jego wykończeniem. Kremowe ściany z brązowymi elementami, czarne obicia krzeseł, białe obrusy, zapach róż. Uśmiechałam się pod nosem idąc tuż u boku Niall'a. Blondyn wyglądał na zadowolonego z mojej reakcji. Wiedział, że mi się tu spodoba.
     Podeszliśmy do mężczyzny w średnim wieku stojącego za kontuarem. Patrzył wprost na nas mając normalny wyraz twarzy. Nie uśmiechał się, nie złościł, po prostu nie wyrażał żadnych emocji.
     -Państwo..? - zapytał, kiedy stanęliśmy tuż przed nim.
     -Horan - odparł mój towarzysz mocniej ściskając moją rękę,
     Od razu do głowy przyszedł mi obraz naszej dwójki stojącej przed ołtarzem. Ja ubrana jestem w białą, szeroką suknię ślubną, a on w czarny, dopasowany garnitur. Patrzyliśmy na swoje twarze w skupieniu uśmiechając się szeroko. Ale po chwili jego obraz zaczął się zmieniać. Przede mną nie stał już niebieskooki blondyn, a brunet o szmaragdowych oczach. Pokręciłam szybko głową wyrywając się z zamyślenia i próbując pozbyć się z myśli Harry'ego.
     -Proszę za mną - ponownie usłyszałam głos mężczyzny, a chwilę później poczułam, jak Niall delikatnie pcha mnie do przodu.
     Ruszyłam przed siebie stawiając niepewne kroki w wysokich szpilkach nadal próbując się otrząsnąć po mojej 'wizji'. Dlaczego nie potrafię wyrzucić go z głowy, a co najważniejsze serca? Już dawno przestał dla mnie istnieć, a co chwile o nim myślę. Cholerny Styles, którego do końca nie potrafię znienawidzić.
     -Dziękujemy - głos blondyna rozniósł się tuż koło mojego ucha.
     Spojrzałam na niego, a on skinieniem głowy pokazał mi, abym podeszła do jednego z krzeseł. Odsunął je dla mnie, za co mu podziękowałam i zajęłam miejsce. Usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął się delikatnie. Chwilę później koło nas pojawił się kelner, który odebrał od nas zamówienia, a po nim następny, który zapełnił nasze kieliszki winem. Niall uniósł swój i spojrzał na mnie wyczekująco, więc zrobiłam to, co on przed chwilą.
     -Za nas - powiedział.
     -Za nas - powtórzyłam i usłyszałam brzęk szkła.
     Niedługo potem kelner ustawił przed nami talerze wypełnione po brzegi. Jedzenie było pyszne i mogłam przysiąc, że jeszcze nigdy takiego nie jadłam.
     -Pięknie tu - odezwałam się przerywając panującą między nami ciszę.
     -Miałem nadzieje, że ci się spodoba. Taki był mój cel - posłał mi uśmiech, po czym upił łyk wina - Potem możemy iść na spacer, no wiesz, te sprawy.
     -Niall Horan próbujący być romantyczny. Cóż to za święto? - zaśmiałam się.

