***Natasha***
-Harry? - wyszeptałam spoglądając wprost w jego szmaragdowe tęczówki.
Tak cholernie mocno go kocham.
Szybko uciszyłam moją podświadomość, która mąciła mi w głowie. Zamrugałem kilkakrotnie mając nadzieję, że jego osoba zniknie, jednak tak się nie stało. Stał przede mną swoje spojrzenie utrzymując na mojej twarzy, którą dogłębnie skanował. Przecież nie mogłam się, aż tak bardzo zmienić, prawda? A może jednak. Nie widzieliśmy się przez kilka miesięcy. Już na pierwszy rzut oka zauważyłam kilka zmian w jego wyglądzie. Dłuższe o parę centymetrów włosy, bardziej zmęczona twarz, jednak zdradzało go to samo, co zawsze spojrzenie.
Odwróciłam wzrok pragnąc, by zniknął, a moje uczucia do niego wyparowały. Moje ciche prośby na nic się nie zdały. Serce szalało, umysł wariował, a ciało odmawiało posłuszeństwa. w tym momencie wyobrażałam sobie, jak wpadam w jego szerokie ramiona, całuję miękkie, malinowe wargi i słucham jego szybszego oddechu. Pragnęłam i potrzebowała go, jak tlenu, bo bez niego nie potrafiłam żyć. I choć wszystko było przeciwko nam i naszej miłości, gdzieś w głębi mnie tliła się mała iskierka nadziei.
-Tak długo na to czekałem - usłyszałam jego głos z delikatną chrypką, jak gdyby dopiero co się obudził.
Przeniosłam wzrok na jego pełne usta i dziękuję, że potrafiłam się w tamtym momencie powstrzymać, aby go nie pocałować. Żałowałam jednak, że tego nie zrobiłam. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Lepiej dla nas.
Nie mogłam dłużej udawać. Łzy zbierały mi się w kącikach oczu, a usta zaczęły delikatnie drżeć. Wzrok wbiłam w podłogę, która chwilę później zaczęła się ruszać. A w gwoli ścisłości to moje nogi zaczęły się od niej odrywać.Krok za krokiem, aż wreszcie znalazłam się za drzwiami pomieszczenia. Szybko popędziłam na główną salę po drodze pozbywając się nagromadzonych łez. Droga do naszego stolika nie zajęła mi dużo czasu. Po chwili ujrzałam blondyna o niebieskich oczach, który uważnie przyglądał się innym gościom w między czasie upijając łyk wody gazowanej ze swojej szklanki.
-Czy możemy już wyjść? - spytałam bez ogródek stając tuż przed nim - Źle się czuję - wyjaśniłam widząc jego zdezorientowany wzrok.
-Tak - odparł, a po chwili namysłu dodał - Jeżeli chcesz.
Wstał ze swojego miejsca i zarzucając na ramiona czarną marynarkę zawołał kelnera. Zapłacił za naszą kolację i razem udaliśmy się do wyjścia. Jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem salę i dostrzegając w tłumie brązowe loki, szmaragdowe tęczówki i jego sylwetkę natychmiast odwróciłam głowę. Złapałam Niall'a pod rękę i podziękowałam, kiedy otworzył przede mną drzwi restauracji.
~*~
-Jesteś pewna, że to tylko ból brzucha - dopytywał blondyn pomimo, że zapewniłam go o tym już kilka razy.
Umoczyłam usta w gorącej herbacie, którą dla mnie zrobił, abym poczuła się choć odrobinę lepiej. Było mi głupio, że go oszukałam i w pewnym sensie wykorzystałam, ale z drugiej strony to była prawda. Czułam się źle przez Harry'ego, który jak gdyby nigdy nic znów pojawił się w moim życiu. Ja sama jestem niezdecydowana, jak on. Raz próbuję o nim zapomnieć, ale kiedy go widzę moje serce przyspiesza swój rytm. Nic nie poradzę, że kocham go najmocniej na świecie i nikt go nie zastąpi. Nawet Niall, do którego zaczęłam żywić uczucie inne niż tylko przyjaźń.
-Tak, jestem pewna. Nie musisz się mną, aż tak przejmować - odpowiedziałam opierając się plecami o kanapę, na której siedzieliśmy - Jedź do domu, jest już późno - poprosiłam kładąc dłoń na jego ramieniu.
Chłopak wahał się chwilę nad odpowiedzią, jednak - niechętnie - pokiwał głową na znak zgody. Posłałam mu ciepły uśmiech jeszcze raz zapewniając, że poradzę sobie sama. Ubrał buty, a potem podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Tylko proszę - pogładził moje włosy - Gdyby coś się działo to dzwoń do mnie. Nawet o drugiej w nocy. Może się palić i walić, ale zrobię wszystko by tu przyjechać - dodał nachylając się nad moją twarzą.
