***Zayn***
Starałem się rozluźnić i przestać myśleć o tym co ten kretyn mógłby zrobić Ivy. W głowie zaczęły formować mi się jakieś obrazy, w których niestety główną rolę odgrywali oni. Miałem taką kurwa wielką ochotę rzucić się na niego z pięściami i wkomponować jego pierdoloną łeb w podłogę. Cóż babcia nie byłaby z tego faktu zadowolona, ale oczywistym było, że wybaczyłaby swojemu ukochanemu wnukowi.
- Nie mogę pojąć dlaczego aż tak bardzo chcesz bronić tą małolatę - głos Chestera przebił się przez wizję rozpierdalania jego głowy na podłodze. Spojrzałem na niego i wciągnąłem głęboko powietrze.
- Jest młodsza od nas tylko o rok. I obiecałem komuś ją chronić, a jak sam wiesz, ja zawsze dotrzymuję obietnic - odpowiedziałem i rozsiadłem się wygodniej na kanapie chcąc tym samym pokazać mu, że jestem całkowicie opanowany i spokojny.
- Jeżeli starasz się zachowywać jak bohater, to uwierz mi jest całkowicie na odwrót. Zachowujesz się jak ostatni idiota - taa i mówi to 'odważniak', który spierdalał przed policją krzycząc jak baba. - Pewnie wymyśliłeś teraz jakąś zgryźliwą uwagę, ale jej nie powiesz ponieważ twoja babcia lubi tą narzutę i nie chcesz jej pobrudzić swoją krwią. - Dodał i uśmiechnął się cwanie. Ona jej nienawidzi kutasie i jak już to twoja krew by na niej była.
- Nie wyprowadzisz mnie z równowagi Ches. Możesz próbować sobie ile chcesz - odparłem i z całej swojej siły próbowałem wyobrazić sobie sytuację, która by mnie uspokoiła i odprężyła. Goła Ivy.
- Jeżeli nie będzie cię o siedemnastej to wiesz co się stanie - chłopak wstał z miejsca i spojrzał na mnie z góry. - I wcale nie chciałem wyprowadzić cię z równowagi. Nie kiedy ona patrzy - poklepał mnie po ramieniu i uśmiechając się wyszedł. Wstałem z kanapy i odwróciłem się po woli napotykając przerażony wzrok Ivy. Kurwa.
***Ivy***
Nic nie mogłam poradzić, że kierowana ciekawością zaczęłam schodzić po schodach coraz niżej, aż wreszcie zobaczyłam z kim rozmawia Zayn. Wtedy moje ciało skamieniało. Nie mogłam się ruszyć i nie tylko ze strachu, ale również ze zdziwienia.
Widziałam jak ten chłopak wstaję mówi coś do Zayn'a i spoglądając na mnie uśmiecha się i wychodzi. Po kilku sekundach Zayn również się odwrócił i mogłam przysięgnąć, że był przerażony.
- Czemu nie śpisz? - to on odezwał się pierwszy. Wydawał się wściekły. Nie wiedziałam czy ze względu na to, że już wstałam czy ze względu na to, że przyłapałam go na rozmowie z tym kimś.
- Bo wstałam - odpowiedziałam najgłupszą odpowiedzią, jaka kiedykolwiek mogła paść, nie tylko między nami, ale każdym innym człowiekiem na ziemi.
- Śmieszne - odparł i wyszedł z salonu przechodząc do kuchni. Z szybko bijącym sercem ruszyłam za nim chcąc wypytać go o różne rzeczy.
- Pytałeś - odparłam i usiadłam przy stole patrząc jak sprawnie porusza się po kuchni. - Kim był ten chłopak? Znaczy pamiętam go z wczoraj, ale nie wydawało mi się abyście byli dobrymi znajomymi - Zayn jedząc ciastko podał mi kartkę, którą znalazł na blacie. Informowała ona o tym, że dziadkowie chłopaka musieli na chwilę wyjść.
- Nie interesuj się za dużo Sherlocku bo możesz tego pożałować - miałam dziwne wrażenie, że dzisiaj skończymy tak samo jak wczoraj. Na kłótni.
- Interesuję się ponieważ nie chcę abyś zrobił coś głupiego. Czy to źle? - wstałam z krzesła i stanęłam na przeciwko niego.
- Tak! Ivy to źle. A nawet bardzo źle - odpowiedział mi podnosząc lekko głos. Nie lubiłam gdy się taki robił. Przerażał mnie.
- No to trudno. Przecież sam stwierdziłeś, że jestem głupia, więc robię głupie rzeczy - głos zaczął mi lekko drżeć gdy twarz Zayn'a znalazła się blisko mojej.
- To je rób, ale gdzie indziej - wyszeptał i oblizał swoje wargi przygryzając tą dolną. Zaczerpnęłam głośno powietrza.