~*~

***Harry***



     Obserwowałem ich ze stolika w rogu restauracji. Doskonale wiedziałem dokąd idą. To wcale nie było takie trudne, aby się tego dowiedzieć. Horan był dupkiem i cholernym oszustem. Siedział na randce z moją dziewczyną, kiedy to ja powinienem wywoływać uśmiech na jej pięknej twarzy. Śmiała się z jego słów i wyglądała na szczęśliwą, a mi pękało serce. Nie potrafiłem dłużej wytrzymać, jednak nie mogłem się poddać. Pragnąłem z nią porozmawiać, chociaż kilka sekund. Być blisko niej, poczuć jej piękny zapach, spojrzeć głęboko w oczy. Potrzebowałem tego, bo to ona była moim narkotykiem, najgorszym uzależnieniem. Straciłem ją, bo zaufałem temu oszustowi, który wykorzystał sytuacje. Ale wolałem nie wiedzieć, co by zrobił, gdybym się nie zgodził.
      Odgarnąłem z twarzy wpadające mi do oczu kosmyki włosów i wzrok ponownie skupiłem na ich dwójce. Czułem, jak wszystkie moje mięśnie się napinają, kiedy zbliżył się do niej i starł kciukiem krople sosu z kącika jej ust. Miałem ochotę wstać, podejść do niego i pobić do nieprzytomności, a najlepiej na śmierć. Gardziłem nim i chciałem by zgnił w więzieniu lub po prostu umarł. By jego śmierć była bolesna i długa.
     Wstałem z zajmowanego miejsca z zamiarem opuszczenia lokalu, jednak zrezygnowałem z tego pomysłu widząc, jak Natasha oddala się od ich stolika w kierunku łazienki. Ruszyłem przed siebie zgrabnie omijając innych klientów restauracji. Po chwili znalazłem się pod damską toaletą. Nabrałem głośno powietrza i nacisnąłem delikatnie na klamkę. Pchnąłem drzwi i najciszej, jak potrafiłem wślizgnąłem się do środka. Stała do mnie tyłem patrząc w lusterko. Całe szczęście, że nie było widać tam mojego odbicia. Zaczęła się odwracać, a ja w tym momencie zrobiłem kilka kroków do przodu, dzięki czemu stałem naprzeciw niej. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a jej usta lekko się rozchyliły.
     -Harry? - wyszeptała spoglądając w moje oczy.
     Tak cholernie ją kocham.


______________________
Znowu lekki poślizg, który mam nadzieje mi wybaczycie.


Drastycznie spada nam liczba komentarzy. O co chodzi? Robimy coś nie tak? Śmiało napiszcie, krytyka jest tak samo ważna, jak pochwały ;)

Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Do następnego!

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 5 część II

***Zayn***

Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn Zayn...