-Oh, Niall. Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się, a po chwili poczułam jego usta na moim policzku.
Uśmiechnął się i życząc mi dobrej nocy opuścił moje mieszkanie. Westchnęłam ciężko odkładając kubek z napojem na stolik, a sama opadłam na miękką kanapę. Przymknęłam oczy, a w głowie od razu pojawił mi się obraz Harry'ego z restauracji. A razem z nim wszystkie wspomnienia. Nie mogłam go wyrzucić z mojego życia. Po prostu nie potrafiłam i myślę, że on też nie, choć zaczął mnie ignorować. Nigdy ze mną nie zerwał, więc dlaczego ja uważałam nasz związek za zakończony? Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił, ale musiał mieć powód.
Odwróciłam się na drugi bok i ułożyłam ręce pod głową. Przykryłam się czerwonym kocem, leżącym na końcu kanapy i nie przejmując się niczym więcej oddałam się w ręce Morfeusza, który zabrał mnie do swojej krainy snów. A śniło mi się szczęścia. Moim szczęściem był Harry.
~*~
***Harry***
Widziałem ją. Stałem tuż przed nią wpatrując się w jej postać, jak zahipnotyzowany. Jest piękna. Zawsze była piękna. Kobieta mojego życia, którą zostawiłam oślepiony jej bezpieczeństwem. Mogłem się spodziewać, że ten dupek nie dotrzyma obietnicy. Przecież równie dobrze mogłem o wszystkim jej powiedzieć i zapewnić jej ochronę w inny sposób. Teraz tego żałuję, ale nie mogę cofnąć czasu. Nie mogę zmienić swoich decyzji. Zawsze robię, a potem myślę.
Nie zwlekając dłużej zebrałem swoje rzeczy i zostawiając kilku funtowy banknot na stoliku wyszedłem z restauracji. Być może powinienem był zawołać kelnera czy kogoś innego, ale nie bardzo mnie to w tym momencie obchodziło. Chciałem, jak najszybciej dotrzeć do mieszkania, wykąpać się i położyć spać. Zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia i obmyślić plan. Plan odzyskania Natash'y. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć i mieć nadzieje, że zrozumie i mi wybaczy.
Niedługo potem stałem przed drzwiami mojego mieszkania szukając w kieszeni marynarki kluczy. Kiedy wreszcie je znalazłem szybko przekręciłem zamek i naparłem ręką na klamkę. Pchnąłem drewnianą powłokę i wszedłem do środka od razu ściągając buty. Nie zważając na nic po kolei pozbywałem się moich ubrań, aż wreszcie dotarłem do pokoju, z którego zabrałem czystą bieliznę i udałem się do łazienki. Odkręciłem ciepłą wodę i wszedłem pod prysznic.
Strumienie przezroczystej cieczy moczyły moje ciało i włosy, a ja oddawałem się przyjemności. Nie mam pojęcia ile czasu tam stałem nie robiąc nic, ale kiedy opuściłem pomieszczenie czułem się dużo lepiej. Byłem nie tylko orzeźwiony, ale także gotowy, by walczyć o miłość mojego życia, którą straciłem przez własną głupotę.
Ułożyłem się na łóżku i spojrzałem wprost na okno, za którym widniał księżyc w pełnej swej okazałości. Wpatrywałem się w niego przez długi czas, dopóki nie zasnąłem. Przed moimi oczami pojawił się obraz uśmiechniętej Natash'y. Ja sam się uśmiechnąłem na jej widok. Bo czułem, jak moje serce przyspiesza swojego bicia, a żołądek się kurczy. Byłem, jak zakochany nastolatek, ale przecież w pewnym sensie tak było. Każdego dnia zakochiwałem się w niej coraz bardziej, choć przez tak długi czas jej nie widziałem. Wystarczyło mi samo wspomnienie o niej. Jej pięknych oczach, pełnych wargach czy wiecznie czerwonych policzkach.
_________________
Na początku chce przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału i nie oszukujmy się, ale jest krótki. Nie mam na nic czasu, a tym bardziej na pisanie. Mój dzień wygląda, jak szkoła-obiad-nauka-sen i tak codziennie. Ale nie będę się tu o tym rozpisywać.
Na początku chce przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału i nie oszukujmy się, ale jest krótki. Nie mam na nic czasu, a tym bardziej na pisanie. Mój dzień wygląda, jak szkoła-obiad-nauka-sen i tak codziennie. Ale nie będę się tu o tym rozpisywać.
Czy ktokolwiek jeszcze czyta perspektywę Natash'y i Harry'ego? Jeżeli nie, to nie widzę sensu, abym dalej pisała rozdziały.
Do następnego - mam nadzieję.