- A co jeżeli chce je robić tutaj? - jego bliskość zabierała moje ostatnie znaki odwagi czy chociaż by pewności siebie.
- To wtedy masz problemy Carter - wyprostował się i zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał zapamiętać do jakiego stanu mnie doprowadził. Uśmiechnął się lekko i chciał wyjść, ale skutecznie go powstrzymałam.
- Co się stanie jeżeli nie będziesz 'tam' o siedemnastej? - zapytałam szybko. Zayn stanął w miejscu i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie chcesz się przekonać - odparł i wyszedł pewnie kierując się do swojego pokoju.
Westchnęłam i nie miałam najmniejszego zamiaru się poddać. Mógł mnie spławiać tyle razy ile chciał, mógł udawać, że mnie nie ma, ale nie dam mu spokoju.
Wyszłam z kuchni i weszłam na schody wspinając się po nich po to by po chwili znaleźć się na korytarzu. Przeszłam do końca i otwarłam drzwi od sypialni Zayn'a wcześniej nie pukając.
- Masz mi powiedzieć kim był ten koleś i czego od ciebie chciał - zażądałam nie myśląc wcześniej nad tym co powiem. Czysta improwizacja.
- Nie tym tonem księżniczko - odpowiedział. Ton jego głosu i słowa zmroziły mi krew w żyłach.
Dzisiejszej nocy jakimś cudem nie miałam żadnych snów czy koszmarów za co byłam bardzo wdzięczna Temu na górze. Ba! Nawet od mojego przebudzenia ani razu w mojej głowie nie pojawiła się myśl o Jamesie, aż do teraz oczywiście. Nikt od czasu gwałtu nie powiedział do mnie 'księżniczko' i nie chciałam nigdy więcej słyszeć tego przezwiska.
- Nie mów tak do mnie - powiedziałam i zamknęłam na chwilę oczy. Jesteś bezpieczna. Nie mogłam pomozolić aby wszystkie wspomnienia znów pojawiły się na wierzchu.
- Dlaczego? Przecież jesteś księżniczką - Zayn całkiem nieświadomy tego co mi robi miał niezły ubaw z mojego zachowania.
- Nic o mnie nie wiesz! - krzyknęłam i zaczęłam szybko oddychać. Z niewiadomych powodów moja głowa zaczęła pulsować, a łzy pojawiły się w kącikach oczu.
- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaję - powiedział i wstał z łóżka podchodząc do mnie. - Jesteś zapatrzoną w siebie laską, która miała wszystko co chciała. A teraz gdy musisz o coś walczyć użalasz się nad sobą i robisz z siebie wielką ofiarę, tak jakby miało ci to pomóc. A uwierz mi księżniczko jest całkiem inaczej. Mogę się założyć, że wylądowałaś w ośrodku za jakąś beznadziejną kradzież bo chciałaś zobaczyć jak to jest gdy robisz coś wbrew swoim rodzicom - impulsem z mojej strony było podniesienie ręki i uderzenie w jego policzek z całej siły. Właściwie nie wiedziałam co się stało gdy nie poczułam lekkiego pieczenia na mojej prawej dłoni.
Zszokowany Zayn popchnął mnie na ścianę i chwycił za nadgarstki mocno wbijając w nie palce. Poczułam jak rana, którą zrobiłam sobie w chwili słabość się otwiera, a krew zaczyna wsiąkać w plaster.
- Nawet kurwa nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz! - wykrzyczałam przez płacz. Nie płakałam z powodu bólu, jaki mi w tej chwili zadawał, a z własnej głupoty i naiwności.
- Nie. Waż. Się. Więcej. Mnie. Uderzyć - wysyczał każde słowo osobno jeszcze mocniej zaciskając dłonie w okół moich nadgarstków.
- Zasłużyłeś sobie. Jesteś chujem Zayn. Jesteś nawet gorszy niż James - powiedziałam i można powiedzieć, że byłam nawet przygotowana na to, że mnie uderzy. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
- Skoro tak to po jakiego chuja żeś tutaj ze mną przyjechała? - zapytał. Jego źrenice powiększyły się do granic możliwości czyniąc jego piękne brązowe oczy, prawie całkowicie czarnymi.
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem - odpowiedziałam i szarpnęłam rękami, ale jego chwyt był na tyle silny, że nie miałam najmniejszych szans na uwolnienie.