Tylko to ciągle słyszałem w swojej głowie przez co kurwa nie mogłem spać. Wszyscy czegoś ode mnie chcieli, każdy czegoś potrzebował, a ja nie miałem innego wyjścia i musiałem spełniać ich zachcianki chociaż wcale tego nie chciałem.
Odkąd zrobiłem się tym 'dobrym' gościem wszyscy w około mnie myślą, że będę im pomagał chociaż wcale tego nie chcę, a jednak to robię. Miałem ochotę zamknąć się gdzieś z daleka od wszystkich i znów być egoistycznym dupkiem, który dba tylko i wyłącznie o siebie.
Tylko czy ja jeszcze taki jestem? Czy potrafię odmówić narzeczonej mojego ojca pójścia po zakupy? Czy potrafię spławić swoją siostrę, gdy ta drze się abym przyczepił jej huśtawkę? Boże chciałbym móc to zrobić, ale już nie potrafię.
Przewróciłem się na prawy bok specjalnie omijając wzorkiem zegarek, który pokazywał mi od ilu godzin żałośnie próbuję zasnąć. Czułem się fatalnie i naprawdę jedyne o czym marzyłem w tej chwili to po prostu zasnąć.
Z dość głośnym westchnieniem podniosłem się z łóżka i odrzuciłem na bok ciepłą kołdrę. Zaczynałem mieć ogromną ochotę zejść na dół, chwycić pierwszą lepszą butelkę z barku ojca i zachlać się do nieprzytomności. Brakowało mi tego i to bardzo. Gdy Ivy była w szpitalu nie chwytałem za alkohol ponieważ wiedziałem, że następnego dnia do niej pójdę, a gdyby jakiś lekarz coś wyczuł prawdopodobnie by mnie wyrzucili i zabronili więcej przychodzić, a na to nie mogłem sobie wtedy pozwolić. I tak wystarczająco cierpiałem czekając i modląc się każdego dnia o to, aby ona wreszcie się obudziła.
A teraz proszę bardzo mam Ivy w swoim domu, ale nie mogę pójść do niej do pokoju i położyć się obok niej ponieważ ona nie wie kim jestem, a ja naprawdę nie chcę jej jeszcze bardziej przestraszyć. Harry mógłby to zrobić. Naprawdę wkurwiała mnie relacją jaką Styles nawiązał z moją Ivy. On był po prostu jak wrzód na dupie, a mnie cholera brała gdy widziałem jego słodkie spojrzenia rzucane w jej stronę. No bo do kurwy on ma Natashę prawda? Swoją drogą chciałbym wiedzieć dlaczego oni nie są razem. Harry nie chciał mi nic powiedzieć, a Natasha nie ma czasu się ze mną zobaczyć bo albo jest w pracy, albo ma jakieś ważne spotkanie. Mam tylko nadzieję, że ona nie spotyka się z jakimś facetem bo gdy go dorwę to mu coś zrobię. A potem zrobię coś Harry'emu za to, że tak po prostu sobie odpuścił.  
Po cichu przemierzałem korytarz nie chcąc nikogo obudzić aby nie przechodzić przez fazę pytań czy wszystko jest w porządku i czy czegoś nie potrzebuję. No bo do kurwy chyba widać, że nic nie jest w porządku prawda?  
Z czystej ciekawości gdy zszedłem ze schodów spojrzałem na koniec korytarza i dostrzegłem, że drzwi od pokoju Ivy są otwarte. Mój umysł od razu zaczął tworzyć jakieś chore wizje tego, że ktoś mógł się włamać i zrobić jej krzywdę. Potrząsnąłem głową i ruszyłem w kierunku jej pokoju lekko popychając drzwi aby dostrzec puste łóżko. Zmarszczyłem brwi i poszedłem korytarzem prosto do salonu, aby zobaczyć jak Ivy zmaga się z przesunięciem fotela aby móc przejechać wózkiem.
- Co ty robisz? -  zapytałem głupio i szybko do niej podszedłem przesuwając fotel pod ścianę. - Dlaczego mnie nie zawołałaś? - zadałem jeszcze jedno pytanie i ukucnąłem na przeciwko Ivy aby spojrzeć jej w oczy. Jej twarz była cała czerwona, a oddech nierówny i wyglądała na cholernie zmęczoną.
- Nie chciałam nikogo budzić - odpowiedziała cicho i starała się unormować swój oddech. - Przepraszam.
- Nie musisz mnie przepraszać - westchnąłem i wstałem aby popchać jej wózek. - Dałem ci telefon abyś mogła po mnie zadzwonić gdy będziesz czegoś potrzebować - dodałem i wjechałem wózkiem do kuchni. Nim wieczorem poszedłem do swojego pokoju dałem jej swój telefon i jasno wytłumaczyłem jak ma do mnie zadzwonić gdyby czegoś potrzebowała.
- Myślałam, że śpisz - powiedziała i poprawiła swoje włosy, które jak na mój gust były za długie, ale kim ja jestem aby o tym decydować?
- To lepiej nie myśl - odparowałem złośliwie, a potem od razu tego pożałowałem gdy zobaczyłem jak Ivy spuszcza wzrok na swoje dłonie splecione na kolanach. - Nie, kurwa nie. Przepraszam kochanie, nie chciałem tego powiedzieć.
- Jest okej - starała się uśmiechnąć, ale wcale jej to nie wychodziło. - Mówisz co myślisz, a to chyba dobrze prawda? - spojrzała na mnie tymi swoimi ogromnymi niebieskimi oczami, a mi znów zrobiło się niewyobrażalnie smutno z jej powodu.
- Jest różnica między mówieniem tego co myślę, a złośliwością - odpowiedziałem jej i poczochrałem jej włosy chcąc aby zaczęła myśleć nad czymś innym.
- Co tutaj robimy? - zapytała i cały czas spoglądała na moją twarz nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak kurewsko niesamowicie wyglądała.
- Cóż znam cię na tyle dobrze, że wiem po co chciałaś się tutaj dostać - odparłem i otwarłem magiczną szafkę swojej siostry. - Oczywiście chciałaś coś słodkiego.
Policzki Ivy przybrały różowy odcień, a ona spuściła wzrok na podłogę jakbym co najmniej odkrył jej wielki sekret.
- Cóż może - powiedziała cicho i zauważyłem jak walczy z uśmiechem, który chciał wkraść się na jej usta.
- Jak byliśmy w ośrodku to często przychodziłaś do mnie w nocy, budziłaś mnie, a ja od razu wiedziałem, że idziemy zapychać się czymś słodkim - wyjąłem z szafki jakieś cukierki, żelki i pinki.
- Zdrowe odżywianie i takie tam? - zapytała i podjechała do stołu po czym chwyciła za pianki, a ja samowolnie się uśmiechnąłem. To było takie oczywiste, że je weźmie jako pierwsze. - Dlaczego się uśmiechasz?
- Wiedziałem, że na pianki rzucisz się najpierw - odparłem i wziąłem się za paczkę cukierków, które mam nadzieję, że smakowały równie dobrze jak wyglądały.
- Skąd? - zapytała i wepchała sobie ich kilka do buzi ciężko żując.
- Bo je uwielbiasz - odpowiedziałem i nagle zrozumiałem, że to było cholernie głupie z mojej strony. - Cóż nie miałam pojęcia co to jest i jak smakuje, ale ładnie wyglądały więc stwierdziłam, że chyba je lubię - Ivy starała się wyglądać normalnie gdy uświadamiała mi, że ona nawet nie wie co je.
- Ja też ładnie wyglądam więc mnie lubisz? - po moich słowach pianka prawie wypadła jej z ust, a ja mimowolnie zacząłem się śmiać z jej miny.
- Nie schlebiaj sobie - powiedziała, ale i tak zaczęła się rumienić, przez co mój uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Cóż powiem ci w tajemnicy, że ja cię lubię - jej oczy zatrzymały się na moich ustach, a policzki stały się jeszcze bardziej czerwone.
- Czy ja ciebie też lubiłam? - zapytała dość cicho i nagle zrozumiałem, że cała ta radość jaką miała w sobie jeszcze chwilę temu gdzieś wyparowała.
- Tak. Lubiliśmy się nawzajem - uśmiechnąłem się lekko na wspomnienie jej delikatnych dłoni na moim ciele.
- Dlaczego się uśmiechasz - jej szept docierał do mnie zdecydowanie zbyt głośno gdy byłem skupiony tylko na niej i jej pięknych ustach, które kiedyś całowałem.
- Wspominam sobie coś - pokręciłem głową chcąc pozbyć się z głowy obrazu leżącej pode mnie Ivy. - Co takiego?
- Kiedyś ci powiem - jej mina wyrażała jedynie czystą ciekawość, a ja byłem z siebie szczerze dumny, że znów mogłem ją zirytować.
- Zawieziesz mnie do pokoju? - zapytała i odsunęła od siebie prawie pustą paczkę po piankach. Jej oczy błyszczały, a ja byłem pewny, że od takiej dawki cukru, to ona dzisiaj na pewno nie zaśnie.
- Ależ oczywiście proszę pani - wstałem z krzesła i od razu wyjechałem jej wózkiem z kuchni gasząc za sobą światła.
Gdy podjechałem wózkiem pod jej łóżko nie miałem kurwa pojęcia co mam teraz zrobić. Miałem jej pomóc czy może patrzeć jak sama stara się wejść na łóżko?
- Czy um potrzebujesz pomocy? - zapytałem gdy już drugi raz nie dała rady podnieść się z wózka.
Ivy westchnęła głęboko i lekko skinęła głową jakby wstydząc się tego, że musi prosić o pomoc.
Bez problemu położyłem dłonie na jej talii i uniosłem ją od razu sadzając ją na łóżku i zabierając od niej swoje łapy. Nie chciałem aby poczuła się przeze mnie nieswojo, a to, że marzyłem aby przytrzymać ją chwilę dłużej wcale się nie liczyło.
- Zostań ze mną - zacisnąłem dłonie na rączkach od wózka bo kurwa mać tak, wreszcie usłyszałem to co chciałem usłyszeć. - Znaczy um jeśli chcesz.
- Oczywiście, że chcę - Ivy znów się rumieniła, a ja musiałem przyznać, że to było kurewsko urocze.
Położyłem się ostrożnie po drugiej stornie łóżka nie chcąc naruszyć jej prywatności, a ona podziękowała mi za to delikatnym uśmiechem.
- Mogę ci coś powiedzieć? - zapytała, a ja skinąłem głową cały czas patrząc w jej niebieskie oczy które teraz błyszczały w ciemnym świetle lampki nocnej. - Czasami strasznie boli mnie głowa i mam takie strasznie głupie wrażenie, że coś pamiętam, ale nie wiem co. Pewnie brzmię teraz jak wariatka i to nawet nie ma sensu, ale tak jest.
- To co mówisz nie jest głupie Ivy. Rozmawiałem o tobie z wieloma lekarzami i oni są pewni, że któregoś dnia zaczniesz sobie przypominać, ale to może trochę potrwać. Tak samo jak powrót do chodzenia. Musisz pamiętać kochanie, że ty umiesz chodzić, ale po prostu twoje nogi zapomniały jak to się robi - uśmiechnąłem się do niej i chwyciłem jej dłoń.
- Gdy tak mówisz to mam wrażenie, że we mnie wierzysz - jej palce ścisnęły moją dłoń, a ja odpowiedziałem jej dokładnie tym samym.
- Bo tak jest - przysunąłem się do niej tylko odrobinkę. - Zawsze w ciebie wierzyłem księżniczko.