- Masz stąd zniknąć, jasne? Nie chcę cię tutaj widzieć. Masz pojechać do swojej pierdolniętej rodzinki, a potem gdy w poniedziałek wrócisz do ośrodka zniszczę cię. Nie przeszkodzę nikomu kto będzie z ciebie drwił, kto będzie traktował cię jak szmatę. Wręcz przeciwnie. Jeszcze im pomogę. Z dnia na dzień będziesz co raz słabsza, aż wreszcie nie wytrzymasz i wyświadczysz nam wszystkim przysługę podcinając sobie żyły - nigdy w życiu nie sądziłam, że od kogokolwiek usłyszę słowa przesiąknięte taką nienawiścią i złością. Zawsze wydawało mi się, że jestem dobrym człowiekiem. Oczywiście na tyle dobrym na ile pozwalali mi moi rodzice.
- Nienawidzę cię - wyszlochałam i gdy tym razem szarpnęłam rękoma jego dłonie puściły moje nadgarstki. Stałam jeszcze przez chwilę patrząc w jego oczy. Nie chciałam już go widzieć, ale chciałam aby to on zobaczył moje łzy. Chciałam aby potem gdy tylko zamknie oczy widział moją zapłakaną twarz i zasypiał z myślą, że skrzywdził kogoś komu śpiewał w nocy do snu.
Odepchnęłam go kawałek od siebie i w pośpiechu opuściłam pokój trzaskając za sobą drzwiami. Nie chciałam udowadniać tego, że jestem zła, chciałam po prostu rozładować złość.
Upchałam do torby swoją piżamę i kilka bluzek, które rozrzuciłam na łóżku szukając swoich ulubionych spodni. To dziwne, że jeszcze może z godzinę temu gdy otwarłam oczy myślałam, że ten dzień będzie... Cóż całkiem inny niż dotychczas.
Chwyciłam słuchawkę telefonu leżącego na stoliku i wycisnęłam dobrze mi znany numer. Nie wiedziałam czy dobrze robię dzwoniąc do niego, ale nie miałam innego wyjścia.
- Halo?
- Dave, tu Ivy. Potrzebuję twojej pomocy.
***Zayn***
Po kazaniu, które dostałem od babci wyszedłem z domu chcąc po prostu zapomnieć. Nie czułem się ani trochę winny z powodu wyjazdu Ivy. W pewnym sensie cieszyłem się, że zniknęła z tego domu, jak i miasta. Nie była tutaj bezpieczna i o ile, była na tyle mądra pojechała do swojego pięknego domku, w którym każdy będzie skakał obok niej jakby była wykonana ze szkła.
Nienawidziłem jej. No przynajmniej tak mi się wydawało. Czułem złość gdy tylko ją widziałem, a gdy zaczynała mówić miałem ochotę zakleić jej czymś usta byleby nie słuchać jej głosu.
To było takie wkurwiające, że ona mogła przejąć nade mną kontrolę. Nie potrafiłem stwierdzić kim chce przy niej być. Głupie, co nie? Dlatego jej nienawidziłem. Potrafiła zrobić ze mną wszystko co chciała. Przecież ja jestem... Mną. Nade mną nikt nie ma kontroli. To ja kontroluję wszystko i wszystkich. Nie. Oczywiście, że tak! W końcu byłem Zayn Malik, a to coś znaczy prawda?
- Zayn? - skrzywiłem się słysząc jej piskliwy głosik tuż za moimi plecami. Odwróciłem się po woli i ujrzałem tą dobrze znaną mi twarz.
-Skyler. To ty jeszcze żyjesz? - cóż zdzirowata Skyler nie należała do moich ulubienic. Pamiętam jak zaczęła sprowadzać moją siostrę na złą stronę. Myślałem, że jej wtedy przypierdolę znakiem.
- Jak zwykle miły i uprzejmy - odezwała się po czym podeszła do mnie i przejechała palcem po moim torsie umiejętnie żując gumę.
- Pozwoliłem ci się dotykać? - zapytałem, a ona zaśmiała się uwodzicielsko i zabrała dłoń przygryzając dolną wargę.
- Rok temu ci to nie przeszkadzało - wyszeptała i pocałowała mnie w szyję dzięki swoim wysokim szpilką. Skrzywiłem się czując od niej woń miodowych perfum.
- Śmierdzisz Skyler. I to co było rok temu, to było rok temu - odepchnąłem ją od siebie, a ona prychnęła w moją stronę i odeszła szukając sobie następnego kozła ofiarnego.
Nie rozumiałem jak mogłem zadawać się z taką zdzirą. Fakt była seksowna, i na prawdę dobra w te klocki, ale teraz gdy na nią spojrzałem poczułem się w pewnym sensie zawstydzony i upokorzony. Musiałem być na prawdę sfrustrowany, że rzucałem się wtedy na to coś.
Westchnąłem i odwróciłem się chcąc wrócić do domu, ale coś, albo raczej ktoś przykuł moją uwagę. Mianowicie obok przystanku stała Ivy, a obok niej zatrzymywał się samochód, z którego wyszedł mężczyzna pocałował ją w policzek, a potem zabrał od niej torbę i otworzył jej drzwi od samochodu.