***Ivy***

Czasami gdy człowiek budzi się rano to ma wrażenie, że śnił o czymś przyjemnym w nocy, ale nie ma pojęcia o czym. Po prostu tego nie pamięta, zapomina i tyle. To właśnie ja się tak czuję, tylko, że to nie chodzi o jakiś tam sen. Tu chodzi o całe moje dotychczasowe życie, które jest dla mnie jedną wielką zagadką. 
Nie wiem tak naprawdę kim jest ten niesamowity chłopak śpiący tuż obok mnie.
Nie wiem kim jest brunet, który był mnie dziś odwiedzić i obiecał, że szybko wróci.
A najważniejsze, nie wiem kim ja jestem. 
Patrzę na siebie w lustrze i widzę tylko jakąś dziewczynę, która wygląda na zmęczoną. I chyba właśnie tak się czuje.
Jestem zmęczona tym, że nic nie pamiętam i mam tylko jakieś głupie przeczucia. No bo kurcze co to w ogóle jest to przeczucie? 
Musze uczyć się wszystkiego od nowa, muszę poznać od nowa nie tylko cały świat, ale również siebie. 
Ale w końcu... Zayn we mnie wierzy prawda? I nie wiem dlaczego, ale czuję, że skoro on sądzi, że mi się uda to tak będzie. Mam wrażenie, że z nim mogę zdziałać wszystko. 
Zawsze w ciebie wierzyłem księżniczko. Te słowa wydają mi się znajome, ale nie wiem skąd. 
Wiem natomiast jedno: skoro Zayn uważa, że dam radę to nie mam innego wyjścia. W końcu muszę mu podziękować za to, że śpiewał mi gdy byłam w szpitalu. 
-------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za ewentualne błędy.
Kamila♥

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 4 część II


***Natasha***


     Wróciliśmy do mojego mieszkania śmiejąc się i wygłupiając jednocześnie. Dobry humor nas nie opuszczał, a z każdą chwilą się pogłębiał. Z szerokimi uśmiechami na twarzy opadliśmy na kanapę w salonie i dalej kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Kleiła się, jak nigdy, a ja mogłam szczerze przyznać, iż dobrze postąpiłam dając mu drugą szansę. Chłopak starał się i doskonale mogłam to dostrzec. Był moim przyjacielem, na którego mogłam liczyć w każdej chwili. Stawał się dla mnie coraz ważniejszy. W pewnym sensie zastępował mi Zayn'a.
     Zaśmiałam się słysząc kolejny żart Niall'a. Sypał kawałami, jak z rękawa, a ja nie potrafiłam powstrzymać cisnącego się na moje usta uśmiechu. Byłam szczęśliwa, a Harry już dawno wyparował z mojej głowy. Blondyn sprawiał, że nie przejmowałam się tym wszystkim, aż tak bardzo. Odwracał moją uwagę od całego zamieszania, które ostatnio przestawało mieć dla mnie znaczenie. Od teraz starałam się myśleć o sobie i swoich potrzebach. Dlaczego to zawsze ja miałam być tą poszkodowaną? Byłam suką - źle, jestem miła - też źle. Czasem gubiłam się sama w swoim życiu nie wiedząc kim jestem.
     -Hej - zawołał tym samym wyrywając mnie z zamyślenia - Gdzie mi uciekłaś? - spytał uśmiechając się.
     -Nigdzie nie uciekłam - odpowiedziałam - Po prostu się zamyśliłam. Wiesz, jak bardzo pokręcone jest to wszystko. Nie mam już siły udawać. Chce zacząć żyć i niczym się nie przejmować - dodałam spoglądając na jego twarz.
     -To żyj - złapał moją dłoń - Natasha, jesteś piękna, mądra, zaradna. Nie myśl o tym dupku, który zostawił cię bez słowa wyjaśnienia. On już pewnie znalazł sobie nową dziewczynę. - dał nacisk na ostatnie słowo, jakby chciał powiedzieć dziwkę.
     Ale dlaczego ja się dziwie? Przecież to prawda. Dla Harry'ego byłam tylko zabawką, z którą mógł się pieprzyć. Zastanawiam się czy kiedykolwiek prawdziwie mnie kochał. Powtarzał mi te dwa słowa bardzo często, jednak jakie tak naprawdę miały znaczenie? Być może były to słowa rzucone na wiatr.
     -Nie myślę o nim - odparłam - On już dla mnie nie istnieje - dopowiedziałam, chcąc go zapewnić o mojej decyzji.
     Kocham Harry'ego całym sercem, ale nie będę za nim ganiać przez całe życie. Za dużo razy mnie zranił i mam dość. Chce odżyć i cieszyć się każdym dniem; po prostu być szczęśliwa. Czy proszę o tak dużo?
     -Uśmiechnij się - potarł kciukiem moje knykcie - Nie możesz już zawsze być smutna. Nie pozwolę na to - wyszeptał ostatnie zdanie.
     Swoją dłoń, którą trzymał moją rękę, uniósł na wysokość mojej twarzy i dotknął mojego policzka. Patrzył mi prosto w oczy, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko dookoła, jakby wyparowało. W moich myślach był jedynie Niall i to, co własnie miało miejsce. Po chwili poczułam jego miękkie usta na moich, przez co musiałam nabrać głęboko powietrza. Poruszył delikatnie swoimi wargami, chcąc dać mi chwilę na przyzwyczajenie się do zaistniałej sytuacji. Nigdy nie pomyślałam, że tak może skończyć się danie mu kolejnej szansy.
     Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej pogłębiając pocałunek. Przecież miałam zacząć żyć i niczego nie żałować, więc właśnie to robię. Oddaje się przyjemności, której od tak dawna potrzebowałam. Blondyn sprawia, że znowu się uśmiecham i czuje przy nim swego rodzaju ciepło. Jest moim przyjacielem, do którego chyba zaczynam czuć coś więcej. Zawsze był bliski mojemu sercu, które widziało tylko Harry'ego. Wiem, że nigdy nie pokocham Niall'a tak samo, jak Styles'a, ale chciałabym mu się choć trochę odwdzięczyć za to, co dla mnie robi.
     Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Uniosłam na niego wzrok i mogłam rzec, że utonęłam w pięknym kolorze jego tęczówek.
     -Cieszę się, że jesteś - powiedziałam przytulając się do jego ciała, a głowę oparłam na jego klatce piersiowej.