Miałem wrażenie, że blondynka nie chciała wchodzić do samochodu, ale gdy tylko zauważyła mnie wpatrującego się w tą całą scenę powiedziała coś do swoje towarzysza, zaśmiali się razem, a potem Ivy weszła do tego pojebanego samochodu.
Nie wiele myśląc szybkim krokiem ruszyłem za blondynką, która przed chwilą zostawiła mnie samego. Złapałem ją za zakrętem. Nie musiałem nic mówić. Skyler pociągnęła mnie w stronę tak dobrze mi znanego magazynu.
Nie mogłem pozbyć się obrazów z tego dnia gdy byłem tutaj ostatni raz. Gdy waliłem prętem w jego słabe ciało płacząc zarazem.
- Tęskniłam za tym Malik - powiedziała i pocałowała mnie od razu ściągając ze mnie kurtkę.
Odpowiedziałem na jej pocałunek bez większego zaangażowania. Nie potrzebowałem tych wszystkich pierdół z całowaniem i grą wstępną. No przynajmniej nie ze Skyler.
Podniosłem ją i posadziłem na starej komodzie, które pewnie nadal była wypełniona na pół pustymi butelkami po wódce, albo jakimś innym alkoholu.
Nawet nie wiem kiedy Skyler pozbyła się mojej koszulki. Na szczęście ja nie musiałem się bawić w to całe rozbieranie ze względu na to, że ona właściwie nie była obrana. Z tego co pamiętam Skyler nigdy nie fatygowała się aby ubierać bieliznę ponieważ jak sama twierdziła nie lubiła być uwięziona. A więc właściwie wystarczyło ściągnąć jej kurtkę, a potem już szło jak z płatki. Cały czas całując jej pomalowane usta zsunąłem ramiączka bluzki i mogłem cieszyć się jej dość dużymi piersiami.
Przestałem całować jej usta po to by zrobić jej malinkę na szyi jak i obojczyku, a potem przyssać się do jednej z jej piersi. Z ust Skyler wydobył się cichy jęk, a gdy włożyłem rękę pod jej spódniczkę jej nogi zacisnęły się w okół mojej dłoni po ty by po chwili rozszerzyć się maksymalnie.
Nie raz zadziwiał mnie fakt jak szeroko ona potrafi rozłożyć nogi.
Ręka Skyler znalazła się na moim przyrodzeniu i to z moich ust tym razem wydobył się cichy jęk. O tak. Właśnie tego przez rok mi brakowało.
- Masz gumki? - zapytałem gdy wreszcie się od niej odsunąłem. Jej twarz była zaczerwieniona, a tusz rozmazał jej się pod oczami.
- Biorę tabletki. Bądź spokojny - odpowiedziała i rozpięła mi spodnie pozwalając aby opadły one aż do kostek. Potem ściągnęła moje bokserki i wzięła do swojej dłoni mojego przyjaciela i przejechała po nim palcami.
- Koniec tej zabawy - warknąłem poirytowany i wepchnąłem dwa palce do jej wnętrza chcąc sprawdzić czy jest wystarczająco mokra. Co ty kurwa robisz?!
Z jednej strony nie chciałem pieprzyć się ze Sklyer, ale z drugiej potrzebowałem tego. Chciałem zrobić na złość Ivy nawet jeżeli ona nie miałaby się o tym wszystkim dowiedzieć. Chciałem aby chociaż w mojej głowie, w mojej wyobraźni poczuła się zazdrosna tak samo jak ja.
Jednym płynnym ruchem wszedłem w blondynę, a ona krzyknęła zaskoczona.
Och czy wspomniałem już, że nienawidzę blondynek? Nienawidzę cię kurwa Ivy.
-------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Cóż dzisiaj nie jest piątek, ale mam dziś wywiadówkę więc nie wiadomo czy będę miała kompa (hahahaha mama mnie zabiję) dlatego postanowiłam usiąść i napisać rozdział. Właściwie jakimś cudem uporałam się z nim w niecałą godzinę. Szacun. Cóż rozdział nie jest długi i chyba też jakoś nie powalający, ale... Wolę mieć pechową 13 za sobą :)
Ogłoszenie parafialne!
Padła taka propozycja aby we ferie, które zaczynam od poniedziałku dodawać częściej rozdziały. Cóż nie takie głupie, co nie? Ale niestety niewykonalne. Po gimnazjum idę na fryzjerkę i we ferie mam odbyć krótką praktykę, w salonie, w którym będę miała praktyki w rok szkolny, a więc raczej nie będę miała dużo czasu aczkolwiek będę się starała dodawać dwa na tydzień. Może być?
A i stworzyłam zakładkę O mnie jak chcecie to możecie wejść.
Zapraszam na konto Ivy możecie do nie pisać: Konto
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.
Kamila♥