*

     Nie mogłam przez długi czas usnąć cały czas myśląc o wydarzeniach sprzed kilku godzin. Byłam szczęśliwa i nie przejmowałam się niczym. Każdemu należało się coś od życia, a mi mógł dać to Niall. Być może byłam głupia i naiwna wierząc mu we wszystko, ale popełniłam w życiu już tyle błędów, że następne nie będą dla mnie żadnym zaskoczeniem. Moje życie pełne było niepowodzeń, ale wreszcie miałam szansę wyjść na prostą z najlepszym przyjacielem u boku.
     Przekręciłam się na drugi bok mając nadzieje, że zmiana pozycji pozwoli mi usnąć. Zaczęłam nawet liczyć głupie owce, ale nawet to nie pomagało. Mając dość bezczynnego leżenia wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni. Potrzebowałam szklanki zimnej wody. Czułam w środku pewien niepokój. Nie mam pojęcia czym był spowodowany, ponieważ wszystko szło dobrze. Ale wiem z czystego doświadczenia, że kiedy coś się układa za chwilę musi się zepsuć.
     Usiadłam przy stole i opierając się na łokciu upiłam łyk przezroczystej cieczy. Na dworze było już ciemno, a zegarek wskazywał godzinę pierwszą trzydzieści cztery. Czułam okropne zmęczenie, ale sen nie chciał przyjść. Po jakimś czasie postanowiłam wrócić na łóżko. Kręciłam się jeszcze trochę, ale wreszcie udało mi się usnąć.



     Stawiałam niepewne kroki starając się nie wydać żadnego hałasu. Wiatr szumiał mi w uszach i rozwiewał włosy. Słyszałam ciche szepty, które mieszały się ze sobą tworząc jeden, wielki bałagan. Nie potrafiłam nic zrozumieć, więc jedyne co mi pozostało to iść dalej.
     Ciemny las, środek nocy i ja pośród tego wszystkiego. Podskoczyłam w miejscu słysząc hukanie sowy. Złapałam się na klatkę piersiową i próbowałam opanować szybsze bicie serca. Zaczesałam kosmyk włosów za ucho i ruszyłam przed siebie. Szłam, a ścieżka jakby się nie kończyła. Coraz bardziej się niecierpliwiłam, ponieważ ciekawość zżerała mnie od środka. 
     -Halo? - zawołałam poddając się w połowie drogi.
     Nogi bolały mnie niemiłosiernie, a całe ciało trzęsło się z zimna. Byłam ubrana w białą, trochę zniszczoną sukienkę przed kolano i baleriny. Czułam się dziwnie obco, tak jakbym to nie była ja.
     -Jest tu kto? - ponowiłam próbę znalezienia kogoś. 
     Rozglądałam się wokół siebie, ale w panującej ciemności nie potrafiłam nic dostrzec oprócz własnych stóp. Głowa mi pulsowała, a nogi zaczęły robić się, jak z waty. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Po chwili nie mogłam wytrzymać bólu przeszywającego moją czaszkę. Upadłam na kolana chwytając się za głowę i krzyknęłam, kiedy wszystko zaczęło się nasilać. 
     Ból nie ustawał, a ja czułam, jak umieram. Każda cząstka mojego ciała była napięta do granic możliwości przysparzając mi więcej cierpienia. Upadłam na ziemie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej zwijając się w kłębek. Nadal słyszałam te wszystkie głosy, ale gdzieś między nimi przebijał się ten najmocniejszy. 
     -Głupia.......puszczalska........oszustka - same najgorsze przymiotniki leciały w moim kierunku, a ja nie miałam pojęcia, kto mógłby mnie tak oczerniać. 
     -Kim jesteś - jęknęłam czując uderzenie w plecy.
     -Twoim koszmarem - po raz kolejny odezwał się ten sam głos.
     -Przestań...proszę - wyjąkałam pociągając nosem, a łzy spływały mi po policzkach.
     -Nigdy nie przestanę. Chce być cierpiała, tak jak ja! - ryknął - Zraniłaś mnie, oszukałaś. Jesteś zwykłą suką! - kolejny cios.
     Nie potrafiłam rozpoznać kim jest mój oprawca. Jego głos był zniekształcony, a zamknięte oczy nie pozwalały mi na zobaczenie jego sylwetki. Uniosłam powieki i zamrugałam chcąc pozbyć się słonej cieczy z moich oczu. Stał przede mną i uśmiechał się kpiąco. Wyglądał, jak moje wyobrażenie diabła, którego nigdy nie chciałam poznać.
     -Harry? - wydukałam.



~*~

***Harry***

     Długo wahałem się zanim ostatecznie zapukałem do drzwi domu Zayn'a. Rozejrzałem się dookoła, ale nic szczególnego nie przyciągnęło mojej uwagi. Ogród, jak ogród. Nic specjalnego. Nigdy nie widziałem, jak mieszka chłopak mojej przyjaciółki i wreszcie mam okazje zobaczyć. Prosty dom bez zbędnych ozdób, czyli taki jakie lubiłem. Nie przepadałem za zbytnią przesadą.
     -Tak? - usłyszałem czyjś głos tuż obok siebie, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę.
     -Przyszedłem zobaczyć się z Ivy. Harry - przedstawiłem się wyciągając rękę do mężczyzny, który po chwili ją uścisnął i zaprosił mnie do środka.
     -Gdzie ona jest? - spytałem czując się trochę niezręcznie.
     -Idź do końca korytarza, ostatni drzwi po lewej - posłał mi ciepły uśmiech i poklepał do ramieniu, a potem odszedł. Nabrałem głęboko powietrza i ruszyłem we wskazanym kierunku. Rozglądałem się po całym domu, w którym było ładnie i czysto. Wszystko w stonowanych kolorach, nic nie wyróżniającego się.
     Stanąłem naprzeciw drzwi pokoju Ivy i zapukałem kilka razy, a kiedy usłyszałem ciche 'proszę' wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na wózku zwrócona ku oknu. Wyglądała za nie i wydawała się bardzo zamyślona. W pewnym momencie chciałem wyjść, by jej nie przeszkadzać, ale chciałem z nią porozmawiać. Była w końcu moją przyjaciółką, a to że mnie nie pamiętała w niczym mi nie przeszkadzało. Przecież zawsze możemy zacząć od nowa. Skoro raz zdołałem się z nią zaprzyjaźnić zrobię to i drugi.
     -Cześć - odezwałem się dziwnie zachrypniętym głosem. Odkaszlnąłem - Cześć - powtórzyłem. Odwróciła się do mnie i dopiero wtedy zauważyłem, jak bardzo blada jest. Jedynym, co najbardziej było widoczne był kolor jej pięknych oczu.
     -Cześć - odpowiedziała prawie szeptem i uniosła na mnie wzrok.
     Widziałem, jak skanuje całą moją sylwetkę. Myślę, że próbowała sobie przypomnieć cokolwiek, jednak nic jej nie świtało. Usiadłem na brzegu łóżka i podtrzymałem jej spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas. Posłałem jej ciepły uśmiech i nieco się rozluźniłem, kiedy go odwzajemniła. Położyłem się na miękkim materacu i spojrzałem w sufit.
     -Nawet nie próbuj sobie mnie przypomnieć - zaśmiałem się - Zrobiłem wiele głupich rzeczy, o których lepiej nie pamiętać - dodałem przewracając się na bok, by móc na nią patrzeć.
     -Nie wiesz, jak mi trudno, kiedy nie znam ludzi wokół mnie. Ciebie, pana Davida czy chociażby Zayn'a - odwróciła wzrok znów spoglądając za okno - Widzę w jego oczach żal i smutek, ale nic na to nie poradzę, że go nie pamiętam - pociągnęła nosem.
     -On cię kocha. Zrozumie, że...
     -Chce odnaleźć moich rodziców - przerwała mi nawet nie zwracając uwagi na moje słowa - Potrzebuje ich teraz - otarła policzki i spojrzała na mnie - A także czasu, aby wszystko przemyśleć i zacząć od nowa. Wierzę, że mi się uda, Harry. Wiem, że to nie będzie proste, ale chce spróbować.
     -Dasz radę, kochanie - uśmiechnąłem się ciepło - Jesteś wystarczająco silna - dodałem.



______________________
Wiem, że zawaliłam, ale kompletnie nie mam na nic czasu. Do tego rozdział jest krótki i nie sprawdzony. Przepraszam, postaram się poprawić.
Mam nadzieje, że chociaż się podoba i dacie radę dobić do 8 komentarzy, ponieważ pod ostatnimi postami było ich mniej.

Do następnego!